powrót do indeksunastępna strona

nr 06 (LXXXVIII)
sierpień 2009

Conan Mnemonic
Andreas Martens ‹Arq›
Andreasa nie cenić się nie da – choćby za rysunki w „Cromwell Stone” i wczesnym „Rorku”. Niestety, ten argument ostatnio upada, bo w świeższych dokonaniach – takich jak „Koziorożec” czy właśnie „Arq” – stronę wizualną artysta potraktował nieco po macoszemu, natomiast fabuła…
Zawarto¶ć ekstraktu: 60%
‹Arq›
‹Arq›
No cóż fabuła, to w pewnym sensie – i tu uwaga na lekki spoiler (można przeskoczyć do następnego akapitu) – zrzyna z „Matriksa” (choć właściwie bardziej przypomina historię z „Trzynastego piętra”), a przynajmniej tak wygląda na pierwszy rzut oka. Percepcja zmienia się, dopiero gdy spojrzy się na datę wydania oryginału: 1997 rok, a więc na dwa lata przed dziełem braci Wachowskich. Nie zmienia to jednak faktu, że zbiorcze wydanie pierwszych 6 tomów dostajemy w momencie, gdy wirtualne światy więżące umysły są już cokolwiek opatrzone.
Powyższy akapit zdradza częściowo podstawowy zwrot akcji, bo początek historii właściwie nie zapowiada takiego kierunku, a sam twórca rzucał tu i ówdzie głodne kawałki o tworzeniu historii fantasy. Nie wiedzieć czemu co prawda, bo choć zawiązanie akcji jest rodem ze „Świata czarownic” czy innej bajki o przenosinach do krainy fantasy, to ani przebieg akcji, ani prezentowane historie bohaterów nie pozostawiają wątpliwości, że nie o naparzankę na miecze chodzi Andreasowi. I bardzo dobrze, bo jako sztampowa historyjka fantasy ten komiks byłby jeszcze gorszy. Trzeba bowiem przyznać, że mimo chwalebnej przeszłości w postaci wspomnianych w leadzie komiksów Andreas-scenarzysta wyraźnie wyjałowił się z pomysłów. Fabuła niespecjalnie wciąga i miejscami nie trzyma się kupy, choć historiom kilku bohaterów nie sposób odmówić dramatyzmu. Jeszcze gorzej, że całość jest niepotrzebnie rozwleczona, co szczególnie da się odczuć w przypadku czytania za jednym zamachem – większość retrospekcji, wewnętrznych monologów, powtarzania informacji o świecie Arq czy wprowadzania coraz to nowych marginalnych postaci można byłoby spokojnie wyciąć. Efektem byłby album lżejszy wagowo i przede wszystkim cenowo.
To ostatnie jest o tyle ważne, że poza twardą okładką „Arq” nie zachwyca jakąś specjalną eksluzywnością. Za to wrażenie odpowiada z pewnością również fakt, że Andreasowi-rysownikowi można postawić naprawdę bardzo dużo zarzutów. Niby kopiuje swoje sprawdzone rozwiązania w kompozycji kadrów, ale bez finezji, jakby z musu, przypominając sobie co jakiś czas, że nudnawą fabułę i narrację przydałoby się czymś urozmaicić. Za grosz nie ma tu artyzmu z „Rorka”, a pod względem szczegółowości kadrów i dokładności rysunków postaci „Koziorożec” – na którego stronę graficzną przecież narzekałem – jawi się przy „Arq” niczym skończone arcydzieło. W efekcie powstała dziełko dla bezkrytycznych wyznawców, pasjonatów stylu Andreasa, który oczywiście wciąż jest wyraźnie widoczny i odróżnialny od wszystkiego innego, ale już wcale nie tak wspaniały. „Arq” też nie jest wspaniały i sumkę przeznaczoną na jego zakup można spokojnie przeznaczyć na szukanie w drugim obiegu „Cromwell Stone” lub odłożyć do ukazania się zbiorczego wydania „Rorka”.



Tytuł: Arq
Scenariusz: Andreas Martens
Wydawca: Egmont
Cena: 150,00
Data wydania: luty 2009
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

211
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.