„Wiedźma opiekunka” Olgi Gromyko nie jest książką ambitną i wymagającą. Czytelnik nie znajdzie w niej skomplikowanej fabuły, niesztampowego świata, szczególnie oryginalnych postaci. Mimo to humor i lekkość pióra autorki czynią tę lekturę godną polecenia każdemu, kto poszukuje chwili prostej rozrywki.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ruda, wredna, utalentowana i lubiąca pakować się w kłopoty Wolha Redna zdaje egzaminy końcowe, stając się pełnoprawnym magiem praktykiem (najlepszym na roku!). Teraz pora stawić czoła nowym wyzwaniom, związanym z koniecznością podjęcia pracy – a czeka już na nią stanowisko najwyższej dogewskiej wiedźmy. Zanim jednak podejmie wymarzone obowiązki, musi wyplątać się z niechcianego stażu oraz, zupełny drobiazg, ocalić życie najlepszego przyjaciela – władcy Dogewy, Lena. Po „Wiedźmę opiekunkę” sięgałam z pewnymi obawami. Czy nie okaże się, że kolejny tom powstał tylko i wyłącznie na fali popularności pierwszego? Czy będzie równie zabawny, a autorka, o zgrozo, nie podryfuje za ostatnią modą w stronę romansu z wampirem, serwując biednemu czytelnikowi zachwyty nad fizjonomią Lena, długie wyznania i rozmyślania na temat wspaniałości ukochanego tudzież uczuć tytułowej wiedźmy względem niego? Na szczęście książka zachowała wszystkie zalety poprzedniego tomu – duża dawka humoru, cudowne monologi wewnętrzne Wolhy, jej szalony tok rozumowania, zabawne sytuacje (na przykład, gdy bohaterka naprawdę wczuwa się w rolę złej wiedźmy z prawdziwego zdarzenia). Lektura jest lekka i przyjemna, a przez kolejne strony po prostu się płynie. Na scenę wkraczają nowe postacie: najemniczka Orsana oraz wampir Rolar, a później także władczyni Leerena, wzbogacając grono dobrze zarysowanych bohaterów – które w „Zawód: Wiedźma” ograniczało się tak naprawdę tylko do W. Rednej, Lena i ewentualnie Wala, bo pozostałych dałoby się podsumować jednym zdaniem… Tym razem można także śmiało powiedzieć, że książka wreszcie ma fabułę, co odnośnie pierwszej części „Zawód: Wiedźma” (gdzie dogewski potwór stanowił zaledwie pretekst, aby Wolha mogła poznać wampiry, szczególnie zaś jednego, blond wampira) byłoby chyba stwierdzeniem nieco na wyrost. Źle się dzieje w państwie Arlissu, niewiele brakuje, by Len ostatecznie rozstał się ze światem, a ruda wiedźma i jej towarzysze muszą zaradzić tym problemom.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Niestety, nie wszystko przedstawia się tak różowo. Nad W. Redną musi chyba czuwać jakiś bóg, a może nawet szwadron bogów, ponieważ odpowiedni ludzie (lub wampiry czy wierzchowce) pojawiają się w pobliżu zawsze w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Wolha nie ma konia? Wyjątkowa klaczka sama wybiera ją sobie na panią. Wpada w ręce rozbójników? Zostaje ocalona przez najemniczkę. Potrzebuje rady wampira, by zdecydować, co robić dalej? Ten spada jak z nieba, w dodatku nie taki przeciętny, ale doskonale zorientowany w sprawach wiedźmich kręgów i Arlissu. Trójka bohaterów znajduje się w sytuacji bez wyjścia? Zyskują wsparcie z najmniej spodziewanej strony. W dodatku oddział, a nawet dwa oddziały, przybywają dokładnie w tym momencie, w którym są najbardziej potrzebne… Nie za dużo tych cudownych zbiegów okoliczności? Zadziwiające jest także zachowanie samej Wolhy, która po odkryciu zamachu na przyjaciela, do którego zresztą żywi nie tylko przyjacielskie uczucia, niepewna, czy ten jest definitywnie martwy, nie wydaje się tym specjalnie zmartwiona. Nie oczekuję od razu usychania z rozpaczy, unikania posiłków i wylewania wiader łez, ale lekkie przygnębienie byłoby chyba na miejscu. Ponadto jako najlepsza przyjaciółka, a przy okazji najwyższa dogewska wiedźma, Wolha powinna chyba próbować działać, a nie radośnie pozostawiać Dogewę i jej władcę ich własnemu losowi, bo ona musi sobie spokojnie pomyśleć. W ramach tego myślenia pomaga nowej koleżance znaleźć miecz i konia, sprząta smoczą jaskinię, ale jakoś na żaden genialny pomysł nie wpada – na szczęście napotyka wspomnianego już wcześniej wampira Rolara, który decyduje, co należy robić dalej. Wielbiciele Draculi czy „Wywiadu z wampirem” z pewnością narzekaliby także na sposób przedstawienia wampirów. W świecie pani Gromyko są one nie tylko długowieczne, lecz także silniejsze i bardziej wytrzymałe od innych ras. Mogą jeść normalne potrawy, krew piją tylko w skrajnych wypadkach, słońce, święte symbole czy czosnek w żaden sposób im nie szkodzą. Wampiryzm nie wiąże się właściwie z żadnymi minusami, chyba że do tych zaliczyć kiepską reputację. Jeśli zaś chodzi o Lena, to mamy do czynienia wręcz z chodzącym ideałem: potężniejszy od innych wampirów, władca, inteligentny, przystojny, zabawny… Co o dziwo łatwo mu wybaczyć, a to głównie za sprawą jego przekomarzań z Wolhą i wybryków w rodzaju uciekania oknem przed natrętnym poddanym. Jeśli „Zawód: Wiedźma” nie znalazł twojego uznania, sięgając po kolejną część przygód W. Rednej zapewne stracisz tylko czas. Jeżeli jednak polubiłeś złośliwą wiedźmę i jej przyjaciela wampira, raczej nie zawiedziesz się podczas lektury „Wiedźmy opiekunki”. To idealna książka dla tych, którzy szukają czegoś lekkiego i zabawnego.
Tytuł: Wiedźma opiekunka. Część 1 Tytuł oryginalny: Ведьма-хранительница ISBN: 978-83-7574-187-2 Format: 288s. 125×205mm Cena: 31,– Data wydania: 25 czerwca 2010 Ekstrakt: 60%
Tytuł: Wiedźma opiekunka. Część 2 Tytuł oryginalny: Ведьма-хранительница ISBN: 978-83-7574-191-9 Format: 264s. 125×205mm Cena: 31,– Data wydania: 10 września 2010 Ekstrakt: 60% |