powrót; do indeksunastwpna strona

nr 08 (CX)
październik 2011

Chociaż nie brzmi to zbyt oryginalnie
Alice Munro ‹Zbyt wiele szczęścia›
Zdaję sobie sprawę, że „Zbyt wiele szczęścia” to literatura wybijająca się ponad ogólny poziom, momentami nawet wybitna. Cóż z tego, skoro w żaden sposób mnie nie porusza? Ani emocjonalnie, ani intelektualnie. Lektura zbioru opowiadań Alice Munro była więc trochę jak lizanie cukierków przez szybę.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Tego typu twórczość, mam wrażenie, wymaga od czytelnika odpowiedniej wrażliwości, specyficznej empatii, której niżej podpisany za grosz niestety nie posiada. Dlatego też czytanie „Zbyt wiele szczęścia” było dla mnie, no może nie drogą przez mękę, w każdym razie sporym wysiłkiem. Skupiał się on przede wszystkim na znalezieniu jakiejś relacji z tekstem, który – choć dotyka często spraw fundamentalnych (choroba, zbrodnia, zdrada itp.) – prawdę mówiąc ani mnie grzał, ani ziębił.
Dziesięć opowiadań zamieszczonych w tomie to w większości zapis tragedii – zaprzeczenie tytułu zbioru. Munro pisze głównie o „Nieszczęściu, które przytrafia się wielu”. Mianowicie? A to ktoś (kobieta) choruje na raka, zostaje zakładniczką bandyty, ktoś ma męża w więzieniu lub nie ma wcale, bo ten uciekł do młodszej. Cechą charakterystyczną tekstów kanadyjskiej pisarki jest zwykłe nieszczęście, albo jeszcze inaczej – odarcie nieszczęścia z jego niesamowitości. Ilekroć zdarza się nam w życiu coś tragicznego, pytamy naturalnie: Dlaczego? Dlaczego zachorowałem, dlaczego bliska mi osoba zmarła lub miała wypadek? Bohaterowie Munro zdają się nie pytać, przeżywają swoje cierpienia trochę jak zwierzęta. Niemo.
Jest jeszcze inna sprawa, a mianowicie zmiana perspektywy. Doświadczając trudnych wydarzeń, często zaczynamy inaczej patrzeć na życie. Nie chodzi mi o zmianę priorytetów (śmiertelnie chora kobieta spokojniej podchodzi do groźby ze strony rabusia), tylko o większą dawkę metafizyki. Popularne przysłowie mówi, że „gdy trwoga to do Boga” i jest w tym wiele prawdy. Kiedy przeżywamy trudne sytuacje, łatwiej nam uwierzyć w działanie Opatrzności, medycyny orientalnej czy zwrócić się do wróżki. A bohaterowie Munro jak wzorowi ateusze – nic.
Nie chcę tutaj krytykować kanadyjskiej pisarki, że nie uwzględniła ważnego elementu w życiu opisywanych postaci, bo uwzględniła. Jej bohaterowie pochodzą już z ery post-religijnej, gdzie nie tylko nie ma się do kogo zwrócić „gdy trwoga”, ale też świadomość religijna po prostu obumarła. Z jednej strony to ciekawy rys współczesnych, z drugiej zaś – mam wrażenie – mocne okaleczenie. Bo obraz człowieka sprowadzony jedynie do przeżyć psychiczno-fizycznych zdaje się bardzo ubogi, wykastrowany. I przypuszczam, że to jest jeden z powodów, dla których „Zbyt wiele szczęścia” rozminęło się z moją wrażliwością czytelniczą.
Munro najlepiej sprawdza się w opisie zwykłego życia, drobnych elementach pokazujących uczucia i przeżycia bohaterów lub będących krótką ich charakterystyką. Na przykład opis drwala amatora, człowieka zamkniętego w sobie, którego obserwujemy przez pryzmat wybieranych przezeń drzew do wycinki. Albo przedstawienie nietypowej studentki, Niny, lubującej „przemierzać budynek wydziału nauk humanistycznych w tłumie studentów, szukać sobie miejsca, otwierać podręcznik na wskazanej stronie i wyciągać pióro. Tylko że notatki Niny pozostawały puste.”
Na ogół podczas lektury robię notatki na marginesach. Im więcej, tym żywsze są moje emocje. W „Zbyt wiele szczęścia” dopisków znalazło się ledwie kilka; podobał mi się wspomniany motyw ze studentką nie umiejącą pisać, opis drzew i parę zdań wyrwanych z kontekstu. Ot chociażby charakterystyka mężczyzn z punktu widzenia zdradzonych kobiet: „Mówią, że to wszystko jest całkiem nieprawdopodobne. Mężczyźni. Co też oni wyrabiają. Jakie to chore i głupie – nie do uwierzenia. I właśnie dlatego prawdziwe.” Z opowiadaniami Munro jest na odwrót. Opisywane wydarzenia są jak najbardziej prawdopodobne przez co chwilami zupełnie nieprawdziwe. Chciałoby się powtórzyć za bohaterką tytułowego opowiadania: „Chociaż nie brzmi to może zbyt oryginalnie…”



Tytuł: Zbyt wiele szczęścia
Tytuł oryginalny: Too Much Happiness
ISBN: 978-83-08-04549-7
Format: 280s.
Cena: 39,90
Data wydania: styczeń 2011
Wyszukaj w
:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

40
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.