powrót do indeksunastępna strona

nr 04 (XCVI)
maj 2010

Pot i Kreff: W oparach ganji i papierosów
Indios Bravos ‹On Stage›, Tom Waits ‹Glitter and Doom Live›
W dzisiejszej odsłonie niniejszej rubryki zapraszam na dwie wycieczki. Pierwszą z nich będzie wycieczka do młodzieżowego klubu, w którym intensywnie pachnie przypalaną pokątnie trawką, natomiast drugą będzie wyprawa do speluny dla ludzi po przejściach, gdzie papierosowy dym aż drapie w oczy. Bez wątpienia oba te miejsca mają swój urok i można tam spotkać niebanalne osobowości.
Zawarto¶ć ekstraktu: 70%
‹On Stage›
‹On Stage›
Indios Bravos „On Stage”
„On Stage” to ukoronowanie dziesięciolecia istnienia Indios Bravos. Zespołu, który najpierw wyrósł na potęgę rodzimego reggae, a następnie skręcił w bardziej rockowo–bluesowe rejony. Nie dziwi więc, że grupa zdecydowała się na wydanie koncertówki właśnie teraz, gdy w ich muzyce zaczęły przeważać elementy improwizowane, w których swoje pięć minut ma każdy z muzyków. Takie podejście do kompozycji świetnie sprawdza się na scenie; słychać, że panowie są bardzo dobrze zgrani i wspólne występy sprawiają im niekłamaną przyjemność.
Oczywiście na przód wysuwa się gitara założyciela grupy Piotr Banacha (kiedyś Hey), ale uczciwie trzeba przyznać, że jego popisy nie dominują zawartości krążka. Drugim ważnym składnikiem Indios Bravos jest charakterystyczny wokalista Gutek. Już na płytach studyjnych można podziwiać jego umiejętności, ale by w pełni docenić jego talent, trzeba się wybrać na koncert. Na „On Stage” śpiewa na luzie, nie spina się ani nie forsuje, jakby zupełnie nie sprawiało mu to trudności.
Materiał wyjściowy na album pochodzi głównie z dwóch ostatnich krążków formacji, stąd też mniej tu czystego reggae, które najwidoczniej objawia się w starszych kawałkach („No No No No”, „Sign”). Może dziwić brak takiego przeboju jak „Tak to tak”, ale muzyka Indios jest wystarczająco melodyjna, by to całkiem nie przeszkadzało, a takie refreny jak w „Wolna wola”, czy „Tu i teraz” (ze świetnymi klawiszami podchodzącymi pod The Doors) po prostu wbijają się w głowę. Zwieńczeniem całości jest ponad dziesięciominutowy „Nierytmiczny Me How” z rozbudowanymi solówkami poszczególnych muzyków. Stanowi doskonały przykład obecnego stylu grupy, który wyrasta z reggae, ale już dawno wyszedł poza jego ramy. Dlatego też „On Stage” polecam nie tylko rozbujanym rastamanom w oparach ganji.
• • •
Zawarto¶ć ekstraktu: 70%
‹Glitter and Doom Live›
‹Glitter and Doom Live›
Tom Waits „Glitter and Doom Live”
Tom Waits jest jednym z tych artystów, których się albo kocha, albo nienawidzi. Jego charakterystyczny, niski, chrypiący głos trzeba lubić, by w granej przez niego muzyce odnaleźć piękne melodie. Takich nie brakuje na koncertowym albumie „Glitter and Doom Live”, który stanowi wybór najlepszych momentów trasy z 2008 roku.
Waits prezentuje się tu w bardziej przystępnym, piosenkowym materiale. Mamy więc niemal przebojowy „Singapore”, liryczne „Fannin Street”, czy żywiołowy „Make it Rain”. Już w pierwszym utworze „Lucinda / Ain’t Goin Down” widać, że nikt nie śpiewa tak jak on, swoim zachrypniętym głosem, który zawstydziłby niejednego growlingującego deathmetalowca. Na uznanie zasługuje również niezwykle intensywny kontakt muzyka z publicznością, która żywo reaguje na wszystkie zaczepki, bez względu na to, czy akurat dany fragment pochodzi z Atlanty, Dublina, czy Paryża. Ciekawym zabiegiem produkcyjnym całości jest nieco przybrudzone brzmienie, sprawiające wrażenie, że są to jakieś archiwalne nagrania z początku kariery Waitsa, a nie z doby technologii cyfrowej. Ta chropowatość doskonale współgra z atmosferą całości.
Osobną niespodzianką jest drugi krążek CD, na którym znajduje się jeden ponad półgodzinny utwór „Tom Tales” składający się z opowieści i anegdot Waitsa, opowiadanych przy towarzyszeniu fortepianu. Mnie ta część płyty zmęczyła, ale nie zdziwię się, jeśli ktoś uzna, że wydawnictwo warto poznać przede wszystkim dla tego fragmentu.
„Glitter and Doom Live” nie jest typowym zestawem „the best of” na żywo. Nie znajdziemy tu największych przebojów artysty, jak „Innocent When You Dream”, czy „In the Neighborhood”. Osobom poszukującym tego typu wydawnictwa polecam raczej „Big Time” z 1988 roku. Tu mamy przede wszystkim knajpianą atmosferę, dzięki której możemy się poczuć niczym w zapuszczonej spelunie, gdzie przez papierosowy dym unoszący się w powietrzu nie widać grającego artysty, ale za to możemy delektować się jego głosem i muzyką.



Tytuł: On Stage
Wykonawca / Kompozytor: Indios Bravos
Wydawca: My Music
Data wydania: 4 grudnia 2009
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Utwory
1) A kiedy dnia pewnego
2) Sign
3) Małpa
4) No, no, no, no
5) Tanie gadanie
6) Dziś to wiem
7) Wolna wola
8) Peace blues
9) Zabiorę Cię
10) Na początku jest najłatwiej
11) Tylko tu i teraz
12) Dzień dzisiejszy
13) Nie rytmiczny me how
Ekstrakt: 70%

Tytuł: Glitter and Doom Live
Wykonawca / Kompozytor: Tom Waits
Data wydania: 23 listopada 2009
Czas trwania: 109:21
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Utwory
1) Lucinda/Ain't Goin' Down: 5:37
2) Singapore: 4:59
3) Get Behind the Mule: 6:25
4) Fannin Street: 4:15
5) Dirt in the Ground: 5:17
6) Such a Scream: 2:54
7) Live Circus: 5:04
8) Goin' Out West: 3:47
9) Falling Down: 4:20
10) The Part You Throw Away: 5:06
11) Trampled Rose: 5:05
12) Metropolitan Glide: 3:09
13) I'll Shoot the Moon: 4:24
14) Green Grass: 3:20
15) Make It Rain: 3:58
16) Story: 2:02
17) Lucky Day: 3:46
18) Tom Tales: 35:53
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

134
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.