W czwartek 4 marca rano w moskiewskiej klinice zmarł, w wieku niespełna osiemdziesięciu dziewięciu lat radziecki i rosyjski reżyser filmowy Władimir Aleksandrowicz Czebotariew. W Polsce znany jest przede wszystkim jako autor przygodowo-fantastycznego, opartego na powieści Aleksandra Bielajewa, „Diabła morskiego”, który pod koniec miesiąca wydany zostanie na DVD przez firmę 35mm.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
To kolejna smutna informacja, która w ostatnich dniach nadeszła z Rosji. niespełna dwa tygodnie po śmierci osiemdziesięciotrzyletniego Władimira Motyla, autora kultowego radzieckiego easternu „ Białe słońce pustyni” (1969), z życiem rozstał się twórca innego otoczonego kultem obrazu – „Diabła morskiego” – Władimir Aleksandrowicz Czebotariew. Przyszły reżyser urodził się 16 sierpnia 1921 roku w miasteczku Karaczow w obwodzie brianskim. Jako osiemnastolatek trafił do szkoły wojskowej w Rostowie, mury której opuścił dwa lata później, aby prostą drogą powędrować na front zachodni. W czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej był dowódcą baterii artyleryjskiej, a zdobyte wówczas doświadczenia wykorzystał po latach, kręcąc kilka całkiem udanych filmów wojennych. Po demobilizacji został słuchaczem Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK), który ukończył w 1952 roku. Był uczniem Michaiła Romma; można więc zaryzykować stwierdzenie, że przeszedł znakomitą szkołę. Na pełnometrażowy debiut reżyserski musiał jednak poczekać parę dobrych lat. Wcześniej, związawszy się z Leningradzką Wytwórnią Filmów Popularnonaukowych, realizował głównie dokumenty. Pracę nad fabułą umożliwiło mu dopiero przejście do „Lenfilmu”. Zadebiutował historyczno-biograficznym dziełem zatytułowanym „Syn Iristona” (1959), którego bohaterem uczynił Kostę Chetagurowa, zmarłego na początku XX wieku osetyjskiego poetę, dramaturga i działacza społecznego. Po latach Władimir Aleksandrowicz wrócił do tej postaci jeszcze raz, kręcąc „Powrót Kosty” (1968), który był pierwszym filmem fabularnym zrealizowanym w Osetii Północnej. Dzięki obydwóm filmom reżyser uhonorowany został tytułem Zasłużonego Działacza Sztuki proklamowanej w 1936 roku Północnoosetyjskiej Autonomicznej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Największą sławę przyniósł Czebotariewowi drugi film w karierze – dokonana (dla „Mosfilmu”) we współpracy z Giennadijem Kazanskim adaptacja popularnej przygodowo-fantastycznej powieści Aleksandra Bielajewa „Diabeł morski” („Cziełowiek-amfibija”, 1961). W 1962 roku w radzieckich kinach obraz ten obejrzało około 65,5 miliona widzów, co uczyniło go najlepiej sprzedającą się rodzimą produkcją. „Diabła…” doceniono zresztą również za granicą, honorując pierwszą nagrodą na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Fantastycznonaukowych we włoskim Trieście. Nakręcony dwa lata później „Siekrietar obkoma” – z Władimirem Samojłowem, Andriejem Abrikosowem i Aleksandrem Chwylią w rolach głównych – był dramatem obyczajowo-politycznym; następny w kolejności „Kak was tiepier nazywat’” (1965) – klasycznym obrazem szpiegowskim, z kolei „Dikij mied” (1966) – wojennym melodramatem, historią trudnej miłości frontowej korespondentki. Jak widać, Władimir Aleksandrowicz próbował sił w bardzo różnych gatunkach, zazwyczaj z całkiem przyzwoitym skutkiem. Ciekawostką, choć niepozbawioną elementów komunistycznej indoktrynacji, był dwuczęściowy szpiegowsko-sensacyjny „Krach” (1968), opowiadający o operacji przeprowadzonej przez CzeKa w latach 1922-1924 przeciwko Borisowi Sawinkowowi, pisarzowi i terroryście, w czasach carskich kierującemu Organizacją Bojową Partii Socjalistów Rewolucjonistów (czyli popularnych eserowców), później zaś – wiceministrowi spraw wewnętrznych w Rządzie Tymczasowym Aleksandra Kiereńskiego. Sawinkowa zagrał Samojłow, który był jednym z ulubionych aktorów Czebotariewa; na ekranie pojawił się również Feliks Dzierżyński, w którego wcielił się Anatolij Falkowicz.