„Jak Obeliks wpadł do kociołka druida, kiedy był mały” jest „Asteriksem” w jeszcze mniejszym stopniu niż „Galijskie początki” – i to właściwie wszystko, co powinien wiedzieć o tej książeczce prawdziwy fan serii.  |  | ‹Asterix: Jak Obeliks wpadł do kociołka druida, kiedy był mały›
|
Dziecięce przypadki Obeliksa to już legenda – w prawie każdym z blisko 40 komiksów serii pojawia się wzmianka o tym, jak rudowłosy olbrzym nabył swoją siłę, wpadłszy jako dziecko do kociołka z magicznym napojem. Jego sytuacja miała oczywiste plusy i minusy – można lać Rzymian bez czekania, aż druid przygotuje wywar, ale też trzeba pogodzić się z odmową surowego Panoramiksa, gdy poprosi się o choćby kapkę tego cudownego napitku. Przede wszystkim jednak dążenia Obeliksa do spróbowania napoju to źródło powracających, czasem bardzo dobrych żartów (pamiętacie jak „przebrał się” za Egipcjanina i stanął w kolejce do napoju wraz z robotnikami Numernabisa?). Czy warto było odzierać całą tę historię z magii, pokazując wprost, jak do wpadnięcia doszło? Może i nie byłoby w tym nic złego, gdyby Goscinny i Uderzo rzeczywiście narysowali komiks o dzieciństwie Asteriksa i Obeliksa. Tymczasem powstało coś bardziej w rodzaju książeczki dla dzieci – na jednej stronie snuta opowieść (kilkanaście zdań na każdej stronie), a na drugiej ilustrująca ją plansza formatu A4. Nie tylko nie ma w tym wiele z komiksu, ale też w tej formie praktycznie nie da się zastosować znanego z „Asteriksa” humoru. Całość zaś, jak przyznaje Uderzo, powstała w formie albumu dopiero w 1989 roku, a więc 12 lat po śmierci Goscinnego, 28 albumów i 30 lat po debiucie serii i blisko ćwierć wieku po stworzeniu oryginalnej fabuły „Jak Obeliks…”. Ta powstała bowiem w 1965 roku jako krótka historyjka do magazynu „Pilote” – w wydaniu albumowym Uderzo dodał do niej zaledwie kilka rysunków… Wątpliwości fana budzi też sama fabuła – oto dowiadujemy się na przykład, że Obeliks jako dziecko był słabowity, nieśmiały, nie umiał się bić, seplenił i był najgłupszy w szkole. A do tego po opiciu się napojem stał się śmiały do tego stopnia, że aż impertynencki. Przesada? Tak, dokładnie to słowo przychodzi na myśl, nie tylko w kontekście wątpliwej wartości edukacyjnej tak skonstruowanej postaci, ale przede wszystkim sympatii dla bohatera „Gala z krótką klatką piersiową”. Jest w „Jak Obeliks…” również kilka nawiązań do współczesności dzielnych Galów – tym razem dla odmiany ciekawych. Oto na przykład okazuje się, że Obeliks zawsze lubił pieski, Panoramiksa najstarsi mieszkańcy wioski pamiętają jako poważanego starca, a Asparanoiks rzeczywiście góruje wiekiem nad głównymi bohaterami, bo gdy ci mieli po kilka lat, on już był wodzem. Mimo tych kilku smaczków całość jednak głęboko rozczarowuje. Lektura trwa nie więcej niż 10 minut, obrazki pełnią zwykle czysto ilustracyjną rolę (choć zdarzają się miłe wyjątki, jak Asteriks podpowiadający przyjacielowi przy odpowiedzi na lekcji), czcionka do „dialogów” – umieszczonych na obrzeżach obrazka, nie w dymkach – została dobrana wyjątkowo nieszczęśliwie i jest prawie nieczytelna, a sama fabuła jest kiepściuchno skonstruowana. Więcej jest tu tła i opowiadania o przyczynach, dla których Obeliks wybrał się do chaty druida, a brak jakiejkolwiek „akcji” i przygód związanych z tym przedsięwzięciem – samo wpadnięcie, zapowiadane na okładce jako wręcz kultowe zdarzenie, rozgrywa się na zaledwie jednej stronie. „Jak Obeliks wpadł do kociołka kiedy był mały” to słabiutka książeczka, nadająca się właściwie tylko dla tych, którzy muszą mieć absolutnie wszystko, co kojarzy się z „Asteriksem”. Fani serii, liczący na kolejną dawkę humoru i znakomitych rysunków, ten „dodatek” akurat mogą sobie spokojnie odpuścić.
Tytuł: Jak Obeliks wpadł do kociołka druida, kiedy był mały ISBN: 978-83-237-3637-0 Cena: 19,90 Data wydania: kwiecień 2009 Ekstrakt: 50% |