Dramat „Między światami” z udziałem Nicole Kidman to persona non grata obecnego repertuaru kinowego. Cichy, prostolinijny, autentyczny. Obroni się w nawale kiczu?  |  | ‹Między światami›
|
Choć trailer i plakaty podkreślają, że jest to film „zaskakujący jak »Inni« i wzruszający jak »Uwierz w ducha«”, to nie ma absolutnie nic wspólnego z żadną z tych produkcji. „Między światami” to dramatyczna historia pewnego małżeństwa, które nie potrafi pozbierać się po śmierci syna. Becca (Nicole Kidman) i Howie (Aaron Eckhart) wspólnie próbują zagłuszyć ból, ale z każdym kolejnym dniem coraz bardziej oddalają się od siebie. Nie pomagają im ani grupy wsparcia, ani wyrzucanie rzeczy Danny’ego, ani nawet ludzie, którzy stali się ofiarami tej samej niesprawiedliwości. Bo ból i bezmiar pustki po stracie swojego dziecka rozumieją tylko oni. Niskobudżetowy dramat „Między światami” to owoc doskonałej symbiozy bardziej i mniej znanych nazwisk. Główną producentką filmu jest Nicole Kidman, która rolę reżysera powierzyła mało znanemu Johnowi Cameronowi Mitchellowi. Pod jego batutą tak wybitni aktorzy jak właśnie Kidman, Aaron Eckhart („Mroczny Rycerz”), Dianne Wiest („Sam”) czy Sandra Oh („Bezdroża”) zobrazowali epicentrum uczuć po tragicznej śmierci dziecka. Każda postać ekipy filmowej została dobrana z najwyższą starannością. Świadczy o tym chociażby fakt, że naczelny kompozytor zmieniał się trzykrotnie. Scenariusz też nie był przypadkowy – powstał na kanwie uhonorowanej Nagrodą Pulitzera sztuki. Jej autor, David Lindsay-Abaire, miał pewne obawy co do procesu ekranizacji. Ale zrozumienie i wyczucie Mitchella szybko rozwiało wątpliwości scenarzysty. Ani reżyser, ani Kidman nie zamierzali zrobić z „Między światami” ckliwego, sentymentalnego melodramatu. I słowa dotrzymali: mimo całej dramaturgii scenariusza, twórcy zachowali w filmie umiar i pierwotny charakter sztuki. Mamy tu cały wachlarz emocji: śmiech, melancholię, cierpienie i miłość… Bo po największej nawet tragedii, w życiu człowieka znajduje się miejsce na coś więcej niż smutek. A gdy opada kurtyna chłodnego opanowania głównych bohaterów, na oczach widza dokonuje się swoiste katharsis. Absolutną gwiazdą tego filmu jest Nicole Kidman, która po lichych występach w „Australii” i „Nine – Dziewięć” powraca na szczyt hollywoodzkiego Olimpu. Niestety przejmujący występ w „Między światami” nie zagwarantował Kidman żadnej z większych nagród (mimo wielu nominacji, również do Oscara). Wszystko przez Natalie Portman, która swym występem w „Czarnym łabędziu” zdeklasowała całą żeńską konkurencję. Aczkolwiek rola Kidman zasługuje na uwagę – zwłaszcza, że w trakcie kręcenia produkcji sama została po raz kolejny mamą. I tym bliższe jej rozterki Becci… Kidman i Mitchell postawili na opowiedzianą spokojnym, nieomal monotonnym tonem dramatyczną historię. Nie jest może porywająca ani na płaszczyźnie scenariusza, ani realizacji, ale muszę przyznać, że to przyzwoita mieszanka świetnego aktorstwa i prostej, przyziemnej opowieści. Więc im szybciej wymażecie sobie z pamięci slogany telewizyjne, tym mniejszy będzie zawód, a lepsze wrażenia. Recenzja nadesłana na konkurs „Esensji”.
Tytuł: Między światami Tytuł oryginalny: Rabbit Hole Rok produkcji: 2010 Kraj produkcji: USA Data premiery: 29 kwietnia 2011 Czas projekcji: 91 min. Gatunek: dramat Ekstrakt: 70% |