Blindead nie zasypia gruszek w popiele i niespełna rok po wydaniu przełomowego albumu „Autoscopia – Murder in Phazes” możemy raczyć się EP-ką „Impulse”. Trzeba przyznać, że nie jest to zbędne wypełnienie dyskografii, jak to często bywa z tego typu wydawnictwami, a raczej deklaracja artystyczna i wskazówka dla fanów, czego mogą się spodziewać ze strony zespołu w przyszłości.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Poprzednia płyta grupy była ciekawa nie tylko pod względem muzycznym, ale też – choć zabrzmi to pompatycznie – historycznym. W końcu jakiś zespół w naszym kraju odważył się grać post-metal, gatunek dość enigmatyczny dla sporej części polskich fanów ciężkich brzmień. Blindead, choć za „Autoscopię” Fryderyka nie otrzymał (a należało mu się!), zyskał aprobatę wielu wielbicieli tego typu muzyki, a oczekiwania względem grupy wzrosły. Tytułowe nagranie otwierające płytę, choć na tle pozostałych numerów najbardziej przypomina styl, jaki zespół prezentował na poprzednich albumach, i tak w kilku miejscach zaskakuje. Przede wszystkim długością. „Impulse” to ponadszesnastominutowy potwór z licznymi i gwałtownymi zmianami atmosfery. Zaczyna się od plemiennych uderzeń w bębny, do których chwilę później dochodzą transowe dźwięki przesterowanej gitary. Po tym intro następuje część bardziej metalowa, przerwana jednak ambientowym wtrąceniem, po którym ponownie pojawiają się doomowe riffy. Oprócz progresu kompozycja porywa swoją emocjonalnością, wiarygodności utworowi dodają też wokale Nicka. I tu kolejna niespodzianka! W odróżnieniu od poprzednich albumów ekspresja wokalisty nie ogranicza się do growlu, gdyż kładzie on teraz większy nacisk na czyste śpiewanie. Po cichu liczę na podobną ewolucję jak u Aarona Turnera, tym bardziej że frontman Blindead wypada w swoich melodyjniejszych partiach nawet lepiej od lidera Isis. „Between”, jak sugeruje tytuł, jest pewnym pomostem pomiędzy „Impulse” a kolejną kompozycją. Ambientowe wstawki pojawiały się już u grupy, pierwszy raz jednak muzycy odważyli się nagrać cały utwór w tym stylu. Numer brzmi niczym dzieło schizofrenika, słyszymy jakieś szepty, szumy, elektroniczne dźwięki. Jest to najbardziej zaskakujący utwór na EP-ce… Kolejne nagranie – „Distant Earths” – kojarzy się z twórczością Enyi. Również tutaj zespół odżegnuje się od stricte metalowego brzmienia na rzecz ambientu. Gościnnie występuje tu Magdalena Prońko, śpiewając przy akompaniamencie mrocznych, elektronicznych dźwięków i dziwnie przesterowanego basu. Końcówka, w której pojawiają się krzyki i szepty Nicka oraz ciężkie gitary, klimatem przywodzi na myśl szamański rytuał. „Impulse”, choć jest tylko minialbumem, wywołał we mnie masę emocji. Cieszy przede wszystkim rozwój Blindead i swoista muzyczna deklaracja – zespół zdaje się sygnalizować swoim fanom, że nie pozwoli się zamknąć w jakiejkolwiek stylistycznej klatce. I muszę przyznać, że ten eklektyzm nie tylko dodaje im wiarygodności, ale także sprawia, że jeszcze bardziej czekam na ich nową płytę.
Tytuł: Impulse Data wydania: 18 maja 2009 Czas trwania: 31:31 Utwory: 1) Impulse: 16:07 2) Between: 5:17 3) Distant Earths : 10:06 Ekstrakt: 90% |