Choć w debiutanckim „Krecie” Rafaela Lewandowskiego widać solidne oko cierpliwego dokumentalisty, na prowadzenie wychodzi filmowa konwencja i myślowy skrót. Oglądanie przeszłości ojca z perspektywy syna rozwijało możliwości, jakich dotąd chyba nie miał żaden film opowiadający o minionym systemie. Szkoda, że autor zwinnie ominął poważne pytanie, jakie mógł w swoim filmie zadać.  |  | ‹Kret›
|
To mógł być piekielnie wartościowy film. Była tu szansa na bodaj najdojrzalszy filmowy głos o tragicznym dziedzictwie poprzedniego systemu na jaki jeszcze nikt się nie zdobył na poziom godnym zainteresowania. Perspektywa opowiadania z punktu widzenia syna w potrzasku przeszłości i teraźniejszości sugerowała możliwość ciekawego spojrzenia na historię, tym bardziej, że autor pozbawił ją szerszego kontekstu, konsekwentnie trzymając się losów jednej rodziny. „Kreta” pogrążyła powierzchowność, przyglądająca się postaciom w sposób mało uważny i nieczuły na głębsze niuanse. Udało się w tym filmie ocalić tylko jedną postać, Zygmunta, w czym duża zasługa wspaniałej kreacji Mariana Dziędziela. Paradoksalnie jednak, to nie o niego w „Krecie” chodzi, największe ciężary do rozegrania w „Krecie” spoczywały na Pawle i Ewie (Borys Szyc i Magdalena Czerwińska). Ewa, postać zepchnięta na skraj wydarzeń a w tej konfiguracji najciekawsza, podejrzanie szybko godzi się z rzeczywistością, nie waha się stać przy mężu. Paweł docieka prawdy i rzeczywistego układu faktów, ale nie dostaje w filmie czasu na oswojenie się z nimi, powątpiewanie. Mknie przez pozyskiwane wiadomości bezmyślnie, czyniąc zarazem cały film pozbawionym zadumy i pytań – które po seansie się oczywiście pojawiają, ale mam wrażenie, że mogło się ich pojawiać przynajmniej tuzin więcej, gdyby postacie nie przechodziły do porządku dziennego bez rysy po każdej nowo odkrytej tajemnicy. „Kret”, mimo o wiele ciekawszego punktu ujęcia i przestrzeni na dużo lepszy film, nie pozostawia w widzu więcej niż pozostawiała „Rysa” Michała Rosy, która też odbiegła od tematu, gdy dochodziło do konieczności rozmowy o najważniejszym. Końcówka „Kreta” ma swój głębszy sens, który zostaje pogrzebany przez chwyty z elementarza kompletnie innego kina, zagrana konwencją, pozbawionego zaufania do inteligencji widza. Oto Zły wyłania się ze smugi cienia (żeby nie było wątpliwości, że jest Bardzo Zły) a Paweł oddaje się morderczemu biegowi przez ulice (żeby nie było wątpliwości, że to Bieg po Prawdę). Niemniej jednak interesującym wątkiem wydaje się tu wprowadzenie obrazu francuskiej Polonii – ludzi zawieszonych w czasie, którzy przez to, że są daleko od ojczyzny w pewnym sensie potracili poczucia zniuansowania sytuacji ale i potrzebę tak dogłębnego analizowania jej mocno pielęgnując w umysłach tęsknotę i pamięć o pięknych czynach i bohaterskich odruchach.
Tytuł: Kret Rok produkcji: 2011 Kraj produkcji: Francja, Polska Data premiery: 5 sierpnia 2011 Czas projekcji: 108 min. Gatunek: thriller Ekstrakt: 60% |