powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CXIII)
styczeń-luty 2012

Autor
Jak matka przełożona w samym staniku
Tom Waits ‹Bad As Me›
Tom Waits kazał długo czekać swoim fanom na nowy album. Po trzykrążkowym „Orphans: Brawlers, Bawlers & Bastards” i koncertowym „Glitter and Doom Live” przyszła pora na „Bad as Me”. Choć na ten album składają się wyłącznie nowości, trudno oprzeć się wrażeniu, że te rytmy już gdzieś słyszeliśmy.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
‹Bad As Me›
‹Bad As Me›
Nie oznacza to wcale, że „Bad as Me” jest krążkiem złym. Jako dwudziesty album w dorobku amerykańskiego pieśniarza stanowi bardzo ładny zbiór tego, co najlepsze w jego utworach. Są tu kawałki szybkie i żywe („Chicago”, „Bad as Me”), są wolniejsze i bardziej refleksyjne („Get Lost”, „Kiss Me”). Słychać wyraźnie, że to stary dobry Waits. Paradoksem jest, że album pozostawia po sobie pewien niedosyt (to tylko trzynaście utworów), a jednocześnie jakoś niespecjalnie zachwyca.
Zaczyna się dobrze. „Chicago” to znakomity i chwytliwy utwór, który idealnie wprowadza nas w nieco nostalgiczny i osobisty klimat całej płyty. Na pierwszy plan wychodzą tutaj instrumenty dęte – klarnet, trąbka i saksofon – i to one nadają piosence wyrazisty rytm. Nie mogło oczywiście zabraknąć dobrego tekstu i wokalu: Waits głośno zastanawia się nad tym, że „może wszystko będzie lepsze w Chicago”, opowiadając o zmianach, podróży i nadziei na lepsze jutro. Piosenka płynnie przechodzi w „Raised Right Men”, gdzie Tom, przy wyróżniającym się akompaniamencie bębnów i voxu, żali się, że „nie ma wystarczająco wielu dobrych facetów.” Nie narzeka przy tym wcale na swoją płeć, ale na kobiety, dzięki którym mężczyźni wychodzą na ludzi: „dobra kobieta może zamienić w diament brudną grudę węgla”.
Gdybyśmy chcieli trzymać się najbardziej chwytliwych ścieżek, powinniśmy ominąć aż pięć kolejnych piosenek i przejść do utworu tytułowego. „Bad as Me” już w samym tytule wykorzystuje grę słów przywodzącą na myśl amerykański zwrot bad ass. Jednak na tym się nie kończy. Słowa utworu w przemyślny sposób podzielono na opowieść Waitsa o sobie („Jestem krwią na podłodze/błyskawicą i grzmotem/łodzią, która nie zatonie”) i o słuchaczu („Jesteś głową na włóczni/jesteś gwoździem na krzyżu/jesteś muchą w moim piwie/jesteś zgubionym kluczem”), które łączą się razem w stwierdzeniu, że „jesteś tak samo zły jak ja”. Tworzy to pozytywną, mimo listy rozmaitego zła, więź między słuchaczem a autorem. Ponadto zwroty, z których korzysta Waits, są delikatnie mówiąc niecodzienne. Wykorzystana w tytule recenzji „matka przełożona w samym staniku” czy nieprzetłumaczalne „coffee instead” to prawdziwy majstersztyk.
Dotarcie do dwóch ostatnich sympatycznych kawałków wymaga ponownego pominięcia tych wolniejszych. W „Satisfied” przy trzech gitarach, klawiszach i wyraźnym rytmie perkusji Waits opowiada, że gdy już odejdzie, będzie usatysfakcjonowany swoim życiem. Chwilę później „Kiedy odejdę” („When I’m gone”) przechodzi w „Zanim odejdę” (Before I’m gone”), pokazując, że nie tylko jest on już zadowolony ze swojego życia, ale ma wciąż sporo do zrobienia. A jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak można wyśpiewać jedno słowo na tuzin różnych sposobów, powinniście przysłuchać się temu utworowi.
Prawie na koniec zostawiono nam „Hell Broke Luce” (na podobieństwo „Bad as Me” bawiące się słowami od samego tytułu), podejmujące temat wojny na Bliskim Wschodzie. W przeciwieństwie do „Road to Peace” z „Orphans” jest to żywszy, a przy tym o wiele mniej pretensjonalny utwór. Wykonaniem i rytmem przypomina żołnierską piosenkę, co potęgowane jest jeszcze przez wplatane tu i tam „lewa, prawa, lewa” na zamianę z „hell broke luce”. Podobnych rytmicznych powtórzeń jest tutaj pod dostatkiem.
Recenzja byłaby jednak niepełna, gdybym pominął milczeniem te mniej chwytliwe i wolniejsze utwory, które dominują na płycie. Z pominięciem „New Year’s Eve”, który swoją opowieścią o niczym, do złudzenia przypomina „In the Neighborhood”, większość z nich prezentuje całkiem przyzwoity poziom. Różnią się znacznie od siebie, poczynając od melancholijnego „Face to the Highway”, przez całkiem żywe i niezwykle osobiste „Get Lost”, aż po romantyczne „Kiss Me”. Wiele z nich (w szczególności „Talking at the Same Time”, „Pay Me” i „Last Leaf”) przywodzi na myśl utwory Waitsa znane z jego poprzednich płyt, nawet tych najstarszych. Co dziwne, nie udało się mu napisać żadnego ponadczasowego wolnego kawałka, choć przecież wiadomo (po takich utworach jak „Alice”, „Tango Till They’re Sore” czy „Another Man’s Vine”), że potrafi.
Czy zatem „Bad as Me” jest albumem, na który warto było tyle czekać? Wszystko zależy od naszych oczekiwań. Jak wspomniałem, pozostawia on po sobie duży niedosyt, a różnorodność utworów, choć z pewnością zadowoli fanów o różnych gustach, czyni z tej płyty bardzo niejednolity krążek.



Tytuł: Bad As Me
Wykonawca / Kompozytor: Tom Waits
Nośnik: CD
Data wydania: 25 października 2011
EAN: 8714092715125
Wyszukaj w: Wysylkowa.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w
:
Utwory
CD1
1) Chicago
2) Raised Right Men
3) Talking at the Same Time
4) Get Lost
5) Face to the Highway
6) Pay Me
7) Back in the Crowd
8) Bad as Me
9) Kiss Me
10) Satisfied
11) Last Leaf
12) Hell Broke Luce
13) New Year's Eve
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

211
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.