Do blurbów (notek na tylnej okładce) ze zrozumiałych względów podchodzę z rezerwą. W przypadku „Samotności rajdowca” – kolejnego po „Pragnieniu” komiksu austriackiego twórcy Nicolasa Mahlera wydanego w Polsce – muszę jednak przyznać, że jest nad wyraz trafny.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Notka owa (autorstwa innego mistrza oryginalnego komiksu Lewisa Trondheima) głosi: „Magia komiksów Nicolasa Mahlera nie polega na bezbłędnych scenariuszach czy eleganckich rysunkach, ale na tajemniczej alchemii między tymi elementami”. Naprawdę coś w tym jest. Zrobiłem mały eksperyment myślowy i wyobraziłem sobie „Samotność rajdowca” narysowaną w zupełnie innym stylu. Powiedzmy – całkiem realistycznym, w kolorach, z lekkimi co najwyżej przerysowaniami. Co wtedy otrzymamy? Całkiem poważną opowieść o Starym Mistrzu z Problemami. O rajdowcu, który był kiedyś championem, ale dziś większość czasu spędza w barze, wspominając ze starymi kumplami dawne czasy, a po drodze do domu odwiedza w szpitalu złożoną ciężką chorobą żonę. Los daje mu szansę, by się jeszcze raz pokazać i… Wiecie, taki „Rocky Balboa”, klasyczny schemat jednego z nurtów filmu sportowego, tyle że w komiksie. Tymczasem rysunek Mahlera jest bardzo daleki od realizmu. Samochody wyścigowe rysowane są schematycznie, rajdy wyglądają jak z wyobraźni dziecka, przeraźliwie wysoki bohater groteskowo wystaje ze swego samochodu (który wygląda raczej jak dziecięca zabawka), ten sam kadr szyi bohatera utkwionej w drzwiach baru „Juanjo” symbolizuje jego ciągłe przesiadywanie tamże, a żona zredukowana jest jedynie do małej symbolicznej główki i rąk wystających zza wielkiej pościeli. Co otrzymujemy w efekcie? Opowieść ironiczną, z dystansem, nieco alegoryczną, być może dzięki temu nabierającą uniwersalnego wydźwięku. O ile bowiem historia rajdowca niekoniecznie daje się odnieść do naszej rzeczywistości (w końcu mało kto czuje się drugim Kubicą), to historia bohaterów, którzy dobre czasy mają dawno za sobą, w jakiś sposób może dotknąć każdego. Broni się też ta opowieść na płaszczyźnie czysto fabularnej. Poznajemy trzech żałosnych bohaterów, którzy chwile wielkości mają za sobą. Były mistrz rajdów, pragnący jeszcze choć raz stanąć na najwyższym podium. Guma, jego kumpel z toru, obecnie nie opuszczający baru i roztkliwiający się nad sobą. Eksmechanik Żenada, gliniarz… planujący napad na bank i namawiający kumpli do współpracy. Każdy z nich jest raczej żałosny, ale też budzi współczucie w taki delikatny, zdystansowany sposób. Tak samo delikatny jest humor całej opowieść, ujęty w formę lekkiej ironii przenikającej cały album. Nie jest łatwo znaleźć klucz do Mahlera. Interpretacja, że mamy tu do czynienia z kolejną opowieścią o przełamywaniu własnych ograniczeń, do mnie nie przemawia. Sposób, w jaki bohater odnosi zwycięstwo, a także finalne kadry raczej sugerują nieodwracalność pewnych procesów i złudność wyroków losu. Ale może nie? „Samotność rajdowca” pozostaje otwarta na różne interpretacje.
Tytuł: Samotność rajdowca Data wydania: 2010 Ekstrakt: 70% |