Pięć lat temu debiut Indukti wywołał spore zamieszanie w światku progresywnego rocka, nie powielając zarazem grzechów współczesnych przedstawicieli tego nurtu. Stworzywszy muzykę głównie instrumentalną i bardziej psychodeliczną niż na przykład Riverside, zespół nie mógł jednak liczyć na popularność poza niszą. Po długiej przerwie ukazał się drugi album warszawskiej formacji, „Idmen”, i spotkał się z krytyką wielu entuzjastów poprzedniego nagrania. Niesłusznie!  |  | ‹Idmen›
|
Często, zwłaszcza w kontekście nowej płyty, bezrefleksyjnie przykleja się Indukti metkę „prog metal”. I chociaż klasyfikacja to nie kwestia istotowa, a w przypadku artystów poszukujących przypisanie do konkretnego gatunku nie może być precyzyjne, to ta akurat łatka wydaje się szczególnie krzywdząca. Automatycznie bowiem wywołuje skojarzenia z grupami pokroju Dream Theater, do których można tutaj porównać co najwyżej sekcję rytmiczną. Punktem odniesienia powinny być raczej najcięższe dokonania King Crimson albo nowoczesny, eksperymentalny rock Sleepytime Gorilla Museum. Ten drugi zespół przywołany został z dwu powodów. Po pierwsze, kalifornijska ekipa, podobnie jak Polacy, na żywo zyskuje znacznie bardziej niż przeciętni wykonawcy. Różne są przyczyny: formacja z USA czaruje na scenie niezwykłym teatrem, a stołeczni muzycy, nie zajmując się pozadźwiękową oprawą, zachwycają energią i psychodelicznymi odjazdami. Po drugie, wspólny koncert w Warszawie z 2007 roku zaowocował współpracą: w jednym z utworów na „Idmen” zaśpiewał Nils Frykdahl, którego głos jest na tyle charakterystyczny, że nie sposób wyzbyć się skojarzeń z jego macierzystą grupą. To nie zarzut – w dziewięciominutowej kompozycji „Tusan Homichi tuvota” doskonale uzupełniają się bogate popisy członków Indukti i Amerykanina, dzięki różnorodnemu podkładowi mogącego ukazać swoją wszechstronność. Niewiele gorzej jawi się gościnny występ Macieja Taffa, chociaż ciężki, plemienny numer „…And Who′s the God Now” mógłby być trochę krótszy. Jest jeszcze trzeci i ostatni zaproszony wokalista, któremu także przypadł w udziale jeden utwór; niestety, na tle ostrego, zwartego rocka miękki śpiew Michaela Luginbuehla wypada blado. Przywodzi na myśl partie Mariusza Dudy z „S.U.S.A.R.” i, przy jeszcze mocniejszym brzmieniu, wydaje się jeszcze bardziej niepotrzebny. Na tym jednak wady się kończą. Nadal bowiem Indukti pozostaje zespołem przede wszystkim instrumentalnym. I całe szczęście! Na „Idmen” spotykają się potężne gitary (Maciej Jaśkiewicz, Piotr Kocimski) i takaż sekcja rytmiczna (Andrzej Kaczyński – bas; Wawrzyniec Dramowicz – perkusja) z odgrywającymi pierwszoplanową rolę skrzypcami Ewy Jabłońskiej. Znane z pierwszego albumu połączenie przybiera na nowej płycie postać intensywniejszą, bardziej gęstą, bliższą scenicznemu obliczu grupy. Skomplikowane, uporządkowane struktury – muzyczne wykształcenie twórców na pewno nie przeszkadza w ich wymyślaniu – mieszają się z żywiołowym chaosem; nieregularnie przeplatają się fragmenty o całkiem różnym stopniu agresji – od subtelnych, zdominowanych przez skrzypce pasaży, przez zupełnie nierockowe zagrywki inspirowane egzotycznym folkiem, po nowoczesne metalowe riffy. Ciekawym urozmaiceniem są dźwięki sazu (Kocimski), a wpleciona w pewnym momencie trąbka Roberta Majewskiego, jedynego obok cymbalistki Marty Maślanki gościa instrumentalisty, sprawia wrażenie oczywistego elementu układanki. Słowem – nie ma miejsca na monotonię, a krążek wymaga koncentracji i długiego odkrywania. Niektórym, jak choćby Porcupine Tree, brutalizacja muzyki wyraźnie szkodzi, ale w przypadku stołecznej formacji wygląda na krok w dobrą stronę. „Idmen” brzmi jak Indukti po tuningu, a dodatkowe konie mechaniczne bardzo się grupie przydały. Trochę mniej zaskakujący niż „S.U.S.A.R.”, bardziej jednak energiczny i zawierający co najmniej równie dobre kompozycje nowy materiał warszawiaków zasługuje na uwagę nie mniejszą od debiutu. A o ich klasie spokojnie można mówić bez lekceważącego dopowiadania: „jak na polskie warunki”.
Tytuł: Idmen Data wydania: 27 lipca 2009 Czas trwania: 63:16 Utwory 1) Sansara: 8:12 2) Tusan Homichi tuvota: 9:03 3) Sunken Bell: 2:29 4) ...And Who's the God Now?!: 10:25 5) Indukted: 6:51 6) Aemaet: 8:25 7) Nemesis Voices: 6:19 8) Ninth Wave: 11:32 Ekstrakt: 80% |