Mike Patton chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. Nie dość, że udziela się w licznych projektach muzycznych (a imię ich Legion), to jeszcze znalazł czas na tournée reaktywowanego Faith No More.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
O Faith No More przyzwyczailiśmy się mówić już jako o legendzie. Po rozstaniu w 1997 roku muzycy, a zwłaszcza Mike Patton, bez którego zespół nie miał sensu istnieć, zajęci byli własnymi projektami. Choć plotki o reaktywacji grupy co jakiś czas wzbudzały sensację, nie można ich jednak było brać na poważnie. Nic nie wskazywało na to, by panowie mieli ponownie stanąć na jednej scenie. Jeszcze rok temu Patton zapewniał, że reaktywacja formacji jest niemożliwa, a jeśli nawet przyjdzie mu nagrywać cokolwiek z dawnymi kolegami, to pod innym szyldem i w zupełnie innym stylu. Na szczęście obietnice są po to, by je łamać. Niespodziewanie 25 lutego bieżącego roku gruchnęła wiadomość, że Faith No More na wiosnę ruszają w trasę koncertową. Skład miał pozostać taki, jak przed dziesięciu laty, kiedy nagrywali „Album of the Year”, czyli z Jonem Hudsonem na gitarze. Jasne, że wszyscy woleliby zobaczyć na żywo obok Mike’a Jima Martina, ale w wypadku tak nieoczekiwanej niespodzianki nie powinno się wybrzydzać. Pierwszy koncert kapela dała 10 czerwca w Brixton Academy w Anglii i był to początek ogromnej trasy koncertowej, która miała objąć całą Europę. O tym, jak reaktywowana formacja daje sobie radę można się przekonać sięgając po bootleg z występu podczas Download Festival w Donington w Anglii (12 czerwca). Faith No More stanowił tam główną atrakcję pierwszego dnia festiwalu. Muzycy co prawda nie byli jeszcze do końca zgrani, ale nadrabiali to energią. Słuchając krążka zatytułowanego po prostu „Live @ Download Festival”, pomimo słabej jakości nagrania można zostać wgniecionym w fotel przez żywioł, jakim jest sceniczny szaleniec Mike Patton. Ale nie tylko on dał z siebie wszystko. Na brawa, jak zwykle w przypadku tej formacji, zasłużyła również sekcja rytmiczna. Billy Gould na basie potrafił czynić cuda. W tym teamie nieco z tyłu pozostał Jon Hudson, którego gitara brzmiała nieco kanciasto, ale jako sprawny rzemieślnik też sobie poradził. Wszystko to jednak betka w porównaniu z Pattonem. Można go lubić lub nie, ale trzeba przyznać, że to rewelacyjny wokalista, który w jednym utworze potrafi biegle przejść z rapu do czystego śpiewu, po drodze zahaczając o dziwaczne wrzaski i iście metalowe gardłowanie. Tak wszechstronnymi umiejętnościami może pochwalić się tylko kilku frontmanów na świecie. Jeśli chodzi o repertuar, to w zasadzie nikt nie powinien być zawiedziony. Są największe hiciory („Epic”, „Last Cup of Sorrow”), rzeczy z początku kariery („The Real Thing”), jak i z końca („Ashes to Ashes”). Jest coś dla miłośników metalowego łojenia („From Out to Nowhere”, „Chariots of Fire”), jak i dla tych, którzy wolą bardziej klimatyczne kawałki („Easy”), a nawet dla tych, którzy lubią sobie poskandować w rytm nośnego refrenu („Be Agressive”). Nie zabrakło scenicznych popisów Pattona, takich jak wygłup w postaci wplątania do utworu „Chinese Arithmetic” przeboju Lady Gaga „Poker Face”. Słuchając go, dochodzę do wniosku, że gdyby ten numer w oryginale zagrali Faith No More, byłby nawet całkiem przyjemny. Całość kończy się nieśmiertelnym „We Care a Lot” i zaraz ma się ochotę odtworzyć wszystko jeszcze raz. Zwłaszcza, że „Live @ Download Festival” został nagrany z konsolety i mimo siermiężnego, przytłumionego dźwięku, jawi się jako całkiem strawny bootleg. Omawiany koncert był dopiero początkiem wielkiej trasy. Należy zaznaczyć, że obejmowała ona i nasz kraj. Zespół wystąpił na rodzimym Open’erze 4 lipca i był to na pewno jeden z najjaśniejszych punktów programu. Zainteresowanie reaktywowaną formacją było tak wielkie, że wkrótce po zakończeniu jednej serii koncertów, Patton z kolegami ruszyli dalej, tym razem nie ograniczając się do Europy. W tej chwili krążą zapewne gdzieś po Ameryce Południowej, a już w planach na 2010 rok mają 7 występów w Australii. Niestety nie mówi się o tym, co najważniejsze, czyli o ewentualnej nowej płycie. Miejmy nadzieję, że wreszcie wejdą do studia, bo koncertuje im się wyśmienicie.
Tytuł: Live @ Download Festival Data wydania: Czas trwania: 94:00 Utwory 1) Reunited (Peaches cover): 5:11 2) The real thing: 8:02 3) From out of nowhere: 3:27 4) Land of sunshine: 3:53 5) Caffeine: 4:46 6) Evidence: 4:46 7) Poker Face - Chinese arithmetic: 5:11 8) Surprise! You're dead!: 2:35 9) Easy: 3:04 10) Last cup of sorrow: 3:31 11) Midlife crisis: 3:35 12) Introduce yourself: 1:36 13) The gentle art of making enemies: 4:16 14) Take this bottle: 4:39 15) Ashes to ashes: 3:36 16) Malpractice (short version): 1:47 17) Cuckoo for caca: 3:28 18) Be Aggressive: 3:24 19) Epic: 4:31 20) Mark Bowen: 6:06 21) Chariots of fire: 0:57 22) Streapsearch: 4:41 23) We care a lot: 6:58 Ekstrakt: 60% |