Gorzki temat w niecodziennym ujęciu? Jest. Dobre aktorstwo? Ba, nawet bardzo. Dynamiczna akcja i zauważalna zręczność reżyserska – są. Więc o co chodzi? Szukanie dziury w „Helu” nie jest prostym zadaniem. Wydaje się bowiem, że wszystkie powyższe składniki połączone w jeden film to raczej dobry przepis na sukces. Tymczasem na stół wjeżdża spektakularny zakalec, a oczekujący dzieła biesiadnicy pozostają głodni. Przekonani, że debiut fabularny Kingi Dębskiej powinien był wyjść znacznie lepiej.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Problemem „Helu” wydaje się być zbyt wielka ilość zawartych w nim dobrych pomysłów. Raz: szpital psychiatryczny, w którym pracuje Piotr (Paweł Królikowski), jest upiornie przekonujący. Długie, podniszczone, niedofinansowane przez państwo, sterylne korytarze z żyjącymi w dziesiątkach różnych światów chorymi mentalnie ludźmi, działają na wyobraźnię. Dwa: nieskazitelny pan doktor o nieznanej przeszłości, podejrzanie dobrze rozumiejący pacjentów. Trzy: zderzenie jego dawnego życia – w starej kamienicy z synem (Lesław Żurek) i zmęczoną życiem eksżoną, z luksusem, w którym pławi się teraz u boku młodej Czeszki, absolwentki Łódzkiej Filmówki (Anna Geislerova). I tyle w zupełności wystarczyłoby na początek dobrego filmu. Tymczasem każdy z tych elementów, choć świetnie obmyślany, zostaje brutalnie spłaszczony, by ustąpić miejsca kolejnym. Okazuje się bowiem, że tajemnicą przeszłości doktora Piotra jest pewien nałóg, a on ni stąd ni zowąd po latach do niego wraca – bez informowania widza o przyczynie. Dalsza akcja jest ciągiem przejść bohatera między jasną a ciemną stroną mocy. Świadkami nieustannych wędrówek ze szczytu na dno i z dna na szczyt będziemy już do końca filmu. Kinga Dębska użyła w filmie zbyt wielu koncepcji, jednocześnie nie wykorzystując potencjału żadnej z nich. Kolejne ich wyrywki są wprowadzane znienacka, bez logicznego wyjaśnienia. Gdy dobre pomysły wyczerpują się, ponownie używane są te poprzednie – niestety na zasadzie kopiuj-wklej. Efekt można próbować nazywać sinusoidą fabularną, jednak w efekcie, zamiast urozmaicenia, mamy słabo uzasadnioną serię powtórzeń. Obsada spisuje się bez zarzutu, mimo że ma marne pole do popisu. Najbardziej boli niewykorzystana siła Anny Geislerovej. Zastanawia już sama jej obecność w polskiej produkcji. Rozwiązanie zagadki jest proste – jest to wynik koprodukcji polsko-czeskiej. Żeby film mógł się sprzedać za południową granicą, producenci musieli wprowadzić do filmu tamtejszy akcent. I tak „Hel” dostał samą Geislerovą, największą czeską gwiazdę ostatnich lat – energiczną i utalentowaną. Tymczasem jej bohaterka należy do gatunku przezroczystych, co wywołuje pewien estetyczny zgrzyt. Usiłująca wlać w nią trochę charakteru Czeszka jest bowiem ograniczana przez przeładowany scenariusz – autodestrukcyjny, uniemożliwiający eksponowanie własnych najmocniejszych punktów. I ten problematyczny tytuł. Dlaczego Hel? Dębska w wywiadach wskazuje na wieloznaczność. Na przykład w mitologii nordyckiej Hel jest nazwą krainy zmarłych. Ale to chyba wiedza zbyt mało powszechna dla przeciętnego widza, by mógł odczytać aluzję bez słowa wyjaśnienia z ekranu. Jedyne czytelne uzasadnienie, wypływające z samego filmu, wskazuje na Mierzeję Helską. Mieszka tam matka doktora Piotra, tam też udaje się on z synem. Jednak sekwencja odwiedzin trwa zaledwie kilka minut i mogłaby odbyć się w każdym innym miejscu – nie ma ono znaczenia dla losów Piotra, a dość charakterystyczne tu morze nie jest pokazane nawet przez chwilę. Reżyserka wyjaśnia też, że „hel” w slangu narkomanów oznacza heroinę. To by się zgadzało. Szkoda tylko, że to kluczowe przesłanie nie jest oczywiste dla wszystkich. Mając zadatki na dobry film, debiut fabularny Kingi Dębskiej został ostatecznie zainfekowany przez niespełnialne ambicje. Zabiły one scenariusz, a ten – całą resztę. Jednak szczyt niekonsekwencji osiągnięto na etapie promocji „Helu”. Radosny plakat ze szpitalną rybką, prośbą o jej niezjadanie i fikuśnym hasłem: „Żeby życie miało smak”, zaprasza widza na głupawą komedię. Może być nieco zdziwiony, gdy zamiast niej otrzyma śmiertelnie poważne, niewyrośnięte dziełko.
Tytuł: Hel Rok produkcji: 2009 Kraj produkcji: Polska Data premiery: 23 kwietnia 2010 Czas projekcji: 86 min. Gatunek: dramat Ekstrakt: 40% |