Sobota i niedziela deszczowe, czas do kina. Przypominamy dawną recenzję filmu „Ja, Don Giovanni” i odsyłamy do naszych recenzji pozostałych premier tego weekendu.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jakkolwiek młodzi reżyserzy by się nie spinali, nie napocili, nie kombinowali, leciwy mistrz to jednak potrafi pokazać jak koncertowo zepsuć film. Prawie osiemdziesięcioletni Carlos Saura nakręcił operę, która wygląda jakby powstała kilka epok filmowych temu. Na pewno przed „Amadeuszem” Formana, filmem o tematyce leżącej w pobliżu „Ja, Don Giovanni”. Zła, wysilona, nieangażująca, drażniąca próba splecenia opery z kinem i ponosząca wszelkie konsekwencje tego procesu: sztuczność, gubienie postaci, nadmierną wiarę w moc sztuki. Estetycznie ten film nudzi szybciej niż wszystkie wcześniejsze muzyczne wyprawy Saury. Urszula Lipińska Recenzja wcześniej zaprezentowana w relacji z Camerimage ′2009Ocena IMDb: 6.6/10 „Salt” Philipa Noyce′a wydaje się czerpać najwięcej z prozy Roberta Ludluma. Wszechświatowy spisek, szybka akcja i kompletny brak jakiejkolwiek logiki i sensu. (50%) Konrad Wągrowski Fabuła dość jednoznacznie kontrastuje tu z wyreżyserowanym swego czasu przez Noyce’a dyptykiem przygód innego agenta CIA, Jacka Ryana. „Czas patriotów” i „Stan zagrożenia” opierały się na akceptowalnych realiach, podczas gdy „Salt” bliżej jest do żeńskiej wersji jednej z wybuchowych przygód Bonda. Rzecz w tym, że korzystając z popisowych niedorzeczności (Salt nie straszne wysokości, logika i prawa fizyki) reżyser zawstydza panoszących się w Hollywood kolegów po fachu, którzy nad podobnym rozgardiaszem rzadko panują. (50%) Piotr Pluciński Ocena IMDb: 6.6/10; ocena RottenTomatoes: 61% Z ambicją godną brata Wilhelma z Baskerville, Maciej Wojtyszko postanowił udowodnić, że wiara i wesołość nie muszą stać po przeciwnych stronach barykady. Gdyby „Święty interes” mogli zobaczyć XIV-wieczni zakonnicy, prawdopodobnie zabijaliby się przez niego jeszcze skuteczniej niż z powodu drugiej księgi „Poetyki” Arystotelesa. Jednak te same emocje współczesnemu widzowi mogą już nie wystarczyć – zarówno do przeżycia równie świętego oburzenia, jak i haniebnie szczerej radości. (40%) Patrycja Rojek  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Wychodząc z założenia, że nowe 8 minut wiosny nie czyni, przypominamy nasze wcześniejsze teksty na temat „Avatara": Nigdy dotąd czegoś takiego nie widziałem. Taka myśl pojawiła się mniej więcej w piątej minucie seansu i trwała do około godziny filmu. Wtedy trójwymiarowość obcej planety stała się już oczywistością, a dziwił płaski ekran po chwilowym zdjęciu okularów 3D. Jednak zapowiedzi nie były w żadnym stopniu przesadzone – „Avatar” Jamesa Camerona to nieprawdopodobna uczta wizualna. (90%) Konrad Wągrowski Ciężko jest powiedzieć czy Cameron w jakikolwiek sposób rewolucjonizuje kino, bo wbrew szumowi wokół 3D nie tylko w nim kryje się siła „Avatara”. Cameronowi udało się po prostu stworzyć absolutnie obcą planetę z jej krajobrazami, florą i fauną. Może niezbyt to wszystko spójne logicznie, może nieco wtórne (zwierzęta – tak samo jak i Obcy – przypominają bardzo faunę ziemską), ale bajecznie kolorowe i cudownie przedstawione. (100%) Jakub Gałka Dobry i Niebrzydki: A idź z tym gniotem! Pod tym przekornym tytułem oddajemy hołd fanomenowi „Avatara”, ale także dyskutujemy o samym Jamesie Cameronie, piersiach Lindy Hamilton i Mary Elisabeth Mastrantonio oraz o tym, na kogo się patrzył Piotr Dobry, gdy na ekranie pozowała naga Kate Winslet. Piotr Dobry i Konrad Wągrowski Toruk Macto i jeźdźcy ważek Poniższy tekst lepiej jest czytać po obejrzeniu „Avatara”, bo zawiera pewną ilość szczegółów zdradzających fabułę. Jest to szkic raczej, niż prawdziwy esej. Próba zastanowienia się nad tym, dlaczego film jest godny uwagi nie tylko w warstwie wizualnej. Wygląda bowiem na to, że Cameronowi po raz kolejny udało się coś, o czym wielu innych twórców tylko marzy: stworzył spójną mitologię nieistniejącego świata. Tomasz Rachwald „Avatar” – nie dla idiotów! Czasem odnoszę wrażenie, że żyję w zaścianku cywilizowanego Świata, który z jednej strony tęsknie wygląda wszystkiego, co nowoczesne, z drugiej – traktuje swoich bardziej rozwiniętych sąsiadów z komiczną wręcz dezynwolturą. Wchodząc na popkulturowy portal, liczyłem na przynajmniej próbę zmierzenia się z fenomenem „Avatara”, jednak po przeczytaniu tetrycznych notek odszedłem od komputera zażenowany. Przemysław Pietras Ocena IMDb: 8.3/10; ocena RottenTomatoes: 83%
Tytuł: Ja, Don Giovanni Tytuł oryginalny: Io, Don Giovanni Rok produkcji: 2009 Kraj produkcji: Hiszpania, Włochy Data premiery: 27 sierpnia 2010 Czas projekcji: 127 min. Gatunek: dramat, historyczny
Tytuł: Avatar: Wersja Specjalna Tytuł oryginalny: Avatar: Special Edition Rok produkcji: 2009 Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania Data premiery: 27 sierpnia 2010 Czas projekcji: 171 min. Gatunek: przygodowy, SF |