20. Marek Oramus ‹Hieny cmentarne› Opowiadanie, które działa znakomicie na dwóch poziomach – fantastycznym i ideowym – zresztą symbolizowanych obydwoma tytułami, pod jakimi ta pozycja funkcjonuje w literaturze. Po pierwsze więc – ciekawy pomysł na tekst science fiction. W „Fantastyce” dzieło Oramusa ukazało się jako „Tlatocetl” – nazwa tajemniczego obcego artefaktu, znalezionego na innej planecie podczas misji eksploracyjnej. To jeden z ciekawszych konceptów polskiej fantastyki (przynajmniej z czasów sprzed Dukaja): urządzenie modyfikujące… rzeczywistość. Za pomysłem idzie wykonanie – oryginalna konstrukcja tekstu w niebanalny sposób ukazująca owe zmiany. Drugi tytuł (ten preferowany przez autora) – „Hieny cmentarne” – ładnie ilustruje z kolei warstwę ideologiczną opowiadania. Czyż bowiem ludzka zachłanność, motor kierujący niegdyś choćby konkwistami, nie jest stałą cechą naszego gatunku? Czy nie będzie tak, że gdy pojawią się nowe możliwości, znów powrócą stare wady naszej cywilizacji? Koncepcja ludzi okradających dla jakiegokolwiek zysku groby na innych światach wygląda przerażająco prawdopodobnie. Całe szczęście, że nic nie zapowiada, iż na odległe planety się w najbliższym czasie dostaniemy. Mamy więc mamy jeszcze trochę czasu, by dojrzeć i zmądrzeć. Pierwsza publikacja: „Fantastyka (7/1984, jako „Tlatocetl”) Można przeczytać w: „Hieny cmentarne”, Śląsk 1989; „Jawnogrzesznica”, Przedświt 1991 19. Stanisław Lem ‹Podróż 13› To fascynujące, że już w 1957 roku, parę lat zaledwie po socrealistycznych motywach (niezłych, skądinąd) „Astronautów” i „Obłoku Magellana”, Lem potrafił napisać takie opowiadanie. Opowiadanie, które naprawdę trudno analizować – wbrew temu, czego życzyłby sobie zapewne sam autor – w oderwaniu od politycznych realiów. W opisie dwóch absurdalnie zorganizowanych społeczeństw, które, nieco wbrew własnej woli, odwiedza Ijon Tichy, nie da się uniknąć analogii do komunistycznej rzeczywistości. Z jednej strony mamy planetę Pintę i reżim próbujący, wbrew sensowi i logice, ukształtować swych obywateli w idealne społeczeństwo istot podwodnych. Reżim całkowicie ignorujący realia i zakłamujący rzeczywistość, a jednocześnie cały czas szermujący pojęciem świetlanej przyszłości, do której trzeba dążyć (ale której zapewne nie da się osiągnąć). Brzmi znajomo? Z drugiej strony mamy Pantę – ustawowo zagwarantowaną pełną wymienialność obywateli i pełne pozbawienie indywidualności, co zapewnia wszystkim szczęśliwość i brak potrzeb. Dalecy jesteśmy od zarzucania Lemowi prostej antykomunistycznej agitki – „Podróż 13” Ijona Tichego z „Dzienników gwiazdowych” jest czymś więcej. To błyskotliwa satyra, mądra alegoria i jeden z najlepszych tekstów antytotalitarnych w polskiej literaturze. Który wcale nie musi się odnosić do minionego systemu. Pierwsza publikacja: „Dzienniki gwiazdowe”, Iskry, 1957 Można przeczytać w: „Dzienniki gwiazdowe”,Wydawnictwo Literackie 2003, Agora 2008 18. Wit Szostak ‹Miasto grobów – Uwertura› Jak to u Szostaka bywa, oryginalna jest już sama forma – zapis fikcyjnych, niepoddanych jeszcze redakcyjnej obróbce plików mp3, których narrator wspomina swojego przyjaciela i mentora. „Uwertura” to z jednej strony osobista opowieść o wybitnej i osamotnionej ze względu na własną wyjątkowość jednostce, niepowielająca jednak utartych frazesów o alienacji, z drugiej – pomysłowa, podszyta grozą miejska fantastyka. Znalazło się tutaj miejsce dla rozważań o polskości i polskiej (oraz ludzkiej w ogóle) mentalności, a także dla fascynacji autora muzyką i architekturą, to wszystko zaś pod płaszczykiem historii alternatywnej, według której po upadku komunizmu koronowano nad Wisłą nowego monarchę. Szostak, w co aż trudno uwierzyć, zarazem nie wszedł w żadne ideologiczne spory i najpewniej także dzięki temu powstał tekst mądry, piękny i wzruszający. Pierwsza publikacja: „Księga strachu 2”, Runa 2007  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
