47. MICHELL PHUNK, AXMUSIQUE „LEAVING MY WORLD” (Z SINGLA „LEAVING MY WORLD”, WYD. BRENNNESSEL) Mamy tu dowód, że wydawnictwa Brennnessel nie da się ograniczyć do konia pociągowego jakim bezsprzecznie jest Kamp! i – och, jakże fajniutkiego, modnego, wszędobylskiego – kolektywu Club Collab. Michell Phunk, znany z remiksu dla Modfunk i płyty dołączonej do Laifa, dostarcza gorące electro z prawdziwym ośmiobitowym pierdolnięciem. Asystuje duet AXMusique. Masakrowane filtrami wokale z nieco innego muzycznego świata wcinają się w tą niemożliwie przebojową, chroboczącą całość czyniąc z niej – jak to mówią dziennikarze sportowi – wyjadacza parkietów. 46. PEZET I MAŁOLAT „ZAALARMUJ” (Z ALBUMU „DZIŚ W MOIM MIEŚCIE”, WYD. KOKA BEATZ) Małolat: „Rząd wzywa armię, kiedy ja wchodzę z bitem / mój flow jest nielegalny, jak koka w czyimś jelicie / kiedy piszę puncline’y gotują się ulice, a ty ze swoim marnym flow targasz się na życie”. Pezet: „Kiedy wchodzę na mikrofon, skurwysynu, wzywaj władzę / Pezet i Małolat mają wersy ponad prawem / pękają głośniki od Warszawy po Ottawę / a Kupicha i Wiśniewski mogą iść nam zrobić kawę”. I do tego mocny, prący do przodu jak felietonista „Rzeczpospolitej” do Jana Pospieszalskiego bit i bezbłędna sekwencja skreczy. Nie jarasz się, nie rozumiesz hip-hopu. Dziękujemy. 45. ABRADAB „ZAWALIDROGA” (Z ALBUMU „ABRADABING”, WYD. FONOGRAFIKA) AbradAb nie zawodzi fanów, bo choć może nie każdemu pasuje to jak siedzi na klasycznych do bólu podkładach OSTR`a, to jednak wciąż pozostaje mistrzem robienia dobrego rapu o czymkolwiek. Choćby o słabych kierowcach, czyli tytułowych zawalidrogach. Katowicki raper z wdziękiem i polotem, a czasem właściwa sobie dosadnością rozprawia się ze współużytkownikami dróg. Przy wersach takich jak „ty masz duszę Kubicy, tylko fura nie ta / Tu w roli woźnicy choć parskasz jak chabeta”, „klimat na sportowo, bo taki masz styl jazdy / Piesek, który kiwa głową miał już dwa orgazmy / I nie wywinie Ci się żadna leśna fauna / Wszystkie kurwy znają zapach twego Wunder-Bauma” nie sposób się nie śmiać. Zresztą w piosence więcej takich kwiatków, nic tylko słuchać, dla zabawy, ale i ku przestrodze. 44. PARIS TETRIS „LAY YOUR PINK LIGHTS” (Z ALBUMU „HONEY DARLIN`” WYD. LADO ABC) ParisTetris to twór niepokorny, co w żadnej szufladce nie da się zamknąć, ani ścisnąc w pigułce, a jednak, gdybyśmy chcieli komuś pokazać o co chodzi, to piosenka otwierająca ich nowy, drugi juz w dorobku krążek – „Lay Your Pink Lights” – jest do tego idealna. Pozornie nic tu do siebie nie pasuje: syntetyczna perkusja rodem z darmowych programów do domowej produkcji hiphopowych beatów, brzmienia gitar raz przywodzące na myśl surf rock, innym razem metal, psychodeliczna elektronika. Niemożliwa Candi śpiewa słodko frazy w stylu „And trough your glazy eyes / you se us, gentle pedophiles / insect killing maniacs, so good”, by po chwili przejść w punkowy wrzask i artrockowy egzaltowany zaśpiew. Przy tej mieszance koktajl Mołotowa jest jak mleko z miodem. 43. MIKOŁAJ BUGAJAK „DDINC 02” (Z ALBUMU „ DZIWNE DŹWIĘKI I NIEPOJĘTE CZYNY”, WYD. NOWE NAGRANIA) Przestraszyliśmy się nowej płyty Mikołaja „Noona” Bugajaka. Pierwsze przecieki wskazywały na to, że specjalista od emocji w muzyce bawi się tym razem w nudnego akademika i do reszty popadł w analogowy fetyszyzm. Jedno, piąte, dziesiąte przesłuchanie i… to jest piękne. „DDINC 02” prowadzi od pojedynczych dźwięków do szczątkowej, po noonowemu urokliwej melodii. Posłuchajcie jak syntezator przenika się z instrumentarium klasycznym i pogódźcie z tym, że więcej w tym z Czajkowskiego, niż DJ’a Shadowa. Wyjdzie wam, że Bugajak przygotował ulotną, niezwykle kruchą w formie odpowiedź na przesyt towarzyszący eklektyzmowi w muzyce. Wbrew pozorom nie tylko dla audiofili i muzykologów. 