powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (XCIII)
styczeń-luty 2010

Weekendowa Bezsensja: Barykada zroszona atramentem
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Scena 4
(Obóz fantastów. Coś na kształt białego miasteczka skrzyżowanego z obrazem Delacroix. Jest tam wielu ludzi, w tym Pisarz z Brodą i Pisarz Młody).
Pisarz Młody: Towarzysze! Dostałem wiadomość z Warszawy. Redaktor Tatuszek popiera naszą akcję i przysyła pomoc!
Pisarz z Brodą: Mówcie jaśniej, towarzyszu.
Pisarz Młody: (wyciąga z kieszeni list i zaczyna czytać) Towarzysze! Warszawski Komitet Rewolucyjny w pełni popiera akcje waszego aktywu. Aby nie pozostać przy samych słowach, przysyłamy zaprawionego bojowca, gościa z zagranicy, który przyjechał specjalnie na premierę Efesefefefa…
Pisarz z Tłumu: Co to jest Efesefefef?
Pisarz z Brodą: Nowy magazyn fantastyczny. Wydaje go Krajowy Organ Sowieckiego Internacjonalnego Kolektywu.
Pisarz z Tłumu: Dobra, ale gdzie ten gość?
Pisarz Młody: Tutaj!
(wchodzi mężczyzna w skórzanym płaszczu)
Pisarz Młody: Pozwólcie, że przedstawię, prosto z dalekiej Anglii, towarzysz Czajna Mie…
Lew Dawidowicz: Bez nazwisk. CIA ma wszędzie swoich szpicli. Nazywajcie mnie Lwem Dawidowiczem.
Pisarz z Brodą: Jak chcecie, Lwie Dawidowiczu. Znacie naszą sytuację?
Lew Dawidowicz: Jest taka sama jak we wszystkich krajach z przerostem kapitału.
Pisarz Młody: Więc radzicie?
Lew Dawidowicz: Metoda działanie jest prosta. Po pierwsze, za pomocą wzmożonej agitacji wciągacie waszych agentów do działalności rewolucyjnej.
(chwila konsternacji)
Pisarz z Brodą: Ale towarzyszu, my nie mamy agentów.
Lew Dawidowicz: Jak to?
Pisarz z Brodą: Nie stać byłoby nas na agentów, nawet gdyby ten zdzierca płacił na czas.
Lew Dawidowicz: No to zadzwońcie do związków. Zaraz, towarzysze, chyba są u was związki zawodowe?
Pisarz z Brodą: W kopalniach, w rolnictwie i w ministerstwach. Pisarze są dla nich za mali.
Lew Dawidowicz: Redaktor Tatuszek mówił, że w Polsce jest ciężko, ale z czymś tak popapranym spotykam się pierwszy raz… Trudno, zastosujemy technikę wypracowaną przez rewolucjonistów rosyjskich.
Pisarz z Tłumu: Na czym ona polega?
Lew Dawidowicz: Bierzemy pierwszy lepszy krążownik, strzelamy na wiwat, a potem szturmujemy najbliższy Pałac Zimowy.
Pisarz Młody: Ale krążownika także…
Lew Dawidowicz: Spokojnie, to tylko ogólna zasada. Sztandar jest?
Pisarz z Brodą: Jest!
Lew Dawidowicz: A petardy? Kamienie? Kilofy?
Wszyscy Pisarze: Są!
Lew Dawidowicz: No to na mój sygnał: trzy, cztery. Wpieriod! Uraa!
Wszyscy Pisarze: (wybiegają z obozu, prosto w kierunku drzwi Wydawnictwa) Uraaaaa!
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Scena 5
(Gabinet Wydawcy, teraz zamieniony w pobojowisko. Wydawca i Asystent siedzą związani pod ścianą).
Lew Dawidowicz: Widzicie, towarzyszu, zatriumfowaliśmy.
