Jeden z bohaterów „Schroniska” mówi, że burzone mieszkania „zapadają się i zostaje wielka pustka”. Podobnie można powiedzieć o sportretowanych przez Romana Grena ludziach – upadają, niektórzy dodatkowo zamykają się w sobie, ale nadal potrafią zostawić po sobie odczuwalną pustkę.  |  | ‹Schronisko›
|
Francuskie schroniska dla bezdomnych były przez kilka lat miejscem pracy Grena. Jego wydana właśnie książka zbiera historie z tego okresu. Nie znajdziemy tu ciągłej narracji, pisarz pokazuje nam blisko czterdzieści miniatur. I chociaż czasem niektórzy bohaterowie powracają, to większość z nich jest w tym tekście obecna niezbyt długo. Jak pochodzący z Tbilisi Gapriszwili, który pierwszego dnia pobytu w schronisku zaznacza: „Ja tylko na chwilę”. Owa narracyjna „chwilowość” została przez pisarza bardzo dobrze wykorzystana. Krótkie formy umożliwiły skupienie uwagi na wybranym aspekcie znajomości z danym człowiekiem. Dzięki temu „Schronisko” nie nudzi, a imponuje swoim kolorytem. Gren opisuje to, co zobaczył, a także to, co usłyszał. W tym drugim przypadku ani on, ani my nie jesteśmy w stanie zweryfikować prawdziwości przekazywanych opowieści. Najbardziej uderzające są momenty, w których to się jednak udaje – tak jak przy okazji jednej z nielicznych szczęśliwych historii. Opowiadający ją mężczyzna odnalazł po latach swego syna, a ten postanowił przygarnąć ojca pod swój dach. Uradowany rodzic przeprowadza się do pięknego domu, poznaje synową, opowiada bajki wnukom. Dopiero sprawdzona wstecz lista obecności w schronisku pokazuje, że bajkę opowiedział również opiekunom – jego historia została od początku do końca zmyślona. Przy okazji odkrytego kłamstwa ujawniają się też dwie kategorie marzeń. Jednym wystarczy wizualizowanie sobie przyszłości, pełne zapału mówienie o tym, jak będzie umeblowane ich przyszłe mieszkanie. Drudzy budują kompleksową wizję, swoje drugie, zmyślone życie. Następnie próbują przekonać otoczenie, by im w to łgarstwo uwierzyło. I znowu – nie jesteśmy w stanie odgadnąć tym razem tego, kogo właściwie chcą oszukać. Innych, ale może głównie siebie? Niezależnie od tego, jaką wybiorą drogę – prawdy czy fałszu, bohaterowie w końcu mówią. Niektórym przychodzi to z dużym trudem dopiero po kilku dniach, inni otwierają się od razu. Po to, by – jak opowiada jeden z nich – „krew nie zastygała w brzuchu”. Tu wkracza słuchający ich Gren. Autor stara się zachować neutralną postawę, o co niełatwo. Sam pisze, że własne, udane życie, ciąży mu w czasie rozmów z podopiecznymi. Może też trochę dlatego stara się być dla nich maksymalnie sprawiedliwy. Nie ocenia, nie wartościuje, prawie nie używa literackich sztuczek. Na poetyzowanie pozwala sobie jedynie w puentach, a i to często ustami swoich bohaterów. W „Schronisku” bezdomność nie jest na pierwszym planie. Najważniejszy okazuje się człowiek i sposób na życie, jaki dla siebie wybiera. Trafienie do przytułku staje się dla każdego testem o liczbie rozwiązań identycznej z liczbą zdających. Opiekunowie mogą tylko przyglądać się, jak bezdomni radzą sobie w nowej dla siebie roli i jaką ścieżkę wybiorą. Ostatecznie wielu z nich zobaczą jeszcze nie raz i nie dwa. Jak pewnego Francuza, który wrócił, chociaż znalazł dla siebie mieszkanie. Wybrał jednak schronisko, bo „Samotność to śmierć. Tu [w przytułku] jest życie”.
Tytuł: Schronisko ISBN: 978-83-7536-243-5 Format: 152s. 125×195mm Cena: 31,90 Data wydania: 9 marca 2011 Ekstrakt: 70% |