powrót do indeksunastępna strona

nr 03 (XCV)
kwiecień 2010

Biszkopt: Z nadzieją patrzmy w przyszłość
Dużo szumu narobił ostatnio nowo otwarty serwis poświęcony RPG o szlachetnej nazwie Mistrzgry.pl. Szumu o tyle dużego, że jego właściciel (serwisu, nie szumu) zaoferował pieniężne wynagrodzenie dla autorów, którzy zdecydują się pisać i publikować swoje teksty u niego. Mnie jednak ciekawi coś zupełnie innego – jak jest z tym erpegowym renesansem, który sugeruje jeden z tekstów na tej stronie?
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Chińczyk z kabaretu Ani Mru Mru nazwałby to pewnie chłytem martekingowym wycelowanym w ludzi, którzy tak naprawdę niewiele wiedzą na temat tego, jak wygląda nasza erpegowa rzeczywistość, jakie są koszta podręczników i jak bogato wiedzie się wszystkim wydawcom. Bo jeśli chodzi o „szturmowanie polskiego rynku”, to jest to chyba szturm z gatunku tych, jakie przeprowadzili kornwalijscy chłopi na Exeter w 1549 roku.1)
Bądźmy ze sobą szczerzy – czy fakt, że gry komputerowe czerpią z RPG, oznacza jakikolwiek wzrost popularności samych gier fabularnych? Minęło przeszło trzydzieści lat od wydania Lochów i Smoków i przez cały ten czas ilość graczy rosła. Skąd zatem przypuszczenie, że mamy do czynienia z jakimkolwiek zwiększeniem popularności tej zabawy akurat teraz? Przy zwiększonych możliwościach gier cRPG i MMORPG szanse na wzrost fanów prawdziwego RPG są raczej niewielkie.
Obserwując politykę wydawniczą takich firm jak FFG, Wizards of the Coast czy nawet Green Ronin, można odnieść wrażenie, że to właśnie brak dostatecznej ilości fanów zmusza je do zmiany nastawienia do gier fabularnych. Na temat wydanego niedawno Dragon Age RPG (bazującego na grze komputerowej pod tym samym tytułem) wypowiadał się wyjątkowo krytycznie Drozdal. Z pewnością wydanie takiego produktu nie miało na celu zachęcenia zwyczajnych erpegowców do gry, szczególnie jeśli mechanika jest faktycznie tak toporna, a opisy tego, co MG może robić, tak przedpotopowe. Produkcja była raczej wymierzona w kogoś bardziej zafascynowanego grą komputerową. Natknąłem się na system podczas jednej z wypraw do sklepu z erpegami i zacząłem się zastanawiać, czym to cudo jest, bo pudełko przypominało do złudzenia te, w jakie kiedyś pakowano moduły do AD&D. Jeśli to ma być ten rozwój RPG, to raczej jest on regresem.
Z drugiej zaś strony mamy erpegi, które nie do końca są erpegami (i nie mam tu na myśli Indie). Planszówkowość czwartej edycji Dungeons and Dragons doprowadziła do tego, że wciąż nietrudno spotkać fanów edycji 3.5, a wiele firm wciąż czerpie z darmowej licencji na wydawanie produktów opartych o tę mechanikę. Podobnie sprawa ma się z nowym Warhammerem, wyklętym przez prawdziwych fanów i zaakceptowanym jedynie przez tych, którym znaczniki rodem z „World of Warcraft: Gry Planszowej” nie przeszkadzają w dobrej zabawie (o cenie znacząco przewyższającej praktycznie wszystkie planszówki i erpegi nie wspominając). Moje pytanie brzmi: skoro RPG ma się faktycznie tak dobrze, jak sugeruje anonimowy autor tekstu, to dlaczego zachodni wydawcy zamiast pogłębiać poruszane w erpegach tematy, inwestują w połączenie RPG i planszówek?
Zaraz, znów błąd. Przecież to rynek polski ma być szturmowany przez erpegi, nie angielski. Ale czy jest coś, co świadczy o tym, że faktycznie jesteśmy nimi oblegani? Owszem, w ubiegłym roku wydano ich całkiem sporo. Mieliśmy Exalted, Klanarchię, Wolsunga, dodatki od Portalu, kilka niezależnych projektów. Na ile jednak były to wydania, które zmieniły cokolwiek? Exalted przeszło bez większego echa (trudno się zresztą dziwić), systemy autorskie nie wyszły poza niewielkie grono krewnych i znajomych. Nawet jeśli brać pod uwagę ubiegłoroczny wysyp i obecne zapowiedzi, ciężko dojść do wniosku, iż jest to szturm.
Tak, gry fabularne są doskonałą alternatywą dla książek, filmów i gier. Tak, fani gier fabularnych mogą poszczycić się wieloma przydatnymi cechami, które zdobyli właśnie dzięki swojemu hobby. Podobnie jak fani gier konsolowych, planszowych i komputerowych. Podobnie jak czytelnicy książek i miłośnicy filmów. Co czyni z nas ludzi wyjątkowych lub lepszych od innych fanów?
Dlaczego akurat teraz mamy wróżyć erpegom ogromny sukces, skoro przez przeszło trzydzieści lat pozostawały niszową rozrywką? Skoro obecnie wielcy wydawcy muszą dążyć do tworzenia hybryd lub systemów bazujących na grach komputerowych, by dotrzeć do szerszej publiki?
Nie trzeba być jasnowidzem, ale kimś, kto zna polskie realia, by wiedzieć, że żadne zmiany zbyt szybko nie nastąpią.
1) Pierwsze podejście skończyło się na tym, że zatoczyli rundkę dookoła murów miejskich i ruszyli dalej na wschód, zajmując Clyst St Mary i oczekując bardziej dogodnej okazji do ataku na miasto.
powrót do indeksunastępna strona

142
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.