powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (XCIII)
styczeń-luty 2010

Autor
Genialny socjopata w Londynie
Guy Ritchie ‹Sherlock Holmes›
Ogłoszono już wszem i wobec, że „Sherlock Holmes” Guya Ritchiego wywraca do góry nogami wizerunek słynnego detektywa, robiąc z niego człowieka, który lepiej posługuje się pięściami niż umysłem. Bzdura. Holmes Ritchiego jest bliższy postaci Conan Doyle’a dużo bardziej, niż można się spodziewać.
Zawarto¶ć ekstraktu: 80%
‹Sherlock Holmes›
‹Sherlock Holmes›
Recenzując swego czasu „Irona Mana”, Piotr Dobry podkreślił pokrewieństwo, jakie łączyło bohatera komiksu z odtwórcą głównej roli w tym filmie. Na szczęście, jak się okazuje, postaci, które łączą w sobie charyzmę, urok i inteligencję z, powiedzmy, dość lekkim podejściem do nakazów Dekalogu, jest dużo więcej. Genialny detektyw, a także narkoman i socjopata w jednym to kolejna z postaci, która pasuje jak ulał do Roberta Downeya juniora. Na szczęście zauważył to Guy Ritchie, który z obsadą głównej roli w kolejnej ekranizacji przygód mistrza dedukcji trafił w dziesiątkę.
Niewątpliwie Robert Downey jr jest największym atutem filmu. Jego Holmes, z pozoru zupełnie nowatorski, w rzeczywistości jest nieco tylko ekstrapolowaną postacią z opowiadań Conan Doyle’a. Podobnie jak jego literacki pierwowzór jest niebywale inteligentny i szalenie spostrzegawczy, potrafiąc z drobnych przesłanek dzięki logicznemu wnioskowaniu budować odważne i rozbudowane teorie. Do tego Holmes Ritchiego jest człowiekiem doskonale wysportowanym, świetnie radzącym sobie w walce wręcz – ale co w tym nowego, skoro Sherlock Conan Doyle’a był mistrzem szermierki i boksu? To przecież zaledwie wyciągnięcie daleko idących wniosków z małych przesłanek pozostawionych przez pisarza, ale w żadnej mierze nie sprzeczność z wizerunkiem sprzed stulecia. Dorzućmy wady – egotyzm, narcyzm, socjopatia, szereg uzależnień – to także w jakiejś formie pojawia się w książce (tam Holmes przecież jest kokainistą i w jakiejś formie odludkiem). Ciekawe jest ujęcie tych wad w połączeniu z zaletami umysłu. Dość zaskakująca skojarzenie przywiodło mi na myśl zeszłoroczny „Wanted” Timura Biekmambietowa. Tam postać grana przez Jamesa McAvoya nie może odnaleźć się w normalnej egzystencji, bo jest genetycznie stworzona do życia na krawędzi. Wydaje się, że tymże tropem idzie Ritchie – Holmes nie jest po prostu i geniuszem, i socjopatą. Jedno wynika z drugiego – jego umysł wciąż musi pracować, analizować, przetwarzać, tak jest skonstruowany, a to absolutnie wyklucza normalną egzystencję w społeczeństwie.
Ale na szczęście Holmes-Downey nie kradnie filmu dla siebie. Obsadzenie w roli Watsona Jude Lawa okazuje się też być strzałem w dziesiątkę. Z bliżej niewiadomych powodów przyjęło się ukazywać w filmach i serialach (z nielicznymi wyjątkami) Watsona jako niezbyt rozgarniętego, tęgawego safandułę. Pamiętajmy jednakże, że mówimy o lekarzu (a więc osobie bystrej) oraz byłym żołnierzu z doświadczeniem we frontowej służbie (a więc osobie, która musi sobie radzić w sytuacjach zagrożenia życia), a także bohatera mającego powodzenie u kobiet (a więc o atrakcyjnej powierzchowności). Oczywiście – w towarzystwie Holmesa Watson będzie zawsze mniej inteligentny. Jednak to w żadnym wypadku nie znaczy, że jest głupi. I to bardzo ładnie udało się ukazać w filmie – Watson Lawa jest wysportowany (choć kulejący), odważny, zdeterminowany, twardy, ale także całkiem inteligentny, nie patrzący jedynie z rozdziawioną gębą na osiągnięcia Holmesa, ale potrafiący samemu wyciągać wnioski. I chyba taka postać jest dużo bliższa prawdzie, a w filmie obaj panowie tworzą naprawdę wyjątkowo elektryzująca parę, ubarwiającą fabułę niezliczonymi dyskusjami, debatami, przekomarzaniami, złośliwostkami. I tak właśnie być powinno.
