powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (XCIII)
styczeń-luty 2010

Popkuriozum żyje!
…i się reaktywuje, powracając do kwartalnych edycji. Ale na początek podsumujmy sobie zeszły rok, wybierając kilka niezłych kwiatków.
Powracamy do Popkuriozum kwartału. Mamy nadzieję na dużo zgłoszeń i dużo zabawy. Prosimy w szczególności Was – przysyłajcie nam dobrze udokumentowane zgłoszenia. Dobrze udokumentowane – to znaczy z dosłownym cytatem, z informacją o dacie wydania danej gazety czy czasopisma, bądź emisji programu telewizyjnego. To ważne.
Nie ograniczajcie się do najważniejszych tytułów (ileż można szukać Popkuriozów w „Co jest grane”?). Przeglądajcie też te mniej ambitne miesięczniki, tygodniki i dzienniki. Oczywiście, pewnie mniejsza satysfakcja ze znalezienia idiotyzmu w tabloidzie, ale zabawa nie mniejsza. A o naszą zabawę też tutaj chodzi. Choć oczywiście znalezienie kuriozum w poważnej prasie specjalistycznej ma znaczenie wychowawcze…? Kto wie, może wprowadzimy z czasem dwie kategorie – lekką i ciężką? Na razie chodzi o to, aby mieć jak najwięcej zgłoszeń.
Osoby, których zgłoszenia zostaną nominowane do Popkuriozum Kwartału otrzymają od nas upominki. Wysyłajcie propozycje na adres redakcji
A dziś jeszcze lista znalezisk własnych oraz zaprzyjaźnionego blogu popkuriozum.blox.pl, na który oczywiście serdecznie zapraszamy.
1. Janusza Wróblewskiego zmagania z Bękartami
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Krytyk „Polityki” Janusz Wróblewski dwukrotnie pisał w zeszłym roku o „Bękartach wojny” Quentina Tarantino – raz na blogu, raz w artykule w swym czasopiśmie. Oba wpisy pełne są fascynujących informacji:
Kwestie oceny filmu jako „niemiłosiernie przegadanego spaghetti-westernu” pomijamy – w końcu każdy ma prawo do własnego zdania. Ale dalej są takie kwiatki:
Druga połowa „Bękartów wojny” rozgrywa się podczas premiery niemieckiego filmu propagandowego „Duma narodu”, w którym główną rolę gra wcielony do armii krytyk filmowy, osiągający jako frontowy snajper zawrotne sukcesy: setki ukatrupionych niewinnych ludzi (to słodka zemsta reżysera za brednie wypisywane przez żurnalistów).
Za brednie takie jak wyżej?
Spektakularne sceny batalistyczne z czołgami, ostrą strzelaniną, eksplozjami pojawiają się tylko na czarno-białej taśmie tego właśnie dzieła, gdzie wspomniany krytyk-idiota gra samego siebie.
W filmie na przywódców III Rzeszy polują Żydzi, nazywani przez tropiącego ich esesmana szczurami. Głowy nazistów są rozbijane kijami golfowymi, na ich czołach wyrzynane są swastyki, a skalpy służą jako wojenne trofea.
Kijami golfowymi? A myśmy myśleli, że to były paletki pingpongowe.
To chyba pierwsze wojenne widowisko, w którym nie zostaje pokazana twarda frontowa walka ani sunące po okopach czołgi, dywanowe bombardowania, obozy koncentracyjne, komory gazowe.
Oczywiście, że pierwsze. Nigdy bowiem nie powstała „Godzina W”, „Giuseppe w Warszawie”, „Bohaterowie Telemarku”, „Piekło na Pacyfiku”… To tylko garść tytułów na szybko, w których nie ma frontowej walki, bombardowań etc. A mimo tego są filmami wojennymi.
I w którym o Sowietach wspomina się anegdotycznie jak o mięsie armatnim, służącym jako tarcza do strzelania niemieckim amatorom-snajperom, za co zresztą jeden z nich (300 trupów w dwa dni) zostaje okrzyknięty gwiazdą filmową.
Amator-snajper? Za osiągnięcia strzeleckie okrzyknięty gwiazdą filmową? ROSJANIE NA SYCYLII???
Zamachem kieruje wybitny znawca niemieckiej klasyki, bohaterski krytyk filmowy, który za zasługi na polu recenzenckim osobiście otrzymał od Churchilla rozkaz wysadzenia w powietrze całej tej pieprzonej niemieckiej hołoty i zakończenia wojny.
To nie snajper jest krytykiem? Tak czy inaczej – nie osobiście od Churchilla i na pewno nie za zasługi na polu recenzenckim.
Siłą kina Tarantino zawsze było to, że o moralności się zapomina. Podział na dobro i zło przestaje obowiązywać. Wszyscy bohaterowie są jednakowo źli.
Bzdura. Z pewnością bowiem Shoshanna jest równie zła jak naziści.
Jeszcze trochę drobiazgów (jak Christopher Waltz), ale chyba już wystarczy.
2. Statki kosmiczne Pawła Mossakowskiego
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Wpis za blogiem „popkuriozum.blox.pl”:
Paweł Mossakowski w „Co jest grane?” recenzuje „2012” i pisze:
„Jedynym, co można w tej sytuacji zrobić, to zwiewać. A dokładniej: znaleźć się w grupie szczęśliwców, która na pokładzie współczesnej Arki Noego będzie mogła opuścić miotaną kataklizmami Ziemię i gdzieś bezpiecznie atak matki natury przeczekać. (…) Będą także bogacze, których stać na kosztujący miliard euro bilet w kosmiczną podróż. (…) Przyznam, że przy takiej zasadzie selekcji dość trudno było mi np. emocjonować się kulminacyjną sceną filmu, w której rozstrzygało się „odlecą czy nie odlecą?”.
Nie mamy pojęcia, czy powyższe szokujące informacje o statkach kosmicznych wynikają z przemożnej chęci ukrycia przed widzem finałowego zaskoczenia (ależ się zdziwiliśmy), czy też z faktu opuszczenia seansu w połowie, ale i tak brzmi to wystarczająco głupio, by nominować.
3. O Cameronie w „Przekroju”
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Idziemy na łatwiznę.
Artykuł Karoliny Pasternak o Jamesie Cameronie znajdziecie TUTAJ.
A jego wiwisekcję TUTAJ.
4. O „Avatarze w Newsweeku”
Tu także po prostu odeślemy Was do tekstów zewnętrznych.
Cztery artykuły mówiące przedpremierowo o „Avatarze” z Newsweeka:
Obszerne omówienie popkuriozalne TUTAJ.
Wybierzecie Popkuriozum 2009 roku:
powrót do indeksunastępna strona

155
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.