„Perfekcyjny”, „genialny”, „porywający” – żaden z tych określników nie pasuje do debiutu Holy Toy. Jego naturę zdecydowanie lepiej oddają takie epitety jak „odkrywczy” i „niezwykle intrygujący” - „Warszawa” (1982) jest płytą niedoskonałą, ale wśród albumów przesiąkniętych polską kulturą to pozycja prawdziwie wyjątkowa. Co ciekawe, powstała w… Norwegii.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Sentyment do środkowoeuropejskiej stolicy można tutaj wyjaśnić znacznie prościej niż w przypadku np. Davida Bowiego – lider zespołu, Andrej Nebb, urodził się w orawskiej Jabłonce jako Andrzej Dziubek. Wyemigrowawszy do kraju fiordów, założył tam na początku lat 80. dwie grupy – pierwsza, bardziej popularna, nazywa się De Press i do dziś tworzy punkowo-góralskie przyśpiewki na różnym poziomie; na początku w składzie skandynawskim, a po kilkuletniej przerwie - w polskim. Druga, znana nielicznym formacja Holy Toy, ukazuje po wielokroć ambitniejszą, mroczniejszą stronę artysty i mogłaby zszokować multum fanów starszego projektu podtatrzańskiego wychodźcy. Muzyczną drogę Nebba cechuje bowiem zadziwiająca dychotomia. To człowiek, który swoją umiarkowaną sławę zyskał dzięki skocznej, folkrockowej pioseneczce „Bo jo Cie kochom” - dobrej, lecz dalekiej od industrialnych poszukiwań. Który dzisiaj nie tylko występuje na skompromitowanym festiwalu w Opolu i, co gorsza, całkiem nieźle się tam wpasowuje, ale i pojawia się na scenie w kretyńskim reality show. Który nagrywa płytę z interpretacjami kolęd. Ta sama wszak osoba jest lub przynajmniej była zafascynowanym Norwidem awangardzistą, wyrzucającym fortepian na ulice Oslo, by „jękły – głuche kamienie: / Ideał – sięgnął bruku”. Ten sam Andrzej Dziubek jeździł w trasy z Nickiem Cave′em i Swans, a w latach 90. stworzył pod szyldem Nebb Blagism apokaliptyczne dzieło „Electric Evil”. Współpracował też z eksperymentalnym zespołem Ulver. W 1996 r. młodziutki wówczas lider tej grupy, Kristoffer Rygg, zaśpiewał w utworze De Press, za co niewiele później Polak mu się odwdzięczył i wziął udział w sesji nagraniowej podwójnego krążka „Themes From William Blake′s The Marriage of Heaven and Hell”. Jego niski głos ostatecznie nie pojawił się na płycie, ale duża część znajdujących się tam partii wokalnych przypomina Nebba, który 16 lat wcześniej powoli wypuszczał z siebie słowa Norwidowskich „Buntowników”. Numer pod tym tytułem to robiący największe wrażenie punkt „Warszawy” – jeden z takich, które błyskawicznie fascynują lub przyprawiają o awersję. Charakterystyczny, powolny śpiew splata się z prostym, zapętlonym instrumentalnym motywem; towarzyszą im chaotyczne dźwięki trąbki. Zwraca uwagę specyficzny akcent wokalisty. Łatwiejsze w odbiorze są wcześniejsze kompozycje: pozbawione tekstu oryginalne interludium „Bells” i odrobinę sentymentalny „Wojtek” - rewelacyjny kawałek przywodzący na myśl nagrywane mniej więcej w tym samym czasie płyty Tuxedomoon. Stylistycznie między nim a „Buntownikami” mieszczą się „Dwa Portrety”; żwawsze są „Marmur”, z wysuniętą na pierwszy plan „puszkową” perkusją, otwieracz „Down in Japan” oraz głośny, anglojęzyczny utwór tytułowy, ozdobiony rozpędzoną trąbką. Tworząc „Warszawę” (a także późniejsze, nie mniej interesujące krążki projektu), Nebb nie uciekał od podhalańskiego rodowodu – za przykład może służyć „Niebieska patelnia” ze słowami Wiesława Dymnego, mocno flirtująca z góralszczyzną. Wady? Zamykający całość numer „Planet of Violence” - krótki, szybki, oparty na prostym rytmie i raczej niewnoszący nic wartego wspomnienia. Wreszcie, do „Warszawy” zdaje się nie pasować surrealistyczny, kolażowy utwór „Lad Nada”, który irytuje, burząc ponury nastrój płyty. Niemniej to z nim właśnie, pośrednio, zetknęło się więcej osób niż z jakąkolwiek inną kompozycją Dziubka: Kazik Staszewski cytuje go w szlagierowym „Mars napada”. Swoje pięć minut miał też niedawno „Marmur”, przypomniany przez pewną gwiazdę jarmarcznej alternatywy. Słowem – co jakiś czas tu i ówdzie rozbrzmiewa echo grupy. Zbyt rzadko jednak, zwłaszcza, że wśród zakorzenionych w post-punku eksperymentatorów z początku lat 80. Holy Toy jest zjawiskiem unikatowym. Nie tylko na skalę polsko-norweską.
Tytuł: Warszawa Wydawca: Universal Utwory 1) Down In Japan 2) Warszawa 3) Marmur 4) Dwa portrety 5) Niebieska patelnia 6) Lada Nada 7) Wojtek 8) Bells 9) Buntowniki 10) Planet Of Violence |