powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (CIII)
styczeń-luty 2011

Autor
East Side Story: Przewodnik po Rosji, jakiej nigdy nie chciałbyś poznać
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Dwa epizody filmu nawiązują do czasów sprzed kilkudziesięciu lat – po to, by pokazać, jak niewiele zmieniła się od tamtych czasów mentalność Rosjan. Dwóch żołnierzy Armii Czerwonej, uciekając przed napierającymi hitlerowcami, znajduje schronienie w wiejskiej chałupie nauczyciela. Gdy w rozmowie z nimi wyraża on przekonanie, że przecież „pod Niemcem” wcale nie będzie musiało być tak źle – wszak to naród kulturalny i w Boga wierzą – wydaje na siebie wyrok śmierci. Dla frontowych maruderów nie ma żadnego znaczenia fakt, że mężczyzna przeżył niedawno osobistą tragedię, ani że mordując go, skazują na potworny los także jego kilkuletniego syna. Z kolei rok po wojnie wraca do kraju z podbitych przez Sowietów wschodnich Niemiec młody lejtnant; spieszy się do dziewczyny, której z okazji ślubu, wiezie trofiejną sukienkę. Nieopatrznie przyznaje się do tego majorowi żandarmerii, który chce przejąć łup, grożąc żołnierzowi aresztowaniem i zesłaniem do łagru. Słuchając drugiej z tych opowieści, Gieorgij nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że czeka go bardzo podobny los; będzie miał jednak znacznie mniej szczęścia niż tamten lejtnant. Zabłądziwszy w lesie, dotarłszy do kresu drogi – tyleż symbolicznego, co rzeczywistego – dostaje się bowiem w ręce trzech wieśniaków, którzy chcąc zagarnąć wieziony przez niego ładunek biją go do nieprzytomności. W wyniku tego zdarzenia mężczyzna traci pamięć i rozum; włóczy się po wsiach nieświadom tego, kim jest i co mu się przydarzyło. Staje się ludzkim upiorem – teraz już w niczym nie różni się od tych, którzy kiedyś tak bardzo przerazili go na targu. Jeśli jednak wydaje się Wam, że Gieorgija nie może spotkać już nic gorszego – jesteście w błędzie. Łoznica spina swój film klamrą, a finałowa scena – ponownie rozgrywająca się na punkcie kontroli drogowej – dosłownie wywraca wnętrzności.
Główną rolę, kierowcy ciężarówki Gieorgija, reżyser powierzył, pochodzącemu z Białorusi, młodszemu od siebie równo o dekadę, Wiktorowi Niemcowi, niegdyś aktorowi mińskiego Teatru Młodego Widza, a obecnie – moskiewskiego Teatru Dramatycznego „Benefis”. W filmach rosyjskich grywa on od dziewięciu lat; są to jednak głównie seriale i niskobudżetowe produkcje telewizyjne. Dlatego też, jak do tej pory, nie osiągnął w zasadzie żadnych sukcesów zawodowych. Podobnie zresztą jak inni wybrani przez Łoznicę artyści: pochodzący z Estonii Paweł Worożcow (rocznik 1980), który wcielił się w skorumpowanego sierżanta drogówki Życowa; czterdziestodwuletni Sybirak z pochodzenia Dmitrij Gotsdiner, czyli major żandarmerii w epizodzie z 1945 roku; wreszcie urodzona w 1985 roku Olga Szuwałowa („Wszyscy umrą, lecz nie ja”, „Ja”), grająca nastoletnią prostytutkę. Nie zabrakło też jednak na planie „Mojego szczęścia” aktorów mogących poszczycić się całkiem już pokaźnym dorobkiem. Psychopatycznego kapitana drogówki zagrał Dmitrij Bykowski („Aleksander. Bitwa nad Newą”, „Ja”, „W stanie spoczynku 2: Swoich nie zostawiamy”); młodego lejtnanta wracającego ze zdobytego Berlina do domu – Aleksiej Wiertkow („Sala numer 6”, „Pietia w drodze do Królestwa Niebieskiego”, „Dom Słońca”); kierowcę ciężarówki podwożącego w końcówce filmu głównego bohatera – Boris Kamorzin („Bajka o mroku”). Z kolei dla Władimira Gołowina rola starca opowiadającego swoją powojenną historię, okazała się ostatnią w karierze – aktor zmarł bowiem w październiku 2010 roku, w pięć miesięcy po premierze dzieła Łoznicy. Warto wspomnieć jeszcze, że w epizodach pojawili się artyści z zagranicy: w majora milicji z Moskwy wcielił się pochodzący z Rumunii Vlad Ivanov (mający już też jednak na koncie występy w obrazach rosyjskich), natomiast wściekłego mężczyznę na bazarze zagrał nasz rodak – Lech Dyblik (ostatnio między innymi w „Domu złym”).
Kręcąc „Moje szczęście”, reżyser chętnie zresztą korzystał z pomocy specjalistów spoza Ukrainy. Scenografa Kiryła Szuwałowa ściągnął z Rosji, kostiumografa Mare Raidmę – z Estonii, dźwiękowca Władimira Gołownickiego – z Białorusi; swoim asystentem uczynił natomiast Polaka Bohdana Graczyka, od wielu już lat pracującego w Rosji. Najwięcej problemów sprawiło mu poszukanie odpowiedniego operatora; ostatecznie zdecydował się na Olega Mutu, Rumuna z Mołdawii, świetnie znającego język rosyjski, którego podziwiał za wcześniejsze prace – głównie za zdjęcia do „Śmierci pana Lazarescu” (2005) Cristiego Puiu oraz głośnych „4 miesięcy, 3 tygodni i 2 dni” (2007) Cristiana Mungiu, będących de facto rumuńską wersją „czornuchy”. „Moje szczęście” udało się Łoznicy znakomicie, choć śląc podobne superlatywy pod adresem takiego właśnie obrazu, krytyk zawsze powinien odczuwać pewien dyskomfort. Bo jak można zachwycać się brudem i zgnilizną, moralną degrengoladą i upadkiem? Jednak można, psiakrew! Niestety.



Tytuł: Moje szczęście
Tytuł oryginalny: Счастье моё
Reżyseria: Siergiej Łoznica
Zdjęcia: Oleg Mutu
Scenariusz (film): Siergiej Łoznica
Rok produkcji: 2010
Kraj produkcji: Holandia, Niemcy, Ukraina
Czas projekcji: 128 min.
Gatunek: dramat
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Allegro.pl
Ekstrakt: 90%
powrót do indeksunastępna strona

177
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.