powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (XCIII)
styczeń-luty 2010

Autor
Fantasy drugiego sortu
Margaret Weis, Tracy Hickman ‹Czas bliźniaków›
„Czas bliźniaków” Margaret Weis i Tracy′ego Hickmana jest książką do bólu schematyczną. Mamy bohaterów wyraźnie dobrych, bohaterów wyraźnie złych i fabułę koncentrującą się na standardowym konflikcie między nimi. Wydaje się, iż od czasów pierwszych powieści z uniwersum Smoczej Lancy nie zmieniło się zupełnie nic.
Zawarto¶ć ekstraktu: 20%
‹Czas bliźniaków›
‹Czas bliźniaków›
Powieść opowiada o losach dwóch braci, Caramona i Raistlina. Pierwszy jest potężnej postury wojownikiem, potrafiącym w pojedynkę pokonywać zastępy wrogów. Drugi jest czarodziejem o wątłym zdrowiu i słabej kondycji, którego jedyna siła tkwi znajomości magii i potężnych zaklęć. Po słynnej Wojnie Lancy ścieżki obu braci się rozeszły: o ile Caramon pozostał dobrym wojownikiem, o tyle Raistlin przeszedł na drugą stronę barykady.
Przez karty powieści przewijają się całe zastępy herosów. Najważniejszymi z nich są oczywiście Caramon i Raistlin, jednak nie zabrakło również Tiki (żony Caramona), Tanisa Półelfa, Riverwinda czy wiecznie irytującego kendera Tasselhoffa (irytuje on, jak na kendera przystało, swoją upierdliwością, kleptomanią i wścibskością). Pośród tych złych pojawia się Kitiara, Lord Soth i Dalamar Mroczny. Kimś nowym na scenie jest bogobojna i oddana kapłanka Paladine′a imieniem Crysania. Większość z tych sław Krynnu pojawia się tylko na moment, by większa część akcji mogła skupić się na poczynaniach Caramona, Crysanii, kendera i Raistlina. Jak w wielu innych powieściach, także tutaj okazuje się, że dla czytelnika o wiele ciekawsze są poczynania bohaterów negatywnych niż ich praworządnych adwersarzy. Powód jest prosty – ci źli są przynajmniej wiarygodni, a ich motywacje, choć megalomańskie, dodają im cech ludzkich. W tym samym czasie bohaterowie dobrzy prezentują postawę heroiczną, nastawioną na ratowanie świata przed nadciągającym złem. Bohaterowie źli, pokroju Raistlina i Dalamara, knują, spiskują i dążą do swoich własnych celów (które, w przypadku „Czasu Bliźniaków”, nie ograniczają się do chęci zniszczenia świata). Bohaterowie dobrzy, tacy jak Caramon i Crysania, robią wszystko, by tych złych przekonać do tego, że czynią źle. I, na tyle, na ile to możliwe, odwieść ich od tego (czy to przy pomocy moralizatorskich dysput, czy też prostych planów zabicia tych złych).
„Czas bliźniaków” podzielony został na dwie części. Pierwsza jest ckliwa (lamentująca żona Caramona, która nie potrafi poradzić sobie z mężem), nudna (kilkadziesiąt stron samego zawiązania akcji) i pełna patetycznych rozmów (jak choćby te toczone przez Raistlina i Crysanię, czy też przedstawianie przez złego maga całej historii swojego życia Dalamarowi). Przy okazji czytelnik musi też znosić męczące opisy zachowań Caramona-alkoholika oraz kendera-kleptomana. Wyruszają oni w podróż za Crysanią, by chronić ją przed tymi złymi, którzy dybią na jej życie. Celem tej wyprawy jest dostanie się do jednej z siedzib czarodziejów, gdzie dobra kapłanka chce poprosić o przeniesienie w czasie do dni poprzedzających Kataklizm. To właśnie tam wybiera się Raistlin, zaś celem Caramona i spółki jest odnalezienie go i powstrzymanie przed wcieleniem w życie diabolicznego planu.
Druga część powieści, opisy Istar i tamtejszego społeczeństwa prezentują się o wiele lepiej. Nie oznacza to jednak że fabuła staje się bardziej wciągająca. Mimo iż akcja zdecydowanie przyspiesza, nadal ciężko jest się przejmować losami bohaterów. Na początku zostają oni aresztowani i sprzedani na arenę jako niewolnicy. Kilka rozdziałów później kender przypadkiem niszczy niezwykle ważny dla fabuły magiczny przedmiot. Ale zarówno w jednej, jak i w drugiej (oraz w wielu innych) sytuacji byłem nieomal przekonany, że tak czy inaczej ci dobrzy i tak przeżyją, wyjdą cało z każdej opresji i dotrwają do wielkiego finału.
Niestety, autorom ciężko przychodzi zachowywanie logiki i konsekwentne trzymanie się swoich pomysłów. Na początku okazuje się, ze kenderzy są w Istar niemile widziani, co jednak nie przeszkadza Tasselhoffowi w swobodnym bieganiu po mieście jak gdyby nigdy nic. Dziwi też to, że Caramon, wielki i potężny wojownik, weteran wojny z siłami zła, najzwyczajniej w świecie brzydzi się zabijaniem. Do walki na arenie, na którą trafia po przybyciu do Istar, przekonuje go w końcu fakt, iż potyczki są jedynie pozorowane. Realizmu nie dodaje też to, iż bohaterowie w razie problemów zaczynają… płakać (i zwykle nie ma to jakiegokolwiek sensownego uzasadnienia, bo wojownik roniący łzy po tym, jak został zbluzgany przez strażników wygląda conajmniej żałośnie).
Lektura „Czasu bliźniaków” nie sprawiła mi zbyt wiele przyjemności. Nie nasuwa mi się dla tej powieści inne określenie jak tylko fantastyka drugiego sortu. Nie odkrywa ona żadnych nowych dziedzin, wykorzystuje wyeksploatowane już do bólu uniwersum i opiera się na powielanych wielokroć schematach i archetypach, nie nadając im żadnego nowego kształtu. Co więcej, fabuła w wielu miejscach jest wyjątkowo przewidywalna (choćby w sytuacjach, w których wszyscy chcą pozbyć się kendera, temu zaś za każdym razem udaje się ominąć wszystkie przeszkody).



Tytuł: Czas bliźniaków
Tytuł oryginalny: Time of the Twins
Przekład: Dorota Żywno
Wydawca: Zysk i S-ka
ISBN: 978-83-7506-347-9
Format: 496s. 115×180mm
Cena: 35,–
Data wydania: 1 czerwca 2009
Ekstrakt: 20%
powrót do indeksunastępna strona

77
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.