„Fabryka tygrysów” to przekonująca opowieść o nędzy w malezyjskich slumsach. Oszczędna, surowa narracja wymusza aktywny udział widza, sprawiając, że film staje się dość hermetyczny. Dla koneserów.  | ‹26 Warszawski Festiwal Filmowy›
|
Ping żyje w Malezji wraz ze swoją ciotką oraz przyjaciółką, Mei. Większość czasu spędza pracując na fermie świń albo zmywając naczynia w podrzędnym barze. Ciotka Ping, Tien, jest twardą, ale troskliwą kobietą. Wszystkie trzy kobiety nie są Malajkami; należą do licznej mniejszości chińskiej. Mieszkają w biednej, obskurnej dzielnicy. Ich życie jest ciężkie i pozbawione rozrywek, ale żyją w relatywnym dobrobycie: mają co jeść i gdzie mieszkać, a w tej sytuacji to bardzo dużo. Ping wie jednak, że gdzieś na świecie ludziom żyje się lepiej i zrobi wszystko, żeby się tam dostać. Akcja „Fabryki tygrysów” rozwija się powoli, zgodnie z monotonnym rytmem życia Ping. Kręcony z ręki film łudząco przypomina dokumenty o mieszkańcach krajów optymistycznie nazywanych „rozwijającymi się”. Dowiadujemy się, jak wygląda zwykły dzień z życia Ping: opieka nad świniami (łącznie z przeprowadzaniem zabiegów inseminacji), znoszenie humorów szefowej z baru, lakoniczne rozmowy z ciotką i Mei, a nade wszystko wszechogarniające, otępiające zmęczenie. Jeden element tej całości jest zastanawiający: Ping jest w ciąży. Nikt nie interesuje się tym, kto jest ojcem i co się z nim stało. Dziecko umiera przy porodzie (a przynajmniej tak twierdzi ciotka dziewczyny). Wtedy okazuje się, że Ping miała w niesprecyzowany sposób zarobić na jego urodzinach i przeznaczyć pieniądze na zaliczkę dla pośrednika szukającego robotników do fabryki znajdującej się w Japonii. Ponieważ plan nie wypalił, trzeba szukać innej drogi do lepszego świata. Albo innego źródła zarobku. Ping wydaje się niemal całkowicie pozbawiona emocji. Jej otępienie to forma mechanizmu obronnego, pozwalającego przetrwać w świecie, którego nie akceptuje, ale z którego trudno się wydostać. Liczy się tylko ucieczka: Ping najwięcej inicjatywy przejawia wtedy, kiedy jej zachowanie może przyspieszyć wyjazd; wybucha żalem i gniewem dowiedziawszy się, że udaremniło go oszustwo ciotki. Przeważnie jednak, z cichą determinacją znosząc przeciwności i wykorzystując każdą nadarzającą się okazję poprawy losu, stara się przetrwać kolejny dzień i zbliżyć do upragnionego celu. Zachowanie Ping (Lai Fooi Mun) jest w pełni uzasadnione scenariuszem, sprawia ono jednak, że jej postać staje się jednowymiarowa. W dużej mierze przyćmiewa ją prawdziwa gwiazda filmu: wyrachowana matrona, ciotka Tien (Pearlly Chua). Ona również zrobi wszystko, by zapewnić sobie przetrwanie. W młodości prawdopodobnie była taka jak Ping. Teraz jest starsza i ustawiona w życiu, może więc pozwolić sobie na okazywanie cieplejszych uczuć, a nawet na szczątkowe wyrzuty sumienia wobec wykorzystywanej siostrzenicy. W jej relacji z dziewczyną ogniskuje się okrutna zasada rządząca światem bohaterów filmu: nikt nie czerpie przyjemności z krzywdzenia innych, ale i tak to robi, ponieważ lepiej być krzywdzącym, niż krzywdzonym.  |  | ‹Fabryka tygrysów›
|
Po wielu perypetiach Ping uda się w końcu wyjechać; zdradzenie zakończenia nie wpływa w żaden na wrażenia z oglądania filmu. Nie chodzi tu o suspens; to nie ten gatunek. A jednak widza czeka pewne zaskoczenie. Dziecko Ping miało zostać sprzedane; po jakimś czasie od rzekomego poronienia bohaterka znów spróbuje zajść w ciążę z uchodźcą z Birmy w ponurej fabryce noworodków. Źródło wstrząsu wywołanego tą informacją leży nie tyle w konstrukcji scenariusza, ile w mentalności zachodniego widza. Fabryka dzieci pojawia się w filmie dość wcześnie. Dla bohaterów jej istnienie jest sprawą oczywistą, chociaż niechlubną, zrozumiałe jest więc, że nie objaśniają sobie nawzajem tego, co się w niej odbywa. Żeby zrozumieć charakter tego procederu, widz musi więc stopniowo składać w całość fragmenty informacji dostępne w filmie, uzupełniając je własnymi domysłami. Dopiero wtedy zrozumie głębię odczłowieczenia bohaterów i tego, jak bardzo uznawane przez nich normy odległe są od tych obowiązujących na Zachodzie. Prawda jest taka, że w tamtym świecie młoda, płodna dziewczyna, jaką jest Ping, niewiele różni się w swoim położeniu od świń, na których przeprowadza zabiegi inseminacji. Surowość narracji, będąca świadomie wybranym środkiem wyrazu, staje się przyczyną hermetyczności filmu. Jego realia są w pełni zrozumiałe jedynie dla ludzi znajdujących się w położeniu jego bohaterów; zewnętrzny obserwator musi włożyć wysiłek w nadążanie za rozwojem akcji. Za całą ekspozycję służy pieczołowita dokumentacja pracy Ping na fermie świń, ze szczególnym uwzględnieniem scen inseminacji. Dobrze wiemy, że zwierzęta są tak traktowane nie dlatego, że ktoś chce je dręczyć albo poniżać: to się po prostu opłaca. Tak samo przeliczalna na pieniądze jest ludzka płodność. Co prawda pieniądze to, jak nam wiadomo, nie wszystko, ale tu nikt nie zaprząta sobie głowy „wszystkim”; chodzi jedynie o przepustkę do świata, w którym żyje się chociaż trochę lepiej.
Cykl: Warszawski Międzynarodowy Festiwal Filmowy Miejsce: Warszawa Od: 8 października 2010 Do: 17 października 2010
Tytuł: Fabryka tygrysów Tytuł oryginalny: The Tiger Factory Rok produkcji: 2010 Kraj produkcji: Japonia, Malezja Czas projekcji: 84 min. Gatunek: dramat Ekstrakt: 70% |