Jeśli takie osobliwości jak chłopiec tkający materiały z włosów, dziewczynka mieszkająca wśród kociej sierści oraz sprzedawczyni pokręconych syren czytelnika nie odpychają, pierwszy tom „Pitu pitu” z pewnością przyjmie z otwartymi ramionami. Autor Daisuke Igarashi upchnął tu taką liczbę dziwolągów z japońskiego folkloru, że zliczyć nie sposób.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Japończyk Daisuke Igarashi nie jest artystą zbyt dobrze znanym polskiemu czytelnikowi. W swoim rodzinnym kraju jednakże uchodzi za twórcę uwielbianego przez krytykę o czym świadczy liczba nagród, którymi został obdarzony. Dość wymienić najbardziej prestiżowe wyróżnienie przyznawane w Kraju Kwitnącej Wiśni przez stowarzyszenie japońskich twórców komiksowych Nihon Mangaka Kyokai Sho. Najważniejsze dzieła artysty zostały obsypane nagrodami („Majo” w 2004 roku na Japan Media Arts Festival) oraz zbierające świetne recenzje „Children of the Sea” (Japan Cartoonist Award przyznana po raz 38 w historii). Po raz pierwszy na polskim rynku nazwisko Igarashi zagościło przy okazji premiery albumu „Japonia widziana oczyma 20 autorów”. Za sprawą wydawnictwa Hanami w Polsce wydano „Hanashippanashi”, czyli właśnie „Pitu pitu”. Jest to pękaty, dwutomowy zbiór króciutkich nowelek piekielnie mocno osadzonych w japońskiej kulturze, silnie inspirowany folklorem. Elementem wspólnym wszystkich opowiastek jest miasto i otaczająca go magiczna rzeczywistość. Z pozoru nie odstaje ona od codzienności, ale już po kilku kadrach dziwolągi wszelkiej maści przejmują kontrolę nad opowieścią i wiodą czytelnika na bambusowe pola (które zdmuchuje kichnięcie), na łany gdzie przed ludzką wrzawą skryły się owady, do parku (w którym mężczyzna zjada żywego ptaka razem z piórami) i w dziesiątki innych zakątków. Bohaterem „Pitu pitu #1” autor uczynił dziecięcą ciekawość i wyobraźnię, co spowodowało, że Igarashi mógł sobie pozwolić na dosłownie wszystko. Dzieciaki będące świadkami dziwów nad dziwami podążają za nimi, zaintrygowane do szpiku kości. Tak to twórca prowadzi czytelnika przez pokręcone wytwory własnej wyobraźni w każdej chwili mogąc uzasadnić to fantazjami bohaterów. Schemat ten z początku działa wyśmienicie, ale w połowie albumu męczy już niezmiernie. Jego powtarzalność jest tak dotkliwa, że nawet poetyckie kadry artysty nie robią już wrażenia. Album narysowany jest pięknie. Plansze zależnie od poziomu realizmu danej historii są uszczegółowione i wycyzelowane lub uproszczone i symboliczne. Szczegółowa kreska miejscami robi wrażenie, zwłaszcza w połączeniu z cudami, które uderzają swoją poetyką. A podwójna, ogromna plansza przedstawiająca chmury w kształcie całego tabunu stłoczonych zwierząt wygląda zwyczajnie bosko. Dużym problemem natomiast w odbiorze „Pitu pitu #1” jest bardzo wysoko postawiona poprzeczka znajomości folkloru Japonii. Album ten osadzony jest tak głęboko w kulturze Nipponu, że niektóre miniatury bez rozeznania w mitologii wydają się kompletnie pozbawione puenty. Z tego względu album prawdziwie doceni tylko ten, kto zęby zjadł na kulturze Japonii. W innym przypadku Igarashi może zostać uznany wyłącznie za rysownika dalekowschodnich fantazmatów.
Tytuł: Pitu pitu #1 ISBN: 978-83-60740-51-4 Cena: 32,00 Data wydania: październik 2010 Ekstrakt: 60% |