Każdy, kto oglądał „13 dzielnicę” i ogólnie wie, jakiego rodzaju kinem są od lat filmy w produkcji i ze scenariuszem Luca Bessona, doskonale musi zdawać sobie sprawę, czego oczekiwać po „13 dzielnicy: Ultimatum”. Pretekstowej fabuły i dużej ilości podskoków, wyskoków, zeskoków, kopniaków i lania po pysku.  |  | ‹13 dzielnica: Ultimatum›
|
„13 dzielnica”, film sprzed lat pięciu, był nieskomplikowanym kinem akcji, który jednak delikatnie dotykał pewnego istotnego tematu – separacji emigrantów we współczesnym francuskim społeczeństwie. Oczywiście ów temat i tak został przysłonięty przez 80 minut dynamicznej akcji w znanym z „Yamakasi” stylu parkour. W sequelu do tego filmu Besson generalnie pokazał, że albo nie ma jakichkolwiek nowych pomysłów, albo już zwyczajnie mu się nie chce. Prawie wszystkie elementy „13 dzielnicy: Ultimatum” są wzięte z wcześniejszych produkcji – właśnie „13 dzielnicy” i „Yamakasi”, ale także „Transportera” czy nawet „Leona zawodowca”. Fabuła jest mniej niż pretekstowa i przerażająco nie grzeszy oryginalnością, za to jest straszliwie naiwna. Wredny polityk pragnie upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: zniszczyć kłopotliwą, zamieszkaną przez imigrantów 13 dzielnicę Paryża i przy okazji zdobyć miejsce na nowe inwestycje (proponuję polski remake, w którym imigrantów zastąpią kupcy, a dzielnicę - rury przed Pałacem Kultury). W tym celu organizuje grubymi nićmi szytą (a wiem na lep jakiej propagandy są to nici) prowokację – jego ludzie zabijają patrol policyjny, a winę zrzucają na gangi z tej dzielnicy, co ma wywołać zamieszki. Dlaczego akurat tak błahe zdarzenie (w kontekście całej przestępczości od lat rozwiniętej w tej dzielnicy, co widać zresztą w filmie) miałoby spowodować aż taką reakcję – nie wiadomo. Dlaczego prezydent uznaje, że najlepszym pomysłem będzie zbombardowanie i wyburzenie całej dzielnicy Paryża z powietrza (!) – nie wiadomo. Dlaczego decyzje są podejmowane bez konsultacji… Cóż, takie kino. Nikt na plakacie nie twierdził, że myślenie jest tu wskazane. Co do części wizualnej – nic nowego pod słońcem, kto widział poprzedni film, wie już wszystko. Dużo pojedynków w stylu „atakuje mnie cały oddział, ale zawsze tylko jeden człowiek w danym momencie”, ale przede wszystkim dużo freestyle’owego biegania i skakania. Jakąś tam nowinką może być rajd samochodowy po korytarzach kwatery głównej policji i walka z użyciem obrazu van Gogha. Tyle tylko, że nawet laik widzi z daleka, że jest to chamski duplikat. Warstwa społeczna… Jest. Chwalebna, acz naiwna. W obliczu zagrożenia wszystkie środowiska emigranckie się jednoczą. Biali, czarni, żółci, Arabowie, Rosjanie i inni porzucają dotychczasowe animozje i tworzą wspólny front. W jedności siła. Szlachetne i w jakiś sposób promujące słuszne wzorce, ale raczej mocno potwierdzające fantastyczną (akcja toczy się w 2016 r.) gatunkowość filmu. No i chyba tyle na ten temat. Widzieliście „13 dzielnicę” i wam się podobała? Idźcie na sequel, dostaniecie to samo, tylko bardziej głupio. Dla pewności jednak opuśćcie kino na 5 minut przed końcem. Naiwność i głupota zakończenia przekracza jednak pewne granice.
Tytuł: 13 dzielnica: Ultimatum Tytuł oryginalny: Banlieue 13 - Ultimatum Rok produkcji: 2009 Kraj produkcji: Francja Dystrybutor: Epelpol Data premiery: 28 sierpnia 2009 Czas projekcji: 101 min. Gatunek: akcja Ekstrakt: 40% |