powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (CIII)
styczeń-luty 2011

77 najlepszych polskich utworów 2010 roku
ciąg dalszy z poprzedniej strony
17. WDOWA I CZESŁAW ŚPIEWA „ZAPOMNIAŁAM” (Z ALBUMU „SUPEREKSTRA, WYD. ALKOPOLIGAMIA)
Przechadzki Wdowy po plastikowych tancbudach dla zarobionych i aspirujących zaowocowały co najmniej kilkoma zwrotkami z bardzo udanej „Superekstry”. Pozostaje nienachalnie ironiczna, dobrze wchodzi w rolę i gdy rapuje „Sztampa! Sam pan wracaj na kwadrat / w Manolo Blanikach nie pójdę na kwadrat / nie jestem ładna, ale bystra, ta / jak Cię wezmę do domu, mama będzie zła!”. Producent Szogun pokazał zaś, że z mariażu hip-hopu i electro da się jeszcze coś fajnego wycisnąć. Do tego najlepszy z gościnnych występów świetnie tu wpasowanego Czesława Mozila.
16. PINK FREUD „MONSTER OF JAZZ” (Z ALBUMU „MONSTER OF JAZZ” WYD.UNIVERSAL)
Za każdym razem gdy przychodzi nam pisać coś o tym krążku, odruchowo zastępujemy słowo „jazz” innym. Wszystko przez robiących sporo zamieszania indierockowców z Monsters Of Folk. W odróżnieniu od Amerykanów, Freudzi pewno nigdy nie trafią na okładkę Rolling Stone`a (choć nie ma przeciw temu żadnych artystycznych przeciwwskazań), za to przez pięć kolejnych albumów zdążyli już przyzwyczaić słuchaczy, by oczekiwali nieoczekiwanego. Ostatnia pozycja w dorobku jest świetnym przykładem tego, jak grać yass, jazz i wszystko, co kojarzy się z muzyka improwizowaną, a przy okazji nie wzbudzać u odbiorców nadmiernej nerwowości nieoczekiwanymi, niestrawnymi pogwizdywaniami, zgrzytami i piskami. Piosenka „Monster of jazz” działa niemal jak popowy power play, z miejsca potrafi zwrócić na siebie uwagę i wryć się w pamięć. Decyduje o tym fajny, basowy groove, jazzowa frywolność i szalone pomysły, by raz dorzucić nieco elektroniki, innym razem dolać heavymetalowej oliwy do ognia, a na koniec poryczeć sobie tubalnie. Potwornie fajne.
15. MARIKA „FILIFIONKA” (Z ALBUMU „PUT YOUR SHOES ON”, WYD. EMI)
Trudno wybrać z drugiej płyty Mariki jeden numer. „Uplifter” przebojowo otwiera krążek, urokliwy psalm „Selah” złagodzi najbardziej nieobyczajne obyczaje. Ale nad te nader udane kompozycje i tak należy postawić „Filifionkę” – ważny, emancypacyjny protest-song zaklęty w hiperbujającym reggae’owym riddimie. Jak udało się połączyć ogień z wodą? Sama Marika, jamajska i bardzo „nasza” zarazem, nawija, śpiewa, potrafi krzyknąć, nie musi jednak eskalować wojny płci. Opanowana, z ironią tworzy portret alfasamca z Polski B, speca od terakoty, odjeżdżania z piskiem i dekodera Polsatu. To tak prawdziwe, że aż smutne, ale przy harmonijnej kompozycji opatrzonej znakomitymi partiami chórków nie sposób się nie uśmiechnąć.
14. VIENIO „NOWE BLOKI” (Z ALBUMU „ETOS 2010”, WYD. RESPECT RECORDS)
Raper znany powszechnie ze swego entuzjazmu, zdrowej zajawki i pomysłów na dwadzieścia tysięcy różnych rzeczy naraz wreszcie pokazał, że działa nie tylko zespołowo (w Moleście), ale i solowo. Jego debiutancki ”Etos 2010” to świetna płyta, a pierwszy pochodzący z niej singiel „Nowe Bloki” był strzałem w dziesiątkę. Z jednej strony przykuł uwagę ludzi spoza rapowego kręgu (głosy typu „nie słucham/ nie lubię hiphopu, ale ten numer jest świetny” nie były odosobnione), z drugiej spotkał się z uznaniem fanów gatunku. I nic dziwnego, cieszy solidny podkład, w którym obok dobrze pociętych sampli słyszymy partie żywych smyczków, skrecze, a sam Vienio i występujący u jego boku gościnnie Hades plastycznie porównują jak to było dawniej, gdy dzieciaki jeszcze bawiły się na podwórkach i jak jest teraz. Numer ma moc i unikalną atmosferę.
13. TRES.B „WIDOW OF MYSELF” (Z ALBUMU „ THE OTHER HAND”, WYD. EMI)
Dlaczego ten akurat utwór, z bardzo dobrej, ba, jednej z lepszych z polskich (przynajmniej w jednej trzeciej) płyt roku? Bo w tym alternatywnym popie mało alternatywy, a dużo popu i od razu zapamiętujemy zarówno melodię i wokalistkę. Aranżacja jest niebezpiecznie bogata, obejmuje choćby dęciaki oraz smyki, do to jego nałożono sporo pogłosów. Ale nie topi się to wszystko w sennej atmosferze i nie rozłazi, może dzięki temu, że Misia Furtak śpiewa lekko, a prosty rytm dodaje wigoru. Są na tym krążku kawałki mocniejsze, bardziej wyraziste – zwłaszcza pod koniec „The Other Hand”, znajdziemy rzeczy jeszcze łatwiej wpadające w ucho, by wymienić tylko silnie kojarzący się z Little Dragon „Orange, Apple” czy wdzięczne, kobiecie „Talk to You”. Ale to „Widow of Myself” mówi nam co potem nas czeka: sporo przyjemności bez grama poczucia winy.
