powrót; do indeksunastwpna strona

nr 05 (CVII)
czerwiec-lipiec 2011

Niebieskie paciorki
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Było w tym wyrachowanie, ale też pewna naiwność, której źródła można było upatrywać w braku zrozumienia dla metod, jakimi posługiwali się Saldarczycy. Gdyby któryś ze wspólników miał o nich choćby najbledsze pojęcie, nigdy nie wpadliby na pomysł, by z własnej woli sprowadzić na siebie takie niebezpieczeństwo. Zrobili to jednak, bez skrupułów poświęcając przy tym życie pięciorga niewinnych ludzi.
Co do samej Desill, która również miała na koniec zginąć, Isell pomyślał, że lepiej, by nigdy nie dowiedziała się, kto w rzeczywistości pragnął jej śmierci. Smutne, bo chyba darzyła ojczyma szczerym uczuciem, które ugruntowało się jeszcze po śmierci matki, kiedy pozostał jedynym jej opiekunem. Dbał o nią, kiedyś może nawet ją lubił. I co się stało? Panna zaczęła dorastać, a on uświadomił sobie, że nie minie wiele czasu, gdy, już zamężna, przejmie władzę nad majątkiem, który wszak prawnie należał do niej. Oczywiście, nie wygnałaby go, ale nie byłby już panem Umetem z Tarwi, lecz tylko rezydentem żyjącym na łasce u pasierbicy. Ciekawe, kiedy pierwszy raz mu to przyszło na myśl? Może po śmierci żony, z którą nie doczekali się wspólnego potomstwa. Albo dopiero, gdy pojawił się młody Tavin i zaczął się starać o względy Desill. I kiedy ostatecznie zdecydował, że chce śmierci dziewczyny?
Issel nie spodziewał się kiedykolwiek otrzymać odpowiedzi na te pytania. Zresztą, nie miało to znaczenia. Najważniejsze, uznał, że Desill jest na razie bezpieczna, bo świeżo po skandalu, o którym wieść wnet obiegnie całą okolicę, jej ojczym będzie się bał cokolwiek przedsięwziąć.
Potem zaś, Issel zdecydował, Umet nie będzie miał już okazji, by spróbować ponownie.
• • •
Pan Tamil odjechał do siebie koło południa, zostawiając przy synu dwóch zaufanych, przeciwko czemu Umet nijak nie mógł zaprotestować. Stan Tavina nie pogorszył się przez noc, ale też nie był na razie dość dobry, by ryzykować rychłe przewożenie go do Ugli. Desill, ledwie zbudziła się rano, od razu poszła go osobiście doglądać, więc można było przypuszczać, że chłopak nie zechce szybko wracać do domu. Zaspane ciotki, nie bacząc na to, że służba ma pilniejsze zajęcia, goniły wszystkich do czynienia porządków, gdyż spodziewały się, że wkrótce odwiedzi ich także pani z Ugli, matka Tavina.
Issel zdrzemnął się trochę nad ranem, zjadł śniadanie i wysłuchał podziękowań Tamila, który uznał, że to jego szybka interwencja ocaliła życie Tavina. Potem zaczął wyczekiwać okazji, by bez świadków rozmówić się z Desill.
Taka okazja nie trafiła się jednak aż do wieczora. Po tym, jak przed zachodem słońca spalono ciało Begita, Umet, nagle bardzo dbający, by w żaden sposób nie uchybić dobremu obyczajowi, kazał nawet urządzić na jego cześć skromną stypę, przy której wszyscy musieli być obecni. Dopiero pod koniec panna wymknęła się, żeby znów zajrzeć do rannego, a Issel wyczekał chwili, gdy nikt nie zwracał na niego uwagi i poszedł za nią.
Spotkał ją pod drzwiami komnatki, w której umieszczono Tavina. Wzdrygnęła się na jego widok i cofnęła pod ścianę, ale i tak musiał przyznać, że wcale nieźle panuje nad sobą.
– Chodźcie ze mną – powiedział szybko. – Muszę z wami koniecznie pomówić.
– Pomówić? – Panna była biała jak kreda. Bała się, chyba bardziej jeszcze niż wtedy w lesie. Jednak z rezygnacją schyliła głowę. – Jeżeli trzeba…
Wyszli do ogrodu, gdzie, Issel był pewien, nie spotkają nikogo, bo nawet czeladź piła teraz za spokój duszy Begita.
– Chciałabym, żeby Tavin wyzdrowiał – westchnęła Desill, swoim zwyczajem nerwowo splatając dłonie. – Wtedy chociaż to nie byłaby moja wina.
Issel zrozumiał, że panna ma na myśli obrażenia, które odniósł młodzieniec, a nie jego ewentualny powrót do zdrowia i trochę się zdziwił.
– Nie widzę, byście tu zawinili w czymkolwiek.
– Nie? – Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczyma. – On przecież był tam przeze mnie. Dla mnie. – Siąknęła nosem. – Nie doszłoby do tego wszystkiego, gdybym nie była… Gdyby nie moje…
– Czary? – podsunął Issel.
