powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CXII)
grudzień 2011

Pokolenie zagubionych
Lone Scherfig ‹Jeden dzień›
Kto nie zna tej historii? Ona i on postanawiają zostać przyjaciółmi, ale przez lata nie zauważają, że są dla siebie czymś znacznie ważniejszym. Jednak Lone Scherfig, ukazując „Jeden dzień” z każdego roku ich znajomości, opowiada nie tylko o love story, lecz również o ulotności chwili, życiowych wyborach i skrywanych uczuciach, które decydują o tym, kim człowiek staje się wraz z upływem czasu.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Lone Scherfig, duńska reżyserka odnosząca sukcesy w kinie anglojęzycznym, zasłynęła stylową opowieścią o brytyjskiej nastolatce, która bez taryfy ulgowej wkracza w dorosłość, wiążąc się ze starszym od siebie mężczyzną i odrzucając ostatnie uroki dzieciństwa i naiwnej młodości. „Była sobie dziewczyna” przekonało do siebie publiczność głównie ze względu na sposób przedstawienia tematu – oszczędny i nienachalny. Na sukces złożyły się również elegancja wizualna filmu, bardzo dobre aktorstwo oraz unikalna atmosfera lat 50, uchwycona zręcznie na ekranie za sprawą kostiumów i muzyki. Tak samo starannie przygotowanym filmem jest „Jeden dzień”, ekranizacja popularnej powieści Davida Nicholsa. Scherfig podjęła się trudnego zadania: miała wydobyć z materiału wyjściowego wszystko to, co zadecydowało o sukcesie książki, to znaczy przemyślenia głębsze od historii miłosnej oraz złożony psychologicznie rysunek postaci. Reżyserce udało się wyjść z próby zwycięsko tylko po części – „Jeden dzień” to film poruszający o wiele więcej niż tylko temat uczucia, ale bohaterowie umykają badawczemu spojrzeniu kamery, stając się jedynie narzędziami do przekazania postawionych w filmie tez.
Emma i Dexter poznają się na studiach. W momencie gdy powinien zacząć się namiętny, ale krótki romans, pojawia się przyjaźń. Bohaterowie wspierają się nawzajem, chociaż równie często sprawiają sobie ból nieprzemyślanym postępowaniem. Film składa się z pojedynczych scen obrazujących dzień 15 lipca każdego roku tej przyjaźni na przestrzeni lat – od ukończenia studiów w 1988 roku po chwilę obecną. Rodząca się powoli miłość nie stanowi w fabule „Jednego dnia” żadnego zaskoczenia, to wszystkie elementy poboczne tworzące świat, w którym funkcjonują bohaterowie, czyni z filmu Scherfig przejmującą historię. Emma próbuje poukładać sobie życie, ale startuje z pozycji biednej dziewczyny bez zaplecza finansowego rodziców; natomiast Dexter korzysta z przywilejów wyższej klasy społecznej i czerpie z udanych przedsięwzięć aż do nadejścia załamania. Obserwowanie dysonansu w drodze życiowej bohaterów powoduje, że trzeba zastanowić się nad porządkiem życia w ogóle. To iście filozoficzny temat wyzierający z filmu – co tak naprawdę ma sens? Satysfakcjonująca praca? Uczucia? Spełnianie marzeń? Jeśli szczęście i poczucie spełnienia dają tylko wszystkie te elementy połączone w całość, to niewielu jest szczęśliwych ludzi na świecie, zapełnionym w zamian tłumami łudzących się idealistów.
Właśnie o roztrzaskanych nadziejach na przyszłość i śmierci młodzieńczego idealizmu stara się mówić Scherfig. Wyraźnie daje do zrozumienia, że w chwilach porażki, porzucenia dawnych ambicji, czy przygnębienia jedynym ratunkiem są ludzie, z którymi wiążemy się na różne sposoby – poprzez miłość, przyjaźń, a nawet mniej pogłębioną znajomość koleżeńską. Im bardziej zażyła relacja, tym większa szansa na to, że uda się przetrwać życiowe wyboje i zawieruchy. Problem tkwi jednak w tym, że człowiek patrzy za bardzo do przodu, poświęcając się całkowicie perspektywom i potencjałowi. Żyjąc marzeniami, nie zauważa okazji na osiągnięcie szczęścia znajdującej się tuż pod nosem, a gdy wreszcie wróci na ziemię, okazuje się, że szczęście jest kruche i łatwo je zniszczyć. Czyżby w ramach kary za bierność?
„Jeden dzień” jest filmem gorszym niż „Była sobie dziewczyna”, ponieważ reżyserka przestała być wystarczająco zdyscyplinowana i skupiona na odnoszeniu się do jednego tematu. Jej drugi anglojęzyczny film oferuje ogromne bogactwo poruszanych kwestii, ale jednocześnie ulega chaosowi i wpada w koleiny schematów fabularnych, w tym klasycznego love story. Ale mimo to „Jeden dzień” potrafi poruszyć głęboko ukryte struny wzruszenia. Dzieje się tak z dwóch względów. Po pierwsze Anne Hathaway i Jim Sturgees spisali się w rolach głównych doskonale, nie tylko za sprawą przemyślanych kreacji aktorskich, ale także dlatego, że zostali dobrze dobrani i można między nimi wyczuć iskrę silnego uczucia. Po drugie film, chociaż stylizowany na określone lata końca wieku dwudziestego, zachowuje aurę autentyzmu i szczerości, przez co staje się bliższy przeciętnemu widzowi. A przecież im bliżej czegoś, tym trudniej podjąć się krytyki.



Tytuł: Jeden dzień
Tytuł oryginalny: One Day
Reżyseria: Lone Scherfig
Zdjęcia: Barney Pilling
Scenariusz (film): David Nicholls
Rok produkcji: 2011
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: Gutek Film
Data premiery: 11 listopada 2011
Czas projekcji: 107 min.
WWW: Strona
Gatunek: melodramat
Wyszukaj w: Wysylkowa.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

92
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.