Bohaterka rzeczywiście niewinna, winny jest bowiem reżyser, który nakręcił film przeciętny, rozwlekły i nudny. Rozczarowanie jest tym większe, że Richard Eyre ma na swym koncie tak świetne pozycje, jak „Iris” czy „Notatki o skandalu”. Tutaj skandalem jest ponad wszystko inne reżyseria i aktorstwo, a poniższa recenzja – o tym skandalu notatkami.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Z początku „Niewinna” przypomina inny film z Liamem Neesonem – „ Uprowadzoną”. Podobnie jak w obrazie Pierre’a Morela, Neeson traci bliską osobę i wyrusza w podróż, by ją odzyskać. Tyle że tam główny bohater widział, co robi, i był w tym dobry. W „Niewinnej” nie wie: jest zagubiony, brakuje mu przekonania i obranego celu. W efekcie Neeson albo siedzi przed laptopem żony, przeglądając jego zawartość i starając się złamać hasło do jednego z folderów, albo tylko siedzi. A jeśli już się ruszy, to tylko po to, by posnuć się leniwie po mieście. Do rangi wielkiego wydarzenia urasta tu tym samym partia szachów z Antonio Banderasem. Ot i cała „Niewinna”. Aż dziw bierze, że reżyser filmu, Richard Eyre, podpisał wcześniej tak fantastyczne obrazy, jak „Iris” i „Notatki o skandalu”. Tym razem zawodzi na całej linii: nie wykorzystuje potencjału tkwiącego w interesującej skądinąd historii, sprawiając, że widza nie ruszają takie gorące kwestie, jak małżeńska zdrada czy porzucenie życiowego partnera. W dużej mierze dlatego, że Eyre nieumiejętnie prowadzi aktorów, w co – mając w pamięci kreacje Kate Winslet z „Iris” czy Cate Blanchett z „Notatek o skandalu – uwierzyć wyjątkowo trudno. Neeson, jak to często on, jest nijaki, a jego gra nie wzbudza żadnych emocji. Udaje mu się nie lada sztuka – nie współczujemy mężczyźnie opuszczonemu przez żonę. Banderas z kolei strasznie się miota, by uwiarygodnić swego bohatera, co mu się jednak nie udaje. Na uwagę zasługuje wyłącznie świetna jak zwykle Laura Linney, ale jest jej na ekranie zdecydowanie zbyt mało. Podobnie jak sensu w całej historii, bogatej w nielogiczności i nieudolnie opowiedzianej. Zbyt wiele jest tu na przykład retrospekcji, niepotrzebnie spowalniających akcję i mimo wszystko niewiele wnoszących. Oprócz tego „Niewinna” porusza zdecydowanie za wiele wątków, traktowanych siłą rzeczy powierzchownie (albo po prostu porzucanych). Rozwinięcia nie znajduje na przykład interesujący konflikt dwóch odmiennych życiowych postaw: reprezentowanej przez Neesona wierności jednej kobiecie i oddaniu się licznym romansom, jaką symbolizuje Banderas. Nie dowiemy się, czy reżyser usprawiedliwia porzuceniu męża po wielu latach małżeństwa ani czy zemsta na kochanku żony jest uzasadniona. Eyre woli nam pokazać Neesona piszącego e-maila. Wszystko to rozgrywa się przy niezwykle monotonnej, by nie powiedzieć: smętnej, ścieżce dźwiękowej, sprawiającej, że nieciekawie opowiedziana historia ciągnie się niemiłosiernie. Eyre opowiada i opowiada, tyle że w gruncie rzeczy o niczym. A już tylko same retrospekcje mogły posłużyć do pokazania mechanizmu, w jaki sposób idealizujemy bliskie nam osoby, których nie ma już wśród nas. Mimo że – jak każdy – miały wady, zapamiętujemy raczej ich dobre cechy, jakby nie posiadały tych negatywnych. Z „Niewinną” nie będzie tego problemu – posiada bowiem same niedociągnięcia, które nie tak łatwo wyrzucić z pamięci.
Tytuł: Niewinna Tytuł oryginalny: The Other Man Rok produkcji: 2008 Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania Data premiery: 3 września 2010 Czas projekcji: 88 min. Gatunek: dramat Ekstrakt: 20% |