W księgarniach i w redakcji powakacyjne ożywienie. Spośród propozycji wydawców na wrzesień wybraliśmy – i opisaliśmy! – okrągłe dwa tuziny pozycji.  | W naszym cyklicznym zestawieniu przedstawiamy najciekawsze książkowe premiery nadchodzącego miesiąca. Oczywiście część wyczekiwanych przez nas książek może się później okazać wcale nie tak wspaniała (z czystym sumieniem polecać możemy tylko wznowienia), ale na pewno każda z nich warta jest zainteresowania. Choćby po to, żeby przekonać się, w jakiej formie jest znany pisarz, jak autor poradził sobie z ciekawym/trudnym tematem albo czy książka zasługuje na nadany jej rozgłos. Niestety, nie możemy zagwarantować terminowości wydawania prezentowanych pozycji. Dokładamy wszelkich starań, aby nasze „polecanki” pokrywały się z najświeższymi zapowiedziami, ale te lubią się zmieniać (czytaj: opóźniać) z dnia na dzień. Jeśli więc narobiliście sobie smaku, miesiąc mija, a Wasz księgarz wciąż powtarza „Jeszcze nie ma!”, to listy z pogróżkami prosimy kierować do poszczególnych wydawnictw. |  |
Już niejednokrotnie mogliśmy się przekonać, że wizje przyszłości wykreowane przez kanadyjską pisarkę nie tylko zapadają na długo w pamięć, ale pozwalają jej na wyraziste zobrazowanie rozmaitych kwestii feministycznych czy zagrożeń ekologicznych. W swojej najnowszej powieści Margaret Atwood powraca do poruszającego obrazu świata po zagładzie przedstawionego w „Oryksie i Derkaczu”, żeby przedstawić losy dwóch kobiet, które ją przetrwały. Można więc spodziewać się, że i tym razem atrakcyjnej fabule będzie towarzyszyć wyraziste przesłanie. Paul Auster od wielu lat cieszy się uznaniem, także wśród polskich czytelników. Choć od debiutanckiej, znakomitej „Trylogii nowojorskiej” minęło już blisko ćwierć wieku, nowojorski pisarz nie pozwolił o sobie przez ten czas zapomnieć, publikując kolejne, dobrze przyjęte dzieła (m.in. świetne „Księgę złudzeń”, „ Noc wyroczni” czy niedawnego „ Człowieka w ciemności”) i próbując swych sił – już z nieco gorszym skutkiem – w przemyśle filmowym („Brooklyn Boogie”, „Lulu na moście”). Po kilku niedawnych odniesieniach do współczesności, głównie rozliczeniu z epoką bushowską, w swym najnowszym dziele przenosi nas do roku 1967. Możemy z pewnością oczekiwać niebanalnej narracji, pomysłów metaliterackich, ale też bohaterów z krwi i kości i prawdziwych problemów. Trzeci tom tetralogii „Ægipt”, opus magnum jednego z najciekawszych autorów, znanego przede wszystkim z będącej już klasyką fantastyki dylogii „Małe, duże”. „Ægipt” to opowieść z pogranicza realizmu magicznego, wieloznaczna, oniryczna i przesycona skomplikowaną symboliką. Ponownie spotykamy w niej Johna Dee oraz Giordano Bruno, a autor powoli zbliża nas do wyjaśnienia zagadek, które, miejmy nadzieję, nastąpi w czwartym i ostatnim tomie. Tak to już jest, że każda pozycja z nazwiskiem Umberto Eco na okładce budzi zainteresowanie. Nie inaczej będzie tym razem, choć Eco w „Nie myśl, że książki znikną” jest tylko współrozmówcą Jean-Claude Carrière’a. Ale temat o którym dyskutują jest pasjonujący i dla nas wszystkich bardzo istotny – jaka będzie przyszłość tradycyjnych książek? Nicka Hornby’ego przedstawiać nikomu nie trzeba – autor rozsławionych przez filmy „ Futbolowej gorączki”, „Wierności w stereo”, „Był sobie chłopiec” czy jeszcze niezekranizowanych, ale zauważanych „Długiej drogi w dół” czy niedawnej „ Wpadki”. W swych powieściach lekką formę łączy najczęściej z wcale nie tak lekkimi tematami dotykającymi niedojrzałości, miłości, dorastania – a wszystko to mocno osadzone w różnych przejawach kultury popularnej. Zapewne najnowsza – przyznajmy, zatytułowana całkiem interesująco (będą ilustracje?) – powieść będzie podobna. I zapewne znów będzie bestsellerem. Książek o historii podboju kosmosu napisano setki, ale tę warto polecić z dwóch przyczyn. Po pierwsze, na polskim rynku takich pozycji wciąż brakuje (o kilku możecie poczytać w tekście Prawdziwa historia podboju kosmosu). Po drugie, autorem tej jest Gene Kranz, wieloletni Flight Director w NASA, a więc osoba z pierwszej linii frontu, zajmująca jedno z najważniejszych stanowisk przy organizacji misji kosmicznych. Jak ważne? Przypomnijcie sobie film „Apollo 13” i rolę Eda Harrisa – aktor grał tam właśnie Flight Directora o nazwisku… Gene Kranz. Camilla Läckberg to jedna z największych gwiazd skandynawskiego kryminału, u nas niejednokrotnie recenzowana bardzo pozytywnie. Jej kolejna książka, „Ofiara losu” należy do cyklu z Ericą Falck i Patrikiem Hedströmem (na który składają się także „ Księżniczka z lodu”, „ Kaznodzieja” i „ Kamieniarz”), dla miłośników gatunku będzie więc to z pewnością pozycja obowiązkowa. Ich dwoje w Iranie. Ona młoda, piękna i na wydaniu, on starszy, ale równie niedoświadczony. Bardziej przypowiastka złożona na ołtarzu pokazania irańskiej rzeczywistości niż historia rodzącego się uczucia, ale Mandanipour umiejętnie prowadzi narrację, nie pozwalając czytelnikowi nudzić się nawet przez moment. Więcej o książce Mandanipoura przeczytacie w naszej recenzji. Światek miłośników fantastyki reaguje alergicznie na próbę naukowej wiwisekcji przedmiotu jego uwielbienia. Te obawy, często słuszne, tym razem trzeba chyba odwiesić na kołek. Dominika Oramus (wcześniej Materska), autorka m.in. „ Stacji kontroli chaosu”, licznych artykułów (które przyniosły jej tytuł doktora habilitowanego) i prelekcji na konwentach wydaje się bowiem osobą odpowiednią, by omawiać nie tylko historię fantastyki, ale i – zgodnie z tytułem – wpływ tego gatunku na całą literaturę. No a poza tym: nowe nazwisko zobowiązuje. Kolejny z bardzo dobrze ocenianych przez „Esensję” skandynawskich kryminałów. Warto przekonać się, czy „Lód w żyłach” dorównuje „ W proch się obrócisz”, poprzedniej powieści tej autorki. A opis wydawcy brzmi tym bardziej intrygująco, że zapowiada historię niemalże z pogranicza horroru. Odcięty od świata kampus na dalekiej północy, zimno, opowieści o klątwie i oczywiście tajemnicze morderstwo. Wielbiciele literatury z dreszczykiem powinni być zadowoleni, a ponieważ to skandynawski kryminał, spodziewać się można także głębszej problematyki. Jedna z najpopularniejszych angielskich autorek, autorka słynnych „Białych zębów”, tym razem razem w zbiorze esejów poruszających różne tematy, zawsze orbitujących jednak wokół pisania i książek. W tym temacie Smith jest nie tylko praktykiem – wykłada pisarstwo na uniwersytetach Columbii i Nowego Jorku. Z dawna zapowiadana nowa powieść Wita Szostaka traktująca, wedle słów autora, o magicznym Krakowie. Z zapowiedzi i informacji wydawniczych oraz obszernego fragmentu udostępnionego przez wydawcę wydaje się że do „Chochołów” najlepiej pasuje „zawłaszczony” przez pisarzy iberoamerykańskich termin „realizm magiczny”. Niezależnie od przynależności gatunkowej powieści można polecać ją właściwie w ciemno – Wit Szostak do tej pory nie zawiódł czytelników i nic nie wskazuje na to, żeby stało się tak tym razem. Nie, nie oszaleliśmy. Tak, polecamy książkę wydaną w serii „Romans paranormalny”. Dlaczego? To proste. Dlatego, że tak naprawdę to początek dobrego cyklu urban fantasy, z wątkiem uczuciowym wyeksponowanym nie bardziej niż w wielu klasycznych powieściach. Kitty Norville to wilkołaczka prowadząca nocną audycję w lokalnej rozgłośni radiowej. Splot zdarzeń sprawia, że jej sekret zostaje ujawniony i w efekcie musi poradzić sobie między innymi z zaborczym przywódcą własnego stada, wampirem, któremu nie podoba się rozgłos audycji Kitty oraz z tajemniczym pastorem, który obiecuje przemienionym wyleczenie i powrót do ludzkiej postaci. A to dopiero pierwszy tom… Malkontenci od czasu do czasu wieszczą koniec tradycyjnej fantasy „magii i miecza”… a potem zjawiają się autorzy tacy jak Robert Wegner, którzy malkontentom dają prztyczka w nos. „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” to niewątpliwie jeden z najlepiej przyjętych debiutów ostatnich lat. Entuzjastyczne recenzje, porównania do Feliksa W. Kresa pod względem realizmu i do Andrzeja Sapkowskiego pod względem językowej zręczności, wreszcie niecierpliwe pytania „Kiedy dalszy ciąg?” A dalszy ciąg w postaci drugiego tomu właśnie nadchodzi, tuż po sukcesie, jakim jest nagroda im. Janusza A. Zajdla dla umieszczonego w tomie pierwszym opowiadania „Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami”. Trudno o bardziej spektakularny początek pisarskiej kariery. |