Jubileuszowy WMFF, ale nie ma się z czego cieszyć. Żadnych prezentów, wyczerpujących retrospektyw, wisienek na torcie w postaci specjalnych pokazów. Za niewieloma filmami stoją znane nazwiska, za jeszcze mniejszą ich ilością – prestiżowe nagrody. Program jak co roku solidnie sprawdzi nasz filmowy instynkt (lub jego brak). Dlatego na start wybieramy bezpiecznie: od nowego filmu Ventury Ponsa i amerykańskiej komedii. „Gigantyczny” („Gigantic”, reż. Matt Aselton) Ekstrakt: 40%  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W zeszłym roku wiele mówiło się o upadku amerykańskiego kina niezależnego, w tym mamy tego przykład. W „Gigantycznym”, wysilonej kalce przewrotnych komedii romantycznych, ekscentryczność postaci i ich zachowań sięga niezjadliwego zenitu. Reżyser wydał się nader przewidujący wobec takich krytycznych głosów i umieszcza w swoim filmie scenę, która mogłaby go rozgrzeszyć z każdego późniejszego szaleństwa. Fajtłapowaty w „Kacu Vegas” Zach Galifianakis, w „Gigantycznym” gra mrocznego bezdomnego o socjopatycznych zapędach. W pierwszej scenie kloszard przykłada głównemu bohaterowi, Brianowi, metalową rurą w łeb. Całą resztę wydarzeń możemy więc wytłumaczyć tym nieszczęśliwym incydentem. Ale nie musimy. I wtedy łykanie tej nonsensownej mieszkanki przychodzi ciężko. Brian sprzedaje materace i ma przyjaciół o dziwacznych imionach w stylu Kenyatta. Jego życie odmienia nieco neurotyczna Harriet „Happy” Lolly, córka jednego z klientów. Happy wpadnie do jego sklepu, zapyta, które łóżko kupił tata, rzuci się w pościel i uśnie. Brian wpatrując się w śpiącą księżniczkę dojdzie do wniosku, że chce adoptować małą chińską dziewczynkę. Podobne niedorzeczności wyskakują w tym filmie ze spontaniczną dezynwolturą, jakby raz na jakiś czas, w najmniej stosownym ku temu momencie ktoś otwierał pudełko z niespodzianką. Najczęściej znajduje się w nim spalony żart albo mało pomysłowe nawiązanie do „Titanica”, ale Aselton nie gardzi żadnym znaleziskiem. „Gigantyczny” przypomina zatem wyścig najbardziej absurdalnych majaków scenarzysty, które cierpliwie i z poświeceniem uwiarygodniają niezłe role Paula Dano, Zooey Deschanel i Johna Goodmana. Ale widać, że w połowie oni także kompletnie stracili serce. „Obcy” („Forasteros”, reż. Ventura Pons) Ekstrakt: 60%  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ventura Pons jest reżyserem tyleż ciekawym, co nierównym. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo, czego się po nim spodziewać. „Obcy” są z ducha Bergmanowską fabułą dziejąca się w dwóch przestrzeniach czasowych odsuniętych od siebie o czterdzieści lat. W czarno-białym wątku umierająca kobieta co raz bardziej przyczynia się do rozłamu więzi rodzinnych w domu. Lustrzane odbicie tej historii pojawia się w drugiej, współczesnej historii. Młodzi się buntują, czują obrzydzenie chorobą i nadchodzącą śmiercią, nie chcą pogodzić się z losem. Starsi nieporadnie udają, że radzą sobie z sytuacją, ale najchętniej uciekliby tam, gdzie pieprz rośnie. Konflikty narastają, ale, jeśli trzymać się zaproponowanego na początku porównanie do Bergmana, nie dochodzą do krytycznego punktu, jak wielokrotnie działo się to w dziełach szwedzkiego mistrza. Więcej w „Obcym” elegancji stylistycznej niż finezji fabularnej, ale i tak ta produkcja sprawia wrażenie chyba najbardziej przemyślanego filmu hiszpańskiego reżysera. O ile pomysł rozbicia czasowego poszczególnych historii podbija ogólną wartość „Obcego”, o tyle doczepienie współczesnego emigranckiego wątku budzi podejrzenie niewiary reżysera w to, że film o umieraniu może dziś kogokolwiek zainteresować. A jak widz ma wierzyć w film, jeśli nawet samego twórcę nachodziło zwątpienie?
Tytuł: Gigantyczny Tytuł oryginalny: Gigantic Rok produkcji: 2008 Kraj produkcji: USA Czas projekcji: 98 min. Gatunek: komedia
Tytuł: Obcy Tytuł oryginalny: Forasters Rok produkcji: 2008 Kraj produkcji: Hiszpania Czas projekcji: 105 min. Gatunek: dramat |