powrót do indeksunastępna strona

nr 07 (LXXXIX)
wrzesień 2009

Nowe Horyzonty już po raz dziewiąty
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Nimfa” („Nang mai”, reż. Pen-Ek Ratanaruang)
Ocena: 50%
Las był wyjątkowo modną scenerią wielu filmów pokazywanych na tegorocznej Erze. Dumała prowadził przez niego swoich bohaterów, von Trier w „Antychryście” uczynił go miejscem walki kobiecości z męskością. „Nimfa” wydaje się zresztą wariacją filmu duńskiego prowokatora. Małżeństwo z pozoru posiadające w życiu wszystkie wygody wybiera się na wycieczkę do lasu. Tajemnicze moce, którymi przesiąknięte jest otoczenie, zaczyna ich zmieniać. Leśna nastrojowość to najmocniejszy punkt „Nimfy”. Interesujące, bo Pen-Eka zapamiętałam z „Ostatniego życia we wszechświecie” jako reżysera o wyjątkowym zmyśle do obserwacji miejskich, industrialnych przestrzeni. Dudniąca muzyka i pewnie sunąca pośród drzew kamera pogłębiają płyciutką fabułkę „Nimfy” o motyw zagadkowej siły czającej się w naturze. Ratanaruang nie potrzebuje gadających zwierząt, żeby wykreować atmosferę grozy, ale także nie ma pomysłu co ten klimat ma uzupełniać. Umiarkowanie działa tu stale podejmowany przez azjatyckich twórców temat samotności i braku porozumienia wytarty na wszystkie możliwe sposoby. Ale wyczucie i skromność w dobieraniu wizualnych narzędzi wciąż robi wrażenie.
Ula Lipińska
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Noc i miasto” („Night and the City”, reż. Jules Dassin)
Ocena: 90%
Bez wątpienia najlepszy film festiwalu. Przy „Nocy i mieście” większość prezentowanych obrazów wyglądała jak amatorskie etiudy. Brakowało im klasy, stylu, umiejętności prowadzenia narracji i kamery, a może przede wszystkim odrobiny pokory i solidnego przygotowania ich autorów u mistrzów kina. Nadzwyczajna szlachetność bije ze starego dzieła Dassina udowadniając, że to chyba właśnie elegancja i staranność uleciały z dzisiejszego kina bezpowrotnie. Współczesne dziwadła wydały się nagle pospieszne, rażące niechlujnością, zaledwie szkicowo przybliżające reżyserskie wizje. Dassin przypomniał o mocy starych zasad budowania filmu, które większość pokazywanych we Wrocławiu produkcji próbuje rozsadzić, czasem bez celu, dla samego faktu dekonstrukcji. „Noc i miasto” do programu wybrał sam Pedro Almodovar, któremu dzieło Dassina posłużyło za inspirację przy pracy nad „Przerwanymi objęciami”. Panie Romanie, niech pan zatrudni Almodovara w swojej ekipie programowej. Błagam!
Ula Lipińska
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Odgłosy robaków – zapiski mumii” („The Sound od Insects – The Record of a Mummy”, reż. Peter Liechti)
Ocena: 30%
Eksperymentalne kino esejowo-dokumentalne. Przy martwym ciele znakomicie zmumifikowanego mężczyzny odnaleziono dziennik. Z jego treści bezsprzecznie wynikło, iż jego autor postanowił zagłodzić się na śmierć. „Odgłosy robaków” to niemal kronikarska relacja całego cyklu głodowej agonii, w postaci odczytywanych beznamiętnie przez narratora zapisków z notatnika, ubarwiona spojrzeniem na leśną florę, zjawiska atmosferyczne i…wrocławskie tramwaje. Spod tej sterty beznamiętnych klisz i wizerunków przyrody wydobywa się postać człowieka całkowicie świadomego, filozoficznie i duchowo w pełni wykształconego. Poddającego się z własnej woli swego rodzaju ascezie, w pełni zdającego sobie sprawę z konsekwencji własnej decyzji. Płynące z zapisków mądrości są prawdziwe, sny i halucynacje chwilami przerażają, ale robi to wrażenie przez pierwsze kilkanaście minut. Z czasem jest już tylko monotonną i męczącą wyliczanką, wywołującą u oglądającego co najwyżej ból brzucha.
Kamil Witek
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Ostrożnie” („Careful”, reż. Guy Maddin)
Ocena: 80%
Z Maddinem było jak z Bollywoodem. Widziałeś jeden film, to prawie tak jakbyś widział wszystkie. Pomysły podobne, forma zbliżona, mitologia znajoma. Tym milszym zaskoczeniem było dla mnie „Ostrożnie”, jeden z najbardziej szalonych seansów w programie tegorocznego festiwalu. Większość bohaterów umiera w pierwszych piętnastu minutach. Tym, którzy przetrwali pozostaje noszenie nietwarzowych fryzur i wygłaszanie patetycznych dialogów. Samobójstwo popełnia się tu obcinając sobie… palce. Na znak kary za miłość do matki całuje się tu… rozżarzony węgiel. „Ostrożnie” parodiuje styl starych filmów górskich kręconych przez Leni Riefenstahl i czyni to w sposób zupełnie beztroski. Przy bardzo rozwiniętej wyobraźni można ten film odbierać jako przewrotną parodię „Białej wstążki”. Nawet Gosia Dobrowolska w roli mamy bohaterów wyjątkowo nie irytuje, tylko rozkosznie bawi się deklamując wzniosłe kwestie z polskim akcentem.
Ula Lipińska
