powrót do indeksunastępna strona

nr 06 (LXXXVIII)
sierpień 2009

Pisarstwo – ziemia nieznana
Jacek Pałkiewicz ‹Terra incognita. Wyprawa do źródeł Amazonki›
Czy o wielkim wydarzeniu, ekstremalnej wyprawie, która przyniosła rewelacyjne wyniki naukowe, można napisać słabą książkę? Można, wystarczy tylko być Jackiem Pałkiewiczem, który 2/3 cieniutkiej książeczki „Terra incognita. W poszukiwaniu źródeł Amazonki” poświęca na luźne impresje i irytującą autopromocję.
Zawarto¶ć ekstraktu: 40%
‹Terra incognita. Wyprawa do źródeł Amazonki›
‹Terra incognita. Wyprawa do źródeł Amazonki›
Proza Jacka Pałkiewicza jest bardzo trudna w odbiorze – jego książki można kochać albo nienawidzić. Albo męczyć się, ale czytać, cały czas licząc na to, że osobnik tak utytułowany, który przeżył najbardziej niebezpieczne przygody i był w każdym najdzikszym zakątku świata, po prostu musi mieć coś ciekawego do opowiedzenia. Być może musi, ale na pewno nie w każdej książce, czego dowodem „Terra incognita”.
Najlepsze fragmenty to te opowiadające o samej wyprawie i kilkustronicowy wstęp. Pałkiewicz rysuje w nim ciekawą historię eksploracji Amazonii aż od czasów pierwszych konkwistadorów i odkrywcy – Francisco de Orellany, którego nazwisko stało się pierwszą nazwą wielkiej rzeki (a postać została nagłośniona w najnowszej odsłonie przygód Indiany Jonesa). W takich właśnie fragmentach, będących rysem historycznym – które znajdują się w większości książek Pałkiewicza – czuć jeszcze autentyzm i prawdziwą pasję. Wtedy też nietrudno uwierzyć w szlachetne i romantyczne pobudki autora wychowanego na opowieściach Fiedlera i innych, którzy zapełniali białe plamy na mapach, później opisując swoje wojaże w książkach.
Ponieważ wyprawa w poszukiwaniu źródeł Amazonki to ekspedycja typowo naukowa, kluczową rolę odgrywały w niej różnego rodzaju mapy (satelitarne, geofizyczne, geologiczne, hydrologiczne) i badania oraz pomiary – to wszystko znalazło się w książce jako suplement. Dodatkowo w jednym z rozdziałów Pałkiewicz zarysowuje krótką historię sporządzania map, skupiając się szczególnie na współczesnych możliwościach satelitów. Podaje kilka ciekawostek, mniej lub bardziej znanych faktów z historii podboju kosmosu i technologii satelitarnej – i znów przygotowaniu teoretycznemu autora ciężko cokolwiek zarzucić.
Sam przebieg wyprawy też prezentuje się całkiem ciekawie, choć może być rozczarowujący dla miłośników typowej literatury podróżniczej. Pałkiewicz bowiem skupia się na zasadniczym celu – naukowym udowodnieniu tezy, że to Apacheta jest strumieniem źródłowym Amazonki. Stąd też bardzo mało miejsca zajmują opisy lub ciekawostki dotyczące tła przyrodniczego czy etnograficznego. O Amazonii czytelnik dowie się niewiele, ale już o samej Amazonce i historii jej badań „Terra incognita” ma do powiedzenia całkiem sporo. Na całe szczęście autor – laik w tych sprawach – pisze amatorskim językiem i wszelkie niuanse hydrologii czy tajemnice działów wodnych wyjaśnia należycie i przystępnie.
Niestety, poza tymi fragmentami jest już bardzo słabo. Ponad połowę książki Pałkiewicz poświęca na niezobowiązujące opowiastki, teoretycznie związane z przygotowaniami, ale tak naprawdę z Amazonią i samą wyprawą mające mało wspólnego, za to realizujące kilka istotnych dla autora celów. Oto na przykład Pałkiewicz ma okazję, by się pochwalić, że bywając w Warszawie, wpada – ot, tak sobie – na herbatkę lub kolację do Wałęsów, Kwaśniewskich, Jaruzelskich, Gudzowatego, Glempa i kilku innych osobistości i celebrytów. Oczywiście pretekst jest – autor szukał polskiego patrona medialnego dla swojej wyprawy, tyle tylko, że opis tego szukania zamknął się w dwóch zdaniach. Dalej następuje wyliczanka „kogo lubię i u kogo bywam” przemieszana z „kogo nie lubię i kto jest dla mnie niegodnym uwagi śmieciem”. Bo Pałkiewicz to nie tylko chwalipięta jakich mało – to również straszny zawistnik, który nikomu nie popuści. Dostaje się dziennikarzom, którzy prowadzą wywiady niezgodnie z wolą podróżnika, dawnym przyjaciołom niemającym dla „Palko” czasu czy niedoszłym sponsorom, którzy nie dostrzegli wagi (i możliwości komercyjnych1)) wypraw Pałkiewicza. Nie mówiąc już o „tradycyjnych” przechwałkach co do poprzednich wypraw (ze stustronicowej książki poświęca kilkanaście stron na ich wymienianie i opis co ważniejszych) i podkreślaniu w co drugim zdaniu, że parafrazując: „było to ekstremalnie trudne wyzwanie, ale dzięki wytrwałości, żelaznej woli tudzież innym godnym podziwu cechom mojego wspaniałego charakteru dałem radę”.
Egocentryzm Pałkiewicza budzi z początku zdziwienie, później zażenowanie, w końcu – irytację i złość. Obecny jest w praktycznie każdej jego książce, ale czasem pozostaje w tle, nie przesłania głównego tematu (jak w bardzo udanej „Syberii”). Niestety, w „Terra incognita”, po części zapewne wskutek niewielkiej objętości książki, po zakończeniu lektury w pamięci pozostaje nie Amazonia, ale olbrzymie ego autora. Historię poszukiwania źródeł Amazonki można więc przeczytać i niektóre fragmenty są naprawdę godne uwagi, ale ostrzegam, że opowieść może okazać się bardziej irytująca niż wciągająca.
1) W większości swoich książek poświęconych wyprawom Pałkiewicz nie szczędzi miejsca na opisywanie poszukiwań sponsorów i wymienianie tychże. Z jednej strony to dobrze, bo przynajmniej nie ukrywa, że za każdą wyprawą na koniec świata muszą iść konkretne, niemałe pieniądze. Z drugiej strony mam wątpliwości, czy to jest niezbędna część książki podróżniczej, która staje się przez to obdarta z romantyzmu (jakże inaczej brzmiał Cejrowski, mówiąc „Sprzedaj lodówkę i jedź!” w „Gringo wśród dzikich plemion”).



Tytuł: Terra incognita. Wyprawa do źródeł Amazonki
Wydawca: Bellona
ISBN-10: 83-11-08693-1
Format: 103s. 165×250mm
Data wydania: 1997
Ekstrakt: 40%
powrót do indeksunastępna strona

133
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.