powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (XCII)
grudzień 2009

Tango na błocie
Wojciech Smarzowski ‹Dom zły›
Kryminał, przewrotny moralitet, portret PRL, metafora stanu wojennego – to wszystko można odnaleźć w „Domu złym” Wojciecha Smarzowskiego. Jest niepokojący, niejednoznaczny, bywa odpychający. Mistrzowska, nowoczesna filmowa robota.
Zawarto¶ć ekstraktu: 100%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Na powierzchni są dwie historie, jedna wywodzi się z drugiej. Łączy je zootechnik Edward Środoń (Arkadiusz Jakubik). Opowiada on, jak żył spokojnie, pracował w PGR, miał ukochaną żonę. Dopadł go jednak los zły. Żona mu umarła, a on, gdy otrząsnął się ze zrozpaczonego, pijackiego ciągu, pojechał szukać szczęścia na drugim końcu Polski, do innego PGR-u. Tu zaczyna się filmowa jazda. Na początku nowego życia, w deszczową noc w 1978 r., Środoń zabłądził do chałupy małżeństwa Dziabasów. Przyjęli go, ugościli bimbrem i rosołem. Polaków rozmowy przy stole zamieniły się w libację. Koniec okazał się tragiczny, chałupa spłynęła krwią.
Druga historia to wizja lokalna w zrujnowanym domu Dziabasów. Od feralnej nocy minęły cztery lata, jest rok 1982. Stan wojenny. Porucznik Mróz (Bartłomiej Topa) i jego ekipa mają rozwiązać tajemnicę morderstwa Dziabasów. Milicjanci są zmarznięci, popijają wódkę, prokurator leży nieprzytomny z przepicia w furgonetce. Środoń opowiada o wydarzeniach sprzed lat, ale tak naprawdę nikt go nie słucha – tylko widzowie w kinie.
Wojciech Smarzowski, współscenarzysta i reżyser filmu, przeplata te dwie płaszczyzny czasowe z niezwykłą wręcz zręcznością. Wszystko układa się w upiorną całość. Czy dowiemy się, co jest prawdą? To będzie trudne, bo jak powtarzają kilka razy milicjanci, prawdy nie ma.
Nic tu nie jest ładne, nic nie jest oczywiste. Ludzie nurzają się w błocie dosłownie i w przenośni. Klną, chleją, zdradzają i kłamią. Chuć rządzi. Układy i układziki, świństwa i zbrodnie wyrugowały z życia to, co dobre. Zło jest tak wszechobecne, że nikt go nie dostrzega. Nastrój podbija muzyka Mikołaja Trzaski, niepokojąca, rozedrgana. Pod koniec staje się pełnoprawnym bohaterem filmu i prowadzi do tragicznego finału. Patrzymy z góry na miotających się na śniegu ludzi. Następuję ulga, ale oczyszczenie jest możliwe.
Odpychająca to wizja człowieczej kondycji i efektów PRL-owskiego upodlenia. Z elementami czarnego humoru, choć śmiech więźnie w gardle. Odczytywanie tego znakomitego filmu tylko w kontekście rozliczeniowym bardzo by go zubożyło. Nasuwa się pytanie, czy już wyprowadziliśmy się na dobre z tytułowego „Domu złego”?



Tytuł: Dom zły
Zdjęcia: Krzysztof Ptak
Rok produkcji: 2009
Kraj produkcji: Polska
Dystrybutor (kino): ITI
Data premiery: 27 listopada 2009
Czas projekcji: 106 min.
Gatunek: dramat, komedia
Ekstrakt: 100%
powrót do indeksunastępna strona

93
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.