Jak wynika z autorskiego posłowia, „Dallas ‘63” to kolejny po „Pod kopułą” efekt remanentu szuflad ze starymi pomysłami, nieco tylko krótszy, ale za to lepszy – choć i tak wyraźnie ustępujący niedawno wydanej „Czarnej bezgwiezdnej nocy”. Lektura tej, opowiadającej o próbie uratowania JFK przed kulami zamachowca, książki potwierdza zarówno obawy jak i nadzieje ją poprzedzające.  |  | ‹Dallas ‘63›
|
Nadzieja to oczywiście perspektywa kolejnej nostalgicznej wyprawy z Kingiem w przeszłość, w czym autor „To” jest niekwestionowanym królem. Tym razem również nie zawodzi, oddając przeszłości jej chwałę, ale i pamiętając o ciemniejszych stronach Ameryki z przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Ponieważ brama w przeszłość, z której korzysta bohater „Dallas”, prowadzi zawsze w to samo miejsce i czas, w rok 1958, ma on ponad pięć lat by zadomowić się w świecie przeszłości nim dojdzie do zamachu w Teksasie. Pozwala to Kingowi nie tylko na odmalowanie panoramy amerykańskich miast i prowincji z tego okresu, ale też na przelotne spotkanie z dziecięcymi bohaterami „Tego” krótko po ich pierwszym zwycięstwie nad potworem nękającym Derry. Obawy z kolei były dwie. Zestawienie poprzedniej powieści Kinga z nowelami (w sensie amerykańskim) z „Czarnej bezgwiezdnej nocy” wyraźnie pokazało, że ostatnio czuje się on lepiej w formach krótszych – „Pod kopułą” zdecydowanie było książką stojącą po złej stronie granicy między rozwlekłością a rozmachem. I rzeczywiście, aby rozdąć „Dallas” do jego ostatecznych rozmiarów King musiał się sporo napracować, rzucając swojemu bohaterowi kłody pod nogi i nakłaniając go niejednokrotnie do wyboru niezbyt rozsądnych rozwiązań. Trzeba jednak przyznać, że choć fabuła nie ma pokrycia w stronach, to już jakość prozy tak. King pisze rozwlekle, ale ciekawie, no i tym razem (niemal) oszczędza nam sztampowych czarnych charakterów, którymi tak skutecznie zepsuł „Pod kopułą”. Druga z obaw była większa. O tym, że King również cierpi na narodową traumę po śmierci Kennedy’ego, oraz że podziela jego kult, można było domniemywać bodaj od „Powołania trójki”. Bezpośrednie odwołanie się do tych wydarzeń mogło łatwo zaowocować panegirykiem na cześć zamordowanego prezydenta. Stanął więc w tej książce King na rozstajach wyboru pomiędzy własnymi poglądami a dobrem opowieści – i trzeba przyznać, że wybrnął z tej sytuacji jak na profesjonalistę przystało. Choć mamy w „Dallas” ślady pragnień autora, a Oswald w pewnym momencie zostaje przedstawiony jako „demoniczne widmo, które miało prześladować Amerykę, wypaczając jej potęgę i niwecząc każdy jej dobry zamiar”, to ostatecznie kwestia celowości poprawiania historii nie jest rozstrzygnięta jednoznacznie. I to nie tylko ze względu na aspekt ontologiczny takich działań. Wychodzi z tego książka przyzwoita, ale nie zachwycająca, w której King nieco zbyt lekką ręką korzysta z prawa autora horrorów do niezagłębiania się w logikę podróży w czasie, a także oszczędnie lecz niepotrzebnie sięga po sztuczki z własnego arsenału. Książka, po której zostały mi jeszcze dwie refleksje natury ogólnej. Pierwsza: gatunki literackie są jak rzeczywistości alternatywne. Gdy wspomni się „Bez skrupułów” Clancy’ego i detaliczne przygotowania do dwóch operacji, z których jedna nie powiodła się zupełnie, a i druga w końcu wymknęła się spod kontroli – i porówna z niefrasobliwością bohatera Kinga, który bez najmniejszych przygotowań rzuca się w przeszłość… Choć King teorie spiskowe w swojej książce odrzuca, to rzeczywistość z jego fabuły byłaby dla nich podłożem idealnym i o wiele lepszym niż nasz chaotyczny świat. I kolejna: zazdrościć Amerykanom, że jeszcze potrafią wierzyć w polityków (i to nie tylko martwych), czy się ich za to bać?
Tytuł: Dallas ‘63 Tytuł oryginalny: 11/22/63 ISBN: 978-83-7648-967-4 Format: 864s. 142×202mm Cena: 49,– Data wydania: 8 listopada 2011 Ekstrakt: 60% |