powrót do indeksunastępna strona

nr 07 (XCIX)
wrzesień 2010

Kiedyś tutaj (znów) będziemy
Anathema ‹We're Here Because We're Here ›
Siedem lat bracia Cavanagh pracowali w pocie czoła. Obiecując złote góry, pisali o nowym dziele jako najlepszym w dyskografii. Okazało się, że tytuł – „We’re Here Because We’re Here” – doskonale podsumował zawartość.
Zawarto¶ć ekstraktu: 60%
‹We're Here Because We're Here ›
‹We're Here Because We're Here ›
Wypadałoby zacząć od tego, że Anathema to jedna z moich sentymentalnych miłości. Jeden z niewielu zespołów z rejonów grania „klimatycznego”, który praktycznie z każdym następnym krążkiem rozwijał swoją formułę. Zaczynali jako death-doommetalowi czarodzieje na „Serenades”, mieszali artrockową ekwilibrystykę i zabawę dźwiękiem na „Alternative 4”, a po stracie matki nagrali wypełnione po brzegi emocjami rockowe opus magnum w postaci „Judgement”. Oczywiście pozostałe płyty też są godne uwagi. Wymieniłem jednak te, które w jakiś sposób przesądzają o tym, że mieliśmy do czynienia z zespołem niekonwencjonalnym, oryginalnym i ciężko pracującym na swój sukces.
Jak już zapewne część z Was się domyśliła, nowy album to praktycznie zaprzeczenie wszystkiego, czym ten zespół był. Tyle lat wyczekiwania rozmieniło Anathemę na drobne; właściwie już poprzedni „A Natural Disaster” zwiastował niemoc twórczą. Może właśnie to było przyczyną dłuższej przerwy w nagrywaniu – aby zdecydować, w którą stronę podążyć na następnym krążku. Niestety, wybrali najłatwiejszą drogę…
To, co pierwsze rzuca się w uszy, to „duchowa” odnowa zespołu. Anathema tym razem śpiewa o pozytywnych aspektach życia. Danny Cavanagh porzuca wizerunek wiecznie udręczonego przez los samotnika, którego ziemia wcale po stopach nie raczyła łaskotać. Idea szczytna, bo – jak wspomniałem wcześniej – pewne cechy charakterystyczne zespołu wracały w nadszarpniętych, nie do końca przemyślanych aranżacjach („Flying”, „A Natural Disaster”, „Electricity”).
Z początku wydaje się, że siedem lat „posuchy” (nie licząc kompilacji i koncertów) zostaje nam wynagrodzonych z nawiązką. Fenomenalny „Thin Air” posiada wszystko, czego można oczekiwać po „Anathemie”: niebanalną linię melodyczną, optymistyczną, wręcz nadludzką siłę i dodatkowo eksperymentalny zwrot, gdzieś tak w połowie utworu, przypominający ich najlepsze dokonania (posłuchajcie „drgań” w tle podczas „klawiszowej eskapady”). „Summer Night Horizon” to również znakomity, mocno perkusyjny utwór (przypominający dokonania Porcupine Tree), którego tytuł doskonale obrazuje „niespokojne” emocje, kiełkujące gdzieś w oddali.
Szkoda, że doskonałych pomysłów wystarczyło im na dwa utwory, bowiem od „Dreaming Light” zaczyna się wyrachowanie i powrót do konwencjonalnych, prostych (aby nie rzec „prostackich”) melodii. Co prawda „prostota” to dość osobliwy zarzut w stosunku do Anathemy, ale to, co kiedyś świadczyło o ich sile („Judgement”), tutaj staje się zwykłym wypełnianiem czasu („Angels Walk Among Us”). Częściej wkradają się zagubione i nie do końca trafne motywy („Get Off Get Out”), aniżeli odważne zabawy dźwiękiem, jak ma to miejsce w dwóch pierwszych utworach. Bracia Cavanagh dryfują pomiędzy banałem („Everything”) a niezdecydowaniem („A Simple Mistake”), starając się na siłę wypełnić wszystkie utwory taką samą dawką pozytywnej aury.
Apogeum pretensjonalności „Anathema” osiąga na instrumentalnym „Hindsight” – który chyba miał być ukłonem w stronę „Judgement” – i ostatniego na płycie „2000 & Gone”, ale o ile tam zwieńczenie płyty było swoistym zakończeniem pewnego rozdziału, tak na najnowszym dziele Brytyjczyków utwór jest praktycznie oderwany od całości.
Anathema udowodniła, że potrafi jeszcze nieco energii z siebie wykrzesać. Produkcja Steva Wilsona miała z pewnością niebagatelny wpływ na kształt „We’re Here Because We’re Here” (co także słychać w „Get Off Get Out”). Niestety, ta energia nie do końca się jeszcze uwolniła, bo częściej wdzierają się tutaj sentymentalne wycieczki w sprawdzone rejony ich twórczości aniżeli śmiałe i odważne eksperymenty muzyczne, jak to miało miejsce w przypadku „Alternative 4”. Jeśli jednak polubiliście poprzednią płytę, nowy album dostarczy wam z pewnością optymistycznych wrażeń. Ja jednak wolę w tym roku „odpłynąć” przy dźwiękach The National – „High Violet”.



Tytuł: We're Here Because We're Here
Wykonawca / Kompozytor: Anathema
Wydawca: Kscope
Data wydania: 21 maja 2010
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Utwory
1) Thin Air: 5:59
2) Summernight Horizon: 4:12
3) Dreaming Light: 5:47
4) Everything: 5:05
5) Angels Walk Among Us: 5:17
6) Presence: 2:58
7) A Simple Mistake: 8:14
8) Get Off Get Out: 5:01
9) Universal: 7:19
10) Hindsight: 8:10
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

181
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.