powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (XCII)
grudzień 2009

Autor
Groteska polityczna
Paweł Ciećwierz ‹Nekrofikcje›
„Nekrofikcje” Pawła Ciećwierza to zbiór ośmiu opowiadań o heretyku, nekromancie i narkomanie imieniem Brighella. Choć świat przedstawiony prezentuje się w tych historiach całkiem ciekawie, to jednak ich fabuła pozostawia wiele do życzenia. A sam bohater do pozytywnych z pewnością nie należy.
Zawarto¶ć ekstraktu: 50%
‹Nekrofikcje›
‹Nekrofikcje›
Wartka akcja, jaką oferują kolejne opowiadania, jest ich jedynym plusem. Logicznych następstw próżno tam jednak szukać. Na samym początku dowiadujemy się, iż żaden heretyk nie wyszedł cało z kazamatów Inkwizycji – chwilę potem Brighelli się to udaje. Kilka opowiadań później dzieje się podobnie. I raz jeszcze, na samym końcu zbioru. Niekonsekwencja jest aż zanadto widoczna. Podobnie sprawa ma się z takimi wartościami jak przyjaźń: z jednej strony okazuje się, że Brighella wyznaje zasadę, iż przetrwa tylko najsilniejszy, i mówi o tym pewnej zdradzonej wiedźmie. Z drugiej sam bohater bardzo ceni swoją bliską zażyłość z byłym najemnikiem o imieniu Skud. Innym razem na scenę wkracza pewien czarny charakter, który ma zamiar zabić Brighellę i Skuda. Po nierównej walce nekromanta decyduje się oszczędzić antagonistę, mimo że doskonale zdaje sobie sprawę, iż ten będzie na nich polował nadal. Dwa opowiadania dalej nie dość, że obaj jeszcze żyją, to na dodatek rozmawiają ze swoim wrogiem, jak gdyby nigdy nic się nie stało. A on sam, czy może raczej ona, bo jest to czarnoskóra najemniczka imieniem Isis, nie pała wcale chęcią zemsty na bohaterach. Ponadto skoro tak wielką pomocą służą Brighelli nieumarli (kilka razy stworzenie czegoś na kształt zombie uratowało mu życie), dlaczego nie korzysta on z tej metody na co dzień do rozwiązywania swoich kłopotów?
Innym problemem jest to, iż praktycznie zamiast zwartej historii otrzymujemy w większości przypadków zbiór losowych scen, które nie zostały ze sobą w żaden rozsądny sposób powiązane. W jednej chwili bohaterowie siedzą i rozmawiają w knajpie, a chwilę później walczą w przygranicznym miasteczku z ochroniarzami miejscowego watażki. Najbardziej jednak irytują otwarte zakończenia. W wielu przypadkach nie ma żadnej puenty, żadnego interesującego finału – wszystko urywa się w najciekawszych momentach. Czy to kiedy przeciwnicy padają rażeni magicznym potencjałem świeżo przebudzonej wiedźmy („Hannya”), czy to kiedy bohater sam musi stawić czoła grupie uzbrojonych ochroniarzy („Marokanina”) czy też kiedy Brighella rozpoczyna rozgrywkę w pokera, której stawką jest jego własne życie („HEDONKA – historia miłosna”). Dla kontrastu w takich opowiadaniach jak „Sztukmistrz” czy „Indi” wszystko kończy się w o wiele bardziej konkretny sposób.
Świat przedstawiony przez Ciećwierza jest wyjątkową mieszanką różnych konwencji. Z pewnością mamy do czynienia z urban fantasy, bo po ulicach Mgławy i innych miast wolno spacerują czarownicy, iluzjoniści, nekromanci i im podobni, którzy zarabiają na życie sprzedawaniem swoich usług. Istnienie duchów, upiorów i nieumarłych jest dla wszystkich faktem, ale ich eliminacją zajmują się specjalnie do tego wyszkoleni przedstawiciele Kościoła. Z klimatów postapokaliptycznych zaczerpnięto scenerię pełną brudu, niszczejących budynków, braku wartości i ciężkiej walki o przetrwanie. Z cyberpunkiem kojarzy się miejski klimat pełen narkotyków, szalonych imprez, chętnych kobiet i twardych facetów. Orwellowska dystopia także znalazła tu swoje miejsce pod postacią wszechobecnej Inkwizycji dbającej o duszyczki swych wiernych. Jeśli dorzucić do tego szczyptę grozy, otrzymamy dziwną rzeczywistość, po której nie do końca wiadomo, czego należałoby się spodziewać. Rozmaitość scenerii, motywów i pomysłów, które serwuje nam autor, powoduje tylko jeszcze większe zmieszanie czytelnika, który zamiast solidnego, dopracowanego świata otrzymuje dziwny misz-masz konwencji. Owszem, są to konwencje ciekawe i całokształt mógłby, przy odrobinie wysiłku autora, prezentować się wyśmienicie, jednak brak im dopracowania. To tak, jak gdybyśmy otrzymywali zaledwie szkic, bez wypełnienia i bez konkretów.
Komentarze odnoszące się do naszej rzeczywistości pełnią w opowiadaniach poczesne miejsce. Dostaje się zarówno polityce, jak i Kościołowi. Nie są to jednak celne uwagi, które zmuszają do przemyśleń – wydają się raczej wciśnięte na siłę, jak gdyby autor chciał odreagować swoją frustrację z codziennego życia. Z pewnością chciał on coś przekazać, jednak wciskając swoje uwagi w usta bohaterów (z którymi ciężko nam się identyfikować, bo stanowią margines społeczeństwa), przypominają niejednokrotnie blogowe wynurzenia młodych gniewnych.
„Nekrofikcje” mogły być dobrym zbiorem opowiadań. Świat przedstawiony ma w sobie sporo ikry i możliwości, brak w nim jednak dopracowania. Mroczne sceny, zahaczające miejscami o czyste gore, wychodzą Ciećwierzowi nieźle. Jednak miałkość fabuły, papierowi bohaterowie oraz na siłę wciśnięte komentarze polityczne są poważnymi minusami, które odbierają przyjemność z lektury. Pozostaje mieć nadzieję, że ten zbiór nie będzie ostatnim obliczem Mgławy, jakie poznamy.



Tytuł: Nekrofikcje
Wydawca: superNOWA
ISBN: 978-83-7578-020-8
Format: 430s.
Cena: 31,90
Data wydania: 28 sierpnia 2009
Ekstrakt: 50%
powrót do indeksunastępna strona

67
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.