Pedro Almodóvar, znany jako filmowy specjalista od kobiet, nie zasłużyłby na reputację znawcy psychiki swoich bohaterek, gdyby nie jego muzy – aktorki potrafiące uchwycić to, co ulotne w kinie słynnego Hiszpana czyli przebłysk prawdy o ludzkich emocjach i często nielogicznych zachowaniach. Czy ktoś pomyślałby, że próbująca swoich sił w Hollywood i grająca w przeciętnym kinie rozrywkowym, Penélope Cruz stanie się ulubienicą europejskiego mistrza?  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
O Penélope Cruz mówi się w trzech kontekstach: jej urody i seksapilu, kiepskich hollywoodzkich produkcji, które kreują jej wizerunek latynoskiej seksbomby, oraz Pedro Almodóvara. Nawet tegoroczny Oscar dla hiszpańskiej gwiazdy za rolę wybuchowej Eleny w filmie Woody’ego Allena „Vicky Cristina Barcelona” zszedł na drugi plan na rzecz bardziej fascynujących wydarzeń z jej życia osobistego i zawodowego: rozdmuchiwanego przez magazyny plotkarskie związku z Javierem Bardemem oraz premiery najnowszego filmu w reżyserii mistrza Almodóvara – „Przerwanych objęć”. To właśnie w tym filmie twórca „Wszystko o mojej matce” wynosi Cruz na piedestał, przypieczętowując jednocześnie pozycję muzy i uosobienia jego miłości do kina. Aktorka staje się centrum odniesień do filmów, które wpłynęły na nieokiełznaną twórczość Hiszpana, a zarazem narzędziem służącym do złożenia hołdu sztuce filmowej w ogóle. Powierzając Cruz rolę pośrednika między jego celuloidowym światem a widzem, Almodóvar wydaje się wykorzystywać charyzmę i magnetyzm aktorki po to, by pozwolić publiczności zrozumieć samego siebie i artystyczne dziedzictwo, które go ukształtowało. Medialna piękność, będąca jednocześnie przyjacielem i pokrewną duszą Almodóvara, okazuje się idealnym łącznikiem między tym, czym jest sam reżyser a światem poza srebrnym ekranem. Skomplikowana, twórcza, niezależna osobowość i podlegające żelaznym, praktycznym zasadom media czy filtrujący obrazy przez różne systemy postrzegania widzowie znajdują w ten sposób wspólny punkt odniesienia. Bo czy twórczość reżysera jest jednoznaczna, oczywista i łatwa do odczytania? Oczywiście, nie. I choćby być znawcą dorobku Hiszpana, teorie i interpretacje pozostaną jedynie teoriami i interpretacjami. Nikt do końca nie rozumie sposobu myślenia Almodóvara, ale postaci takie jak Penélope sprawiają, że pokręcone pomysły reżysera wydają się bliższe. W końcu Cruz jest gwiazdą, co czyni ją integralnym elementem rzeczywistości kreowanej przez media, a jednocześnie osobą tak emocjonalną i temperamentną, że silne, wręcz przerysowane emocje składające się na filmy Almodóvara stają się oczywiste, niebanalne, czyste. I oto oryginalna wyobraźnia i sposób pojmowania życia u artysty wydają się bardziej przystawać do rzeczywistości.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
A zresztą o rzeczywistość w warstwie samej ekranowej opowieści u Almodóvara wyjątkowo trudno. Nawet gdy występuje, szybko przenosi się w kierunku przerysowania, szokującej skrajności, kiczowatej opery mydlanej. Gdy we „Wszystko o mojej matce” obserwujemy dramat matki, która straciła nastoletniego syna, reżyser nie potrafi utrzymać filmowej materii w ryzach i wkrótce dodaje całej historii elementów tyleż oryginalnych, co wpisujących fabułę w ramy hiperboli i wyrazistych ekstremów. Oczywiście czyni to tak oscarowe „Wszystko o mojej matce”, jak i inne filmy hiszpańskiego mistrza wyjątkowymi. W tym przypadku należy zaznaczyć, że dla niektórych wyjątkowość dowodzi wybitności, dla innych – wyjątkowy znaczy niezjadliwy. Właśnie we „Wszystko o mojej matce” Penélope Cruz zagrała pierwszą dużą rolę u swojego przyszłego mentora. Wcześniej wystąpiła wprawdzie w „Drżącym ciele”, lecz dopiera rola młodej zakonnicy chorej na AIDS, która spodziewa się dziecka z transwestytą dała jej pełnię możliwości aktorskich. Rosa to postać pełna sprzeczności, wyjątkowo wyciszona i pełna akceptacji, bohaterka o charakterze odstającym od filmowego wizerunku Cruz. Rosa staje się ostoją dla całego filmu – nadnaturalnie pięknej aktorce łatwiej przekonać widza do dylematów bohaterów i do kształtu świata przedstawionego osadzonego w niespodziewanym kontekście może właśnie dlatego, że jej spokój ducha kontrastuje z wyglądem przywodzącym na myśl wybuchowy, latynoski temperament. Zderzenie koreluje z kształtem samego filmu: realny, gorzki dramat przeplata się z abstrakcyjnie jaskrawym przerysowaniem dyktowanym niepohamowaną wyobraźnią reżysera. Grająca główną rolę Cecilia Roth wydaje się w tym kontekście zbyt chłodna i zdystansowana. Mimo znakomitej roli, aktorka odstaje od świata almodramy i dlatego reprezentuje w rzeczywistości filmu to, co bolesne, ale zrozumiałe, a nie inne i dziwaczne. Tymczasem Cruz ponownie przyjmuje rolę pośrednika, tym razem na nieco innej płaszczyźnie, choć wciąż artystycznej.