„Dzień dobry. Chciałbym zamienić arogancką siłę młodości na lęk przed jutrem i ojcowską troskę”. A jak już do tej zamiany dojdzie, nic nie wydaje się proste. O tym właśnie mówi „Siedem tygodni” Januarego M. Misiaka.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Siedem tygodni” Januarego M. Misiaka oparte jest na bardzo prostym pomyśle. 49 pasków komiksowych, po jednym na każdy dzień poprzez tytułowy okres czasu. Każdy dzień charakteryzuje się czymś innym: w poniedziałki („Handel & usługi”) bohater odwiedza sklepy i punktu usługowe (w tym wróżkę i pośrednictwo pracy), we wtorki („Gry uliczne”) udaje się na miasto, w środy („Terapia”) do psychoanalityka wyglądającego oczywiście jak Zygmunt Freud, w czwartki („Potwory”) nawiedzają go różne koszmary, w piątki („Wymyślony przyjaciel”) debatuje z kumplem, w sobotę („My”) czas spędza z dzieckiem, w niedzielę („Ja i oni”) z rodzicami. Każdy z tych dni opisanych trzema obrazkami jest jakimś komentarzem do życiowej sytuacji bohatera. Mam z tym komiksem problem. Z jednej strony nie mogę odmówić mu błyskotliwości i celności spostrzeżeń. Bez wątpienia największym atutem jest jego główna postać; bohater, jak łatwo się domyślić, jest zapewne swego rodzaju alter ego twórcy (też hobbystycznie rysuje komiksy, co wszyscy poczytują za fanaberię). W wieku 38 lat przeżywa coś w rodzaju kryzysu wieku średniego, dręczony jest różnorodnymi fobiami, nie potrafi określić, co właściwie chciałby w życiu robić, nie dogaduje się z najbliższymi, boi się śmierci, ale boi się też życia, jest rozbity i zagubiony… Słowem – kompletna katastrofa. I choć może nam się wydawać, że na jego tle wypadamy lepiej, to wiele z przedstawionych problemów sprawia wrażenie przerażająco realnych. Zacytowany w zajawce fragment mógłby być chyba mottem każdego rodzica – można się tylko zastanowić, kiedy taka zamiana miała miejsce. Genialnie wypada spotkanie z potworem o imieniu „Rosnące zadłużenie” (ależ my się znamy!). Okropnie prawdziwie brzmi stwierdzenie „Kiedyś dni były jak tygodnie, tygodnie jak miesiące, a miesiące jak lata. Czułem się nieśmiertelny, a wszystko było niewyobrażalnie wręcz odległe… Dzisiaj dni mijają jak godziny, a wszystko wydaje się być na wyciągnięcie ręki… Brzmi to może nieco pompatycznie, ale bywa bardzo celne i na szczęście przeważnie dowcipnie spuentowane. Z drugiej jednak strony nieco zbyt dużo pasków jest nietrafionych. Nie do końca zrozumiałych (a, jako obdarzony rodziną rówieśnik bohatera z pozazawodowymi paskami czuję się adresatem komiksu), nie zawsze śmiesznych czy odkrywczych. Zważywszy, że wybór pasków pochodzi z internetowego bloga – może należałoby dokonać staranniejszej selekcji? Nie chcę jednak kończyć recenzji negatywnym stwierdzeniem, bo „Siedem tygodni” na to nie zasługuje. Oryginalność spostrzeżeń, pewnego rodzaju emocjonalny ekshibicjonizm, trafność wielu tekstów czynią z nich komiks z pewnością wart uwagi. Aby go w pełni zrozumieć, wskazane jest jednak posiadanie pewnej dozy życiowego doświadczenia.
Tytuł: Siedem tygodni ISBN: 978-83-60915-45-5 Data wydania: czerwiec 2010 Ekstrakt: 70% |