powrót; do indeksunastwpna strona

nr 04 (CVI)
maj 2011

Autor
Wydekoltowana dżedajka contra psychopatyczna punkówa
‹Star Wars Komiks #4/11: Aayla Secura›
Wielbiciele Aurry Singh (zgaduję, że są tacy, ponieważ w świecie „Gwiezdnych wojen” każda postać z wyjątkiem Jar Jara ma swoich wielbicieli) powinni chyba znienawidzić twórców zeszytu „Aayla Secura”. Chyba, że oni właśnie tak przedstawioną Aurrę kochają…
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Star Wars Komiks #4/11: Aayla Secura›
‹Star Wars Komiks #4/11: Aayla Secura›
Jak wskazuje tytuł, główną bohaterką opowieści zawartej w tym zeszycie jest Aayla Secura – twi’lekańska Jedi, dawna padawanka nieco dwuznacznego moralnie Quinlana Vosa. Otrzymana od niego wiadomość stanowi klamrę kompozycyjną całej historii, a w trakcie akcji co chwila pojawiają się retrospekcje ze wspólnych treningów i rozmów.
Secura, wraz z czworgiem innych Jedi (z czego dwoje wygląda jak wiedźmin Geralt i nieco przerośnięta Ciri, a pozostała dwójka jak… eee… jak skrzyżowanie palmy z salamandrą), musi rozwikłać zagadkę ataków na republikańskie transporty. Wymaga to wystąpienia w przebraniu – scena, w której mistrzyni Aayla udaje rozpieszczoną córeczkę bogacza, jest jak dla mnie najlepszą z całego komiksu. Choć nie, jeszcze lepsze jest wspomnienie treningu, może dlatego, że Quinlan Vos pojawia się tam – mrrrrau! – w podkoszulku bez rękawów. A kilka innych scen byłoby co najmniej równie udanych, gdyby nie…
Gdyby nie Aurra Singh. Jest ona na wpół łysa, ma antenkę w czaszce i ohydny czarno-biały makijaż na klauna psychopatę. Już dwie z tych cech by wystarczyły, trzy to zdecydowanie za dużo, a rysownikowi Duursemie i scenarzyście Ostranderowi widać jeszcze za mało mhrocznego imydżu łowczyni nagród, więc każą jej co chwila wybuchać maniakalnym śmiechem albo równie maniakalnym wyciem oraz wykrzywiać twarz w grymasach, które bez makijażu a la szop pracz byłyby zapewne groźne, a z makijażem przeradzają się we własną karykaturę.
Zważywszy, że walka Aayli z Aurrą zajmuje mniej więcej dwie trzecie zeszytu, można szybko nabrać przesytu wytrzeszczonymi oczami i wyszczerzonymi zębami tej ostatniej. Szkoda, bo sama walka jest w sumie dość ciekawie narysowana, zawiera parę fajnych pomysłów – w rodzaju zniknięcia sprzed oczu i nosów ścigających bohaterkę zwierząt – oraz dość zgrabnie przeplatana jest scenami z udziałem pozostałej czwórki Jedi (jakby nie dość było mhrocznej Aurry, ta przerośnięta Ciri nosi ksywkę Mroczna Kobieta, co niestety bardziej niż z rycerzami Jedi kojarzy mi się z grupką nastoletnich erpegowców).
Sposób rysowania trzyma się komiksowego standardu: postaci mają realistyczne proporcje (trochę mniej realistycznie wypadają niektóre przybierane przez Aaylę pozy, sugerujące posiadanie struny grzbietowej w miejsce kręgosłupa – no, ale w sumie kto ich tam wie, tych Twi’leków…), walki są odpowiednio dynamiczne, zaś damskie biusty odpowiednio wydatne i zaokrąglone1). Komputerowe kolorowanie standardowo każe cieniować wszystko niezależnie od sposobu padania światła; kadry z retrospekcjami są dyskretnie przymglone, co daje miły dla oka efekt.
Plusy:
  • klarowna kreska, dynamiczne kadry
  • mięśnie Quinlana Vosa ^__^
Minusy:
  • przesadzona Aurra
  • na stronie 44 w kadrze przedstawiającym aresztowanie sierściastej pani senator pomylono treść dymków z wypowiedziami.
1) Jak przystało na amerykański komiks, są oczywiście tak zaokrąglone, aby zniwelować jakiekolwiek sugestie istnienia sutków – nawet po wpadnięciu postaci do lodowatego strumienia.



Tytuł: Star Wars Komiks #4/11: Aayla Secura
Wydawca: Egmont
Cykl: Star Wars
Cena: 6,50
Data wydania: kwiecień 2011
Wyszukaj w: Wysylkowa.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

141
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.