A więc przynajmniej była świadoma, w jaki sposób wówczas zniknęła wszystkim z oczu. Mogło mu to oszczędzić przynajmniej części wyjaśnień.
– Uwierzyłam, kiedy powiedzieliście mi przedtem, że nie jestem… czarownicą. – Widać było, że samo słowo z trudem jej przechodzi przez gardło. – To było z waszej strony okrutne.
– Nie okłamałem was, tylko się pomyliłem. Nie ma żadnego sposobu, żeby odróżnić czarodzieja lub czarodziejkę od zwykłych ludzi, póki się nie zobaczy, jak używają mocy. A wy, tam na polanie, chyba po raz pierwszy to zrobiliście świadomie.
– Ja tylko chciałam się schować. Ze strachu.
– Tak też myślałem. Niemniej, teraz już wiecie, do czego jesteście zdolna.
– I wy wiecie. – Dziewczyna zagryzła wargi. – Nie będę prosić – oświadczyła dumnie, chociaż łzy jej płynęły po twarzy. – Tylko zróbcie to szybko, bo… – głos jej się wreszcie załamał.
Issel chętnie by się roześmiał, ale cierpienie tego dziecka było prawdziwe. Jeszcze jedna pozycja dopisana do rachunku jej podłego ojczyma.
– Zabijam złych czarowników – powiedział powoli i spokojnie, starając się jeszcze bardziej jej nie wystraszyć. – Takich, którzy używają mocy, żeby zniewalać ludzi, okradać ich i mordować. Zamierzacie zrobić którąś z tych rzeczy?
Potrząsnęła gwałtownie głową. Z początku nie był pewien, czy jego słowa trafiają do niej, ale jednak słuchała i to bardzo pilnie.
– Sam dar, to nie jest nic złego – mówił dalej. – Może nawet przeciwnie. Jak go będziecie używać, tylko od was zależy.
– Wcale go nie chcę używać!
– Wasz wybór. Ale bądźcie ostrożna, bo i tak czasem to, czego chcecie, będzie się spełniać. Teraz na przykład, moglibyście posiedzieć przy łożu Tavina i życzyć mu powrotu do zdrowia.
– I to pomoże? Naprawdę? – Widać było, że wcześniej coś podobnego nawet nie przyszło jej do głowy.
– Tak sądzę.
Desill otarła oczy.
– W takim razie pójdę. Zaraz. – Chwyciła Issela za rękę. – Dziękuję wam. Nie wiem, jak mam wam dziękować!
– Starajcie się tylko, żeby wasz dar nie narobił kłopotu ani wam, ani komu innemu.
– Będę się starać, przysięgam. – Jeszcze raz go ścisnęła za rękę, a potem odwróciła się i odbiegła do domu.
Issel westchnął, popatrzył w niebo, na którym pojawiły się pierwsze gwiazdy i jednak parsknął śmiechem, choć bardzo cicho, do siebie.
• • •
– Cały dzień a to próbowania, a to liczenia garnców, a to targów o cenę – powiedziała Sarill z westchnieniem. – I wcale bym nie wiedziała, co się stało we dworze. Dopiero, jak kuzynka poszła do sąsiadów o beczki zapytać, to tam już tylko o tym gadali. A i tak, że jej język nie uciekł! Powtórzyła mi wszystko dopiero, jak kupce odjechali z towarem.
Issel kiwnął głową. Tak jak przewidział, wieść o schwytaniu „paciorkowego zabójcy” dotarła do wsi, nim dzień minął. Sarill i jej rodzina chyba jako jedyni usłyszeli ją nieco później i to tylko dlatego, że akurat byli pochłonięci czym innym.
O kupcach też wiedział. Jadąc tutaj spotkał na drodze dwa ciężkie furgony, każdy z podwójnym zaprzęgiem i dopytał się, że spieszą do Balieny, by zdążyć tam jeszcze przed Świętem Letniego Przesilenia. Ponieważ okazało się też, że nie samym trunkiem handlują, skorzystał z okazji i namówił ich, by mu pokazali, co jeszcze mają w skrzyniach.
Wyszukał teraz zawiniątko schowane w pasie, który leżał porzucony wraz resztą odzienia przy łożu, i wydobył zeń srebrną broszę wysadzaną drobinami bursztynu.
– Pomyślałem, że może ci się ten drobiazg spodoba – powiedział podając ją Sarill.
Uśmiechnęła się, ale za chwilę zmarszczyła brwi.
– Nie po to was zapraszam, żeby dostawać błyskotki.
– A ja nie dlatego przychodzę, że częstujesz tak dobrym miodem.
Na to Sarill się roześmiała.
– Dobrym, prawda? Ci kupcy też tak mówili i zapłacili uczciwie. A co do tego – obróciła broszę w ręku – nie trzeba było, ale skoro już… – Przyłożyła ozdobę do piersi. – Ładnie?
Rzecz jasna, było jej ładnie, tym bardziej, że akurat nic więcej na sobie nie miała. Tak też jej Issel powiedział i w zamian otrzymał kuksańca pod żebra, a potem uścisk i pocałunek.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

45
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.