Tata opowiadał mi, jak za swych młodzieńczych lat był na koncercie Boney M i starał się go nagrać, trzymając w rękach szpulowy magnetofon. Wyobrażam sobie, że mniej więcej tak został uwieczniony bydgoski koncert Budgie z 1982 roku.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego Budgie nie wszedł do pierwszej ligi hard rocka. Zwłaszcza, że wtedy wepchnęli się do niej tacy wykonawcy jak Uriah Heep, którzy mieli dobre momenty, ale nie posiadali podstawowego atutu Budgie – tak genialnej płyty jak „Never Turn Your Back on a Friend”. Na szczęście polscy fani rocka docenili tę formację. Monumentalny utwór „Parents” wciąż jest u nas bardzo popularny. Grupa, chcąc odwdzięczyć się swoim fanom, przyjechała do Polski w wakacje 1982 roku – by zagrać niewielką, aczkolwiek intensywną trasę koncertową. Jednak prawdziwym fenomenem tamtego wydarzenia wcale nie było to, że muzycy w ciągu dwóch tygodni zagrali siedemnaście koncertów, ale że w ogóle udało im się tego dokonać. Pamiętajmy, że był to sam środek stanu wojennego. Dobrze, że udało się zachować pamiątkę z tego tournée w postaci bootlegu „Live in Bydgoszcz”. Jak na zapis koncertu z 1982 roku (konkretnie z 3 sierpnia), trzeba przyznać, że całkiem dobrze się go słucha. Oczywiście dźwięk jest daleki od ideału, ale w tym wypadku ta surowizna nie odrzuca, a dodaje całości dodatkowego smaczku. To co, że trzeszczy? Każdy miłośnik pirackich nagrań koncertowych jest do tego przyzwyczajony. Ciekawy efekt natomiast daje lekkie przytłumienie i brak studyjnej obróbki, dzięki czemu ma się wrażenie jakby muzycy grali na przestrach (wpadki akustyka w otwierającym całość „Forearm Smash” nie liczę). Przecież kilka lat później takie brzmienie starały się osiągnąć wszystkie kapele grunge’owe. Jeśli chodzi o samą muzykę, to aż trudno uwierzyć, że kariera Budgie właśnie zbliżała się ku końcowi. Nie mieściło się również w głowie, że na wydanym w tym samym roku albumie „Deliver Us from Evil”, grupa zacznie się niebezpiecznie zbliżać do estetyki pop. Na „Live in Bydgoszcz” obcujemy bowiem z surowym, czadowym hard rockiem, a miejscami nawet heavy metalem. Nie ma chwili odpoczynku. Trio serwuje bez przerwy same petardy. Najbardziej lirycznym fragmentem show jest „I Turned to Stone”, który mimo spokojnego początku, w części środkowej wgniata w ziemię potężnym riffem. To chyba najpiękniejszy moment koncertu. Na repertuar składają się głównie utwory z najsłabszych płyt kapeli („Power Supply”, „Nightflight” i „Deliver Us from Evil”), ale w wersji live zyskują nieprzeciętną moc. Aż trudno uwierzyć, że w studyjnych wersjach takie kompozycje jak „Superstar”, czy „Truth Drug” wydawały się nużącymi wypełniaczami. W moich oczach urósł również gitarzysta John Thomas, który na albumach studyjnych niczym specjalnym nie błysnął. Tu jego trochę kanciasta gra dodała kawałkom dodatkowego pazura. Ze starszych numerów w zasadzie mamy tylko, jak zwykle rewelacyjną, minisuitę „Napoleon Bona-Part One & Bona-Part Two”, oraz zagrany na bis „Breadfan”, który dzięki gitarowym improwizacjom (np. wplecionym motywie z „Upiora w operze”) rozrósł się do ponad dziewięciu minut i jest idealnym zakończeniem dla tej świetnej płyty. Klimatu również dodają elementy nie związane z muzyką. Już na samym początku rozbraja konferansjer, który zapowiada, że za chwilę wystąpi „w dwunastym roku światowej kariery, legenda, potęga hard rocka, Budgie”. Ów pan pojawi się jeszcze kilkakrotnie, by uprzedzić widzów w pierwszych rzędach, że jeśli nie usiądą i nie przestaną zasłaniać ludziom z tyłu, zespół nie będzie dalej grał. Towarzyszą temu różne, najczęściej niewybredne, okrzyki. Ja w każdym razie z chęcią usiądę i ponownie posłucham „Live in Bydgoszcz”.
Tytuł: Live in Bydgoszcz Wykonawca / Kompozytor: BudgieData wydania: 1982 Czas trwania: 61:56 Utwory 1) Introduction: 2:43 2) Forearm Smash: 6:07 3) Crime Against The World: 5:33 4) Napoleon Bona-Part One: 3:31 5) Napoleon Bona-Part Two: 4:17 6) Truth Drug: 5:32 7) I Turned To Stone: 6:20 8) Superstar : 4:44 9) Panzer Division Destroyed: 6:34 10) She Used Me Up: 4:17 11) Wild Fire: 3:02 12) Breadfan: 9:16 Ekstrakt: 70% |