Z ambicją godną brata Wilhelma z Baskerville, Maciej Wojtyszko postanowił udowodnić, że wiara i wesołość nie muszą stać po przeciwnych stronach barykady. Gdyby „Święty interes” mogli zobaczyć XIV-wieczni zakonnicy, prawdopodobnie zabijaliby się przez niego jeszcze skuteczniej niż z powodu drugiej księgi „Poetyki” Arystotelesa. Jednak te same emocje współczesnemu widzowi mogą już nie wystarczyć – zarówno do przeżycia równie świętego oburzenia, jak i haniebnie szczerej radości.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Fabułę uruchamia śmierć starego Rembowskiego. Staje się ona szansą na nowe życie dla jego synów, którzy ochoczo przybywają na pogrzeb – w nadziei na spadek. Jankowi (Adam Woronowicz) pomógłby on w spłacie hazardowych długów, a dla Leszka (Piotr Adamczyk) mógłby być pretekstem do rezygnacji z błyskotliwej kariery szwedzkiego sprzątacza. Tymczasem niedoszli synowie marnotrawni dowiadują się, że ojciec-nieboszczyk zrobił im psikusa, zapisując dorobek życia fundacji papieskiej. Janek i Leszek otrzymują jedynie walącą się stodołę, która niebawem okaże się mniej bezużyteczna niż może się wydawać. Zawiera bowiem zabytkową Warszawę M-20, która należeć miała niegdyś do Karola Wojtyły. Dla mieszkańców wsi jest ona cudotwórczym obiektem kultu, a dla łebskich braci Rembowskich ponowną szansą na zdobycie majątku. Obiektywnie patrząc, pomysł jest niezły. Polacy, jako posiadacze wielu przywar, zawsze lubili się z nich pośmiać, więc i tym razem komedia tego typu mogła zadziałać. Jednak porównanie „Świętego interesu”, jak to czyni dystrybutor, do serii Bromskiego „U Pana Boga…” jest drobnym nietaktem. Do „Samych swoich” natomiast – groźnym nadużyciem. Zabrakło odwagi i zdecydowania. „Święty interes” plasuje się w bezpiecznej i tym samym nijakiej strefie granicznej między dwoma potencjalnymi obszarami – grzecznym i niegrzecznym, w które mogła podążyć idea filmu. I nie chodzi tu w żadnym razie o zajmowanie twardego stanowiska. Jednak figlarne (i zdecydowane!) kroczki w obie strony mogłyby wprowadzić zdrowe napięcie, które dałoby widzowi jednoznaczne wskazówki, mówiące z czego właściwie ma się śmiać. Tymczasem bohaterowie są po prostu nudni. I tak na przykład mieszkańcy podkrakowskiej wioski dokonują w pewnym momencie samosądu, by za chwilę zrobić zrzutę i po bożemu za wszystko zapłacić. Rozterki moralno-miłosne pary chutliwych nastolatków tłumaczone są ich przynależnością do pokolenia „Bravo” (polecam zwrócić uwagę na scenę z pastą do zębów). Egzotyczna żona Leszka snuje się po polach z miną skarconego dziecka, nie mogąc skłonić przedsiębiorczego męża do zaangażowania w pracę nad potomkiem. Rozczarowują także sami protagoniści. Leszek i Janek to w gruncie rzeczy dobre chłopaki, tylko takie trochę cwane. Wydawać mogłoby się, że zaangażowanie w ich rolę dwóch najświętszych polskich aktorów będzie grą reżysera z szeroką publicznością, która przyzwyczaiła się już do filmowych twarzy Papieża i Popiełuszki. I choć role Adamczyka i Woronowicza są tu z założenia zupełnie odmienne od tych wcześniejszych, płytkie ich potraktowanie pogłębia tylko stereotyp. Reżyser zapewnia, że do obsadzenia tych konkretnych aktorów w roli braci przekonały go przede wszystkim ich umiejętności. Nawet jeśli tak było, to nie zrobił z nich wielkiego użytku. W rezultacie widzimy na ekranie popisy dwóch panów, którym dano chyba zbyt wiele swobody w kreowaniu własnych postaci. I o ile Woronowicz podszedł do swojej roli z odpowiednim dystansem, sprytnie pożytkując zdobyty niedawno wizerunek (przykład: prawienie komplementów urzędniczce kaznodziejskim tonem), o tyle Adamczyk w swym sposobie grania odżegnuje się od przeszłości definitywnie, co bardzo rzuca się w oczy. Poklepywanie wszystkich po plecach nie wyszło dla filmu Macieja Wojtyszki na dobre. Z domniemanej inteligentnej asertywności zrobił się bardzo ubogi kompromis, na którym ucierpiała głównie fabuła. Gagi byłyby śmieszniejsze, gdyby nie starano się za nie przepraszać, a bohaterowie ciekawsi, gdyby choć kilkoro z nich miało na głowie bądź różki, bądź aureolki. W efekcie „Święty interes” ni ziębi, ni grzeje, co w przypadku komedii boli szczególnie dotkliwie.
Tytuł: Święty interes Rok produkcji: 2010 Kraj produkcji: Polska Data premiery: 27 sierpnia 2010 Czas projekcji: 86 min. Gatunek: komedia Ekstrakt: 40% |