powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (CIII)
styczeń-luty 2011

Autor
O zwyczajności człowieka niezwyczajnego
Sam Taylor-Wood ‹John Lennon. Chłopak znikąd›
Zupełnie niespodziewanie do regularnej dystrybucji kinowej został wprowadzony dramat o młodzieńczych latach leadera The Beatles w reżyserii Sam Taylor-Wood. „John Lennon. Chłopak znikąd” odniósł już sukces podczas 3. edycji festiwalu Off Plus Camera w Krakowie, nic więc dziwnego, że teraz pojawia się w kinach. I bardzo dobrze, bo to świetnie zagrany dramat rodzinny przeznaczony nie tylko dla fanów muzyki chłopców z Liverpoolu.
Zawarto¶ć ekstraktu: 70%
‹John Lennon. Chłopak znikąd›
‹John Lennon. Chłopak znikąd›
Reżyserka filmu wybrała słuszną perspektywę: zamiast zmagać się z materiałem biograficznym i człowiekiem-legendą, nakręciła uniwersalny dramat rodzinny, w którym bardziej niż artystyczna przeszłość Johna Lennona, interesują ją jego trudne relacje z matką i ciotką. To dlatego na ekranie oglądamy wszystko to, co zdarzyło się „zanim” – zanim Lennon stał się znanym na całym świecie artystą, zanim na punkcie The Beatles oszalały rzesze fanów, zanim nasz bohater w ogóle opuścił swoje rodzinne miasto, zanim chłopiec dorósł i dojrzał. Sposób kręcenia filmu według zasady „zanim” okazuje się dobroczynny dla przedstawienia historii, bo dzięki odejściu od schematów biografii, „Chłopak znikąd” nie rozsypuje się w rejteradzie faktów, a skupia się na emocjach. Fakt, że głównym bohaterem jest Lennon, a nie nikomu nieznany człowiek, wzmaga przy oglądaniu uczucie wojeryzmu i zaangażowania w historię. Przy okazji zaś reżyserka przypomina, że niezależnie od dokonań, wszyscy jesteśmy podobni, mamy takie same problemy i targają nami zbieżne emocje. Podejście Taylor-Wood sprowadza się do odbrązowienia legendy i uczłowieczenia ikony. To właśnie okazuje się celem obrania takiej a nie innej strategii opowiadania o Lennonie – chodzi o przedstawienie go jako przeciętnego człowieka z uniwersalnymi problemami. W ten sposób dochodzimy do bardzo optymistycznej tezy, że skoro każdy jest przeciętny, może być jednocześnie wyjątkowy. Tak jak John Lennon.
Bohater filmu jest uosobieniem młodzieńczego buntu wynikającego z poczucia odrzucenia. Ojciec wyjechał, matka założyła nową rodzinę, a on sam mieszka z wujostwem. Jego relacje z ciotką są wyjątkowo napięte, ponieważ kobieta wypełnia obowiązki matki czyli narzuca dyscyplinę, wprowadza ograniczenia, stara się młodego Johna wychować, przełamać w nim opór wobec porządku i nauczyć pokory w stosunku do życia. Tymczasem prawdziwa matka bohatera stanowi zaprzeczenie tego, co reprezentuje sobą surowa i chłodna ciotka – pozbawiona ciężaru wychowawczego, jawi się Johnowi jako prawdziwie kochająca go osoba, zabawna, wyrozumiała i ciepła. Między dwiema siostrami rozpoczyna się gra o duszę chłopca, w której ofiarą może paść przede wszystkim sam John. Reżyser przechodzi płynnie od historii buntowniczego nastolatka do opowieści o rozchwianym emocjonalnie młodym człowieku. Najważniejsza wydaje się skomplikowana miłość syna do matki, niezależnie od tego czy chodzi tylko o pełnioną rolę czy prawdziwe relacje rodzinne. Kto jest lepszą matką dla chłopca? Ta, która próbuje nadrobić stracone lata, nie zważając na dobro syna, czy może ta, która nie rozumie jego pasji, ale pracuje nad jego przyszłością i stara się wychować go na przyzwoitego człowieka? W tym trójkącie nie ma tak naprawdę złych i dobrych – każdy kieruje się najlepszymi intencjami, ale potem porządek zakłóca egoizm i zazdrość, co w efekcie przynosi jedynie rany psychiczne i ciężkie chwile.
Film Sam Taylor-Wood z pewnością popadłby w banał i stereotypy, gdyby nie świetni aktorzy. Chociaż Aaron Johnson nie powala w roli młodego Lennona, zręcznie ustawia się między kreacjami dwóch znakomitych aktorek; Kristin Scott-Thomas w roli ciotki oraz Anne-Marie Duff jako matka stworzyły wielowymiarowe postaci umykające szufladkom. To dzięki nim atmosfera filmu jest emocjonalna, a miejscami wzruszająca. Ich aktorstwo sprawia, że chętnie angażujemy się w emocjonalny trójkąt.
Jeśli mowa o atmosferze filmu, należy wspomnieć o ścieżce dźwiękowej. To czasy, gdy w tle dramatu rodzinnego Lennon formuje swój pierwszy zespół. Nie możemy zatem oczekiwać przebojów The Beatles, ale otrzymujemy za to i tak porywający z fotela soundtrack, zwiastujący nadejście wielkiej sławy zespołu z Liverpoolu. Muzyka nie uskrzydla jednak filmu na tyle, żeby wybił się ponad solidne kino dramatyczne. Należy jasno zaznaczyć: „Chłopak znikąd” został świetnie zagrany i ładnie rozpisany na troje bohaterów. Mamy tutaj duży ładunek emocjonalny i mądre przesłanie. Wciąż jednak film Taylor-Wood, mimo mnóstwa zalet, dzieli kilka kroków od filmu znakomitego.



Tytuł: John Lennon. Chłopak znikąd
Tytuł oryginalny: Nowhere Boy
Reżyseria: Sam Taylor-Wood
Zdjęcia: Seamus McGarvey
Scenariusz (film): Matt Greenhalgh
Rok produkcji: 2009
Kraj produkcji: Kanada, Wielka Brytania
Dystrybutor (kino): Monolith Plus
Data premiery: 17 grudnia 2010
Czas projekcji: 98 min.
Gatunek: dramat
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Allegro.pl
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

146
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.