– Oczywiście, mój drogi – kontynuował Kamień – że nie jesteś do nich podobny. Jednak pamiętaj, że zemsta bywa złym doradcą, nie zatrać się w niej, nie pozwól, by nad tobą zapanowała. – Cóż więc mam zrobić? – Nie ty, ale my – podkreślił smok. – Musimy odejść. Błysk poderwał się na równe łapy. – Jak to odejść? Dokąd? – Uspokój się, przyjacielu, i daj mi wszystko wyjaśnić. – Stary smok położył delikatnie łapę na plecach młodzika. – Przedwieczny obawia się o nas, o swoje dzieci. Wie, że jeśli zostaniemy na Ziemi – zginiemy. Ludzi jest zbyt dużo, a my nie potrafimy toczyć wojen. Nigdy nie zabijamy bez potrzeby, tymczasem oni mordują dla zabawy. Przedwieczny nie chce również toczyć wojny z młodym Kreatorem, chce, by ten sam zrozumiał swoje błędy, może w ten sposób czegoś się nauczy. Jeśli wytknie mu głupotę wprost, może utracić Ziemię na zawsze. Dlatego musimy odejść, oczywiście na jakiś czas. Gdy ludzie – co jest nieuniknione – dokonają samozagłady, powrócimy, a nasze ukochane krainy znowu staną się oazami naturalnej równowagi i spokoju. Błysk strząsnął łapę Kamienia i spojrzał mu ze strachem w oczy. – Mamy porzucić wszystko, co posiadamy, wszystko, nad czym tak długo pracowaliśmy, by udowodnić głupotę jednemu ze Stwórców? – Nie porzucić – zaprzeczył stary smok – odstąpić na jakiś czas. Zrozum, że jeśli zostaniemy, postradamy wszystko. Nie tylko nasze życia, ale również naszą naturę. Zmienimy się w krwiożercze bestie i staniemy się tacy jak ludzie. Utracimy nasze dziedzictwo tworzone przez tysiąclecia. Błysk wyraźnie się uspokoił. Wiedział, że słowa Kamienia są prawdziwe. Odkąd zaczął zabijać ludzi, zatracał się coraz bardziej, nie był już wyciszony i opanowany, nie myślał rozsądnie, zaczął odczuwać chęć dominacji i niszczenia. Bał się tych uczuć, ale nie potrafił przestać, nie było nikogo, kto mógł wyleczyć go z tej obsesji. Teraz jednak pojawiła się nadzieja, dlatego zaczął zastanawiać się nad tym, co mówił stary smok. – Twój ojciec nie jest jedynym, który stracił życie – mówił dalej Kamień. – Zginęło już zbyt wielu. Niektóre smoki, by odciąć się od świata, zasypiają na setki lat, w oczekiwaniu na wezwanie. Teraz mamy szansę, którą musimy wykorzystać. Wszystkie smoki na Ziemi poczują dotknięcie Stwórcy, zostaniemy wezwani, by opuścić nasze krainy. Odejdziemy, by połączyć się z naszymi rodzinami, które zasiadają już u boku Przedwiecznego. Połączymy się, by po latach powrócić w glorii chwały i odbudować naszą Ziemię. – A co z tymi, którzy zostaną? – Będzie to ich wybór i obawiam się, że większość młodych smoków rzeczywiście pozostanie na Ziemi. Są zbyt dumne, by rozstać się z tym, co tu mają, by oddać wszystko w ręce ludzi. – Kamień westchnął ze smutkiem. – Będzie to ich wybór i nikt ich za to nie potępi. W swoim czasie i tak dołączą do nas. Kamień pomału obszedł komnatę. W końcu przysiadł, w zamyśleniu podrapał się po brodzie i rzekł: – Jest jednak jeszcze jedna rzecz, o której ci nie powiedziałem. Błysk zmarszczył brwi. – Chodzi o księgę twojego pradziadka. – Skąd o niej wiesz? – zapytał młodzian. – Wiem o wielu istotnych sprawach dotyczących smoków. Nie denerwuj się, mój drogi, ale na tym polega moje zajęcie na Ziemi – by wiedzieć więcej niż inni. Ta księga jest bardzo ważna – dla nas, dla naszej bezpiecznej przyszłości i powrotu na Ziemię. Został spisana jako drogowskaz dla przyszłych pokoleń i tylko ty potrafisz skorzystać z tego drogowskazu. Błysk roześmiał się smutno. – Mylisz się, Kamieniu. Nie potrafię. Nie umiem odczytać wszystkiego, a nawet to, co jest zrozumiałe, nie zostało zapisane prosto i klarownie. – Kiedyś odczytasz wszystko. Zostaniesz obdarowany mocą, która na to pozwoli. – Dlaczego? – Bo Stwórca cię potrzebuje. – Kamień wbił swój starczy wzrok w oczy Błyska. – Zostałeś wybrany, by na powrót otworzyć bramę do ziemskiego królestwa, gdy nadejdzie czas. Przedwieczny liczy na ciebie. – Niby jak miałbym to zrobić? – Pozostać na Ziemi. Zaszyć się w czeluściach swojej góry i zasnąć. Trwałbyś tam do czasu, gdy odpowiednia chwila pozwoli innym smokom wrócić do domów. Wtedy odczytasz księgę i zrobisz to, co zostało w niej zapisane. Wiem, że prośba ta – bo nie jest to przymus, Błysku – jest trudna. Jeśli nie ty, to ktoś inny będzie musiał podjąć się tego zadania, jednak Przedwieczny byłby ogromnie uradowany, gdyby prawnuk Groma dokonał tego heroicznego czynu. Błysk spuścił głowę. Gdyby odszedł razem z Zorzą, babką i innymi, spotkałby ojca i dziadka, którego nie znał. Radowałby się razem ze swoją rodziną, odcięty od utrapień życia na Ziemi. Pozostać tu, nawet śpiąc, to skazać się na smutek i cierpienie przez wieki. Wcale nie był do tego przekonany. Opuścił świątynię smutny i rozgoryczony. Nie dał jeszcze odpowiedzi, nie potrafił jednym słowem skazać siebie na wieczną udrękę i samotność. Nie potrafił…
Jeszcze przez wiele lat pośród ludzi krążyła opowieść o setkach smoków zakrywających niebo. Początkowo niewielkie grupki tych starożytnych bestii, a z czasem całe chmary frunęły na północ, wzbudzając przerażenie. Czarne cienie przepływały gładko przez Ziemię, przez miasta, góry i lasy. Widok ten mógł wydać się straszny, jednak po prawdzie był to jeden z najsmutniejszych obrazów, jakie przyszło oglądać ludziom. Smoki odchodziły, a wraz z nimi magia, wiedza i rozsądek. Była to zapowiedź czarnych dni nadchodzących dla wszystkich stworzeń. Odchodzili bowiem z Ziemi jej odwieczni opiekunowie, najmądrzejsze istoty, jakie kiedykolwiek stąpały po tej pięknej planecie. Tymczasem w najczarniejszych ostępach jaskiń, w małej komnacie na dnie rozległej pieczary spał smok. Błysk, bo tak mu było na imię, pozostał na Ziemi, by dopilnować, ażeby stare przepowiednie urzeczywistniły się i krainy, które od wieków należały do smoków, powróciły kiedyś pod ich władzę. Kiedyś, za setki, tysiące, a może i miliony lat, powrócą, bowiem wiara, jaką posiadają smoki, jest większa od wiary tysięcy ludzi. |