Mimo upływu lat i silnej konkurencji ze strony innych autorów pionierska dla urban fantasy książka Mike’a Resnicka to lektura obowiązkowa dla miłośników tego gatunku.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Powieść zaczyna się jak klasyczny czarny kryminał, choć prędko okazuje się, że jedynie główny bohater – typ chandlerowskiego cynika – pozostaje wierny tej akurat literackiej tradycji. Zgorzkniały detektyw John Justin Mallory spędza sylwestrową noc w biurze, w towarzystwie butelki roztrząsając zarówno rozpad małżeństwa, jak i najwyraźniej związaną z tym ucieczkę wieloletniego wspólnika. Depresyjne rozważania przerywa przybycie niespodziewanego gościa, poszukującego pomocy detektywa w odnalezieniu skradzionego, niezwykle cennego przedmiotu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zlecający śledztwo jest małym, zielonym elfem o wdzięcznym nazwisku Mürgenstürm, a utracony skarb, złożony mu w depozycie, to najprawdziwszy jednorożec. „Na tropie jednorożca” rozwija się wedle założeń urban fantasy, choć w roku wydania powieści (1987) gatunek ten nabierał dopiero kształtów, zaznaczał swoją odrębność. Mallory podejmuje śledztwo i wędruje wraz z Mürgenstürmem na Manhattan „po drugiej stronie lustra”, zamieszkały przez gnomy, czarodziei, demony, dżiny i inne fantastyczne stworzenia. Wprawdzie jest to świat magiczny, jego mieszkańcy jednak dość racjonalnie odnoszą się do wszelkich oznak niesamowitości – elf tłumaczy nawet detektywowi, że nie ma czegoś takiego jak magia, a wszystko odbywa się w zgodzie z prawami natury. Resnick bawi się konwencją fantasy, wplatając magię w pejzaż współczesnego miasta. Alternatywny Manhattan różni się od prawdziwego w wielu aspektach, nie zatracając przy tym pierwiastka autentyczności; nie jest wydumaną, baśniową krainą, ale zabawnym przetworzeniem co śmieszniejszych elementów codzienności. Mallory bez większych obiekcji przyjmuje jego specyfikę, dość szybko odkrywa też podstawowe reguły rządzące fantastyczną wersją nowojorskiej dzielnicy. Zamiast zadziwiać się widokiem gnomów żywiących się żetonami z metra czy też zmniejszającego się po każdym uderzeniu konia wyścigowego, rusza na poszukiwanie cennego jednorożca. Dowiaduje się przy okazji, że za kradzieżą stoi wszechpotężny demon Grundy – bad guy niezbędny dla dopełnienia konwencji – terroryzujący tutejszą społeczność, stanowiący jednak zagrożenie dla obydwu Nowych Jorków. Prywatny detektyw ma czas do świtu, by odnaleźć jednorożca i zapobiec tragedii. Powieść napisana jest lekkim, nieskomplikowanym językiem, operującym w głównej mierze na dialogach. Mallory spotyka całą galerię dziwacznych typków, w tym parę nonsensownych szachistów – ekspolicjanta i byłego złodzieja – rozgrywających od dziesięcioleci jedną partię szachów (ukłon w stronę „Po drugiej stronie lustra” Lewisa Carrolla?), jak również tchórzliwego iluzjonistę-megalomana czy mocno zwichrowaną dziewczynę-kota. Resnick wymyśla też masę zabawnych, czasem wręcz prześmiewczych lokacji; Mallory odwiedza m.in. pensjonat dla Świętych Mikołajów oraz zakład pogrzebowy połączony z domem starców. Całość utrzymana jest w humorystycznym tonie, obnażającym w sprawdzony sposób – poprzez przerysowanie i wyolbrzymienie – wiele absurdów naszego świata. „Na tropie jednorożca” to urokliwa i bezpretensjonalna opowieść, czasem może nieco trącąca myszką (upływ czasu widać szczególnie po dialogach, pisanych dość staroświeckim stylem, przynajmniej w porównaniu z nowszymi powieściami), warta jednak przeczytania przez każdego miłośnika „miejskiego” podgatunku fantastyki.
Tytuł: Na tropie jednorożca Tytuł oryginalny: Stalking the Unicorn ISBN: 978-83-7574-121-6 Format: 456s. 125×205mm Cena: 34,90 Data wydania: 16 października 2009 Ekstrakt: 70% |