powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (XCII)
grudzień 2009

Nieco przymulone to bagienko
Steve Bissette, Alan Moore, John Totleben ‹Obrazy grozy. Saga o potworze z bagien›
Wydana w serii „Obrazy grozy” „Saga o potworze z bagien” miała być małym arcydziełem. Nie dość, że genialny scenarzysta (choć w momencie pisania „Sagi…” będący jeszcze przed swoimi największymi dokonaniami), który przedefiniował ponoć klasyczną postać, to jeszcze całość miała jakoby być horrorem, a nie typową superbohaterską historyjką. No cóż, częściowo się zgadza, ale tylko częściowo.
Zawarto¶ć ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Oczywiście powyższe zastrzeżenie ma sens przy spoglądaniu na komiks z dzisiejszej perspektywy – w 1983 roku odnowiony „Potwór z bagien” rzeczywiście mógł być odbierany jak wielki przełom, zwłaszcza że dzieła, które naprawdę zatrzęsły superbohaterskim światkiem, ukazały się dopiero kilka lat później. Być może wtedy „Saga…” była odbierana jak arcydzieło bez żadnych „ale”, jednak dziś… Dziś komiks Moore’a trąci myszką, i to w wielu znaczeniach tego słowa. Już na pierwszy rzut oka zaskoczyć może czytelnika styl rysowania, na pewno odmienny od tego co sugeruje malownicza okładka. Graficznie „Saga…” tkwi bardzo mocno we wczesnych latach 80., wśród dzieł rysowników bez wyrobionej charakterystycznej kreski, ilustratorów tyleż poprawnych, co – moim zdaniem – odtwórczych. Nieco zbyt blade kolory, raczej statyczne ujęcia, choć sam podział strony na kadry w miły sposób chaotyczny i niebanalny, a kilka obrazków jest bardzo klimatycznych. Z całości mocno bije klimat retro, który nie wszystkim może przypaść do gustu.
Zestarzała się też fabuła: kiedyś wątki ekologiczne z pewnością były nowością – dziś, choć wciąż potrafią poruszyć, na pewno odkryciem nie są. Klimatu grozy też, wbrew zachwytom wypisywanym w przedmowie, specjalnie nie czuć. Ot, w kilku kadrach pompatyczna pisanina o wielkim strachu, w innych opisywanie człowieka zamkniętego sam na sam z potworem i tyle – czytelnik musi wierzyć na słowo, że te wydarzenia niosą ze sobą ładunek grozy. Do tego (znów inaczej niż zarysowane to zostało we wstępie) historia bagiennego stwora wcale nie odchodzi daleko od opowieści o facetach w rajtuzach. Owszem, ci pojawiają się tutaj tylko w epizodach, ale lepiej gdyby nie było ich w ogóle, może wtedy i świat miałby w sobie więcej grozy, i postać potwora byłaby bardziej dramatyczna – a tak przesłaniają wszystko żółte gacie mówiącego wierszem Etrigana.
Ta przynależność do minionej już, artystycznie wyraźnie słabszej epoki nie znaczy, że „Saga o potworze z bagien” jest historią słabą czy niewartą uwagi. Pomijając fakt, że jest to komiks istotny z historycznego punktu widzenia, to jego lektura wciąż może przynosić sporo satysfakcji. Przynajmniej pierwsze cztery rozdziały, stanowiące zamkniętą historię, przedefiniowującą postać potwora z bagien. To tutaj dowiadujemy się, że nie jest on i nigdy nie był człowiekiem, a jedynie rośliną, która uzyskała świadomość. Ten pomysł wciąż jest nowatorski i niesie ciekawe, dobrze rozegrane implikacje psychologiczne – czy istota, która raz uzyskała świadomość, może jej się wyrzec? Czy świadomość i ludzkie zachowania, jeśli są udawane, przestają być ludzkie? Czy myśląca istota może utrzymać tę świadomość i nie oszaleć, gdy się dowie, że nigdy nie była niczym więcej niż zbitkiem pełnych chlorofilu komórek? Podróż przez świadomość potwora jest bardzo intrygująca, choć raczej nie ze względu na jej przedstawienie, a na stawiane przy okazji pytania. Ładnie też rozegrał Moore dążenie tak potwora, jak i Floronic Mana (kolejnej ludzko-roślinnej istoty, której szaleństwo jest również intrygujące) do całkowitego zespolenia z naturą (aż dziw, że w komiksie nie pojawia się koncepcja Gai), które przynieść ma ukojenie i uwolnienie od „ludzkich” kłopotów.
Dużo słabiej wypadają na tym tle kolejne trzy rozdziały składające się na historię grozy z demonami (w tym Etriganem) w tle, będące też wstępem do dłuższej historii. Tu już potwór z bagien jest jedynie dekoracją, fabuła mogłaby się rozgrywać wokół jakiegokolwiek superbohatera (albo w ogóle bez żadnego), Moore′owi wymyka się z rąk narracja (zachowania niektórych postaci bywają irracjonalne), a całość jest raczej nudna, zwłaszcza że rozwiązanie trąci nieco deus ex machina. Ta nierówność albumu to kolejny z elementów, z powodu których „Saga…” czytana dzisiaj (i w takim, a nie innym kształcie, z doczepioną niepotrzebnie drugą historią) nie wzbudzi jakiegoś wielkiego zachwytu. Jednak zapoznać się z pewnością warto.



Tytuł: Obrazy grozy. Saga o potworze z bagien
Tytuł oryginalny: The Saga of the Swamp Thing
Scenariusz: Alan Moore
Wydawca: Egmont
ISBN-10: 978-83-237-2924
Format: 176 s. 170 x 260 mm
Cena: 69 zł
Data wydania: lipiec 2007
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

136
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.