powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (XCII)
grudzień 2009

Gość w dom, Bóg na zewnątrz
Oren Peli ‹Paranormal Activity›
Przy „Paranormal Activity” sukces „Blair Witch Project” zwyczajnie blednie. Być może dlatego, że wchodzący właśnie do kin film jest znacznie bliższy rzeczywistości, niż wyssana z palca bajeczka o krążącym po lesie duchu wiedźmy.
Zawarto¶ć ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Ultra tanie filmy w szerokiej dystrybucji kinowej to swoisty fenomen. Bo tak na zdrowy rozsądek obraz, który kosztował tysiące, a nie miliony dolarów, nie może mieć nic ciekawego do zaproponowania widzowi, który przywykł do koszmarnie drogich, rozbuchanych produkcji z gwiazdorską śmietanką. Jednak od czasu do czasu pojawia się na rynku film, który jest niesłychanie tani, a mimo to przyciąga do kin rzesze widzów i zgarnia z rynku ośmiocyfrowe kwoty. Tak właśnie jest z „Paranormal Activity”, i tak było całkiem niedawno z „Blair Witch Project” oraz z „Oceanem strachu”. A jako że łatwe i wysokie zarobki bardzo kuszą producentów, najświeższy film – wzorem poprzedników – doczeka się lada moment kontynuacji. Znacznie już droższej, oczywiście.
Pomysł na film był bajecznie prosty. Cała fabuła to podana z pierwszej ręki relacja o paranormalnych zjawiskach dręczących młodą parę w nowo nabytym domu. Żeby przekonać się, jak to jest naprawdę z różnymi stukami, trzaskami, niewytłumaczalnymi przeciągami i nocnym tupaniem, chłopak kupuje kamerę i montuje ją w sypialni, by nagrywać to, co się dzieje w czasie, kiedy oboje śpią. Kamera jest w użyciu również i w dzień. Bohater rejestruje nią wizytę medium, dokumentuje efekty działalności ducha, ale przede wszystkim bawi się nią, kręcąc zarówno wspólne z dziewczyną dyskusje, jak również i przypadkowe sytuacje, pokazujące – niejako mimochodem – wpływ nawiedzenia na psychikę dziewczyny. Bo z tej dwójki to właśnie ona najmocniej przeżywa obecność niewytłumaczalnej siły.
Niby niewiele tu ciekawego, ale przez swoją normalność, przez długie sceny zwyczajnych dyskusji w kuchni, na werandzie czy przed komputerem, film usypia czujność widza, który zaczyna się czuć jak mimowolny uczestnik czyjejś codziennej krzątaniny. Tym mocniej oddziałują wszelkie nadprzyrodzone zdarzenia, których – wbrew pozorom – jest tutaj bardzo niewiele. Są jednak na tyle mądrze wstawione w fabułę i na tyle ewidentne, że rzeczywiście budzą grozę. I to nie dlatego, że cierpią przez nie bohaterowie, a przez to, że coś takiego rzeczywiście mogłoby się zdarzyć w domu sąsiada spod trójki, wdowy spod czternastki czy dalekiego kuzyna, który mieszka na wsi. To horror uniwersalny, nie wymagający od widza wiary w to, że znany nam od lat aktor – na przykład Harrison Ford czy Tom Cruise – jest szarym obywatelem USA. Ten film rzeczywiście opowiada o kimś, kto jest jednym z anonimowych mieszkańców odległego kraju, przez co szczególnie łatwo uwierzyć, że pokazane na ekranie kłopoty faktycznie dopadły jakichś statystycznych amerykańskich Kowalskich czy Nowakowskich. A jeśli dopadły ich, to mogą też dopaść każdego z nas.
Pod tym względem „Paranormal Activity” to po prostu majstersztyk. Niby film niedopuszczalnie amatorski, ale jednocześnie sugerujący, że inaczej być nie mogło, skoro to prywatne nagranie. Już wstępna dedykacja z podziękowaniami dla lokalnego departamentu policji z okolic San Diego za udostępnienie materiału ma pokazać, że oglądana historia jest zdarzeniem prawdziwym, prosto z życia. Jednocześnie natychmiast sugeruje, że jest to opowieść z niedobrym finałem, skoro znalazła się na komisariacie.
Dodatkowego smaczku dodaje zainteresowanie tym filmem Stevena Spielberga, który dwa lata walczył z reżyserem o nakręcenie jego wysokobudżetowej wersji, a jedyne, co wskórał, to zmiana zakończenia na mocniejsze, ale jednocześnie bardziej oderwane od rzeczywistości. Jeśli „Paranormal Activity” (dlaczego nie przetłumaczono u nas tytułu?) wyjdzie w Polsce na DVD, zapewne znajdą się na płycie wszystkie trzy zakończenia – to kinowe, zaproponowane przez Spielberga, to oryginalne, najbliższe zachowaniom znanym z życia, oraz alternatywne reżyserskie.
Przestrzegam jednak, że nie jest to horror pełną gębą. Przez znaczną część historii nie dzieje się tutaj nic, co mogłoby wzbudzać strach. Więcej tu z fabularnego Big Brothera, i to w dodatku mocno przegadanego, niż z rasowego kina grozy. Jednak im bliżej końca, tym robi się straszniej. Nawet, jeśli gdzieś z tyłu głowy kołacze się zdziwienie, że mimo niesprzyjającej aury bohaterowie nie zamierzają wynieść się z domu. „Paranormal Activity” to jeden z tych horrorów, które dotykają sedna naszych nocnych strachów, odwołując się do uczucia grozy, kiedy po nagłym przebudzeniu mamy świadomość obecności w pokoju kogoś, kto pozbawiony jest cielesnej powłoki.



Tytuł: Paranormal Activity
Reżyseria: Oren Peli
Scenariusz: Oren Peli
Rok produkcji: 2007
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor (kino): Vision
Data premiery: 20 listopada 2009
Czas projekcji: 99 min.
WWW: Strona
Gatunek: horror
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

85
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.