powrót do indeksunastępna strona

nr 05 (LXXXVII)
czerwiec-lipiec 2009

Do boju, Polsko!
Xawery Żuławski ‹Wojna polsko-ruska›
Choć zaciekle broniłem się przed agresywną powieścią Doroty Masłowskiej, wobec filmowej „Wojny polsko-ruskiej” muszę ogłosić bezwarunkową kapitulację. Szarża Ksawerego Żuławskiego sieje w psychice spustoszenie godne „Requiem dla snu” czy „Dzikości serca” i wywiera niemal tak samo silne wrażenie. Czarny humor miesza się z rzeczywistością pomalowaną na intensywny kolor biało-czerwony, jak w najlepiej przyrządzonym koktajlu Mołotowa.
Zawartość ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Najskuteczniejszą bronią młodego reżysera okazują się słowa padające z ekranu z prędkością karabinu maszynowego. Twórca „Chaosu” pokazuje język konwencjonalnej polszczyźnie. Bohaterowie mówią „gwarą masłoską”, dresiarskim „Panem Tadeuszem”, w którym dźwięczny wyraz z „r” w środku rymuje się z karykaturalnie zdeformowanym „wyszukanym słownictwem”. Żuławski biegle włada także językiem kina. W pojedynczych scenach łatwo rozpoznać prześmiewcze cytaty z „Matriksa”, a kamera wspomagana jakby jakąś czerwoną pigułką rejestruje obrazy przypominające naspidowaną wersję dawnych eksperymentów Godarda. W „Wojnie...” czuć podobny zapach wolności twórczej, co w „Kobieta jest kobietą” czy „Szalonym Piotrusiu”. Odurzeni owym aromatem nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czym zostaniemy zaskoczeni już w następnej scenie.
Znajdujący się w świetnej formie Żuławski znacznie mniej uwagi poświęca treści filmu. Ciężar fabuły niemal w całości unosi się na umięśnionych barkach Silnego. Osiedlowy gieroj z dumą nosi sportowe ciuchy w narodowych barwach, a za swoje ulubione dyscypliny uważa ćpanie oraz wyrywanie lasek. Mężczyzna, tak jak inni członkowie drużyny małomiasteczkowych freaków, jest uzależniony od polskości. Mimo że nią wymiotuje, nie potrafi przestać się szprycować. Życie bohaterów „Wojny...” przypomina tandetny festyn niespełnionych marzeń i straconych złudzeń. Silny próbuje znieczulić ból istnienia za pomocą wspomnianych dragów. Ala nosi okulary i czyta jakieś tam czasopisma, więc najpewniej chciałaby uchodzić za intelektualistkę. Natasza przeklina gorzej niż zastęp szewców, bo rozpaczliwie potrzebuje forsy. Andżela przeczytała w liceum ekonomicznym „Czarną Biblię” i odtąd marzy o karierze wierszokletki. Wszyscy przegrywają walkę z życiem na własne życzenie, ale winą za klęskę obarczają bliżej nieokreślonych „Onych” albo - zgodnie z tradycją – tytułowych Ruskich. Biorąc za cel cokolwiek prowincjonalną rodzimą mentalność, reżyser bombarduje nas niezbyt odkrywczymi wnioskami, że z krainy, w której życie toczy się w rytmie disco – polo, zwyczajnie nie ma ucieczki. Tajemne przejście do innej rzeczywistości, tej wykreowanej na kartach własnego zeszytu, potrafi odnaleźć jedynie Masłoska (w tej roli sama pisarka).
Wizja zaprezentowana w zekranizowanej „Wojnie polsko-ruskiej” funkcjonuje na podobnej zasadzie. Jest jak kolorowe i krzykliwe panaceum na rozczarowującą (tak w kinie, jak i w życiu) polską codzienność. Xawery Żuławski dał nam energetyczny film, który wprowadza w odmienny stan świadomości i aż się prosi o cytowanie w codziennych rozmowach. Bolsze spasiba!



Tytuł: Wojna polsko-ruska
Reżyseria: Xawery Żuławski
Zdjęcia: Marian Prokop
Scenariusz: Dorota Masłowska
Rok produkcji: 2009
Kraj produkcji: Polska
Dystrybutor: ITI
Data premiery: 22 maja 2009
Gatunek: dramat, komedia
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

100
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.