Krzysztof Piskorski dał się poznać jako autor solidnie napisanej fantastyki przygodowej, wyróżniającej się ciekawie konstruowanymi, nieszablonowymi scenografiami. „Krawędź czasu” to jak dotąd najambitniejsza powieść Piskorskiego, wyznaczająca być może nowy kierunek w jego twórczości.  |  | ‹Krawędź czasu›
|
Piskorski debiutował przyzwoicie napisaną, choć nierówną pod względem jakości trylogią „Opowieść Piasków”, szerszy rozgłos zyskał jednak dopiero za sprawą dwutomowej „Zadry”, słusznie chwalonej i nagrodzonej branżowymi nagrodami quasi-steampunkowej powieści awanturniczej, osadzonej w realiach wojen napoleońskich. „Krawędź czasu” to efekt sześcioletniej pracy autora, książka gruntownie przemyślana i pod wieloma względami dopieszczona (również w warstwie graficznej), choć niestety nie do końca satysfakcjonująca. „Krawędź czasu” na pierwszy rzut oka stanowi kolejny podręcznikowy przykład fantastyki rozrywkowej, a więc konwencji, po którą najchętniej sięgają polscy pisarze fantasy, z różnym skutkiem, zależnym naturalnie od talentu autora (choć – nie wchodząc przy tym w szczegóły – mam wrażenie, że nie mniej istotnym czynnikiem jest lenistwo piszących, zamykanie się w obrębie jedynego sprawdzonego przepisu na narracyjny szkielet powieści, skutkujące rutyniarstwem i niekończącym się odcinaniem kuponów). Na tym tle utwory Piskorskiego wyróżniają się interesującą kompozycją – osadzeniem historii w estetyce (choć nie konwencji) steampunkowej; pod tym względem „Krawędź czasu” bliska jest wcześniejszej „Zadrze”, w obu powieściach świat przedstawiony (fantastyczny worldbuilding) swój kształt zawdzięcza XIX-wiecznym zainteresowaniom autora. O odmienności nowej powieści decyduje jednak warstwa fabularna: misternie skonstruowana historia oparta na klasycznym wątku paradoksów czasowych, inteligentnie poprowadzona i przepracowana do tego stopnia, że nie wywołuje wrażenia powtarzalności. Główny bohater, tułający się po współczesnym świecie Maksym, trafia do tajemniczego, onirycznego wymiaru wyrwanej z tkanki rzeczywistości dzielnicy, której mieszkańcy zawieszeni są w „momencie”. Prowadzą zapętloną egzystencję, stanowiącą symulację prawdziwego życia, powtarzającą się w nieskończoność sekwencję kilku szczęśliwych chwil. Uwięzieni w tym wymiarze ludzie przypominają nieświadome kukiełki w teatrzyku samozwańczego demiurga – hrabiego Konstantego. Stworzone za sprawą kabalistycznej magii „zaświaty” (a raczej sfera zawieszona pomiędzy, w wiecznej liminalności), efekt szalonej wizji hrabiego, pochłaniane są przez dziwaczną narośl zwaną mechanem – nieznanego pochodzenia niby-istotę, mechaniczną ekstensję tajemniczego Zegarmistrza. Maksym podejmuje się rozwiązać zagadkę pochodzenia mechanu, wyprawiając się w wielce niecodzienną podróż. Nie można odmówić Piskorskiemu oryginalnej i plastycznej wyobraźni. Wykreowany przez niego świat jest niezmiernie intrygujący, kilkupoziomowy. Mieszając różnorodne źródła inspiracji, choćby mistykę żydowską czy polską literaturę pozytywistyczną (odniesienia do „Ziemi obiecanej” Reymonta), tworzy wyrafinowaną układankę wzbudzającą zainteresowanie czytelników, nie grzesząc przy tym nadmiernym efekciarstwem. Dodatkowym atutem „Krawędzi czasu” są krzyżujące się poziomy narracji. Opowieść o Maksymie nakłada się na historię tajemniczego Franciszka Znajdy, rozgrywającą się w okresie zaborów w nienazwanym polskim mieście. Piskorski ciekawie nawiązuje do dziejów rewolucji przemysłowej, ukazując rozwarstwienia wieloetnicznej ludności miasta, w większości zatrudnionej w hutach i fabrykach. Prowadzone naprzemiennie wątki zacieśniają się wraz z rozwojem akcji, zbiegają się w jednej linii narracyjnej, tworząc zgrabnie skonstruowaną opowieść. „Krawędź czasu” to dobra powieść – ale, niestety, jedynie dobra. Zawodzi język, który – mimo że znacznie bardziej dopracowany, z widocznym naciskiem położonym na zindywidualizowanie stylu – zbyt często popada w automatyzm, opierając się na wyświechtanych frazach, szczególnie w opisach akcji zbyt usilnie korzystając z mechanicznie przywoływanych zwrotów i porównań. Zarzut wydaje się o tyle zasadny, że sprawnie poprowadzona fabuła nie współgra z „przezroczystym” stylem narracji, niewystarczająco wyrazistym czy sugestywnym, by udźwignąć wymagającą treść. Książka zyskałaby wiele na staranniejszej stylizacji, choćby mniej skonwencjalizowanym dialogom, które zamiast pogłębić rysy postaci, spłaszczają kierujące nimi motywacje; traci na tym między innymi wątek miłosny, który pozostaje miało wiarygodny (pomimo intrygującego pomysłu na hybrydyczną partnerkę) i w efekcie nie wzbudza emocji, nie porusza wyobraźni. Nie ukrywam jednak, że moje zarzuty dotyczące strony formalnej powieści mogą wynikać z osobistego zawodu – subiektywnie zawyżonych wymagań, jakie miałem wobec książki Piskorskiego, szczególnie w obliczu naprawdę sprawnie skrojonej i wartej docenienia fabuły. Z pewnością „Krawędź czasu” polecić można miłośnikom dobrej fantastyki przygodowej, którzy potrafią docenić oryginalność i intelektualną pracowitość pisarza.
Tytuł: Krawędź czasu ISBN: 978-83-89595-74-4 Format: 400s. 125×195mm Cena: 34,– Data wydania: 9 marca 2011 Ekstrakt: 70% |