powrót do indeksunastępna strona

nr 06 (XCVIII)
sierpień 2010

Podróż na wschód: Brytyjski oficer w stepie szerokim
Frederick Burnaby ‹Wyprawa do Chiwy›
W drugiej połowie XIX wieku brytyjski oficer Frederick Burnaby postanowił w ramach urlopu wybrać się do Chiwy – głównie dlatego, że usłyszał, iż Rosjanie nie pozwalają tam docierać cudzoziemcom. Relacje ze swojej podróży zawarł w książce „Wyprawa do Chiwy”, którą w prześlicznym wydaniu możemy przeczytać po polsku. Ale czy warto?
Zawarto¶ć ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jest rok 1875, Imperium Brytyjskie umacnia swą pozycję w Indiach, Rosja podbija coraz to nowe tereny w środkowej Azji – dwa lata wcześniej podporządkowała sobie chanat Chiwy. Kapitan Frederick Burnaby, korzystając z długiego urlopu, postanawia wyruszyć do tego legendarnego miasta położonego na Jedwabnym Szlaku. Co prawda carskie władze nie chcą tam wpuszczać żadnych cudzoziemców, to jednak jest tylko dodatkową zachętą dla energicznego Anglika: trzeba zbadać, jakich to bezeceństw dopuszczają się Rosjanie, że aż muszą je ukrywać przed światem! Zaopatrzywszy się w ciepłą odzież, broń palną oraz pewną ilość złota nasz bohater wynajmuje dragomana (przewodnika i tłumacza), konia, trzy wielbłądy i rusza prosto w zaśnieżony step.
I jedzie…
I jedzie…
Cóż, skoro książka nosi tytuł „Wyprawa do Chiwy”, to trudno narzekać, że w istocie więcej miejsca zajmuje tam opis wyprawy niż samego pobytu w mieście. Burnaby z męczącą skrupulatnością odnotowuje wszystkie noclegi, postoje, to, jak z dragomanem czekali na karawanę, a potem karawana czekała na nich… Owszem, szczegółowość opisów jest zwykle zaletą książek podróżniczych, lecz w tym wypadku monotonia jazdy przez pustkowia przekłada się na nużącą lekturę, której nie ułatwia chropowaty miejscami styl. W dodatku po jej zakończeniu czytelnik pozostaje z wrażeniem, że właściwie niespecjalnie wiele się o mieszkańcach środkowej Azji dowiedział. Może sprawiło to poczucie cywilizacyjnej wyższości autora, a może bariera językowa (Burnaby znał wprawdzie biegle kilka języków, ale akurat nie turkmeński i uzbecki), w każdym razie nawet goszcząc w kirgiskiej jurcie nie palił się on zbytnio do rozmów z tubylcami. Co prawda dowiadujemy się nieco o specyfice zalotów wśród Kirgizów (dziewczyna ucieka konno, siekąc batem ścigających ją młodzieńców, którzy usiłują dotknąć jej piersi), kapitan przeprowadza też kilka zabawnych rozmów o kobietach ze swoim przewodnikiem, jednak z większością napotkanych kupców i urzędników dyskutuje głównie o sytuacji politycznej na linii Anglia – Rosja. Oczywiście nie można się temu dziwić, skoro jest wojskowym, lecz dla współczesnego czytelnika te dywagacje nie są porywające.
Mocną stroną książki jest szata graficzna: „Wyprawa do Chiwy” została wydana na pięknym papierze, w twardej oprawie z płóciennym grzbietem. Okładkę zdobi grafika stylizowana na stary pergamin, wewnątrz znajduje się wyklejka z mapą przedstawiającą tereny, po których poruszał się autor – ładnie narysowana, choć z kompromitującym błędem ortograficznym: „Wolne Hanaty”! Tekst ilustrowany jest licznymi, starannie dobranymi reprodukcjami zdjęć i rycin. Co prawda nie zostały one wykonane przez autora – większość opatrzona jest dość enigmatycznym podpisem „RAI / East News” (czyżby Radiotelevisione Italiana?) – jednak stanowią doskonałe uzupełnienie jego relacji.



Tytuł: Wyprawa do Chiwy
Tytuł oryginalny: A Ride to Khiva
Przekład: Tomasz Bieroń
Wydawca: Zysk i S-ka
ISBN: 978-83-7506-403-2
Format: 348s. 145×215mm; oprawa twarda
Cena: 45,–
Data wydania: 13 kwietnia 2010
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

32
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.