– Mojego miasta? – powtórzył Fatren. – Po co? Venture uniósł dłoń. – Musimy najpierw przeżyć tę bitwę. Później zajmiemy się innymi kwestiami. Fatren zawahał się i z zaskoczeniem uświadomił sobie, że rzeczywiście ufa temu obcemu. Nie umiałby wyjaśnić, dlaczego tak się czuje. To po prostu był człowiek, za którym chciał podążać – przywódca, jakim on sam zawsze pragnął się stać. Venture nie czekał, aż Fatren zgodzi się na „warunki”. To nie była propozycja, lecz ultimatum. Fatren znów pośpiesznie ruszył za Venture i dogonił go przy wejściu na niewielki plac przed bramą. Wokół kłębili się żołnierze. Nie mieli mundurów – kapitanów od zwykłych żołnierzy odróżniała jedynie czerwona opaska na ramieniu. Venture nie dał im wiele czasu na zbiórkę, ale wszyscy wiedzieli, że miasto wkrótce zostanie zaatakowane. – Mamy mało czasu – powtórzył głośno przybysz. – Mogę was nauczyć tylko kilku rzeczy, ale one wam pomogą. Kolossy mają różne rozmiary, od małych, wysokich na pięć stóp, do wielkich, górujących na dwanaście stóp. Jednakże nawet te małe są silniejsze od was. Bądźcie na to przygotowani. Całe szczęście, stwory walczą bez koordynacji między jednostkami. Jeśli jeden koloss ma kłopoty, inne mu nie pomogą. Nie martwcie się stworami, które miną wasze szyki i wejdą do miasta – ukryjemy cywilów na samym końcu miasta, a kolossy, które miną nasze szeregi, najpewniej zajmą się plądrowaniem, walkę pozostawiając innym. Tego właśnie chcemy! Nie gońcie ich po mieście. Wasze rodziny będą bezpieczne. Walcząc z dużym kolossem, atakujcie nogi, powalcie go, zanim spróbujecie go zabić. Walcząc z małym kolossem, upewnijcie się, że wasze miecze albo włócznie nie zaplączą się w fałdach ich skóry. Pamiętajcie, że kolossy nie są głupie – jedynie nieskomplikowane. Przewidywalne. Zaatakują was w najprostszy możliwy sposób i jedynie bezpośrednio. Najważniejsze, żebyście zrozumieli, że można je pokonać. Dziś to zrobimy. Nie dajcie się zastraszyć! Walczcie w szyku, nie traćcie głowy, a obiecuję wam, że przeżyjemy! Kapitanowie stali w niewielkiej grupce, wpatrując się w Venture’a. Nie wiwatowali, ale wydawali się nieco bardziej pewni siebie. Odeszli, by przekazać wskazówki swoim ludziom. Fatren podszedł do cesarza. – Jeśli dobrze liczycie, mają przewagę pięciu na jednego. Venture pokiwał głową. – Są większe, silniejsze i lepiej wyszkolone od nas. Venture znów pokiwał głową. – To jesteśmy zgubieni. Venture w końcu spojrzał na Fatrena, marszcząc czoło. Czarny popiół spadał na jego ramiona. – Nie jesteście zgubieni. Macie coś, czego oni nie mają, coś bardzo ważnego. – Co takiego? Venture spojrzał mu w oczy. – Macie mnie. – Wasza Wysokość! – zawołał ktoś ze szczytu wału. – Kolossy! Już zaczęli zwracać się do niego jako pierwszego, pomyślał Fatren. Nie wiedział, czy powinien czuć się urażony, czy podziwiać. Venture natychmiast wskoczył na szczyt wału, wykorzystując Allomancję, by przebyć odległość jednym skokiem. Większość żołnierzy kuliła się albo ukrywała za umocnieniami, nie wychylając się, mimo że wróg znajdował się dość daleko. Venture jednak stał dumny w białej pelerynie i mundurze, zasłaniając oczy dłonią i wpatrując się w horyzont. – Rozbijają obóz – powiedział z uśmiechem. – Dobrze. Lordzie Fatrenie, proszę przygotować ludzi do natarcia. – Natarcia? – spytał Fatren, wspinając się na wał za Venture. Cesarz pokiwał głową. – Kolossy będą zmęczone po marszu i rozproszone podczas rozbijania obozu. To najlepsza okazja do ataku. – Ale my pozostajemy w defensywie! Venture pokręcił głową. – Jeśli zaczekamy, w końcu ogranie je żądza krwi i nas zaatakują. Musimy sami zaatakować, a nie czekać, aż nas zarżną. – I porzucić wał. – Umocnienia robią wrażenie, lordzie Fatrenie, ale są bezużyteczne. Jest was za mało, by bronić całej ich długości, a kolossy są wyższe i bardziej stabilne od ludzi. Odbiorą wam wał, po czym wykorzystają wzniesienie, by zepchnąć was do miasta. – Ale… Venture spojrzał na niego. Miał spokojny wzrok, lecz jednocześnie stanowczy i pełen oczekiwania. Wiadomość była krótka. „Ja tu dowodzę”. Więcej kłótni nie będzie. – Tak, milordzie – powiedział Fatren i wezwał gońców, by przekazali rozkazy. Venture patrzył ze swojego miejsca, jak chłopcy biegną we wszystkie strony. Żołnierze wydawali się nieco zdezorientowani, nie spodziewali się ataku. Kierowali spojrzenia w stronę Elenda, który stał wyprostowany na wale. Naprawdę wygląda jak cesarz, pomyślał wbrew sobie Fatren. Rozkazy zostały przekazane wzdłuż szeregów. Czas mijał. Venture wyjął miecz i uniósł go wysoko na tle przysłoniętego popiołem nieba. Po chwili ruszył w dół wału z nadludzką prędkością, kierując się ku obozowi kolossów. Przez chwilę biegł sam. Wówczas, zaskakując samego siebie, Fatren zacisnął szczękające zęby i podążył za nim. Na wale zapanowało poruszenie, żołnierze z rykiem ruszyli do ataku, biegnąc z uniesioną bronią na spotkanie śmierci.
Tytuł: Bohater wieków Tytuł oryginalny: The Hero of Ages ISBN: 978-83-7480-200-0 Format: 784s. 135×202mm Cena: 49,– Data wydania: 4 marca 2011 |