„Whatever Works” dalekie jest od najlepszych osiągnięć filmowych Woody’ego Allena. Co wcale nie znaczy, że nie warto go obejrzeć. Warto – choćby po to, by trochę się pośmiać.  |  | ‹Co nas kręci, co nas podnieca›
|
Percepcja ostatnich filmów Woody’ego Allena przypomina sinusoidę. Zebrał baty za „Koniec z Hollywood”, był umiarkowanie chwalony za „Melinę i Melindę”, a „Wszystko gra” przyjęte zostało z zachwytem i opiniami, że oto doczekaliśmy się odrodzenia mistrza. Potem jednak lekki, komediowy „Scoop” i dramatyczny, zahaczający o Dostojewskiego „Sen Kasandry” znowu zebrały bardzo słabe opinie. Gdy ogłoszono już wszem i wobec koniec Allena, ten powrócił z hukiem „Vicky Cristiną Barceloną”, zgarniając świetne recenzje, Złotego Globa za komedię i Oscara za rolę Penelope Cruz. Powrót na Manhattan jednak nie zachwycił recenzentów – „Whatever Works” (polski tytuł wydaje mi się co najmniej dziwaczny) uznano za krok wstecz. Wydaje się, że wynika to z presji, którą narzucił sobie sam Allen – przedstawiania jednego filmu rocznie. Takiego tempa (nawet abstrahując od faktu, że kino Allena nie wymaga wielkich budżetów, rozbuchanych przygotowań i długotrwałej postprodukcji) raczej nie daje rady osiągnąć żaden z liczących się reżyserów. Dlatego też czasami dzieła Allena wyglądają na przemyślane i dopracowane, a czasem zdają się być prostymi wypełniaczami. „Whatever Works” oparte na pomyśle jeszcze z lat 70. to ten drugi przykład. Co jednak nie znaczy, że przy odpowiednim podejściu nie można się na tym filmie zupełnie przyzwoicie bawić. Bo „Whatever Works” jest po prostu śmieszne. Allen, gdy nie gra w swoich filmach (a, skoro ostatnio czyni to rzadko, trudno oczekiwać by pojawił się w roli starego mężczyzny romansującego z dwudziestolatką, zważywszy na osobistą przeszłość reżysera), w roli głównej obsadza kogoś o podobnym do siebie profilu. Głowna postać to najczęściej erudyta, osoba ponadprzeciętnie inteligentna, ale jednocześnie neurotyk, socjopata, człowiek pełen kompleksów, fobii, uprzedzeń, o mocno niepoukładanym życiu osobistym. Tym razem rolę takiego bohatera Allen powierzył znanemu również świetnie w Polsce („Seinfeld”, „Pohamuj swój entuzjazm”) komikowi Larryemu Davidowi. Grana przez niego postać, emerytowany fizyk, prawie-że-noblista Boris Yellnikoff strzela zdaniami niczym z karabinu maszynowego, akcentuje swą intelektualną wyższość, wyraża pogardę dla innych ludzi i rozpaczliwie maskuje zagubienie. Pewnego dnia w jego progi trafi dwudziestoletnia Melody, dziewczyna (zwraca uwagę, że NIE gra jej tym razem Scarlett Johansson), która uciekła z rodzinnego miasteczka z amerykańskiego południa no i oczywiście rozpoczną się perturbacje. Z jednej strony bowiem uporządkowany świat Borisa zostanie zburzony, z drugiej strony dziwny związek nie ma znamion stabilności, zwłaszcza, że rodzice dziewczyny dość krzywo mogą się patrzeć na siedemdziesięcioletniego zięcia paradującego w znoszonym szlafroku. I jest zabawnie. Komizm filmu budowany jest zjadliwymi, sarkastycznymi sentencjami Borisa (wypowiadanymi często – jak przystało na zawodowego komika – bezpośrednio do publiczności), spotkaniem z zupełnie innym światem Melody, galerią humorystycznych bohaterów (kumple Borisa, rodzice dziewczyny), zderzeniem mentalności religijnego południa z nowojorskim liberalizmem, a także – na najprostszej nucie – dowcipami z konserwatystów. A wszystko to w scenerii zadziwiająco pogodnie i ciepło pokazanego Nowego Jorku. Nic specjalnego, nic mocno zapadającego w pamięć, nic bardzo wyszukanego. Prosta, zabawna opowieść z dość przewrotnym happy endem. Nie polecam więc filmu osobom, które oczekują od Allena dzieł ważnych, odkrywczych, erudycyjnych. Ale jeśli zatęskniliście za Manhattanem w wersji Woody’ego, jeśli chcecie obejrzeć film lekki, dowcipny, a przy tym całkiem inteligentny – na „Whatever Works” powinniście się nieźle bawić. Miło pomyśleć, że po 70-tce Allen może przedstawić tak pogodny obraz. Obraz, w którym magiczna siła Manhattanu może nawet zdeklarowanych południowych fanatyków religijnych przemieniać w rozwiązłych nowojorskich liberalnych intelektualistów…
Tytuł: Co nas kręci, co nas podnieca Tytuł oryginalny: Whatever Works Rok produkcji: 2009 Kraj produkcji: Francja, USA Data premiery: 9 kwietnia 2010 Czas projekcji: 92 min. Gatunek: komedia Ekstrakt: 60% |