Już na pierwszy rzut oka Sherlock Holmes sprawiał wrażenie wybitnego intelektualisty.
Już na pierwszy rzut oka Sherlock Holmes sprawiał wrażenie wybitnego intelektualisty.
Oczywiste jest, że wobec takiej pary bohaterki kobiece muszą zejść na drugi plan. Bardzo się starają jednak, by tak się nie stało. Kelly Reilly w roli narzeczonej Watsona w żadnej mierze nie jest jedynie tłem, wnosi w kilku zaledwie scenach dużo własnego charakteru i własnego zdania, z kolei Rachel McAdams po prostu bryluje. Nie powiem, że ku naszemu zaskoczeniu, bowiem w „Esensji” McAdams zawsze miała dobrą prasę. Irene Adler, jedyna kobieta, która potrafiła wykiwać Sherlocka Holmesa, jest wiarygodna, seksowna, uwodzicielska, pełna energii. Nie gratulujemy aktorce, o której wiemy, że taka być potrafi, gratulujemy natomiast nad wyraz trafnej decyzji obsadowej. Zresztą trudno mówić o jakiejkolwiek pomyłce castingowej – Mark Strong jest odpowiednio mroczny, Edde Marsan odpowiednio safandułowaty, ale zdający sobie sprawę z własnych ograniczeń, w tle znajdziemy jeszcze parę malowniczych postaci (morderczy Francuz rządzi!). Ważne jednak, że bohaterowie budzą szczere emocje – niby wiemy, że nie powinniśmy się o nich obawiać, ale jednak serce do gardła w niektórych scenach podchodzi…
Sam film jest zgrabnym połączeniem opowieści kryminalnej z motywem mistycznym (jakże pasującym do tych czasów) ze współczesnym efektownym kinem akcji (scena „wodowania” statku po prostu kładzie widza na łopatki) i – ku mej radości – drobnymi motywami steampunku. Dorzućmy pięknie stworzoną scenografię wiktoriańskiego Londynu, czyli jednego z tych miejsc, które mimo brudu, zbrodni, zawsze potrafią zauroczyć widza (kolejnym genialnym pomysłem było wykorzystanie mostu Tower w budowie). Miło, że w tym wszystkim udało się znaleźć miejsce na pomysłowe pokazanie sposobu pracy umysłu Holmesa. Jego błyskotliwa analiza objawia się nie tylko w chwili, gdy ma objaśnić rozwiązanie zagadki, ale także… podczas pojedynków bokserskich. Sprytne i efektowne.
Czy będzie sequel? Powinien. Z jednej strony oczywiście pozostają ewidentne tropy do rozwikłania (Moriarty), z drugiej różne drobiazgi (jak choćby sprawa poprzedniego narzeczonego Mary) sugerują, że mogą odegrać większą rolę w kolejnym filmie. Michał Walkiewicz w swojej notce tetrycznej pisze o tym, że „Sherlock Holmes” to tegoroczny „Star Trek”. Rzeczywiście, filmy te mają ze sobą więcej wspólnego niż by się to mogło wydawać. Obydwaj, J.J. Abrams i Guy Ritchie, sięgnęli po mocno zużytych bohaterów i światy, by – zachowując szacunek dla tradycyjnego wizerunku i dając dużo frajdy miłośnikom klasyki – udanie odświeżyć konwencje i dać szansę na rozwój bardzo obiecujących cykli. Holmesie, wróć.



Tytuł: Sherlock Holmes
Reżyseria: Guy Ritchie
Muzyka: Hans Zimmer
Rok produkcji: 2009
Kraj produkcji: Australia, USA, Wielka Brytania
Dystrybutor (kino): Warner
Data premiery: 15 stycznia 2010
Czas projekcji: 128 min.
WWW: Strona
Gatunek: akcja, kryminalny
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

123
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.