powrót; do indeksunastwpna strona

nr 06 (CVIII)
sierpień 2011

East Side Story: Syberyjskie Zagłębie Kinematograficzne
Przed tygodniem zaprezentowaliśmy Państwu próbkę rosyjskiego kina niezależnego pod postacią zrealizowanego przez entuzjastów z Tomska filmu „Marzyciele” Swiatosława Daniłowa. Dzisiaj przyjrzymy się ich syberyjskim pobratymcom z Nowosybirska, w którym od czterech lat bardzo aktywnie działa stowarzyszenie „AURUMfilm”. Jego najnowszym dziełem jest sensacyjny obraz Olega Zacharowa „Zdążyć powiedzieć”.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
To chyba nie jest przypadek, że niezależna i amatorska, co często idzie w parze, kinematografia w Rosji tak dynamicznie rozwija się właśnie na Syberii. Odległość od tradycyjnych centrów filmowych w Moskwie, Petersburgu czy uralskim Jekaterynburgu (dawnym Swierdłowsku) powoduje bowiem, że wielu entuzjastów kina zza Uralu nie ma praktycznie możliwości realizacji własnych ambicji i fascynacji w tym kierunku. Nie każdego przecież stać na to, aby wybrać się do stolicy na studia we Wszechrosyjskim Państwowym Instytucie Kinematografii (WGIK), na Wyższych Kursach Scenariuszopisarstwa i Reżyserii (WKSR) bądź w którejś z renomowanych wyższych szkół teatralnych, które również dają całkiem niezłe przygotowanie do późniejszej pracy w filmie (zarówno w roli aktora, jak i reżysera). Nie mając więc możliwości związać się z profesjonalną wytwórnią filmową, syberyjscy wielbiciele X Muzy radzą sobie, jak tylko potrafią – przede wszystkim powołują do życia stowarzyszenia, dzięki którym mogą finansować kręcenie amatorskich obrazów kinowych. Najlepszym przykładem – nowosybirski „AURUMfilm”, który powstał w 2007 roku z inicjatywy Olega Zacharowa.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zacharow urodził się w Nowosybirsku w 1982 roku. Jako siedemnastolatek po zdaniu matury rozpoczął naukę na Wydziale Lekarskim miejscowej Państwowej Akademii Medycznej, którą ukończył – i to z wyróżnieniem – sześć lat później. W czasie studiów zdał sobie jednak sprawę, że jest coś, co pociąga go znacznie bardziej niż medycyna. Jest to sport, a mówiąc konkretniej – karate Shōtōkan, które trenuje od dziewiątego roku życia. Podjął więc kolejne studia – tym razem pedagogiczne – po to, aby otworzyć sobie drogę do pracy z dziećmi i młodzieżą. Dzisiaj jest trenerem sportów walki w klubie „Faworit”. Jednocześnie też od czterech lat spełnia się jako filmowiec – aktor, reżyser, scenarzysta i montażysta. Pod skrzydłami „AURUMfilm” nakręcił dotychczas trzy pełnometrażowe obrazy sensacyjne („Rieszajuszczij udar”, 2007; „Wybor”, 2008; „Woprieki wsiemu”, 2009), trzy utrzymane w tej samej stylistyce filmy krótkiego metrażu („Malienkije gieroi”, 2008; „Tandem”, 2008; „Doroga”, 2009) oraz jeden teledysk do piosenki Oksany Aleksiejewej („Angieły zdies’ bolsze nie żywut”, 2008). „Zdążyć powiedzieć” jest jego siódmym dziełem. Powstało ono latem ubiegłego roku, natomiast uroczysta premiera odbyła się w nowosybirskim kinie „Pobieda” 17 marca 2011. Wkrótce też wydano je na DVD.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Bohaterami „Zdążyć powiedzieć” (nie jest to może idealne tłumaczenie oryginalnego tytułu, ale naprawdę trudno znaleźć bardziej odpowiadające treści obrazu), którego akcja rozgrywa się w rodzinnym mieście twórców, są Oleg i Wadim – dwaj sportowcy trenujący karate w miejscowym klubie. Dziewczyną pierwszego z nich jest Natasza (z mnóstwem gustownych warkoczyków na głowie), drugiego – długo- i ciemnowłosa Irina. Na pierwszy rzut oka widać, że układa im się średnio; panny chciałyby bowiem spędzać z ukochanymi znacznie więcej czasu, niż jest im to dane. Dlaczego? Ponieważ poza pożerającą im masę czasu pasją sportową chłopacy mają jeszcze dość podejrzanego znajomego – Lochę (Aleksieja), który co rusz wciąga ich w jakieś podejrzane sprawy. Po kolejnej rozróbie z członkami gangu Azjatów Oleg i Wadim nie dość, że muszą salwować się ucieczką z miejsca zdarzenia (ledwo im się to udaje), to na dodatek wskazane jest, by w ogóle na jakiś czas zniknęli z Nowosybirska. Bardzo niezadowolony z takiego obrotu sprawy jest ich trener. Ale też nie ma wyboru. Ratując tyłki swoim zawodnikom, wysyła ich daleko na południe – w góry Ałtaju – pod skrzydła swojego starego przyjaciela Ajdara. On ma nie tylko udzielić im schronienia, ale również zadbać o to, aby kontynuowali treningi.