powrót; do indeksunastwpna strona

nr 03 (CV)
kwiecień 2011

Gra
Krystyna Kuhn
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Angela Finder była kluczem do wszystkich wydarzeń w dolinie. Jej śmierć nie mogła być przypadkowa. A już na pewno nie był to wypadek.
Była redaktor naczelną Grace Chronicle. Chociażby dlatego miała dostęp do informacji, do których inni nie mieli. Ale co najważniejsze: była znaną hakerką, a tym samym potrafiła wkraść się do każdego systemu danych w sieci.
Wszystko wskazywało na to, że korzystała ze swoich umiejętności bez żadnych zahamowań.
Wynalazła numer komórki Julii i wiedziała coś o Katie. I nawet gdyby stały za tym jakieś niejasne powody czy motywy, możliwe, że Julia i Katie nie były jedynymi osobami rozpracowywanymi przez Angelę.
Ta pozornie bezradna dziewczyna na wózku miała w gruncie rzeczy niesamowitą władzę: wykładowcy, personel, studenci – wszystkich trzymała w szachu. W życiu każdego chyba człowieka mogło przecież zdarzyć się coś, co ktoś inny mógł wykorzystać do szantażu?
Czy tak było naprawdę? A jeżeli tak, to dlaczego?
(…)
Julia najwyraźniej na kilka minut straciła przytomność. Odzyskała ją dopiero, gdy dotarło do niej jakieś stukotanie. Ktoś walił gorączkowo w klawiaturę peceta, sapiąc i przeklinając cicho pod nosem.
Nie czuła ciała, zrobiło jej się dziwnie słabo, była bezwładna, nieważka, niczym zawieszony w przestrzeni kosmicznej astronauta. I nie leżała już na tyłach pomieszczenia. Alex musiał zawlec ją na przód.
Z trudem obróciła głowę na bok. Obok niej leżała Debbie. Zbladła, jakby ktoś wymalował jej twarz białym podkładem maskującym. Krwawe linie strug totalnie zniekształcały jej rysy.
A Katie? Rozpłynęła się w powietrzu.
Julia poruszyła się. Uniosła głowę, próbowała się podnieść.
– Kurwa! – usłyszała nad sobą głos Alexa.
Szurnęło krzesło, przykucnął obok niej i zmierzył ją lodowatym spojrzeniem. Twarz miał nieruchomą, zimną, tępą.
– Co…? – wystękała. To jedyne słowo, które z siebie wydała. Zabrzmiało żałośnie.
– Wy małe suki z waszym durnym wścibstwem – szeptał bezpośrednio do jej ucha. – Jeżeli czegoś nienawidzę, to wścibstwa. Ludzi, którzy mnie obserwują, szpiegują, latają za mną, śledzą. Którzy próbują mi popsuć wszystko, do czego doszedłem.
Julia domyślała się, o czym mówił.
– Wiedza znaczy władza – wyjaśniał jej i Robertowi ten detektyw w Berlinie. – Jeżeli ktoś dowie się, gdzie jesteście, będziecie automatycznie w niebezpieczeństwie. Więc nie ufajcie nikomu, rozumiecie? Nikomu. Wyłącznie wy możecie znać prawdę.
– Ale ja nic nie wiem! – Julia ledwo wydobywała głos, gdyż łapy Alexa przyciskały jej krtań.
– Myślisz, że nie wiem, po co tu jesteś? Czemu myszkowałaś w moim biurze, w środku nocy? Po co ukradłaś kopertę? Najpierw ta głupia Debbie, teraz ty. Myślałaś, że się nie kapnę, co? Ale mylicie się! Widzę wszystko i znam was na wylot! Tobie też chodziło tylko o jedno? Dlatego ryzykowałaś życiem w jeziorze, nie pisnęłaś nic o medalionie, co nie? Jesteś taka sama jak te wszystkie suczki. – Alex charczał. – Chcesz mnie szantażować!
– Nie, to nie miało nic wspólnego z tobą – wystękała Julia, on jednak jej wcale nie słuchał.
– Angela też myślała, że może zabrać mi moją przyszłość, ale się pomyliła. – Zaśmiał się. – Wszystkie się mylicie! Moje życie należy do mnie, rozumiesz! Do mnie, i tylko do mnie. Nie do was, podłe dziwki! – Zamilkł na ułamek sekundy. – Czemu nie mogłyście zostawić mnie po prostu w spokoju? Teraz jest już na to za późno! – Nagle głos mu się załamał, jakby był bliski płaczu. Przynajmniej rozluźnił uścisk ręki. Julia usiłowała znowu się poruszyć.
– Debbie – mruknęła. – Musimy jej pomóc. – Próbowała się przekręcić.
Nic z tego, ręce Alexa ponownie chwyciły ją za kark. – Nie ruszaj się z miejsca – syknął.
– Umiem zachować tajemnicę – zarzekała się rozpaczliwie Julia. – I załatwię, żeby Debbie trzymała język za zębami. Przyrzekam ci. – Usiłowała przybrać taki ton głosu, żeby zabrzmiał jak obietnica oznaczająca: „Możesz mi zaufać”.
– Aha, nadszedł czas na psychologiczne podchody, co? – Alex zaśmiał się, a zabrzmiało to tak, jakby jego nastrój raptownie się zmienił, jakby się teraz nieźle bawił. – Myślisz, że postradałem zmysły, co? Nic nie rozumiesz. Tak to jest z kotami. Zbyt późno zaczynacie pojmować, co się tu dzieje. Nie, nie jestem wariatem, lecz realistą! Nie chodzi o to, co się dzieje we mnie, lecz co wokół nas. Nie zrozumiałaś doliny, nie?
Nie rozumieć doliny?
Co miał na myśli?
Ta rozmowa zeszła na jakieś absurdalne tory.
– O czym ty mówisz…
Krótki śmiech, a po nim szept: – Nie czujesz tego? Wszyscy zmieniamy się w tym miejscu. Ta dolina coś z nami wyczynia. Zanim tu przyjechałem, byłem innym człowiekiem. Myślałem naiwnie, że wszystko mi się uda. Po prostu wszystko. Z czasem zrozumiałem: tu zostawiasz przeszłość za sobą i stajesz się tym, kim jesteś naprawdę, do głosu dochodzi to, co drzemie w tobie gdzieś głęboko.



Tytuł: Gra
Tytuł oryginalny: Das Spiel
Przekład: Robert Rzepecki
Wydawca: TELBIT
Cykl: Dolina
ISBN: 978-83-62252-27-5
Format: 296s. 144×208mm
Cena: 34,–
Data wydania: 22 marca 2011
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w
:
powrót; do indeksunastwpna strona

58
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.