Filip chciał coś powiedzieć, ale człowiek na obrazie go nie słyszał. Dalej wołał o pomoc i do Filipa zaczęło docierać to, co się dzieje. Mężczyzna był uwięziony w chwili uwiecznionej na obrazie. Dla niego czas się zatrzymał i już zawsze miał tonąć, ogarnięty paniką i okrążany przez rekiny. To była kara za to, że zamordował swoją żonę. Usłyszał za sobą zbliżające się kroki. Odwrócił się i wstrzymał oddech na widok niesamowitego stwora, który szedł w jego stronę. Wyglądał na jakieś zwierzę, ale pozbawione futra i skóry. Widać było natomiast odsłonięte mięśnie, ścięgna i stawy, zupełnie jakby stworzenie zostało wywrócone na lewą stronę. Dziwadło podeszło zupełnie blisko i dopiero wówczas Filipa uderzyło pewne podobieństwo. – Lucyfaks? – zapytał – czy to ty? – Nie jest łatwo mnie poznać, co? – Ale co ci się stało? – To, co zawsze, kiedy on się wścieknie, z tego czy innego powodu, chociaż nie ma w tym żadnej mojej winy – westchnął Lucyfaks – Obdarł mnie żywcem ze skóry. – Czy to nie boli? – Boli jak cholera, ale tym się nie przejmuj. Całe futro odrośnie w ciągu jednej nocy. Masz iść ze mną. Pan czeka na ciebie w swoim gabinecie. – Czy… on mnie także obedrze ze skory? – zaniepokoił się Filip. – Nie, nie – odparł Lucyfaks i po chwili dodał, – chociaż nigdy nie wiadomo. – Filip zatrzymał się, a kot odwrócił się śmiejąc. – To był tylko żart. Niech to będzie twoja pierwsza lekcja, Filipie. Tu na dole obowiązuje czarny. A teraz chodź ze mną. – Widziałem obraz z człowiekiem, który tonął na pełnym morzu – rzekł Filip, kiedy pięli się w górę po kręconych schodach – dookoła kręciły się rekiny i słyszałem jego wołanie o pomoc. – Aaa, ten! Wypchnął żonę za burtę i powiedział, że to był wypadek. Można oszukać sędziego i przysięgłych, ale nie nas. – Kot skwitował to uśmiechem. – Takich obrazów znajdziesz tu wiele. Maluje je stary Takskal, który mieszka w Potwornym Lesie. Ładne, prawda? Filip odchrząknął. To nie było akurat określenie, którego on użyłby w tym wypadku. – W każdym razie są bardzo realne. Pod obrazem była tabliczka. W pierwszej chwili nie mogłem jej odczytać, ale potem wszystko zrozumiałem? – To piekielny – odpowiedział kot – napisane w języku piekielnym. Tutaj wszyscy posługują się tym językiem, ty także. – Ja? Twierdzisz, że ja teraz tak właśnie mówię? – Owszem, tylko nie zwróciłeś na to uwagi przedtem – przytaknął Lucyfaks. W twoich uszach brzmi to jak język ojczysty. – Dziwne – powiedział Filip – wydaje mi się, że mówię tak samo jak zawsze.
Gabinet Lucyfera mieścił się pośrodku długiego korytarza, do którego doprowadziły ich schody. Gdy Lucyfaks pchnął drzwi, Filip z drżącym sercem wkroczył do środka. Pomieszczenie było duże i, tak jak w domku Moczybrody, wzdłuż ścian ciągnęły się wysokie półki, zastawione grubymi tomami. W różnych punktach gabinetu stały dziwaczne przedmioty, których przeznaczenia Filip nie umiał określić. Nadawały one całości wygląd starego antykwariatu. Na jednej z półek stały szklane słoje, wypełnione cieczą, w której pływały ucięte głowy. Oczy i usta były szeroko rozwarte, jak gdyby w niemym okrzyku. Pośrodku, na kolumnie z kości słoniowej wznosiła się kula z ciemnego szkła. Wewnątrz migotał czarny żar, nadając kuli wygląd złośliwego oka. Wyglądała jak jakaś kula wróżbiarki. Przed biurkiem, na którym piętrzyły się liczne tomy i pożółkłe papiery, stało stare krzesło elektryczne. Za biurkiem siedział Diabeł. Jego ciemne oczy spoglądały na Filipa. – Ironia losu – powiedział – wybrałem najpodlejszego, najbardziej złośliwego gnojka, którego udało mi się wyszukać i co? Gówniarz wszystko psuje przez swoją niepohamowaną złość! Ta kula, którą widzisz – ciągnął wskazując kulę, która słabo zaświeciła – może mi pokazać wszystkie złe postępki, jakie kiedykolwiek popełniono i wiesz, co mi właśnie pokazała? Filip potrząsnął głowa. – Twój wypadek. Ciebie pchniętego pod samochód przez tego piekielnego łobuza, który nie zdawał sobie sprawy z tego, co robi. Z tego, co zepsuł! Bo to on miał wpaść pod samochód. Nie ty. – Ja… bardzo mi przykro – wyjąkał Filip, przy czym zdał sobie sprawę, że to trochę dziwne, że przeprasza za to, że został przejechany. Nie bardzo jednak wiedział, co mógłby powiedzieć innego. Diabeł nie wyglądał na kogoś, kto lubi, kiedy mu się sprzeciwiać. – Kim ty jesteś szczeniaku? To przede wszystkim musimy ustalić. – Lucyfer wstał i podszedł do drabiny zamocowanej do systemu półek, z pomocą której można się było dostać do najwyższych. – Twoje pełne imię i nazwisko?
Tytuł: Uczeń diabła Tytuł oryginalny: Djævelens lærling ISBN: 978-83-7686-044-2 Format: 135×200mm Cena: 35,– Data wydania: 23 marca 2011 |