powrót do indeksunastępna strona

nr 07 (LXXXIX)
wrzesień 2009

Brzytwozaurus ohydnyśmiecius
Matt Cunningham, Erik Gardner ‹Maglownica: Odrodzenie›
Szkoda, że wzorem deratyzatora nie ma decinematyzatora, który bez śladu usuwałby paskudne filmy w rodzaju „Maglownicy – odrodzenia”…
Zawarto¶ć ekstraktu: 10%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Maglownica – odrodzenie” to bodaj jeden z ostatnich tytułów „Kina Grozy”, który został wydany w dużym nakładzie, dzięki czemu można go było kupić na większości leżaków z przecenionymi płytami. Od tego czasu seria zaczęła mieć coraz niższe nakłady, aż umarła śmiercią naturalną. Co nie dziwi, zważywszy na poziom serwowanych w niej filmów. A ten akurat jest przykładem wyjątkowo niekompetentnej roboty.
Zacznijmy od tego, że już sam pomysł jest niedorobiony. Założenie fabuły było takie, że ktoś – konkretnie hydraulik – kupił elementy z rozebranego demonicznego magla, i zmontował je w piwniczce w… No, w coś. Potem zaczął porywać ludzi (głównie ponętne dziewczęta) i od czasu do czasu wrzucać ich w maszynę, gdzie byli zadziabywani na śmierć małymi nożykami i brzytewkami. Krew, jaka powstawała w wyniku rozczłonkowywania ciał, hydraulik serwował sobie jako zupę. Kłopot w tym, że mordercze urządzenie w niczym nie przypomina maglownicy. Więcej – znana z oryginalnej „Maglownicy” maszyna była ogromnym bydlęciem, które nie zmieściłoby się w piwnicy. Zresztą, o czym tu mówić? Z pewnością nie dałaby się ot tak zdemontować. Nikomu. W żaden sposób. Co więc tak naprawdę zmontował hydraulik? Bóg i autorzy skryptu raczą wiedzieć.
Dlaczego więc, skoro instalacja w piwnicy nie ma nic wspólnego z maglem, film nosi tytuł „Maglownica – odrodzenie”? Jak na mój gust jest to w najwyższym stopniu nieuprawnione odwołanie do Stephena Kinga, którego tekst był podstawą ekranizacji z roku 1995. Fakt, iż twórcy obrazu ani w czołówce, ani w napisach końcowych nie zająknęli się na temat jakiejkolwiek zbieżności fabuły z tekstami Kinga, ludzie z Carismy najwyraźniej uznali za niedopuszczalne niedopatrzenie, i własnoręcznie dopisali na okładce frazę: „Na podstawie opowiadania Stephena Kinga”. Żeby było zabawniej, po drodze – w roku 2001 – było jeszcze coś o tytule „Maglownica 2”, co w ogóle przyplątało się nie z tej parafii (wirus o nazwie „Maglownica” ma sobie poradzić ze szkolnym systemem nadzoru nad uczniami). Ciężko w tej sytuacji mówić o trzecim filmie w serii, skoro nic tych produkcji nie łączy.
A skoro nie według Kinga, i nie trzeci tytuł serii, to co w końcu? Ano nic. Amatorski półprodukt, fatalnie zagrany, fatalnie nakręcony i wyjątkowo głupi, którego nie ratuje ani kiepska sekwencja z gołą panną pod prysznicem, ani tandetne krwiste ślady na ścianach, ani przyniesione z mięsnego strzępy wołowiny czy wieprzowiny, rozrzucone po podłodze piwnicy. „Maglownica – odrodzenie” to jeden z tych filmów, od których należy trzymać się z bardzo, ale to bardzo daleka.



Tytuł: Maglownica: Odrodzenie
Tytuł oryginalny: The Mangler Reborn
Rok produkcji: 2005
Kraj produkcji: USA
Czas projekcji: 84 min.
Gatunek: horror
Ekstrakt: 10%
powrót do indeksunastępna strona

86
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.