Wiedźmun Gierwald, bard Katarakt, czarodziejka Dżenyfer i zadziorna smarkula Czyrak – czy ktoś jeszcze pamięta ten komiks?  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Wahałam się nieco, który kadr wybrać z „Wiedźmuna”, bo jest tam kilka zapadających w pamięć – szczególnie dżinn z butelki ginu, noszący rysy twarzy Andrzeja Sapkowskiego. Zdecydowałam się jednak na podobiznę barda Katarakta, ponieważ jest taki… jaskrowaty. Tomasz Samojlik narysował „Wiedźmuna” wyrazistą kreską, z oszczędnym stosowaniem czerni i brakiem odcieni szarości. Taki styl może kojarzyć się z dowcipami bazgranymi na końcu zeszytu dla kumpli w czasie nudnej lekcji. W przypadku komiksu parodystycznego i – co tu ukrywać – w momencie powstawania raczej niszowego, ten typ grafiki pasuje jak ulał. Postaci są karykaturalne, z cienkimi nóżkami i giętkimi rączkami, ale mimo uproszczonego wyglądu mają wyraźne cechy charakterystyczne. Gierwald wygląda łagodnie i dobrodusznie (jak na zabójcę potworów), Czyrak jest dzieckiem nieco demonicznym, a Katarakt bardzo pasuje do niektórych zachowań swojego pierwowzoru. Zresztą do wyglądu też – ten beret, loczki, koronkowe mankiety… Na obrazku widzimy go w momencie, kiedy chce zapodać Dżinnowi z Ginu życzenie. Kadr jest prosty, a zarazem przekonujący: widzimy fragment lasu, krzewy są narysowane od niechcenia, lecz wystarczająco gęste. Czarne tło służy do oddzielenia trzeciego planu i zarazem tworzy kontrast wydobywający dymek z wypowiedzią postaci. Sam Katarakt zwycięsko ujmuje się pod boki, nie wiedząc jeszcze, że za chwilę czeka go rozczarowanie: dżinn bowiem spełnia wyłącznie swoje życzenia. |