powrót; do indeksunastwpna strona

nr 04 (CVI)
maj 2011

Alicja w Krainie Koszmarów
Zack Snyder ‹Sucker Punch›
W momencie, w którym uznany reżyser postanawia zaprezentować publice całkowicie autorskie dzieło – wliczając w to scenariusz, odczuwam drżenie serca. I to bynajmniej nie z podniecenia, ale ze strachu, że autor gdzieś się zgubi i wyjdzie niezbyt strawna papka. „Sucker Punch” może nie jest aż tak zły, ale powiedzieć, że to dobry film, byłoby kłamstwem.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Sucker Punch›
‹Sucker Punch›
Można nie kojarzyć nazwiska Zacka Snydera, jednakże takie obrazy jak „Legendy Sowiego Królestwa”, „300” czy „Watchmen. Strażnicy” powinien znać każdy szanujący się fan komiksów i fantastyki w kinie. Człowiek ten świetnie poradził sobie z ekranizacją tytułów będących legendami na rynku (mowa tu zwłaszcza o „Watchmen”, którego ekranizacja była swoistym Mount Everestem powieści obrazkowych). A potem postanowił pójść właśnie o wspomniany krok dalej i zrealizować nie cudzą fantazję, tylko swoją, dając jej dość znaczący tytuł „Sucker Punch”.
W ramach tej fantazji dostaliśmy wypadkową zabawy klockami dostarczanych przez kulturę od epoki wiktoriańskiej do współczesności. W końcu już dawno temu krytycy i sami artyści stwierdzili, że współcześnie nie da się stworzyć niczego nowego – można tylko w nowy sposób wykorzystać elementy z dorobku poprzedników. W ten sposób mamy odmalowaną w ponurych barwach historię dziewczyny, która nie dość, że molestowana przez ojczyma, nie dość że była świadkiem zabójstwa swojej młodszej siostry, to jeszcze wylądowała w zakładzie dla obłąkanych w celu uciszenia jej. Bo w końcu jakim świadkiem jest osoba chora psychicznie? I, jakkolwiek streszczenia mówią potem krótko: Babydoll ucieczkę z zakładu planuje i realizuje na kilku płaszczyznach, wśród których prym wiodą te będące wytworami fantazji, to widz głupieje. A przynajmniej ja zgłupiałem.
„Sucker Punch” jest bowiem filmem bardziej żonglującym płaszczyznami narracyjnymi niż osławiona „Incepcja”. Efekt jest taki, że widz zastanawia się, co tak właściwie dzieje się w rzeczywistości, bo na właściwie trzy poziomy dwa są realistyczne. Oczywiście o ile odrealniony pod kątem nasycenia barw i kadrów film może mieć jeszcze jakieś znamiona prawdopodobieństwa. Żonglerka jednak ma również swoje wady – największą z nich jest zdecydowanie dynamika filmu – przez pierwsze pół godziny akcja idzie bardzo powoli, by później nabrać tempa. Tempo to jednak jest również kulawe, bo cały czas mają miejsce niepotrzebne retardacje (i nie mówię tu o znanym już z „Matrixa” bullet time, tylko o płaskich i nudnych dialogach). Co gorsza, postaci są jednowymiarowe, a ich motywacja jest mniej więcej na poziomie krwawej bajki dla dzieci – mamy złego dyrektora, dwuznaczną moralnie pomagierkę, kucharza będącego właściwie tylko elementem sztafażu (jest zły, egoistyczny i nudny) oraz bohaterki, które muszą mieć wewnętrzne konflikty, bo czymś trzeba zapchać scenariusz.
Tak mniej więcej film by wyglądał, gdyby jego ocenę okroić do fabuły. O sile „Sucker Punch” jednak realizacja. Fabuła okazuje się być pretekstowa i stanowi ona bardziej motor napędowy kolejnych teledysków. Taniec Babydoll bowiem jest kolejnym elementem walki o wolność. A tu trzeba oddać sprawiedliwość Snyderowi – jest świetnie. Może nie rewelacyjnie, ale zadowalająco, zwłaszcza na tle fabuły sugerującej ciężkostrawny crossover „Alicji w Krainie Czarów”, „St. Trinian’s”, „300”, „Hellboya” i „Incepcji”.
Bawiąc się w psychoanalizę (co, zwłaszcza w przypadku tego filmu jest dość niebezpieczne) można by stwierdzić, że Snyder uległ trwającej od dawna modzie na Orient. Walka to taniec życia ze śmiercią. I w ten sposób mamy drobną dziewczynkę ubraną jak z marzeń fanów bdsm walczącą z gigantycznymi samurajami, nazistami-ożywieńcami, smokiem i androidami. Wizualnie jest po prostu świetnie, a muzycznie… cóż, jak wspomniałem, widz otrzymuje wysmakowany brutalny teledysk do świetnej muzyki. I nie chodzi tu tylko o opiewany cover „Sweet Dreams” (chyba najbardziej przejmujący ze wszystkich w filmie fragment), ale też o udane remiksy Björk oraz Queen.
W rezultacie widz przez dwie godziny patrzy na feerię steampunkowo-rockowej stylistyki, męczy się przy próbie przymknięcia oka na dziury w fabule i zastanawia się, o co w tym filmie chodzi. No właśnie – o co? To proste. O rozrywkę. A ta, jeśli pominąć dłużyzny i tandetne zagrywki w postaci miłości siostrzanej i łopatologicznych kazań, jest całkiem przyzwoita. Choć, Bogiem a prawdą, jedyne co zostaje w pamięci po seansie to właśnie świetny cover „Sweet Dreams”.
Recenzja nadesłana na konkurs „Esensji”.



Tytuł: Sucker Punch
Reżyseria: Zack Snyder
Zdjęcia: Larry Fong
Scenariusz (film): Zack Snyder, Steve Shibuya
Rok produkcji: 2011
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor (kino): Warner
Data premiery: 25 marca 2011
WWW: Strona
Gatunek: akcja, fantasy, thriller
Wyszukaj w: Wysylkowa.pl
Wyszukaj w:
Wyszukaj w: Allegro.pl
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

92
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.