Już po raz trzeci wybieramy najseksowniejszych aktorów roku – w tym roku byli aż tak seksowni, że z 10 zwiększyliśmy liczbę nominowanych do okrągłego tuzina. Tak jak i przy poprzedniej edycji wybieramy jedynie spośród wykonawców, którzy pokazali się w filmach wyświetlanych w 2010 roku w naszych kinach i wyglądali tam dobrze. Dobrze – to zresztą zdecydowanie za mało powiedziane. George Clooney (W chmurach, Amerykanin) George’a można tylko podziwiać. Latka lecą, ale Mr. Clooney wciąż bije na głowę młodocianych idolów dzisiejszego kina urokiem osobistym, dystansem i intrygującym wycofaniem. Zapomnieliśmy jeszcze o ironicznym, pociągającym uśmieszku, aurze dojrzałości i nietypowej urodzie, oczywiście! Do tego George świetnie gra, reżyseruje i potrafi radzić sobie z medialnym szumem. Po prostu człowiek-orkiestra. Ran Danker (Oczy szeroko otwarte) Izraelski model, piosenkarz i aktor w roli 19-letniego Ezriego w „Oczach szeroko otwartych” emanował rzadko spotykanym magnetyzmem. Bez trudu mogliśmy uwierzyć, że jest w stanie uwieść dużo starszego od siebie, żonatego i dzieciatego Aarona. Nas też uwiódł do tego stopnia, że już nie możemy się doczekać następnego filmu z jego udziałem! Robert Downey jr (Sherlock Holmes, Iron Man 2, Zanim odejdą wody) Robert Downey jr po prostu ma to „coś”. Zdecydowany, pewny siebie, czarujący. Jego nonszalancki styl i niebezpiecznie powłóczyste spojrzenie mają w sobie coś z zakazanego owocu, a jak powszechnie wiadomo to, co zakazane nie stanowi przeszkody dla kobiety, lecz wręcz zachętę. Romain Duris (Heartbreaker. Licencja na uwodzenie) Typ francuskiego uwodziciela z poczuciem humoru i dystansem do siebie. Romain ma zmierzwiony wygląd Francuza, który właśnie wstał z łóżka i urok paryskiego eleganta. „Heartbreaker” to jego film: przykuwa uwagę grą aktorską, dowcipem i aparycją. A każde francuskie słowo w jego ustach brzmi jak komplement lub miłosne wyznanie! Aż się chce zanucić słynną piosenkę Serge’a Gainsbourga i Jane Birkin… Andrew Garfield (Social Network) Andrew Garfield to nowy Spider-Man. Samo w sobie to oczywiście nie kwalifikuje go na naszą listę, choć już na wstępnych fotkach z filmu widać, że w obcisłym stroju prezentuje się znakomicie, ważna jest inna kreacja. W „The Social Network” Garfield gra najsympatyczniejszego z twórców Facebooka, błyskotliwego studenta Harvardu brazylijskiego pochodzenia Eduardo Saverina. Gra w taki sposób, że trudno uwierzyć w to, że dziewczyny się nim interesują dopiero po tym, gdy przedstawia się jako twórca najsłynniejszego serwisu społecznościowego. Joseph Gordon-Levitt (Incepcja) W zeszłym roku (po „500 dniach miłości”) tak pisaliśmy o Josephie Gordon-Levitcie: „Typ słodziaka. Uroczy intelektualista, u którego bardziej liczy się delikatność i opiekuńczość, niż wygląd. Sympatyczny uśmiech, rozczulająca nieporadność i gotowość na poświęcenie wobec kobiety.”. W tym roku doszedł luz, ładny zaczes, stanowczość w akcji i kreatywność (to ładowanie związanych ciał do windy!) podczas sennego włamania. Chłopak dojrzewa. Jake Gyllenhaal (Książę Persji: Piaski czasu) Jake zawsze zapowiadał się na dobrego aktora, ale ostatnimi czasy zachwyca jeszcze innymi zaletami. Zawadiacki, niepokorny i pewny siebie… Ponadto, przygotowując się do roli księcia Dastana, Jake przypakował na siłce i dorobił się niemal greckiej rzeźby ciała. Na takim ramieniu niejedna chciałaby znaleźć oparcie… Armie Hammer (Social Network) Armie Hammer ma taką przewagę nad resztą nominowanych, że gra nie jednego, ale aż dwóch ultraseksownych gości! Bracia Winklevossowie, choć wyrolowani przez Marka Zuckerberga, to milionerzy, sportowcy, olimpijczycy i obiekty westchnień milionów fanek na całym świecie (poszperajcie po komentarzach na necie, jeśli nie wierzycie). Hammerowie znakomicie udało się oddać urok tych dwóch postawnych młodzieńców – jest wprost posągowy i to w dwóch wcieleniach. Mateusz Kościukiewicz (Wszystko co kocham) Niegrzeczny chłopczyk, który intryguje i zachwyca. We „Wszystko co kocham” Mateusz grał bohatera przystępnego i otwartego, ale już w „Matce Teresie od kotów” był mroczny, niebezpieczny i władczy, co w połączeniu z chłopięcą urodą robiło piorunujące wrażenie. Fantastyczny nabytek dla polskiego kina: nie dość, że świetnie gra, to jeszcze ma w sobie iskrę, która przyciąga i fascynuje. Jude Law (Sherlock Holmes) Od jakiegoś czasu powszechnym wyobrażeniem doktora Watsona był zdyszany grubasek w średnim wieku, co zresztą filmowcy starannie utrwalali. Szacun więc dla Guya Ritchiego, że odważył się ów wizerunek zmienić i obsadził w tej roli od zawsze ultraseksownego Jude Lawa, który staje się prawie równorzędnym partnerem dla samego Sherlocka Holmesa. Powiedzmy sobie szczerze – Law sam w sobie jest tak seksowny, że nie są w stanie mu zaszkodzić szelki ani wąs – a to już naprawdę o czymś świadczy. Chris Pine (Niepowstrzymany) Może nie zrobił na nas aż takiego wrażenia jak w roku ubiegłym, ale też trzeba przyznać, że legendarny James T. Kirk ze „Star Treka” i konduktor-żółtodziób z „Niepowstrzymanego” to zupełnie inna liga i zupełnie inne zadanie aktorskie. Nie wiemy, czy minister Grabarczyk oglądał film Scotta, niemniej uważamy, że zatrudniając na kolei facetów o wyglądzie Pine’a, znacznie ograniczyłby liczbę niezadowolonych z komfortu jazdy pasażerek. Karl Urban znany szerzej jako Eomer w garniturze i z giwerą wygląda nie gorzej niż z mieczem i na koniu – o tym wiemy, już co najmniej od „Krucjaty Bourne’a”. Ale w „Red” wygląda jeszcze lepiej! Zacytujemy zresztą Franka Mosesa: „Wzrost około 1,85 metra. Niezła fryzura. Wyglądał mi na twardziela”. Ano – wygląda. Zobacz też: |