Marcowy numer miesięcznika „Star Wars Komiks” na 48 stronach przynosi rewelacje na temat pochodzenia generała Grievousa, relacji Obi-Wana Kenobiego z Asajj Ventress i przedstawia dzieje miecza świetlnego Luke’a Skywalkera. Po prasę tego typu sięgają jedynie hardcorowi wyznawcy mocy, których nie sposób odstraszyć, więc nawet nie będę próbował. Szczerze jednak mówiąc, z nudów podczas lektury prawie przeszedłem na ciemną stronę.  |  | ‹Star Wars Komiks: #3/10›
|
Największym rarytasem tego numeru „Star Wars Komiks” miała być nowela „Oczy rewolucji” autorstwa scenarzysty i rysownika Warrena Fu, obnażająca genezę powstania jednej z najciekawszych postaci sagi, generała Grievousa. Jak pisze wydawca „Historia ukazuje źródła (…) nienawiści i wyjaśnia, w jaki sposób dowódca z planety Kalee, znany wcześniej jako Qymaen jai Sheelal, stał się cyborgiem i dowódcą wojsk Separatystów”. Przyznać należy, że niejakie wyjaśnienie rzeczonej nienawiści w tej kilkustronicowej noweli się znalazło, ale znamionuje go taki brak inwencji, że aż trudno uwierzyć, iż tak ciekawy bohater ma tak nieciekawą historię. Po lekturze nie sposób przypomnieć sobie, o cóż chodziło scenarzyście. Za to w głowie zostaje jedno: wspomnienie koszmarnego liternictwa, za pomocą którego usiłowano czytelnie zapisać dialogi. Jest to zagadkowy miks czcionek kojarzących się z albumami fantasy, science fiction i zwykłym Wordem. Na domiar złego dymki mają różny kształt i barwę, przez co zupełnie odstają od formy plastycznej kadrów. Znacznie lepiej wypada opowieść „Nienawiść i strach”, która przedstawia perypetie Obi-Wana Kenobiego pojmanego przez Mroczną Jedi Asajj Ventress. Na pierwszy plan zdecydowanie wysuwają się rysunki Tomasa Giorella, które podkreślają wszelkie rumieńce wcale niezłego scenariusza pióra Hadena Blackmana. Kadrowanie jest bardzo dynamiczne, pozbawione typowego podziału, a rysunki ścierają się ze sobą na poszczególnych planszach. To wrażenie stłoczenia znacznie podkręca tempo opowieści, która dzięki temu sporo zyskuje. Wciąż nie jest to nowela warta zapamiętania, ale przynajmniej jej lektura nie powoduje nieprzyjemnego uczucia straty czasu. Ostatnim „rarytasem” w marcowym „Star Wars Komiks” jest krótka historia „Zaginiony miecz”, która, jak pisze wydawca, „przedstawia dzieje miecza świetlnego, który należał do Luke’a Skywalkera”. Znacznie ciekawsza informacja ukryta jest jednak dalej: „Warto nadmienić, że ta krótka opowieść bywa uznawana za niekanoniczną, czyli sprzeczną z informacjami pochodzącymi z innych źródeł Star Wars”. Rękę od strony scenariuszowej do stworzenia tego dzieła przyłożyli Andrew Robinson i Jom Royal, a rysunki powstały za sprawą Nurii Peris. Nowela ma dosłownie kilka stron i po skończonej lekturze trudno przywołać z pamięci, o cóż chodziło autorom. Publikacje zawarte w marcowym „Star Wars Komiks” należy oceniać wyłącznie z perspektywy zaślepionego miłośnika gwiezdnowojennej sagi, który sięga po tego typu pozycje, by poznać historię kalesonów czy suspensorium samego Vadera. Wyjadacze z pewnością znajdą w tych mikroopowieściach kilka nieznanych faktów, którym warto poświęcić czas w autobusie, lecz pozostali miłością do Star Wars raczej się nie zarażą, zaczynając od tego typu publikacji.
Tytuł: Star Wars Komiks: #3/10 Cena: 5,99 Data wydania: marzec 2010 Ekstrakt: 50% |