powrót; do indeksunastwpna strona

nr 06 (CVIII)
sierpień 2011

Autor
Nieuzbrojony kwit z poczty
‹Star Wars Komiks Wydanie Specjalne #2/11: Rada Jedi: Działania wojenne›
Superman miał swój kryptonit, a Jedi mają... nie, nie zdradzę, co. Młodzi maniacy gwiezdnowojennego wszechświata i tak to wiedza, a starzy i tak tego nie zaakceptują. Mimo tego pomysłu „Rada Jedi. Działania Wojenne” jest jednym z lepszych komiksów SW, jakie zdarzyło mi się czytać.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
‹Star Wars Komiks Wydanie Specjalne #2/11: Rada Jedi: Działania wojenne›
‹Star Wars Komiks Wydanie Specjalne #2/11: Rada Jedi: Działania wojenne›
Gdzie te czasy, kiedy wszyscy fani doskonale wiedzieli, że miecz świetlny jest w stanie przeciąć wszystko z wyjątkiem ostrza innego miecza świetlnego, a Moc to pole energetyczne obecne wszędzie. Potem Timothy Zahn wymyślił isalamiry i nic już nie było takie samo. W komiksie „Rada Jedi” występuje podobny gadżecik, potrzebny w akcji właściwie tylko po to, żeby uzasadnić śmierć pewnej postaci.
Akcja opowieści toczy się przed wydarzeniami z „Mrocznego widma”, zatem mamy tu Qui-Gona z padawanem, a w tle również Dartha Maula. Kanclerzem Republiki wciąż jest pan Valorum – zatem ewentualnym wielbicielom Epizodu I niewiele więcej potrzeba do szczęścia. Treścią komiksu jest ryzykowna akcja (czy w uniwersum SW w ogóle istnieją akcje nie-ryzykowne?…). której podejmują się członkowie Rady Jedi. Nie wszyscy, część oczywiście zostaje w świątyni, aby mogła paść cudna kwestia „Przepraszam za wtargnięcie, ale mamy mistrza Windu na linii”. Mamy walki kosmiczne i naziemne, ukrywanie się, ryzykowne ucieczki, branie jeńców – ogółem wszystko to, czego można oczekiwać po komiksie przygodowym. Bohaterowie są pokazani jak prawdziwi Jedi, tacy, jakich sobie wyobrażaliśmy oglądając wiele lat temu Bena Kenobiego w Epizodzie IV. Sprawni w walce, ale nie niezwyciężeni, pełni poświęcenia dla swojej misji, niezwykli, ale jednocześnie bardzo ludzcy. Pięknie ukazane jest zaufanie, jakim się obdarzają; to, że są gotowi za siebie wzajemnie oddać życie; przyjaźń tak niewzruszona, że pozwala nawet na braterskie docinki. Są tak sympatyczni, że wybaczyłam im nawet wyglądanie jak galeria dziwadeł (rogi różnego kroju i rozmiarów, głowy przypominające płetwy rekina i tym podobne pomysły, którymi w nowej sadze uraczył nas George Lucas). Wspominana sprawność w walce jest oczywiście – niestety – podporządkowana komiksowemu narrativum: jeżeli scenarzysta uzna, że jakaś postać powinna zostać ranna lub zginąć, to pozwala wrogom załatwić mistrza Jedi prymitywnym strzałem w plecy, choć kilkanaście stron wcześniej inna postać z łatwością obroniła się przed takim atakiem.
Ucieszyło mnie również to, że Jedi zachowują się nieco bardziej rozsądnie niż w filmach (w Epizodzie II pozwolili się wytłuc w bezsensownej akcji na arenie, w Epizodzie III samotrzeć poszli aresztować Sitha). Szkoda tylko, że z góry wiadomo, kto w komiksie zginie, zupełnie, jakby postaci nieobecne w „Mrocznym widmie” nie mogły być w nim nieobecne z innych powodów. A przecież autorzy książek, choćby wspominany już Timothy Zahn, doskonale sobie radzili z wprowadzaniem bohaterów niekanonicznych…
Dialogi brzmią naturalnie (w przeciwieństwie na przykład do tomiku „Ciemność”), tłumaczenie nie zgrzyta. No może z wyjątkiem stwierdzenia Adi Galii „Żałuję, że te awiza nie są uzbrojone”, które wprawiło mnie w lekki stupor, dopóki wujek Gugiel nie powiedział, że awizo to nie tylko pocztowy kwitek na przesyłkę, ale również „klasa lekkiego okrętu, patrolowiec, eskortowiec”. Rozbawiła mnie scena z graniem w trzy kubki1) (a myślałam, że w tej ekipie tylko Qui-Gon jest hazardzistą…), a kadr ze ścięciem jednym ciosem trzech wrażych łbów sympatycznie skojarzył się z Longinusem Podbipiętą – choć oczywiście z pewnością nie mogło to być zamierzeniem scenarzysty.
Mocną stroną komiksu są ładne rysunki Davide’a Fabbri. Mace Windu, Qui-Gon i Kenobi nareszcie nie wyglądają jak własne karykatury, grafik nie ma też problemu z rysowaniem kobiet (w dodatku w przeciwieństwie do innych komiksiarzy nie upiera się, że wszystkie istoty płci żeńskiej włącznie z mistrzyniami Jedi powinny paradować w strojach obcisłych i zredukowanych do minimum). Postaci mają właściwe proporcje i poruszają się w sposób realistyczny, a ich twarze wyrażają uczucia, nie zaś robią teatralne grymasy. Całości dopełnia eleganckie kolorowanie: choć niewątpliwie komputerowe, naśladuje malowanie farbami i nie nadużywa tego rozmydlonego cieniowania, w którym tak lubują się niektórzy rysownicy komiksowi. Natomiast komputerowa grafika bardzo pomaga w przedstawianiu wybuchów, kadru ukazanego spod wody oraz perspektywy powietrznej, gdzie wraz z oddalaniem się obiektów bledną nie tylko ich kolory, ale także kontury; zróżnicowana grubość kreski również pomaga uzyskać ten efekt. Chętnie przeczytałabym inny komiks gwiezdnowojenny stworzony przez tego rysownika.
1) No dobrze, w cztery, ale idea jest ta sama.



Tytuł: Star Wars Komiks Wydanie Specjalne #2/11: Rada Jedi: Działania wojenne
Wydawca: Egmont
ISBN: 9772080338090
Cena: 9,99
Data wydania: czerwiec 2011
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Wysylkowa.pl
Wyszukaj w
:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

155
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.