– Tak? – oderwała na chwilę wzrok od uchylonego okna. – Ty w ogóle potrafisz strzelać? Czuła, jak jej włoski podnoszą się na skórze. Widziała, że Kowal patrzy na coś za jej plecami. – Ni-nie… Daniel zerwał się z miejsca, chwytając sprawnie rewolwer z blatu. W tym samym momencie przez okno wpadł ogromny, czarny cień. Bragenlofere. Jego ciało dotknęło medalionu w oknie i zajaśniało niebieską poświatą. Taką samą barwę miał pył pod jego stopami. Demon zaryczał wściekle, robiąc dwa kroki w tył i trzymając rękoma głowę. Daniel strzelił trzykrotnie. Jeden pocisk chybił, drugi trafił w cel, przed trzecim demon zrobił unik, wyskakując przez okno. Rozalia stała w kuchni, drżąc niemiłosiernie i przyciskając kolejną szklankę do piersi. – C-co to by-było? Kowal rzucił się do wyjścia. – Magda, zostań tu! – krzyknął w biegu. – Idę z tobą! Zatrzymał się na moment. – Zostań! On może wrócić. Zabierz medaliony i pył, proszę. Wybiegł. Po drodze przeładował rewolwer i wypił płyn z dwóch fiolek spod płaszcza. Kolejne dwie umieścił w dłoni. Magda podbiegła do okna, rozglądając się chaotycznie dokoła. Bragenlofere zjeżdżał w dół, wbiwszy szpony w ścianę budynku. Daniel wybiegł przed blok i zauważył Zerila w drzewnej postaci, jaśniejącego delikatnym blaskiem. W potężnych, sękatych ramionach trzymał już demona. Drapion szarpał się, za każdym uderzeniem wzbijając w powietrze mnóstwo drzazg. Zeril jednak stał nieruchomo, zaciskając coraz mocniej chwyt. Jego ciało pulsowało światłością. Demon wbił głęboko pazury, po czym odskoczył, zamieniając się chwilowo w cień. Zauważył celującego w niego Daniela. Momentalnie ruszył w jego kierunku. – Słyszałem o tobie – warknął w biegu. – Tak? – Kowal strzelił. Bragenlofere minął kulę, ale druga trafiła w jego ramię. Mimo wybicia z rytmu, zrobił unik przed trzecią i czwartą. Stał już tuż przed Danielem. Skoczył. Zeril ruszył powoli w ich stronę. – Rozerwę cię na strzępy! – Bragenlofere chciał chwycić Kowala, ale ten złapał go za łapę i obrócił dokoła niej. Demon zamienił się w cień, odskoczył. – Wyciąg z kwiatu zergon? – Drapion pokręcił głową z uznaniem, po czym rzucił się do ponownego ataku. – Nie pomoże ci. Zanim jednak wbił szpony w ciało Daniela, Zeril złapał go za ramiona i przyciągnął brutalnie do siebie. Kowal zdążył jeszcze rozbić demonowi na twarzy jedną z fiolek. Bragenlofere zaryczał wściekle. Wyrwał się z chwytu i odskoczył, łapiąc bezpieczny dystans. Jego dłonie rozbłysły pomarańczową poświatą, a po chwili posłał ognistą kulę w kierunku Daniela. Kowal zerwał z szyi jeden z medalionów i rzucił przed siebie. Metal wchłonął magiczną energię i upadł z brzękiem na ulicę. Demon szykował kolejny atak, płonąc zieloną aurą. – Za późno! – Kowal posłał w jego stronę cały bębenek. Bragenlofere uchylał się przed kulami jako cień, jednak nawet w tej formie otrzymywał obrażenia. Magiczne inkantacje na pociskach skutecznie zwiększały ich moc. Zrobił dwa uniki, wyrastając tuż przed człowiekiem. Z jego ciała cieniutkimi strużkami płynęła czarna niczym