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Ożywcze wiatry” („Fenyes Szelek”, reż. Miklos Jansco)
Ocena: 10%
O kurcze! Zapomnijcie o poszukiwaniu nowych horyzontów w dziwadłach bez dialogów, z jednym cięciem montażowym albo obrazem nakręconym komórką. Jansco odkrył je już dawno temu i spokojnie mógłby startować z „Ożywczymi wiatrami” w tegorocznym konkursie. W jego filmie grupka idealistów buntuje się przeciwko wszystkim i wszystkiemu. Komunikuje to światu tańcem – najczęściej w najmniej oczekiwanych miejscach i najmniej stosownych sytuacjach. Trudno uznać ten film za musical, gdzie przynajmniej numery muzyczne winny się choć odrobinę od siebie różnić. U Jansco każda scena przypomina poprzednią, budując dzieło monotonne, które świetnie sprawdziłoby się w formacie teledysku. My, dzieci MTV, wiemy, że mało który teledysk nadaje się na pełny metraż. A w „Ożywczych wiatrach” nie ma nic mogącego zamaskować niedociągnięcia. Rozmach ogranicza się do dwóch scenerii (ulica i druga, nieco inna, ulica) a polityczne przesłanie, jak zwykły mówiać nasze babcie, poszło w las. Albo wybrało inną ulicę.
Ula Lipińska
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Parque via” (reż. Enrique Rivero)
Ocena: 60%
„Służąca” w męskim wydaniu nakręcona w stylu Lisandro Alonso. Reżyser położył mniejszy nacisk na społeczny wymiar historii o wieloletnim służącym w domu bogatej pani, więcej miejsca poświęcając kameralnemu dramatowi bohatera. Beto całe życie poświęcił trosce o czystość domu i wygodę swojej chlebodawczyni. Słabość ma tylko jedną – do kobiet. Regularnie odwiedza go wygadana prostytutka w pstrokatych rajstopach. Harmonijną stabilność spokojnego życia przełamuje wiadomość o sprzedaży domu. Beto musi sobie znaleźć nowe miejsce, inne zajęcie i od początku można się domyślić, że przerośnie to jego możliwości. „Parque via” nakręcono w powolnym tempie raz zaburzonym bardzo mocnym punktem zwrotnym. Nie wypada zdradzać szczegółów, ale mam wrażenie, że taką strategię przyjmuje ostatnio co drugi meksykańki reżyser (ostatni przykład: „Los Bastardos” Amata Escalante). Zamiast więc wstrząć widzem, ów akt niepohamowanej agresji staje się dla kina z Meksyku elementem obowiązkowym, jak spektakularny wybuch u Michaela Baya.
Ula Lipińska
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Patrick” (reż. Richard Franklin)
Ocena: 80%
Cathy Jacquard dostaje pracę w szpitalu psychiatrycznym. Opiekuje się tajemniczym Patrickiem, od kilku lat unieruchomionym śpiączką. Nowa, piękna pielęgniarka jednak porusza serce uśpionego chłopaka, że używając swoich nadprzyrodzonych mocy nawiązuje z nią kontakt. Zaloty należą do wyjątkowo osobliwych: Patrick najpierw pluje na Cathy, potem na nią gwiżdże, a wreszcie zaczyna się z nią porozumiewać wystukując absurdalne komunikaty na maszynie. Czy to uczucie na przyszłość? Wygląda na to, że tak przynajmniej dla Patricka. Wariat bez mrugnięcia okiem, przy pomosy swoich psychokinetycznych zdolności powoli i pomysłowo wykańcza dwóch mężczyzn zabiegających o względy Cathy, sądząc, że nie da się pokochać faceta przypalającego spaghetti. W tym świetnym filmie obok kompletnie odjechanych pomysłów fabularnych i dziwacznych, szczególną uwagę przykuwają dialogi. Zazwyczaj jeden z rozmówców mówi o czymś innym niż drugi i w ten sposób próbują znaleźć wspólne rozwiązanie problemu. Szkoda, że nie powstała druga część filmu, mimo, że jej scenariusz, „Patrick II: The Man Who Wasn′t There”, w którym bohater stawał się przedmiotem kultu pewnej sekty, był gotowy tuż po sukcesie „Patricka”.
Ula Lipińska
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Piknik” („Pescuit sportiv”, reż. Adrian Sitaru)
Ocena: 40%
Miała być rumuńska wersja „Noża w wodzie” Polańskiego, a wyszła w najlepszym razie rumuńska wersja „Trzeciego” Hryniaka i to bez Marka Kondrata w roli głównej. Para niemałżeńska jedzie sobie na piknik. Po drodze ich samochód potrąca stojącą na poboczu prostytutkę. Wydaje się, że dziewczyna nie żyje, już zastanawiają się, gdzie ukryć ciało, a tu jednak okazuje się, że poza potłuczeniami nic jej nie jest. W ramach rekompensaty zabierają prostytutkę ze sobą. Nad rzeką, podczas letniej sielanki, kąpieli i łowienia ryb, przybyła dziewczyna prowokacyjnymi pytaniami i zachowaniem buduje napięcie, by w gruncie rzeczy pomóc uzmysłowić bohaterom własne uczucia. A widz ma wrażenia, że to już oglądał, że metafizyczna podbudowa jest bardzo wątła i naciągana i że w gruncie rzeczy słabo scharakteryzowani bohaterowie mało go obchodzą.
Konrad Wągrowski
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót do indeksunastępna strona

60
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.