powrót do indeksunastępna strona

nr 08 (XC)
październik 2009

Wariacje literackie: Czy Narnijczycy mogą być zbawieni?
Fani cyklu narnijskiego, teologowie, a nawet pisarze od lat zastanawiają się nad tak zwanym problemem Zuzanny. Czy najstarsza dziewczynka z rodzeństwa Pevensie została słusznie potraktowana przez C.S. Lewisa? Bo jako jedyna nie mogła na stałe zamieszkać w Narnii – zbyt wcześnie dorosła.
Dyskusja na temat zbawienia Zuzanny Pevensie opiera się na krótkim fragmencie „Ostatniej bitwy”. Czytamy tam, że dziewczynka, w odróżnieniu od reszty dzieciaków, nie dostąpi życia wiecznego w krainie Aslana. Powód? Zuzanna przestała wierzyć w Narnię: „interesują ją tylko nylonowe pończochy, szminki i zaproszenia na przyjęcia. Zawsze strasznie chciała być dorosła”.
Zdaniem J.K. Rowling, autorki powieści o Harrym Potterze, Lewis ukarał w ten sposób Zuzannę za to, że: „odkryła seks”. Przez to ostatnie pisarka rozumie kwintesencję dorosłości. Przejawem poznania własnej seksualności są wspomniane pończochy i szminka. Jest to mocne stwierdzenie, tym bardziej, że Rowling – jak pisze dla „Timesa” Lev Grossman – nie przeczytała w całości cyklu narnijskiego.
Jeszcze dalej w oskarżeniach idzie Philip Pullman. Jego trylogia „Mroczne materie” to zdaniem krytyków anty-Lewisowski cykl. Poza tym Pullman napisał w 1998 roku artykuł zatytułowany „Ciemna strona Narnii”. Zarzuca w nim Lewisowi mizoginizm, niechęć do seksu i syndrom Piotrusia Pana. A także propagandę „w służbie nienawidzącej życie ideologii”, którą – można przeczytać między wierszami – jest chrześcijaństwo.
Do dyskusji włączył się także inny pisarz, Neil Gaiman. W tomie „Rzeczy ulotne” znajdziemy opowiadanie pod tytułem „Problem Zuzanny”. Autor przedstawia tam podstarzałą, zgorzkniałą kobietę, która cierpi na traumę jeszcze z czasów dzieciństwa. Jej rodzina zginęła podczas wypadku kolejowego. Bohaterka odczuwa owo wydarzenie jako porzucenie i wykluczenie z jakiejś innej, lepszej rzeczywistości. Tak mogłaby się czuć dorosła Zuzanna, której Lewis nie chciał w swojej dziecięcej Narnii.
Opowiadanie jest słabe, natomiast ciekawe są wnioski zeń płynące. Przede wszystkim widać, że autor patrzy na cykl Lewisa z perspektywy dorosłego czytelnika, powiela zarzuty stawiane przez Rowling czy Pullmana. Sytuacja przypomina trochę zarzuty katolickich czytelników, że Harry Potter nawołuje do kultu szatana.
Italo Calvino w „Wykładach amerykańskich” stwierdza, że: „Wobec mitów pośpiech nie jest wskazany”. Podobnie rzecz ma się z krytyką autora „Opowieści z Narnii”. Nie mam zamiaru bronić Lewisa przed streszczonymi wyżej zarzutami. Myślę natomiast, że baśń – podobnie jak mit – nie jest prostym obrazem, który można bez większych problemów przełożyć na współczesny język. To raczej czytelnik powinien spróbować zrozumieć mowę mitu, wejść w jego realia.
Narnię należy rozważać z punktu widzenia dziecka, a nie dorosłego, jak to czynią krytycy Lewisa. W takim świecie dorosłość jest rzeczywiście czymś niezrozumiałym, trudno od małej Łucji wymagać, żeby wolała wspomniane szminki i pończochy nad zabawę w magicznej krainie. Baśń nie odnosi się do naszego świata, tylko do swojego.
Gaiman próbował w swoim opowiadaniu pokazać psychologiczny rys Zuzanny wykluczonej z Narnii. Przypomina to trochę zabawy freudystów w tłumaczenie mitów. To znaczy, bardzo ładnie to wygląda, ale tak naprawdę nie ma większego związku z rzeczywistością. Bo czy słynny kompleks Edypa odpowiada na pytanie o przyczynę nieszczęść króla Aten?
Żeby uwiarygodnić odpowiednio cierpienie Zuzanny, Gaiman musiał przenieść punkt ciężkość z wykluczenia z Narnii na traumę po śmierci bliskich. Dzięki temu opowiadanie staje się bardziej wiarygodne, ale jednocześnie odchodzi od tekstu Lewisa. W którym to śmierć rodziny Pevensie była jedynie marginalnym wydarzeniem, wtrętem pozwalającym dzieciom na zawsze zamieszkać w Narnii. Tak więc krytyka Lewisa odbywa się nie na gruncie jego opowiadań, ale ze współczesnego punktu widzenia.
Problem Zuzanny rzeczywiście istnieje, jest ich nawet kilka. Lewis popełnił w „Opowieściach…” sporo błędów, jednak krytyka nie może być oderwana od realiów tekstu. Jeden z czytelników Umberto Eco zarzucił pisarzowi, że w „Wahadle Foucaulta” popełnił gafę. Otóż, narrator podczas opisywania włamania do Conservatoire des Arts et Métier nie wspomina ani słowem o szalejącym obok tego dnia w prawdziwym świecie potężnym pożarze. Owszem, odpowiedział Eco, gdyby to był reportaż, mielibyśmy do czynienia z poważnym błędem. W świecie powieści – nie.
powrót do indeksunastępna strona

64
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.