Medialne i tragiczne wydarzenia pociągają twórców filmowych, ale jednocześnie wiążą się z ryzykiem, szczególnie, gdy w grę wchodzi poczucie społecznej sprawiedliwości. „Lincz” tylko połowicznie unika grzechów znamiennych dla tego typu filmów. Nie brakuje w nim wtórnych pomysłów, skrojonych pod tezę postaci i konwencjonalnej formuły. Na szczęście ma też do zaoferowania coś ponadto.  |  | ‹Lincz›
|
1 lipca 2005 roku we Włodowie dochodzi do samosądu na Józefie Ciechanowiczu, byłym recydywiście, który od dłuższego czasu terroryzował miasteczko. Jak się okazało, miejscowi prosili wcześniej o pomoc aparat państwowy (czyt. policję), ale ten przypomniał sobie o nich dopiero po tragedii. Sprawa od początku budziła wiele kontrowersji i nic dziwnego, że zainteresowały się nią media. Nie jest zaskoczeniem także to, że tę dramatyczną historię postanowiono przenieść na ekran. Mamy już w polskiej kinematografii obraz pod wieloma względami podobny, mianowicie „Dług” Krzysztofa Krauzego. Teraz przyszedł czas na „Lincz” Krzysztofa Łukasiewicza oparty na wspomnianych powyżej wydarzeniach. Reżyser odszedł w filmie od koncepcji linearnie rozwijającej się fabuły, co wydaje się dobrym posunięciem. Widz zna dobrze tę historię. Część akcji dzieje się więc już po samosądzie dokonanym na Zaranku (w tej roli Wiesław Komasa) i przedstawia walkę mężczyzn z polskim systemem sądowym i nieprzychylnym prokuratorem. Sceny te przeplatają się z retrospektywnymi wstawkami pokazującymi postać bandyty i jego wyczyny. Należy przyznać, że ten kontrastowy montaż scen wyszedł całkiem zgrabnie. Dzięki niemu widzimy bezsilność mieszkańców przed tragedią i po niej. Wprawdzie można powiedzieć, że motyw kafkowskiego zagubienia w trybikach systemu był już eksploatowany wiele razy (we wspomnianym „Długu” zresztą też, chociaż nie stanowił tam dominanty), ale Łukasiewiczowi nie można odmówić w miarę sprawnego posłużenia się tym wzorem. Nie potrzeba było odwoływać się sztucznie do konwencji dziesięciu plag egipskich, co często jest grzechem filmów społecznie zaangażowanych, w których dla poparcia tezy, rzuca się pod nogi bohaterów co raz kłody. Ten ciężar bierze na siebie postać Zaranka i sceny z jego udziałem. Dzięki temu całość wygląda bardziej naturalnie, w tym także bierność policji przed tragedią i problemy oskarżonych po zabójstwie. Trochę gorzej wypada próba zindywidualizowania dramatu i pokazania charakterystyki poszczególnych bohaterów. Trudno jednak o psychologiczną perspektywę w filmie, który wprowadza schemat: pokrzywdzeni, bezsilni ludzie – bezduszny, bierny (do czasu) aparat władzy plus bandyta, a przecież ślady takich zabiegów można dostrzec chociażby w postaci Marcina Grada (w tej roli Maciej Mikołajczyk). Nie wyszło to jednak, ponieważ centralnym punktem w przypadku losów tych postaci jest ich zderzenie z biernością władzy i bezwzględnością Zaranka. Na nic więcej nie było tu miejsca. Jedynie Wiesław Komasa w roli zbira mógł sobie pozwolić na więcej. Jego mroczna postać jest, by rzec nieco przewrotnie, jasnym punktem w dziele Łukasiewicza. Czuć, że jego rola nie jest w żaden sposób ograniczona zamysłem reżysera i czuć w niej prawdziwie artystyczny warsztat. Komasa przyciąga wzrok do ekranu swoim chłodem i bezwzględnością. To nie ten sam rodzaj zła, co u Chyry w „Długu” – jeśli mogę pozwolić sobie na kontynuowanie analogii – który stworzył przerażającą mieszankę cynizmu i pozornej normalności. W postaci Zaranka jest więcej psychopatycznej enigmatyczności rodem z lepszych zachodnich thrillerów. To bez wątpienia bardzo dobra rola. Film nie rzuca nowego światła na tamte wydarzenia. Reżyser opowiedział się po wiadomej stronie i na podstawie jego obrazu sami nie mamy raczej problemów z moralnym osądem całej sytuacji. Kto wie, może jest to nawet jaśniejsze, aniżeli w przypadku wielokrotnie wspominanego już przeze mnie „Długu”. W „Linczu” znajdziemy też dość dużo przejaskrawień w wizerunku niektórych postaci, szczególnie tych, które odpowiadają za funkcjonowanie aparatu państwowego. Film broni się jednak retrospektywnymi wstawkami, które tworzą dobry kontrast i przede wszystkim przenoszą punkt ciężkości z tej ocierającej o schemat antysystemowej, medialnej epopei w stronę pierwotnego dramatu, jaki rozegrał się w miasteczku.
Tytuł: Lincz Rok produkcji: 2010 Kraj produkcji: Polska Data premiery: 13 maja 2011 Gatunek: dramat Ekstrakt: 60% |