Pojawiła się nowa płyta Kultu, zespołu bardzo zasłużonego na rodzimej scenie. I cały czas obdarzonego kultem. Przez dwadzieścia siedem lat swego istnienia kapela dostarczała płyt zarówno genialnych jak i zdecydowanie słabszych. Zgadnijcie do której grupy zalicza się „Hurra!”?  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Rok temu zmartwiła mnie wiadomość, że w trakcie pracy nad nowym albumem Kultu z zespołem rozstał się Banan (Krzysztof Banasik). Jego gra na waltorni była bardzo ważnym elementem stylistycznym zespołu. Mimo tego Kazik Staszewski zapowiadał powrót do dawnej formy i obiecywał dobrą, jeśli nie bardzo dobrą płytę. Zdecydowanie lepszą od ostatniej, „Poligono Industrial”. Czy słowa dotrzymał? Album zatytułowany „Hurra!” zawiera siedemdziesiąt dwie minuty muzyki. Kilka kompozycji z pewnością stanie się murowanymi koncertowymi evergreenami („Maria ma syna”, „Amnezja”, „Marysia”, czy „My chcemy trzymać w garści cały świat”). Niestety, więcej niż to, że są to skoczne, szybkie utwory, napisać się nie da. O ile „Maria ma syna” może się podobać, „Amnezję” da się posłuchać, to reszta sprawia wrażenie nagranych i umieszczonych na siłę. Jakby osiągnięcie określonego czasu trwania płyty było głównym celem, jaki przyświecał zespołowi. Z pozostałych utworów warto wspomnieć jedynie o trzech. „Idiota stąd” robi dobre wrażenie, głównie za sprawą dęciaków i klawiszy. Przyjemnie też zaskakuje motywem przypominającym nieśmiertelną „Wódkę”. Drugim wartym uwagi kawałkiem jest „Nie mamy szans”, którego atutem jest interesująca rytmika, ponownie świetnie brzmiące klawisze, plus partie fortepianu. „Karinga” jest ostatnim ciekawym numerem. To taki klasyczny Kult z charakterystycznymi klawiszami Grudzińskiego, z akordami granymi na przesterowanej gitarze i z klimatycznymi dęciakami. W pozostałych utworach słychać, że muzycy jakieś pomysły mieli, ale nie potrafili ich twórczo rozwinąć. Mamy więc zdradzający jazzowe inklinacje utwór ostatni (na spisie nie widnieje jego tytuł), blues-rockową i rock’n’rollową stylizację (parodia, pastisz?) w „Chodźcie chłopaki”, czy „Jutro wszystko się zmieni”. „To nie jest kraj moich snów” natomiast pasowałby na soundtrack do komedii Olafa Lubaszenki – i nie jest to komplement. Pieśń ta jest niby prześmiewcza, ale tak na prawdę o niczym. Jednak największym problemem płyty jest jej przesadna długość. Po prostu z powodu niewielkiej ilości dobrych piosenek, całość jest najzwyczajniej w świecie nużąca. Oceniając płytę Kultu nie można pominąć tekstów frontmana, które zawsze wyróżniały ten zespół. Kazik, który udziela się na wielu muzycznych frontach, chyba się wypalił. A na pewno przeżywa kryzys twórczy. Bo napisane przez niego słowa są wątpliwej jakości i czasami nawet męczą dłużyzną. „Kiedy rozepnie się pasa pół, kiedy zapomni się ból / Wojnę kolejną i nową w zanadrzu ma jakiś inny król… / Zawsze było tak, się nie zmieniło. Dwa – raz, ropa, gaz” – ile to podobnych zdań Staszewski wykrzykiwał wcześniej. Tematy, które porusza są co prawda ciekawe (jak zawsze ocierające się o polityczną publicystykę lub traktujące o ważnych chwilach w życiu szarych Kowalskich), jednak ich przedstawienie koszmarnie banalne („Amnezja”, „Skazani”, „Idiota stąd”) lub przerażające przerostem formy nad treścią („Podejdź tu proszę”, „Nie mamy szans”). Krótko mówiąc, daleko Kazikowi do formy Kazika. Podsumowując – nie jest to dobra płyta. Gdyby się nie ukazała, straty wielkiej by nie było. Zapewne rozlegną się głosy, że jak to, przecież to dzieło (nawet już platynowe) Kultu. Tego Kultu! Odpowiadam: właśnie dlatego. Może gdyby Kazik był w lepszej formie i gdyby zestaw utworów porządnie okroić, zostawiając tak trzydzieści-czterdzieści minut, to płyta mogłaby się wybronić. Jednak siedemdziesiąt pięć to zdecydowanie za długo. Jest kilka plusów: dobre brzmienie całości, gra i motywy instrumentów dętych (jak chociażby lekko klezmerska trąbka w „Karindze”), klimatyczne klawisze i nawiązania do starszych nagrań grupy. I parę (kilka zaledwie) interesujących melodii. Jednak parafrazując nieśmiertelną kwestię z Misia Barei – plusy nie przesłoniły jednak minusów. Zespół nadał albumowi znaczący tytuł: „Hurra!”. To chyba najlepszy tekst na tym wydawnictwie. Zaprawdę ironiczny…
Tytuł: Hurra! Wykonawca / Kompozytor: KultData wydania: 28 września 2009 Czas trwania: 72:36 Utwory 1) Maria ma syna: 5:11 2) Amnezja: 3:40 3) Idiota stąd: 3:06 4) Nowe tempa: 4:55 5) Marysia: 3:22 6) Nie mamy szans: 4:06 7) Kiedy ucichną działa już: 5:31 8) My chcemy trzymać w garści świat: 4:30 9) Skazani: 5:11 10) Jutro wszystko zmieni się: 5:10 11) To nie jest kraj moich snów: 4:27 12) Podejdź tu proszę: 5:23 13) Chodźcie chłopaki: 4:25 14) Karinga: 4:55 15) Gigantyczna koncentracja: 8:39 Ekstrakt: 40% |