powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (XCII)
grudzień 2009

Historia pewnej monety
Borys Lankosz ‹Rewers›
Ledwie z afisza zszedł „Generał Nil”, a już mamy w kinach kolejny tytuł o czasach stalinizmu - opromieniony zwycięstwem w konkursie filmowym w Gdyni „Rewers”. Ale debiut fabularny Borysa Lankosza nie przypomina wcale tamtego obrazu, ani w ogóle żadnego innego dzieła rodzimej produkcji. Bo to genialna i jakże niepolska zabawa kinem gatunków: zwłaszcza czarną komedią, dramatem politycznym i thrillerem noir.
Zawarto¶ć ekstraktu: 100%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Rzecz o trzech pokoleniach kobiet zmagających się z ponurymi realiami stalinowskiej Polski. Młodej Jankowskiej grozi staropanieństwo, z czym jej owdowiałe matka i babcia nie mogą się pogodzić. Bez mężczyzny przecież marny los, tłumaczą. Tymczasem kolejni kandydaci na męża Sabiny zdają się temu przeczyć: a to ich profil ideologiczny jest podejrzany, albo łapczywie żłopią nalewkę babuni. Kiedy wreszcie pojawia się nonszalancki Bronek, panie tracą głowę, na co w czasach denuncjacji, ubeckiego terroru i nocnych aresztowań nie można sobie przecież pozwalać.
Ta fikcyjna fabułka z elementami makabreski zdaje się o dziwo prawdziwsza od wspartego faktami kina martyrologicznego. To z pewnością zasługa realizacji, wiernie oddającej klimat epoki: dialogi „Rewersu” poprzetykane są partyjną nowomową, a zdjęcia Koszałki zlewają się z archiwaliami filmowymi. Siła filmu tkwi jednak nie tylko w perfekcyjnym odwzorowaniu czasów, ale także w jego intertekstualnej narracji.
Słusznie zauważono już w Gdyni, że debiutant kłania się tu mistrzom kina: Tarantino, (patrz: moneta a złoty zegarek w „Pulp Fiction”) i Almodovarowi, od którego zapożyczył postacie zdesperowanych heroin („Czym sobie na to wszystko zasłużyłam?”,„Volver”). Ale najwięcej jest tu z poetyki filmów braci Coen, którzy jak nikt inny potrafią wykreować świat śmieszny i straszny zarazem. I właśnie w takiej optyce ukazuje Lankosz paradoksy stalinizmu.
Jednak urodzonego dwie dekady po śmierci Stalina reżysera bardziej interesuje żonglowanie konwencjami i znaczeniami niż publicystyka filmowa. Jego „Rewers” nie włącza się w nurt rozliczeniowy, jak „Przesłuchanie” czy „Dreszcze”, pozostając intrygująco wieloznaczny. Owszem, obecność współczesnej ramy można odczytać jako pytanie o sens rozdrapywania starych ran, ale ważniejsza zdaje się tu problematyka szeroko pojmowanej wolności (gejem wciąż łatwiej być w USA). Równie dobrze „Rewers” można też interpretować po prostu jako podziw dla silnych kobiet (mężczyźni zginęli w wojnach, piją itd.) albo osobliwy instruktaż przetrwania w trudnych czasach. Ta pojemność znaczeniowa w połączeniu ze spektakularnym mise-en-scène i świetnym scenariuszem dała efekt, o jakim inni polscy filmowcy dotąd tylko marzyli. W odróżnieniu od wcześniejszych komedii o stalinizmie – „Cwału” czy „Pułkownika Kwiatkowskiego”, „Rewers” jest filmem prawdziwie nowoczesnym i uniwersalnym w odbiorze. Bo choć zanurzony w polskiej historii, to w sposobie jej podania daleki jest od hermetyczności. Słowem jest to film idealny na eksport, który – kto wie, może nawet dać nam wyczekiwanego Oscara.



Tytuł: Rewers
Reżyseria: Borys Lankosz
Scenariusz: Andrzej Bart
Rok produkcji: 2009
Kraj produkcji: Polska
Dystrybutor (kino): Syrena
Data premiery: 13 listopada 2009
Czas projekcji: 90 min.
Gatunek: dramat
Ekstrakt: 100%
powrót do indeksunastępna strona

80
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.