powrót; do indeksunastwpna strona

nr 04 (CVI)
maj 2011

Crossdresserzy i ich pop
Starfucker ‹Reptilians›
Często pisze się, że ich nazwa jest rzeczywiście chwytliwa, ale pasuje raczej do jakiejś rockowej kapeli. Tymczasem Starfucker swoją twórczość skupiają na nośnej elektronice, której znacznie bliżej do indie, synth, a czasami najzwyczajniej lekko tanecznego popu. Takiego, jaki trafił na ich najnowszy krążek – „Reptilians”.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Za powstanie grupy odpowiada Joshua Hodges (wokalista, gitarzysta, perkusista i klawiszowiec), który w 2006 roku powołał do życia projekt Starfucker (później przez pewien czas używano innej nazwy) i początkowo był jego jedynym członkiem. Wkrótce dołączyli do niego kolejni muzycy: Ryan Biornstad, Shawn Glassford oraz (najpóźniej) Keil Corcoran. Amerykanie pierwszy longplay, zatytułowany po prostu „Starfucker”, wydali w 2008 roku. Przyjemnym dźwiękom, nadającym się zarówno do samotnego odbioru, jak i na trochę spokojniejsze imprezy, dodatkowej energii artyści nadają na koncertach… uwagę przykuwają także zamiłowaniem do damskich strojów, w czym lubuje się zwłaszcza Shawn. Kontrowersyjne, ale i wyjątkowo klimatyczne bywają również ich wideoklipy (choćby do „German Love”, „Pop Song” albo świeżego „Quality Time”), o czym najlepiej przekonać się na własne oczy.
Marcowe „Reptilians” rozpoczyna mało dynamiczny utwór „Born” – zgiełkliwy, przytłaczający, synthpopowo rozmyty i odrobinę przeładowany dźwiękami; w sumie nie zapowiada niczego niezwykłego. Znacznie lepiej jest jednak już na następnym – „Julius” – zwłaszcza za sprawą nieco żywszego tempa, zgrabnego refrenu oraz wciągającej melodii, którym towarzyszy w pewien sposób nostalgiczny wokal. W imprezowy, kołyszący nastrój wprowadza natomiast mocniejsze „Bury As Alive”, a wrażenie to potęguje kolejne „Mystery Cloud” – w tym miejscu krążek jest już nieźle rozkręcony i jest w stanie rzeczywiście poderwać. Kolejne „Death As A Fetish” ma w sobie spory radiowy potencjał (podobnie jak późniejsze „Millions”), głównie dzięki nieszablonowym, elektronicznym aranżacjom ubranym w przystępne i bujające popowe szaty. Na mnie największe wrażenie do dzisiaj robi zamykający całość „Quality Time”, znakomicie i spokojnie zaczęty, chwilę później daje taneczny impuls, po którym pozostaje naprawdę dobre samopoczucie, ale jednocześnie pewien niedosyt – spowodowany końcem tej wielowarstwowej płyty. Trzeba przyznać, że wysoka jakość ostatniego numeru zaburza nieco obiektywny obraz kompletu dwunastu tracków, co nie zmienia faktu, że i tak należy zespołowi pogratulować finału „Reptilians”. Warto jeszcze wspomnieć, że śpiewane na płycie teksty skupiają się przede wszystkim na temacie śmierci i wieloznacznego końca; wszystko dodane jednak do opisanych wyżej dźwięków ma raczej optymistyczny charakter.
Znamienne w przypadku Starfucker jest to, że ich ostatnia płyta wzbudza z każdym przesłuchaniem większą sympatię. Bo o ile pierwsze z nich i związane z nim emocje gdzieś umknęły (albo ich wcale nie było), to teraz muszę przyznać, że moja przygoda z „Reptilians” w najbliższych dniach oczywiście się nie skończy.



Tytuł: Reptilians
Wykonawca / Kompozytor: Starfucker
Nośnik: CD
Data wydania: 8 marca 2011
Czas trwania: 40:13
Wyszukaj w: Wysylkowa.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Utwory
1) Born: 3:23
2) Julius: 3:48
3) Bury Us Alive: 3:10
4) Mystery Cloud: 4:25
5) Death as a Fetish: 4:14
6) Astoria: 2:42
7) Reptilians: 2:48
8) The White of Noon: 4:25
9) Hungry Ghost: 2:09
10) Mona Vegas: 3:38
11) Millions: 2:34
12) Quality Time: 2:57
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

152
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.