powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (XCIII)
styczeń-luty 2010

Wampirland
Michael Spierig, Peter Spierig ‹Daybreakers. Świt›
W dobie okropnej mody na metroseksualnych wampirów-lovelasów, taki film jak australijskie „Daybreakers” to objawienie. Znów mamy przerażających krwiopijców, wysysających z ludzi czerwony płyn, umieszczonych w bardzo ciekawie zbudowanym uniwersum. Szkoda tylko, że pomysłowości twórców nie wystarczyło na cały film.
Zawarto¶ć ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Dobra logiczna, konstrukcja świata to podstawa, zwłaszcza gdy mówimy o wykorzystywaniu popularnych motywów fantastycznych. Twórcy „Daybreakers” wzięli na tapetę wampiry (cóż za oryginalność) i… pomyśleli. Zastanowili się nad możliwym rozwojem świata, w którym krwiopijcy są obecni. Efektem tego był największy atut filmu – wizja wampirycznej przyszłości.
Najpierw oczywiście trzeba było ustalić podstawowe reguły – co wiąże się z wampiryzmem? Oczywiście – nieśmiertelność, rozumiana jako zatrzymanie procesu starzenia (bo wampira można oczywiście zabić). Dalej – przenoszenie „choroby” poprzez ugryzienie – ofiara, w którą wbito kły, o ile nie odniesie poważniejszych obrażeń bądź nie straci za dużo krwi, sama staje się wampirem. Po przemianie nie następują jakieś zmiany w mózgu (jak choćby w „Jestem legendą”) – wampiry pozostają istotami inteligentnymi, o ludzkim sposobie rozumowania, wnioskowania i ekspresji. A przynajmniej do czasu, ale o tym później.
Co więcej? Obowiązkowa wrażliwość na światło słoneczne, które sprawia, że wampiry stają w płomieniach i giną. Większa siła, większa wytrzymałość, szybka regeneracja, ale oczywiście śmierć po przebiciu serca (co jest o tyle dziwne, że nie jest to już serce pracujące – ale cóż, nie czepiajmy się szczegółów, wszak wszyscy wiedzą, jak zabija się wampiry). Pominięto w filmie te bardziej „magiczne” cechy wampiryzmu – możliwość latania, zamieniania się w nietoperze, brak własnego odbicia w lustrze, strach przed krzyżem i czosnkiem. Zachowano najważniejsze – wampir musi pić krew, by żyć. Nie musi być to krew ludzka, choć ta jest oczywiście „najwyższej jakości”. Dorzucono istotną informację, że krew wampirów jest dla innych trująca.
Pewnego dnia więc wybucha, z bliżej nieznanych powodów (ale czy ktoś wie, dlaczego AIDS zaatakował na większą skalę w latach 80.?), epidemia. Wampiry są silniejsze, wampiry potrzebują krwi, wampiry przez ukąszenie mnożą swą rasę – nie ma więc nic dziwnego w tym, że jest ich coraz więcej, a ludzi coraz mniej. Zwłaszcza że nikt nie zna sposobu na przemianę odwrotną – powrót krwiopijcy do bycia człowiekiem. Nasz świat staje się więc światem wampirów i w tym kierunku zostaje odmieniony. I to jest w „Daybreakers” najfajniejsze. Wampiry organizują nowe społeczeństwo, ale na wzór ludzkiego. Mają warstwy społeczne, mają reprezentantów w parlamencie, mają fachowców od różnych spraw, własnych naukowców. Ich społeczeństwo różni od naszego to, że zasadniczo funkcjonuje w nocy. Domy dostosowane zostają do automatycznego zaciemnienia, nowoczesne samochody mają opcję jazdy dziennej (z przyciemnieniem szyb i sterowaniem kamerą), umundurowanie sił policyjnych umożliwia akcje przy świetle słonecznym. Aha – wampiry sypiają tu w łóżkach, nie trumnach…
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Ale oto pojawia się pewien problem. Ludzi jest coraz mniej – a więc coraz mniej jest krwi. Coraz mniej krwi oznacza głód, a głód oznacza przemiany – zarówno fizyczne, jak mentalne. Wampir pozbawiony ciągłej dostawy świeżej hemoglobiny zmienia się w zwierzopodobną bestię, opętaną manią poszukiwania osocza. Nawet tej trującej krwi innych wampirów. Oczywiste więc jest, że problem narasta. Naukowcy pracują nad syntezą substytutu krwi, ale ilość głodnych wampirów rośnie, budząc zrozumiałe obawy opinii publicznej. A sposobu na rozwiązanie tej kwestii nie widać…
Przyznam, że zarówno konstrukcja świata, jak i postawienie głównego problemu są w „Daybreakers” świetne. Mamy więc ciekawą, dopracowaną scenerię, jasno określone reguły i dobrze zdefiniowany konflikt. Zabrakło tego wszystkiego w niedawnym „Zombielandzie”, który był raczej komiczną wariacją na temat żywych trupów niż jakąś spójną wizją odmienionego świata. W „Daybreakers” udało się dużo lepiej, film działa nawet na poziomie detali – spójrzcie choćby na eksplozję samochodu, do którego dostało się słoneczne światło (to nie benzyna wybucha, lecz pasażerowie) lub zwróćcie uwagę na wieloznaczne użycie różnych tekstów – „nie bój się, nie gryzę”, „czuje się, jakbyś wbijał mi osinowy kołek” czy uroczą scenę picia krwi z pokruszonym lodem (to jest prawdziwa „Krwawa Mary”!). Szkoda jednak, że za dobrą konstrukcją świata nie poszła dopracowana fabuła.
Bowiem im dalej, tym gorzej. Fascynacji światem wystarcza na pierwsze 45 minut filmu, dalej oczekujemy zajmującej opowieści. Niestety, wygląda na to, że cała pomysłowość scenarzystów poszła w scenerię. Perypetie bohaterów zaczynają być przewidywalne, ich role stają się sztampowe, im bliżej końca, tym więcej rozwiązań w stylu „nagle i niespodziewanie pojawia się zapomniany bohater i ratuje sprawę”. Rozwiązanie głównego problemu też wydaje się być pójściem na łatwiznę, choć przynajmniej jest niesprzeczne z resztą filmu. Słabo sprawdza się samo zakończenie, które, oprócz zupełnie niepotrzebnej eskalacji krwawej makabry, raczej jest wołaniem „dajcie nam kasę na sequel” niż satysfakcjonującym domknięciem.
Choć może i sequel byłby dobrym rozwiązaniem? Ten ciekawy świat zasługuje na więcej, na ciekawszą historię, na podanie większej ilości informacji o organizacji wampirzego świata, o niełatwej koegzystencji z ludźmi (zasadniczo są wrogami, ale ich potrzebujemy). Na pewno taka franczyza miałaby dużo większy potencjał od różnych „Zmierzchów” i „Underworldów”. Tylko jaką mamy gwarancję, że ów sequel, jeśli powstanie, nie pójdzie po linii najmniejszego oporu?



Tytuł: Daybreakers. Świt
Tytuł oryginalny: Daybreakers
Zdjęcia: Ben Nott
Rok produkcji: 2008
Kraj produkcji: Australia, USA
Dystrybutor (kino): Kino Świat
Data premiery: 8 stycznia 2010
Czas projekcji: 98 min.
WWW: Strona
Gatunek: horror, SF
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

119
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.