powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CXII)
grudzień 2011

Bohater
ciąg dalszy z poprzedniej strony
– Może zerkniemy w pana statystyki złapanych kryminalistów? – Daniel zajął miejsce przy stole.
– Taki z ciebie cwaniak, a twój kosiarz zabił wczoraj dwie kolejne kobiety. – Gwiazda zmarszczył gniewnie brwi i oparł się rękoma o stół, próbując górować nad podwładnymi.
Na białej tablicy za komendantem wisiały zdjęcia ofiar. Gwiazda odwrócił się do niej i zaświecił czerwonym, punktowym laserem.
– Leokadia Oleyseva, lat dwadzieścia sześć. Znaleziono ją dziś rano. Zgon nastąpił wczoraj między czwartą a piątą trzydzieści. Druga to Felicja Emska, lat siedemnaście. Rodzice znaleźli jej ciało na łóżku w sypialni, gdy wrócili ze spotkania ze znajomymi. Zgon nastąpił około osiemnastej. Teraz powiedzcie mi panowie, jak ja mam wytłumaczyć ich rodzinom co się stało? Kowal, może teraz zabłyśniesz? Chcesz z nimi porozmawiać i wytłumaczyć, dlaczego ich córka nie oddycha? Dlaczego jej krew znajduje się na ścianach pokoju, na łóżku, na meblach, prześcieradle, poduszkach i pluszowych misiach?! – Gwiazda uderzył w stół rękoma.
Do gabinetu wbiegła Barbara.
– Mamy kolejną – poinformowała, próbując uspokoić oddech.
Przez moment zrobiło się nieznośnie cicho, a już po chwili każdy chciał coś powiedzieć. W sali zawrzało. Barbara stała w drzwiach. Chrząknęła.
– Są świadkowie, którzy widzieli sprawcę. To było piętnaście minut temu, właśnie zakończyłam rozmowę.
Wszyscy zerwali się z krzeseł i ruszyli do wyjścia. Gwiazda wstukiwał numer w komórkę.
• • •
Radiowozy na sygnale wyjeżdżały z piskiem opon z parkingu. Kowal stał w oknie swojego gabinetu, obserwując sytuację przez przygięte palcem żaluzje. Usiadł przy biurku i przeglądał raporty o dotychczasowych morderstwach. Wiedział, że pościg nie da żadnych efektów. O trzynastej czterdzieści siedem w drzwiach pojawiła się Barbara. Rozwiała ręką sinoszary dym wypełniający pomieszczenie.
– Komisarzu, to wstępny raport o ostatniej ofierze. Pomyślałam, że będzie pan chciał go przejrzeć. Renata Edel.
Daniel podniósł wzrok znad wypełnionej po brzegi papierośnicy. Zerknął na zegar na ścianie i przez dłuższą chwilę wydawał się zupełnie nieobecny myślami. Niespodziewanie zerwał się z fotela. Coś mu zaświtało. Spotkanie z Magdą o czternastej. Założył płaszcz, a wychodząc wyrwał teczkę z rąk kobiety.
– Dzięki. Jestem ci dłużny.
– Nie pierwszy raz.
• • •
Deszcz za oknem starał się najprawdopodobniej zmyć Kraków z powierzchni Ziemi. Magda siedziała przy stoliku, w kącie La Strady, pijąc kawę.
Dźwięczny dzwonek nad drzwiami zaanonsował nowego gościa. Daniel rozejrzał się po stolikach i podszedł do niej. Był cały mokry. Rzucił na stolik teczki z informacjami o ofiarach. Kilka spadło na podłogę.
– Stało się coś? – Magda patrzyła na jego pokaz złości bez emocji.
– Nie mam pojęcia, w jaki sposób dobiera ofiary – Daniel schylił się po papiery. Spojrzał na trzy leżące obok siebie zdjęcia. Zamarł.
– Co tam masz? – Magda przyglądała mu się zaciekawiona. Kowal kucał dłuższą chwilę. Na jego ustach pojawił się uśmiech.
Na każdej fotografii widać było ciała kolejnych kobiet i ich inicjały, wymazane krwią na ścianach.
Barbara Romska, Agnieszka Gruz, Elżbieta Nikło…
„B” „R” „A” „G” „E” „N”
Usiadł przy stoliku i przewertował pozostałe teczki. W ostatniej zabrakło zdjęcia. Nie było jednak potrzebne. Wszystko ułożyło się w spójną całość.
Czwarta ofiara: Leokadia Oleyseva, piąta: Felicja Emska. Ostatnia – Renata Edel.
„B” „R” „A” „G” „E” „N” „L” „O” „F” „E” „R” „E”
– Skurwysyn – Daniel, roztrzęsiony z podekscytowania, spojrzał na Magdę. – Pierdolony matkojebca. Rozwiązanie mieliśmy przed oczami!
