Ian McDonald przyzwyczaił nas już do niekonwencjonalnych pomysłów, wciągających fabuł i nietuzinkowych bohaterów. W zbiorze „Dom derwiszy. Dni Cyberabadu” w godnym pochwały stylu powraca do Indii znanych z „ Rzeki bogów”, a także eksploatuje zupełnie nowe miejsce i nowy pomysł – Stambuł pełen zgiełku, podejrzanych zamachów i nanotechnologii.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ian McDonald to znany i wielokrotnie nagradzany brytyjski pisarz sf, którego nieodmiennie fascynują tematy cyberpunkowe wymieszane z kulturami innymi niż europejska czy amerykańska. W wydanej kilka lat temu „ Rzece bogów” to Indie, podzielone na wiele państewek i zmagające się z suszą, stały w centrum fabuły. W „Brasyl” z kolei mamy do czynienia z południowoamerykańskim klimatem w trzech odsłonach. I choć zarówno „Dni Cyberabadu”, jak i „Dom derwiszy” uderzają w podobne tony do tych już znanych z twórczości tego pisarza, nie czyni to z nich nudnej lektury. Na początku zbioru otrzymujemy zbiór opowiadań, których akcja osadzona jest w cyberpunkowych Indiach. Przedstawione przez McDonalda historie są zróżnicowane pod względem tematyki jak i jakości. Nie powinniśmy się zrażać początkowym „Sanjeevem i robociarzami” ani „Kyle poznaje rzekę”, w których dziecięcy bohaterowie (motyw powtórzony w „Domu derwiszy”) trafiają w szeroki i niebezpieczny świat. Warto przez nie przebrnąć, bo „Pyłkowa skrytobójczyni”, opowieść o dwóch rodach związanych ze sobą odwieczną wendettą i dziewczynie, która okazuje się być ostatnim przedstawicielem jednego z nich, zaskakuje końcowym zwrotem akcji oraz prawdziwie indyjską otoczką. „Kawaler na wydaniu” eksploatuje dwie kwestie pobieżnie poruszone w „Rzece bogów”, czyli kłopot z powszechnymi modyfikacjami genetycznymi płodów (ilość mężczyzn przewyższająca ilość kobiet) oraz istnienie aleai wraz z ich stopniową ewolucją. Końcowe pytanie „czy aleai mogą się zakochać?” jest interesujące nie tylko w świetle wydarzeń znanych nam z powieści. Najlepsze zachowano na sam koniec: „Mała bogini”, „Małżonka dżinna” (zdobywca nagrody Hugo za rok 2007) i „Wisznu w kocim cyrku” to kawał dobrego sf zahaczającego, w ostatnim przypadku, o wątki transhumanizmu. Powyższe historie w znakomity sposób uzupełniają naszą wiedzę na temat świata „Rzeki bogów” i przedstawiają Indie z zupełnie innych perspektyw. Dają nam one szanse na poznanie zmian w tym świecie oraz bliższe przyjrzenie się drugo- czy nawet trzecioplanowym bohaterom, którzy przewijali się przez karty powieści McDonalda. „Dom derwiszy” to wciągająca powieść, której akcja rozgrywa się w Stambule. W tym wypadku McDonald bardzo powoli rozwija fabułę, pozwalając nam nacieszyć się barwnymi opisami miasta i jego mieszkańców, tworzących barwną i niezapomnianą mozaikę stylów i narodowości. Dotyczy to nie tylko grupy głównych bohaterów (początkowo jedynym łącznikiem między nimi jest tytułowy dom derwiszy podzielony na mniejsze apartamenty i stojący w jednej z dzielnic miasta jako niema pamiątka po dawnych czasach), ale też postaci drugoplanowych (grupa zrzędliwych greckich starców, Ultralordowie Wszechświata). Tak naprawdę powieść ta jeszcze bardziej niż „Rzeka bogów” czy „Brasyl” opowiada osobne historie poszczególnych bohaterów. Brane oddzielnie, są one zdecydowanie zbyt krótkie, by stanowić niezależnie interesującą całość, a przy tym jest ich zbyt wiele, byśmy mogli utożsamić się z którąkolwiek z postaci. Każdy z nich zamieszkuje dom derwiszy z zupełnie innego powodu, ma inne cele i pragnienia, a także nierozwiązane problemy z przeszłości. Oczywiście każdy z nich staje się w końcu częścią o wiele większej mozaiki i pozornie oderwane od siebie tematy składają się w jedną całość, ale… No właśnie, jest ona strasznie nieprzekonująca, szczególnie że jakiekolwiek podejrzenia odnośnie takiego stanu rzeczy pojawiają się dopiero w połowie powieści. I, co gorsze, wcale nie dotyczą większości bohaterów w jakiś bezpośredni sposób. Innym problem stanowi to, że wątki poszczególnych bohaterów są bardzo niejednorodne: obok ambitnego planu Adnana i jego kolegów czy poszukiwań jego żony otrzymujemy kłopoty z przeszłością Georgisa Ferentinou czy wyprawy Małego Detektywa Cana. Nawet jeżeli wszystkie te postaci są charakterystyczne i mają w sobie coś przyciągającego uwagę, paradoksalnie nie wszyscy są równie interesujący. Jednak, jak już pisałem, nawet nie najlepsza fabuła i bohaterowie nie odbierają przyjemności z lektury. Widać wyraźnie, jak wiele pracy włożył McDonald w stworzenie realistycznego Stambułu, który po części zmaga się z nowoczesnością (cybernetyka i nanotechnologia), do pewnego stopnia nadal pozostając tradycyjnym państwem, w którym Atatürka uznaje się za bohatera narodowego i wciąż podąża się za ideałami przez niego ustanowionymi. „Dom derwiszy” jest tylko do pewnego stopnia opowieścią o ludziach i kłopotach z gazem. O wiele bardziej jest to opowieść o Stambule, Królowej Miast, która „stać będzie tak długo, jak na ziemi będą bić ludzkie serca”. Tymi słowami McDonald kończy powieść, podkreślając, że wszystkie te wydarzenia są jedynie kroplą w morzu wielu innych historii i dramatów.
Tytuł: Dom derwiszy. Dni Cyberabadu Tytuł oryginalny: The Dervish House. Cyberabad Days ISBN: 978-83-7480-221-5 Format: 715s. 135×202mm; oprawa twarda Cena: 55,– Data wydania: 15 września 2011 Ekstrakt: 80% |