powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (XCIII)
styczeń-luty 2010

Przemyślność wyliczania
Umberto Eco ‹Szaleństwo katalogowania›
Zarówno tytuł jak i opis wydawcy sugerować może, że Umberto Eco zajął się tym razem analizą pojawiających się w sztuce katalogów i potrzebą spisywania, uporządkowywania, która cechowała artystów na przestrzeni wieków. No cóż, „Szaleństwo katalogowania” jest jednak o czym odrobinę innym.
Zawarto¶ć ekstraktu: 80%
‹Szaleństwo katalogowania›
‹Szaleństwo katalogowania›
Właściwy tytuł książki powinien brzmieć „Szaleństwo wyliczania” – słynny włoski pisarz i publicysta zajmuje się bowiem widocznymi w sztuce przejawami manii wymieniania, wyliczania przeróżnych rzeczy. Nie chodzi mu natomiast o katalogowanie w potocznym dzisiaj tego słowa rozumieniu – o tworzenie spisów, które miałyby przedmiot opisu objąć całkowicie, utrzymać w ryzach czy uporządkować. Zresztą już na początku książki Eco wyjawia co będzie przedmiotem jego rozważań i stawia jednoznaczną tezę: wymienianie cech, przymiotów, wyliczanie poszczególnych elementów służyło od dawien dawna przede wszystkim do przedstawienia ogromu, nieskończoności. Jeśli antyczni, średniowieczni i późniejsi twórcy – pisarze, poeci, malarze – nie potrafili oddać nieskończoności, to starali się opisać ją w jak najbardziej przybliżony sposób, wymieniając poszczególne, bardzo liczne cechy nieskończonego podmiotu. Stąd u Homera mamy całą litanię okrętów i zasiadających w nich dowódców i królów płynących (w formie armady niewyobrażalnie wielkiej dla autora „Iliady”) w stronę Troi. Stąd w średniowiecznym utworze „Carmina Burana” wyliczanka „Pije kmiotek, pije lekarz / pije rycerz, pije hycel / pije sędzia, pije piekarz (…)” by z całą mocą zastosować puentę „Kraj marnieje, młodź dziczeje, gdy bez miary WSZYSCY chlają”. Stąd u Hieronima Boscha na środkowej części tryptyku „Ogród rozkoszy ziemskich” nie ma sugestywnego przedstawienia jednego tylko grzechu, ale cała chmara różnych sytuacji i zdarzeń, poprzez które malarz w pewnym sensie „wylicza” grzechy, podkreślając tym samym ich mnogość i powszechność.
Jak więc widać, Eco nie skupia się w swoich rozważaniach tylko na jednej dziedzinie sztuki, ani na jednej epoce. W „Szaleństwie katalogowania”, które jest właściwie wydawnictwem albumowym można znaleźć i zdjęcia antycznych waz przedstawiających sceny mitologiczne, i reprodukcje średniowiecznych miniatur czy malarstwa renesansowego, i współczesne już nie obrazy, a fotografie, przedstawiające przedmioty codziennego użytku. Podpierając się przykładami, pisarz cytuje na równi Homera, jak i Pereca, czy Szymborską. Przykłady te są chyba największa siłą książki – duże, całostronicowe reprodukcje zadowolą każdego miłośnika malarstwa, a zestawione w jednym miejscu fragmenty literatury starożytnej i współczesnej w najlepszy sposób zmuszą czytelnika do zastanowienia się nad tematem przedstawionym przez autora książki. Eco nie dokonuje bowiem wiwisekcji tematu, ale raczej rzuca hasła, wskazuje pewne zależności, cechy wspólne – pokazuje przede wszystkim samą tendencję do tworzenia list obecną w każdej epoce. I ten rzucony dość luźno pomysł wpływa na percepcję wszystkich przedstawianych w książce przykładów: list doszukujemy się i w obrazach przedstawiających rajską scenerię (wyliczanie wszelkiego stworzenia, od lwów po baranki) i w metafizycznej poezji Wisławy Szymborskiej (wyliczanka o tym, że podmiot liryczny woli np: kino czy koty) – często w miejscach, w dziełach, których nigdy byśmy w ten sposób nie odczytywali1). Zaczynamy też rozróżniać wyliczenia w zależności choćby od epoki: o ile współcześni Homerowi czy średniowiecznym hagiografom starali się tworzeniem długiej listy wpłynąć na wyobraźnię odbiorcy, zasugerować mu ogrom opisywanego podmiotu (katalogi monstrów, inwentarze skarbców, spisy świętych, aniołów i demonów), o tyle kilkadziesiąt wieków później wyliczenia były bardziej abstrakcyjne, często miały na celu np: pełniejsze przedstawienie natury człowieka, podkreślenie jej niejednoznaczności.
Oczywiście ten sposób prezentacji – chowanie się prelegenta za przykłady (książka powstała z okazji serii wykładów jakie Eco wygłosił w Luwrze, co może w jakiś sposób tłumaczyć skromną część autorską) – nie usatysfakcjonuje osób z zacięciem naukowym, szukających dogłębnej analizy, ale też chyba nikt nie spodziewał się takowej po przekartkowaniu pięknie wydanej książki pełnej „obrazków”. Za to dla początkujących miłośników sztuki „Szaleństwo katalogowania” sprawdzi się doskonale: zadowoli i jako album do oglądania, i jako inspirujący esej do czytania.
1) I, prawdę mówiąc, nie wszystkie zaprezentowane w książce przykłady da się od razu w ten sposób odczytać (nie wszystkim też Eco poświęca choćby wzmiankę - to dodatkowo utrudnia sprawę), co zostawia miejsce na polemikę z autorem… albo uparte podchodzenie do tematu po raz kolejny z nadzieją, że w niepozornym obrazie czy wierszu też odnajdziemy motyw listy – i powtórne przeczytanie książki.



Tytuł: Szaleństwo katalogowania
Tytuł oryginalny: La vertigine della lista
Przekład: Tomasz Kwiecień
Wydawca: Rebis
ISBN: 978-83-7510-404-2
Format: 408s. 170x240mm; oprawa twarda
Cena: 129,–
Data wydania: 12 listopada 2009
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

80
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.