Doświadczyłem śmierci i zrozumiałem, jak cenne jest życie – można czasem usłyszeć lub przeczytać w relacjach ludzi, będących świadkami czyjegoś zgonu. W mandze „Ikigami” Motoro Mase państwo postanawia zafundować to doświadczenie każdemu obywatelowi. Wszyscy na tym zyskują – oprócz tych, którym przypadło umieranie.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W trakcie czytania pierwszego tomu „Ikigami” przypomniał mi się zasłyszany niegdyś dowcip. Jego bohater, Polak-maruda Kowalski, narzeka na zbyt ciasne buty. Jednak na pytanie, czemu w takim razie je nosi, odpowiada: Moja praca jest nisko płatna, szef to cham, żona jędza, a dzieci wredne. Moja jedyna radość, to gdy wieczorem mogę w końcu ściągnąć buty. Podobnie postępuje rząd Japonii w mandze Motoro Mase, wprowadzając sztuczne utrudnienie, by przez kontrast z nim cała reszta wyglądała lepiej. To utrudnienie opiera się na pomyśle prostym i przerażającym zarazem: zabijemy pewien procent naszych obywateli, by reszta przekonała się, jak cenne i kruche jest życie. Każde dziecko w szkole podstawowej otrzymuje specjalną szczepionkę, uroczo nazwaną szczepionką rozwoju kraju. Zastrzyk wprowadza do organizmu kapsułkę, która osadza się w mięśniu sercowym. Między 18 a 24 rokiem życia jeden na tysiąc tak potraktowanych zostaje wylosowany. Jego kapsułka wybucha, czyniąc go przykładem dla współobywateli. Ci zmotywowani, doceniając jak kruche i cenne jest ich życie, pracują wydajniej i mają więcej dzieci. Ekonomia się rozwija, znikła groźba kryzysu demograficznego i w ogóle żyje się lepiej i weselej. Tak przynajmniej zapewniają urzędnicy. Trzeba przyznać, że pomysł ma w sobie perwersyjną, pociągającą logikę. Świadomość tego, że w każdej chwili możesz umrzeć, musi stawiać większość codziennych depresji i zmartwień we właściwej perspektywie. W porównaniu ze sprawami życia i śmierci są one przecież tak mało znaczące. Teoretycznie wszyscy możemy umrzeć, ale przez większość czasu, izolowani od niebezpieczeństw i chorób przez cywilizację, nie myślimy o tym poważnie. Jednak w świecie, jaki wymyślił Motoro Mase, śmierć jest czymś pewnym i realnym. Państwo może cię zabić dla wspólnego dobra i nie da się tak łatwo skryć przed ostatecznymi pytaniami. Nawet jeśli przeżyjesz te sześć lat, gdy szczepionka może się uruchomić, ta świadomość zmieni cię na zawsze. Manga łączy dwa rodzaje opowieści i narracji. Główny skupia się na Kengo Fujimoto, jednym z tych zwyczajnych dziewięciuset dziewiędziesięciu dziewięciu, którzy mieli szczęście. A nawet lepiej, bo udało mu się dostać pracę w departamencie Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej zajmującym się dostarczaniem wylosowanym pechowcom zawiadomień o śmierci – tytułowych „Ikigami” – i informowaniem ich, że mają przed sobą 24 godziny życia. Na razie jest on niewiele więcej niż sposobem, dzięki któremu czytelnik może poznać reguły rządzące światem „Ikigami”. Razem z nim, gdy stawia pierwsze kroki w zawodzie, poznamy system: wytwarzanie szczepionki (tak by nikt nie poznał, gdzie trafi ta jedna feralna kapsułka), jej dystrybucję i to, jak oparto na niej politykę społeczną kraju. Mechanizmy te są tak precyzyjnie i dobrze przez autora przemyślane, że czytelnik może uwierzyć w dziwaczny pomysł rządu zabijającego swoich obywateli, by resztę nauczyć doceniać życie. Jednak zobaczymy też, jak w Fujimoto zostaną zasiane pierwsze ziarna wątpliwości, czy system naprawdę jest taki doskonały. Wątpliwości pozostaną na razie skryte, gdyż dla przeciwników – „krzywomyślicieli” – system może zrobić wyjątek i zafundować aktywną kapsułkę, nawet jeśli skończyli już 24 lata. Tym niemniej sugerują, że w przyszłości młody dostarczyciel odegra bardziej aktywną rolę. Na razie jednak większa część mangi poświęcona jest wylosowanym „wybrańcom” i temu, jak spędzają ostatnie godziny swego życia. W tym tomie mamy historie dwójki z nich. W pierwszej Motoro Mase wytacza najcięższą artylerię: Yosuke, którego życie zostało zniszczone przez znęcających się na nim szkolnych rówieśników, nagle nie już ma nic do stracenia i zaczyna się mścić. Jego opowieść jest mroczna i ciężka jak skrzepła krew. Nie sposób się od niej oderwać, choć może wprowadzić w depresję. Druga, nieco lżejsza historia, opowiada o ulicznym muzyku, przehandlowaniu muzy za pieniądze i o tym, jak tworzyć hit. „Ikigami” jest narysowane w realistycznym, spokojnym stylu. Prawie nie ma tu mangowej dynamiki, tych pełnych ekspresji ruchów. Nieobecne są rysunkowe konwencje japońskiego komiksu: krople potu na czole, krzyżyki i grymasy w skrócie przekazujące życie wewnętrzne bohaterów. Nie ma komentarzy autora na marginesach, skierowanych do czytelnika. Wszystko jest poważne, pasujące do klimatu, emocje trzeba odczytywać z twarzy. Obraz pozostaje sługą słów i opowiadanej historii. Podsumowując: pomysł, na którym oparto „Ikigami”, jest szokujący i świetny, a wykonanie pozostaje na równie wysokim poziomie. Motoro Mase oferuje znakomitą mangę, która stawia poważne pytania i ma szansę stać się jeszcze lepsza w następnych tomach.
Tytuł: Ikigami #1 ISBN: 978-83-60740-45-3 Cena: 29,00 Data wydania: czerwiec 2010 Ekstrakt: 80% |