Czego można spodziewać się po napisanej przed kilkudziesięciu laty książce, której akcja dzieje się u schyłku istnienia ludzkości? SF w starym, dobrym stylu, prawda? Jednak „Umierająca Ziemia. Oczy Nadświata” Jacka Vance’a potrafią zaskoczyć, i to zarówno formą, jak i treścią.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Umierająca Ziemia” oraz „Oczy Nadświata” to dwie pierwsze części pięciotomowego cyklu. Obie dość krótkie (swobodnie mieszczą się w jednej, nieprzesadnie grubej książce), obie opowiadające o tym samym świecie, w którym Słońce dogasa powoli na niebie, a nieliczni ludzie władają potężnymi – z naszego punktu widzenia niewątpliwie magicznymi – mocami. Dodatkowo każda część dzieli się na kilka rozdziałów-opowiadań. W przypadku „Umierającej Ziemi” są to na dobrą sprawę samodzielne całości, bohaterów jest kilkunastu, a poszczególne historie łączą się ze sobą bardzo luźno. W „Oczach Nadświata” mamy już do czynienia z serią przygód jednego bohatera – tu związek pomiędzy poszczególnymi rozdziałami jest znacznie mocniejszy. A treść? Cóż, przede wszystkim zacznijmy od tego, że cykl Vance’a to nie SF, tylko – pomimo umieszczenia akcji w przyszłości – czystej wody fantasy. I to zarówno jeśli brać pod uwagę sztafaż (magia nawet nie udaje nauki), jak i fabułę, w której co rusz ktoś wyrusza na tradycyjnego questa. Co więcej, jest to fantasy wyraźnie inspirowana ni mniej, ni więcej tylko… dawnymi opowieściami rycerskimi. Bohaterowie są mało skomplikowani, bo oparci na jednej-dwóch charakterystycznych cechach – to nie tyle pełnokrwiste osobowości, co pewne archetypy, np. piękna, podstępna czarodziejka, złośliwy mag czy szlachetny młodzieniec. Dialogi są mało zróżnicowane – wieśniak mówi tak samo jak książę, a fabuły łączą w sobie z jednej strony prostotę (zazwyczaj akcja polega na tym, że młody człowiek z takiego czy innego powodu wyrusza w świat i po drodze przeżywa różne przygody), a z drugiej strony niesamowitą barwność wizji. Fantastyczne bestie, czarnoksiężnicy, piękne damy w łódkach na łabędzich łapach, a przede wszystkim wszechobecna magia, której jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia autora, bo o jakimkolwiek logicznym usystematyzowaniu tego, co przy pomocy czarów można zrobić, a czego nie, nie ma mowy. A to wszystko podane jest – zwłaszcza w bardziej humorystycznych „Oczach Nadświata” – z lekkim przymrużeniem oka, przy czym, co ciekawe, nawet dowcip sprawia tu wrażenie staroświeckiego. Mnie bardziej przypadły do gustu „Oczy Nadświata”, których bohaterem jest Cugel, typowy trickster, czyli bezwzględny, choć niepozbawiony czaru łajdak, złodziej i oportunista – to chyba najbarwniejsza i najciekawsza postać w książce. Warto przy tym dodać, że Cugel, mimo iż nosi przydomek Sprytny, nie zawsze wychodzi cało z opresji – czasem on oszukuje ludzi, a czasem to jego oszukują, co dodaje przygodom dodatkowego smaczku. Mimo to dwa pierwsze tomy cyklu (a prawdopodobnie i resztę) trudno jest oceniać. Jeśli czytelnik zaakceptuje specyficzną konwencję, książkę czyta się z przyjemnością – ma bowiem sporo uroku i niewątpliwie jest to pozycja mocno nietypowa. Z drugiej jednak strony to, co stanowi charakterystyczne cechy stylu Vance’a, równie dobrze może irytować, zwłaszcza że prościutkich bohaterów trudno jest lubić, a i sceny akcji, zazwyczaj streszczane w kilku-kilkunastu zdaniach, nie podnoszą napięcia. Jest więc „Umierająca Ziemia…” ciekawostką, która nie każdemu przypadnie do gustu, ale z którą warto się zapoznać choćby po to, by dowiedzieć się, czy należymy do grupy docelowej tego oryginalnego cyklu, czy też nie.
Tytuł: Umierająca Ziemia. Oczy Nadświata Tytuł oryginalny: The Dying Earth. The Eyes of the Overworld ISBN: 978-83-7590-054-5 Format: 450s. Cena: 45,90 Data wydania: 27 października 2010 Ekstrakt: 60% |