powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (XCIII)
styczeń-luty 2010

Białoruś jako subtelne zjawisko
Ihar Babkou ‹Adam Kłakocki i jego cienie›
Zastanawialiście się, czy Białoruś jest rzeczywiście krajem? Może nasz wschodni sąsiad to tylko kiepski żart pewnego postkomunistycznego satrapy? Może to tylko sen, jakiś niewyraźny majak, który śnimy? Takie refleksje mogą przyjść na myśl po lekturze „Adama Kłakockiego i jego cieni”, pierwszej białoruskiej postmodernistycznej powieści Ihara Babkou.
Zawarto¶ć ekstraktu: 60%
‹Adam Kłakocki i jego cienie›
‹Adam Kłakocki i jego cienie›
Autorowi, finaliście zeszłorocznej nagrody Angelus, należy się jednocześnie order i prztyczek w nos. Order, bo pomysł miał wspaniały, godny samego Bułhakowa, a, prztyczek, bo wyszło dużo gorzej. Zacznę od tego pierwszego, a potem się zobaczy.
W 1793 r. urodził się Jan Adam Maria Kłakocki, postać fikcyjna, przy czym świetnie wymyślona. Krótko po studiach Kłakocki, natchniony modnym w tamtych czasach encyklopedyzmem, postanowił napisać i wydać encyklopedię snów. Pierwszy tom wyszedł w Paryżu, zawierał sny m.in. Mickiewicza, ministrów rządu i innych VIP-ów. Autor zmienił jednak koncepcję, wrócił na Białoruś, a następnie zaczął zbierać sny wśród prostego ludu. Powołał też do życia Białoruskie Archiwum Snów (BAS), potem przemianowane na Archiwum Kłakockiego (AK). Jego zadaniem było zbieranie i katalogowanie snów mieszkańców Białorusi.
Jednym z bohaterów, a zarazem narratorem powieści Babkou jest pewien pracownik AK, do którego dokonań m.in. należy odkrycie teczki ze snami Oskara Miłosza. Na tym jednak akcja się urywa, a szkoda, bo metafora wymyślona przez pisarza jest po prostu genialna, w sam raz pasuje do opisu owego dziwnego państwa rządzonego przez śmieszno-strasznego dyktatora. Weźmy taki cytat:
opowiadałem mu o nas […], o Białorusi, którą właśnie dla siebie odkryliśmy, i o strasznych sąsiadach ze Wschodu i z Zachodu, którzy co pół wieku najeżdżają nas czołgami i myślą wyłącznie o sobie; dla nich zjawiska tak wyrafinowane, subtelne i metafizyczne jak Białoruś po prostu nie istnieją
Za to jedno zdanie autorowi należy się medal. Niestety, Babkou nie potrafił wykorzystać olbrzymiego potencjału Adama Kłakockiego, stąd też książka jest zbiorem bardziej lub mniej czytelnych historii. Trochę tam opowiadań, trochę (niekoniecznie) spójnej akcji, wszystko jednak rozłazi się jak… sny.
Tutaj muszę zaznaczyć, że intuicję Babkou miał dobrą: chciał stworzyć powieść składającą się z samych początków nienapisanych powieści przemieszanych niczym marzenia senne. Już Ludwig Wittgenstein powiedział, że jego „Traktat filozoficzno-logiczny” składa się z dwóch części (napisanej i nienapisanej), przy czym ta druga jest lepsza. Pomysł więc białoruski pisarz miał dobry, ale niespecjalnie mu się udało go wprowadzić w życie. Mimo że powieści w powieści jest sporo, to: a) są zbyt krótkie, b) nie dają czytelnikowi żadnego szerszego obrazu, c) niewiele z nich wynika.
Podobny pomysł kapitalnie udał się Peterowi Esterhazyemu w „Harmonii caelestis”. Tam autor bohaterem krótkich, często jednoakapitowych opowiastek uczynił fikcyjnego „ojczulka”, węgierskiego everymana, któremu przytrafiają się przeróżne przygody. Być może gdyby Babkou napisał powieść podobną rozmiarami „Harmonii…”, koncepcja nienapisanych powieści wypadłaby lepiej. Możliwe jednak, że to nie kwestia ilości, ale jakości.
Wspominałem wcześniej o Bułhakowie - nie ze względu na geografię, ale na pomysł. „Adam Kłakocki…” mógłby stać się „Mistrzem i Małgorzatą”, posiada podobny humor, podobną absurdalno-magiczną otoczkę. Mógłby, ale się nie stał i nie ma co rozlewać łez. Mam nadzieję, że Babkou nie spocznie na przysłowiowych laurach, tylko weźmie się metaforycznie w garść i następnym razem zaskoczy nas już nie pierwszą białoruską powieścią postmodernistyczną, ale po prostu świetną książką.



Tytuł: Adam Kłakocki i jego cienie
Tytuł oryginalny: Адам Клакоцкі і ягоныя цені
Wydawca: Oficyna 21
ISBN: 978-83-917228-9-3
Format: 142s. 130×200mm
Cena: 21,–
Data wydania: 3 września 2008
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

76
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.