O sile gatunków, stylów i nurtów muzycznych więcej powiedzą dokonania kapel z drugiego planu, nieeksponowanych tak bardzo w mediach i niepowalających liczbą fanów na Facebooku. Jeśli wziąć to pod uwagę, „No Witch” dowodzi, że indie folk rock to naprawdę ważny obecnie trend i kierunek, w którym jeszcze można wiele powiedzieć.  |  | ‹No Witch›
|
Całkiem udany debiut wpisujący się w dosyć popularny nurt indie folk skazał The Cave Singers na atencję ze strony fanów i krytyki. Trio, zdaje się, nie udźwignęło tego ciężaru, nagrywając słabszy drugi krążek, eksploatujący identyczne „paterny” i podobne melodie, i tym samym nie wprowadzając do swojej twórczości zupełnie nic nowego. Po dwóch latach The Cave Singers wydali trzecią płytę, która sprawiła miłą niespodziankę. Muzycy śmiało używają elektrycznych gitar oraz bluesrockowych rozwiązań, nadając utworom nowej barwy i otaczając je odmienną niż do tej pory, bardziej psychodeliczną aurą, dzięki czemu odrywają siebie i słuchaczy od ziemi na kilkadziesiąt minut. Panowie nie odcięli się zupełnie od tego co robili wcześniej – kompozycje z „No Witch” są raczej rozwinięciem, kolejnym etapem, bazującym na tym co na „Invitation Songs” z wielką gracją zaczęli. Zdecydowanie jednak następuje w ich muzyce transformacja i wychodzi im to na dobre. Odbywa się ona płynnie, jest zrozumiała i – co dla fanów najważniejsze – bez zwrotów o 360 stopni. Pierwsze dwa utwory mogłyby jeszcze zasilić „Invitation Songs” czy „Welcome Joy”, lecz już od „Black Leaf” prym wiodą elektryczne gitary, rockowe i drapieżne wokale, organowe przeszkadzajki, tajemnicze i mistyczne, czasem gospelowe („Falls”), czasem indyjskie („Outer Realms”) motywy. Gdyż baza, jak już wspomniano, jest ciągle ta sama, ale dzięki nowym środkom efekty świeże i wciągające. Wkręca delikatna psychodelia („Clever Creatures”, „Faze Wave”), rozmiękcza subtelna poetyka melodii („Haller Lake”, „Distant Sures”), ożywia skoczna, galopująca rytmika („All Land Crabs and Divinity”) oraz drapie skórę przester w bluesowym „No Prosecution If We Bail”. W jednym zdaniu można napisać, że to urzekająca i sentymentalna podróż do lat 60. – w bardziej folkowych momentach słychać Boba Dylana, w niektórych kawałkach przebijają się Stonesi znani z „Their Satanic Majesties Request”, gdzieś w ostrzejszych akordach mignie estetyka The Stooges, a akustyczne ballady noszą ślad McCartneya z okresu Białego Albumu. Wszystkie słyszalne inspiracje i nawiązania pachną cygańską perfumerią, korzennymi przyprawami, ogniskiem i leśną ściółką. Niewątpliwie znaczącą rolę w tym jak The Cave Singers brzmią odegrało miejsce, z którego się wywodzą. Seattle, które było świadkiem jednego z największych ostatnich przewrotów w muzyce rockowej, otoczone tajemniczymi lasami, zasnute mgłą i mroczną atmosferą, naturalnie wpisuje się w klimaty jakie usłyszymy na „No Witch”. Choć członkowie kapeli mają rockową przeszłość, Derek Fudesco był przez lata filarem okołopunkowych Pretty Girls Make Graves i Murder City Devils, a Marty Lund bębnił wcześniej w synthprogowym Cobra High, to materiał prezentowany na „No Witch” stanowi nową jakość, godną docenienia i wartą uwagi. Nie ma tu zamachu na ramy gatunkowe sceny folkrockowej, niemniej to świetna porcja bardziej mrocznej, tajemniczej i brudnej strony takiej stylistyki. Poszukujący nowych brzmień bądź szalonych eksperymentów raczej nie pochylą się nad trzecim krążkiem tria z Deszczowego Miasta, lecz dla wszystkich ceniących harmonię, dobre melodie i szczyptę mistyki „No Witch” będzie okazją do spędzenia ciekawych chwil bogatych w muzyczne doznania.
Tytuł: No Witch Wydawca: Jagjaguwar Data wydania: 22 lutego 2011 Utwory 1) Gifts and the Raft 2) Swim Club 3) Black Leaf 4) Falls 5) Outer Realms 6) Haller Lake 7) All Land Crabs and Divinity Ghosts 8) Clever Creatures 9) Haystacks 10) Sures 11) Faze Wave 12) No Prosecution If We Bail Ekstrakt: 70% |