W 2005 roku, z okazji fuzji sieci komórkowych Idea z Orange, firmy te postanowiły zrobić prezent swoim abonentom i specjalnie dla nich sprowadziły do Polski Stinga. Koncert odbył się na warszawskim Służewcu; bilety można było zdobyć w drodze losowania, więc publika była dość przypadkowa, tymczasem artysta zagrał głównie dla najwierniejszych fanów.  |  | ‹Orange - Live in Warsaw›
|
Trzeba przyznać, że pomysł sieci komórkowych był świetny. Przy odpowiedniej promocji o występie Stinga było głośno na wiele tygodni przed koncertem, toteż frekwencja musiała być wysoka. Jeśli wierzyć organizatorom, na Tor Służewiec przybyło sto pięćdziesiąt tysięcy ludzi. Sting musiał sobie zdawać sprawę z tego, że poza wiernymi fanami spory odsetek tłumu trafił tam wiedziony znajomością jedynie największych radiowych przebojów artysty. Mimo to nie postawił na same hity, wręcz przeciwnie. Po ogromnym sukcesie płyt „Brand New Day” i „Secret Love” wokalistę dopadło zmęczenie popową stylistyką (które na dobrą sprawę trwa do dzisiaj). Zapragnął wrócić do bardziej rockowego grania, co ostatecznie zakończyło się reinkarnacją The Police (więcej na ten temat tutaj). Na Służewcu wystąpił więc w iście ascetycznym składzie. Poza nim na scenie było tylko trzech muzyków – dwóch gitarzystów Dominic Miller i Lyle Workman oraz perkusista Josh Freese. Koncert odbył się 24 września i upamiętnia go bootleg „Orange – Live in Warsaw”. Nagranie pochodzi z bezpośredniej transmisji TVP2, więc jeśli chodzi o dźwięk, jest całkiem nieźle. Może gdzieniegdzie trochę ucieka i mógłby być głośniejszy, ale generalnie narzekać nie można. Podobnie jeśli chodzi o repertuar, mamy tu bowiem reprezentację nie tylko solowego wcielenia artysty („Desert Rose”, „Mercury Falling”), ale przede wszystkim solidną porcję policyjnej klasyki z „Message in a Bottle”, „Every Breath You Take” i „Roxanne” na czele. Mimo to nie jest to pozycja dla każdego. Utwory brzmią bardzo surowo, ale nie ma w nich mocy znanej z koncertów The Police. To coś między łagodnym, jazzowo-bluesowym solowym Stingiem, a rockowym pazurem macierzystej formacji. Dla fanów ten efekt na pewno jest bardzo interesujący, zwłaszcza, że można tu znaleźć utwory, których artysta dawno nie wykonywał – w postaci „Driven to Tears”, „Invisible Sun”, „Voices Inside My Head” (połączony z „When the World is Running Down”) czy „King of Pain”. Niespodzianką jest również cover „A Day in the Life” z repertuaru The Beatles. Dla laików, liczących na powszechnie znany repertuar, zostały zagrane: na początku „Message in a Bottle”, rozimprowizowany, połączony ze wspólnym śpiewaniem z publicznością „Roxanne”, czy odstający nieco od reszty ascetycznego materiału „Desert Rose”. Miłym ukłonem dla polskiej publiczności był bis w postaci „Fragile”, który nie znajdował się w repertuarze granej wtedy trasy. Przy reszcie jednak osoba nie będąca gorącym miłośnikiem głosu Stinga może się tęgo wynudzić. „Orange – Live in Warsaw” to na pewno pozycja interesująca, ale nie powalająca. Fani bezwarunkowo powinni po nią sięgnąć, by prześledzić drogę, jaką przybył Sting, by ponownie zagrać z kolegami z The Police. Inni mogą posłuchać głównie po to by usłyszeć jak artysta mówi: „Thank You, Warsiawa!”.
Tytuł: Orange - Live in Warsaw Wykonawca / Kompozytor: StingData wydania: 2005 Czas trwania: 89:17 Utwory 1) Message In A Bottle: 4:54 2) Demolition Man: 4:42 3) Spirits In The Material World: 3:32 4) Synchronicity II: 4:53 5) Mercury Falling: 5:28 6) If I Ever Lose My Faith In You: 4:51 7) Driven To Tears: 4:05 8) Heavy Cloud No Rain: 3:37 9) Invisible Sun: 4:50 10) Why Should I Cry For You: 4:29 11) A Day In The Life: 4:17 12) King Of Pain: 6:36 13) Voices Inside My Head / When The World Is Running Down: 6:40 14) Roxanne: 7:33 15) Desert Rose: 4:46 16) Next To You: 2:34 17) Every Breath You Take: 7:02 18) Fragile: 4:28 Ekstrakt: 60% |