Za sprawą przebojowego albumu „3”, który wypełniały nieśpieszne, delikatnie kołyszące dźwięki, Smolik zyskał tytuł króla polskiego ambitnego popu. Całkowicie zasłużenie, bo kompozytorem i producentem jest wybitnym, co zresztą potwierdza także na najnowszym, czwartym już studyjnym krążku.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
O wyjątkowości ostatnich dokonań Andrzeja Smolika świadczy fakt, że od premiery poprzedniego longplaya minęły cztery lata, a takie utwory jak „S. Dreams” czy „Cye” ciągle są w muzycznym obiegu i wcale się nie przejadły. Skoro „3” odniosła tak duży sukces, nie dziwi ciągłe podążanie kompozytora tą samą ścieżką – spokojnych, chilloutowych melodii, które w całości wypełniają także czwarte wydawnictwo. Słuchacze dostają kawałki utrzymane w identycznej stylistyce – przewodzą lekko pulsujące, rytmiczne podkłady ze sporym dodatkiem instrumentów dętych, smyczkowych oraz (rzadziej) gitar. Żywych brzmień jest co najmniej tak samo dużo jak poprzednio, a i identycznie wygląda kwestia znakomitych gości, będących, obok ciepłych melodii, znakiem firmowym Smolika. Ze starych współpracowników pojawiają się Mika Urbaniak, Victor Davies czy Kasia Kurzawska. Z nowych warto wymienić chociażby Natalię Grosiak, Emmanuelle Seigner albo Gabę Kulkę. O jakość wokalną materiału (już po samym przejrzeniu playlisty) można być spokojnym, ale czy przekłada się to również na odpowiedni, błogi i relaksujący nastrój całości? Przede wszystkim nowy „Smolik” jest dość jednostajny, pomimo kilku prób ocierania się o jazz albo inne oldschoolowe gatunki. Większość utworów, oprócz zmieniających się głosów, jest do siebie bardzo podobna – czasem trudno nawet wyłapać, czy ścieżka już się zmieniła, czy ciągle słuchamy tego samego numeru. Początkowo niełatwo też wskazać jakiegoś kandydata na radiowy przebój czy choćby piosenkę tak chwytliwą, jak te z poprzednich krążków; co nie znaczy, że brakuje na nim interesujących i pięknych kompozycji – dla mnie wybijają się „Fades Away” z charakterystyczną Natalią Grosiak, „Memotion” z Miką Urbaniak i „L.O.O.T.T.” z Foxem. Na pewno nie zawodzą także „V Girl” z Davisem oraz trochę egzotyczne „A Fotografia” z udziałem Joao T. De Sousy. Co ciekawe, wydawca płyty informuje, że została ona nagrana całkowicie na żywo przy użyciu wielu technologii z lat 50. i 60., co nie powinno specjalnie dziwić, ponieważ stare wzmacniacze, mikrofony i syntezatory od dawna stanowią pasję Smolika. Niestety, zarejestrowany w ten sposób komplet dziesięciu tracków jako jedna płyta nie jest aż tak wciągający i uwodzący, jak można się było początkowo spodziewać. Trudno powiedzieć czego tak naprawdę brakuje – może jakiegoś polotu, luzu albo odrobiny różnorodności? Na pewno nie jest to wina jakości produkcji, bo pod tym względem artysta po raz kolejny pokazuje wielką klasę, ale jednocześnie chyba zapędził się odrobinę zbyt daleko chilloutową ścieżką, przez co momentami robi się nieco nudno. Dlatego w tym przypadku o epokowym dziele i doskonałości mowy być nie może. Na szczęście album jest na tyle ciepły, że idealnie sprawdzi się przy wieczornym wypoczynku albo jako jedyny w swoim rodzaju usypiacz – po takich dźwiękach i zmysłowych wokalach kolorowe sny gwarantowane. Dla mnie numerem jeden z dotychczasowego dorobku Smolika pozostaje krążek „3”, ale najnowsza „4” też z pewnością trafi do zbioru z dobrą, uspokajającą muzyką. I co najważniejsze, nie po to, żeby się kurzyć.
Tytuł: 4 Data wydania: 10 listopada 2010 Czas trwania: 44:06 Utwory 1) S.O.S. Songs [feat. Gaba Kulka]: 3:50 2) Not Always Happy [feat. Juan]: 5:23 3) Memotion [feat. Mika Urbaniak]: 5:09 4) Forget Me Not [feat. Emmanuelle Seigner]: 3:27 5) V Girl [feat. Victor Davies]: 3:47 6) Never Sing The Love Songs [feat. Kasia Kurzawska]: 5:03 7) Pirat Song [feat. Sqbass]: 4:28 8) Fades Away [feat. Natalia Grosiak]: 4:36 9) A Fotografia [feat. Joao T. De Sousa]: 4:02 10) L.O.O.T.T. [feat. Kev Fox]: 4:21 Ekstrakt: 70% |