17. Jarosław Grzędowicz ‹Wilcza zamieć› Czego tu nie ma! Niemiecka łódź podwodna, nordyccy bogowie z Asgardu, „Latający Holender”. Grzędowicz idzie tu (świadomie czy nie) tropem Davida Brina, łącząc wątki mitologii nordyckiej z II wojną światową. Tam jednak, gdzie dla Brina będzie to inspiracją do rozważań o roli superherosa, tam dla Jeremiasza znajdzie się miejsce dla reinterpretacji legendy – wplecenia nordyckiego Ragnaroku (końca świata i zmierzchu bogów) w naszą historię. W efekcie powstaje tekst fascynujący, mroczny, epicki, sugestywny, mający siłę nowego mitu. Zasłużona statuetka nagrody polskiego fandomu za rok 2005. Pierwsza publikacja: „Deszcze niespokojne”, Fabryka Słów 2005 Można przeczytać w: „Wypychacz zwierząt”, Fabryka Słów 2008  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
16. Konrad Lewandowski ‹Noteka 2015› Konrad T. Lewandowski wpadł na doskonały pomysł: ukazać współczesną Polskę, która jest w stanie militarnie wygrać ze znacznie silniejszym przeciwnikiem, wykorzystując to, co Polakom wychodzi najlepiej: chaos. Dzięki temu nie tylko odmienił dominujące w 90. latach pesymistyczne spojrzenie na pozycję rodaków we współczesnym świecie, ale i pokazał, że – jak śpiewał lata później Kazik w piosence o podobnym przesłaniu – „ten kraj nie jest tak bardzo chory” i może pozorne słabości przekształcać w siłę. A to czyni z opisywanej pozycji najbardziej patriotyczny tekst ostatnich lat, ale bez zadęcia, patosu i nudy. „Noteka” to również opowiadanie dynamiczne i autentycznie zabawne, z coraz lepiej radzącym sobie, poznanym w „Pacykarzu” redaktorem Tomaszewskim. Jako satyra na prasę brukową ten tekst nie ma sobie równych w całej polskiej literaturze, bardzo celnie podsumowuje także pewne aspekty europejskiej i światowej polityki, akcja zaś trzyma w napięciu aż do ostatniego zdania. No i ta genialna anegdota o polskim odwecie na Danii! Pierwsza publikacja: „Nowa Fantastyka” (4/1995) Można przeczytać w: „Noteka 2015”, Scutum 2001  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
15. Andrzej Sapkowski ‹Złote popołudnie› Zabawa arcydziełami światowej literatury często kończy się niedobrze, Sapkowski wszakże i tym razem wyszedł z tej próby zwycięsko. Wziął na warsztat „Alicję w Krainie Czarów” i jej równie błyskotliwą kontynuację „Po drugiej stronie lustra”, by przewrócić je do góry nogami, zasypując czytelnika niewiarygodną liczbą parafraz i nawiązań. Powstał tekst niezwykle komiczny, niekiedy melancholijny, a autor po raz kolejny udowodnił swoją lekkość w posługiwaniu się słowem pisanym. Odwalił przy tym kawał dobrej, dydaktycznej roboty – czytelnik nieznający pierwowzoru z dużą dozą prawdopodobieństwa po niego sięgnie i dokładnie przestudiuje, potem zaś wróci do „Złotego popołudnia” i ubawi się bardziej niż za pierwszym razem. Nic więc dziwnego, że znajdą się i tacy, także w „Esensji”, którzy za nic nie zamieniliby tego opowiadania na jakąkolwiek historię o Geralcie. Pierwsza publikacja: „Trzynaście kotów”, SuperNowa 1997 Można przeczytać w: „Coś się kończy, coś się zaczyna”, SuperNowa 2000, Sapkowski Zone 14. Anna Brzezińska ‹Wody głębokie jak niebo› Położoną na bezludziu wioskę atakują magiczne potwory. Brzmi jak początek przygody z podręcznika RPG, ale opowiadanie Anny Brzezińskiej