powrót do indeksunastępna strona

nr 03 (XCV)
kwiecień 2010

Mała Esensja: Niezbyt rozgarnięty Aleksander i jego trójgłowy Ciuńcio
Ladislav Dvorský ‹Skarb Babuchy Burczymuchy›
Katowicki Teatr Lalki i Aktora „Ateneum” od kilku miesięcy ma w swym repertuarze bajkę czeskiego pisarza Ladislava Dvorsky’ego „Skarb Babuchy Burczymuchy”. Troje aktorów, szafa, dwa krzesła, kilka rekwizytów – i dzieci przez godzinę przeżywają przygody niezbyt mądrego księcia i jego nowo poznanego przyjaciela, smoka. A rodzice śmieją się wraz z nimi.
Zawarto¶ć ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Odnoszę wrażenie, że fizyczna interakcja z publicznością – czyli nie tylko pytania skierowane do dzieci, ale i zejście do nich ze sceny – są standardem współczesnych przedstawień skierowanych do najmłodszych. Oto bowiem kolejna bajka, „Skarb Babuchy Burczymuchy”, rozpoczyna się nie na scenie, lecz na schodach do niej biegnących, obok foteli młodych widzów. Przywitania i pierwsze wypowiedzi… czy bajka się już zaczęła? Ależ tak! Bo ów pan w cylindrze, z którym się właśnie przywitaliśmy, to jeden z trojga narratorów, a jednocześnie bohaterów, scenografów i reżyserów spektaklu. Za chwilę zaczną opowiadać, przypominając samym sobie (i publiczności przy okazji) to, o czym dziadek opowiadał im kiedyś tam, gdy byli mali.
Był sobie kiedyś książę… Nim dojdzie do jego prezentacji, sala już drży od wybuchów śmiechu dzieci, gdyż aktorzy, mając niewiele rekwizytów – ot, dwa krzesła i przepastną szafę z klamotami – potrafią rozbawić publiczność słowem i zachowaniem. Wracając do księcia o imieniu Aleksander: jak to zwykle w bajkach bywa, postanawia wyruszyć w świat w poszukiwaniu odpowiedniej księżniczki. Rychło napotyka trójgłowego smoka… Świetnie, jest okazja by go zabić i się tym czynem wsławić! Miast jednak tego, w efekcie długiej i szczerej rozmowy, między rozmówcami nawiązuje się nić przyjaźni. Mocniej zadzierga się ona po nocy, w trakcie której na śpiącego księcia napadają Zbójcy. Smok Ciuńcio, uratowawszy swego niedawnego wannabe-pogromcę, postanawia razem z nim wyruszyć w świat.
Darujmy sobie dalsze streszczanie fabuły, bo akurat ta warstwa sztuki jest daleka od ideału. Patrząc jednak krytycznym okiem na dziury fabularne i rozwiązania deus-ex-machina, należy pamiętać o wzmiankowanym tle narracyjnym: trójka narratorów przebywa przecież w pokoju swego świętej pamięci dziadka, wykorzystując do snucia opowieści li tylko dostępne tam domowe sprzęty.
Pretekstową fabułę odłóżmy więc na bok. Gra aktorów – rewelacyjna. Animują marionetkowego księcia Aleksandra, na brzuchach noszą okrutnych zbójców, w rękach trzymają bałwanki, a do tego wcielają się też w aktorów-narratorów. W bardzo pomysłowy sposób przedstawiono trójgłowego smoka: aktor go odgrywający ma na głowie melonik oraz barwne „okulary z nosem”. Na końcach luźno owiniętego wokół szyi długiego szalika znajdują się dwa kolejne zestawy melonik + noso-okulary, z uchwytami na dłoń, umożliwiającymi wygibasy „mowy ciała” smoka. Do tego obszerny, długi płaszcz w kolorze smoczej łuski. Niby nic, a wrażenie – wystarczające.
Dalej – dialogi. Rozmowy i kłótnie bohaterów, utrzymane w średnio poważnym tonie, wzbogacane są humorystycznymi perełkami. Napadający księcia – jak sami siebie określają – „strasne zbóje” swym zachowaniem i wymową dają do zrozumienia, że są tylko dziećmi (a przynajmniej jeden z nich). Wśród licznych gagów dla dzieci, są i te przeznaczone dla uszu dorosłych; przykładowo, po kolejnym niezbyt mądrym pytaniu księcia, herszt bandy oznajmia wzburzony: „my jesteśmy zbóje, a nie biuro informacji!”. Ruch sceniczny, gra świateł – na uwagę zasługuje aktorka odgrywająca rolę Babuchy Burczymuchy (na której kostium składa się wykrzywiona maska, połączona z brzegiem sukni, zarzucanej od tyłu na głowę), która to garbiła się jako staruszka, to – rozgniewana – górowała ponad sceną i innymi postaciami. A gdy trzeba, potrafiła się, w poszukiwaniu zbiegów, przeczołgać pod śnieżną zaspą. Dla dzieci, które przecież nie wysiedzą długo w jednym miejscu, przygotowano też atrakcję gimnastyczną: smok Ciuńcio uczy księcia (zaczarowanego w drugiego smoka) fruwać, a wraz z nim – całą salę.
Niestety, jeden minus skutecznie psuł radość z przedstawienia: zbyt głośny podkład muzyczny, zagłuszający słowa piosenek. Owszem, muzyka była ładna, skoczna, ale cóż z tego, gdy nie słyszałem, o czym się śpiewa? Być może to zwyczajowa kwestia „występów gościnnych”, podczas gdy na rodzimej katowickiej scenie wszystko jest dopracowane. Faktem pozostaje niedoróbka ze strony realizatora dźwięku.
Poszukiwanie jakiegoś skarbu (przez smocze niuchanie trzema nosami) wśród publiczności, gdy zniknęły pieniądze – zakończone znalezieniem damskiej torebki przez Ciuńcia i wybiciem mu tego z głowy przez Aleksandra; otwieranie skarbu skrytego w szafie przez kombinację kręcenia gałkami a la sejf i kopniakiem w bok, skutkujące wysunięciem szuflady jak w sklepie… Pomysłów reżyserowi nie zabrakło, bawiących zarówno dzieci, jak i ich dorosłych opiekunów. Warto się pośmiać.



Tytuł: Skarb Babuchy Burczymuchy
Tytuł oryginalny: Poklad baby Mračenice
Autor: Ladislav Dvorský
Reżyseria: Stefan Kulhanek
Przekład: Renata Chudecka
Muzyka: Robert Altmann
Scenografia: Eva Farkašová
Obsada: Katarzyna Prudło, Piotr Gabriel, Bartosz Socha
Data premiery: 28 listopada 2009
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

154
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.