powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (CIII)
styczeń-luty 2011

Autor
Książę chaosu
Carlos Ruíz Zafón ‹Książę Mgły›
Debiutanckie książki znanych autorów rzadko dorównują ich największym dziełom, lecz bywają ciekawe z innych powodów – czasem odnaleźć można w nich zapowiedź przyszłego talentu, czasem interesująca jest sama odpowiedź na pytanie: jak oni zaczynali? Bywa jednak i tak, że pierwsza powieść słynnego pisarza jest produktem całkowicie przeciętnym, jak to się zdarzyło w przypadku „Księcia Mgły” Carlosa Ruiza Zafóna.
Zawarto¶ć ekstraktu: 40%
‹Książę Mgły›
‹Książę Mgły›
Rzecz jasna, można powiedzieć, że „Książę Mgły” to powieść przeznaczona dla młodzieży, porównywanie go więc z pisanym dla starszego odbiorcy „Cieniem wiatru” (najbardziej znana książka Zafóna) jest niesprawiedliwe. Jednak to nie do końca prawda, bo już np. „Marina”, czwarta w kolejności powieść hiszpańskiego autora, choć również „młodzieżówka”, porównanie znosi lepiej – mimo licznych, nierzadko zabawnych nielogiczności jest w „Marinie” przynajmniej ładnie wykreowany nastrój łagodnej grozy i sentymentalnego „powrotu do dzieciństwa”, co później stanie się wizytówką Zafóna.
Początek „Księcia…” jest klasyczny, lecz obiecujący. Mamy rok 1943, trwa II wojna światowa. Zegarmistrz Carver, pragnąc zapewnić najbliższym bezpieczeństwo, kupuje dom w małej, rybackiej osadzie – i jak łatwo się domyślić, gdy tylko rodzina się wprowadza, w posiadłości zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Niestety, manifestacje sił nadprzyrodzonych są dość chaotyczne, jakby pisarz na chybił trafił powybierał różne „straszne” motywy z filmów i książek, nie dbając o to, by ułożyć je w spójną całość. I tak młodsza córka przygarnia niesamowitego kota (którego wątek zresztą potem znika, jakby autor o nim zapomniał), w ogrodzie ożywają rzeźby, w nocy dzieciom śnią się koszmary, a z szafy wyłażą potwory. Tu jeszcze można argumentować, że działalność diabelska niekoniecznie musi być logiczna czy oryginalna, ale problem w tym, że uczucie déjà vu i przejmującego braku pomysłów towarzyszy czytelnikowi przez cały czas.
Już sama rodzina głównego bohatera jest mocno sztampowa – ojciec, nieco ekscentryczny safanduła, którego córki i syn kochają, ale i traktują z lekkim przymrużeniem oka, łagodna, mądra matka, dzieci, które na co dzień kłócą się, lecz w obliczu niebezpieczeństwa zewrą szeregi – wszystko to przywodzi na myśl puszczane w sobotnie popołudnia filmy familijne. Co więcej, autor w wielu miejscach bardzo ułatwia sobie życie. Weźmy taki wątek: nad brzegiem morza spotykają się mieszkający z rodzicami trzynastolatek i niemal już samodzielny siedemnastolatek, który niedawno otrzymał powołanie do wojska. Pierwszy to wciąż jeszcze dziecko, drugi już właściwie młody mężczyzna. Można by przypuszczać, że różnica wieku i doświadczeń doprowadzi choć do lekkiego tarcia, prawda? Ale nic z tego, chłopcy dogadują się doskonale, jakby byli bliźniętami, które nie rozstają się od urodzenia. A Zafón, z nieznośną manierą wielu autorów powieści młodzieżowych, nadużywa słowa „przyjaciele”, określając w ten sposób osoby, które właśnie się poznały, jakby do nawiązania przyjaźni wystarczyła jedna rozmowa.
Dalej wcale nie jest lepiej, pojawia się bowiem – cóż za niespodzianka – stary, mądry mężczyzna, który dzieciom wytłumaczy, jakie to niesamowite siły grasują w domu. Mniejsza już o kolejne banalne rozwiązanie, ale widać tu, że autor, ustami swego bohatera, serwuje te wyjaśnienia wtedy, gdy mu wygodnie, a nie wtedy, gdy wynikałoby to z jakiejkolwiek logiki. I tak dziadek najpierw jest zaskakująco chętny do rozmowy (trzeba akcję przyśpieszyć), potem ni stąd, ni zowąd dochodzi do wniosku, że „dla dobra dzieci” powinien milczeć (trzeba potrzymać czytelników w napięciu), a wreszcie zdradza wszystkie sekrety (pora książkę kończyć). Dodajmy do tego najbardziej nudny i sztuczny wątek romansowy, jaki zdarzyło mi się widzieć – pomiędzy siostrą głównego bohatera a jego przyjacielem nie ma żadnego „iskrzenia”, a autor z uporem wmawia nam, że to wielka miłość. Dorzućmy wreszcie sceny, w których Zło ujawnia się w całej swej kiczowatej – i nieintencjonalnie zabawnej – okazałości, bo, doprawdy, trudno nie chichotać, gdy czyta się o ścigającym nastolatka aniele z głową klauna.
Dlaczego więc jestem skłonna przyznać książce cztery punkty? Trochę dlatego, że – mimo wszystko – zagadka „co i dlaczego dzieje się w domu” potrafi wciągnąć na tyle, by doczytać do końca, trochę z powodu sympatii do gatunku oraz do autora. A czwarty punkt przyznaję za długość, czy raczej krótkość – czegokolwiek by o „Księciu Mgły” nie powiedzieć, jego lektura przynajmniej nie zabiera wiele czasu.



Tytuł: Książę Mgły
Tytuł oryginalny: El príncipe de la niebla
Wydawca: Muza
ISBN: 978-83-7495-837-0
Format: 200s. 132×205mm
Cena: 26,99
Data wydania: 10 listopada 2010
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w
:
Ekstrakt: 40%
powrót do indeksunastępna strona

94
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.