Zadaniem stojącym przed graczem w każdej z plansz „PaintBoksa Series One” jest pokolorowanie dziesięciu kwadracików na kolor czerwony. Oczywiście nie jest udostępniona możliwość kolorowania wybranego pola na wybrany (czerwony) kolor – zamiast tego dostajemy zestaw przeróżnych gotowych kombinacji malarskich i narzędzi do operowania na wszystkich lub wybranych polach.  | PaintBox Series One
|
Kolorów jest niewiele – zasadniczo cztery (niebieski, czerwony, zielony, żółty), do tego dochodzi neutralny biały (traktowany w trakcie gry jako przezroczysty). Na każdej planszy, traktowanej jako osobny poziom gry (niekoniecznie trudniejszy od poziomów go poprzedzających), mamy inny, cztero- lub pięcioelementowy zestaw dostępnych narzędzi, wybranych z dwóch zasadniczych grup. Zawsze przynajmniej jedno z nich jest szablonem malarskim, którego użycie skutkuje pojawieniem się określonych barw w określonych miejscach planszy. Również przynajmniej jedno służy do obróbki pól: a to przesunięciu po planszy, a to ich przekolorowaniu (w określonym, stałym, cyklicznym porządku barw), a to zamianie pary kolorów, a to ich narzuceniu czy zmiksowaniu (żółci z błękitem) – możliwości jest wiele. Niewielka plansza (dziesięć pól w dwóch rzędach po pięć), niewiele narzędzi, niewielka (podpowiadana) konieczna do rozwiązania ilość ruchów – a zabawy na dwudziestu planszach mnóstwo. Po pierwsze dlatego, że najpierw trzeba samemu rozgryźć działanie narzędzi. Po wtóre – bo nawet wiedząc, czego jak się używa (i zresetowaniu planszy), niełatwo wpaść na właściwe – minimalne – rozwiązanie. Po trzecie wreszcie, bo gra jest bezpretensjonalna i ładnie wykonana. Godna polecenia. |