Jak widać, Tytus zawsze zdawał sobie sprawę ze swojej odmienności. Co ciekawe, już na tym etapie uczłowieczania potrafił tę odmienność w logiczny sposób opisać.
Jeśli porównać ze słownictwem Jeża Jerzego, to jest to dziecinada, ale czterdzieści lat temu były to słowa „nowatorskie”.
Umiejętność precyzyjnego oddania wrażeń smakowych to wielka sztuka. Brawa dla Tytusa!
Był czas, kiedy taka hierarchia wartości była oczywistą oczywistością. Niestety, z tego się wyrasta.
Tytusowe rozwinięcie przysłowia „Nie szata zdobi człowieka”.
Jeden jedyny klasyk w tym zestawieniu, czyli przywoływane na początku pojedynki romkowo-tytusowe. Jak się zastanowić, to riposta bardzo celna.
Taki sobie zwykły tytusowy wierszyk. Jednak biorąc pod uwagę ówczesna grupę docelową całej serii, mógł się stać hymnem dzieciaków dręczonych wizją wieczornej kąpieli. Jak zresztą pokazały kolejne obrazki, było w tym trochę racji.
Esencja tytusowości. Swoją drogą, czy ktoś wie, czy profesorowi T.Alentowi udało się wydzielić tę specyficzną wiedzę i pozostawić w mózgu Tytusa?
Nawiązanie do naszej esensyjnej roboty. Jednak tej złotej myśli prawie uczłowieczonego szympansa staramy się nie stosować w „Esensji”.
Sama księga nie przypadła mi do gustu ale kilka zabawnych tekstów można tam znaleźć. Ten akurat wypada ciekawie z perspektywy kilkudziesięcioletniej historii uczłowieczania głównego bohatera – cóż, czasy się zmieniają.