Chociaż powieść Charlotte Brontë po raz pierwszy opublikowano w 1847 roku, to po dzień dzisiejszy „Jane Eyre” stanowi źródło inspiracji dla twórców teatralnych i filmowych. Tym razem ekranizacja tej bestsellerowej powieści trafia do multipleksów, wabiąc widzów dziewczęco niewinną aparycją Mii Wasikowskiej.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
XIX w. Anglia. Po śmierci rodziców mała Jane trafia pod skrzydła krewnych. W wieku 10 lat zostaje jednak odesłana do szkoły w Lowood, prowadzonej przez sadystycznego pana Brocklehursta (Simon McBurney). Po ukończeniu szkoły Jane rozpoczyna pracę jako guwernantka w domu Edwarda Rochestera (Michael Fassbender), oczarowanego urokiem młodej Jane (Mia Wasikowska). Fascynacja okazuje się uczuciem odzwajemnionym, lecz naiwna guwernantka nie wie o tym, że jej ukochany kryje pewien nieprzyjemny sekret. Powieść „Jane Eyre” Charlotte Brontë to dzieło adaptowane równie chętnie, jak twórczość Jane Austen. Po dzień dzisiejszy XIX-wieczna historia doczekała się prawie 20 ekranizacji filmowych. Tym razem karkołomnej próby tchnięcia w ten utwór świeżości podjął się Cary Fukunaga – 34-letni reżyser, dla którego „Jane Eyre” może okazać się preludium do wielkiej kariery, gdyż w swoim dorobku nie pracował jeszcze z taką plejadą gwiazd. Fukunaga jako Amerykanin miał zupełnie nowe spojrzenie i nowy pomysł na klasyczną, doskonale znaną Brytyjczykom powieść. Z angielską niemal gracją hiperbolizował cechy głównych bohaterów, łącząc ich głębokim, ale zakazanym uczuciem. Jane, zagrana przez Mię Wasikowską, jest krystalicznie dobra i niewinna, a Fassbender wciela się w postać bajronicznego Rochestera. Prócz nich Fukunaga wprowadził do obsady dojrzały urok Judi Dench oraz Jamiego Bella, który jednak niezmiennie kojarzy się z małym tancerzem z „Billy’ego Elliota”. Mimo wszystkich zabiegów stylistycznych zastosowanych wobec głównych postaci, Fukunaga uniknął niepotrzebnej teatralności całej historii, nie odbierając historii uroczej dozy naiwności, nakreślonej przez panią Brontë. „Jane Eyre” – mimo wielu, męskich pierwiastków – emanuje delikatnością i kobiecością, co jest zasługą scenarzystyki Moiry Buffini („Tamara i mężczyźni”). To film o nieprzezwyciężonej sile miłości, której nie straszne żadne konwenanse. Mimo melodramatycznego charakteru tej smutnej historii, duet Fukunaga – Buffini zachował umiar w dozowaniu widzom nadmiernej rzewności. Owszem, jest romantycznie. Owszem, jest melancholijnie. Ale to czego nie ma, to niepotrzebna ckliwość. Niemniej jednak nowa wersja „Jane Eyre” pozostaje produkcją bardzo kobiecą i nie sądzę, żeby pod względem fabularnym oczarowała męską część widowni. To film, który skusi raczej miłośniczki produkcji, takich jak „Duma i uprzedzenie” czy „Rozważna i romantyczna”. Zwłaszcza że to naprawdę zgrabnie i bardzo klasycznie poprowadzona historia. Historia, która może przyczynić się do tego, że znana głównie z „Alicji w Krainie Czarów” Mia Wasikowska wysiuda z tronu królową brytyjskich adaptacji, Keirę Knigthley. Jedynym – ale znaczącym – minusem całego przedsięwzięcia pt. „Jane Eyre” jest to, że jeśli znacie tę opowieść lub jeśli widzieliście wersję z 1996 roku lub mini serial zrealizowany 10 lat później, to produkcja Fukunagi nie zrobi na Was większego wrażenia. Jeśli jednak największe dzieło Charlotte Brontë to nieznane Wam rejony, warto poznać ją z perspektywy nakreślonej przez Fukunagi i Buffini, bo w przystępny sposób podaje klasykę literatury współczesnemu widzowi.
Tytuł: Jane Eyre Rok produkcji: 2011 Kraj produkcji: Wielka Brytania Dystrybutor: ITI Data premiery: 14 października 2011 Czas projekcji: 120 min. Gatunek: melodramat |