– Tato, tak mi brakuje mamy – powiedziała i przytuliła się do ojca. Ten objął ją mocno, drugą ręką przytulił chłopca i powiedział ciszej: – Mi też. Nawet nie wiecie jak bardzo. Zaledwie rok temu zostali we trójkę. Mama Ani i Roberta zginęła w tajemniczych okolicznościach w katastrofie lotniczej, wracając z podróży służbowej z Ameryki. W oczach całej trójki pojawiły się łzy. Tylko Ania nie mogła ich powstrzymać i zaczęła cicho szlochać. – To nic, kochanie, to nic – pocieszał ją tata, który w ten sposób zwracał się jednocześnie do córki, do milczącego syna, jak i do siebie. Nagle skupił się na rosnącej w oczach fali ważek i powiedział: – Uważajcie, nadlatują. Lot cybernetycznych ważek był precyzyjnie skoordynowany, a lądowanie przebiegało sprawnie. Śluzy w szybach bloków uchylały się, wpuszczając ważkę i natychmiast zamykały się za nią. Wszystko w ciszy, bez hałasu, izolowanego we wnętrzach nowoczesnych mieszkań. Dzieci podbiegły do pojemnika. Coś było nie tak. Po pierwsze, nie zauważyły migania diody, sygnalizującej otwarcie i zamknięcie śluzy oraz kwarantannę, jakiej ważka poddawana była po każdym locie. Po drugie, pojemnik nie otworzył się, jak zwykle, po kilku sekundach. Był wciąż zamknięty. Ania i Robert spojrzeli najpierw na siebie, a później na ojca, który właśnie do nich podchodził. Mężczyzna delikatnie odsunął dzieci i zbliżył się do pojemnika. Spojrzał na wyświetlacz, nie wykazywał on jednak żadnej aktywności. Ojciec nacisnął przycisk z napisem „OPEN” i odruchowo cofnął rękę. Pokrywa pojemnika odskoczyła, ale w środku nie było cybernetycznej ważki. Przyglądał mu się chwilę. Zamknął pokrywę i odsunął dzieci. – Proszę, cofnijcie się w głąb pokoju, coś jest nie tak. Muszę to sprawdzić. Podwinął rękaw marynarki i nacisnął gumowy pasek na przegubie. Czarna guma rozjarzyła się na zielono. Przybliżył ją do ust i powiedział: „Operator 12-46”. Chwilę odczekał, po czym usłyszał głos: – Tu serwis techniczny, w czym mogę pomóc? – Mamy problem z ważką numer 12-46. Wygląda na to, że nie wróciła ze święconką z NeoKościoła. Chciałbym sprawdzić, gdzie się znajduje i co się stało. – Chwileczkę, już sprawdzam – odpowiedział głos dobiegający z gumowego paska. Dzieci patrzyły zaniepokojone na ojca, siedząc na żółtej kanapie z przezroczystego plastiku. Mężczyzna starał się je uspokoić gestem ręki. – Tak, faktycznie, ważka nie dotarła do państwa z NeoKościoła. Staramy się ją właśnie zlokalizować. Najprawdopodobniej nastąpił jakiś błąd programowy albo spięcie. Ważka znajduje się aktualnie około dwóch tysięcy metrów nad państwa blokiem, gdzieś w chmurze. Niestety odbieramy dziwne anomalie i mamy nieprecyzyjne odczyty. – Co to znaczy: „nieprecyzyjne odczyty”? – zapytał mężczyzna. – To znaczy, że według odczytów ważka znajduje się jakby w całej chmurze – odparł serwisant. – Czy można ją jakoś zdalnie nakierować na właściwy tor? – Ojciec wszedł na balkon i spojrzał w niebo. W górze wisiała olbrzymia biała chmura. Przebijały ją promienie słońca, tworząc niemalże religijny obrazek. – Tak, jest taka możliwość. Zaraz uruchomię odpowiedni program. Proszę poczekać. Ojciec nie mógł oderwać się od widoku rozświetlonej chmury. Z zamyślenia wyrwał go nagły dotyk ciepłej rączki Ani, która stanęła z bratem obok i spojrzała z zachwytem w niebo. – Tatusiu, to jest takie piękne – powiedziała szeptem dziewczynka. – Kochanie, wejdź proszę do środka. Nie wiadomo, co się stało z ważką. Rozdrażniony ojciec wprowadził dzieci do pokoju. Spojrzał na wyświetlacz pojemnika, ale nie zauważył na nim żadnych zmian. Nagle z jego przegubu odezwał się głos serwisanta. – Procedura w toku, proszę chwilę poczekać, zaraz ważka będzie u państwa w pojemniku. Dziękuję za kontakt. Czy mogę jeszcze w czymś pomóc? – Nie, chyba, nie – odpowiedział niepewnie ojciec i w tej samej chwili zauważył na wyświetlaczu włączoną diodę, oznaczającą aktywny program powrotu robota. – Dziękuję za pomoc. Ścisnął gumowy pasek i zakończył rozmowę. – Ciekawe, co to było? – zapytał podekscytowany chłopiec. – Nie wiem, Robercie, ale wygląda to na jakiś błąd w oprogramowaniu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. W tym samym momencie dioda wyświetlacza zaczęła migać na pomarańczowo i usłyszeli cichy syk, a na wyświetlaczu panelu kontrolnego zapaliło się słowo „RESTART”. Mężczyzna odczekał kilka regulaminowych sekund i znowu nacisnął przycisk „OPEN”. Wieko pojemnika otworzyło się, zaś oczom całej trójki ukazała się ważka ze święconką. Jednak już na pierwszy rzut oka widać było, że coś zmieniło się w jej wyglądzie. Ojciec przez chwilę wahał się przed wyjęciem robota z pojemnika. Ania okazała się szybsza. Złapała ważkę i przytuliła do siebie, mówiąc: – Bardzo się o ciebie martwiłam, Olu. Ale na szczęście już jesteś. Wyprostowała rączki i spojrzała w czerwone oczy robota. Właśnie wtedy ojciec zauważył coś na boku białego wdzianka ważki. Tuż pod fioletowym zdaniem, napisanym przez Anię flamastrem, widniały wyhaftowane złotą nicią słowa, które sprawiły, że ugięły się pod nim nogi. Były to życzenia „Wesołych Świąt” od kogoś, z kim już od dawna nie mieli żadnego kontaktu… |