Pisarz z Brodą: Och tak. Teraz sami obejmiemy rząd. W polskiej fantastyce zatryumfuje dyktatura proletariatu.
(wbiega Pisarz Młody)
Pisarz Młody: Towarzysze! Pozostali właśnie plądrują skarbiec pod Wydawnictwem. Czego tam nie ma! Biżuteria, telewizory LCD, futra, Jeepy Grand Cherokee. Krwiopijcy! To wszystko z nas zdarli.
Pisarz z Brodą: Pietrku, a coś ty taki szczęśliwy? Przecież nie od sprawiedliwości dziejowej. O! I taki rumiany. Czyżbyś odzyskał ukochaną?
Pisarz Młody: Nie, ale tutaj, na pierwszym piętrze, jest taka korektorka, bardzo ładna i w ogóle. I ona mówi, że pociągają ją ludzie czynu…
Pisarz z Brodą: To leć do niej, na pewno się ucieszy. Albo lepiej skocz najpierw do kwiaciarni, kup jakiś gustowny bukiecik.
Pisarz Młody: Tak jest! (wychodzi)
Pisarz z Brodą: Ach, Lwie Dawidowiczu, czujecie ten zapach w powietrzu? To wolność. Wolność i sprawiedliwość. Żaden Wydawca nam już nas nie będzie morzył głodem. Nikt nas nie pokona.
(Pada strzał, Pisarz z Brodą osuwa się martwy na ziemię. Wchodzi Pułkownik Kurtz z dymiącym jeszcze rewolwerem w garści. Wygląda jak Clint Eastwood w swych najlepszych latach)
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Pułkownik Kurtz: Witaj „Lwie Dawidowiczu”. Czułem, że stoisz za tymi wydarzeniami.
Lew Dawidowicz: Czyżbyś to był ty?
Pułkownik Kurtz: Tak, to ja. Obrońca międzynarodowego kapitału, zbrojne ramię burżuazji, drobnomieszczaństwa i upper middle class. Pozwól, Lwie Dawidowiczu, że rozwiążesz pana prezesa i jego asystenta, zanim cię zabiję.
Lew Dawidowicz: Może uda ci się tutaj, ale sił postępu nie zatrzymasz. Rewolucja wkrótce wybuchnie i zmiecie takich jak ty, Kurtz.
Pułkownik Kurtz: Tak, a kto odważyłby się ze mną walczyć?
(wbiega Pisarz z Tłumu, w ręku dzierży siekierę)
Pisarz z Tłumu: Ja!
(uderza ostrzem w czaszkę Kurtza. Ten ginie, a kawałki mózgu lądują w pierwszych rzędach, prosto na kolana widzów tej wielce ciekawej dramy)
Lew Dawidowicz: Dziękuję, towarzyszu. Ocaliliście lud.
Pisarz z Tłumu: Ale nie zdążyłem ocalić wodza.
Lew Dawidowicz: Nie martw się. Towarzysz Pisarz z Brodą wiedział, że walka wymaga ofiar. Zostawił nam przesłanie, abyście trwali w rewolucyjnym zapale i jak najszybciej wybrali nowego przywódcę. Myślę, a będąc starym angielskim rewolucjonistą, nie wyrażam swoich myśli pochopnie, że wy, Pisarzu z Tłumu, nadajecie się na to stanowisko.
Pisarz z Tłumu: Naprawdę?
Lew Dawidowicz: O tak! Wy teraz pokierujecie skolektywizowanym Wydawnictwem na szerokie wody komunizmu wojennego.
Pisarz z Tłumu: Dziękuję, towarzyszu! (usadawia się za biurkiem Wydawcy, kładzie nogi na blacie, zapala drogie kubańskie cygaro) A tak przy okazji… Lwie Dawidowiczu, towarzysze z komitetu donieśli mi, że podobno macie trockistowskie odchyły. Czy to prawda?
Koniec
powrót do indeksunastępna strona

16
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.