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Następny obraz przyniósł kolejną zmianę gatunku – „Cena bystrych sekund” (1971) była opowieścią o katorżniczej pracy radzieckich łyżwiarzy figurowych. Główną rolę, egoistycznego trenera Olega Worobjowa, zagrał inny ulubieniec Władimira Aleksandrowicza, niezwykle popularny także w Polsce Ludowej Aleksandr Bielawski (pamiętny kapitan Pawłow z ostatnich odcinków „Czterech pancernych i psa”). Rok 1975 przyniósł, oparty na sztuce współczesnego radzieckiego dramaturga Afanasija Sałynskiego, dramat psychologiczny „Ałmazy dlia Marii”, z kolei trzy lata później Czebotariew zrealizował przygodowy obraz „Prawo pierwoj podpisi”. Żadne z tych dzieł nie odniosło większego sukcesu, dlatego też w następnym roku reżyser postanowił nakręcić film w pełni komercyjny – w ten sposób powstał sensacyjny „Wystrieł w spinu” (ze znakomitą obsadą: Samojłow, Lew Prygunow i Aleksandr Zbrujew). Efekt widoczny był od razu; ponad 22 miliony widzów w kinach zapewniło mu dwudzieste miejsce wśród najpopularniejszych obrazów 1980 roku. Późniejsze o rok „Kolco iz Amsterdama” (ponownie ze Zbrujewem) było jednak tylko średnio udaną miksturą kina kryminalnego i przygodowego. Dużo lepiej prezentował się sensacyjny „Triewożnyj wyliet” (1983), będący dość nietypowym, jak na tamte czasy, produktem radzieckiej kinematografii. O jego – umiarkowanym, ale jednak – sukcesie po raz kolejny zdecydowała świetna obsada (Samojłow i Bielawski). W połowie lat 80. Czebotariew – na zamówienie telewizji – przeniósł na ekran, do spółki z Aleksandrem Bogoliubowem, głośną powieść Jurija Bondariewa „Bataliony proszą o ogień” (jedną z głównych ról, kapitana Borisa Jermakowa, zagrał Zbrujew). W efekcie powstał czteroczęściowy miniserial opowiadający o forsowaniu Dniepru w 1943 roku. Podczas pracy nad „Batalionami…” reżyser wykorzystał własne frontowe doświadczenie, co pozwoliło mu stworzyć obraz bardzo realistyczny i daleki od wciąż jeszcze wtedy obowiązujących wymogów sowieckiej propagandy.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Na kolejny film Czebotariewa trzeba było czekać pięć lat. W 1990 roku nakręcił on dramat wojenny „Nieizwiestnyje stranicy iz żyzni razwiedczika”. Pierwsze zrealizowane po upadku Związku Radzieckiego dzieło miało już zupełnie inny charakter. „Italianskij kontrakt” (1993) był obyczajową opowieścią o tatarskim pieśniarzu zaproszonym na gościnne występy do Włoch. W ścieżce dźwiękowej rozbrzmiewają przede wszystkim pieśni neapolitańskie i tradycyjne rosyjskie romanse. Jak widać, nawet u kresu kariery Władimir Aleksandrowicz potrafił jeszcze zaskoczyć. W tym samym roku powstał ostatni, jak się później okazało, obraz reżysera – obyczajowy „Zacziem alibi cziestnomu cziełowieku?”, historia kapitana milicji, który postanowił za wszelką cenę zrobić karierę… polityczną. Cóż, w nowej Rosji nie takie rzeczy się zdarzały!… Kilkanaście ostatnich lat Czebotariew spędził na zasłużonej emeryturze, pisząc wspomnienia, które ukazały się w tomie „Od »Diabła morskiego« po »Bataliony proszą o ogień«”. W ostatnich tygodniach mocno podupadł na zdrowiu. Zmarł w czwartek 4 marca rano w jednej z moskiewskich klinik. Szkoda, że polska premiera DVD „Diabła morskiego” – zapowiadana przez 35mm na 26 marca – ukaże się w tak smutnych okolicznościach.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
|