– Bo nie chcę, żebyś… – Cii! – przerwałaś. – Co, „cii?” – Nie słyszałeś?! – Nie? – Jakby dobiegały stamtąd głosy! – Nie bądź głupia, to cykady grają. Nie słuchałaś mnie, tylko uklękłaś i nasłuchując zbliżyłaś twarz do przepaści. – Halo! – krzyknęłaś. Odpowiedziało ci niesamowite, przerażające echo. Pociągnąłem cię za ramię najmocniej, jak umiałem. Upadłem, ale udało mi się odsunąć cię od krawędzi. – Nie żartuj tak więcej! – powiedziałem z dziecięcą surowością. – Słyszałeś to echo? – spytałaś przerażona i biała jak kartka papieru. Skinąłem głową. – I cały czas mi nie wierzysz, że stamtąd dochodzą głosy? Obudziłaś mnie; to już była noc, a nie wieczór. Stałaś pod moim oknem i wołałaś mnie po imieniu. Musiałem cię uspokoić, żebyś nie obudziła całej mojej rodziny. Zszedłem na dół, żeby cię wpuścić. W życiu nie widziałem cię tak roztrzęsionej. – Co się stało, Nat? Jest bardzo późno. Byłaś tak potwornie zdenerwowana, że w ogóle nie mogłem cię zrozumieć. – Moja ciocia! Ona naprawdę… naprawdę jest… Ja uciekłam z domu. – Ale dlaczego? Pokłóciłaś się z ciocią? – Ona jest głupią wiedźmą! – Nie mów tak, Nat! – To prawda! Wiesz, co ona powiedziała? Powiedziała, że ludzie wcale nie idą do nieba! Że idą pod ziemię, gdzie jest tylko ciemność i pył i tam cierpią! Wszyscy, bez wyjątku! Więc moi rodzice też! I powiedziała, że Dziura jest tak głęboka, że można się przez nią dostać tam pod ziemię! I że któregoś dnia wyjdą wszyscy i dlatego trzeba jej pilnować! I nikt nie może tam podchodzić… – Uspokój się, Nat. Wiesz, że twoja ciocia wierzy w różne przesądy… – Ale ona ma zawsze rację! Dziura jest tak głęboka, przecież sam wiesz! I ona powiedziała, że ona pilnuje Dziury i jak dorosnę, to ja będę to robić, bo jej trzeba cały czas pilnować! – Przestań już, Nat, przestań… Jest środek nocy, twoja ciocia wie, że wychodziłaś? – Nie, przecież mówiłam ci, że uciekłam, gdy spała. – W takim razie chodź do mnie. Przenocuję cię dzisiaj, a jutro rano pomyślimy co robić… może pójdziemy i porozmawiamy z twoją ciocią – zobaczyłem grymas twojej twarzy, więc szybko dodałem – a może uciekniemy razem, dobrze? Długo milczałaś. – Dobrze. – Uspokoiłaś się trochę? – Tak. – To chodź, pójdziemy spać. Położyliśmy się razem w ciemnym pokoju, w którym zupełnie cię nie widziałem, ale czułem wyraźnie, bo czułem, jaka jesteś ciepła i słyszałem twój oddech. – Śpisz? – Jeszcze nie. – Będę pytać, dopóki nie odpowiesz, że śpisz! – Przestań, nie mam ochoty na żarty. – Ale już jesteś spokojniejsza? – Tak. Uciekniesz ze mną? Albo zabierzesz mnie do Neapolu? – Tak, tylko śpij. Zasnęłaś. A rano, gdy się obudziłem, już cię nie było. – Widziałaś tę? – Tak. – A pomyślałaś życzenie? – Nie, bo mnie zagadujesz. Patrzeliśmy w usiane gwiazdami niebo. Nad Neapolem nigdy nie ma takiego nieba. A nawet, gdyby było, nie mógłbym go oglądać z tobą. – Myślisz, że te gwiazdy gdzieś spadają? – spytałaś. – To nie są prawdziwe gwiazdy. – A myślisz, że te „nieprawdziwe gwiazdy” gdzieś spadają? – No… nie wiem. – Pewnie robią takie głębokie dziury, jak nasza. – Pewnie tak. Dopiero świtało, wszyscy więc jeszcze spali, gdy znikłaś. Ja spałem, kiedy odchodziłaś, ale wiedziałem, gdzie cię szukać. Ubrałem się szybko i wybiegłem z domu. Trząsłem się. Było chłodno, byłem niewyspany i potwornie się bałem. Biegłem, a gdy traciłem siły albo łapała mnie kolka, to szedłem, ale