Ameryka. Homoseksualiści. Anioły. Mormoni. Wielka polityka. Lata 80. XX wieku. AIDS. Takie – pozornie losowe i niepowiązane ze sobą – motywy pojawiają się w dwuczęściowym dramacie „Anioły w Ameryce” autorstwa Tony’ego Kushnera. I choć sztuka ma już przeszło dwadzieścia lat, ta prowokacyjna „gejowska fantazja na narodowe tematy” nie straciła na aktualności.  |  | ‹Angels in America›
|
Typowość nie jest słowem, jakie najlepiej pasuje do dramatu Kushnera. Choć głównym miejscem akcji jest Nowy Jork lat 80. (a dokładniej zimą 1985-86), nie brakuje nagłych przeskoków do Salt Lake City, na Antarktydę czy do Nieba (które w wizji autora przypomina San Francisco z roku 1905, tuż po trzęsieniu ziemi). Również podział na poszczególne akty i sceny jest zróżnicowany: niekiedy otrzymujemy wiele krótkich i przeplatających się epizodów, podczas gdy innym razem (szczególnie w części drugiej) jeden akt stanowią zaledwie dwie lub trzy wyjątkowo rozbudowane sceny. Kushner nie stroni od przedstawiania w tym samym czasie dwóch osobnych, przeplatających się ze sobą sytuacji. Bohaterowie biorący w nich udział nieświadomie uzupełniają swoimi wypowiedziami przemilczenia drugiej połowy. Szczególnie widoczne jest to w scenie rozstania, gdy z jednej strony Joe żegna się ze swoją żoną, a z drugiej Louis decyduje się opuścić chorego Priora. Dynamizm odgrywa tutaj pierwszorzędną rolę: choć mamy do czynienia z dwoma różnymi sytuacjami, wydaje się, że tak naprawdę to jedna wielka czteroosobowa kłótnia. Mając za sobą aspekty techniczne dramatu warto bliżej przyjrzeć się jego treści. „Anioły w Ameryce” są bowiem wielowarstwową opowieścią o ludziach, czasach, w których przyszło im żyć oraz zmianach, które nie wszyscy potrafią zaakceptować. Kushner swobodnie wprowadza do sztuki zarówno wielką politykę (początkowa scena, w której Joe odwiedza Roya w jego biurze i jest świadkiem bezustannie toczących się konfliktów o władzę), jak i rozmaite narodowe podteksty (sama postać Roya wzorowana jest na prawdziwym Royu Cohnie, amerykańskim polityku, który miał swój udział w skazaniu na śmierć dwójki komunistycznych szpiegów pochodzenia żydowskiego: Juliusa i Ethel Rosenbergów 1)) czy biblijne odniesienia (aniołowie w drugiej części oraz próby uczynienia z Priora proroka). I choć sztuka jest na wskroś amerykańska, nie oznacza to wcale, że zrozumienie jej wymaga jakiejś szerokiej wiedzy na temat lat 80., amerykańskiej polityki czy historii. Jednym z przesłań dramatu są zmiany, których nikt i nic nie jest w stanie powstrzymać. Obserwujemy powolny upadek wielkiego człowieka, jakim był Roy i jego desperackie próby utrzymania się przy władzy. Widzimy jak tradycyjna rodzina mormonów, Joe i Harper, rozpada się – nie tylko dlatego, że Joe odkrywa w sobie długo skrywany pociąg do mężczyzn, ale też dlatego, że ten uniwersalny model po prostu nie przystaje do współczesności (a już z pewnością nie do Nowego Jorku). Harper jest agorafobiczką uzależnioną od valium, żyjącą w swoim własnym świecie, marzącą o dalekich podróżach. Nawet Louis i Prior, dwóch kochanków reprezentujących nowoczesność i siły postępu, nie są odporni na zmiany. Gdy tylko wychodzi na jaw choroba Priora, Louis, nie mogąc znieść widoku podupadającego na zdrowiu partnera, opuszcza go. Ten zaś, pozostawiony bez żadnej opieki, zostaje wybrany przez Anioła na proroka. Nie ma on jednak głosić ani postępu, ani koniecznych zmian, ale za wszelką cenę je powstrzymać. Któż miałby być bardziej konserwatywny niż aniołowie pozbawieni Boga? Temat braku Boga, wbrew pozorom, nie urasta do Nietzscheańskiego triumfu człowieka i wolności. Okazuje się bowiem, że to nie ludzkość cierpi z powodu tego braku, a aniołowie i Niebo – dzieła stwórcy pozbawione wolnej woli i próbujące zapanować nad narastającym wokół chaosem. A wszystko to wina ludzkości, która zdołała tak zafascynować Boga, że ten porzucił sprawowanie kontroli nad Niebem, by móc nieskrępowanie zajmować się obserwacją ludzi i świata. I choć nie pojawia się on w sztuce bezpośrednio, jedna z końcowych scen sugeruje, że nawet Niebo może przypominać Stany Zjednoczone. Prior radzi aniołom: „To mój jedyny wkład w tę teologię. Zaskarżcie skubańca za ten wyskok. Jak On śmiał!”. Mimo całej powagi motywów poruszanych w „Aniołach w Ameryce” obie części sztuki mają o wiele więcej wspólnego z komedią niż faktycznym dramatem. Humor jest wszechobecny, zarówno słowny, jak i sytuacyjny. Gdy Harper zostaje przeniesiona przez Mr. Lies na Antarktydę, ten stwierdza: „Tutaj smutek nie istnieje. Łzy zamarzają”. W zakończeniu części pierwszej, w scenie objawienia się anioła Priorowi, gdy sufit pęka i wokół sypie się tynk, zupełnie nieprzystający wydaje się jego komentarz „Dobry Boże… Bardzo po Spielbergowemu”. Podobny wydźwięk mają dyskusje aniołów słuchających radia przepowiadającego przyszłość: ich rozmowa dotycząca przepalonej diody, której nie mogą naprawić, jest fenomenalna. Komiczne motywy nie przesłaniają jednak powagi treści i ogólnego wydźwięku przedstawionej historii. Pytania o obecny stan Ameryki i jej przyszłość są nadal aktualne, nawet jeżeli obrazoburcza tematyka nie jest już tak kontrowersyjna jak kiedyś. Wśród licznych podtekstów i nawiązań każdy, nawet zupełnie niezwiązany z Ameryką czytelnik zdoła znaleźć coś dla siebie. 1) Ich proces w 1951 wywołał wiele dyskusji i krytyki międzynarodowej. Rosenbergowie byli jedynymi cywilami skazanymi na śmierć podczas zimnej wojny. Wyrok wykonano w czerwcu 1953 roku.
Tytuł: Angels in America ISBN: 978-1854599827 Format: 288s. 128×194mm Cena: 12,99£ Data wydania: 12 kwietnia 2007 Ekstrakt: 100% |