powrót do indeksunastêpna strona

nr 05 (LXXXVII)
czerwiec-lipiec 2009

Smokowe przedszkole
Douglas Niles ‹Smoki›
Po krasnoludach ¿lebowych przysz³a pora na wykorzystanie smoków jako bohaterów powie¶ci. Niestety, o ile w powie¶ci Parkinsona da³o siê znale¼æ jakie¶ pozytywne strony, o tyle „Smoki” Douglasa Nilesa to ksi±¿ka-bagno. Nie dlatego, ¿e wci±ga, ale dlatego, ¿e tak ciê¿ko przez ni± siê przedrzeæ.
Zawarto¶æ ekstraktu: 10%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Wydaje siê, ¿e w zamierzeniach „Smoki” mia³y byæ epick± epopej± opowiadaj±c± o ¿ywocie gromady dobrych gadów od narodzin a¿ po ¶mieræ. Cel mo¿e i szczytny, ale wykonanie zupe³nie do niczego. Zamiast przejmowaæ siê losami dobrych smoków i ich, nazwijmy to, dorastaniem, czytelnik przedziera siê przez kolejne strony z nadziej±, ¿e gdzie¶ wreszcie zacznie siê jaka¶ ciekawa fabu³a. Zwykle pojawia siê jej namiastka, gdy na scenê wkraczaj± z³e smoki, po¶wiêcono im jednak zdecydowanie za ma³o miejsca. A szkoda, bo rozdzia³y im po¶wiêcone s± zwykle najciekawszym elementem powie¶ci (na ile oczywi¶cie w tej ksi±¿ce mo¿na mówiæ o czym¶ ciekawym). Ju¿ nawet nie chodzi o to, ¿e za ka¿dym razem z³a czerwona smoczyca musi z rozkosz± kogo¶ spaliæ na popió³, ale wygl±da na to, ¿e z³e smoki maj± ciekawsze charaktery ni¿ rozmem³ane dobre.
Nie da siê ukryæ, ¿e wiêkszo¶æ tej ksi±¿ki to przera¼liwie nudny opis codziennych czynno¶ci smoków. Poczynaj±c od d³ugich stron przedstawiaj±cych ich wyklucie siê z jaj, po¿ywianie siê nietoperzami w ciemnej jaskini, przez pobieranie nauk u swojego mistrza (który z i¶cie ¶wiêt± cierpliwo¶ci± wyja¶nia³ im, niczym przedszkolakom, zagadki ¶wiata) i pierwsze do¶wiadczenia (w¶ród których poczesne miejsce zajê³o zabicie przez lataj±ce gady swojego pierwszego jelenia), a¿ po zawieranie przyja¼ni z elfami i nieuchronny konflikt ze z³ymi smokami (który pokaza³ wyra¼nie, ¿e dobrze ci¶niêta kula ognia/lodu/b³yskawic/kwasu wystarcza, ¿eby jeden zabi³ drugiego). Trzeba mieæ sporo silnej woli, samozaparcia lub desperacji w sobie, by nie cisn±æ ksi±¿k± o ¶cianê i nie poszukaæ sobie czego¶ ciekawszego.
Gdyby¶cie jeszcze mieli w±tpliwo¶ci, ¿e „Smoki” trzeba omijaæ szerokim ³ukiem, oto próbka obfituj±cego w epitety i metafory stylu Nilesa. Prawdê mówi±c, ciê¿ko tam znale¼æ zdania pojedyncze, a wielokrotnie z³o¿onych znajdziemy tyle, ¿e ksi±¿ka mog³aby s³u¿yæ jako zbiór zadañ z gramatyki dla klasy szóstej szko³y podstawowej. Dwa przyk³ady: „Dzika, elfia dziewczyna zamieni³a siê w rozmyt± plamê ¶miechu i prêdko¶ci” (gdyby nie dalszy ci±g mo¿na by pomy¶leæ, ¿e co¶ j± rozsmarowa³o i zrobi³o z niej tê plamê). Chwilê dalej mo¿emy przeczytaæ, i¿ „srebrzyste krople wody zamigota³y w s³oñcu, a jej [dziewczyny zapewne] radosny okrzyk harmonijnie po³±czy³ siê z szumem strumienia, kiedy przedosta³a siê na drugi brzeg tylko po to, by ponownie pomkn±æ przed siebie, uderzaj±c nagimi stopami o ziemiê.” I tak przez ca³± ksi±¿kê. My¶lê, ¿e powinna ona zostaæ wydana tylko w dwóch egzemplarzach – dla ludzi, którym zosta³a zadedykowana. Niech Margaret i Tracy siê mêcz±.



Tytu³: Smoki
Tytu³ oryginalny: The Dragons
Wydawca: Zysk i S-ka
ISBN-10: 83-7506-004-6
Format: 356s. 115×183mm
Data wydania: 26 wrze¶nia 2006
Ekstrakt: 10%
powrót do indeksunastêpna strona

67
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrze¿one
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.