smoła krew. Machnął łapą, wyprowadzając cios. Daniel chwycił ją w powietrzu. Dłoń Kowala otaczała czerwona poświata, jednakże jej blask słabł. Zeril chwycił Bragenlofere`a, ściskając go z całych sił. Ze Strażnika emanowała silna, niebieska energia. Drapion zawył przeraźliwie, po chwili zamieniając się w siny dym, który rozwiał wiatr. Zeril przeobraził się w człowieka i upadł na mokrą ulicę. – Poradziłbym sobie – wycharczał trzymając rękę na klatce piersiowej i dysząc ciężko. – Wiem, Zeril. Poradziłbyś sobie – przytaknął Daniel, również łapiąc oddech. – Nikt nie musi wiedzieć, że tu byłem – dodał, siadając obok niego. Sięgnął po papierosa. Po trzydziestu minutach przyjechały wozy policyjne i dziennikarze. Szary podbiegł do Daniela, stojącego właśnie przy karetce pogotowia. – Co się stało? – zapytał, nerwowo rozglądając się dokoła. – Wpadłem na pewien trop i przyjechałem do potencjalnej ofiary. Przyszedł morderca i nieszczęśliwie wypadł przez okno. – Kowal spokojnie zerkał na sanitariuszkę bandażującą mu dłoń. Komisarz Górski spojrzał na potężną rysę na bloku i spękany chodnik tuż pod nią. – Wypadł przez okno, tak? A potem co? – Walnął o ziemię. – I? – Miałeś fizykę w liceum? Domyśl się. – Zginął? – Szary uważnie oceniał dziury. – A gdzie ciało? – A skąd ja mam wiedzieć? – Tak napiszesz w raporcie? – Jasne. Niech ktoś poszuka zwłok. Ja uratowałem życie Rozalii Einrich, nie wystarczy? Może potwierdzić, że trafiłem w niego, a potem wypadł przez okno. Żaden człowiek nie mógł przeżyć czegoś takiego – Daniel zapalił papierosa. Poszedł do Magdy. – Ma pani ochotę na malibu z mlekiem? – uśmiechnął się czarująco. – Jasne. – Skoczyła mu na szyję i pocałowała namiętnie. – Uratowałeś nam życie – szepnęła. Słońce świeciło jasno, a delikatny zefirek szumiał wśród palm. Na brukowanej promenadzie, blisko plaży, chodziło kilku turystów. Młody chłopak wyrwał torebkę jednej z kobiet i ruszył do ucieczki. Biegnąc prosto na postawnego mężczyznę, nagle spróbował go wyminąć. Kowal wystawił nogę. Chłopak upadł na bruk, zdzierając skórę na łokciach. Daniel wyciągnął rewolwer z szerokich szortów i wycelował w sam środek czoła złodzieja. Właścicielka podeszła do nich, zabrała torbę, splunęła na złodzieja i odeszła, nie dziękując. Obydwaj patrzyli zdziwieni. Magda przytuliła się delikatnie do komisarza. – Nie jesteś w pracy, pamiętasz? Zostaw chłopaka i zwróć uwagę na mnie – szepnęła uwodzicielsko. Daniel zerknął na jej śliczne ciało i olśniewający uśmiech. W skąpym bikini wyglądała cudownie. Wyciągnął papierosa z ust, schował broń i kiwnął głową. Chłopak zerwał się i pobiegł przed siebie, nie zważając na rany. Daniel objął Magdę ramieniem. Mógłby wyglądać jak zwykły turysta, w szerokich szortach i barwnej, hawajskiej koszuli, gdyby jego ciało nie było tak gęsto poznaczone bliznami. Zeszli na gorący piasek, a przed nimi szumiało nieskazitelnie błękitne morze. Kowal uśmiechnął się szeroko. Mieli przed sobą dwa tygodnie wakacji. – Dzięki, Autorze. Do następnego! THE END (d.N.z.w.b.C.n.d.r.)
|