Na okładce „Króla Bezmiarów” Feliksa W. Kresa możemy przeczytać, iż jest to „najlepsza polska marynistyczna książka fantasy”. Ciężko mi się zgodzić z takim określeniem powieści. Nie wystarczy bowiem umiejętne operowanie nazwami wiatrów, żagli i żaglowców, by uczynić ze zwykłej przecież historii fantasy coś, co będzie zasługiwało na określenie „marynistyczna”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
To, co rzuca się w oczy w powieści jest niewątpliwie bogatszy świat przedstawiony niż w poprzednim tomie. Nie chodzi tu jednak jedynie o same bezmiary i rozmaite wysepki, na których toczy się akcja. Przede wszystkim fabułę umieszczono w o wiele szerszym kontekście geopolitycznym. W „Północnej granicy” liczył się tylko Aler i tytułowy obszar chroniony przed dzikimi pół-zwięrzętami, z niewielkimi zaledwie nawiązaniami do reszty kontynentu. W „Królu Bezmiarów” Kres naprawił te niedociągnięcia, prezentując czytelnikowi o wiele barwniejszą całość, w której nie liczy się jedynie Garra i okoliczne archipelagi. Jednocześnie, mimo że występują w powieści inne miejsca niż tytułowe Bezmiary, ich opis nie daje konkretnej wizji tych krain. Są to jedynie jedynie strzępy informacji wciśnięte tu czy tam podczas prowadzenia narracji. Z jednej strony niewątpliwie wzbogacają powieść, z drugiej pozostawiają pewien niedosyt. Bo cóż nam ze szczątkowych opisów na temat Grombelardu, skoro by dowiedzieć się więcej, musimy sięgnąć po kolejny tom? Tym bardziej, że te informacje nie zawsze wiodą do rozwiązania problemów, a często po prostu stwarzają jeszcze więcej pytań i zagadek (jak chociażby końcowa wyprawa do Złego Kraju). Głównych bohaterów tym razem jest więcej niż kilku (jak było w „Północnej granicy”), ale nie zmienia to faktu, że ciężko się z nimi w jakikolwiek sposób identyfikować czy ich polubić. Co prawda akcja przez większość czasu krąży wokół Raladana, jednak bardzo często narracja się zmienia i w centrum wydarzeń zostają postawione zupełnie inne postacie, niekiedy trzecioplanowe i nie odgrywające żadnej istotnej roli. Ciężko wyjaśnić, dlaczego w pewnym momencie na scenę wchodzi Vard, były kapitan skazany na ciężkie roboty w kopalniach. Pełni on swoją istotną rolę w części pierwszej (pomagając Raladanowi), by później zjawić się w części drugiej i zająć czytelnika swoją historią na kilka rozdziałów. Nie byłoby w tym może nic złego, gdyby nie fakt, że jego rola w powieści, mimo iż mało ważna, została przez Kresa potraktowana tak, jak gdyby był on co najmniej jednym z głównych bohaterów. Jego historia okazuje się wciągająca tylko na krótką metę, bo bardzo szybko znika on ze sceny, ustępując miejsca córkom Demona Wojny, Raladanowi czy przebiegłej Alidzie. Jednocześnie inni bohaterowie, także ci trzecioplanowi, okazują się być ludźmi z krwi i kości. Poczesne miejsce zajmuje wśród nich kapitan Barrok, stary pirat kończący niemal każdą swoją wypowiedź swoim ulubionym przekleństwem. Mimo wszystko powieść czyta się szybko i przyjemnie. Kres umiejętnie zbudował fabułę, wplątał w nią bohaterów i przedstawił świat bez upiększeń. Brutalna rzeczywistość jest swoistym wyróżnikiem Szereru, nadając światu większego realizmu. Jednocześnie „Król Bezmiarów”, mimo nagrody im. Janusza A. Zajdla sprzed 17 lat, nie pozostaje na długo w pamięci, będąc dla mnie jedynie kolejną powieścią awanturniczą, która zapewniła dobrą rozrywkę na kilka zimowych wieczorów. W swojej recenzji Eryk Remiezowicz chwalił znajomość średniowieczno-renesansowych militariów, jaką szczyci się Kres w „Królu Bezmiarów”. Podczas lektury powieści nie zwróciłem na to zbyt wielkiej uwagi i nie uważam, by zdolności Kresa były w tym względzie nadprzeciętne. Owszem, dobrze orientuje się on w wykorzystaniu rozmaitych typów uzbrojenia (jak choćby hakownic), jednak rola, jaką militaria odgrywają w tej książce jest drugorzędna. Ciężko się też zgodzić ze stwierdzeniem, że bohaterowie muszą się pogodzić z istnieniem magii i efektami zjawisk nadprzyrodzonych. Jak dla mnie Szerer, mimo swoich podstaw (jakimi są jasne i ciemne pasma Szerni wiszące nad światem), jest to konwencja wyjątkowo mało magiczna. Magiczne przedmioty są rzadkie, ludzie umiejący się nimi posługiwać także, a większe manifestacje potężnych sił rządzących światem pojawiają się raptem raz czy dwa razy w powieści. Ostatecznie, mimo pewnych mankamentów, nie mogę nie zgodzić się z recenzją Kuby Gałki. „Król Bezmiarów” faktycznie jest powieścią lepszą od swojej poprzedniczki. Faktem jest jednak, że powieść nie przetrwała próby czasu zbyt dobrze. To co jeszcze piętnaście lat temu mogło wydawać się bardzo nowatorskimi pomysłami, obecnie nie wzbudza aż takiego entuzjazmu. Brutalność świata, zwroty akcji, ponurzy bohaterowie – widzieliśmy takie pomysły już niejednokrotnie. Dlatego też ciężko zachwycać się tą powieścią i traktować ją jako coś więcej niż wciągającą powieść awanturniczą.
Tytuł: Król Bezmiarów ISBN: 978-83-7480-127-0 Format: 638s. 135×205mm Cena: 39,– Data wydania: 22 maja 2009 Ekstrakt: 70% |