Swego czasu napisałam, że bestsellery są zazwyczaj dobrymi czytadłami. Twórczość popularnej Kim Harrison temu przeczy. Pierwszy tom cyklu, „Przynieście mi głowę wiedźmy”, był rozczarowaniem. Drugi, „Dobry, zły i nieumarły”, jest lepszy… ale tylko trochę.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
O małej oryginalności świata oraz drętwym stylu pisałam już przy okazji tomu pierwszego, nie będę się więc powtarzać – pod tym względem nic się nie zmieniło. Za to fabuła w tomie drugim zapowiada się z początku znacznie lepiej, mamy bowiem do czynienia z seryjnym mordercą polującym na czarownice oraz czarowników posługujących się tzw. magią linii. Główna bohaterka, czarownica Rachel Morgan, decyduje się pomóc FBI, na scenę wraca znany już z „Przynieście mi głowę wiedźmy” tajemniczy i zarazem niebezpieczny Trent Kalamack (którego zresztą Rachel podejrzewa o bycie zabójcą)… Czyż nie brzmi to obiecująco? Niestety, akcja szybko utyka w dłużyznach. Zagadkowe morderstwa schodzą na drugi plan, a my śledzimy spotkania Rachel z niebezpiecznymi wampirami, jej relacje z matką, romans oraz skomplikowane stosunki ze współlokatorką – Ivy. A że autorce nijak nie wychodzi tworzenie napięcia emocjonalnego pomiędzy postaciami, fragmenty te czyta się z fascynacją równą tej, jaka towarzyszy człowiekowi podczas lektury instrukcji obsługi pralki. Przy tym wątek znajomości Rachel z Ivy sięga absurdu. Bo jak długo normalny człowiek przebywałby w pobliżu wampirzycy, która atakuje przy najmniejszej prowokacji? Ile prób przegryzienia gardła przetrwałyby więzy lojalności czy wdzięczności (przyznaję, Rachel sporo Ivy zawdzięcza)? Dla ułatwienia dodam, że nie chodzi tu o jeden atak ani nie o dwa – czarownica, nawet gdy jej życie zagrożone jest po raz trzeci, nadal z Ivy mieszka i co więcej, nazywa ją przyjaciółką. Kiedy akcja rusza z miejsca, robi się ciekawiej. Rozwiązanie zagadki (zapoczątkowanej jeszcze w poprzednim tomie), kim jest Kalamack, przynosi satysfakcję, rozwiązanie zagadki, kto morduje czarownice… Cóż, powiedzmy, że zakończenie śledztwa metodą „a może tak zadamy właściwej osobie pytanie, kto zabija, a ona odpowie” (i faktycznie odpowiada) wydaje się nieco zbyt proste, nawet jeśli przyjąć, że „Dobry, zły…” to zaledwie fantasy z elementami kryminału, a nie kryminał pełnokrwisty. Jest i więcej problemów, np. w pewnym momencie Rachel dowiaduje się ważnej rzeczy czystym przypadkiem, co pachnie deus ex machiną, a w stosunku czarownicy do Kalamacka brak konsekwencji. Denerwować może także fakt, że cykl pisany jest metodą serialową, stąd na wyjaśnienie motywów mordercy przyjdzie nam zaczekać do części trzeciej. Wszystko, co napisałam powyżej, nie oznacza bynajmniej, że powieści Harrison są lekturą jakoś szczególnie kiepską. Zdarzyło mi się czytać pozycje słabsze. Najgorzej moim zdaniem autorka wypada wtedy, gdy próbuje opisać coś, co wychodzi poza schemat prostej rozrywki, np. osobliwy, toksyczny związek Ivy/Rachel, żeby być wiarygodnym, wymagałby znacznie sprawniejszego pióra. Jednak w pozostałych miejscach, pomijając dłużyzny, amerykańska pisarka radzi sobie niezgorzej. Potrafi napisać niezłą scenę akcji, stworzyć ciekawą postać drugoplanową (pierwszoplanowe nie budzą emocji, częściowo zresztą dlatego, że autorka bardzo chce, aby były fajne) czy zaskoczyć niespodziewanym zwrotem akcji. Drętwy styl czy fabularne nieprawdopodobieństwa też nie są wadami książkę dyskwalifikującymi – ostatecznie w ten sposób pisana jest spora część literatury rozrywkowej. Cykl można więc śmiało zaliczyć do gatunku „przeciętnych czytadeł” – tylko tyle i aż tyle. A fragment okładkowego blurba, mówiący o „cieszącej się ogromnym powodzeniem serii”? Cóż, być może po prostu mam odmienny gust. A może ludzie kupują te książki, bo mają ładne tytuły? Parafrazowanie nazw znanych filmów to chyba najlepszy dotąd pomysł Harrison.
Tytuł: Dobry, zły i nieumarły Tytuł oryginalny: The Good, the Bad, and the Undead ISBN: 978-83-7480-158-4 Format: 640s. 125×195mm Cena: 39,– Data wydania: 10 lutego 2010 Ekstrakt: 40% |