Mało brakowało i tego koncertu w ogóle by w Polsce nie było. Zupełnie jakby wszystko sprzeciwiło się występowi The Rolling Stones w naszym kraju. Na szczęście determinacja artystów sprawiła, że ostatecznie zagrali u nas w 2007 roku. I to tak, że klękajcie narody!  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Pierwotnie Stonesi mieli u nas wystąpić w 2006 roku, niestety Keithowi Richardsowi zapomniało się, że nie jest już nastolatkiem i próbując wejść na palmę spadł, co skończyło się operacją. Część trasy promującej właśnie wydany, doskonały album „A Bigger Bang” została odwołana. Kiedy podano nowe terminy, okazało się, że nie uwzględniono wizyty w naszym kraju. Kiedy wydawało się, że sprawa jest przegrana, gruchnęła wiadomość, że odwołany jest koncert w Kijowie, a na jego miejsce wskoczyła Warszawa. To jednak nie koniec przeciwności losu. Kiedy ekipa techniczna na Służewcu rozstawiała scenę, została ogłoszona żałoba narodowa w związku z katastrofą autokaru z polskimi pielgrzymami we Francji. Niestety termin koncertu (25.07.2007) wypadał na jej ostatnie godziny. Pojawiły się spekulacje, że muzycy przesuną start show o kilka godzin, by zacząć po jej zakończeniu, ostatecznie jednak wszystko odbyło się zgodnie z planem. Abstrahując od oceny moralnej tego typu działań, należy od razu zaznaczyć, że sam koncert był rewelacyjny! Upamiętnia go bootleg „Live in Poland – Sluzewiec Horce Racetrack, Warsaw”, który powstał dzięki nagraniu przez kogoś z publiki. Jego jakość nie jest więc rewelacyjna, ale stosunkowo zadowalająca. Daje się go słuchać bez większych problemów. Dźwięk ucieka tylko w czasie dwóch piosenek, niestety jedną z nich jest „Honky Tonk Woman”. Całość zaczyna się potężnym kopem w postaci „Start Me Up” i emocje nie opadają ani na moment. Aż trudno uwierzyć, że Jagger z kolegami są po sześćdziesiątce! Energii mógłby im pozazdrościć niejeden młodszy zespół. Wolniejszych kawałków nie zagrali prawie wcale, tymczasem u Micka nie ma ani śladu zadyszki. Takie killery jak „Paint it Black”, „Jumping Jack Flash”, „Brown Sugar” czy zostawiony na bis „Satisfaction” wciąż porażają swoją mocą. Mimo, że te kawałki zagrane są pod koniec, to o wiele większe wrażenie robi pierwsza część występu. Fajnie wypadł „Rough Justice”, jedyny reprezentant „A Bigger Bang”, który w niczym nie ustępuje starszym szlagierom. Po nim następuje luzacki, rozkołysany „Ain’t Too Proud to Beg” z repertuaru The Temptations. Jednak najciekawsze jest dopiero przed nami. Pierwszym zaskoczeniem jest rzadko grany „Love is Strong”, który zachwyca partią harmonijki ustnej. Dalej mamy „You Can’t Always Get What You Want”, przed którym Jagger popisuje się znajomością polskiego, z trudem wymawiając: „zaśpiewacie ze mną?”. Publiki nie trzeba było wcale zachęcać i za chwilę refren śpiewał już cały służewiecki tor wyścigowy. Wokalista pod koniec podziękował zebranym słowami (znów po polsku): „co za cudowna noc”. Następny w kolejce jest „Midnight Rambler” ze świetną partią harmonijki i bardzo energiczną grą na perkusji Charliego Wattsa. Jest to najbardziej rozimprowizowany kawałek tego wieczoru, który dzięki solowym popisom rozrósł się do dwunastu minut. Następnie panowie sięgają po klasyk „I’ll go Crazy” z repertuaru Jamesa Browna, który nie tylko stanowi element rozluźnienia, ale daje też możliwość zaprezentowania swych umiejętności ciemnoskórej Lisie Fischer. Po tych muzycznych fajerwerkach i dokładnemu przedstawieniu całego składu, następuje najsłabszy moment wieczoru, czyli dwa utwory zaśpiewane przez Keitha Richardsa. O tyle, o ile radzi sobie jakoś w bluesowym „You Got the Silver”, to już „I Wanna Hold You” dobitnie pokazuje czemu to nie on, a Mick Jagger jest wokalistą w The Rolling Stones. Może i warszawski koncert nie był najwspanialszym w dorobku zespołu, ale na pewno warto go posłuchać. Luzacka atmosfera i energia maskują wszystkie mankamenty - nie tylko jakości nagrania, ale też wpadki samych muzyków. W końcu Stonesi nie grają rocka progresywnego, by każdy dźwięk miał być czysty. Poza tym, powiedzmy sobie szczerze, ilu sześćdziesięciolatków jest w stanie przez bite dwie godziny szaleć po scenie i wciąż utrzymywać wyśmienitą formę? Jak widać rock’n’roll konserwuje lepiej niż formalina. Oby tak dalej!
Tytuł: Live in Poland – Sluzewiec Horce Racetrack, Warsaw Data wydania: 2007 Czas trwania: 120:41 Utwory 1) Intro: 1:02 2) Start Me Up: 4:32 3) You Got Me Rocking: 3:44 4) Rough Justice: 4:08 5) Ain't Too Proud To Beg: 5:20 6) Love Is Strong: 5:10 7) You Can't Always Get What You Want: 4:21 8) Midnight Rambler: 12:54 9) I'll Go Crazy: 4:11 10) Tumbling Dice: 5:55 11) Introductions: 4:32 12) You Got The Silver: 4:21 13) I Wanna Hold You: 4:19 14) Miss You: 6:13 15) It's Only Rock'n Roll: 4:57 16) Get Off Of My Cloud: 3:37 17) Honky Tonk Women: 5:24 18) Paint It Black: 4:49 19) Jumping Jack Flash: 7:16 20) Brown Sugar: 8:34 21) Satisfaction: 11:50 Ekstrakt: 70% |