powrót do indeksunastępna strona

nr 08 (XC)
październik 2009

„Bękarty wojny” najlepszym filmem III kwartału w polskich kinach wg Stopklatki i Esensji
Przedstawiamy podsumowanie III kwartału 2009 roku w polskich kinach przygotowane przez dziennikarzy Stopklatki i Esensji. Na czele zestawienia tym razem wojenny film Quentina Tarantino.
Lato bez letniego hitu? Po raz już kolejny trafia nam się taki rok. Jakoś znów nie udało się wprowadzić do polskich kin rozrywkowego filmu na wysokim poziomie, który porwałby widzów i obłaskawił krytyków. Nie zasłużyła na takie miano nowa „Epoka lodowcowa”, wielkich emocji nie wzbudził kolejny „Harry Potter”, niezbyt wysoko zostały ocenione pretendujące w mniejszym lub większym stopniu do miana kinowego przeboju lata „G.I. Joe”, „Metro strachu”, „Largo Winch” czy „Surogaci” (ten ostatni jednak już raczej miał być przebojem wczesnej jesieni). Rozczarował rodzimy „Janosik”. Lato kinowe byłoby więc raczej mdłe, gdyby nie kilka naprawdę niezłych komedii. To przezabawne „Kac Vegas”, „Stary, kocham cię” i (nieco z innej bajki) „Bruno” uratowały wakacje.
Na szczęście tuż po wakacjach w kinach pojawił się nowy film Quentina Tarantino i okazało się, że twórca ten nadal potrafi i zaskoczyć, i zachwycić, a niekiedy też skonsternować. Niezwykle interesujące było obserwowanie krytyków, publicystów (czy to zawodowych, czy to internetowych amatorów), którzy dzielili się na grupy bez wahania dzielących z twórcą „Bękartów wojny” jego szaloną miłość do kina, oraz tych, którzy konwencji nie chwytali i widzieli w filmie jedynie bezładny chaos i bzdurę. My należymy do tych pierwszych i stwierdzamy, że za „Bękartami” poszlibyśmy w ogień. Zwłaszcza rozpalony ze starych celuloidów.
Co jeszcze w tym kwartale? Nie zawiódł weteran kina gangsterskego Michael Mann, choć jego „Wrogowie publiczni” nie dorównali kultowej „Gorączce”. Kolejny dobry film przedstawił Pedro Almodovar, choć też nie uzyskał samych pochlebnych opinii. Ta rozbieżność ocen to chyba znak rozpoznawczy filmów z minionych trzech miesięcy. Ciekawe dzieło o silnym politycznym wydźwięku dotarło do nas z Włoch („Boski”). W oczekiwaniu na głośny „Odlot” mieliśmy okazję oglądać kilka niezłych animacji. Nie zmienia to jednak faktu, że kwartał nie należał do sztormowych, jeśli chodzi o propozycję kinową. Na szczęście jednak mieliśmy Tarantino…
‹Bękarty wojny›
‹Bękarty wojny›
1. Bękarty wojny
Prawie można się zgodzić z porucznikiem Aldo Raine’em, gdy twierdzi, że wyszło arcydzieło. I „prawie” w tym przypadku nie robi wielkiej różnicy, bo „Bękarty” śmiało można postawić obok „Jackie Brown” i „Pulp Fiction”. Dorównują im pod każdym względem, czy to mistrzowskiej formy, czy kapitalnych dialogów, czy wreszcie znakomitych, głęboko zapadających w pamięć, nie papierowych bohaterów (tylko taki geniusz jak Tarantino potrafi w jednym ujęciu redefiniować postać!). Ale przede wszystkim „Bękarty” naprawdę potrafią zaskoczyć. Bohaterowie okazują się inni niż się spodziewaliśmy, znikają z planu w momentach co najmniej zaskakujących, końcówka idzie dużo dalej niż moglibyśmy oczekiwać.
‹Przerwane objęcia›
‹Przerwane objęcia›
2. Przerwane objęcia
W „Przerwanych objęciach” pożądanie splata się w namiętnym uścisku ze zbrodnią. Pedro Almodovar nie porzuca zamiłowania do intryg rodem z telenoweli, lecz wdaje się także w romans z estetyką czarnego kryminału. Wyrażona przez hiszpańskiego reżysera deklaracja miłości do kina chwyta za serce w znacznie większym stopniu niż losy ognistego trójkąta głównych bohaterów.
‹Kac Vegas›
‹Kac Vegas›
3. Kac Vegas
Todd Phillips musiał odbyć szybki kurs robienia komedii na farmie Judda Apatowa. Wiele dobrego wyciągnął właśnie z tamtego kina, choćby motyw życiowego przełomu (w tym przypadku ślubu) i ostatniej przygody przez poważną decyzją. W „Kacu Vegas” nie ma to odpowiedniego ładunku zawoalowanej w świńskich żartach refleksji jak u Apatowa, a koniec ucieka od gorzkiej tęsknoty za zamknięciem jakiegoś etapu. Ale Phillips obiecująco rokuje na przyszłość. Choćby w doborze aktorów – Zach Galifianakis to niewątpliwie najcenniejsze komediowe odkrycie od czasu Christophera Mintz-Plasse.
‹Wrogowie publiczni›
‹Wrogowie publiczni›
4. Wrogowie publiczni
