Motofumi Kobayashi podjął się bardzo trudnego zadania. Postanowił opowiedzieć o krwawym konflikcie wojennym, stosując typową dla dziecięcych bajek figurę retoryczną – personifikację. Niech Was to jednak nie zmyli, „Cat Shit One”, choć główne role grają w nim zwierzęta, nie jest komiksem dla najmłodszych. Mimo to na tyle dobrym, że nawet po kilku latach od jego polskiej premiery warto go sobie przypomnieć.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Krótko po polskiej edycji „Cat Shit One”, co miało miejsce w 2006 roku, o komiksie tym na łamach Esensji pisał Wojciech Gołąbowski. Z respektem, ale bez szczególnych zachwytów (przynajmniej w przypadków dwóch pierwszych tomów). Z perspektywy kilku lat można spróbować spojrzeć na dzieło Motofumi Kobayashiego jeszcze raz. A nuż uda się dostrzec w nim coś, co nabrało wyrazistości dopiero z biegiem czasu. Autor mangi – tak, mimo pewnych odmienności stylistycznych, klasyfikowana jest praca Japończyka – w swojej ojczyźnie jest człowiekiem-instytucją. Na koncie ma przede wszystkim komiksy opowiadające o najważniejszych kampaniach drugiej wojny światowej („Operacja Barbarossa”, 2001; „Operacja Tajfun”, 2002; „Operacja Fall Blau”, 2003; „Operacja Cytadela”, 2005) 1) oraz biografie charakterystycznych, chociaż nie zawsze powszechnie znanych i rozpoznawanych, żołnierzy armii hitlerowskiej: Michaela Wittmana 2) („Stalowa śmierć”, 1989), Jochena Peipera 3) („Wojownik w płomieniach”, 1990) oraz Erwina Rommla („Deutschland Afrika Korps”, 2006). Nie stroni też jednak od science fiction ani historii alternatywnych; szczególnie ciekawie od strony fabularnej prezentuje się dylogia poświęcona walkom Japońskich Sił Samoobrony przeciwko atakującej wyspy Armii Czerwonej („Bitwa nad Hokkaidō”, 1989; „Rajd na Tokio”, 1991). Tematem wojny wietnamskiej Kobayashi zainteresował się jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku, czego efektem stał się – rysowany dla „Combat Magazin” – komiks zatytułowany… „Dog Shit One”, opowiadający o niższych rangą amerykańskich oficerach, absolwentach West Point, którzy wysłani zostali do Indochin, by walczyć przeciwko komunistom. Jak sam autor zaznacza, szybko jednak stracił serce dla tej opowieści i zaczął myśleć o czymś ambitniejszym i bardziej wyrafinowanym. W podjęciu decyzji pomógł mu całkiem niezły amerykański serial wojenny „Rok w piekle” (1987-1990) 4), po „lekturze” którego doszedł do wniosku, że „można by to zrobić z udziałem królików”. Nie tylko zresztą królików. Poza tymi sympatycznymi zwierzątkami (w komiksie symbolizującymi Amerykanów) personifikacji doczekały się również: koty (Wietnamczycy), misie panda (Chińczycy), niedźwiedzie (Rosjanie, a raczej należałoby stwierdzić – Sowieci), małpy (Japończycy) i świnie (Francuzi). Przynajmniej z taką menażerią spotykamy się w pierwszej odsłonie serii. Ten bajkowy sztafaż nie powinien jednak nikogo zmylić. Choć adresowane przede wszystkim do młodych czytelników, „Cat Shit One” to dzieło zrobione jak najbardziej na poważnie. Czego dowodzą chociażby dodatki do części rysunkowej, czyli krótkie artykuły, w których Kobayashi stara się wyjaśnić zawiłości konfliktu wietnamskiego, przedstawić tło historyczne wydarzeń, a nawet takie, zdawałoby się, szczegóły, jak rodzaje broni palnej, która znajdowała się na wyposażeniu obu stron barykady. Bohaterami tej historii są żołnierze amerykańskiego oddziału rozpoznania (słowem: zwiadowcy), co rusz wysyłani na najbardziej niebezpieczne misje, udział w których w każdej niemal chwili mogą przypłacić życiem. Niejeden raz po piętach depczą im „żółtki” z Wietkongu albo północnowietnamskiej armii; by ratować skórę, bohaterowie Kobayashiego muszą więc dokonywać rzeczy niemożliwych. Oddziałem dowodzi Pakki, czyli sierżant Parkins, w każdej sytuacji mogący liczyć na radiotelegrafistę-łącznościowca Botaskiego (Botę) oraz znającego język wietnamski snajpera sierżanta White’a (Ratsa). Stałym członkiem ekipy jest też Chico, wietnamski góral, wyszkolony przez Amerykanów i walczący po stronie Południa. Pierwszy tom tej mini-serii składa się z dziewięciu krótkich rozdziałów (czy też raczej „misji”), często wcale niepowiązanych ze sobą fabularnie. Przypominają one raczej drobne szkice, które – jak w puzzlach – dopiero po ułożeniu wszystkich elementów na swoje miejsce, dają w miarę czytelny i spójny obraz. To zapewne nie jest przypadek, ale w pełni świadomy autorski zabieg, dzięki któremu z dużą dozą realizmu Kobayashi oddał panujący na każdej wojnie chaos i zamęt. Akcja prowadzona jest tak dynamicznie, że czytelnik – podobnie zresztą jak i bohaterowie całej historii – nie ma praktycznie chwili na