powrót; do indeksunastwpna strona

nr 08 (CX)
październik 2011

Biografia pisana ruchem ciała
Wim Wenders ‹Pina›
Można opowiadać bez użycia słów; film jako sztuka wizualna jest tego najlepszym dowodem. Ale wspominanie wybitnej choreografki Piny Bausch prawie wyłącznie za pomocą tańca? Wim Wenders odświeża ideę filmowej laurki-hołdu i pokazuje, że posługując się kreatywnością i wyczuciem, zdolny filmowiec może wszystko – również przenieść biografię na poziom spektaklu tanecznego o targających człowiekiem emocjach.
ZawartoB;k ekstraktu: 90%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Pina” składa się z licznych układów tańca współczesnego zaaranżowanych przez Pinę Baunsch, tytułową bohaterkę filmu, a wykonanych przez tancerzy z różnych stron świata, z którymi choreografka współpracowała na przestrzeni lat. Liczne fragmenty rozgrywają się na scenie, ale istotą ukazania tańca z perspektywy Wendersa są ujęcia w plenerze – historie miłosne toczące się na skrzyżowaniu ulic niemieckich miast, sceny osaczenia i uwięzienia w opuszczonych budynkach, ekspresje wolności ciała i umysłu w okolicznościach przyrody, takich jak piaszczyste wzniesienia i pokryte jesiennymi liśćmi wzgórza. W ten sposób Wenders uwalnia ruch i wyraz tańca ze sztywnych ram desek teatru, schematu ustawionego z precyzją do każdego drgnięcia, jednocześnie nie odejmując mu statusu sztuki i powagi twórczości ambitnej. W ujęciu Piny, a potem Wendersa taniec jest połączeniem dbałości o szczegół z emocjami, które niczym nie skrępowane wyrażają się w sposób dużo bardziej intensywny niż spętane ograniczeniami zachowania w codziennych relacjach międzyludzkich, dyktowanego przez kod społeczno-kulturowy.
Pina Bausch miała pomagać Wendersowi nad filmem portretującym jej twórczość, ale reżyser musiał dokończyć projekt sam, w formie luźnych wspomnień ludzi, którzy znali i podziwiali choreografkę. Przyczyną rozwiązania współpracy była śmierć artystki. Pokonana przez raka w wieku 68 lat Bausch odeszła w roku rozpoczęcia kręcenia „Piny”. W ten sposób film nabrał nowego znaczenia; stał się nie tylko ekranowym spektaklem po części autorstwa Piny, ale również hołdem dla jej kreatywności, emocjonalności twórczej i wkładu, jaki miała w tańcu współczesnym. Z takiego rozwinięcia sytuacji wypływa jednak podstawowa, jeśli nie jedyna, wada filmu. Bałwochwalczy ton sporadycznych wypowiedzi kłóci się ze swobodą przedstawiania tańca. O ile sekwencje taneczne cechuje oryginalność, szczerość i wielopoziomowość interpretacyjna, o tyle wypowiedzi współpracowników Piny wpadają w szufladkę stereotypowego budowania filmowego hołdu. Wenders wprawdzie stara się nieco urozmaicić skostniałą konwencję, wprowadzając zdjęcia milczących postaci tancerzy ożywionych głosami z offu. Co więcej opowieści o Pinie dotyczą raczej anegdotek świadczących o jej wielkim wyczuciu i talencie, a nie bezpośrednich pochwał, ale i tak atmosfera filmu robi się czasem ciężka od bezkrytyczności i słownego lukru. Czy jednak jest to ewidentna wada filmu kręconego po to, by przybliżyć postać wielkiej tancerki i choreografki? Przecież o ludziach z wielkimi talentami utarło się mówić tylko peanami. Tym bardziej, że „Pina” jest dodatkowo naznaczona niedawną śmiercią artystki i stanowi próbę wyróżnienia jej dokonań.
Niezależnie jednak od tonu wypowiedzi twórców, nie sposób nie chłonąć wszystkimi zmysłami scen tańca. Bausch odnosiła się często do żywiołów odzwierciedlających ludzkie namiętności, powtórzeń i podstawowych emocji odnoszących się do wolności, miłości, nieszczęścia, samotności, dorastania, etc. Dzięki temu film nabiera mnogości znaczeń i sugestii interpretacji. Każdy fragment taneczny stanowi kolejny klocek w układance. Otwierająca film sekwencja dotyczy dojrzewania oraz odwiecznego konfliktu, jak i zarazem przyciągania się, płci. To historia budzącej się seksualności i zagubienia w dialogu między rozumem a ciałem. Z kolei fragment spektaklu „Café Müller” uderza nowatorskim podejściem do tańca współczesnego, które zauważy nawet kompletny laik. Bohaterowie-tancerze tańczą pomiędzy pustymi krzesłami, a część z nich ma zamknięte oczy i musi opierać się na przewodnictwie pozostałych. Nawet jeśli odrzuci się skłonność do interpretacji, spektakl chwyta za gardło uczuciem straty, porzucenia, rozstania, emocjami bardziej czytelnymi niż jakiekolwiek słowo lub cały dialog. To rodzaj estetycznego oczarowania objawiającego się łzami podobnymi do tych, które łatwo uronić przy piosence/muzyce, nie wiadomo dlaczego grającej na naszych strunach wzruszenia.
To właśnie jeden z największych atutów filmu Wendersa: reżyser pozwala opowiadać historię choreografki i tego, w jaki sposób myślała i tworzyła, za pomocą tańca. Nie ingeruje drastycznie w poetykę ruchu, dlatego publiczność odbiera wszystko, co dzieje się na ekranie, w kategoriach emocji, a nie kalkulacji. Człowiek zupełnie niezaznajomiony ani z twórczością Bausch, ani z tajnikami tańca współczesnego, może ten film przeżywać bez pomocy wiedzy i rozumu. Natomiast musi potrafić i chcieć cieszyć się czystą poezją ruchu płynącą z ekranu. Inaczej niewiele będzie go dzieło Piny i Wendersa obchodzić. W końcu „Pina” jest nie tylko o tańcu, ale także o pasji. Bez pasji żadne działanie nie ma sensu – już ta prosta konstatacja wyeksponowana przez Wendersa czyni z „Piny” film nie dość, że piękny pod względem estetycznym (efekt 3D pozwala zagłębić się w świat tańca niemal bez ograniczeń), ale również przekonujący na poziomie myśli racjonalnej.



Tytuł: Pina
Reżyseria: Wim Wenders
Scenariusz (film): Wim Wenders
Muzyka: Thom
Rok produkcji: 2011
Kraj produkcji: Francja, Niemcy, Wielka Brytania
Dystrybutor: Nowe Horyzonty
Data premiery: 21 października 2011
Czas projekcji: 103 min.
WWW: Strona
Gatunek: musical, muzyczny
Wyszukaj w: Wysylkowa.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w:
Wyszukaj w: Allegro.pl
Ekstrakt: 90%
powrót; do indeksunastwpna strona

84
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.