Dzisiejszy dzień stoi pod znakiem filmów ze środkiem transportu jako siłą napędową fabuły. Jednak ani brytyjsko-francuski „London River” ani rumuńska „Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie” nie są filmami drogi w tradycyjnym rozumieniu.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„London River” (reż. Rachid Bouchareb) Ekstrakt: 80% Jeśli na poprawnym politycznie festiwalu w Berlinie nagrodę aktorską przyznano grającemu tu Sotigui Kouyaté, to partnerującej mu Brendzie Blethyn należą się dwie albo nawet trzy nagrody. Jak wiele ta aktorka wnosi do filmu udowadnia choćby scena jej rozmowy z nauczycielką córki, w której tylko wielka królowa społecznego kina umiałaby zmieścić tak wiele. Bouchareb świetnie zdaje sobie sprawę z potencjału Blethyn i właściwie opiera film na jej postaci: emocjonalnej, spontanicznej i ujmującej prostotą, skontrastowanej z martwym bohaterem granym przez Kouyaté. Punktem wyjścia „London River” jest wybuch bomby w jednym z londyńskich autobusów w 2005 roku. Oburzona tym faktem Elisabeth natychmiast wykonuje telefon do mieszkającej tam córki, jeszcze nie zdając sobie sprawy, że jej dziecko znalazło się bliżej wypadku niż mogłaby się tego spodziewać. Zaniepokojona brakiem odpowiedzi od córki kobieta wyrusza na poszukiwania do Londynu, gdzie trafi w świat niemal rodem z „Planu doskonałego” Spike’a Lee: miejsce koegzystencji wielu narodowości i religii, które budzą szereg podejrzeń i uprzedzeń. Właściwie już od początku wszystko w tym filmie wydaje się jasne, oczywiste oraz przewidywalne i chyba największą zaletą „London River” jest to, że co chwila widz jest z tego bezpiecznego przekonania wyprowadzany. Bouchareb nie zwodzi oglądającego dla samej satysfakcji z zabawy w kotka i myszkę. On obnaża naszą chęć do wydawania prostych i szybkich ocen sytuacji, dowodzi wątłości tego mechanizmu i naszych sądów. Podobną postawę, jak widz podczas oglądania, uosabia Elisabeth, która też na podstawie stereotypów i niewiedzy próbuje odnaleźć w swojej tragedii jakieś odpowiedzi i konkrety. „London River” należy do jednego z najlepszych i najbardziej nieoczywistych podejść do tematu terroryzmu w kinie ostatnich lat. Czyli jednak jeszcze można coś z tego wycisnąć…  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie” („The Happiest Girl in the World”, reż. Radu Jude) Ekstrakt: 70% Delia wygrywa samochód w konkursie zorganizowanym przez producenta pomarańczowego napoju i musi wystąpić w reklamie promującej ów produkt, dzięki któremu jest rzekomo „najszczęśliwszą dziewczyną na świecie”. Nie ma jeszcze prawa jazdy, ale w szkole już się pochwaliła, że za dwa lata jedzie z koleżanką nad morze własną bryką. Rodzice mają inny pomysł. Chcą sprzedać wygraną i za zarobione pieniądze otworzyć pensjonat. Twierdzą, że to najlepsza inwestycja w przyszłość córki i przekonują, że za te dwa lata Delia będzie miała zabezpieczony dobrobyt i jeszcze fajniejszy samochód, który sama sobie wybierze. Bo ten, który wygrała, to „zbyt męski” model. Dziewczyny takim nie jeżdżą. Zwłaszcza te najszczęśliwsze na świecie. Delia nie uśmiecha się w filmie ani razu. Wygrana zamiast cokolwiek rozwiązywać tylko komplikuje jej relacje z rodzicami, uruchamiając całą serię pretensji, w których zwycięską dziewczynę zaczyna traktować się jak małą niewdzięcznicę. Satyra na reklamę, która, wydaje się, była celem reżysera będącego autorem ponad stu spotów telewizyjnych, ma naprawdę niewielką wagę w porównaniu do krytyki instytucji rodziny zawartej w tym filmie. Rodzice, niepocieszeni chęcią córki do zatrzymania samochodu, okazują się istotami zupełnie nieodpowiedzialnymi a przede wszystkim – chyba bardziej rozpieszczonymi niż ich dziecko. Decyzja Delii nie idzie po ich myśli, więc uznają, że to świetna chwila na wypomnienie ile musieli dla niej poświęcić. Bo jak to możliwe, że oni jej zmieniali pieluchy i wychowali jak księżniczkę za nauczycielską pensję, a ona teraz nie chce oddać im wygranej? Radu Jude przedstawia ten zapętlający się konflikt w sposób humorystyczny i groteskowy, ale ostateczna refleksja należy raczej do tragicznych. Prostota znowu okazała się najmocniejszą stroną rumuńskiego kina.
Tytuł: London River Rok produkcji: 2009 Kraj produkcji: Algieria, Francja, Wielka Brytania Czas projekcji: 87 min. Gatunek: dramat Ekstrakt: 80%
Tytuł: Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie Tytuł oryginalny: Cea mai fericita fata din lume Rok produkcji: 2009 Kraj produkcji: Francja, Holandia, Japonia, Rumunia Czas projekcji: 100 min. Gatunek: dramat Ekstrakt: 70% |