Bycie dzieckiem wielkiej, światowej gwiazdy na pewno pomaga zrobić karierę – początkujący muzyk może być spokojny o odpowiedni rozgłos wokół swojego debiutu, ale jednocześnie wyjątkowo rosną wobec niego oczekiwania. Jak poradziła sobie z nimi córka Stinga, Eliot Pauline Sumner, która wydała właśnie swój pierwszy krążek „The Constant”?  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Dwudziestoletnia obecnie artystka, będąca córką Gordona Matthew Sumnera i producentki Trudie Styler, nie uciekła od przeznaczenia i konsekwentnie podąża drogą (cynik napisałby, że najłatwiejszą z możliwych) swojego znakomitego ojca, byłego wokalisty The Police. Podobno już od dziecka przejawiała pociąg do muzyki – zaczęła od opanowania gitary, aby dzisiaj móc się pochwalić biegłością w znacznie bogatszym instrumentarium (gitara basowa, perkusja, fortepian, syntezatory). A do tego całkiem nieźle radzi sobie jako wokalistka. Od dłuższego czasu występowała jako Coco Sumner, ale pierwszy album postanowiła jednak wydać pod szyldem I Blame Coco, bo jak sama twierdzi, nie chce być utożsamiana wyłącznie ze Stingiem i trafiać do słuchaczy jedynie dzięki nazwisku. Jej debiutancki album „The Constant” powstawał w Szwecji blisko cztery lata, ale kilka miesięcy temu w mediach pojawiła się informacja, że Coco zadecydowała by nagrać go całkiem na nowo, rezygnując (przynajmniej tymczasowo) z dotychczasowych kompozycji. Mimo tego, pierwszy singiel pochodzi już z początku bieżącego roku, a został nim kawałek „Caesar”, na którym gościnnie pojawiła się szwedzka wokalistka Robyn. Jak można wnioskować po obecności tej ostatniej, wypełniły go niezbyt skomplikowane, electropopowe, rytmiczne brzmienia, uzupełnione przez mocne wokale obu pań – całość dobrze nadaje się na klubowe parkiety, niestroniące od oldschoolowych dźwięków. Kolejnym utworem promującym krążek był „Self Machine”, który doprecyzował stylistykę, w jakiej rozmiłowała i najlepiej czuje się Coco. Stylistykę, w której dominuje lekka elektronika o sporym, popowym potencjale i rytmicznych melodiach, będąca wyraźnie zakorzeniona w dorobku lat 80. („Quicker”, „Party Bag”, „No Smile”), połączona z chwytliwymi tekstami, serwowanymi słuchaczom przy pomocy nieco męskiego, szorstkiego wokalu (wielu zestawia go, chyba słusznie, z głosem Stinga). Kilka z kawałków cechuje również odrobina rockowej mocy i drapieżności (choćby „Caesar”), która różnicuje album, składający się z aż czternastu kompozycji. Pierwszy longplay w dorobku I Blame Coco to pozycja dopracowana i solidnie wyprodukowana, przy której można całkiem nieźle się pobawić czy najzwyczajniej miło spędzić kilka popołudni. Niestety, „The Constant” nie jest krążkiem powalającym swoją energią albo przebojowością, ani też nie wnosi raczej niczego nowego (co poniekąd sugeruje sam tytuł) do popularnego ostatnio electropopowego nurtu. Kiedy jednak spojrzymy na niego jak na jeden z wielu debiutów, to mimo wszystko należy uznać go za co najmniej udany, a następne dokonania Eliot Pauline Sumner powinny być bacznie obserwowane, bowiem Brytyjka już teraz wykazuje duży potencjał.
Tytuł: The Constant Data wydania: 1 listopada 2010 Czas trwania: 48:25 Utwory 1) Selfmachine: 3:48 2) In Spirit Golden: 3:28 3) Quicker: 3:02 4) Turn Your Back On Love: 3:23 5) Please Rewind: 3:22 6) Summer Rain: 3:51 7) Playwrie Fate: 3:09 8) The Constant: 3:31 9) Party Bag: 3:34 10) No Smile: 3:15 11) Caesar: 3:38 12) Only Love Can Break Your Heart: 3:05 13) It's About To Get Worse: 4:18 14) Quicker (Rack And Ruin Mix) (Bonus Track): 3:01 Ekstrakt: 60% |