Ponad dwa tuziny aktorów plus orkiestra; piosenki, balet, iluzjonista i efekty specjalne. Dwie godziny (z jedną przerwą), w czasie których dzieci siedzą jak na szpilkach, z rozdziawionymi ustami – to musical wiernie oparty o klasycznego „Pinokia” Carla Collodiego, w wykonaniu Gliwickiego Teatru Muzycznego.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Tak się szczęśliwie złożyło, że na przedstawienie „Pinokio” wybraliśmy się całą rodziną stosunkowo niedługo po skończonej lekturze oryginalnej bajki, mieliśmy więc możliwość porównania obu wersji. Wypadło bardzo korzystnie dla musicalu: współczesne hasła padają jedynie w piosenkach Ryszarda Czubaczyńskiego (do muzyki Włodzimierza Korcza). Złagodzono nieznacznie początek: Pinokio nie zabija Świerszcza, a jedynie go przegania (co, nawiasem mówiąc, jest logiczniejsze przy kolejnych wystąpieniach gadającego owada). Książka jest dość obszerna, toteż mimo dwóch godzin przedstawienia, pewne fragmenty musiały ulec wycięciu lub uproszczeniu – a więc to sam Dżepetto napotyka (w lesie) gadające drzewo, z którego struga chłopca; zniknęło uwięzienie bohatera (po jego skardze o byciu okradzionym) oraz następujące po tym spotkanie z wężem, wpadnięcie w sidła i stróżowanie za psa; pominięto Wyspę Pracowitych Pszczół (gdzie Pinokio zrozumiał wreszcie, że bez pracy nie ma kołaczy), bijatykę z kolegami, ucieczkę przed Karabinierami, smażenie na patelni… Uff, ale w tej bajce treści! Zadziwiające jest, że dopiero pisząc niniejszą recenzję zorientowałem się, że przez te dwie godziny ani raz nie ma mowy o… wydłużaniu nosa, spowodowanym kłamstwem! Coś, co jest bodaj podstawą wszelkich bajek z Pinokiem, tutaj zostało pominięte – i przeszło niezauważone. Właśnie tak! O czym to jednak świadczy? Po pierwsze, o bogactwie oryginalnej opowieści (w której rosnący nos jest tylko jednym z wielu wątków i pomysłów), po drugie – o kunszcie scenarzysty i całego zespołu teatralnego. Dzieje się dużo, bardzo dużo. Klasyczny występ aktorski jest uzupełniany przez piosenki lub muzykę instrumentalną (graną przez orkiestrę), w trakcie których na parkiecie trwają popisy choreograficzne – tradycyjne lub baletowe. W kilku scenach (zwłaszcza podczas rozmowy z Dyrektorem Ogniojadem) zastosowano efekty pirotechniczne 1), w trakcie zaś przedstawienia cyrkowego (gdy Pinokio stał się osłem) przez dobrych kilka minut niepodzielną uwagą widowni włada zręczny iluzjonista 2). W wielu momentach przez scenę przewija się także para Arlekin + Kolombina, to przydając fabule dodatkowe tło, to dając odetchnąć głównym bohaterom opowieści.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Treść jest więc obszerna. Zmian miejsc jest tyle, że zamiast co chwila spuszczać kurtynę, dekoracje są zmieniane na bieżąco, przez ekipę techniczną ubraną w stroje budowlańców. Czy jednak – ze względu na brak najsłynniejszego atrybutu Pinokia – fabuła jest zrozumiała tylko dla znających oryginał? Trudno powiedzieć. Na pewno dzieci znające drewnianego pajaca tylko z występów gościnnych u Shreka mogą się nieco pogubić. Nie sądzę jednak, by w scenariuszu występowały jakieś poważne dziury fabularne – nie widziałem niezrozumienia na twarzach młodych widzów. A zachwyt! Ależ tak! 1) Obecne na widowni bardzo małe dzieci przestraszyły się i zaczęły płakać. 2) Jego sztuczki wprawiły w podziw także dorosłych widzów.
Tytuł: Pinokio Autor: Carlo Collodi, Ryszard Czubaczyński Reżyseria: Paweł Gabara Muzyka: Włodzimierz Korcz Scenografia: Eva Farkašová Choreografia: Anna Siwczyk Obsada: Maciej Pawlak, Michał Piprowski, Jerzy Bytnar, Daniel Dąbrowski, Łukasz Marczyński, Sabina Langner, Tomasz Białek, Katarzyna Wysłucha Data premiery: 31 maja 2008 Ekstrakt: 100% |