powrót; do indeksunastwpna strona

nr 04 (CVI)
maj 2011

Nic osobistego
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Niewielu rodziło się z darem umożliwiającym oddziaływanie na rzeczywistość. Jeszcze mniej zostało wyszkolonych, aby umieć się nim posługiwać. Ów tajemniczy, owiany plotkami talent pozwalał przeniknąć do równoległej, metafizycznej krainy, gdzie egzystowały dusze wszystkich żyjących i zmarłych stworzeń. Była to eteryczna manifestacja zwykłego świata, dokąd dostęp mieli tylko nieliczni. Każde wejście do niematerialnej sfery duchów wymagało ponadto ofiary z życiodajnej substancji – świeżej ludzkiej krwi. Jeśli ktoś potrafił zdobyć się na mord innego człowieka i przebyć granicę, otwierały się przed nim ogromne możliwości. Wykorzystywanie sił drzemiących w eterze ludzie nazywali magią.
Jabril skończył zaklęcie, objął dłońmi sarkofag cesarza, pozostawiając ciemnoczerwone smugi, i wziął głęboki oddech.
Przekroczenie granicy Podświata było niczym skok do jeziora, przyprawiało o dreszcze i odbierało dech. Czuł, że ciało mu drętwieje i powoli traci kontakt ze świadomością.
Nagle zobaczył oślepiający błysk światła, a potem niebo zasnuła ciemność. Unosił się nad ziemią niby obłok dymu. Słyszał setki przytłumionych, dobiegających zewsząd głosów, ale zignorował je i myślami sięgnął do najbliższego otoczenia. Energia kłębiła się wszędzie wokół, wystarczyło po nią sięgnąć, aby użyć jej do własnych celów. Oczywiście z umiarem, gdyż zawsze istniało niebezpieczeństwo obudzenia demonów, których nigdy nie powinno się budzić.
Ku swemu wielkiemu zdziwieniu nadal znajdował się w pałacu, ale w jakiejś nieznanej mu części. Podświat przybierał formę rzeczywistych miejsc tylko w wyjątkowych sytuacjach, poza tym Jabril nie sądził, że dusza poprzedniego cesarza pozostanie w jednej lokalizacji, spodziewał się raczej długiej wędrówki w nieznane.
Cały czas kierował się śladem Tiberiusa. To dlatego tak ważne było, aby w chwili przejścia znajdował się w pobliżu zwłok. W innym przypadku odnalezienie pojedynczego, błąkającego się bez celu ducha graniczyłoby z cudem.
Wreszcie dotarł do celu. Niewyraźna postać cesarza jakby klęczała w dziwnym letargu przed gładką ścianą pałacu. Nie odzywała się ani słowem i trwała w bezruchu niczym kamienny głaz. Jabril wątpił, żeby udało mu się skłonić ducha do rozmowy, więc wolał pozostać w stosownej odległości. Jeśli Tiberius rzeczywiście był niepoczytalny, mag i tak nic by nie wskórał.
Już dawno odkrył, że podstawą poruszania w Podświecie jest umiejętność odczytywania znaków, dlatego też zogniskował swoją percepcję na sylwetce władcy w poszukiwaniu śladów negatywnej energii tudzież przekleństwa.
I nagle fala energii niemal powaliła go na ziemię, tyle że nie pochodziła od Tiberiusa, lecz od muru, przed którym medytował. Wyczuł potężne i zagłuszane od lat skupisko uczuć tkwiące w tym miejscu, które zdawało się nieustannie przyciągać do siebie słabo zarysowaną postać starca.
Jabril naraz pojął, że ma do czynienia z trwałą, niesłychanie ciężką zmazą. Wiedział już wszystko, czego mógł się tu i teraz dowiedzieć.
Siłą woli opuścił Podświat i znalazł się z powrotem na zimnej posadzce w mauzoleum.
• • •
Cyvril wyglądał coraz żałośniej, zwłaszcza teraz, kiedy południowiec zobaczył go z bliska. Blada twarz, zapadnięte policzki i nerwowe tiki nie wróżyły niczego dobrego. Siedząca obok cesarzowa obejmowała dłonie męża z wyraźną troską na twarzy. Widać pomoc przybyła naprawdę w ostatnim momencie.
– Udało mi się ustalić, że cesarskiego rodu nie nęka żaden duch ani jakakolwiek inna istota z Podświata.
– A co z moją teorią o przekleństwie?
Ilustracja: <a href='mailto:gastar@gazeta.pl'>Andrzej ‘Gastar’ Diaczuk</a>
Ilustracja: Andrzej ‘Gastar’ Diaczuk
– Cóż… – stwierdził powoli Jabril. – Wątpliwe, żeby ktoś był w stanie tak silnie i świadomie nagiąć duchową rzeczywistość do własnej woli, aczkolwiek istnieje pewna niepokojąca rzecz. Nad dziadkiem Waszej Cesarskiej Mości wisi coś naprawdę okropnego, co jednak nie jest dziełem ingerencji z zewnątrz. I na dodatek to coś jest ściśle związane z pałacem, a konkretnie z jednym kawałkiem muru.
– Ze Ścianą Łez – uzupełnił Cyvril z ponurą miną. Twarz maga wyrażała grzeczne oczekiwanie. – Mogę ci zaufać, czarnoksiężniku?
