Dzieciaki mają w sobie coś takiego, że można na nie patrzeć w nieskończoność. Reżyser „Bobasów” Thomas Balmes najwyraźniej wie o tym doskonale, ponieważ przez blisko 80 minut każe nam wpatrywać się w tytułowe dzieciaki. I mimo że na ekranie nie dzieje się niemal nic – wzroku oderwać nie sposób.  |  | ‹Bobasy›
|
Występujące w filmach dzieciaki bardzo często „kradną” film dorosłym aktorom, by sięgnąć tylko po pierwsze z brzegu przykłady: „Szósty zmysł” z Haleyem Joelem Osmentem, „Mała miss” z Abigail Breslin czy „Sam” z Dakotą Fanning. Ujmują one naturalnością, niewymuszonym urokiem i „tym czymś”, co z biegiem lat tracimy. Tracą też dziecięcy aktorzy, zwykle (choć o wyjątki potwierdzające regułę nietrudno) nieradzący siebie z dalszą karierą. Mimo że w dokumentalnych „Bobasach” naturalnie nie grają żadni aktorzy, zależność jest prawdziwa – patrzenie na bobasy jest fascynujące. Reżyser zestawia ze sobą dzieciaki zamieszkujące i dorastające na różnych kontynentach, żyjące w różnych zakątkach świata: od Stanów Zjednoczonych, przez Japonię i Mongolię, na Namibii kończąc. Tytułowe bobasy wychowują się więc w skrajnie różnych warunkach. Czy to, jak te zamieszkujące Namibię i Mongolię, na łonie natury, czy też, jak pozostałe – w sterylnych pomieszczeniach, otoczone zabawkami i nieustannie doglądane przez zapobiegawczych rodziców. Jedne otoczone są prawdziwymi zwierzętami, inne – pluszowymi. A wszystko zależy tylko od tego, w którym miejscu się urodziły… Niekłamana przyjemność z obcowania z dokumentem Balmesa płynie z samego patrzenia na dzieci. Zgoda, nie jest może tak zabawnie jak na niekończących się filmikach z YouTube, niemniej niewątpliwie jest uroczo. Z każdego kadru bije ciepło, radość z samego faktu posiadania dzieci. I nawet jeśli oglądamy tu tylko jedną stronę medalu, tę jaśniejszą, nie mamy wątpliwości, że przesłoniłaby ona ewentualne negatywy. No bo jak nie wybaczyć wszystkiego dzieciakowi, który chwiejąc się, niepewnie stawia pierwsze kroki? Albo gdy usilnie walczy ze snem i złośliwie opadającą głową? „Bobasy” przedstawiają same plusy posiadania dzieci. Lekko złośliwie można by nawet napisać, że obowiązkowe projekcje dokumentu mogły by się śmiało odbywać na kursach przedmałżeńskich – po seansie ma się bowiem ochotę na posiadanie własnego dziecka. Sęk w tym, że nie za dziewięć miesięcy, lecz teraz, zaraz. Ciężko opanować pokusę, by – niczym Nicolas Cage z komedii „Arizona Junior” braci Coenów – nie wykraść jednego sąsiadowi. I to chyba jedyna rzecz, czyli ewentualne brakujące dzieci, do której można się tu przyczepić.
Tytuł: Bobasy Tytuł oryginalny: Bébé(s) Rok produkcji: 2010 Kraj produkcji: Francja Data premiery: 20 maja 2011 Czas projekcji: 79 min. Gatunek: dokumentalny Ekstrakt: 80% |