powrót do indeksunastępna strona

nr 05 (LXXXVII)
czerwiec-lipiec 2009

Ziemia kontra latające spodki
Rob Letterman, Conrad Vernon ‹Potwory kontra Obcy›
„Potwory kontra Obcy” to w jakimś sensie krok w tył w gatunku animacji, a jednocześnie, paradoksalnie, zachłyśnięcie się nowoczesnością – tyle że spóźnione o kilka dobrych lat. Twórcy skupiają się na dowcipnych aluzjach i trójwymiarowej grafice, ale zgubili gdzieś wciągającą opowieść.
Zawartość ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Film opowiada historię niejakiej Susan, która przygotowuje się właśnie do wyjścia za mąż za aspirującą do wyższych stanowisk telewizyjnych męską wersję „pogodynki”. W dniu ślubu kobietę uderza meteoryt, który przekazuje jej tajemnicze promieniowanie, w efekcie czego Susan zaczyna błyskawicznie rosnąć do monstrualnej wielkości 50 stóp. Szybko zostaje schwytana przez wojsko i umieszczona w tajnej bazie, gdzie rezydują już inne „monstra” – Dr Karaluch, Insektozaur, Brakujące Ogniwo i galaretowaty B.O.B. Izolowane dotąd od ludzi potwory przydadzą się, gdy na Ziemię przybędzie w poszukiwaniu meteorytu wrogo nastawiony obcy – Susan i spółka dostają ofertę wyjścia na wolność w zamian za pokonanie kosmity.
Powyższe to dokładne i praktycznie kompletne streszczenie fabuły, w której nie ma miejsca na jakieś wątki poboczne. Jest meteoryt, zapoznanie Susan z innymi potworami, a dalej już tylko naparzanie się z robotami obcego, kończące się, oczywiście, efektownymi ucieczkami/pogoniami i wybuchami. I tutaj właśnie kryje się podstawowa i zarazem największa wada filmu – „Potwory…” to w 2/3 zlepek scen akcji, które owszem wynikają z zawiązania fabuły, ale same w sobie nie wnoszą nic ciekawego ani nowego. Brak tu najmniejszego choćby zwrotu fabularnego ani nawet – co dziwi w filmie dla dzieci – przesłania (wątek egoistycznego narzeczonego Susan jest tak skrótowy i oczywisty, że ciężko go uznać za skuteczny wychowawczo, podobnie jak spóźnione o kilka dekad hasło „kobiety też mogą być silne”).
Jednak młodzież prawdopodobnie i tak odbierze film dużo lepiej niż dorośli – „Potwory…”, w przeciwieństwie do filmów takich jak „Shrek”, bardzo wyraźnie skierowane są właśnie do takiego właśnie widza. Film ma bowiem podstawowe elementy, które zapewnią, przynajmniej na jakiś czas, zainteresowanie młodego odbiorcy: dziwacznie wyglądających, ale sympatycznych bohaterów, nieskomplikowaną fabułę i mnóstwo akcji. Ta ostatnia miejscami wręcz przytłacza, ale twórcom należą się pochwały za to, że sceny te nie sprawiają wrażenia wysilonych, wsadzonych do filmu tylko z myślą o franczyzowej grze komputerowej (która notabene oczywiście powstała). Do młodzieży skierowany jest też prosty humor słowno-sytuacyjny, w którym celuje B.O.B. – o jego poziomie najlepiej świadczy powtarzane przez samego bohatera stwierdzenie: „Nie mam mózgu”.
Niestety, również teoretycznie bardziej wysublimowany humor, ten z poziomu nawiązań i cytatów, miejscami okazuje się prostacki i banalny – choćby napis „E.T. Go Home” na rakiecie wystrzeliwanej w stronę obcych czy postacie B.O.B.a lub Susan jednak zbyt bezpośrednio nawiązujące do pierwowzorów (dużo lepszy jest tu Insektozaur i Dr Karaluch). Na szczęście nie brak bardziej subtelnego mrugania do dojrzalszego widza, choćby w postaci generała i jego sposobu bycia i mówienia, nieodparcie przywołujących na myśl połączenie majora Konga z generałem Turgidsonem z „Dr. Strangelove”. Duży plus należy się też za nienachalne nawiązania do bardziej współczesnego kina SF, w rodzaju „Bliskich spotkań trzeciego stopnia” czy „Dnia niepodległości”. Brakuje natomiast trochę humoru wypośrodkowanego, takiego, który byłby jednocześnie inteligentny i wywoływał nie tylko nikły uśmieszek, ale i porządny rechot. W ogóle, będące przecież główną tematyką filmu, nawiązania do kina fantastycznego z lat 50-tych, są tutaj zarysowane bardzo delikatnie. Z jednej strony to dobrze, bo dla znającego kontekst widza początek filmu i sceny przerwanego przez meteoryt zwyczajnego, ziemskiego wydarzenia w małomiasteczkowej scenerii to czytelny ukłon w stronę typowego zawiązania akcji z ówczesnego kina. Z drugiej jednak, takie działania wywołują zaledwie nikły uśmieszek, a w produkcji rozrywkowej przydałoby się choć kilka momentów wywołujących bardziej żywiołowe salwy śmiechu – nie mówiąc już o tym, że dla młodszych widzów są to aluzje kompletnie nieczytelne.
Ostatecznie powstał film, któremu ciężko postawić konkretne zarzuty, ciężko narzekać na zabawę w trakcie, ale trochę nijaki, któremu brakuje wyróżniającej go iskry – taki do którego raczej nie będzie się wracało. Dwóch reżyserów i siedmiu scenarzystów (sic!) filmu starało się trafić w gusta każdego na sali kinowej – dziewczynek, chłopców, dorosłych, fanów klasyki SF – a tym samym nie dotarło do nikogo w pełni. Szkoda, bo sam pomysł był nośny i genialny w swej prostocie.



Tytuł: Potwory kontra Obcy
Tytuł oryginalny: Monsters vs. Aliens
Rok produkcji: 2009
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: UIP
Data premiery: 29 maja 2009
Gatunek: SF, animacja
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

101
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.