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Po dotarciu na miejsce chłopaków czeka spore zaskoczenie. Mieszkać mają w namiocie, a myć się w rzece. Na dodatek Ajdar oznajmia im, że pobudka będzie codziennie o szóstej rano. Dla własnego dobra Oleg i Wadim poddają się tym rygorom. Nie narzekają nawet wówczas, gdy otrzymują polecenie wdrapania się na wysokie wzniesienie. Stamtąd postanawiają zadzwonić do swoich dziewczyn i poinformować je o niespodziewanym wyjeździe z miasta. I Natasza, i Irina nie kryją swego niezadowolenia; obie rozmowy kończą się kłótnią. Chcąc odreagować, chłopacy niszczą znajdujące się na wzgórzu dwa kamienne kopce. Nie zdają sobie sprawy, że w ten sposób ich życie ulegnie zaskakującej zmianie. Chwilę później pojawiają się bowiem obok nich, nie wiadomo skąd, dwaj młodzieńcy o azjatyckich rysach twarzy i opowiadają o związanej z kurhanami legendzie o wyjątkowo nieszczęśliwie zakończonej miłości dwóch młodych par. Zgodnie z nią, osoby, które dopuszczą się dewastacji pamiątek po nieszczęsnych kochankach, sami stracą tych, którzy są im bliscy. I rzeczywiście coś musi być na rzeczy. Gdy chwilę później Oleg przezornie dzwoni do Nataszy, telefon odbiera ktoś inny, kto nie ma nawet pojęcia o jego istnieniu. Teraz nie pozostaje chłopakom nic innego, jak wrócić do Nowosybirska i wszystkie nieporozumienia wyjaśnić w cztery oczy. Wraz z Wadimem i Olegiem do miasta jadą też azjatyccy młodzieńcy.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Fabuła nie powala na kolana i nie tylko brzmi tak, ale naprawdę jest naiwna. Dodatkowy problem stanowi fakt, że dwa główne wątki opowieści – sensacyjny i miłosny – rzadko kiedy logicznie się przecinają. Nie do końca też wyjaśniona jest rola, jaką w życiu chłopaków odgrywa Locha. A jest to rola bardzo istotna, bo przecież to przez niego ciągle wpadają w tarapaty i narażają życie. Co w takim razie ratuje „Zdążyć powiedzieć”? Dwa elementy. Dystans do samych siebie i poczucie humoru realizatorów. Jest bowiem w filmie kilka scen, które wywołują niewymuszony śmiech (vide komentarze menela Jewgienija pod adresem Wadima czy pościg agresywnych ochroniarzy w Centrum Bajkowym, w którym pracuje Natasza, za Siergiejem przebranym za… kawałek żółtego sera). Druga rzecz, która musi budzić szacunek, to fakt, że twórcy z „AURUMfilm” nie zdecydowali się na pójście na skróty i się nie oszczędzają. Oleg i Wadim rzeczywiście wspinają się (wraz z ekipą zdjęciową) po górach i biorą udział w bójkach, w których udowadniają, że karate naprawdę nie jest im obce; gdy trzeba – wskakują w rzeczach do jeziora. Wszystko po to, aby nadać filmowi jak najbardziej profesjonalny rys. Co do końca oczywiście udać się nie mogło. Czasami szwankuje bowiem technika (niektóre sceny są zwyczajnie niedoświetlone); nie zawsze też na wysokości zadania stają aktorzy (choć Zacharow pewnie spokojnie poradziłby sobie w mniej ambitnych obrazach telewizyjnych). Nie to jest jednak w tego typu produkcjach najważniejsze. Przede wszystkim liczy się dobra zabawa, a tej – o czym przekonują dołączone do wydania DVD zdjęcia z planu – realizatorom nie brakowało.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W gronie aktorskim znaleźli się przede wszystkim przyjaciele, znajomi i koledzy reżysera: Wadim Zajcew, Siergiej Coj, Roman I, Natalia Mołotkowa, Irina Szuszeńkowa, Aleksiej Szczelikow, Marat Gafarow, Roman Torbin oraz znany w Nowosybirsku trener koszykówki dzieci i jednocześnie… poeta Jewgienij Boczkariew (wszyscy podarowali granym przez siebie postaciom własne imiona). Z niektórymi Zacharow pracował już przy swoich poprzednich produkcjach (vide Coj, Roman I, Mołotkowa czy Gafarow), inni – jak Zajcew i Szuszeńkowa – pojawili się na ekranie dopiero po raz pierwszy. Gdy wspominają, jak do tego doszło, powtarza się zawsze ten sam schemat – zostali zaproszeni na plan przez kogoś z ekipy, a o powierzeniu im większej roli zdecydował tak naprawdę przypadek. Za kamerą reżyser postawił Romana Biezrodnego (po studiach inżynierskich), natomiast w ścieżce dźwiękowej wykorzystał piosenki i utwory instrumentalne różnych grup i kompozytorów. Króluje jednak muzyka techno oraz z okolic disco; na finał wybrano zaś popowy kawałek zespołu Koridor „Eto li nie liubow”, który – o dziwo – brzmi całkiem przebojowo. Inna sprawa, czy pasuje jako ilustracja do kina akcji.
powrót; do indeksunastwpna strona

93
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.