12. PAULA I KAROL „CALLING” ( Z ALBUMU „OVERSHARE”, WYD. LADO ABC)
Dowód na to, że muzyka może odzyskać dziewictwo bez kosztowanych operacji z udziałem drogich narzędzi w renomowanych studiach. Paula i Karol grają folk (w rozumieniu postdylanowskim, nie mazurków i obertasów). I jest to ładne, ujmujące granie. Trzyminutowe kompozycje oparte głównie o skrzypce i gitary harmonizujące głosy ludzi, którzy się lubią i lubią słuchaczy. Czasem trochę naiwnej elektroniki. „Overshare” nie ma słabych punktów, a „Calling” wybraliśmy z racji na rytm rodem z lat 60. i rozbrajające partie cymbałków. I jeszcze jedno: nie przejmować się, że tworzy to człowiek z Naiv i Stanu Miłości i Zaufania, bo tu akurat nie ma miejsca na grafomanię spod dziekanatu w sosie z tanich wzruszeń. Słuchać!
11. VAVAMUFFIN „BARBAKAN” (Z ALBUMU „MO’ BETTER ROOTZ”, WYD. KARROT KOMMANDO)
O nie, Vavamuffin znowu o Warszawie! Spokojnie – to nie jest żadne „Vavato” bis, poza tym panowie jasno mówią, że „Vava to nie miejsce, to stan”. Rany, to pewno juwenalijne reggae? A właśnie nie, nowoczesna kompozycja kojarzy się bardziej z Londynem, niż z Lądkiem-Zdrojem. Więc pewno wyszedł jakiś zupełnie nieczytelny eksperyment? Znowu pudło. Owszem, Vava czuje się już na pewnie, by w środek płyty wcisnąć afrojazzowy jam, niemniej to po popowemu nośne i zaraźliwe. Doceńmy też wersy Pablopavo, błyskotliwe gry słów Reggaeneratora i szorstkiego Gorga jako przyprawę.
10. FURIA FUTRZAKÓW „SERCE ROBOTA” (Z ALBUMU „FURIA FUTRZAKÓW”, WYD. MY MUSIC)
Wreszcie wiadomo, że również u nas za światowe, modne brzmienia biorą się ludzie utalentowani i świadomi własnych działań. Furia, czyli ujmując, naturalnie słodka Kinga Miśkiewicz i Andrzej Pieszak – oferuje synthpop na dobrym poziomie, a promujący debiut singiel „Serce robota” ma wszystko, co trzeba. Jest refren, który z miejsca chcemy powtarzać, dobry wokal, którego słodycz równoważą przestery i jeszcze lepszy tekst o walce techniki z uczuciami. Podkład pulsuje basem jak z „Oxygene” Jarre`a, całość zerka w stronę elektronicznego, współczesnego dorobku Skandynawii, nie będąc w żadnym momencie podróbką zagranicznych wzorców.
9. DON GURALESKO „ZANIM POWSTAŁ TOTEM” (Z ALBUMU „TOTEM LEŚNYCH LUDZI”, WYD. SZPADYZOR RECORDS)
O tym, że w hip-hopie drzemie pierwotna siła z czasów wybijania rytmu na konarach drzew i transowych zawodzeń szamanów wiadomo. Ale nikt jeszcze nie potraktował kwestii tak dosłownie jak Gural. Jego rap jest erudycyjny ale komunikatywny, motywujący do myślenia, ale nie dziwaczny, przekazujący konsekwentnie treść przy tym zaś bezbłędny warsztatowo – czyli udało się to, co udać nie miało się prawa. „To z czasów, gdy ogień zsyłali nam bogowie / Z epoki snów, którą czują stare szeptunki” – zapewnia DGE brnąc w swoje antropologiczne, filozoficzne fascynacje i zarażając. Matheo ilustruje zaś jego popisy odpowiednio nasyconymi etno podkładamy, nie rezygnując zarazem z brzmienia amerykańskiego mainstreamu. Jeden z utworów roku.
8. VILLAGE KOLLEKTIV, PABLOPAVO, MICHAŁ CZACHOWSKI „KTOBY” (Z ALBUMU „SUBVILLAGE SOUND”, WYD. OPEN SOURCES)
Weź prawdziwie chłoszczące ucho perkusje i bas, co zgrzyta jakby ktoś radio stroił. Zapowiada się na londyńską potrawę? Nic z tego, dodajesz jak najbardziej słowiańskie, ludowe wokale zadzierzyste w formie, proste w treści. Nawijasz na mikrofon trochę poezji, choć nie wszyscy przełkną „czarne gołębie”, „martwe oczy” i „łąki bez kwiatów”. Przyprawiasz bałkańskimi dęciakami oraz wirtuozerską partią sitara, której sam Shankar by się nie powstydził. To muzyczne danie jest rewelacją, ale nie nakręcaj się. Nie ma prawa Ci się udać, bo nie nazywasz się Praczas i nie masz za sobą Village Kolektivu z przyjaciółmi.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót do indeksunastępna strona

270
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.