nie zatrzymywałem się ani na chwilę. Z początku nie wołałem cię, bo nie chciałem obudzić moich rodziców, później nie robiłem tego, bo brakło mi tchu. Nie zatrzymywałem się. Tak dotarłem do płotu. Przeskoczyłem przez niego w tym samym miejscu co zazwyczaj. Znowu biegłem, ale wydawało mi się tego ranka, że wszystko co robię, robię za wolno i za późno. W końcu dotarłem do Dziury. Naszego miejsca. Miejsca, które tak bardzo nas przeraziło, gdy je odkryliśmy. Leżałaś na krawędzi przepaści, ale to nie byłaś ty, to już nie byłaś ty. Przybiegłem do ciebie resztką sił. Resztką tchu zawołałem twoje imię, ale wiedziałem, że nie odpowiesz. Ukucnąłem, a właściwie padłem na kolana. Leżałaś spokojnie, jakbyś spała, ale jednocześnie zupełnie inaczej. Dotknąłem twojego czoła – było zimne. Zapłakałem. Nie wiedziałem, czy mam biec po pomoc, czy zostać z tobą. Zapłakałem jeszcze mocniej. Może to zmęczenie spowodowało, że zostałem z tobą? Nie, po prostu nie mogłem cię zostawić. Odciągnąłem cię od Dziury, przytuliłem i zaniosłem się płaczem. Tak siedziałem razem z tobą, do czasu gdy przyszła twoja ciocia. Lekarze nie wiedzieli, czemu umarłaś. Nikt nie wiedział. Może twoja ciocia miała pewne podejrzenia, ale z nikim się nimi nie dzieliła; przynajmniej dopóki jej nie powiedziałem, ile sam się domyśliłem. Wszystko poukładałem sobie, już po pogrzebie, gdy przejrzałem twój pokój i nie znalazłem wśród twoich rzeczy lustrzanego samolotu. Twoja ciocia bardzo przeżyła twoją śmierć. Nie płakała tak jak ja albo moja mama, ale zmieniła się prawie nie do poznania. Wszyscy ludzie na pogrzebie podchodzili do niej i mówili, że to taka tragedia, że najpierw zginęli twoi rodzice w wypadku, a teraz ty i to w sposób, którego nikt nie umiał wytłumaczyć. – Czy wiesz, co było tam, na dole? – spytała mnie twoja ciocia, gdy widziałem ją ostatni raz, wiele, wiele lat temu. – Natalia mi powiedziała, wieczór wcześniej – odparłem. – Często tam chodziliście? – Całe wakacje. – Chryste… ze wszystkich miejsc na świecie… – Jak pani myśli, co tam się stało? – Myślę, że Natalia chciała powiedzieć coś swoim rodzicom. Być może pożegnać się? Nie wiem tylko, w jaki sposób chciała to zrobić. – A gdyby zrzuciła do Dziury lusterko? Twoja ciocia aż zastygła. – Co? – Gdyby usiadła na krawędzi, wyjęła lusterko, upuściła je, a ono spadłoby spokojnie odbijając jej postać? Twoja ciocia nie odpowiedziała. Dzień później wyjechałem razem z rodzicami. Lato się skończyło. Następnego roku pojechałem do Anglii na całe wakacje. Kolejnego lata wyjazd na działkę z rodzicami wydawał mi się najnudniejszą rzeczą, jaką mogłem sobie wyobrazić, więc w ogóle przestałem przyjeżdżać… Zresztą bez ciebie to nie byłoby to samo. Moi rodzice jednak wciąż mają ten domek, co kiedyś (dziwne, teraz wydaje się dużo mniejszy) i wciąż jeżdżą tam spędzać wakacje. Mama zadzwoniła wczoraj i powiedziała, że „zmarła ciocia małej Natalki”. Spytała też, czy cię pamiętam, dobre sobie. Jak mógłbym zapomnieć? Przyjechałem najszybciej, jak mogłem.
Spoglądam w dół Dziury – dziwne, z punktu widzenia dorosłości wszystko wydaje się mniejsze, tylko nie ona. Nie byłem tu od tak wielu lat… Odkąd umarłaś. Nie wiem, czy twoja ciocia jest teraz z tobą?
Spodziewam się, że wszyscy zjawicie się którejś z najbliższych nocy. Dziś mogę powiedzieć, że miałaś rację. Głosy słychać bardzo wyraźnie. |