The White Stripes są w prostej linii spadkobiercami dorobku Led Zeppelin. Najnowsze wydawnictwo duetu, „Under Great White Northern Lights”, również przywołuje skojarzenie z tą legendą. Białe Paski, tak jak Zeppelini, swoją pierwszą koncertówkę wydali po ukazaniu się szóstego studyjnego albumu – i również jest genialna!  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Analogii jest więcej. Led Zeppelin na swoich pierwszych albumach grał z pierwotną energią. Ogniste riffy, szalone improwizacje, wszystko powstawało w sposób spontaniczny i naturalny. Słuchając ich ma się wrażenie, że zespół wszedł do studia, chwycił instrumenty, zagrał, co mu w duszy dzwoniło i wyszedł. W takiej sytuacji płyta koncertowa wydawała się niepotrzebna. Mimo to wydany w 1976 roku „The Song Remains the Same” okazał się wielkim sukcesem, zarówno artystycznym, jak i komercyjnym. Pokazał, że drużyna Roberta Planta najlepiej czuje się na scenie. Podobnie jest z The White Stripes: ich albumy powstawały zawsze bardzo szybko, często w spartańskich warunkach. Dużo na nich było improwizowania i rzeczy nagranych pod wpływem chwili. Zapewne właśnie dlatego Jack i Meg nie spieszyli się z wydaniem zapisu występu. Tymczasem to na estradzie eksponują w pełni siłę swojej muzyki, a „Under Great White Northern Lights” jest tego najlepszym dowodem. Oczywiście nie możemy zapominać, że Białe Paski mają na koncie już jedno muzyczne DVD „Under Blackpool Lights” z 2004 roku – ale jest ono dalekie od ideału. Co prawda przyniosło hit w postaci coveru utworu Dolly Parton „Jolene”, ale oglądając je można poczuć się znudzonym. Z dzisiejszego punktu widzenia sprawia wrażenie rzeczy rzuconej na siłę, bardziej zaspokojenia potrzeby rynku, niż świadomego artystycznego działania. Poza tym dopiero teraz mamy możliwość obcowania z zespołem na żywo w formie audio. „Under Great White Northern Lights” to jednak nie tylko CD. To również film, dokumentujący trasę zespołu z 2007 roku, który można zdobyć zarówno w formacie DVD, jak i Blu-ray. Nie jest to zapis jednego koncertu, a kolejne utwory przerywane są komentarzami muzyków lub scenkami zza kulis. Jest to rzecz o wiele bardziej interesująca niż mało dynamiczny „Under Blackpool Lights”. Jednak nas, z punku widzenia założeń rubryki „Pot i Kreff”, głównie interesuje zawartość audio, a ta – nawet bez tych wszystkich limitowanych edycji, boksów czy filmu – jest wyśmienita; stanowi obowiązkową pozycję dla każdego fana rocka. Aż trudno uwierzyć, że na scenie występuje tylko dwójka muzyków, a nie pięcioosobowy zespół. Jack White to człowiek orkiestra, który z gitarą potrafi wyczyniać cuda. Wielokrotnie w obrębie jednego utworu lawiruje między mięsistymi riffami i ognistymi solówkami, okraszając wszystko charakterystycznymi dla siebie odjechanymi, psychodelicznymi dźwiękami. Do tego śpiewa z godnym podziwu przejęciem. Kontrolę nad nim sprawuje Meg White, która wybija na perkusji niedbałe i proste partie, które stanowią idealną przeciwwagę dla szaleńczej gry partnera. Pierwszorzędny jest również dobór piosenek. Grupa promowała właśnie świeżo wydany album „Icky Thump”, ale poza utworem tytułowym nie uświadczymy pozostałych singlowych przebojów go promujących. Na szczęście mamy tu godnych zastępców, jak łagodnie rozkręcający się „300 MPH Torrential Outpour Blues”, czy żywiołowy „I’m Slowly Turning into You”, w którym Jack nawiązuje rewelacyjny dialog z publicznością. Poza tym mamy porcję żelaznych hitów stanowiących przekrój twórczości duetu. Jest więc obowiązkowy, zagrany na koniec „Seven Nation Army”, odśpiewany przez publiczność „I Just Don’t Know What to Do With Myself”, najbardziej porywający riff 2005 roku w postaci „Blue Orchid”, czy wspomniany „Jolene”. Jack nie jest przywiązany do swojej gitary elektrycznej i lubi zmieniać instrumenty, a to na zestaw akustyczny („We Are Going to Be Friends”), a to na mandolinę („Prickly Thorn, But Sweetly Worn”, „Little Ghost”). Jedna rzecz pozostaje stała – energia, z jaką grane są kolejne kawałki. Takie koncertówki jak „Under Great White Northern Lights” pojawiają się raz na kilka lat i stają się z marszu klasykami. Jest ona tym dla The White Stripes, czym „Made in Japan” dla Deep Purple, lub „Absolutely Live” dla The Doors. Wciąż przeciągające się prace nad nowym albumem grupy stawiają jego przyszłość pod wielkim znakiem zapytania, jednak nawet jeśli miałaby ona więcej nic nie wydać, to omawiane wyżej wydawnictwo jest najlepszym ukoronowaniem jego działalności, jakie można sobie tylko wymarzyć.
Tytuł: Under Great White Northern Lights Data wydania: 16 marca 2010 Czas trwania: 59:10 Utwory 1) Let's Shake Hands: 3:11 2) Black Math: 3:06 3) Little Ghost: 2:23 4) Blue Orchid: 2:55 5) The Union Forever: 4:26 6) Ball and Biscuit: 3:07 7) Icky Thump: 4:12 8) I'm Slowly Turning Into You: 5:32 9) Jolene: 3:54 10) 300 MPH Torrential Outpour Blues: 4:52 11) We Are Going to Be Friends: 2:24 12) I Just Don't Know What to Do With Myself: 3:10 13) Prickly Thorn, But Sweetly Worn: 3:23 14) Fell in Love with a Girl: 2:26 15) When I Hear My Name: 2:40 16) Seven Nation Army: 7:29 Ekstrakt: 100% |