Gdy pierwszy raz usłyszałem Proghmę-C na żywo, pomyślałem, że jest to kolejna kopia Meshuggah czy Toola. W jakim błędzie byłem, dowiedziałem się już przy pierwszym przesłuchaniu wydanej niedawno, debiutanckiej płyty zespołu – „Bar-do Travel”.  |  | ‹Bar-do Travel›
|
Muzycy Proghmy-C nie należą chyba do pracoholików. Albo po prostu bardziej niż na ilość stawiają na jakość. Dopiero teraz, cztery lata po wydaniu EP-ki „Down in a Spiral”, wydają swój pierwszy „duży” album, „Bar-to Travel”. Wcześniej zdążyli zaistnieć w świadomości polskich fanów bardziej skomplikowanego, ciężkiego grania udziałem w konkursie Asymmetry Festival i występem na drugiej, równie ważnej imprezie tego roku, Knock Out Festival. Właśnie na tym festiwalu było mi dane zobaczyć ich po raz pierwszy. Niezbyt selektywne brzmienie i nieszczególna akustyka krakowskiej Hali Wisły spowodowały, że nie dostrzegłem wszystkich aspektów muzyki zespołu. Okazało się bowiem, że porównywanie grupy do wymienionych we wstępie bandów jest sporym uproszczeniem i jest dla niej krzywdzące. Choć w paru miejscach na płycie muzycy niebezpiecznie zbliżają się do „pokręconej” melodyki Toola czy stosują rytmiczne patenty Meshuggah, na bazie tych niewątpliwych inspiracji budują własny, oryginalny styl. Przykładowo, w „Kana” słychać wpływ gitarowej ekwilibrystyki Adama Jonesa, głos Piotra Gibnera swoją barwą przypomina zaś wokal Maynarda Keenana. Po „toolowej” części utworu następuje jednak ucieczka w istny stylistyczny kolaż. Psychodelia miesza się tutaj z rockiem progresywnym i połamanymi, mathmetalowymi rytmami. Podobną podróż przez różnorodne dźwiękowe krajobrazy mamy również w „FO”. Ciekawym eksperymentem jest połączenie ze sobą trzech następnych numerów, przez skrócenie do absolutnego minimum przerw między nimi. Powstała w ten sposób progresywna suita ukazuje wszechstronność zespołu. Pierwsza jej część, „Spiralling To Another”, to drapieżna, metalowa jazda, wieńczący zaś całość „Spitted Out (Out)„ brzmi jakby powstał podczas szalonej improwizacji w duchu King Crimson. Dopełnieniem tego wszystkiego jest ambientowe „I Can′t Illuminate with You”, przechodzące w schizofreniczne „Naa” z melancholijnymi i lekko histerycznymi wokalizami Piotra. Wisienką na torcie mógł być tutaj cover „Army of Me” Bjork. Szkoda, że muzycy jeszcze bardziej nie przearanżowali numeru, bo obecnie brzmi on jak oryginał z dodanymi ciężkimi gitarami. Ale i tak należą się im brawa za sam gust i odwagę, by zmierzyć się z tak odległą stylistyką. Cały album przepełniony jest specyficzną, mroczną i hipnotyczną atmosferą melancholii i frustracji. Zespół w bardzo inteligentny sposób połączył metalowy szkielet swoich kompozycji z elektroniką, zachowując przy tym właściwe proporcje i nie popadając w banał. Poszczególne elementy ich muzyki w naturalny sposób się zazębiają i stanowią spójną, wciągającą całość. Muzycy Proghma-C twierdzą, że „muzyka jest językiem, którym tworzą swój własny świat”. W tym wypadku słowo ponownie stało się ciałem i „Bar-do Travel” faktycznie może przenieść do innej, nieokreślonej i tajemniczej rzeczywistości. Uważajcie jednak. Gwarantowany jest bilet tylko w jedną stronę… Bezsprzecznie mamy do czynienia z jednym z najbardziej intrygujących debiutów na naszym rynku w tym roku!
Tytuł: Bar-do Travel Data wydania: 6 października 2009 Czas trwania: 56:19 Utwory 1) Kana : 9:05 2) FO: 6:40 3) Spiralling to Another : 9:31 4) Spitted Out: 3:21 5) Spitted Out (Out): 3:57 6) So Be-Live: 5:48 7) I Can't Illuminate with You: 2:30 8) Naan: 8:57 9) Army of Me: 6:33 Ekstrakt: 80% |