„Król Bezmiarów” Feliksa W. Kresa jest powieścią wyraźnie lepszą niż „Północna granica”, ale po książce nagrodzonej statuetką Zajdla można było spodziewać się więcej.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Drugi tom „Księgi Całości” rzuca czytelnika w zupełnie inną część Szereru, kontynentu, na którym rozgrywa się akcja cyklu – podczas gdy wcześniej eksplorowaliśmy północną granicę cesarstwa, tym razem będziemy zanurzać się w odmęty południowych mórz i kryć się wśród niezliczonych, najeżonych skałami wysepek. Fabuła opiera się bowiem na perypetiach piratów buszujących wśród wysepek Morza Garyjskiego pod przywództwem K.D. Rapisa, zwanego Demonem Walki. Pech, przekleństwo, a może jakaś nadludzka interwencja sprawia, że niezwyciężony dotąd pirat ginie, pozostawiając na świecie brzemienną córkę, którą wcześniej w dzikim szale zgwałcił. Córka Demona, a później jej bliźniacze córki-siostry prowadzić będą walkę o skarb piratów, w czym każdej po trochu pomagać będzie Raladan, wierny towarzysz Rapisa. Oczywiście w tle nie może zabraknąć wielkiej polityki – są na Szerzerze siły, które pragną oderwać się od Armektu, a zamieszanie powodowane przez Raladana i córki Demona jest im tylko na rękę. Kresowi bez wątpienia udało się zbudować i bogatszą intrygę, i pełniejsze postacie niż w poprzedniej części cyklu. Jednak „lepsze niż” wciąż nie znaczy „znakomite” w wartościach bezwzględnych. W kreacji postaci znów dominuje monotematyczność (wszyscy to szorstcy twardziele – również kobiety) i powierzchowna jedynie charakterystyka, przez co czytelnikowi trudno się z bohaterami identyfikować. Zresztą postaci jest tu zdecydowanie zbyt wiele – praktycznie każdy, nawet trzecioplanowy bohater, pojawiający się raz na sto stron, dostaje kilkanaście akapitów miejsca na opis i wewnętrzne monologi. Te historie w historiach rzadko kiedy powodują pogłębienie psychologii postaci albo przekazanie nowych informacji o Szererze, w większości będąc zbędnym gadulstwem powodującym, że książka jest nazbyt rozwlekła. Utrzymaniu napięcia nie służy też poszatkowana fabuła – każda część (a szczególnie pierwsza, której pierwowzorem było opublikowane niegdyś w „Fantastyce” opowiadanie „Demon walki”) zdaje się być osobną opowieścią i czasem poza postaciami ciężko znaleźć między nimi wspólny mianownik. Wciąż też nie można się spodziewać w świecie Szereru nadmiaru magii – choć jest jej nominalnie więcej niż w „Północnej granicy”, to jej działanie jest słabiej umotywowane, nie ma też co spodziewać się wyjawienia tajemnic Szerni. Za to pełno jest w powieści nie zawsze uzasadnionej przemocy, którą z uporem godnym lepszej sprawy Kres każe posługiwać się zwłaszcza „twardym” kobietom. Wreszcie finał opowieści o córkach Demona Walki zwyczajnie nie satysfakcjonuje – o ile „Północna granica” w miarę czytania była coraz lepsza, wciągała i pod koniec już wydawała się obiecującym wprowadzeniem w zarysowany z rozmachem świat ścierających się magicznych potęg, o tyle „Król Bezmiarów” zostaje po prostu ucięty bez jakiejś specjalnej konkluzji. A jednak, pomijając te wszystkie wady, druga część „Księgi Całości” jest powieścią o oczko lepszą niż „Północna granica”. Na pewno udała się Kresowi kreacja ponurego świata nadmorskich prowincji – determinowanego przez surową pogodę i pełnego twardych, bezwzględnych ludzi, tak rybaków, jak i żołnierzy. Wrażenie robią choćby opisy wyprawy wielorybników na sąsiednią wyspę (zaledwie kilka dni drogi, ale burzowa pogoda może w jedną chwilę zniweczyć ich plany), w których – podobnie jak na przykład we fragmentach rozgrywających się nocą na cmentarzu – widać u Kresa wyraźny rozwój warsztatu pisarskiego. „Król Bezmiarów” w dużo większym stopniu daje też odczuć rozległość Szereru – nie tylko poprzez podróż palcem po mapie za kolejnymi odwiedzanymi wysepkami, ale też dzięki wprowadzaniu postaci z innych stron kontynentu (albo opowieściom o nich), które autor stara się jak najbardziej różnicować. Dość wspomnieć choćby wzajemną nienawiść Garryjczyków i Armektańczyków, a także polityczno-ekonomiczne motywy kierujące spiskowcami planującymi rebelię wobec cesarstwa – pomysł prosty, ale znacznie zwiększający realizm świata. Wszystko to składa się na bardzo przyzwoitą powieść przygodową z lekką domieszką fantasy, okraszoną sporą ilością marynistycznych terminów (choć przesadą jest nazywanie całej powieści „marynistyczną” – oprócz pierwszej części dłuższa podróż statkiem i walka morska pojawiają się bodaj ze dwa razy). Ciężko jednak potraktować „Króla Bezmiarów” jako lekturę w jakiś sposób wyjątkową. Być może na początku zeszłej dekady rzeczywiście zachwycał rozmachem i wprowadzaniem do fantasy nowych akcentów, dziś jednak niczym już nie zaskakuje.
Tytuł: Król Bezmiarów ISBN: 978-83-7480-127-0 Format: 430s. 135×205mm Cena: 34,– Data wydania: 22 maja 2009 Ekstrakt: 70% |