oddech. Kolejne misje zlewają się w jedno, czas jakby staje w miejscu. Podobnie chyba musieli czuć się amerykańscy zwiadowcy jednego dnia przerzucani na śmiertelnie ryzykowną akcję na pograniczu wietnamsko-laotańskim, drugiego znów – w pobliże granicy z Kambodżą, a trzeciego – na obszar Wietnamu Północnego… Sięgając po „Cat Shit One”, można było mieć uzasadnione obawy co do politycznego przesłania komiksu. Raz, że od wielu już lat w modzie jest poddawanie totalnej krytyce „amerykańskiego imperializmu”; dwa, że autor należy do nacji, która – choć nie bez własnej winy – wiele wycierpiała z powodu działań wojsk Stanów Zjednoczonych podczas drugiej wojny światowej. Trzeba jednak przyznać, że Kobayashiemu udało się zachować obiektywizm. Jeśli już dzieli ciosy, to równo po obu stronach. Komuniści przedstawiani są najczęściej jako odgórnie zaprogramowane maszyny do zabijania, względnie bezlitośni terroryści; Amerykanom dostaje się z kolei głównie jako tym, którzy poparli i utrzymują przy życiu krwawy południowowietnamski reżim. Te szarości ocen najlepiej widać w dwóch ostatnich rozdziałach pierwszego tomu: „Przepustce”, kiedy to Pakki, Rats i Bota pragną nieco odetchnąć, zabawiając się w Sajgonie, oraz „Ucieczce polityka”, którą to część uznać można za – bardzo wprawdzie uproszczony, ale w zasadzie trafny – wykład na temat zawiłości dziejów dwudziestowiecznego Wietnamu (od epoki francuskiego kolonializmu, poprzez okupację japońską, aż po zakończoną rozłamem i wojną domową walkę o niepodległość). Bonusem jest dodany jako zwieńczenie pierwszej odsłony cyklu fragment oryginalnego komiksu „Dog Shit One”, który był zalążkiem późniejszej opowieści o królikach-zwiadowcach. Tym razem mamy bardziej klasycznych, ludzkich bohaterów, chociaż temat i forma pozostają te same. Graficznie „Cat Shit One” może zaskoczyć wielbicieli mang, przede wszystkim z tego powodu, że Kobayashi lubuje się w realistycznej kresce, nawet kiedy rysuje gadające i strzelające do siebie zwierzęta. Stąd bierze się też jego dbałość o szczegóły – zarówno w przedstawianiu postaci, jak i tła (vide okopy, dżungla, ulice miasta, wnętrza budynków). Podsumowując: Może i nie jest to arcydzieło, ale bardzo udany początek ciekawej serii. 1) Wszystkie tytuły komiksów Kobayashiego podawane są na podstawie angielskich tłumaczeń. 2) Michael Wittman, zwany Czarnym Baronem, uznawany był za jednego z najskuteczniejszych – nie tylko niemieckich – czołgistów w czasie drugiej wojny światowej. Szacuje się, że w czasie walk na froncie wschodnim zniszczył około stu dwudziestu radzieckich czołgów. Zginął w sierpniu 1944 roku na drodze między Caen a Falaise w Normandii, mając zaledwie trzydzieści lat. 3) Jochen (a raczej Joachim) Peiper był niemieckim oficerem służącym w oddziałach Waffen-SS. Przez trzy lata, między 1938 a 1941 rokiem, pełnił funkcję adiutanta Heinricha Himmlera, później został wysłany na front wschodni. „Zasłynął” w grudniu 1944 roku, kiedy to dowodzone przez niego zgrupowanie Waffen-SS dokonało nieopodal Malmedy na terenie Belgii (w okolicach Liège) masakry amerykańskich jeńców, co uznane zostało za zbrodnię wojenną. Po wojnie podczas procesu, który odbywał się w Dachau (jako odprysk procesów norymberskich) skazany został na karę śmierci, którą potem zamieniono mu na więzienie. Opuścił je przedterminowo w 1956 roku. Jako ekspert od samochodów pracował dla Volkswagena oraz pisał artykuły do „Auto, Motor i Sport”. W 1972 roku przeniósł się do małej miejscowości w departamencie Haute-Saône we Francji. Przez następne lata utrzymywał się głównie z tłumaczeń z języka angielskiego. W 1976 podczas zakupów w miejscowym sklepie został rozpoznany przez francuskiego komunistę; od tej pory zaczął otrzymywać anonimowe groźby, aż pewnej nocy zginął w niewyjaśnionych okolicznościach w pożarze domu. Z elementów jego biografii skorzystał Marvano, tworząc „Dwoje dzieci króla”, ostatnią część trylogii „ Berlin”. 4) Ta amerykańska produkcja – w oryginale nosząca tytuł „Tour of Duty” – doczekała się pięćdziesięciu ośmiu odcinków rozpisanych na trzy sezony. Główne role zagrali Stephen Caffrey, Terence Knox, Tony Becker, Miquel A. Núñez Jr. i Ramon Franco, a wśród reżyserów znaleźli się między innym tacy specjaliści od seriali telewizyjnych, jak Bill L. Norton, Aaron Lipstadt, Jim Johnston, Reynaldo Villalobos, Bill Duke, James L. Conway, Robert Iscove, Bradford May, Tommy Lee Wallace, Stephen L. Posey, George Kaczender, Paul Lynch i James A. Contner.
Tytuł: Cat Shit One #1 Tytuł oryginalny: Cat Shit One ISBN-10: 83-89893-92-4 Format: 138s. 148×210mm; kolorowa wkładka Cena: 20,– Data wydania: kwiecień 2006 Ekstrakt: 70% |