powrót; do indeksunastwpna strona

nr 05 (CVII)
czerwiec-lipiec 2011

Autor
Kolorowy Czarny Pryzmat
Brent Weeks ‹Czarny Pryzmat›
„Czarny Pryzmat” to pierwszy tom kolejnego cyklu Brenta Weeksa, znanego już w Polsce z trylogii „Anioł Nocy”. I tym razem w książce znajdziemy zaskakujące zwroty akcji, pałacowe intrygi i niezły humor, a na dodatek także oryginalny system magii. Ostateczna ocena jednak wcale nie jest jednoznaczna.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Czarny Pryzmat›
‹Czarny Pryzmat›
I tu od razu muszę przyznać – otóż nie spodobało mi się to, co w opinii wielu czytelników będzie zapewne największą zaletą cyklu, a więc wspomniany już system magii krzesanej z… kolorów widma świetlego. Oryginalne? Owszem, ale jednocześnie, jak na mój gust, nazbyt wydumane i „techniczne”. Za mało tu klimatu „prawdziwej magii”, a za dużo opisów, co i jak można zrobić przy pomocy poszczególnych barw. Inna rzecz, że opisy te wplecione są w fabułę zgrabnie, a cały system jest przemyślany i konsekwentny, powyższe marudzenie proszę więc potraktować jako daleko posunięty de gustibus.
Weeksowi nie można także odmówić lekkiego pióra i kilku dość niecodziennych pomysłów – i tak np. sztandarowy dla fantasy „młody bohater, który niespodziewanie dowiaduje się, że ma niezwykłe pochodzenie” nie jest tu żadnym młodocianym herosem, a dręczonym przez nieśmiałość wieku dorastania, grubym i obdarzonym osobliwym poczuciem humoru piętnastolatkiem. Kipa – bo tak ma na imię – łatwo polubić, podobnie jak i pozostałych bohaterów, choć niektórzy z nich wcale nie są tymi, za których czytelnik z początku ich uważa.
Niespodziewane zwroty akcji, stawiające na głowie to, co już wiemy, (czy raczej sądziliśmy, że wiemy) są kolejną zaleta książki. Szkoda tylko, że styl Weeksa jakby nie do końca nadąża za jego wyobraźnią. Relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami są tu momentami tak splątane, że aż się proszą o pióro zdolne sprawniej oddać subtelność czy niejednoznaczność emocji. Tymczasem Weeks szkicuje bohaterów raczej grubszymi kreskami (najbardziej pogłębiony jest tytułowy Pryzmat), emocje zaś opisuje albo dość powierzchownie i skrótowo, albo dla odmiany rozwodząc się łopatologiczne nad tym, co dana postać czuje i dlaczego. Sporo jest tu także humoru, który, owszem, lekturę niewątpliwie uprzyjemnia, ale czasem też kłóci się z fabułą – w jednym rozdziale np. autor pokazuje nam dziewczynę rozpaczającą z powodu zagłady rodzinnego miasta i martwiącą się o to, czy jej ojciec żyje, a w kolejnym rozdziale ta sama dziewczyna już swobodnie żartuje sobie z kolegą.
Pewnym problemem może być też objętość. „Czarny Pryzmat” liczy sobie ponad siedemset stron, a sądzę, że nie wyszłoby mu na złe odchudzenie o jakieś sto czy sto pięćdziesiąt. Zwłaszcza początek sprawia wrażenie przegadanego, nawet przy założeniu, że to miejsce na zapoznanie czytelnika z bohaterami i realiami świata. Akcja rozkręca się wolno, jednak kiedy już wreszcie nabierze tempa, książkę czyta się z ciekawością. Nie jest to z pewnością arcydzieło, nie jest to też literatura rozrywkowa, którą pamiętałoby się dłużej – była na to szansa, jednak autor zdecydował się pójść łatwiejszą drogą. „Czarnego Pryzmata”, mimo kilku niebanalnych pomysłów, wypada więc rozpatrywać w kategoriach niezobowiązującego, wakacyjnego czytadła na upalne dni czy dłuższą podróż – i tak potraktowany początek cyklu powinien dobrze spełnić swoje zadanie.



Tytuł: Czarny Pryzmat
Tytuł oryginalny: The Black Prism
Wydawca: MAG
ISBN: 978-83-7480-199-7
Format: 135×202mm
Cena: 49,–
Data wydania: 23 lutego 2011
Wyszukaj w
:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

133
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.