Magda początkowo nie wiedziała w czym rzecz. Popatrzyła na zdjęcia ofiar, poukładane jedno obok drugiego. I na inicjały. Zrozumiała.
– Podpisał się… – Filiżanka wysunęła się z ręki, ale kobieta zdążyła chwycić ją opuszkami. Kawa spłynęła jednak po stoliku.
– Tak – Daniel zaciągnął się głęboko odpalonym przed momentem papierosem. – Kurwa, jak mogłem to przeoczyć?!
– Dopiero wczoraj dowiedziałeś się jak ma na imię – zauważyła. Kowal skrzywił się na myśl, że to całkiem dobry argument.
– Tak, ale mogłem zainteresować się tymi literami. Myślałem, że to tylko pieprzone inicjały! – Walnął w stół, aż zatrzęsła się filiżanka. Kilku klientów spojrzało na niego ze zdziwieniem. Magda położyła swoją delikatną dłoń na jego potężnej pięści. Powinienem był to zauważyć! – Jego mięśnie zadrżały ze zdenerwowania.
– Daniel – zaczęła spokojnie. Jej głos działał na niego kojąco. – Nie mogłeś tego dostrzec wcześniej. To nie twoja wina…
Przez chwilę wpatrywał się w tlącą końcówkę papierosa. Zgasił go w połowie i wstał od stolika.
– Chodź.
– Gdzie? A rachunek?
Rzucił banknot na stolik.
– Musisz mi pomóc.
• • •
Pojechali do mieszkania. Daniel rozłożył łóżko, odsunął stolik i postawił na nim kilka szklanych fiolek oraz strzykawkę z bardzo długą igłą. Magda usiadła na fotelu i przyglądała się z zainteresowaniem, ale też z narastającą dezorientacją. Wymieszał składniki w pustej fiolce. Następnie przygotował płyn w strzykawce. Ułożył wszystkie przedmioty na blacie i przyglądał im się przez chwilę. Pobiegł do drugiego pokoju i przyniósł stoper.
– Dobra. Będziesz musiała mi pomóc. – Rozebrał się do pasa i ułożył na łóżku. Sięgnął po fiolkę z niebieskim, emanującym nikłą poświatą płynem. Magda ze zdziwienia rozchyliła usta.
– Gdy to wypiję, włączysz stoper. Dokładnie po pięciu minutach i trzydziestu sekundach włożysz strzykawkę prostopadle do ciała w to miejsce – wskazał palcem punkt na wysokości serca. Zawiesił na chwilę głos, wstał i przyniósł marker. Ułożył się ponownie i zaznaczył czarnym tuszem miejsce, które wskazywał wcześniej. Magda była coraz bardziej przestraszona. – Człowiek może przebywać w stanie śmierci klinicznej od trzech do pięciu minut. Założyłem cztery minuty od momentu zadziałania mieszanki. Dokładnie po pięciu minutach i trzydziestu sekundach – Daniel podkreślił raz jeszcze podany czas – zdecydowanym ruchem włożysz igłę w serce i wstrzykniesz płyn. Nie musisz być ostrożna, bo i tak niczego nie poczuję. Tylko nie zwlekaj zbyt długo.
– A-Ale… Daniel… Jak to w serce? – wymamrotała oszołomiona rozwojem sytuacji.
– Włożysz ją prostopadle do ciała. Serce jest dość duże, na pewno trafisz. Zaznaczyłem punkt między żebrami, nie powinno być problemów.
– A jeśli nie trafię?!
– Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie. Wszystko zrozumiałaś?
– Tak… n-nie… Daniel, musisz to robić?!
– Weź stoper.
Trzęsącą się ręką wykonała polecenie. Daniel oparł głowę o podłokietnik i wypił miksturę. Oczy rozbłysły mu na niebiesko, a bezwładna ręka opadła na podłogę. Magda włączyła stoper i sięgnęła po strzykawkę. Ze zdenerwowania łzy napłynęły jej do oczu, ale wytarła je dłonią i starała się uspokoić. Oddychała głęboko.
• • •
Daniel stał na łące. Słońce raziło w oczy, a nieboskłonem leniwie wędrowały białe chmurki. Kilka metrów przed nim znajdowała się olbrzymia, kunsztownie wykończona brama z białego złota, które mieniło się srebrzyście.
– Autorze, czy ja wiem co robię?
– Wiesz.
– To dobrze, bo ta strzykawka wyglądała dość… poważnie. Nie żebym się bał, ale… no nic – dobrze, że wiem co robię.
– Spokojnie. Ciesz się łąką i bajkową pogodą.
– Łatwo napisać.
– Tutaj bym polemizował. Wcale nie tak łatwo.
– Chcesz się zamienić?
• • •
Obok bramy rosło drzewo o intensywnie zielonej, rozłożystej, potężnej koronie. W jego cieniu odpoczywał człowiek – raz wydawał się starcem o siwych włosach, raz młodym chłopcem. Wstał, obserwując bacznie przybysza.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

13
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.