nie traktuje o walce z bestiami. W pięknej i przejmująco smutnej historii dziewczynki i jej przyjaciela znajdziemy opowieść o samotności, obcości, o krzywdach, które ludzie wyrządzają sobie nawzajem w imię szczytnych idei. Jest to opowieść o ludzkiej podłości, nie niesie łatwego pocieszenia ani nadziei, a zakończenie jest nader niejednoznaczne. Smutny, poruszający, piękny tekst. Pierwsza publikacja: „Nowa Fantastyka” (11/2004) Można przeczytać w: „Wody głębokie jak niebo”, Runa 2005 13. Andrzej Sapkowski ‹Granica możliwości› W historii zbrojnej wyprawy na smoka ukazane zostają rozmaite ludzkie charaktery i postawy życiowe, a także – często niejednoznaczne – relacje między bohaterami: miłość, zazdrość, niechęć, ciekawość. Andrzej Sapkowski robi to, co w początkowym etapie twórczości było jego specjalnością: opowiada „prawdziwą wersję” znanej baśni. Tym razem wywracana na nice jest legenda o smoku wawelskim, przy czym smok okazuje się porządnym gościem, a szewczyk i król – dość paskudnymi typkami. Jak zwykle u tego pisarza mamy tu doskonałe, cięte dialogi, niezapomniany humor (słynna scena rzucania zaklęcia nogą), dynamiczne walki i oczywiście ważne moralne wybory. Przede wszystkim jednak „Granica możliwości” to szczyt formy Sapkowskiego w konstruowaniu opowieści. Przeczytajcie ten tekst jeszcze raz, aby zobaczyć, jak istotną rolę odgrywa każda z licznych postaci i jak szereg wątków pięknie splata się w najbardziej efektownym finale z wszystkich wiedźmińskich historii. Pierwsza publikacja: „Nowa Fantastyka” (9-10/1991) Można przeczytać w: „Miecz przeznaczenia”, SuperNowa 1992, 1997, 2001, 2002  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
12. Wit Szostak ‹Raport z nawiedzonego miasta› Tym, co w „Raporcie z nawiedzonego miasta” uderza już na samym początku, jest język: zawarty w pierwszym akapicie plastyczny opis czegoś, wydawałoby się, całkiem prozaicznego – sjesty – wprowadza tutaj więcej magii niż ma w sobie niejedna powieść o czarodziejach. Sposobem niezwykłego relacjonowania codzienności autor przypomina trochę współczesnego, bardziej fantastycznego Schulza, pozostając przy tym na tyle oszczędnym, że może oczarować także zwolenników prostoty. Punktem wyjścia tekstu jest smok, który pojawia się w małym, wzorowanym na Sienie miasteczku, by powodować niezrozumiałe wydarzenia. Jednak to nie mityczny stwór, a mieszkańcy miejscowości zdają się być w tym drobnym dziele najważniejsi. Co również trzeba podkreślić, opowiadanie wyrasta z urzeczenia renesansowymi Włochami – na pewnej płaszczyźnie jest impresją autora na temat jego podróży do Italii – nie mogą więc dziwić aluzje do prawdziwych odrodzeniowych artystów. Jeśli przyjrzeć się zainteresowaniom autora – parafrazowanie niemieckiego filozofa także wydaje się naturalne. To jednak mało istotne – i bez tego „Raport…” poraża poetyckim pięknem. Pierwsza publikacja: „Księga smoków”, Runa 2006 11. Stanisław Lem ‹Albatros› Opowiadanie, którego akcję można streścić dosłownie sześcioma słowami (ale lepiej tego nie robić, bo każde z nich byłoby spoilerem), a które mimo to chwyta czytelnika mocno za flaki i nie odpuszcza aż do kropki po ostatnim słowie (wielka w tym zapewne zasługa doskonałej dramaturgicznie konstrukcji i świetnego tempa). Klasyczna, kapitalnie wykonana twarda fantastyka naukowa: statki kosmiczne, próżnia, manewry, radiowa komunikacja. Niby stare, ale wciąż aktualne. Może dlatego, że to opowiadanie nie o technice, lecz o ludziach? Pierwsza publikacja: „Inwazja z Aldebarana”, Wydawnictwo Literackie 1959 Można przeczytać w: „Opowieści o pilocie Pirxie”, Agora 2008 |