powrót do indeksunastępna strona

nr 06 (LXXXVIII)
sierpień 2009

Tytus, Romek i A’Tomek: Bawiąc, uczyć. Ucząc – nie nudzić
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Druga połowa lat dziewięćdziesiątych to już definitywny upadek serii. Kolejne książeczki stawiały bohaterów wobec problemów zbyt poważnych. Gangi, narkotyki, alkohol… Problemów, które dotyczą dorosłych, a w najgorszym razie tych nieco starszych dzieci – które komiksów nie czytają… Papcio tłumaczy, że dziś rysuje „Tytusy” dla dorosłych właśnie. Dla dzieci, które szympansa poznały dwadzieścia, trzydzieści lat temu – i na jego przygodach wyrosły. Szkopuł w tym, że i one takiego Tytusa nie chcą. Przywykliśmy do tego poczciwego rozrabiaki i jego prawych kolegów, pokochaliśmy niezwykłe przygody, zabierające ich na krańce świata – albo i jeszcze dalej. Szarą rzeczywistość mamy za oknem – i niechże tam pozostanie. Tytus był zawsze najlepszą odskocznią od niej. Po co to zmieniać? „Why so serious?” – jak by powiedział inny komiksowy psotnik.
Uderzające!
Uderzające!
Pogoda ducha, bijąca z całej serii, była z jednej strony formą odtrutki, „lekiem na całe zło” – a z drugiej: znakiem swoich czasów. Gdy przyjrzeć się twarzom na kartach komiksu: wszyscy są uśmiechnięci, zawsze mili i uprzejmi, gościnni i uczynni, chętni do pracy z łopatą. Skąd taki optymizm? Dydaktyzm? Nie. Socjalizm. W sposób pośredni i bezpośredni dawny reżim odbijał na „Tytusach” swoje piętno. Pierwsze książeczki powstawały wręcz pod dyktando Partii. To na jej życzenie wysłano Tytusa w kosmos – by uczcić radzieckie sukcesy na polu astronomii. Chłopcy cytowali Edwarda Gierka [„Dziękujemy za zaproszenie i miły pobyt. Niech żyje Ludowe Wojsko Polskie” – Księga IV] i gościli u Fidela Castro. W późniejszych książeczkach nie uświadczymy już takich ukłonów w stronę systemu, bo Papcio zaprotestował. Od tamtej pory pisał, co chciał i jak chciał, odważniej kreślił panujące dokoła nastroje – skrywany, a jednak widoczny zachwyt światem za Żelazną Kurtyną – czy to Europą, czy Dzikim Zachodem z ekranów kin, nieporadny kosmopolityzm. I tylko od polityki trzymał się artysta z dala. Choć czy aby na pewno?
Komiks przestał być co prawda tubą propagandową – ale, jak każde wydane drukiem słowo, podlegał wciąż cenzurze, tak było przez kolejne dwadzieścia lat. Tuzin dalszych książeczek powstało więc pod zmrużonym – ale wciąż czujnym – okiem systemu. Stąd zapewne w „Tytusach” zło – jeśli w ogóle się pojawiało – było raczej odległe i śmieszno-straszne, prymitywne i niezorganizowane: ot, kilku nieokrzesanych typków – skala mikro. Nigdy makro – przykładem której było skażone złem królestwo w nieszczęsnych „Złodziejach Marzeń”. Dlaczego? Bo takim „złym królestwem” był Blok Wschodni. I mimo tych wszystkich sztucznych uśmiechów, mimo „hurraoptymizmu” – on sam wiedział, że jest zły, nie znosił jedynie, gdy ktoś mu to mówił w twarz, ani, gdy sugerował, albo nawet pomyślał. A myślozbrodnię wywęszył wszędzie, nawet tam, gdzie nie miała miejsca. Papcio korzystał więc z wolności artystycznej z umiarem – i z ostrożnością, uczłowieczał Tytusa dalej na socjalistyczną modłę. Ciekawym tego objawem było skupienie na kolektywie. Czy lądował w obcym kraju, czy też na obcej planecie – pojawienie się Tytusa wpływało na całą tamtejszą społeczność, wywoływało powszechną sensację, podrywało cały lud do działania. Albo nasz bohater zakładał prężną kompanię wydobycia zegarków – w której miejscowy lud harował za trzy centy na godzinę. Hm… Czyżby prztyczek w kapitalistyczny nos? A odkryta w Bieszczadach Pesycola? Czy tylko przypadkiem jest zbieżność nazwy z napojem gazowanym – którego produkcja dwa lata wcześniej ruszyła w naszym kraju? Nawet hierarchię drużyny harcerzy odczytać można jako komentarz polityczny. Zarysowuje się jasny podział: władza ustawodawcza (A’Tomek), wykonawcza (Romek) i obywatele (Tytus). Czy to też przytyk do kapitalizmu? A może: A’Tomek – Partia, Romek – ZOMO, Tytus – lud…? Trudno ocenić. Jeśli Papcio czynił jakieś aluzje – robił to bardzo subtelnie, nie wsadzał kija w mrowisko – bo Wielki Brat patrzył. Tylko raz pozwolił sobie na więcej – w Księdze XV rzucił bohaterów do królestwa krasnoludków – małych ludzików w czerwonych wdziankach, które planują zbombardować świat rakietami zmniejszającymi…
Zastanawiające…
Zastanawiające…
Można by się spodziewać, że upadek komunizmu uskrzydli Papcia Chmiela. Bo czyż nie lżej się pisze, gdy nad głową nie wisi topór? Lżej – a i owszem, tyle, że nie ma o czym. Stary porządek upadł – a o nowym nie da się mówić starym językiem. Bycie harcerzem już nie jest „morowe”, ani tym bardziej „cool” – podobnie, jak „cool” nie były, choć bardzo się starały, książeczki od dwudziestej wzwyż. Podejmowały tematy na czasie: deskorolki, gangsterka, NATO, internet – ale robiły to desperacko, na siłę, bez lekkości i polotu poprzedniczek. Tytus, Romek i A’Tomek pordzewieli. Byli tacy sami, jak pięćdziesiąt lat temu – w czasach zupełnie innych, okrutnych dla kulturowej spuścizny minionej epoki PRL. „Świat Młodych” – w którym, nomen omen, ukazywały się „Tytusy” od zarania dziejów aż po książeczkę XX – padł cztery lata po komunizmie, zmieciony przez „Bravo” i „Popcorn"; wściekle kolorowe i rozkrzyczane. Takie właśnie były nowe media: głośne, jaskrawe, pyskate, szczere do bólu, wulgarne. Teraz to one kształtowały – i wykrzywiały – młode, podatne umysły, tworzyły style i trendy. Papcio Chmiel podążył ich śladem, porzucając dawną prostolinijność swych historii. Tym samym zatracił gdzieś ich urok i inteligencję.
W ostatniej, pożegnalnej książeczce miał miejsce ciekawy zwrot. Bohaterowie wysłani zostali w przeszłość. Tam, w roku 1944, brali udział w Powstaniu Warszawskim – podobnie jak autor, zresztą. Papcio długo wzbraniał się przed narysowaniem tej książeczki – ze względu na powagę tego tematu. Trudno wszak było pogodzić okrucieństwo wojny z komiksem humorystycznym. A jednak udało się. Tytus, Romek i A’Tomek znowu byli dzielnymi, szlachetnymi – i zabawnymi – harcerzami. I tak oto odeszli na emeryturę – być może o kilkanaście lat za późno, za to w wielkim stylu.
powrót do indeksunastępna strona

34
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.