Forsowanie pułapek strzegących obcego artefaktu na pustynnej planecie oraz zwodniczo leniwe i powolne opowiadanie toczące się na bezkresnych, oceanicznych przestrzeniach. Zbiór „Diamentowe psy. Turkusowe dni” oferuje dwa różne spojrzenia na gotycką, mroczną przyszłość stworzoną przez Alastaira Reynoldsa.  |  | ‹Diamentowe Psy. Turkusowe Dni›
|
„Diamentowe psy. Turkusowe dni” na pewno będą wyglądały dziwnie na półce pośród grubych tomiszczy autorstwa Alastaira Reynoldsa. Brytyjski pisarz znany jest polskiemu czytelnikowi raczej nie z krótszych form, ale z opasłych powieści science fiction: z trylogii „Przestrzeni objawienia” oraz osadzonych w tym samym wszechświecie „Migotliwej Wstęgi” i „Prefekta”. Wydana przez MAG-a pozycja pozwala jednak poznać jego twórczość i od drugiej strony. W obu zawartych w niej opowiadaniach znajdziemy gotycką atmosferę stworzoną przez wadliwie funkcjonującą technologię, dziwaczne ludzkie kultury, astrofizyczną wiedzę Reynoldsa oraz nieoczekiwane zwroty akcji. Pierwsza z historii, „Diamentowe psy”, wykorzystuje wypróbowany w science fiction pomysł: odkryty zostaje artefakt obdarzony niezwykłymi właściwościami. Jego tajemnice próbuje odkryć grupa ekscentrycznych bohaterów, zgromadzona specjalnie ze względu na swoje umiejętności oraz brak skrupułów. Reynolds werwą, szybką akcją i sprawnym wykonaniem ożywia stary schemat. Fascynujący jest sam artefakt, melodramatycznie, lecz odpowiednio – jak się okaże – nazwany Wieżą Krwi. Kusi badaczy swymi tajemnicami i stawia przed nimi matematyczne zagadki – w duchu starej SF, która widziała w liczbach język, jakim będą mogły porozumiewać się inteligentne istoty. Jeśli bohaterowie odgadną poprawnie, otworzy przed nimi przejście do kolejnego pomieszczenia. Jeśli pomylą się, ze ścian wystrzelą ostrza i kolce, które szybko i boleśnie wymierzą karę. Czytając te fragmenty, miałem wrażenie, że autor czerpał inspirację z filmu „Cube” – rodzaj pułapek i klaustrofobiczne wrażenie jest identyczne. Same zagadki Wieży zasługują na uznanie. Na początku są przedstawione szczegółowo, ale szybko stają tak wyrafinowane, że możliwe staje się tylko pobieżny ich opis. Pozostają one jednak zrozumiałe i wciągające nawet dla osób niezorientowanych w wielowymiarowej geometrii. Najbardziej „Diamentowe psy” wygrywają zaś na tym, że forsowanie coraz bardziej złożonych zagadek przesuwa się w tło, a na pierwszym planie pojawiają się relacje między członkami ekspedycji oraz między nimi i Iglicą. Bo artefakt stopniowo wypacza bohaterów, jego zagadki i kary skłaniają ich do transformacji. Drobne ulepszenia wprowadzane na początku pod presją zagrożenia i obsesji wydarcia Iglicy jej sekretów przeradzają się w radykalne chirurgie ciała. Jeszcze głębiej sięgają zmiany w umysłach ludzi, którzy stają się niezdolni do odrzucenia stawianego im wyzwania. W „Diamentowych psach” wyraźnie widać echo nastawienia obecnego w innych utworach Reynoldsa: wszechświat, jaki autor poznał, pracując jako astrofizyk, ten od gwiazd, mgławic i niewyobrażalnych odległości, nie troszczy się o komfort dla naszych umysłów i ciał. Jeśli dostaną się w jego tryby, tym gorzej dla nich. W porównaniu z pełnym akcji poprzednikiem „Turkusowe dni” wydają się leniwe. Poświęcone są przede wszystkim Żonglerom Wzorców – jednemu z ciekawszych gatunków wymyślonych przez Reynoldsa. To biologiczna masa, być może świadoma, a na pewno zdolna do przetwarzania i przechowywania danych, zamieszkująca oceaniczne planety rozrzucone po całej galaktyce. Wśród jej zdolności jest umiejętność skopiowania umysłów istot pływających w jego falach, która to umiejętność okaże się bardzo ważna dla bohaterów opowiadania. Idylliczny spokój odizolowanej kolonii na Turkusie, gdzie trwają badania nad Żonglerami, zakłóca wiadomość o przybyciu statku kosmicznego. To wydarzenie rzadkie i o poważnych konsekwencjach we wszechświecie Reynoldsa, gdzie prędkość światła jest barierą nieprzekraczalną. Początkowo akcja „Turkusowych dni” toczy się powoli, skupiając na losach i historii młodej bohaterki oraz na przedstawieniu świata Żonglerów. Wydaje się nie pasować do mrocznego, pełnego konfliktów kosmosu „Przestrzeni objawienia”. Dopiero pod koniec dochodzi do nieoczekiwanego zwrotu akcji, które Reynolds z takim upodobaniem stosuje. Wtedy rozrzucone do tej pory elementy fabuły schodzą się i wszystko zaczyna dziać się bardzo szybko. Oba opowiadania pogłębiają wszechświat „Przestrzeni objawienia” i prezentują dobry warsztat i ciekawe pomysły. Zestawione razem – zmuszają do porównań. „Diamentowe psy” ze swoją akcją i gromadą dziwacznych bohaterów na dłużej pozostaną w pamięci czytelnika niż spokojniejsze „Turkusowe dni”. Pierwsze opowiadanie cieszy się też znacznie lepszą konstrukcją i płynniejszą akcją, podczas gdy wydarzenia w drugiej historii wydają się wymuszone i nieco zebrane na siłę. W sumie jednak tomik pozwoli przyjemnie spędzić kilka godzin na lekturze.
Tytuł: Diamentowe Psy. Turkusowe Dni Tytuł oryginalny: Diamond Dogs. Turquoise Days ISBN: 978-83-7480-205-5 Format: 288s. 115×185mm Cena: 29,– Data wydania: 15 kwietnia 2011 Ekstrakt: 70% |