Czy to naprawdę ten sam Florian Henckel von Donnersmack, który zdobył Oscara za znakomity dramat o służbach Stasi, „Zycie na podsłuchu”? Niemożliwe! Przecież jego najnowszy film, „Turysta”, to produkt bez ikry. Z radością obejrzą go tylko fani Angeliny Jolie, Johnny’ego Deppa i… pięknie sfilmowanej Wenecji.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Podczas tegorocznego rozdania Złotych Globów, prowadzący show brytyjski komik, Ricky Gervais, żartował: „W tym roku pojawiło się dużo filmów w 3D, można powiedzieć, że wszystko było trójwymiarowe. Wszystko oprócz postaci w »Turyście«. Tak sobie tylko gadam, przecież nawet nie widziałem tego filmu. Bo kto widział? Musi być dobry, w końcu jest nominowany. Przecież dziennikarze by go nie wyróżnili tylko po to, żeby przypodobać się Angelinie i Johnny’emu, prawda?”. Niestety, ironiczny dowcip Gervaisa trafia w sedno: „Turysta” to prosta kompilacja zdjęć dwóch wielkich gwiazd filmu; nie liczy się scenariusz, wiarygodność postaci, ani nawet zabawa w lekkim stylu charakterystyczna dla kina szpiegowskiego à la Bond z dawnych lat. Chodzi tylko o bożyszcza dzisiejszych czasów: Angelinę Jolie i Johnny’ego Deppa. Nawet dziennikarze z hollywoodzkiego stowarzyszenia złapali się na lep dwóch wielkich nazwisk zestawionych ze sobą na jednym afiszu i ekranie. Nie da się inaczej wytłumaczyć nominacji do prestiżowej nagród filmowych dla słabego filmu i przeciętnego aktorstwa. Na szczęście na dowcip Gervaisa, Depp zareagował pełną zrozumienia wesołością. Grunt to dystans, można by powiedzieć. „Turysta” to remake francuskiego thrillera, „Anthony Zimmer”, z udziałem Sophie Marceau i Yvana Attala. Lepiej jednak pominąć milczeniem absurd, jakim niewątpliwie jest wybór powtórki filmu z kraju wina i serów na anglojęzyczny debiut niemieckiego reżysera. Spoglądając na „Turystę” w oderwaniu od korzeni, zostaje obiecujący punkt wyjścia i powolne, nieciekawe rozwinięcie. Elise jest kochanką Alexandra Pierce’a, oszusta i złodzieja, który umyka Scotland Yardowi i prorosyjskiemu przestępcy, Reginaldowi Shawowi. Władze nie wiedzą, jak wygląda zbieg winny ojczyźnie ponad siedemset milionów funtów, a gang zakapiorów od Shawa zdaje sobie sprawę, że Pierce nie cofnie się przed szeregiem operacji plastycznych, żeby oszukać wroga. To dlatego Elise ma wybrać w pociągu kogokolwiek, kto przypomina z budowy ciała i wzrostu poszukiwanego złodzieja i przekonać wszystkich, że mają do czynienia z prawdziwym Pierce’em. Gdy piękna i elegancka Elise znajduje ofiarę, do akcji wkracza Johnny Depp i wyczekiwany duet wreszcie pojawia się razem na ekranie. Angelina wygląda wspaniale, nosi się z gracją i jest tajemnicza. Nie umie jednak wykrzesać z siebie żadnych emocji. Szkoda, że syndrom Salt ciągle się utrzymuje. Może jednak zadanie polegające na cudownym wyglądaniu jest po prostu ciężką pracą? Postuluję, żeby złośliwi krytycy przestali być wreszcie zazdrośni. Johnny piękny nie jest, raczej zwyczajny. Zwyczajny Johnny Depp nie jest tym, co fani lubią najbardziej. Tak się jednak składa, że dobry aktor potrafi pokazać klasę nawet wtedy, gdy specjalnie się nie stara. W „Turyście” Johnny kreuje turystę i tak się zachowuje na ekranie: gra od niechcenia, lecz w obliczu klęski scenariuszowej wychodzi z tej próby i tak zwycięsko. Jego postać nie jest przekonująca, ale wyciska maksimum humoru z historii, czaruje cudowną nieporadnością i nie boi się troszkę ośmieszyć. Angelinie to na pewno przez głowę nie przeszło. Chociaż obie gwiazdy nie pokazują na ekranie, na co je stać, stanowią ciągle największą atrakcję „Turysty”. Fani powinni być wniebowzięci, tylko niech nie śledzą akcji. Ogromnym atutem filmu są też plenery miejskie: niestereotypowy Paryż i malownicza Wenecja. Eskapistyczną przyjemność sprawia także podziwianie bogactwa, w którym pławią się bohaterowie i nonszalancja, z jaką wydają górę pieniędzy. Na zaletach wizualnych i ubóstwianiu aktorów, „Turysta” się kończy”. Fabuła jest niedorzeczna. Nie byłby to żaden zarzut w kontekście kina rozrywkowego. Niestety, reżyser nie potrafi podać wszystkich scenariuszowych absurdów gładko i ze smakiem, czyli tak, żeby publiczność nie była nawet w stanie zauważyć co właśnie łyknęła bez specjalnego zachęcania. Henckel von Donnersmack stylizuje swój film na niespieszne kino szpiegowskie z dawnych czasów, ale trafia w próżnię. Teraz czasy są inne i trzeba być wirtuozem, żeby współczesne standardy przemycić w sentymentalnej, nieco przykurzonej konwencji. Wyczucia konwencji nie można za to odmówić Angelinie Jolie, która na wzór pięknych pań szpiegów starego kina, nosi się wyniośle i tajemniczo, chociaż aktorsko nie porywa. Kto tak naprawdę jest winny – bądź co bądź – porażki „Turysty”. Odpowiedź brzmi: Florian Henckel von Donnersmack. Niedorobiony scenariusz często obraca się w znośną rzecz, jeśli zostanie dobrze przeniesiony na ekran przez reżysera. Aktorzy, o których potencjale nie trzeba przekonywać, radzą sobie lepiej, kiedy kapitan na planie ma konkretną wizję. Czy magia nazwisk Jolie i Depp onieśmiela także reżyserów? A może po prostu tamten Oscar za najlepszy film nieanglojęzyczny trafił się fuksem?
Tytuł: Turysta Tytuł oryginalny: The Tourist Rok produkcji: 2010 Kraj produkcji: Francja, USA Dystrybutor (kino): UIP Data premiery: 14 stycznia 2011 Czas projekcji: 103 min. Gatunek: thriller Ekstrakt: 50% |