Jabril zmarszczył nieznacznie czoło; nie lubił, gdy tak go nazywano, ale pokiwał głową. Zawsze lepsze to niż określenie „szarlatan”, które również w swoim czasie doń przylgnęło.
– Oczywiście, Jaśnie Oświecony.
– Zatem słuchaj uważnie, bo niewielu zna historię mojej stryjecznej babki.
Przez chwilę władca jakby się zastanawiał, od czego zacząć.
– Miała na imię Flavia i podobno była bardzo piękna. Czy to prawda, nie wiem, bowiem wszystko działo się na długo przed moimi narodzinami. Kiedy Tiberius wstąpił na tron, trwała akurat krwawa wojna z królestwem Irgos. Skomplikowanej sytuacji nie poprawił fakt, że kilka tygodni później na zachodnich rubieżach wybuchło powstanie wojowniczych Munlingów, chcących wyzwolić się spod acharackiego jarzma. Brakowało wojska i środków do prowadzenia walki, więc chcąc nie chcąc, cesarz musiał przystąpić do rokowań. Król Irgos zgodził się na zawieszenie broni, lecz prócz wielkiej kontrybucji zażądał również siostry Tiberiusa jako żony i gwarantki pokoju.
Cyvril umilkł, aby zamoczyć język w winie i zwilżyć gardło.
– Flavia w owym czasie była bardzo zakochana w pewnym arystokracie i na wieść o planowanym mariażu dostała ataku szału. Na nic jednak zdały się wybuchy złości i groźby, na nic przekleństwa i wyzwiska, małżeństwo zostało przypieczętowane, a traktat pokojowy podpisany. Nie mógł jednak wejść w życie, dopóki Flavia nie chciała stanąć na ślubnym kobiercu, ba, ponoć za nic nie chciała opuścić nawet własnej komnaty. Munlingowie tymczasem rozbili w pył zachodnią armię i oczyścili sobie drogę do stolicy, więc Tiberius nie miał wyboru i siłą zaciągnął ją do świątyni.
Po cesarzu widać było zmęczenie; każde kolejne słowo wymawiał z coraz większym trudem.
– Podczas ceremonii wydarzyła się rzecz haniebna, ponieważ w momencie zwyczajowego pocałunku zrozpaczona Flavia wbiła w pierś małżonka długą spinkę. Władca Irgos przeżył, ale rozpętało się prawdziwe piekło. Cudem uniknięto rozlewu krwi, lecz sojusz rozpłynął się jak we mgle. Ponoć nikt nigdy potem nie widział Tiberiusa w takim stanie. Wściekły dziadek w amoku kazał pojmać siostrę i zamurować w jednej z pałacowych ścian. Nie opamiętał się w porę i później gorzko żałował swojej decyzji.
Valeria dotknęła czoła adamaszkową chustą, aby zamaskować wzruszenie.
– Nie sądziłem, że to ma związek, ale jak widać… – kontynuował cesarz. – Może duchy przodków uznały po prostu, iż rodzinie nie robi się czegoś takiego?
– Cóż, brzmi sensownie, ale to nie duchy przodków. Mówiłem już, że one nie mają z tym nic wspólnego. Czyn Tiberiusa pozostawił silny ślad w Podświecie, lecz nie tłumaczy jeszcze zwidów Waszej Cesarskiej Mości.
Jabril miał już własną hipotezę – ich obu najprawdopodobniej prześladowała jakaś dziedziczna choroba psychiczna, przekazywana być może co drugie pokolenie. Nie odważył się jednak wypowiedzieć na głos swoich przemyśleń.
– A ja sądzę, że za majaki i przywidzenia odpowiada właśnie owa zmaza – odparł Cyvril wojowniczym tonem, który jednak wskutek przemęczenia powodować mógł co najwyżej cień uśmiechu.
– Grzechy dziada nie są grzechami wnuka. Ale jest sposób, żeby uzyskać pewność.
– Tak?
– Będę musiał również dotknąć twego ducha, Jaśnie Oświecony. Tylko wtedy dowiemy się, czy to fatum ciążące nad rodem, koroną cesarską, a może wyłącznie nad zmarłym poprzednikiem.
Wśród strażników rozległ się gniewny pomruk, ale Cyvril uciszył ich stanowczym ruchem ręki.
– Skąd mam wiedzieć, że nie wyrządzisz mi dotkliwszej krzywdy? Opowiedzieć rodzinną historię to jedno, ale pozwolić na obcowanie z duszą to coś całkiem innego.
– Mogę odejść, a ty, Najjaśniejszy Panie, sam pozostaniesz ze swoją przypadłością – dodał Jabril łagodnym głosem, co jego samego zdziwiło niepomiernie.
– Do dzieła – rzekł Cyvril, choć nie wyglądał na przekonanego.
– Będę potrzebował zatem kolejnego więźnia.
Władca skinął głową, a nie minął nawet kwadrans, kiedy wrota rozwarły się z rozmachem i kilku strażników wprowadziło skazańca. Tym razem życie miała oddać młoda dziewczyna o brudnych, posklejanych włosach, umorusanej błotem twarzy i przekrwionych oczach.
– Ta bezduszna kobieta zamordowała własne dzieci – powiedział cesarz, patrząc na nią z odrazą. – Jeśli ktoś znów musi umrzeć, ona będzie odpowiednią osobą.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

8
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.