Nowa książka Harukiego Murakamiego nie jest poradnikiem dla sportowców ani osób chcących schudnąć. To jednak żadne zaskoczenie. Ciekawszym wydaje się fakt, że „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu” nie jest też klasyczną powieścią popularnego u nas japońskiego twórcy.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Tym razem Murakami nie zaprasza czytelnika do jednego ze swoich fantastycznych światów, nie każe mu też śledzić historii nieszczęśliwych miłości bohaterów. Zamiast tego otrzymujemy coś na kształt pamiętnika spisanego na przestrzeni kilkunastu miesięcy. Dla fanów pisarza będzie to niewątpliwie łakomy kąsek – autor „Norwegian Wood” prezentuje się tutaj „od kuchni”, zdradza fragmenty własnej biografii (szczególnie te dotyczące początków pracy twórczej), wchodząc z czytelnikiem w niespotykaną dotąd, naprawdę bliską relację. Bliską dlatego, że nie przemawia już głosem stworzonych przez siebie postaci, ale swoim – w dodatku brzmiącym tu niezwykle mocno. I tak oto dochodzimy do momentu, w którym książka może spodobać się nie tylko już rozmiłowanym w prozie Japończyka. „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu” opowiada również o pewnej filozofii życiowej – filozofii nie zakładającej rywalizacji, prób prześcigania innych, ale wyznaczania sobie kolejnych i kolejnych celów, następnie osiągania ich bądź godzenia się z porażką, nie oznaczającą jednak kresu dążeń. Murakami buduje tu piękne metafory biegania, pisania, wreszcie życia. Pokazuje własną drogę – dokładnie taką, jaką musiał przemierzyć, by stać się tym, kim jest. Nie odbiera przy tym nikomu prawa do wyboru innej ścieżki, z humorem i dystansem mówi o własnych przyzwyczajeniach czy niedostatkach. Mimo wszystko jednak wspomnianego wyżej humoru nie ma tutaj zbyt wiele. Przyzwyczajeni do zabawnych dialogów i surrealistycznych zdarzeń czytelnicy będą musieli właściwie na nowo przyzwyczaić się do prozy laureata World Fantasy Award. „Wspominkowa” konwencja wymusiła na Murakamim pewne zmiany, w większości oczywiste (skoro piszemy pamiętnik, to nie możemy mówić ludziom, że podczas joggingu spotkaliśmy gadającą owcę). Na szczęście pozostał styl – o co można się było obawiać z dwóch powodów: po pierwsze, wydawnictwo zdecydowało się na przekład z angielskiego, co samo w sobie jest zbrodnią przeciwko czytającej części ludzkości, po drugie, powierzyło go nowemu tłumaczowi (a Japończyka przekładano już w Polsce z angielskiego). Na szczęście Jędrzej Polak wykazał się dużą starannością i wyczuciem, dzięki czemu w nowej książce pojawiają się charakterystyczne dla Murakamiego zwroty. Niewątpliwie mamy do czynienia z książką bardzo dla pisarza ważną – niezwykle osobistą, odkrywającą jego pogląd na codzienne życie, własną pracę, na siebie samego. W pewnym momencie pisze on „biegnę, więc jestem”. Czytelnik jeszcze przynajmniej przez chwilę pobiec nie może. Musi się najpierw zastanowić, co w jego własnym życiu jest odpowiednikiem biegania. Czy ma w ogóle coś takiego? Murakami sprawia, że zaczynamy myśleć o pasji na nowo. A przecież nie ma nic lepszego niż jak najczęstsze odkrywanie w sobie pokładów energii do przekraczania kolejnych barier. Z prozą japońskiego autora jest to nieco łatwiejsze.
Tytuł: O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu Tytuł oryginalny: Hashiru koto ni tsuite kataru toki ni boku no kataru koto ISBN: 978-83-7495-806-6 Format: 192s. 145×205mm Cena: 24,– Data wydania: 14 kwietnia 2010 Ekstrakt: 70% |