W swojej muzyce Rainbow Arabia łączy elektroniczny pop z brzmieniami wywodzącymi się z kultur Arabii, ale też Afryki czy Karaibów. Z jakim skutkiem? Nie pozostaje nic innego jak sprawdzić, sięgając po krążek zatytułowany „Boys and Diamonds”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Swoje zamiłowanie do etnicznych dźwięków małżeński duet państwa Tiffany i Dannego Prestonów zaprezentował szerszej publiczności już przed trzema laty. Dzisiaj poza pierwszym albumem ma na koncie kilka EPek, a najszerzej komentowaną z nich pozostaje „Kabukimono” z 2009 roku. Prawdziwie miarodajną próbą dla twórczości dwuosobowej grupy jest jednak dopiero omawiany tutaj długogrający debiut – nagrany dla niemieckiej wytwórni Kompakt, na który trafiło jedenaście zróżnicowanych kompozycji, charakteryzujących się przede wszystkim licznymi orientalnymi, czerpiącymi z różnych kultur, naleciałościami wplatanymi z pasją do indie i starego synth popu. Trzeba przyznać, że początek „Boys and Diamonds” zapowiada całkiem niezłą zabawę. Tytułowy numer, mimo że nie jest zbyt skomplikowany, daje sporo przyjemności płynącej głównie z rytmicznego, umiarkowanie dynamicznego podkładu, nienachlanego śpiewu oraz charakterystycznego, afrykańskiego refrenu. Drugie na playliście „Without You” jest znacznie bardziej żwawe i po jego pierwszych dźwiękach (świetny wstęp) można mięć nadzieję na naprawdę dobry i egzotyczny, elektroniczny kawałek nadający się nawet na klubowe parkiety. Czar pryska kiedy do głosu dochodzi Tiffany i chociaż później utwór wraca na przyzwoity poziom, to po jego przesłuchaniu pozostają co najwyżej mieszane uczucia. Uczucia, które niestety towarzyszą do końca przygody z całym wydawnictwem. Niby wszystko z czym się stykamy jest sprawnie ze sobą połączone i nie można zarzucić duetowi oszczędzania (albo pomyłek przy doborze) wschodnich elementów, ale płyta i tak wydaje się mocno uproszczona (niewątpliwie z kolejnymi minutami całość zostaje zdominowana przez indiepopowe, niezbyt wyraziste dźwięki), a sam pomysł i związane z nim możliwości niewykorzystane. Dość powiedzieć, że gdyby oczyścić album z ciekawych i nowych (dla europejskich uszu) brzmień, to otrzymalibyśmy jedynie mocno przeciętne podkłady z drażniącym (przynajmniej momentami) wokalem. Projekt zginąłby najzwyczajniej w masie podobnych, nudnych duetów, do których po pierwszym odsłuchaniu raczej się nie wraca. Na szczęście sama idea, spora dawka świeżych instrumentów i kilka przemyślanych rozwiązań dają odrobinę frajdy i chwilami wciągającej rozrywki – do sprawdzenia wskazać można przynajmniej: kołyszący „Blind”, „Sayer” czy kończące całość „Sequenced”. Nie zmienia to faktu, że „Boys and Diamonds” sprawdza się jedynie jako muzyczna ciekawostka; trudno nazwać cały album naprawdę kompletnym, porywającym, w pełni dopracowanym, a zwłaszcza wartym wielu godzin uwagi. Mogło i powinno być znacznie lepiej.
Tytuł: Boys and Diamonds Nośnik: CD Data wydania: 28 lutego 2001 Czas trwania: 41:35 Utwory 1) Boys and Diamonds: 3:08 2) Without You: 3:32 3) Blind: 3:19 4) Nothin Gonna Be Undone: 3:34 5) Papai: 4:28 6) Jungle Bear: 3:12 7) Hai: 3:10 8) Mechanical: 4:12 9) This Life is Practice: 3:17 10) Sayer: 3:39 11) Sequenced: 6:04 Ekstrakt: 50% |