powrót do indeksunastępna strona

nr 05 (LXXXVII)
czerwiec-lipiec 2009

Jeden upadnie. Przetrwa tylko jeden
Michael Bay ‹Transformers: Zemsta upadłych›
Scott Farrar rządzi! Nie wiecie, kto to jest? Nie szkodzi, powinniście wiedzieć tylko, że dzięki niemu „Zemsta Upadłych” wygląda po prostu niesamowicie. Michael Bay upadł za to bardzo, bardzo nisko.
Zawartość ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Właściwie to ja też nie znam człowieka, ale Wikipedia twierdzi, że był supervisorem efektów wizualnych – a one właśnie tworzą ten film. Jasne, przytłaczająca grafika komputerowa rekompensująca niedostatki treści to oczywiście nic nowego, ale czegoś takiego w kinie po prostu jeszcze nie było. Podobnie jak pierwsza część, film jest niezłym kinem wojennym z ogromną masą ciężkiego, wojskowego sprzętu, rozrywanymi ciałami żołnierzy (oczywiście bez krwi i bardziej w domyśle, ale jednak sporo ich w powietrze wylatuje) i rozkazami pokazywanymi na migi przez dzielnych wojaków. Jednak to jest mało istotne przy robotach. Spece od efektów zaprzęgli do pracy tony sprzętu (na ten temat przeczytacie w ciekawostkach w najbliższej Weekendowej Bezsensji) oraz hordy grafików i stworzyli widowisko po prostu olśniewające. W porównaniu do pierwowzoru wszystko jest tutaj w robotach „bardziej” – bardziej ludzkie ruchy, czytelna mimika twarzy, wyraźniejsze momenty transformacji, doskonałe wkomponowanie w tło, świetne tekstury… A przede wszystkim jest ich więcej – dużo, dużo więcej.
„Transformers” był w równym stopniu filmem o robotach, co i o ludziach – pisałem, że pierwsza połowa filmu bardzo dobrze wyważa te proporcje. Było tam miejsce i na stykających się z nieznanym zagrożeniem żołnierzy, i na humorystyczne przepychanki Sama z rodzicami, i na jego nieudolne podboje miłosne. W drugiej części postacie ludzkie drastycznie okrojono (no, może poza agentem Simmonsem, który powraca w dużo ciekawszej i lepszej roli), co z jednej strony jest dobrym posunięciem, bo – poza tym, że to roboty są clou filmu – przy pierwszym podejściu Bay nawrzucał do fabuły jednak zbyt wielu bohaterów (vide młodociani hakerzy). Z drugiej jednak strony to jest jednak to, co tetryk Walkiewicz nazwał „zapominaniem o nakręceniu filmu”. W „Zemście Upadłych” nie tylko fabuła leży i kwiczy (fabularne durnotki, nieścisłości i nielogiczności można by wymieniać na pęczki), ale też praktycznie wszystkie sceny z postaciami ludzkimi kuleją. Reżyser chyba rzeczywiście zapomniał, że oprócz efektów specjalnych powinien zadbać też o rozwój postaci, ich pogłębienie, postawienie przed nimi kilku wyzwań, wrzucenie w nowe środowisko, obdarzenie dowcipnymi dialogami. W proto-fabułce o tym, jak Sam udaje się do college’u, a jego rodzice i Bumblebee nie mogą się z tym pogodzić, nie ma tego za grosz. Bay próbuje załatać to humorem, już nawet nie tylko głupim, ale zwyczajnie kloacznym i debilnym – opierającym się na owłosionych męskich pośladkach, chwytaniu za jądra, paradowaniu z majtkami wokół kostek, bieganiu jak wariat (ponoć naćpany) czy pieskach gwałcących siebie i ludzkie nogi.
A jednak dzięki temu, że są to tylko zapełniacze stanowiące niewielką część fabuły, „Zemsta Upadłych” jest znakomitym widowiskiem i jako takie film sprawdza się lepiej niż część pierwsza. Patos jest bardziej wyważony i lżej strawny, okraszony ładną, monumentalną muzyką, sceny walk nie przytłaczają, a przykuwają do ekranu, kamera nie ukrywa niedostatków, a w pełni eksponuje fantastyczne efekty. A scenę leśnego pojedynku i upadek bohatera można oglądać w nieskończoność.
• • •
Czytaj też recenzję Ewy Drab.



Tytuł: Transformers: Zemsta upadłych
Tytuł oryginalny: Transformers: Revenge of the Fallen
Reżyseria: Michael Bay
Zdjęcia: Ben Seresin
Rok produkcji: 2009
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: UIP
Data premiery: 24 czerwca 2009
Czas projekcji: 147 min.
WWW: Strona
Gatunek: akcja, SF
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

124
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.