powrót do indeksunastępna strona

nr 06 (XCVIII)
sierpień 2010

Kurz i rdza, poezja bluesa
The Black Keys ‹Brothers›
Tak się jakoś utarło, że The Black Keys to słabsza wersja The White Stripes, podążająca przetartym przez Jacka i Meg szlakiem: dwuosobowy skład – perkusja i gitara, te same bluesowe korzenie i podobne surowe aranżacje. Mimo dwóch świetnych płyt oraz trzech całkiem przyzwoitych, duet z Ohio nie mógł pozbyć się (przynajmniej w naszym pięknym kraju) tej łatki, co trzeba przyznać, jest bardzo niesprawiedliwe i krzywdzące. Najnowszy krążek formacji powinien nareszcie skończyć z podobnymi osądami – mam nadzieję, że kapela zyska u nas uznanie wielu fanów.
Zawarto¶ć ekstraktu: 90%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Brothers”, bo tak Dan Auerbach i Patrick Carney nazwali swoją szóstą płytę, to powrót (po całkiem udanych próbach z psychodelią i współpracy z producentem Danger Mouse) do bardziej klasycznych brzmień – znanych z trzech pierwszych albumów. Lecz nie jest to kopia genialnego „Rubber Factory”; mniej tu zadziornych blues rockowych riffów i zgrzytliwych, iskrzących solówek, za to jest więcej miejsca na urzekające melodie i soulowe klimaty. Już początek w postaci „Everlasting Light”, mimo charakterystycznych dla zespołu minimalistycznych brzmień i aranżacji, ukazuje większą dojrzałość muzyków, świadomie wykorzystujących proste rozwiązania w celu przedstawienia własnego spojrzenia na muzyczną klasykę lat 50 i 60. Każdy następny kawałek tylko utwierdza w przekonaniu, że oto mamy do czynienia z czymś wyjątkowym, z muzyką, jaką potrafią grać tylko nieliczni. Idę o zakład, że każdy, kto chwyci za gitarę i zagra sobie te numery, złapie się za głowę pytając: „czemu ja na to nie wpadłem, to takie proste”. I będzie miał rację. The Black Keys potrafią dorzucić swoje trzy grosze do ogranego gatunku, jakim niewątpliwie jest blues. Wystarczy posłuchać „Next Girl”, by się o tym przekonać. Nieskomplikowany, lecz w swej prostocie genialny tekst, kilka podstawowych, molowych dźwięków, lecz zagranych i zaśpiewanych w niepowtarzalny sposób.
I oczywiście kapitalnie nagranych – to kolejny „klucz” do sukcesu duetu. Całość rejestrowana była w Muscle Shoals w Alabamie, na odkurzonym sprzęcie, prawdopodobnie pamiętającym jeszcze czasy sprzed złotej ery rockandrolla. Powiedzieć, że brzmi to wspaniale, będzie wielkim uproszczeniem. Niech za przykład posłuży „Howlin’ For You„; w tych dźwiękach jest i pot, i krew, i brud pod paznokciami. Podobne skojarzenia nasuwa „She’s Long Gone”. Najważniejsze jest jednak to, że te piosenki mają duszę, są w nich przede wszystkim prawdziwe emocje, uczucia rozdrapujące stare rany, wiercące w pamięci i przywołujące te bardziej, ale i te mniej miłe chwile. Tych kilkanaście kompozycji czerpiących garściami z bluesa, soulu, funky czy muzyki gospel, to kwintesencja surowego, brudnego od ziemi grania. Majstersztykiem wydaje się instrumentalny „Black Mud”, w którym jest miejsce na ciężką perkusję, akordowe zagrywki, klawiszowe tło i szorstkie przesterowane riffy. Z drugiej strony na „Brothers” znalazł się cover – czarujący „Never Gonna Give You Up” – standard Jerry’ego Butlera oraz rozkołysany „The Only One”. Owa różnorodność jeszcze bardziej potęguje odbiór poszczególnych numerów, wzmacnia emocje bijące z tej muzyki.
Jednak odwołania do tradycji to nie wszystko, co znajdziemy na tej płycie. Teraźniejszość przesiąka przez te wycieczki w przeszłość niczym woda przez palce. W „Too Afraid To Love You” i „Ten Cent Pistol” odżywają echa zeszłorocznego projektu „Blakroc”, kolaboracji Dana i Patricka z artystami związanymi z hip-hopem i R&B. „Unknown Brother” ma coś z ostatnich dokonań Johna Lennona. „Tighten Up”, jedyny utwór wyprodukowany przez Danger Mousa (któremu chłopaki powierzyli wcześniejszy krążek), śmiało może walczyć na listach przebojów dzięki wpadającej w ucho linii melodycznej, lekko popowej aranżacji i kończących numer rytmów, które mogłyby się znaleźć zarówno na „London Calling” The Clash, jak i na płytach The Roots.
„Brothers” to blisko godzina świetnej muzyki, która pod warstwą kurzu i rdzy tętni życiem. Dzieło wieńczy podniosłe, sentymentalne „These Days” – przepiękny koniec, godny tego niesamowitego albumu.



Tytuł: Brothers
Wykonawca / Kompozytor: The Black Keys
Wydawca: Nonesuch
Data wydania: 18 maja 2010
Czas trwania: 56:00
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Utwory
1) Everlasting Light: 3:24
2) Next Girl: 3:18
3) Tighten Up: 3:31
4) Howlin' for You: 3:12
5) She's Long Gone: 3:06
6) Black Mud: 2:10
7) The Only One: 5:00
8) Too Afraid to Love You: 3:25
9) Ten Cent Pistol: 4:29
10) Sinister Kid: 3:45
11) The Go Getter: 3:37
12) I'm Not the One: 3:49
13) Unknown Brother: 4:00
14) Never Give You Up: 3:39
15) These Days: 5:12
Ekstrakt: 90%
powrót do indeksunastępna strona

151
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.