Powieść Rafała Kosika „Felix, Net i Nika oraz pułapka nieśmiertelności” aż kipi od sensacyjnych atrakcji. Inteligentne roboty, duchy, tajemniczy dom, labirynt podziemi pod Warszawą – to tylko część niezwykłości, z którymi stykają się nastoletni bohaterowie. Gimnazjalistom książka na pewno się spodoba. Dorosłym też ma szanse. Pod warunkiem, że wykażą się tolerancją na Świętego Mikołaja i upiorną dyrektorkę domu dziecka.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W przeciwieństwie do pierwszego tomu przygód trojga gimnazjalistów, który momentami przypominał raczej zbiór luźno ze sobą powiązanych gagów niż klasyczną powieść (patrz recenzja „Felixa, Neta i Niki oraz Gangu Niewidzialnych Ludzi”), tom czwarty ma już bardziej logiczną i zwartą fabułę. Akcja zaczyna się interesująco: w czasie szkolnego balu przebierańców Felix natyka się na postać w stroju Śmierci, która rozpoczyna z trójką przyjaciół tajemniczą rozgrywkę, wyznaczając im zadania. Niekiedy tekst zlecenia w tajemniczy sposób pojawia się w zeszycie, innym razem przybywa na kartce, która po przeczytaniu rozpada się w proch. Mroczny Żniwiarz ewidentnie jest postacią nie z tego świata, jednak dlaczego rozkazy, które wydaje naszym bohaterom, są tak… ziemskie? Muszą na przykład odkręcić znak drogowy albo zebrać dużą ilość makulatury – to ostatnie zresztą pokrywa się z jedną z konkurencji międzyklasowego konkursu, w którym udział bierze klasa Felixa, Neta i Niki. Atmosfera tajemnicy narasta przyjemnie ekscytująco – doczytawszy do jednej trzeciej objętości książki musiałam całą siłą woli powstrzymać się od spędzenia nad nią całej nocy. Dziwne wydarzenia przeplatają się z trapiącymi bohaterów problemami życia codziennego: rodzina Felixa przeżywa inwazję niesympatycznych krewnych zainteresowanych ewentualnym spadkiem po babci, mama traci pracę, babcia trafia do szpitala. Nika natomiast dostaje wezwanie do zapłacenia zaległego podatku. Widać, że autor bardzo starannie stara się uczynić życie bohaterów realistycznym – przyziemne kłopoty kontrastują z mocno niekiedy baśniowymi przygodami, jakie im serwuje. Oprócz inteligentnego robota mamy na przykład duchy oraz zmutowaną, zombiepodobną rasę mieszkańców podziemi. Nawet Święty Mikołaj musi mieć swoje pięć minut, choć w przeciwieństwie do tomu pierwszego tym razem jego wizyta jest bardziej oniryczna. Pewnym problemem jest to, że Felixa i Neta łatwo pomylić, gdyż autor nie obdarzył ich zbyt wyrazistymi charakterami – różnią się od siebie głównie tym, że jeden woli software, drugi hardware. Natomiast postaci drugo- i trzecioplanowe są dla odmiany scharakteryzowane tak wyraziście, że aż karykaturalnie, szczególnie pierwsza z nawiedzających dom Felixa krewniaczek (na szczęście dwójka kolejnych została opisana już w znacznie bardziej naturalny sposób). Zresztą konstrukcja postaci i wydarzeń momentami sprawia wrażenie, że autor nie do końca mógł się zdecydować, jaką konwencję wybiera. Realistycznie przedstawiona jest postać wujka – miłośnika oglądania filmów na szybkim podglądzie, oraz trajkoczącej o domniemanych nieszczęściach kuzynki, realistyczne są zachowania kolegów i koleżanek ze szkoły, a tu nagle w kolejnym rozdziale mamy dom dziecka jakby wyjęty z „Pamiętników Tatusia Muminka”, prowadzony przez demonicznie rygorystyczną dyrektorkę, która nie pozwala dzieciom nawet znać własnych nazwisk (sic!) i kucharza-garbusa. To, że bohaterowie odwiedzają Ministerstwo Spraw Niezwykłych, z telepatami na etacie oraz podziemiami pełnymi gadżetów jakby żywcem wyjętych z filmu o Bondzie, jest, rzecz jasna, kompletnie fantastyczne, ale przynajmniej pasuje do konwencji. Natomiast upiorny dom dziecka (że nie wspomnę o zupełnie niepotrzebnym Świętym Mikołaju) sprawia wrażenie wyciągniętego z zupełnie z innej bajki, szczególnie, że jego dziwaczność ani nie jest uzasadniona fantastyką ani nie ma żadnego znaczenia dla akcji. Została wprowadzona chyba tylko po to, by można było umieścić – znakomitą skądinąd – scenę mikołajkowego przyjęcia zmieniającego się kolejno w dwie tajne imprezy 1). Czytelnikowi docelowemu – czyli gimnazjalistom – łamiące konwencję wstawki raczej nie będą przeszkadzały. Dorosły odbiorca pewnie zamarudzi, że taki dom dziecka nie mógłby w realnym świecie istnieć (bo przepisy, bo dwuosobowy personel nie dałby rady, bo większość podopiecznych domów dziecka w Polsce to wcale nie sieroty biologiczne), jednak jeśli da radę przejść nad tym faktem do porządku dziennego, lektura „Felixa, Neta i Niki oraz pułapki nieśmiertelności” może być dla niego przyjemną, odprężającą a jednocześnie wciągającą rozrywką. W dodatku autor umieścił specjalnie dla nich mały smaczek: symbol tajnej organizacji, który w pewnym momencie znajdują bohaterowie, do złudzenia przypomina… logo jednego z polskich wydawnictw specjalizujących się w fantastyce. 1) Oraz – SPOILER! – efektowną scenę zamykającą rozdział, w której najstarsza z wychowanek okazuje się córką dyrektorki.
Tytuł: Felix, Net i Nika oraz Pułapka Nieśmiertelności ISBN: 978-83-921466-8-1 Format: 536s. 135×205; oprawa twarda Cena: 34,90 Data wydania: 26 listopada 2007 Ekstrakt: 70% |