Gdyby Karol Strasburger zadał w Familiadzie pytanie: „Z czym kojarzy się Tytus”, z pewnością wysoko powinna znaleźć się odpowiedź: „Z wskakiwaniem do filmu”. Część dziewiąta, westernowa, to zeszyt doskonały, pełen kultowych scen i tekstów, kto wie, czy nie najlepszy w całej serii.  |  | ‹Tytus, Romek i A’Tomek: Księga IX›
|
Papcio Chmiel zmęczył się wychowywaniem młodzieży i zapragnął totalnego oderwania się od problemów codzienności. Postanowił więc wysłać chłopców na… Dziki Zachód. Jak to zrobić w latach 70. XX stulecia? Znów dać maszynkę do podróży w czasie? Nie, to zbyt oklepane. Można przecież i łatwiej i zabawniej. W ten sposób Tytus, Romek i A’Tomek wskakują do kinowego westernu. Sam ów western jest zresztą całkiem ciekawy. Tytuł „Strzały znikąd” (ciekawe jak to brzmiało w oryginale? „Bullets from Nowhere?), fabuła nastawiona najwyraźniej na niczym nieskrępowaną przygodę – napady na banki, pojedynki, pościgi, kowboje, Indianie, bizony… Jak mówi Tytus: „Tam to jest życie, nie to co u nas – tylko klasówki i klasówki”. To jest świat, w którym chce się żyć, pomimo oczywistych niebezpieczeństw. Dziki Zachód w ujęciu Papcia to miejsca skrajnego bezprawia, w którym napady są na porządku dziennym (do napadu na bank ustawia się nawet kolejka) i są nawet na swój sposób usankcjonowane. Wszak nawet reklama głosi „Zegarek firmy Tik-Tak ułatwi ci punktualny napad na bank”. A oprócz bandytów – Indianie, bizony i tytułowe strzały znikąd. Ale i tak lepsze to od szkoły. Papcio Chmiel, o czym pisałem w tekście wstępnym do naszego cyklu, dość zabawnie akurat w tej części, w przedmowie uzasadnia jej powstanie, mówiąc, że zeszyt choć nieprawdziwy (jak stwierdzono, do filmu nie da się wskoczyć), to jest zabawny i pouczający. Otóż, pouczający to on akurat specjalnie nie jest. W końcu Tytus ucieka ze szkoły by prowadzić życie milionera, w końcu chłopcy muszą go siłą ściągać z powrotem. Co więcej – Tytus okazuje się bezwzględnym kapitalistycznym wyzyskiwaczem! No pięknie… Ale sam pomysł na biznes miał tu Papcio genialny. Kopalnia zegarków! Żadnej produkcji, żadnego przetwarzania, wydobycie produktu od razu gotowego na rynek zbytu. Trudno się dziwić, że tak szybko Tytus odnosi biznesowy sukces. Nawet gdy rynek zegarków na nogę nie okazał się zbyt przychodowy. Ale to tylko jedna z linii biznesowych. Zauważyliście może jak spójna jest ta część od strony fabuły? Koniec z zeszytami pełnymi gagów i krótkich skeczy, tym razem mamy ładną fabularną ciągłość. Tytus wskakuje do filmu i robi karierę krok po kroku (najpierw zdobywa kolty na rodeo, potem robi z nich pożytek 1), za zarobione pieniądze kupuje działkę, sprzedaje zegarki najpierw własnoręcznie, by potem rozwinąć szeroką działalność). Od szympansa do milionera? Jego śladem rusza Romek i A’Tomek, mylą go z Długorękim, by wreszcie zorganizować ponowną misję, porwanie i – w niesamowicie dynamicznym finale – wyskoczyć z filmu. Zaryzykuję twierdzenie, że to najlepszy scenariusz, jaki napisał Papcio, co więcej – gotowy materiał na film! Ale cóż z tego, skoro nasi twórcy filmowi muszą i tak stworzyć jakiegoś potworka, który z oryginalnym Tytusem nie ma nic wspólnego… Dorzućmy do tego piękny całostronicowy kadr, na którym można wkleić własną fotografię i stać się uczestnikiem komiksu (robiliście to?) i cudne teksty: „- Na mojej części ekranu kowboj rzuca lassem. - Na mojej cwałuje bizon. - A ja widzę samo lasso…”, czy „Dyliżans kursuje co dwa lata. Możliwe opóźnienie: jeden miesiąc”. Tam to jest życie! 1) Zawsze zastanawiała mnie ta scena. Tytus strzela do bandziora z dwóch rewolwerów, trzymanych w chwytnych stopach (zalety bycia nieuczłowieczonym człekokształtnym). Trafia? Zabija go? Chyba, nie bo bandyta ma potem otwarte oczy. Rani? Czy tylko śmiertelnie wystrasza?
Tytuł: Tytus, Romek i A’Tomek: Księga IX Data wydania: czerwiec 2009 Ekstrakt: 90% |