„Maria i Magdalena” Magdaleny Samozwaniec to hołd złożony przez pisarkę swoim rodzicom i siostrze. Książka zawiera też interesujący portret zbiorowy mieszczańsko-artystycznego środowiska fin-de-siecle’u oraz lat międzywojennych. Interesujący – oczywiście pod warunkiem, że nie będziemy oczekiwać obiektywizmu.  |  | ‹Maria i Magdalena›
|
Magdalena Samozwaniec była znaną w swoich czasach humorystką, autorką licznych felietonów, a także kilku powieści i sztuk teatralnych. „Maria i Magdalena” to wspomnienia łączące wątki autobiograficzne z ukazaniem sylwetki siostry autorki, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, zwanej przez rodzinę Lilką. Nie mogło stać się inaczej, gdyż życiorysy obu kobiet były ze sobą ściśle splecione, we wspomnieniach wielokrotnie powracają opisy częstych i długotrwałych spotkań nawet w czasach, gdy obie już miały mężów. Jak to często bywa ze wspomnieniami, książka jest pisana bez przesadnej dbałości o chronologię. Owszem, zaczyna się od opisu dzieciństwa obu sióstr, ale już po kilkudziesięciu stronach przeskakujemy do pobytu w Zakopanem, gdy były mężatkami, a w dalszych rozdziałach pojawiają się anegdoty z różnych epizodów ich życia, zależnie od tego, czy mowa jest akurat o zwierzętach domowych, teatrze czy wyjazdach zagranicznych. Dzięki szczegółowym opisom możemy wczuć się w atmosferę przedwojennego życia zamożnej rodziny, która większość czasu poświęcała na rozmaite rozrywki: bale, wizyty towarzyskie, flirty, zakupy i podróże. Autorka z detalami opisuje kreacje, które damy miały na sobie poszczególnych okazjach, wymienia potrawy podawane na przyjęciach i ogólnie ukazuje świat jak z wiersza „Titanic” swojej sławnej siostry: sny, wachlarze, brylantowe tęcze. W tym świecie nawet twórczość artystyczna jest skoncentrowana na portretach, ozdóbkach, dekoracjach. Magdalena Samozwaniec zresztą sama komentuje beztroskę ówczesnej socjety, cytując fragmenty z listów i pamiętników swojej mamy, dla której pierwsza wojna światowa sprowadzała się zaledwie do znoszenia niewygód taniego hoteliku na prowincji, gdzie pani Kossakowa z dziećmi przemieszkiwała po ewakuacji z zagrożonego Krakowa. Dziwny, trochę z dzisiejszej perspektywy śmieszny świat sprzed pierwszej wojny, w którym ktoś oświadczał się pierwszy raz ujrzanej pannie bo miała piękne włosy, ktoś inny zakochiwał w innej pannie, bo miała piękną… broszkę, a pokazanie kostki u nogi groziło skandalem towarzyskim – a później zupełnie odmienny świat lat dwudziestych i trzydziestych, pełen rozerotyzowanych wieczorków towarzyskich. W „Marii i Magdalenie” znajdziemy wiele anegdot i plotek z życia artystycznej bohemy, lecz są to informacje wyrywkowe, w dodatku przepuszczone przez filtr sympatii i antypatii autorki, z którymi się zresztą sama nie kryje. Jednak znajomi i przyjaciele stanowią tylko barwne tło, głównymi postaciami książki są – oprócz Magdaleny – ukochana siostra, matka i ojciec. Co ciekawe, niemal zupełnie nie pojawia się brat, Jerzy Kossak, podobno na żądanie jego żony. Ile jeszcze rzeczy autorka przemilczała, nie wiemy, choć wobec samej siebie jest ostentacyjnie krytyczna, nazywając się często „naiwną Madzią” czy „głuptasem” i podkreślając dążenia do naśladowania bardziej utalentowanej Lilki. Nie ukrywa jednak romansów zarówno swoich jak i siostry, opisując wszelako wszystko – nawet zdrady i rozwody – z dużą dozą ciepła i sympatii. Książka Samozwaniec jest dobrą lekturą dla czytelników, którzy lubią smaczki z epoki i chcieliby się zagłębić w lata dwudzieste i trzydzieste, które – jak w piosence – wrócą piosenką, sukni szelestem, błękitnym cieniem nad talią kart i śmiechem, który kwitował żart.
Tytuł: Maria i Magdalena ISBN-10: 83-87907-45-6 Format: 486s. 155×235mm Data wydania: 2004 Ekstrakt: 90% |