Jack McDevitt nazywany jest ponoć następcą Asimova i Clarke’a. Faktycznie, to bardzo staromodna fantastyka. Gorzej, że pod określenie „staromodna” należałoby w przypadku „Polaris” wstawić „ignorująca rozwój nauki”.  |  | ‹Polaris›
|
Firma Alexa Benedicta wchodzi w posiadanie przedmiotów z „Polaris” – statku, którego pasażerowie (wybitni naukowcy) i załoga zaginęli bez śladu w otwartej przestrzeni sześćdziesiąt lat wcześniej. Tajemnicy tej nie udało się rozwikłać – tak prom, jak i skafandry znajdowały się na pokładzie, podobnie jak osobiste przedmioty, zaś SI statku była wyłączona. Wkrótce staje się oczywiste, że komuś nadal zależy na sekrecie, kiedy nabywców artefaktów nachodzą podejrzane osoby, a Alex i jego pracownica, Chase Kolpath, co rusz narażeni są na utratę zdrowia i życia w kolejnych zamachach. Tym razem narratorką jest właśnie Chase, współpracowniczka Benedicta (w „Smykałce do wojny” był to sam Benedict). Wzbogaca to nieco psychologię postaci poznanych w „Smykałce…”, gdyż ukazuje tych samych ludzi w nowym świetle. Alex w oczach Chase jest przede wszystkim świetnym biznesmenem, znającym się na ludzkiej psychice i potrafiącym bezbłędnie wyczuwać klienta. Dobrym rozwiązaniem są także pojawiające się tu i ówdzie napomknienia o prywatnym życiu bohaterów. Jak już kiedyś wspominałem, cenię takie urealnienie postaci; w dodatku jest to znaczący krok naprzód w porównaniu z pierwszym tomem cyklu, któremu zarzucałem „przezroczystość” protagonisty. Może to zamierzony trick autora – narracja „męska” w pierwszym tomie była skoncentrowana na prowadzonym śledztwie, a „żeńska” ukazuje więcej niuansów psychiki i życia jako takiego, prowadzona jest także w zdecydowanie lepszym stylu. Jednak wątpię, by McDevitt uczynił to świadomie. Z pewnością natomiast świadomie nawiązał do tajemniczego rejsu „ Mary Celeste”. Ze szkockiego brygu o tej nazwie w 1872 zniknęła cała załoga, pozostawiając na pokładzie rzeczy osobiste, ładunek, zapasy żywności oraz szalupę i nigdy więcej nie dając znaku życia. Bezludny statek został dostrzeżony przy pięknej pogodzie, gdy pod pełnymi żaglami kierował się na skały Gibraltaru. Podobnie jak powieściowa „Polaris”, „Mary Celeste” została potem przemianowana i służyła innym właścicielom, a zła sława podążała jej tropem. Jednak autor nie wspomina na kartach powieści o tej największej zagadce ziemskiej marynistyki, z której wzięty został cały szkielet fabularny „statku-ducha”. Ponownie, jak w „Smykałce…”, podstawową wadą tej powieści jest niewiarygodny świat, w którym autor osadził akcję. Umiejscowiony co najmniej 8-9 tysięcy lat po naszych czasach (tak można wyliczyć z rozrzuconych po książce informacji), a jednocześnie bardzo znajomy. Społeczeństwa i bohaterowie zachowują się jak XXI-wieczni Amerykanie. Zero modyfikacji genetycznych, nanotechnologii - ot, napęd międzygwiezdny, antygrawitacja i SI plus liczne zamieszkane planety. Jestem w stanie zrozumieć, że w narracji pierwszoosobowej autor może przemycić brak zainteresowania oczywistymi z punktu widzenia narratora faktami historycznymi, jednak w przypadku tego cyklu i tych bohaterów – handlarzy antyków – nie jest to zbytnio przekonujące. Ponadto już w 2/3 tomu domyślałem się zakończenia, a konkretnie tego, „kto za tym wszystkim stoi” i dlaczego. To dość duża porażka, skoro mowa o powieści mającej ambicje kosmicznego kryminału. W porównaniu zatem do pierwszego tomu pewne aspekty (styl, psychologia postaci) wypadają w „Polaris” znacznie lepiej, w innych sytuacja nie uległa zmianie. To powoduje, że z większym optymizmem można oczekiwać lektury trzeciego tomu, „ Poszukiwacz”. Może w nim uda się autorowi przekazać zadowalające rozwiązanie zagadki stagnacji ludzkiej cywilizacji i przekreślić podstawową wadę cyklu?
Tytuł: Polaris Tytuł oryginalny: Polaris ISBN: 978-83-89951-90-8 Format: 442s Cena: 39,90 Data wydania: 4 grudnia 2008 Ekstrakt: 60% |