powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (CII)
grudzień 2010

Bierzcie i palcie z tego wszyscy
Electric Wizard ‹Black Masses›
To nie jest pierwszy lepszy zespół – Electric Wizard już dawno znalazł się w panteonie grup, których każde nowe nagrania powodują wypieki na twarzy. Nie inaczej jest tym razem. Na „Black Masses” kapłani doom metalu odprawiąją kolejne ceremonie, a Jus Oborn nieustępliwie niesie pochodnie z konopi.
Zawarto¶ć ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie jestem fanem Electric Wizard. Jeszcze bardziej bym minął się z prawdą stwierdzeniem, iż nie uważam „Come My Fanatics…” za najcięższą (nie o samą muzykę chodzi) płytę lat 90, a „Dopethrone” za jedno z lepszych nagrań A.D. 2000. Jednak na kolana kolejne płyty zespołu mnie nie rzuciły, mało tego, „Witchcult Today” nawet rozczarowała. Co przynosi nowy materiał? Tak naprawdę nic nowego: wlekące się gitarowo-basowe walce znów dostały przyśpieszenia, a wokale więcej przestrzeni. Można powiedzieć, że jest to „Witchcult Today 2”, choć trzeba przyznać, że tu kompozycje są zdecydowanie ciekawsze, więcej w nich wymagających kilkukrotnego podejścia dźwiękowych smaczków, małych dysonansów, basowych i perkusyjnych wypadów (nowa sekcja rytmiczna ma u mnie wielkiego plusa). Widać, że kapela chciała nagrać jeszcze raz podobną w formie płytę (znów rejestrowano w pełni analogowo), gdyż z ostatniego krążka nie była w pełni zadowolona. I jak dla mnie sztuka się udała.
Kilka fragmentów fantastycznie pasowałoby jako akompaniament dla kroczącej armii ciemności, palącej wszystkie wioski na swej drodze, gwałcącej kobiety i mordującej dzieci oraz starców. „Black Masses” numer za numerem brzmi jak doomowo-stonerowy standard. Powtarzane ciągłe motywy, raz szybciej, raz wolniej i jeszcze raz, i jeszcze jeden… Przy „The Nightchild” jest się już w mocy Electric Wizard i pozostaje tylko poddać się i kroczyć wraz z innymi w oparach zielonego dymu, głosząc nadejście Pana Ciemności.
Opętanie. To najlepsze słowo, by podsumować i skomplementować nowy album Brytyjczyków. Tu nie ma przystanków, jeśli wyruszysz w czarodziejską podróż, nie ma rady, musisz wytrwać do końca. Na osobach, które zaczynają swoją przygodę z muzyką na styku stoner i doom metalu, płyta może wywołać piorunujące wrażenie i na długo wryć się głowę, powodując nieodwracalne zmiany w ocenie rzeczywistości. Dla bardziej doświadczonych fanów gatunku powinna stanowić miłą sentymentalną podróż.
Bo prawda jest taka, że Panowie i Pani z Elektrycznego Czarodzieja nie wykraczają poza dawno wytyczone schematy. Brzmienie, identyczne jak na „Witchcult Today”, nie powala. I choć kolejne numery gniotą charakterystycznymi riffami, przetworzony wokal wywołuje fajne wibracje, każdy utwór można nazwać nawet małym majstersztykiem, całość raczej nie stanie się kolejnym „Dopetrhone” – albumem, który będzie przychodził jako pierwszy do głowy, gdy ktoś zapyta: „A może tak włączyć coś na absurdalny wieczór przy świecach i trawce?”. Z drugiej strony, to przecież kolejny album Electric Wizard, do diabła!



Tytuł: Black Masses
Wykonawca / Kompozytor: Electric Wizard
Data wydania: 1 listopada 2010
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Utwory
1) Black Mass: 6:06
2) Venus in Furs: 6:22
3) The Nightchild: 8:02
4) Patterns of Evil: 6:30
5) Satyr IX: 9:58
6) Turn Off Your Mind [azathoth]: 5:51
7) Scorpio Curse: 7:31
8) Crypt of Drugula: 8:49
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

181
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.