powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (CII)
grudzień 2010

East Side Story: Na prawdziwych bohaterów popyt nigdy nie minie!
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Historię walk o twierdzę w Brześciu poznajemy z punktu widzenia kilkunastoletniego chłopca Saszy (Aleksandra) Akimowa, służącego w plutonie muzycznym, który faktycznie istniał przy 333. pułku strzelców. Sasza, którego rodzice zginęli w czasie wojny domowej w Hiszpanii w 1937 roku – swoją drogą ciekawe, co tam robili? – trafił do miasta na Polesiu wraz ze swoim starszym bratem. Obaj mieszkali w koszarach wojskowych. W czasie pokoju życie w twierdzy nie należało do najbardziej ekscytujących, jedynymi rozrywkami były próby orkiestry i odwiedzające garnizon co jakiś czas kino objazdowe. Można też było wyrwać się nad rzekę, aby połowić ryby, albo pobawić się ze śliczną Anią, córką dowódcy stacjonującego w twierdzy 9. oddziału wojsk pogranicza NKWD Andrieja Mitrofanowicza Kiżewatowa. Tymczasem nadeszło lato 1941 roku; Stalin, choć docierało do niego mnóstwo wiarygodnych informacji na temat niemieckich przygotowań do wojny ze Związkiem Radzieckim, przechodził nad nimi do porządku dziennego, traktując niemal jak prowokację. To, czego nie chciał dostrzec wódz, nie było z kolei żadną tajemnicą dla ludności na terenach przygranicznych z III Rzeszą. W połowie czerwca, kto tylko miał taką możliwość, uciekał w głąb Kraju Rad. Widząc co się dzieje i spodziewając się nadejścia dramatycznych wydarzeń, komisarz polityczny Jefim Moisiejewicz Fomin, służący w Brześciu od marca, postanawia sprowadzić do koszar swoją rodzinę, żonę i synka, którzy pozostali w łotewskim Dyneburgu (Daugavpils). Postanawia wybrać się po nich koleją; na stacji trafia jednak na spanikowany tłum, szturmujący każdy z pojawiających się pociągów. Indagowany naczelnik placówki informuje go, że nie ma już żadnych biletów, żadnych wolnych miejsc. Zrezygnowany Fomin wraca więc pieszo do jednostki; po drodze zabiera go jadący do twierdzy z filmem „Świat się śmieje” kinooperator Nikołaj. Ten, w przeciwieństwie do Jefima, jest wielce rad z tego, że zaraz przez Bramą Terespolską wjedzie na teren warowni; cieszy się zaś przede wszystkim dlatego, że będzie mógł spotkać się z Sonią, ekspedientką w garnizonowym sklepie, w której podkochuje się już od dłuższego czasu. W koszarach, inaczej niż w mieście, życie toczy się swym normalnym biegiem – żołnierze grają w szachy, ćwiczy orkiestra, a szef NKWD lejtnant Wajnsztejn pod wielkim portretem Stalina zdobiącym scenę w domu kultury instruuje swoich podopiecznych, jak tańczyć kozaczoka.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Ten sielankowy nastrój stara się jednak popsuć dowódca pułku major Piotr Michajłowicz Gawriłow, który przekonuje Wajnsztejna, że gdy – właśnie: „gdy”, a nie „jeśli” – nastąpi atak niemiecki, to kilkadziesiąt tysięcy osób przebywających na terenie twierdzy znajdzie się w kotle, praktycznie bez szans na ratunek. Co więc należy zrobić? Zarządzić natychmiastową ewakuację wszystkich cywilów, kobiet i dzieci – odpowiada Gawriłow, na co pulchny enkawudzista reaguje przerażeniem. Oznaczałoby to bowiem postępowanie wbrew wyraźnym rozkazom dowództwa i w najlepszym wypadku mogłoby zakończyć się dla niego zesłaniem do łagru, a w najgorszym – natychmiastową wizytą przed plutonem egzekucyjnym. W efekcie lejtnant napomina majora, że wszystko, o czym mówi, objęte jest tajemnicą i najlepiej byłoby, gdyby milczał. Zirytowany oficer w złości opuszcza biuro enkawudzisty, zdaje sobie bowiem sprawę, że tym samym wydano wyrok śmierci na tysiące osób. Jeżeli jednak nawet na „Titaniku” orkiestra grała do samego końca, bawiąc pasażerów, dlaczego w twierdzy brzeskiej ludzie nie mieliby się weselić tuż przed katastrofą? Tym bardziej że przecież jest sobota, a w miejscowym klubie Nikołaj wyświetla nieśmiertelną komedię z Leonidem Utiosowem i Lubow Orłową w rolach głównych. W tym samym czasie na samej granicy niemiecko-radzieckiej pojawia się ozdobiony swastyką pociąg; stary kolejarz ze zdziwieniem zauważa, że wysiadają z niego żołnierze w… sowieckich mundurach. Jak się okazuje, to dywersanci, których zadaniem jest nielegalne przekroczenie terytorium Kraju Rad, wmieszanie się w tłum i pomoc w opanowaniu koszar przez wojska Wehrmachtu. Po projekcji musicalu Grigorija Aleksandrowa mieszkańcy twierdzy korzystają jeszcze z ciszy i spokoju nocy. Lejtnant Kiżewatow z żoną i młodszą córką siedzą na świeżym powietrzu i snują plany na przyszłość; Nikołaj na zapleczu klubu zabawia się z Sonią, a Sasza Akimow wyciąga Anię nad rzekę na ryby. Idyllę przerywa o świcie hitlerowski nalot; na Brześć – miasto i twierdzę – spadają pierwsze bomby, wybucha ogromna panika. Żołnierze na własną rękę wdzierają się do arsenału i bez żadnego ewidencjonowania zabierają pistolety maszynowe. Ad hoc organizowana jest obrona. Do cywilów próbujących wydostać się z warowni strzelają Niemcy, co tylko potęguje histerię i przerażenie. Nad wszystkim stara się zapanować major Gawriłow, krzykiem zmuszając podległych sobie oficerów do posłuchu.