powrót; do indeksunastwpna strona

nr 03 (CV)
kwiecień 2011

Nie ma cwaniaka nad warszawiaka
Tomasz Lew Leśniak, Wojtek Wawszczyk, Jakub Tarkowski ‹Jeż Jerzy›
Jeż Jerzy jest triumfem woli twórców, którzy przez długie lata pracowali żmudnie nad filmowym wcieleniem swojego ulubieńca. Czy jednak kolektywny wysiłek tria Wawszczyk, Leśniak, Tarkowski przekłada się na wartość filmu i wzbudza w widzu coś więcej niż entuzjazm?
ZawartoB;k ekstraktu: 50%
‹Jeż Jerzy›
‹Jeż Jerzy›
Długą drogę przebył Jeż Jerzy, aby trafić na ekran kinowy. Na samym początku swojej kariery posiadał dwa zupełnie różne wcielenia. Zadebiutował jako bohater dla dzieci w „Świerszczyku”. Nie przeklinał, nie pił, nie palił, ani nawet nie jeździł na desce. Był nad wyraz grzeczny w porównania do swojego drugiego wcielenia, które pojawiło się na łamach „Ślizgu” – magazynu poświęconego kulturze hip-hopowej. Zupełnie nowy świat otworzył się dla Jerzego, pełen niebezpieczeństw, ale i przyjemności. Szybko zdecydował, że deska i browar leżą mu bardziej, niż walka ze smokami. Wydano tylko jeden tom przygód Jerzego dla dzieci, a jego dorosłe wcielenie doczekało się dziesięciu albumów, a teraz i filmu fabularnego. O ile bowiem dziecięce audytorium ma pod dostatkiem możliwych bohaterów i ulubieńców, tak dojrzalsi czytelnicy mogą tylko narzekać na ich brak. Jerzy wypełniał lukę w polskiej popkulturze i jako jeden z pierwszych jej bohaterów doczekał się własnego filmu.
Tym, co przyciągało czytelników do Jeża Jerzego była przede wszystkim jego szczerość i autentyczność. Wyrastał bowiem z kręgu sztuki niezależnej i z niej zaczerpnął niechęć do wszelkich przejawów płytkiej popkultury. W swoich komiksach Tomek Leśniewski i Rafał Skarżycki potrafili przemycić prawdziwą radość opowiadania, w której nie ma miejsca na sztuczne mizdrzenie się w stronę widmowej masy czytelniczej. Udało im się stworzyć osobne uniwersum i zaludnić je nieprzeciętnymi bohaterami pokroju El Dreso, czy skinów Stefana i Zenka. Jeż Jerzy od początku miał w sobie anarchizująca energię, której nie sposób było nie polubić jeśli tylko myślało się odrobinę szerzej. Pytanie, czy udało się ją zachować i w filmie?
Życie Jerzego od czasu „Ślizgu” nie zmieniło się wiele. Jego dzień upływa na jeździe na desce i unikaniu skinów oraz innych niebezpieczeństw, które młodemu i niepokornemu jeżowi niesie współczesna Warszawa. Chwile spędzone nad piwem i blantem urozmaica mu romansowanie z Yolą, dziewczyną zamężną, ale wyjątkowo znudzoną nieciekawym małżonkiem. Poza tym jednak w jego życiu nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Jerzy prowadzi żywot zwyczajny, pozbawiony śladów sensacji i trudno uznać go za spełnione według obowiązujących wyznaczników sukcesu. Jednak zupełnie mu to nie przeszkadza i żyje bez obaw co do przyszłości. Zmiany jednak nadchodzą i wywracają jego życie do góry nogami. Okazuje się, że jego DNA jest wyjątkowo cenne dla pewnego szalonego naukowca i jego asystenta. Pracują bowiem nad stworzeniem idealnego celebryty i ostatnim elementem, jakiego potrzebują jest rzeczony materiał genetyczny. W efekcie ich starań powstaje klon Jerzego, który szybko rzuca na kolana cały kraj i spełnia marzenia swoich twórców. Bohaterowi nie pozostaje nic innego, jak walczyć o swoje dobre imię. Klon okazuje się być obrzydliwą pokraką pozbawioną świadomości wyrastającej ponad krocze, nie przeszkadza mu to jednak, aby zdobyć sławę. Pusta i zidiociała publiczność jest wstanie przyjąć wszystko, nawet największą bzdurę.
