powrót do indeksunastępna strona

nr 09 (CI)
listopad 2010

Pot i Kreff: W dżinsach czy garniturze?
Lynyrd Skynyrd ‹Live from Freedom Hall›, Serj Tankian ‹Elect the Dead Symphony›
Sprane dżinsy czy garnitur? Rodzinna, piknikowa atmosfera czy sztywna impreza w garniturach? Amerykański hamburger czy ormiański dołwat1)? Krótko mówiąc: koncert Lynyrd Skynyrd czy Serja Tankiana?
Zawarto¶ć ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Lynyrd Skynyrd „Live from Freedom Hall”
W USA Lynyrd Skynyrd traktowani są z pietyzmem, który przenosząc na nasz grunt, można porównać do tego, jaki ma Kult. Stanowią oni ostoję tradycyjnych wartości, są uosobieniem mitu amerykańskiego południa. Dlatego też – pomimo, że los nie oszczędzał zespołu i jego historia obfituje w tragedie – wciąż trwa, nagrywa nowe płyty i daje koncerty. Te świetnie się wyprzedają, bo i nie trafia na nie przypadkowa zbieranina. Słuchacze doskonale wiedzą z kim mają do czynienia i nie szczędzą gardeł, by wiwatować na cześć muzyków lub śpiewać z nimi utwory. Klimat takiej przaśnej zabawy został wspaniale uchwycony na krążku „Live from Freedom Hall”.
Skynyrdzi mogą pochwalić się dość dużą ilością płyt koncertowych. Jednak, jeśli mają one brzmieć tak jak ta, nie widzę przeszkód, by tą liczbę jeszcze znacznie powiększyć. Zespół jak zwykle prezentuje set złożony niemal w całości z klasycznych kawałków („Travellin’ Man”, „Tuesday’s Gone”), które pomimo, że słyszeliśmy je setki razy, wciąż robią wrażenie. To nie jest odklepanie największych przebojów, a niemal stworzenie ich na nowo. Spory w tym udział ma rozpalona do czerwoności publika, która żywo reaguje na każdy gest skierowany w jej stronę. Nic więc dziwnego, że kończące występ, sztandarowe utwory Lynyrd Skynyrd, czyli „Sweet Home Alabama” i „Free Bird” to już istna ekstaza (zwłaszcza w przypadku tego drugiego z rozbudowanymi solówkami).
„Live from Freedom Hall” ma też wymiar historyczny – nagranie pochodzi z 2007 roku, a więc możemy na nim usłyszeć basistę Eana Evansa, a także rewelacyjną grę długoletniego klawiszowca zespołu – Billyego Powella. Obu panów niestety nie ma już z nami, ale koledzy wydając ten krążek wystawili im wspaniały pomnik.
Z Lynyrd Skynyrd jest jak z hamburgerami i coca-colą: są nierozerwalnie związani z Ameryką, ale za to ich kochamy. Ci, których drażni taki trochę redneckowy klimat, powinni omijać „Live from Freedom Hall” wielkim łukiem; reszta będzie wniebowzięta.
Zawarto¶ć ekstraktu: 40%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Serj Tankian „Elect the Dead Symphony”
Wielu rockmanów próbowało zmierzyć się z orkiestrą symfoniczną, najczęściej z mizernym skutkiem. Kilku się jednak udało. Szkoda, że do nich nie należy Serj Tankian, tym bardziej, że zabrał się do tego prawidłowo. Przy pomocy Hamisha Olivera przełożył swoje utwory z języka metalowego na symfoniczny, nie idąc przy tym na łatwiznę. Nie ma mowy o doklejaniu orkiestry do łojącego po swojemu zespołu (patrz: Metallica); panowie tak to obmyślili, by symfonicy nie zostali z tyłu – zrezygnowali z elektroniki, a jedynym tradycyjnie rockowym instrumentem, jaki pozostawili, jest gitara akustyczna.
I wydawało się, że jest to sposób na osiągnięcie sukcesu – ciekawe podejście do tematu, ambitne teksty i Tankian, który co tu dużo mówić, ma kawał głosu i – co ważniejsze – potrafi z niego korzystać. Niestety, pozbawione metalowego pazura utwory okazały się mało interesujące. Na domiar złego, przez przyjęcie takiej formy ekspresji, zwielokrotniono ich patetyczność, która miejscami staje się wręcz nieznośna. I to jest główny zarzut, jaki można postawić płycie. Serj Tankian potraktował swoje partie w tak teatralny sposób, że jego nadmierne zaangażowanie i udramatycznienie niektórych partii jest wręcz komiczne.
Na szczęście na „Elect the Dead Symphony” znalazło się również kilka ciekawych momentów. Serj nie kazał publiczności siedzieć grzecznie na fotelach, tylko zachęcał do uczestniczenia w występie, dzięki czemu „Empty Walls” i „Sky is Over” zyskały na sile. Ciekawie wypadł również „Beethoven’s Cunt”, czyli fragment inspirowany muzyką mistrza. Niestety plusy te nie niwelują uczucia przesytu i zmęczenia, jakie towarzyszy słuchaniu całości, co jest tym większą bolączką, bo koncert nie należy do długich.
1) Coś jak nasze uszka faszerowane mielonym mięsem, podawane specjalnym gościom, temu, kto znalazł największe wróżono szczęście i pomyślność.



Tytuł: Live from Freedom Hall
Wykonawca / Kompozytor: Lynyrd Skynyrd
Data wydania: 22 czerwca 2010
Czas trwania: 79:36
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Utwory
1) Travelin' Man: 4:04
2) Workin': 4:48
3) What's Your Name: 3:51
4) That Smell: 5:51
5) Simple Man: 7:37
6) Down South Jukin': 1:41
7) The Needle and the Spoon: 2:34
8) The Ballad of Curtis Loew: 4:25
9) Gimme Back My Bullets: 2:10
10) Tuesday's Gone: 6:18
11) Red White and Blue: 5:38
12) Gimme Three Steps: 6:44
13) Call Me the Breeze: 5:46
14) Sweet Home Alabama: 6:31
15) Free Bird: 12:02
Ekstrakt: 70%

Tytuł: Elect the Dead Symphony
Wykonawca / Kompozytor: Serj Tankian
Wydawca: Warner
Data wydania: 9 marca 2010
Czas trwania: 54:54
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Utwory
1) Feed us: 07:29
2) Blue: 03:14
3) Sky is over: 03:08
4) Lie lie lie: 03:57
5) Money: 03:21
6) Baby: 03:41
7) Gate 21: 02:48
8) The charade: 04:29
9) Honking antelope: 03:48
10) Saving us: 04:54
11) Elect the dead: 03:07
12) Falling stars: 03:23
13) Beethoven’s cunt: 03:28
14) Empty walls: 03:56
Ekstrakt: 40%
powrót do indeksunastępna strona

232
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.