W „RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą” Wojciech Mann zdradza kulisy swojej niezwykłej okołomuzycznej kariery, jednocześnie przybliżając „od kuchni” historię polskiej muzyki rozrywkowej, rodzące się wtedy mody, pierwsze radia i festiwale, oraz zabiegi o organizowanie koncertów mniejszych i większych gwiazd z importu.  |  | ‹RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą›
|
W drażniącym i w większości wypadków kuriozalnym zalewie twórczości pisarskiej celebrytów, przyjemnie jest trafić na pozycję nie tylko deklasującą literackie potworki pozostałych „autorów”, ale też udowadniającą, że nie każda znana twarz (a w tym wypadku również – głos), decydując się na pisanie, zmusza tym samym czytelników do trawienia intelektualnej pustki i pseudopsychologicznej paplaniny. Zresztą z Wojciecha Manna żaden celebryta; to człowiek-instytucja, miłośnik i znawca muzyki popularnej, popularyzator rock & rolla, satyryk i tekściarz, osobowość radiowa i telewizyjna – długo by wymieniać, prościej zaś skwitować, że to osoba, której nie trzeba przedstawiać. „RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą” to książka anegdotyczna; po części autobiografia, po części kronika ostatnich dekad. Mann patrzy wstecz na swoje życie pod kątem swoich związków z muzyką, która towarzyszyła mu od najmłodszych lat, była zawsze czymś szczególnym, równocześnie pasją i zawodem. Wspomina swoje pierwsze radioodbiorniki i gramofony, dzieli się przepisami na konserwację zjechanych winyli, opowiada o najwcześniejszych muzycznych fascynacjach i początkach aktywnego uczestniczenia w kreowaniu muzycznych gustów komunistycznej Polski, okraszając narrację dowcipnymi uwagami, a czasem nawet drobnymi złośliwościami. Wspomnienia Manna, oprócz przybliżenia jego własnej muzycznej biografii, spełniają też funkcję przewodnika po ówczesnym klimacie artystycznym, ukazując za pomocą masy dowcipnych anegdot absurdalną i dyletancką politykę kulturową władz Peerelu. Za sprawą swojej pasji oraz dobrej znajomości angielskiego, Mann miał możliwość uczestniczenia i często współorganizowania największych wydarzeń koncertowych tamtych lat. Służył jako tłumacz, opiekun oraz organizator nasiadówek dla muzycznych gwiazdorów, których udało się sprowadzić do Polski na koncerty, m.in. The Animals, Rolling Stonesów czy nieco dziś zapomnianego Paula Ankę. Opowieści o wizytach zachodnich muzyków w Warszawie, ich dziwactwach i lękach związanych z pobytem w tak odmiennym kraju, to jedne z najbarwniejszych fragmentów książki. Nie mniej atrakcyjne są rozdziały poświęcone pracy w radiowej Trójce (łącznie z dość gorzkimi rozważaniami nad najnowszymi politycznymi przetasowaniami w rozgłośni), oraz powstawaniu autorskiego radia Kolor, w którym debiutowało przecież wielu znanych dziennikarzy. Opowieść Manna skrzy się niewymuszonym humorem, charakterystycznym zresztą dla prawie że pełnoetatowego satyryka. Książka ma tylko jeden mankament – jest za krótka i aż prosi się o kontynuację, być może skupiającą się właśnie na pozamuzycznej działalności Manna, przede wszystkim jego współpracy z Krzysztofem Materną w różnych odsłonach „MdMu” czy kultowym „Za chwilę dalszy ciąg programu…”.
Tytuł: RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą ISBN: 978-83-240-1459-0 Format: 220s. 165×215mm; oprawa twarda Cena: 39,90 Data wydania: 18 października 2010 Ekstrakt: 80% |