Gdyby tylko ludzie nie brali prymitywnego klona za Jerzego ten potraktowałby całą sytuacją zwyczajnie nie zwracając na nią większej uwagi. Twór profesora byłby tylko kolejnym zjawiskiem rozpalającym na chwilę popkulturowe żołądki. Życie Jerzego toczyłoby się w ten sam sposób nie zważając na nowego idola. W filmie bohaterowie natrafią na perturbacje, które zaburzą ich dotychczasowy tryb życia. Jednak w efekcie nie zajdzie w nich żadna przemiana, bo też żadna zmiana nie jest pożądana. Nie jest to wynikiem ich suwerenności i odporności na wpływy. To, co nowe przekracza ich wyobraźnie i bronią się przed tym, jak mogą. Po, co żyć inaczej, skoro dobrze jest tak jak jest? Jerzy stawia czoło szalonym naukowcom, chciwym politykom i pretensjonalnym artystom i wychodzi zwycięsko z tej walki. I nie chodzi o zachowanie życia, czy rozdawane na lewo i prawo ciosy deskorolką. Jerzy walczy o swoją suwerenność. Połamane kolce można wyleczyć, ale zagarniętej przez popkulturę duszy nie sposób odzyskać. Jerzy broni się zwycięsko i pozostaje taki jaki był. Przychodzi mu to jednak zbyt gładko, nawet jak na takiego luzaka jak on.
Film uniknął wielu pułapek, w które wpadają adaptacje komiksów. Autorom udało się nadać opowieści o Jerzym filmowy charakter. Obraz ma dobrze poprowadzoną narrację i świetnie dobrany dubbing, dzięki któremu postaci nabierają życia. Szyc jest znakomity w roli Jerzego, ale jeszcze lepiej wypada Sokół w roli Stefana. Jego głęboki głos idealnie dopasowuje się do fizjonomii rysunkowego skina.
Z pozoru wszystko jest dobrze, ale film pozostawia w widzu uczucie niedosytu. Jest nad wyraz ostrożny w eksplorowaniu uniwersum Jeża Jerzego. Z całej galerii bohaterów na ekranie pojawia się ledwie kilku (brakuje przede wszystkim równie komicznego, co demonicznego El Dresso). Jednak dostrzeżenie tego, co najbardziej dotkliwe w filmie nie wymaga znajomości wcześniejszych przygód Jerzego. Filmowi brakuje przede wszystkim siły komicznej. Humor jest tu anemiczny i łatwiej zmusić się do śmiechu niż lekko uśmiechnąć, w efekcie seans upływa na smutnym oczekiwaniu.
Co teraz stanie się z Jerzym? Jak potoczy się jego kariera? Niezależnie od rozwoju wypadków jego debiut filmowy nie pozostanie bez echa. Jego znaczenie jest jednak przeceniane. Częsty argument, że „Jeż Jerzy” dowodzi, iż takie produkcje, utrzymywane przy życiu głównie przez grupę zapaleńców, mogą powstawać też w Polsce, jest jak najbardziej słuszny, odnosi się jednak do czysto rzemieślniczego charakteru filmu. Obraz Wawszczyka nie wywoła żadnej rewolucji. „Jeż Jerzy” nie ma autentycznej siły sprawczej, zatrzymuje się bowiem między producentem a klientem. Zamiast dotrzeć głębiej do widza, pozostaje produktem. Godnym uwagi i szacunku, ale wyłącznie produktem.
Recenzja nadesłana na konkurs „Esensji”.



Tytuł: Jeż Jerzy
Scenariusz (film): Rafał Skarżycki
Rok produkcji: 2010
Kraj produkcji: Polska
Dystrybutor (kino): Monolith
Data premiery: 11 marca 2011
Czas projekcji: 90 min.
Gatunek: animacja, komedia
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Allegro.pl
Ekstrakt: 50%
powrót; do indeksunastwpna strona

125
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.