42. CATZ’N DOGZ, CLAUDE VONSTROKE „FAR AWAY” (Z ALBUMU „ESCAPE FROM ZOO, WYD. MOTHERSHIP) Najpierw musisz dostać się do Amazonii. Potem, gdy już znajdziesz się w dżungli zaaplikuj sobie jakąś bardzo niedozwoloną substancję, rozbierz się, wysmaruj błotem i puść biegiem między dzikie zwierzęta. Zbyt szalone? Cóż, siedź więc na czterech literach, słuchając wykarmionych tłustym funkiem kotów i psów, gotowych wytropić węszyć za świeżymi dźwiękami. „Far Away” zabiera daleko, pozwalając sfazować się przy perfekcyjnie wyważonych techno-house’owych, tym razem bardziej tropikalnych niż zwykle rytmach. Dobrze wiedzieć, że Claude VonStroke to dla Catz’N Dogz nie tylko wydawca, ale też partner, z którym mogą zaszyć się w studio. I że nasz kapitalny, eksportowy duet radzi sobie tak dobrze. 41. KIM NOWAK „SZCZUR” (Z ALBUMU „KIM NOWAK” WYD. AGORA) Kim Nowak to owoc przesytu. Idea kojarzy się z tym, co robią Black Tapes, czyli z ucieczką od komputerów, elektroniki, wodotrysków i powrotem garażowego grania i brudnych brzmień. Z tym, że Taśmy są po punkowej stronie, a Kim Nowak idzie też w bluesa, rocka czy nawet funkmetal. I to kurs obrany zgodnie z ich charakterem.. „Młode Wagle” czyli Emade i Fisz czują się świetnie w tych klimatach, a Michał Sobolewski na gitarze gra tak, jakby go żywcem teleportowali sprzed jakichś trzech dekad. Kawałek „Szczur” zaś (choć miał kontrkandydata w postaci „King Konga”) to taka esencja: psychodeliczny tekst, rzęsista perkusja i ciężkie, jazgocząco-rzężące, przesterowane gitary. Ten numer jedzie jak czołg. A porąbany teledysk dodaje mu uroku. 40. KIXNARE, RUSSELL TATE „HEARTBEAT” (Z ALBUMU „DIGITAL GARDEN”, WYD. U KNOW ME) Zauważył jeden z kolegów po fachu, że rozklekotanym, kalifornijskim produkcjom spod znaku new beats wokale niepotrzebne. Właściwie zgoda, ale kiedy już uda się w ten aranżacyjny przepych idealnie je wpasować, wynik może przejść najśmielsze oczekiwania. I tak jest właśnie z Kixnarem (król undergroundowego, hip-hopowego beatmakingu) i Russelem Tate w kawałku „ Heartbeat”. Dlatego z bólem serca zrezygnowaliśmy z kraftwerkowego, ubermelodyjnego „Computer Love” i porzuciliśmy electro-zen w „Rising Sun”. Świetny Tate nie mruczy i nie postękuje na drugim planie, on w całym tym genialnym zamieszaniu, między handclapami, gryzącym synthem i różnorakimi przeszkadzajkami jest w stanie pociągnąć melodię. Szokująco dobre! 39. MIKROKOLEKTYW „TIRING HOLIDAY” (Z ALBUMU „REVISIT”, WYD. DELMARK) O perkusiście Kubie Sucharze pisaliśmy rok w temu w kontekście ludowej MetaMuzyki. W tamtym projekcie brał udział wraz z Marcinem Ciupidro, kolegą z Robotobiboka. Mikrokolektyw tworzy z trębaczem Andrzejem Majewskim, innym muzykiem z tamtego słynnego bandu. Zamiłowanie do transowego wydźwięku kompozycji i otwarta głowa pozostały. „Tiring Holiday” z wakacjami będzie kojarzyć się jedynie tym najbogatszym. Jest w tym plemienny żar Afryki Równikowej, w natłoku hipnotycznych bębnów drzemie dzikość, zaś szaleństwa dęte nasuwające na myśl stada mocno poirytowanych słoni. To nie jazz, tylko soniczna morfina. A że uzależniła decydentów z legendarnego, założonego jeszcze końcem laty 50. chicagowskiego wydawnictwa Delmark? Tym lepiej. 38. MOROWE „ TYLKO PIEKŁO, LABIRYNTY, DIABŁY” (Z ALBUMU „PIEKŁO, LABIRYNTY, DIABŁY”, WYD. WITCHING HOUR) Po co tęsknie oglądać się w stronę Skandynawii, skoro u nas na bazie black metalu można zbudować coś tak ciekawego jak Morowe? Nihil płodny jest jak króliczyca, ale w tym co ma do powiedzenia i zagrania dotyka sedna polskości, nienachalnie inspirując się narodowym folklorem i historią. Dziki rytm, metodyczne riffowanie i wielowarstwowy, przerażający wokal tytułowego utworu z krążka „Piekło, labirynty, diabły” muszą robić wrażenie. I robią. Zwłaszcza jeśli zbyt uważnie nie słuchamy tekstu, z którego wyzierają „raki z lwami”, które gwałcą anioły. Nawet jeśli teksty odbiera się bardziej emocjonalnie niż racjonalnie, to i tak jest to przegięcie. |