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Film jest w miarę wierną rekonstrukcją obrony twierdzy brzeskiej i przedstawia najważniejsze wydarzenia aż do finalnego dwudniowego szturmu nazistów 29 i 30 czerwca, po którym garnizon został ostatecznie zdobyty. Od strony technicznej obraz zrealizowany został bez zarzutu; rozmach i sceny batalistyczne pozostawiają po sobie wyśmienite wrażenie, tu nie było miejsca na żadną fuszerkę. W gruzy walą się bombardowane z powietrza i ostrzeliwane przez artylerię domy, krew leje się strumieniami, setki cywilów i mundurowych, ciętych przez kule i odłamki, giną w ruinach i pod gołym niebem. Na plan pierwszy wysuwają się cztery prowadzone równolegle wątki, związane z czterema głównymi postaciami dramatu: Gawriłowem, Fominem, Kiżewatowem oraz – pełniącym rolę łącznika pomiędzy nimi – nastoletnim Akimowem (będącym jednocześnie narratorem całej opowieści). Każdy z nich to heros z prawdziwego zdarzenia, doskonale wiedzący, dlaczego ojczyzna postawiła go na posterunku i w jaki sposób należy odwdzięczyć się jej za zaufanie. Żaden z nich nie przeżywa nawet chwili zwątpienia, gotowi są poświęcić życie w obronie kraju, lecz – co wyraźnie jest podkreślone – także, a może nade wszystko, swoich najbliższych. Nie są to więc bohaterowie w starym sowieckim stylu, którym Partia zastępuje rodzinę; nie idą na rzeź z imieniem Stalina i wielbiącą go pieśnią na ustach. Rozłożenie głównych akcentów filmu na tę właśnie czwórkę nieco jednak zamydla rzeczywisty obraz. Wprawdzie, niejako dla równowagi, autorzy przedstawili też tchórzliwego Nikołaja, który myśli przede wszystkim o tym, jak ratować własną skórę, pozostawiając Sonię na pastwę hitlerowców, oraz zidiociałego i ograniczonego służbistę Wajnsztejna, ale nie ma słowa o zdrajcach, załamanych żołnierzach, którzy już najchętniej pierwszego dnia pomaszerowaliby do niemieckiej niewoli. Bo nawet jeśli któremuś myśl taka przemyka przez głowę, zostaje natychmiast wyprostowany przez Fomina lub Gawriłowa.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W „Twierdzy brzeskiej” nie brakuje wstrząsających obrazów i scen, które na długo pozostają w pamięci. Najpiękniejsze i najbardziej wzruszające są te, które pokazują śmierć: niemieckie gniazda karabinów maszynowych strzelające do wybiegających z garnizonu cywilów; lejtnant Poczernikow, który nie chcąc dostać się do hitlerowskiej niewoli, zabija najpierw swoją piękną żonę, a następnie celuje w swój podbródek; wysadzający się w powietrze granatem Nikołaj, który pragnie w ten sposób pomścić ukochaną i jednocześnie zmazać piętno tchórzostwa; umierający w wyniku odniesionych ran, z rodzinnym zdjęciem w ręku, lejtnant Kiżewatow. Dawno już w rosyjskim kinie nie było filmu wojennego, który niósłby ze sobą tak ogromny ładunek emocji, który dorównywałby w tej dziedzinie takim klasykom, jak „Lecą żurawie” (1957) Michaiła Kałatozowa (vide śmierć Borisa Borozdina od kuli niemieckiego snajpera), „Tak tu cicho o zmierzchu” (1972) Stanisława Rostockiego (tonąca w bagnach Liza Bryczkina) czy „Wniebowstąpienie” (1976) Łarisy Szepitko (umierający na szubienicy partyzant Boris Sotnikow). I choć całemu dziełu Aleksandra Kotta wciąż jeszcze daleko do najwybitniejszych obrazów radzieckiej kinematografii, to jednak na tle produkcji ostatnich lat prezentuje się ono zdecydowanie powyżej średniej. W porównaniu chociażby z jeszcze droższą i w swym założeniu równie widowiskową drugą częścią „Spalonych słońcem” (2010), film twórcy młodszego o połowę od „cara” Nikity Michałkowa prezentuje się o niebo lepiej. Kott nie uniknął wprawdzie patosu (miejscami troszkę nieznośnego), ale przynajmniej nie pozwolił podporządkować swego dzieła żadnej z ideologii, w tym samym stopniu dystansując się od komunistycznych resentymentów (między wierszami jest mowa o totalnej klęsce na froncie i indolencji głównego dowództwa), co od przesadnie akcentowanej we współczesnej rosyjskiej sztuce propagandy religijnej (jak u Michałkowa bądź w „Popie” Władimira Chotinienki).
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót do indeksunastępna strona

91
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.