„Wrogowie publiczni” nie zawodzą. Oczekujemy klimatycznego kina gangsterskiego, pomysłowych ujęć, Mannowskich pomysłów na wywoływanie emocji, ładnego wykorzystania muzyki – i dokładnie to otrzymujemy. Film rozkręca się – po kilkudziesięciu minutach nie byłem jeszcze przekonany, ale gdy złapał oddech, nie miałem już wątpliwości. Obława (pierwsza) na Baby Face Nelsona doskonale trzyma w napięciu, nocna leśna strzelanina to najlepszy shoot-out, jaki widziałem od lat, natomiast finał to mistrzostwo świata – bo przecież koniec losów Dillingera nie był jakoś bardzo widowiskowy od strony filmowej. Tu zaś – z pewnym szacunkiem dla prawdy historycznej – scena i trzyma w napięciu i oddziałuje emocjonalnie.
‹Boski›
‹Boski›
5. Boski
W filmie Sorrentino Andreottiego poznajemy kiedy ma prawie 70 lat i za namową swoich najbliższych współpracowników decyduje się na kandydowanie do fotela prezydenta. To człowiek potężny, pewien swojej władzy, polityczny bóg nie obawiający się nikogo i niczego, a także czerpiący ze swojej pozycji ogromną, choć niezwykle cichą i pozbawioną emocji satysfakcję. Wydaje się także, że nie dotykają go żadne skandale rozgrywające się wokół niego, nic nie wzbudza w nim poczucia winy, a wszystkie rozgrywające się wydarzenia nie mają wpływu na jego postawę nacechowaną nieodmiennie prawdziwie makiawelicznym realizmem i przebiegłością.
‹Stary, kocham cię›
‹Stary, kocham cię›
6. Stary, kocham cię
Buddy movie wyewoluował w brom-com, czyli zabawne, świeże i całkowicie antypasikowskie spojrzenie na współczesne związki męsko-męskie. Najfajniejsze w tym filmie jest to, że nie idzie w kierunku, w jakim wszyscy spodziewamy się, że pójdzie – że poznany przyjaciel okaże się psychopatą, świrem, że będzie miał jakieś większe problemy, czy też mroczne tajemnice. Nie, i mamy tu bardzo ładnie ograny motyw relacji kumpelskiej w opozycji do relacji miłosnej, taka komedia romantyczna, w której to nie damsko-męskie sprawy są najważniejsze. Poza tym jest to szczere, prawdziwe (choć momentami naprawdę bardzo śmieszne) i skłaniające do sięgnięcia po telefon i wyciągnięcia jakiegoś kumpla na najlepsze rybne tacos.
‹Cichy chaos›
‹Cichy chaos›
7. Cichy chaos
„Cichy chaos” ma w sobie wiele ciepła i nadziei. Choć początkowo Pietro niespecjalnie budził naszą sympatię to niedługo potem zaczynamy lubić go coraz bardziej. Siła tej historii to też wiele wyraźnych drugoplanowych bohaterów, którzy przewijają się przez życie bohatera. Każdy przychodzi bowiem do niego z własną historią, a ta zazwyczaj nadaje filmowi swoistego uroku. Czasami są to historie smutniejsze, a niekiedy nieco lżejsze. Pietro staje się powiernikiem dla wielu osób. To właśnie tutaj na jego drodze pojawiają się Roman Polański jako wielki finansista oraz piękna Kasia Smutniak.
‹Brüno›
‹Brüno›
8. Bruno
Są w tym filmie fragmenty genialne (pytania do rodziców, na co są gotowi się zgodzić, by ich dziecko zaistniało na ultracool sesji zdjęciowej), są niezłe (grupa focusowa, finałowa konsternacja) i są bardzo takie sobie (wątek adopcyjny). Ładnie film odsłania różne reakcje, nie tylko w kwestiach homofobii, Sasha Baron Cohen bywa naprawdę odważny (nawet w kontekście ryzykowania własnej skóry), ale czy mówi cokolwiek naprawdę odkrywczego? Tak czy inaczej – zobaczyć warto.
‹Klopsiki i inne zjawiska pogodowe›
‹Klopsiki i inne zjawiska pogodowe›
9. Klopsiki i inne zjawiska pogodowe
„Klopsiki i inne zjawiska pogodowe” to całkiem udany przykład rozrywki wartościowej; takiej, która zapewniając chwilę rozluźnienia, zmusza do przyjrzenia się aktualnym zagadnieniom. Z jednej strony śmiech do rozpuku, z drugiej wzmożona podejrzliwość względem dzierżonego kubła popcornu.

‹9›
‹9›
10. 9.
„9” od początku do końca zachwyca warstwą plastyczną, trochę gorzej jednak sprawa ma się z samą fabułą. Film wciąga od pierwszych scen – głównie dlatego, że widz, podobnie jak tytułowy bohater, jest jeszcze dość zagubiony w nowej rzeczywistości. Wszystko dziwi i intryguje, od średniowiecznych katedr, poprzez nastrojowe biblioteki, a na zmechanizowanych potworach kończąc. Stopniowo jednak wiele rzeczy w filmie się wyjaśnia – niektóre zaskakują niczym dobry kryminał, inne rozczarowują powielaniem schematów. Twórcy w swojej opowieści nie pozostawili żadnych niedomkniętych furtek – wszelkie tajemnice chcieli koniecznie rozwiązać i przedstawić widzowi na tacy.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót do indeksunastępna strona

103
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.