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jeszcze raz Penélope wydaje się łączyć indywidualność twórczą Almodóvara z wiarygodnością emocjonalną bohaterki jako Rajmunda w „Volver”, dotychczas największym swoim sukcesie u boku mistrza. To w „Volver” Almodóvar potwierdza, że nie bez powodu został okrzyknięty przez krytyków i filmoznawców specjalistą od kobiecej psychologii. Bohaterki „Volver” muszą przezwyciężać własne lęki i mają tylko siebie nawzajem w drodze do osiągnięcia spokoju. Almodóvar z szacunkiem i podziwem pochyla się przed ich psychicznym zwycięstwem, wyraźnie mówiąc za pomocą obrazów, że żaden mężczyzna nie potrafiłby znieść tak wiele i nie skapitulować przy tym w starciu z traumą czy przeszkodami. Rajmunda w interpretacji Cruz to postać, której uroda wydaje się być elementem integralnym jej osobowości, a nie ozdobą. Sensualność staje się wręcz przekleństwem, znaczy egzystencję Rajmundy palącym znamieniem i stawia ją w obliczu próby. Ale kobiety Almodóvara rzadko się poddają, dlatego delikatność Rajmundy szybko zostaje zdominowana przez determinację i hart ducha. Cruz to w „Volver” amalgamat sprzeczności i krzykliwych emocji (chociaż te, które pozostają ciche i utajone okazują się najbardziej przejmujące), żywiołów, mrocznych zakamarków ludzkiej natury, pożądania. Rajmunda została skazana na ciągłą walkę z własnymi demonami, ale optymizm polega na tym, że potrafi w tej walce wytrwać. Może dlatego, że w „Volver” jest tyle smutku i przygnębiających lęków, Almodóvar rozświetlił film dużą ilością humoru i ciepła. Warto zauważyć, że to w „Volver” spotkały się dwie muzy reżysera, Cruz i Carmen Maura. W rolach, które zagrały widać analogię do rzeczywistości – Cruz jako córka Maury może być odczytywana jak synonim progresu w twórczości reżysera. Okazuje się, że przesunął się margines tego, czego Almodóvar szuka u swoich kobiecych bohaterek.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Na czym polega magia relacji Almodóvar-Cruz? Hiszpański reżyser nie próbuje negować urody i seksapilu swojej ulubionej aktorki, ale pozwala Cruz korzystać z nich w formie filmowego narzędzia uzupełniającego charakterystykę jej bohaterek. W komercyjnym kinie rozrywkowym aktorka była widziana tylko i wyłącznie przez pryzmat kultu piękna i ciała. W rezultacie grała role olśniewających, ale płaskich i mało wiarygodnych bohaterek (np. nijaka Eva Rojas w „Saharze”). Na modłę artystyczną schemat seksbomby bądź uwodzicielki siejącej moralne lub psychiczne zniszczenie ogrywali twórcy europejscy – Cruz była kobietą idealną u Alejandro Amenabara („Otwórz oczy”), erotycznie elektryzującym symbolem pożądania w filmie Bigasa Luny („Szynka, szynka”), czy namiastką młodości w całkiem świeżej produkcji Isabel Coixet („Elegia”). Kiedy reżyserzy chcieli wyjść poza stereotypy narzucane przez wygląd aktorki i pokazać światu jej inną stronę, woleli wówczas odciąć się zupełnie od piękna i postawić na wyraz osobowościowy. Tak jak w „Namiętności” Sergia Castellito, gdzie Penélope zagrała mroczną Italię. I tylko Almódovar zdołał połączyć oba wcielenia aktorki: urodę i siłę wyrazu, temperament i niezależną osobowość, sensualność i duchowe rozterki. Chociaż nie tylko – Woody Allen, który dał Cruz oscarową rolę Eleny w „Vicky Cristinie Barcelonie” również umiał wykorzystać ograny wizerunek południowej piękności w zgodzie z aktorską swobodą i tłem emocjonalnym bohaterki. Chociaż zrobił to dość powierzchownie (podczas gdy Almódovar wykorzystuje pełny potencjał Cruz), hiszpańska aktorka magnetyzuje i zastanawia, tak samo jak w dziełach swojego mistrza. Czy to nie zaskakujące, że dwóch twórców, którzy dostrzegli w Cruz umiejętności i osobowość chwalą wzajemnie swoje dokonania? Podobna percepcja, podobne wybory – coś w tym musi być. |