Jeśli ktoś pisze książkę o tytule „Sztuka życia” i jest przy tym cenionym socjologiem, to czytelnicze oczekiwania zdecydowanie rosną. Czy Zygmunt Bauman je spełnił? Tylko w pewnym stopniu.  |  | ‹Sztuka życia›
|
Zacznę od tego, czym „Sztuka życia” nie jest - otóż na pewno nie można jej nazwać poradnikiem. Jeśli już pokusić się o jakieś nazewnictwo, można zaryzykować stwierdzenie, że Baumann opisuje pobudki i zachowania człowieka dążącego do osiągnięcia jak najlepszego poziomu życia. Czyli pisze właściwie o każdym z nas. Polski naukowiec swoje rozważania rozpoczyna od nakreślenia obrazu środowiska, w jakim obecnie żyjemy. Ostro krytykuje przesadną wagę przywiązywaną do wskaźnika PKB. Udowadnia, że do jego wzrostu przyczyniają się między innymi niszczenie lasów i zwiększenie przestępczości (pieniądze wydawane na utrzymanie więzień). Pieniądz, co prawda, przechodzi z rąk do rąk, pytanie tylko czy w sposób uszczęśliwiający człowieka. Dalej Bauman nieco miejsca poświęca ostojom współczesnych ludzi – mianowicie markom i logom, które nie pozwalają nam stracić orientacji w coraz bardziej niepewnym świecie. Za tą niepewnością idzie również zmiana statusu jednostki – jej tożsamość, dawniej traktowana jako coś stałego, teraz staje się płynna. Pożądane są jej zmiany, wręcz zachęcani jesteśmy do pozbywania się własnego „ja” na rzecz nowej osobowości, konstruowanej niejako „na zamówienie”. Inną kwestią, z którą borykają się obecne pokolenia, jest tak zwana „bezbolesna moralność”. Obserwujemy wzrost wrażliwości na ludzką niedolę, sprzeciw wobec krzywdzenia ludzi w najodleglejszych zakątkach świata. Bauman stawia jednak prowokujące pytanie – i co z tego? Co i komu owa wrażliwość przynosi? Dobrym przykładem na gruncie polskim są popularne niedawno akcje na rzecz Tybetu – wszystkie je łączył fakt, iż były wolne od jakichkolwiek zobowiązań i sankcji wykonawczych, a więc zupełnie nieskuteczne. Paradoksalnie działały pozytywnie głównie (a raczej: jedynie) na rzecz ludzi, którzy brali w nich udział. Bauman dużo pisze o szczęściu – tytułową „sztuką życia” jest według niego właśnie sztuka jego poszukiwania. Do osiągnięcia szczęścia – jak sam pisze – może posłużyć energia przybierająca postać dośrodkową lub odśrodkową. Chodzi tu o skupienie się na walce o dobro własne lub dobro innych. Oczywiście, jak zwykle okazuje się, że skrajności się nie sprawdzają i do osiągnięcia upragnionego celu należy odpowiednio wyważyć proporcje między troską o siebie i innych. A tego żadna książka za czytelnika nie zrobi. Niestety nie można określić „Sztuki życia” mianem przesadnie odkrywczej – mam wrażenie, że jest to wydawnictwo o dobrych kilka lat spóźnione. Czytelnicy z zainteresowaniami socjologicznymi próżno będą szukać w najnowszej książce polskiego uczonego kolejnych teorii, już nawet nie przełomowych, ale przynajmniej nowych. Bauman wielokrotnie odwołuje się do innych badaczy czy filozofów (m.in. przeciwstawieni sobie Levinas i Nietzsche), nie stwarza przy tym jednak nowej jakości. Z jednej więc strony można stwierdzić – trochę mało, zawiedzione nadzieje. Ale z drugiej – przyzwoity poziom, ciekawie. Język wyważony i strawny, bo choć momentami na wskroś naukowy, to często okraszony przykładami z życia (i z popkultury) wziętymi. Tym bardziej wielka szkoda, że zabrakło nowatorstwa. Może to jednak nie czas na snucie pionierskich teorii?
Tytuł: Sztuka życia Tytuł oryginalny: The Art of Life ISBN: 978-83-08-04384-4 Format: 240s. 123×197mm; oprawa twarda Cena: 32,90 Data wydania: 28 września 2009 Ekstrakt: 60% |