George Smiley w wydaniu Gary’ego Oldmana to groźny konkurent dla całej serii filmów o Bondach. Jest zimny, zdyscyplinowany i śmiertelnie poważny. Jednak Daniel Craig może spać spokojnie, bo „Szpieg” to zdecydowanie inny rodzaj filmowej rozrywki, która nad gadżetomanię i nowoczesne rozwiązania przedkłada szachową taktykę i dedukcję. Oldman natomiast prezentuje absolutne wyżyny swoich aktorskich możliwości.  |  | ‹Szpieg›
|
Idealnie wyprasowana marynarka zapięta pod samą szyję. Pod nią koszula i dopasowany krawat. Schludnie zaczesane, przyprószone siwizną włosy. Wypolerowane, nieco za duże okulary, nienaganna postawa i pełna powagi mina. Panie i panowie, oto George Smiley. Agent brytyjskiego wywiadu, znany z samodyscypliny i profesjonalizmu. Podejrzewa, że w szeregach MI6 czai się kret. Swoimi domysłami dzieli się z przełożonymi i tym samym popełnia błąd, który przypłaca wysłaniem na wcześniejszą emeryturą. Gdy jego przypuszczenia okazują się prawdą, agent zostaje przywrócony do służby celem zdemaskowania i neutralizacji zdrajcy. George Smiley spróbuje rozwikłać zagadkę, dyktowaną rytmem brytyjskiej wyliczanki: „Tinker, Tailor, Soldier, Sailor, Rich Man, Poor Man, Beggar Man, Thief” „Szpieg” to drugi po „ Pozwól mi wejść” film szwedzkiego reżysera, który miał okazję trafić do międzynarodowego grona widzów. Mimo skandynawskich korzeni Tomasa Alfredsona, produkcja jest brytyjska do szpiku kości. Nie tylko ze względu na obsadę aktorską, w skład której wchodzą najlepsi aktorzy angielskiego pochodzenia jak Gary Oldman, John Hurt, Colin Firth czy Tom Hardy. „Szpieg” to historia inspirowana powieścią Johna le Carré pt. „Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg”, która została wydana również w Polsce. Tomas Alfredson nie miał zresztą łatwego zadania, gdyż książka brytyjskiego pisarza doczekała się już jednej ekranizacji w postaci siedmioodcinkowego serialu telewizyjnego. To jednak nie zraziło reżysera, który nie chciał zmierzyć się z poprzednią produkcją, tylko przedstawić swoją wizję filmu szpiegowskiego, dla widzów wymagających czegoś więcej niż odrealniony Bond. Jednak najlepszą decyzją, jaka zapadła w trakcie całej produkcji „Szpiega” było bezwzględnie obsadzenie w roli George’a Smileya doskonałego Gary’ego Oldmana. Aktor zrobił dla tej postaci tyle co De Niro dla Travisa Bickle’a czy Al Pacino dla Michaela Corleone; Oldman nie tylko zagrał, ale stworzył kompletnego bohatera. Możliwość wcielenia się w postać George’a Smileya zachwyciła aktora – w jednym z wywiadów stwierdził nawet, że to rola, na którą czekał całą swą karierę – lecz od początku towarzyszyły mu obawy, czy jego kreacja spotka się z entuzjazmem osób, kojarzących Smiley’a z występem Aleca Guinessa… Jednak determinacja Oldmana, by stworzyć na ekranie absolutnie opanowanego, chłodnego profesjonalistę zwyciężyła – minimalizm i opanowanie w każdym jego geście i mimice są ujmujące i jednocześnie budzą niepokój. Sam Le Carré w wywiadzie dla „Telegraph” powiedział, że Smiley zagrany przez Oldmana stanowi dużo mocniejszy i ostrzejszy akcent filmu niż krecja Guinessa… Oczywiście „Szpieg” nie jest wyłącznie filmem jednej roli. To opowieść pełna niuansów i zagadek, kryjących się zarówno w szukaniu odpowiedzi na pytanie „Kim jest kret?”, jak i w każdej z postaci, pojawiającej się na drodze do jej uzyskania. W świecie „Szpiega” nie ma ludzi, którzy w zakamarkach swojego życia, nie skrywaliby pewnych brudów. Produkcja Alfredsona to również klimat brudnej, mrocznej Anglii, intensyfikowany wspaniałą (naprawdę WSPANIAŁĄ!) muzyką i wspomnianą tajemniczością poszczególnych bohaterów. Narracja w „Szpiegu” płynie bardzo spokojnie, co budzi subtelne skojarzenia z poprzednią produkcją reżysera. Jedynym mankamentem filmu jest fakt, że próba wiernego odtworzenia suspensu, opisanego na kilkuset stronach książki, w nieco ponad dwugodzinnej produkcji, zaowocowała zalewem postaci, nazw i informacji, których kojarzenie jest kluczowe by w pełni delektować się finałem „Szpiega”. Mimo że najnowsze dokonanie Alfredsona to istna perełka, nie zdominowało światowych box office’ów i nie stało się najbardziej kasowym wydarzeniem roku. Nie zdobyło nawet prestiżowych nagród, choć miało okazję walczyć o Złotego Lwa na MFF w Wenecji. Mimo to „Szpieg” odniósł wielki sukces – odświeżył i urozmaicił definicję kina szpiegowskiego, a Oldman nakreślił zupełnie nowy obraz brytyjskiego agenta. Obraz dla tych, którzy cenią filmowe szarady bardziej niż nieskomplikowaną rozrywkę.
Tytuł: Szpieg Tytuł oryginalny: Tinker, Tailor, Soldier, Spy Rok produkcji: 2011 Kraj produkcji: Francja, Wielka Brytania Dystrybutor: ITI Cinema Data premiery: 25 listopada 2011 Gatunek: thriller Ekstrakt: 90% |