Świetna „Vita nostra” i bardzo dobry „Rytuał” Mariny i Siergieja Diaczenków. Do tego niezły „Brudnopis” Siergieja Łukjanienki. Czy to oznacza, że rok 2008 był udany dla zwolenników fantastyki rosyjskojęzycznej? Niestety, nie.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Szesnaście nowych powieści w roku; średnio wypada ponad jedna na miesiąc. Do tego dwadzieścia dwa opowiadania w dwóch autorskich zbiorach (w roku 2008 nie wydano choćby jednej antologii) oraz kilka – dokładnie pięć – opowiadań w prasie. Dużo to czy mało? Było co poczytać, czy nie bardzo? To byłby całkiem niezły wynik (przynajmniej jak na nasze warunki), pod warunkiem jednak, że wszystkie opublikowane teksty trzymałyby poziom przynajmniej przyzwoity. Niestety, tak dobrze nie było. Rosyjskojęzyczną fantastykę publikowało w ubiegłym roku pięć wydawnictw; zrezygnowało z tego zbożnego dzieła Wydawnictwo Dolnośląskie, być może zrażone słabym odbiorem dotychczasowych swych prób w tym zakresie (w sumie – nie ma się czemu dziwić, skoro propozycje tego edytora ograniczyły się w tym względzie do debiutanckiej, niezbyt udanej powieści, a raczej zbioru utworów udających powieść, H. L. Oldiego oraz mało oryginalnej fantasy W. Kamszy). Najciekawiej – już tradycyjnie – wyglądała oferta Solarisu prowadzonego przez Wojtka Sedeńkę. Spójrzmy: znakomita powieść „Vita nostra” Mariny i Siergieja Diaczenków, bez wątpienia jedna z lepszych w ich dorobku. „Rytuał”, bardzo udany zbiór z tekstami pochodzącymi z wcześniejszego okresu twórczości wspomnianego duetu (poza tytułową powieścią znalazły się w nim trzy krótsze utwory: „Tron”, „Zoo” oraz „Ostatni don Kichot”). Obie pozycje to lektura absolutnie obowiązkowa, nie tylko dla zagorzałych fanów ukraińskiego duetu. Koniecznie wspomnieć również trzeba o ostatnim bodaj tomie „Dzieł wybranych” Kira Bułyczowa, czyli powieści „Trzęsienie ziemi”, choć tę akurat pozycję uważam za jedną ze słabszych w dorobku Mistrza.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Pod względem ilościowym najlepiej w roku 2008 wypadła Fabryka Słów; wiele wskazuje na to, że lubelskie wydawnictwo, specjalizujące się dotąd w twórczości autorów rodzimych, postanowiło mocniej sięgnąć również po fantastykę ze wschodu. Niestety, za ilością nie poszła jakość; wręcz przeciwnie – im więcej tłumaczeń z rosyjskiego z „fabrycznym” logo na okładce trafiało na półki naszych księgarń, tym poziom owych propozycji był niższy. Jakże mogło być inaczej, skoro poza niezwykle popularnym w Rosji i okolicach Wiktorem Panowem (pierwszy tom najważniejszego cyklu tego autora – „Tajnyj gorod” – „Wojny prowokują nieudacznicy”, rzecz moim zdaniem nazbyt hermetyczna), Fabryka sięgała po autorów w najlepszym razie trzecioligowych, tworzących mało ambitne, wtórne do obrzydzenia opowiastki dla niewyrobionego literacko czytelnika: Ałłę Gorelikową („Korund i salamandra”), Kirę Izmajłową („Wyższa magia”), Pawła Korniewa („Sopel”, rozbity, nie wiedzieć czemu, na dwa tomy), Elenę Malinowską („Taniec nad przepaścią”), Aleksandra Rudazowa („Arcymag” w dwóch woluminach), Siergieja Sadowa („Rzecz o zbłąkanej duszy”, dwa tomy, a jakże) oraz Wiktorię i Olega Ugriumowych („Nekromeron”, na szczęście w jednym tomie). Jak widać – absolutna porażka. Nie wiem, kto w Fabryce odpowiada za dobór repertuaru ze wschodu; bez względu jednak na to kim jest ta osoba, efektom jej wysiłków na wdzięczność czytelników zasłużyć będzie ciężko (delikatnie rzecz ujmując).  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Mag kontynuował prezentację nieznanych u nas tekstów Siergieja Łukjanienki. Tym razem polscy czytelnicy mogli zapoznać się z dylogią „Brudnopis” / „Czystopis”. O ile pierwszy tom trzyma całkiem przyzwoity poziom, to już tom drugi, jako jeden ze słabszych w dorobku autora dłuższych tekstów, można sobie spokojnie odpuścić. Ofertę tłumaczeń rosyjskojęzycznej fantastyki dopełniło pięć opowiadań opublikowanych na łamach „Nowej Fantastyki” („Zagłada zamku Rendol” Swiatosława Łozinowa, „To się stało…” Olega Owczinnikowa, „Klub smakoszy” Wadima Panowa oraz „Masza Wać!” Aleksandra Szczogolewa) i „Fantastyki – Wydania Specjalnego” („Latająca Tekla” Jeleny Chajeckiej). Dobór nazwisk całkiem obiecujący, ale teksty co najwyżej przyzwoite; z całą pewnością bez rewelacji. Podsumowując: z czystym sumieniem mogę polecić trzy z wymienionych powyżej pozycji: obie książki Diaczenków oraz „Brudnopis” Łukianienki. Na resztę niech opadnie zasłona zapomnienia. Wspomnieć na koniec należy o kilku rzeczach z pogranicza: powieści „Empire V” Wiktora Pielewina, zbiorze dziewiętnastu opowiadań tego autora zebranych w tomie „Kryształowy świat”, niewielkiej powieści Władimira Sorokina „Dzień oprycznika” (wszystkie trzy książki wydane przez W.A.B.) oraz opublikowanej przez Prószyńskiego i S-kę powieści Anny Starobiniec „Schron 7/7”. |