powrót do indeksunastępna strona

nr 08 (XC)
październik 2009

Ofensywa szulerów
ciąg dalszy z poprzedniej strony
To były właściwie postawione pytania, Smith obawiał się jednak, że nic już więcej nie zrobi w tej kwestii, do niczego więcej nie dojdzie, zanim nie otrzyma kolejnych elementów układanki. Pozostawało mu więc czekać.
Z satysfakcją przywitał najemnika, który wpadł do sali spóźniony o blisko dwa kwadranse, a potem z zaciekawieniem i pewną – musiał to przyznać – dozą ekscytacji obserwował milczącego chudzielca, który wszedł do sali kameralnej wkrótce po nim.
Mężczyzna błyskawicznie rozłożył trzymany w walizce gramofon i już po chwili wszyscy usłyszeli ciepły głos, mówiący po angielsku bez jakiegokolwiek charakterystycznego akcentu, po którym można by go było rozpoznać.
– Drodzy przyjaciele – powiedział głos – ośmielam się mówić do was w ten sposób, mimo że wy w chwili obecnej nie macie jeszcze pojęcia, ani kim jestem, ani jakie kierują mną intencje. Pozwólcie jednak, że pozostanę tajemniczy jeszcze przez jakiś czas i stanę się ostatnią kartą odkrytą w dzisiejszym rozdaniu. Bo na razie najważniejsze, byście to wy doszli do wniosku, że możecie sobie zaufać i że jesteście w stanie współpracować ze sobą nad wielkim dziełem, do którego chcę was troje zaprosić.
Smith popatrzył na pozostałą dwójkę i uśmiechnął się. Czyli jednak współpraca.
– Tak, wiem – mówił dalej głos z płyty. – Używam wielkich słów, ale zapewniam, że i sprawa jest wielka, choć wciąż za wcześnie, by mówić o moich planach, zamiarach i odkryciach. Na razie chciałbym, byście opowiedzieli co nieco o sobie. Ale nie dowolne historie, tylko te, które najbardziej są nam w tej chwili potrzebne. Te, które świadczą o waszych, potrzebnych mi, kwalifikacjach i doświadczeniach, które was wyróżniają. Wszystkich ludzi nowożytnego świata połączyła wojna i to, co do niej prowadziło, nas jednak zespoliło coś jeszcze. Gdy ostatnie z was skończy swoją opowieść, zrozumiecie, o czym mówię. Tylko proszę, bez skrępowania i krygowania się. Jesteśmy wśród przyjaciół.
I znowu to słowo, pomyślał Smith. Wypowiedziane szczerze, ale brzmiące jakby ironicznie. Jakby mówiący sam nie do końca w nie wierzył. Ale czy mogło być inaczej? Czy mógł wierzyć, że obcy ludzie staną się sobie bliscy natychmiast, bo ktoś im tak każe? I co to były za historie, które mieli opowiedzieć? Czyżby…?
Odepchnął czarną myśl i podążające za nią krok w krok poczucie winy. Nie sądził, by mogło chodzić o tę właśnie sprawę, ale jeśli nawet, zamierzał zwyczajnie wstać i wyjść, nie oglądając się na innych. Są rzeczy, o których nie rozmawia się z nikim, tylko z własnym odbiciem w szybie podczas bezsennych nocy. A i wtedy lepiej jest milczeć.
– Pomyślcie o sobie, o nas jak o królewskim pokerze. – Sądząc po położeniu igły, głos z płyty kończył wypowiedź. – Trochę zafałszowanym, ale przecież cóż jak nie zwód właśnie, pewne drobne oszustwo, pasuje do nas bardziej? Już za chwilę, mój przyjaciel Dziesiątka…
Chudzielec uśmiechnął się, szczerząc zęby.
– …wręczy każdemu z was karty i drobne instrukcje dotyczące tego, co macie opowiadać. Potem gdy już skończycie, spotkamy się wszyscy razem, w piątkę, czyż to nie wspaniałe? A na razie macie przed sobą noc pełną wrażeń. Miłej zabawy.

Brown
Gdy głos z gramofonu umilkł, na chwilę zapanowało krępujące milczenie. Brown, który, podczas gdy pozostali słuchali uważnie, skupił się na dopinaniu koszuli i poprawianiu wyglądu, teraz rozejrzał się po sali.
– Znaczy, mamy tutaj siedzieć do rana? – zapytał.
Chudzielec zwany Dziesiątką pokiwał głową i znowu wyszczerzył zęby. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni znoszonej marynarki i wyciągnął z niej trzy karty do gry i trzy maleńkie, złożone na pół karteczki. Każdemu siedzącemu przy stole podał taki właśnie pakiet i zabrał się do składania walizki.
– Skoro mamy tutaj tyle siedzieć, to czy jest szansa na coś do zjedzenia? – dopytywał Brown. – Bo to jednak kawał czasu i…
Dziesiątka wskazał mu jeden z odsuniętych na bok stolików. To, co wcześniej wszyscy wzięli za krzesła postawione na blacie i przykryte obrusem, po dokładniejszych oględzinach mogło być również zasłoniętą, kilkupiętrową paterą.
– Dobre i to – odetchnął Brown. Przeczytał karteczkę z instrukcjami, po czym zerknął na otrzymaną kartę. Był to as pik. Po raz pierwszy od bardzo dawna Brown poczuł się naprawdę doceniony.
powrót do indeksunastępna strona

23
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.