Kto zna zainteresowania Wojciecha Orlińskiego, ten wie, czego w „Ameryka nie istnieje” można się spodziewać: na pewno będzie coś o kultowych filmach i komiksach (kto wie, skąd się wzięły nazwy Gotham i Arkham?), muzyce rockowej, Lovecrafcie, komputerach i oczywiście trochę o autostradach. A to wszystko okraszone sporą dawką humoru.  |  | ‹Ameryka nie istnieje›
|
Konrad Wągrowski napisał recenzję pierwszego wydania książki – jak twierdzi sam Orliński, drugie różni się głównie większą liczbą i innym układem zdjęć oraz staranniejszą korektą. Zdjęć jest istotnie sporo, choć według mnie niespecjalnie ciekawych: większość wygląda, jakby były pstrykane w pośpiechu z przejeżdżającego samochodu, a jedno, które przedstawia kiczowaty hotel w formie zamku, jest nawet zrobione krzywo (nie skosem, co mogłoby sugerować zamierzony efekt artystyczny, tylko zwyczajnie krzywo). Jednak nie fotografie są w tej książce najważniejsze, a tekst: gęsty od informacji, smakowity i miejscami nieprzeparcie zabawny, jak na przykład komentarz o hipisujących pionierach informatyki: nie mogli się zdecydować, czy rzucić studia na politechnice, by walczyć z systemem, czy raczej dokończyć studia i napisać system albo o nadwiślańskiej kulturze łowiecko-zbieracko-cwaniackiej. Przy lekturze nasuwały mi się skojarzenia z amerykańską trylogią Melchiora Wańkowicza – dokładnie te same zalety, polegające na zgrabnym przeplataniu się własnych obserwacji, wydarzeń z Wielkiej Historii oraz miejskich legend i zabawnych anegdotek. Obaj autorzy z mistrzowską płynnością przechodzą od opisów przydrożnych knajpek do opowiadania o przełomowych wynalazkach czy dramatycznych wydarzeniach w rodzaju krwawych ulicznych zamieszek. Orliński dorzuca do tego jeszcze furę odniesień do znanych filmów, ponieważ odwiedza akurat miejsca, gdzie rozgrywa się akcja wielu z nich: od westernów aż po horrory. Stąd teza będąca tytułem książki: Ameryka nie istnieje, ponieważ dla większości ludzi jest wytworem masowej wyobraźni. W realnym świecie farmy na odludziu nie są siedliskiem kanibali-morderców, kultową drogę Route 66 wykreślono z mapy, Harlem stał się modną dzielnicą. Amerykanie sądzą, że ta słynna, prawdziwa Ameryka jest gdzieś tam – na teksańskich preriach, w Los Angeles, w Dolinie Krzemowej albo na Manhattanie, ale nie w miejscu, gdzie sami mieszkają. Ameryka jest baśnią, marzeniem. Już u samego początku istnienia kolonii, które potem przekształciły się w USA, leżą marzenia, legendy i… potęga reklamy, co dziennikarz ze szczegółami opisuje. Często używa ciekawego chwytu: zaczyna przedstawiać początki kariery jakiegoś anonimowego malarza albo kapitana oddziału masakrującego Indian, a potem wyjawia, że malarz był Samuelem Morse’em, a kapitan – późniejszym prezydentem USA. Z książki można dowiedzieć się całej masy ciekawostek. Los Angeles pierwotnie nosiło nazwę El Pueblo de Nuestra Senora Reina de los Angeles sobre el Rio Porziuncola. Segregacja rasowa raz jeden podziałała na niekorzyść białych (konkretnie, białych miłośników czarnej muzyki na żywo). Pierwszy Znienawidzony Admin Forum Dyskusyjnego istniał już w pierwszej połowie lat 70. Od ćwierć wieku nie kręci się już filmów o psychopatycznych autostopowiczach, bo większość dróg krajowych zastąpiły autostrady, a tam łapać stopa nie wolno. W Teksasie wciąż aktualne są oferty pracy dla kowbojów. I tak dalej, i tak dalej. Do tego otrzymujemy całą masę faktów z bliższej i dalszej historii: od szczegółów przygotowywania wypraw pierwszych kolonistów (niekoniecznie zresztą purytańskich – to kolejny amerykański mit) po życiorysy działaczy związków zawodowych. Wojciech Orliński nie byłby też sobą – co wiedzą stali czytelnicy strony wo.blox.pl – gdyby nie poświęcił paru rozdziałów infrastrukturze drogowej oraz podwalinom informatyki. Jednym słowem, każdy znajdzie coś dla siebie: miłośnicy czasów podboju Dzikiego Zachodu (którego zresztą, jak się okazuje, sami podbijający wcale tak nie nazywali) mogą poczytać o zakładaniu pierwszych miasteczek, konflikcie górników z kowbojami, politycznych karierach pionierów; z kolei czytelnicy zainteresowani najnowszą techniką pewnie chętnie przeczytają opis wizyty autora w siedzibie Google. Jest to zresztą jeden z nielicznych fragmentów, gdzie Orliński pisze o sobie – w większości unika eksponowania własnej osoby, „Ameryka…” jest więc reportażem zdecydowanie bardziej w stylu Jacka Hugo-Badera niż Beaty Pawlikowskiej.
Tytuł: Ameryka nie istnieje Wydawca: Pascal ISBN: 978-83-7513-943-3 Format: 320s. 140×200mm Cena: 39,90 Data wydania: 29 czerwca 2011 Ekstrakt: 80% |