Przy „Paranormal Activity” sukces „Blair Witch Project” zwyczajnie blednie. Być może dlatego, że wchodzący właśnie do kin film jest znacznie bliższy rzeczywistości, niż wyssana z palca bajeczka o krążącym po lesie duchu wiedźmy.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ultra tanie filmy w szerokiej dystrybucji kinowej to swoisty fenomen. Bo tak na zdrowy rozsądek obraz, który kosztował tysiące, a nie miliony dolarów, nie może mieć nic ciekawego do zaproponowania widzowi, który przywykł do koszmarnie drogich, rozbuchanych produkcji z gwiazdorską śmietanką. Jednak od czasu do czasu pojawia się na rynku film, który jest niesłychanie tani, a mimo to przyciąga do kin rzesze widzów i zgarnia z rynku ośmiocyfrowe kwoty. Tak właśnie jest z „Paranormal Activity”, i tak było całkiem niedawno z „ Blair Witch Project” oraz z „ Oceanem strachu”. A jako że łatwe i wysokie zarobki bardzo kuszą producentów, najświeższy film – wzorem poprzedników – doczeka się lada moment kontynuacji. Znacznie już droższej, oczywiście. Pomysł na film był bajecznie prosty. Cała fabuła to podana z pierwszej ręki relacja o paranormalnych zjawiskach dręczących młodą parę w nowo nabytym domu. Żeby przekonać się, jak to jest naprawdę z różnymi stukami, trzaskami, niewytłumaczalnymi przeciągami i nocnym tupaniem, chłopak kupuje kamerę i montuje ją w sypialni, by nagrywać to, co się dzieje w czasie, kiedy oboje śpią. Kamera jest w użyciu również i w dzień. Bohater rejestruje nią wizytę medium, dokumentuje efekty działalności ducha, ale przede wszystkim bawi się nią, kręcąc zarówno wspólne z dziewczyną dyskusje, jak również i przypadkowe sytuacje, pokazujące – niejako mimochodem – wpływ nawiedzenia na psychikę dziewczyny. Bo z tej dwójki to właśnie ona najmocniej przeżywa obecność niewytłumaczalnej siły. Niby niewiele tu ciekawego, ale przez swoją normalność, przez długie sceny zwyczajnych dyskusji w kuchni, na werandzie czy przed komputerem, film usypia czujność widza, który zaczyna się czuć jak mimowolny uczestnik czyjejś codziennej krzątaniny. Tym mocniej oddziałują wszelkie nadprzyrodzone zdarzenia, których – wbrew pozorom – jest tutaj bardzo niewiele. Są jednak na tyle mądrze wstawione w fabułę i na tyle ewidentne, że rzeczywiście budzą grozę. I to nie dlatego, że cierpią przez nie bohaterowie, a przez to, że coś takiego rzeczywiście mogłoby się zdarzyć w domu sąsiada spod trójki, wdowy spod czternastki czy dalekiego kuzyna, który mieszka na wsi. To horror uniwersalny, nie wymagający od widza wiary w to, że znany nam od lat aktor – na przykład Harrison Ford czy Tom Cruise – jest szarym obywatelem USA. Ten film rzeczywiście opowiada o kimś, kto jest jednym z anonimowych mieszkańców odległego kraju, przez co szczególnie łatwo uwierzyć, że pokazane na ekranie kłopoty faktycznie dopadły jakichś statystycznych amerykańskich Kowalskich czy Nowakowskich. A jeśli dopadły ich, to mogą też dopaść każdego z nas. Pod tym względem „Paranormal Activity” to po prostu majstersztyk. Niby film niedopuszczalnie amatorski, ale jednocześnie sugerujący, że inaczej być nie mogło, skoro to prywatne nagranie. Już wstępna dedykacja z podziękowaniami dla lokalnego departamentu policji z okolic San Diego za udostępnienie materiału ma pokazać, że oglądana historia jest zdarzeniem prawdziwym, prosto z życia. Jednocześnie natychmiast sugeruje, że jest to opowieść z niedobrym finałem, skoro znalazła się na komisariacie. Dodatkowego smaczku dodaje zainteresowanie tym filmem Stevena Spielberga, który dwa lata walczył z reżyserem o nakręcenie jego wysokobudżetowej wersji, a jedyne, co wskórał, to zmiana zakończenia na mocniejsze, ale jednocześnie bardziej oderwane od rzeczywistości. Jeśli „Paranormal Activity” (dlaczego nie przetłumaczono u nas tytułu?) wyjdzie w Polsce na DVD, zapewne znajdą się na płycie wszystkie trzy zakończenia – to kinowe, zaproponowane przez Spielberga, to oryginalne, najbliższe zachowaniom znanym z życia, oraz alternatywne reżyserskie. Przestrzegam jednak, że nie jest to horror pełną gębą. Przez znaczną część historii nie dzieje się tutaj nic, co mogłoby wzbudzać strach. Więcej tu z fabularnego Big Brothera, i to w dodatku mocno przegadanego, niż z rasowego kina grozy. Jednak im bliżej końca, tym robi się straszniej. Nawet, jeśli gdzieś z tyłu głowy kołacze się zdziwienie, że mimo niesprzyjającej aury bohaterowie nie zamierzają wynieść się z domu. „Paranormal Activity” to jeden z tych horrorów, które dotykają sedna naszych nocnych strachów, odwołując się do uczucia grozy, kiedy po nagłym przebudzeniu mamy świadomość obecności w pokoju kogoś, kto pozbawiony jest cielesnej powłoki.
Tytuł: Paranormal Activity Rok produkcji: 2007 Kraj produkcji: USA Dystrybutor (kino): Vision Data premiery: 20 listopada 2009 Czas projekcji: 99 min. Gatunek: horror Ekstrakt: 70% |