Flashowe gry Barta Bonte łączy jedno: nigdy nie wiadomo, co czeka grającego w kolejnym etapie. Bardzo często jest to coś, czego nie było w tych kilkudziesięciu poprzednich…  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Z jednej strony produkcje niezależnego belgijskiego programisty bardzo trudno sklasyfikować, z drugiej zaś strony jest to banalnie proste: są to po prostu łamigłówki. Ma już ich na koncie kilkanaście, a każda nowa – wyczekiwana niecierpliwie – zaskakuje swą świeżością i różnorodnością pomysłów. „Factory Balls” to nic innego, jak fabryka prostych zabawek, z których każda wykonana jest z jednej kulki… fikuśnie pomalowanej, obsianej ukwieconą trawą lub z poprzyczepianymi dodatkami. Dysponując maskownicami, puszkami z farbą, ziarnem i gumowym przetykaczem do zlewozmywaków, mamy za zadanie uzyskać pożądany (zamówiony przez klienta?) efekt. Brzmi prosto? W tym tkwi istota geniuszu. Bo gra wcale taka prosta nie jest, zwłaszcza w późniejszych etapach. Ale z początku – bierzemy białą kuleczkę z puli, wrzucamy do farby czerwonej, zakładamy wąski pasek, wrzucamy do farby niebieskiej, zdejmujemy pasek wąski i nakładamy szeroki, wrzucamy znów do farby czerwonej, ściągamy pasek et voilà: piłeczka w kolorowe paski. Hm. Nie ta kolejność kolorów? Cóż, kulkę wrzucamy do kosza i bierzemy następną… „Factory Balls” doczekało się – jak dotąd – trzech edycji; zasady panują w nich te same, dodano jedynie nowe maskownice i narzędzia.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Gra „Duck. Think outside the flock” była już recenzowana na łamach Esensji. Za jej rozwinięcie można uważać gry „Full Moon” oraz „Me and the Key”, której to właśnie ukazała się druga już część. O ile jednak w „Full Moon” można zauważyć jakąś linię pseudofabularną, o tyle przygody z kluczem to już czysta abstrakcja. Co trzeba na danej planszy uczynić: klikać? przesuwać myszką obiekty? przesuwać nią obok obiektów? klikać w klawiaturę? Możliwości jest masa – i autor korzysta bodaj z wszystkich.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Doggnation” to z kolei pyszna zabawa w układanie kolorowych kostek w szeregu. Oto pewien naród psów postanowił rozbudować swój zamek. Najął robotników, mających transportować barwne cegły na budowę oraz ich pomocników, których zadaniem jest utworzenie szpaleru – i dorzucanie przechodzącym po jednej cegiełce. Albo podawanie drinków (i kości) wzmacniających. Albo odwracanie kota ogonem… to jest, niesionej palety do góry nogami. Albo zatrzymywanie całego stosu… lub jego fragmentów. Ewentualnie – odwracanie się do przechodniów plecami, udając, że nic nas to nie obchodzi. Cały zaś wic polega na tym, że na budowie potrzebna jest dokładna ilość ściśle określonych sekwencji kolorystycznych. Jeśli więc mając do przyniesienia cegłę fioletową, a na niej czerwoną, przyniesiemy fiolet na czerwieni, majster nie dość, że odrzuci taki pakiet, to jeszcze sklnie nas wiązanką psich wulgaryzmów… Zapewne, bo tych dźwięków na szczęście graczom oszczędzono. |