Tak zwane filmy drogi wielokrotnie raczyły nas metaforycznymi opowieściami o podróżach, które w istocie były poszukiwaniami własnego „ja” głównych bohaterów. Reżyser Pascal-Alex Vincent w swoim pełnometrażowym debiucie „Podaj mi dłoń” przyjmuje podobny model, wysyłając braci bliźniaków z Francji do Hiszpanii na pogrzeb matki, której nigdy nie poznali. Film jednak jest na tyle impresyjny i oszczędny, że pozostaje jedynie delikatnym szkicem z zamarkowanym potencjałem.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Podaj mi dłoń” zaczyna się dość zaskakująco – cały prolog został wykonany w formie animowanej, której mangowy styl przypomina rysunki wykonywane przez jednego z braci w dalszej części fabuły. Bliźniacy Quentin i Antoine (rozróżnieni poprzez barwy ubioru i obecność charakterystycznej blizny) opuszczają piekarnię ojca i wyruszają w podróż na pogrzeb matki do Hiszpanii. Oprócz tych kilku informacji rzuconych mimochodem praktycznie niczego nie wiemy o głównych bohaterach, o ich przeszłości i motywacjach. Ich relację natomiast charakteryzują wewnętrzne różnice i konflikty, które wybuchają co jakiś czas, kontrastując z niemal identycznym wyglądem zewnętrznym. To napięcie pomiędzy przywiązaniem a pragnieniem odróżnienia stanowi podstawową opozycję, na której zbudowana jest opowieść. Już w sekwencji początkowej, podczas przekraczania przejazdu kolejowego, jeden z braci przeskakuje w niebezpieczny sposób tuż przed pędzącym pociągiem, czym wywołuje natychmiastowy gniew drugiego, który zaraz rozpoczyna bójkę. Podobny schemat i liczne przepychanki powtarzają się kilkukrotnie, najczęściej z ograniczoną ilością dialogów. Podczas podróży bracia spotykają różne postacie, które oferują im w zależności od potrzeb podwiezienie, pracę, nocleg lub wspólną drogę. Żadna z nich nie jest jednak na tyle rozbudowana, żeby stać się autonomiczną i wyrazistą osobą. Służą one jedynie jako punkty odniesienia, spersonifikowane etapy wędrówki oraz źródła niezgody dla Quetina i Antoine’a. Większość z tych spotkań prowadzi do mało umotywowanych scen seksualnych zbliżeń, które z kolei prowadzą do zazdrości i konfliktu pomiędzy głównymi bohaterami. Zatem oprócz niesprecyzowanego napięcia emocjonalnego reżyser dokłada także erotyczną frustrację w różnych konfiguracjach. To ona w końcu doprowadzi do najpoważniejszego w skutkach rozdzielenia. Niewątpliwym atutem filmu jest jego strona zdjęciowa, oferująca malownicze kadry i majestatyczne krajobrazy. Również całkiem interesująco wykorzystano naturę jako element korespondujący z relacją pomiędzy braćmi. Jednak jeśli chodzi o niuanse tej relacji, trudno wyczytać cokolwiek więcej niż podstawowe sygnały. Aktorzy w głównych rolach nie dysponują zbyt szerokim spektrum środków dramatycznych, więc pole do interpretacji jest dość dowolne. Często prostota narracji może być jej siłą, lecz w przypadku „Podaj mi dłoń” trudno o jakiś punkt zaczepienia, haczyk, który pociągnąłby za sobą chęć do głębszej analizy. Szkicowa struktura jest tutaj o tyle frustrująca, że nieliczne istotne elementy wydają się jedynie sugerować głębsze znaczenia, które niekoniecznie są tam rzeczywiście ukryte. Film tylko ślizga się po powierzchni poruszonych tematów i ich symboliki, kiedy sam zawiera niewiele substancji. Odbiór zależy przede wszystkim od widza i tego, co sam naniesie na niedookreślone powierzchnie, których jest zdecydowanie za dużo.
Tytuł: Podaj mi dłoń Tytuł oryginalny: Donne-moi la main Rok produkcji: 2008 Kraj produkcji: Francja, Niemcy Dystrybutor (kino): Tongariro Data premiery: 19 listopada 2010 Czas projekcji: 80 min. Gatunek: dramat Ekstrakt: 50% |