Po czterech latach przerwy Sofia Coppola powraca z filmem „Somewhere” i na wstępie zdobywa Złotego Lwa na Festiwalu w Wenecji. Ale to akurat zasługa scenarzystki. Sofii Coppoli.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Nie ulega presji mediów i fanów. Na stołku reżyserskim zasiada dopiero wtedy, gdy sama czuje taką potrzebę. No cóż, gdy jest się córką Francisa Forda Coppoli i gdy ma się na swoim koncie Oscara (za „Między słowami”), można sobie pozwolić na ekstrawagancki (na miarę Hollywood) stoicyzm. A Sofia Coppola z pełną premedytacją dozuje nam swoje nowe dzieła. Tym razem po czteroletniej przerwie powraca z produkcją kryjącą się pod enigmatycznym tytułem „Somewhere”. Życie głównego bohatera, znanego aktora Johnny’ego Marco (Stephen Dorff) tajemnicą owiane już nie jest. Wręcz przeciwnie. Johnny’ego rozpoznają wszyscy. Pojawia się na plakatach, w telewizji, w gazetach… Mieszka w hotelu, kobiety go uwielbiają, a mężczyźni zazdroszczą mu powodzenia i ekskluzywnego Ferrari 360 Modena… Żyć, nie umierać. Ale cały ten blichtr to jedynie woalka prawdziwego życia Johnny’ego. Hotel oznacza brak domu, piękne kobiety pojawiają się i znikają, a ferrari potrafi zawieść w najmniej spodziewanym momencie. Gwieździe towarzyszy nieustanny strach przed paparazzi i SMS-y z pogróżkami. Z każdą sceną cienie życia przesłaniają blaski, a jedynym elementem, który wprowadza radość i nadzieję, jest córka aktora, Cleo (Elle Fanning)… Sofia Coppola z charakterystycznym dla siebie spokojem i opanowaniem wprowadza nas w świat, który sama doskonale zna. Zabiera nas do Miasta Aniołów, gdzie wszystko kręci się wokół sławy, pieniędzy i zabawy. Pisząc scenariusz, Coppola sięgała do własnych przeżyć i doświadczeń znajomych z show biznesu. Reżyserka zrezygnowała jednak z niepotrzebnego dramatyzmu. Nie przedstawia nam bohatera, który w szaleńczym tempie wspina się po szczeblach hollywoodzkiej kariery, by chwilę później z wielkim impetem sięgnąć dna. Coppola tworzy absolutnie wiarygodną, całkowicie ludzką postać, w którą wcielił się bezbłędny Stephen Dorff. W jednym z wywiadów reżyserka przyznała, że od początku wiedziała, kogo obsadzi w tej roli. Trzeba przyznać, że wybór był strzałem w dziesiątkę. Hedonista w wydaniu Dorffa przypomina raczej zagubionego, bardzo samotnego chłopca. Stan emocjonalnego zawieszenia przełamuje postać Cleo – rezolutnej córki, która nieoczekiwanie nadaje sens egzystencji Johnny’ego. Gwiazdor otrzymuje najważniejszą, życiową rolę – rolę ojca. Musi opiekować się córką i stać się dla niej wzorem. Od razu widać, kto tak naprawdę więcej na tym zyskuje i kogo wspólny czas bardziej zmienia… Realizując „Somewhere” Coppola postawiła na znane nazwiska i minimalizm pod każdym innym względem. Po wysokobudżetowej „Marii Antoninie” reżyserka postanowiła przeprowadzić eksperyment, w jak prosty sposób można zrealizować film. Mamy więc długie, statyczne ujęcia scen, wypełnionych dźwiękami otoczenia (ryk silnika, szmer łyżew, skwierczenie tłuszczu na patelni), odartych z wszelkich ozdobników. Dzięki temu widz nabiera wrażenia, jakby Coppola wprowadziła go tylnymi drzwiami do życia Johnny’ego. Niby wszystko pomyślane, ale… „Somewhere” to kolejna po „Między słowami” opowieść o samotności i próbach zdefiniowania swojego JA. Najnowszej produkcji daleko jednak do niewymuszonego uroku oskarowego dzieła. „Somewhere” odbieram jako eksperyment, zabawę formą, w której opowieść zeszła na dalszy plan. Zwłaszcza w pierwszej połowie filmu, która jest spokojna i rozciągnięta do granic cierpliwości widza. Później historia nabiera tempa, choć gdyby nie fantastycznie wykreowana postać Johnny’ego Marco, „Somewhere” stałoby się nieznośnie senne. Miało być minimalistyczne, a w efekcie z ekranu wieje nudą. Zobaczyć i zapomnieć. No, może za wyjątkiem ostatniej sceny, którą można różnie interpretować. Dla mnie jest zobrazowaniem słów Ernesta Hemingway’a – „Nie można uciec od samego siebie, przenosząc się z miejsca w miejsca”. Ale to i tak zdecydowanie za mało. Recenzja nadesłana na konkurs „Esensji”.
Tytuł: Somewhere. Między miejscami Tytuł oryginalny: Somewhere Rok produkcji: 2010 Kraj produkcji: USA Data premiery: 1 kwietnia 2011 Czas projekcji: 98 min. Gatunek: dramat Ekstrakt: 60% |