Natalia prawie podskoczyła. – Nie widzisz? Wstał, trzymając w dłoniach poturbowany kwiat. – Proszę cię, następnym razem bądź ostrożniejsza. – powiedział. Gdy zapytała go o szufladę, stwierdził, że przecież nic w niej nie ma ciekawego, więc co za różnica, czy jest zamknięta, czy otwarta. Nie obchodziło go, gdzie podział się klucz. W ten sposób Natalia dokonała kolejnego odkrycia. Lustro nie odbijało jej chłopaka. W głębi szklanej tafli mieszkał zupełnie inny człowiek. Tak, przypominał Marcina, a jego mieszkanie wyglądało identycznie. Żył z odbiciem Natalii, wychodził z domu i wracał o tej samej godzinie co Marcin, a jednak nim nie był. Wciąż się gniewał. Łatwo wpadał w furię. Ręce drżały mu nerwowo podczas rozmów.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Na początku unikała patrzenia w lustro, kiedy jej ukochany znajdował się w pobliżu, ale szybko ciekawość okazała się silniejsza. Marcin siadał w salonie z laptopem na kolanach, a ona zaglądała do salonu ukrytego za szkłem i widziała, jak ten drugi ciska się ze złości po całym pokoju. Przez pierwsze dni wolała nie mówić Marcinowi o tym, co dzieje się w lustrze, a później uznała, że lepiej, aby w ogóle o tym nie wiedział. Natalia należała do osób, które przyjmują niezwykłości za pewnik. Istnienie alternatywnego świata nie dziwiło jej ani nie przerażało. Dawno już zrozumiała, że rzeczywistości nie da się ogarnąć jedynie rozumem. Marcin, jak większość znanych Natalii ludzi, wierzył tylko w to, co udawało się racjonalnie wyjaśnić. Wszelkie próby pokazania mu, że w lustrze toczy się niezależne od niego życie, najprawdopodobniej uznałby za objaw szaleństwa Natalii. Tego się obawiała i gdy po kilku testach upewniła się, ze Marcin dostrzega w lustrze jedynie swoje odbicie, porzuciła chęć opowiedzenia mu o Tym Drugim. Ich związek nadal należał do udanych. Marcin wychodził co rano do pracy, Natalia rozkładała rekwizyty w swojej pracowni. Wieczorami rozmawiali, czytali książki lub oglądali filmy. W weekendy jedli obiad w restauracji, u rodziców lub włóczyli się po kawiarniach. Porównywali się do innych par i stwierdzali z zadowoleniem, że na ich tle wypadają najlepiej. Wszystko układało się pomyślnie, tylko Natalię wciąż nękały bóle głowy. Lekarz nazwał je nerwowymi, zalecił spacery i odpoczynek. Nie pasowało jej określenie „nerwobóle”. Nie czuła się zestresowana, jedynie trochę zmęczona pracą. Utrzymanie całego mieszkania, nawet kiedy dzielili się równomiernie kosztami, było czymś innym niż wynajmowanie pokoju. Poza tym chciała, aby Marcin traktował jej zajęcie poważnie. Pokazywała mu, że mimo iż zostaje w domu, jest w stanie narzucić sobie dyscyplinę. Co jakiś czas szukała klucza do zamkniętej szuflady. Nauczyła się już nie pytać o niego. Na samo napomknięcie o zamkniętej szufladzie Marcin reagował irytacją. W innych sytuacjach był najspokojniejszym człowiekiem na świecie. Nic nie wyprowadzało go z równowagi. Nie denerwowały go napotkany czasem w łazience bałagan ani przybory Natalii zostawione poza pracownią, ani fakt, że nie umiała gotować. Wiele razy powtarzał, że nie zależy mu na tym, aby codziennie czekał na niego obiad. Cieszyło go, że Natalia się rozwija i jest popyt na jej torebki. Czasem w nocy budziła się, czując ucisk w klatce piersiowej. Patrzyła na śpiącego Marcina. Bała się, że serce pęknie jej z nadmiaru miłości. Swoje zaangażowanie tłumaczyła tym, że coś ukrytego głęboko w niej odpowiadało na to samo ukryte w Marcinie. Nie znajdowała lepszego wyjaśnienia. Różnili się przecież bardzo. On dostrzegał głównie konkrety i kierował się chłodną logiką, ona bywała często roztargniona i niespokojna. Mówił, że wniosła do jego życia radość i spontaniczność. Mówił, że ją kocha. Dlaczego w takim razie nocami serce biło jej ostrzegawczo, jakby coś złego skradało się do łóżka? Dni płynęły, a związek pary z lustra psuł się gwałtownie. Natalia była świadkiem, jak Ten Drugi zadręcza swoją partnerkę. Nie słyszała, o czym rozmawiali, ale udzielała się jej atmosfera przygnębienia, emanująca z wnętrza tafli. Druga Natalia spełniała wszystkie zachcianki swojego pana. Przed jego powrotem do domu nakładała pończochy i obcisłą spódnicę, coś, co Natalia robiła od wielkiego dzwonu. Druga chciała podobać się swojemu panu, bo nie zwracał na nią uwagi, kiedy nosiła się po domowemu. Ufarbowała włosy na czarno, żeby być bardziej wyzywającą, a makijaż zmywała późną nocą, gdy jej partner już spał. Wtedy też płakała i Natalia miała wielką ochotę ją pocieszyć, ale najwyraźniej Druga Natalia traktowała pierwszą jak swoje odbicie. Nie miała świadomości bycia obserwowaną. Inaczej było z człowiekiem z lustra. Wielokrotnie patrzył prosto na Natalię i uśmiechał się do niej złośliwie. Stopniowo zaczęła go nienawidzić, a oglądanie jego okrucieństwa względem tej drugiej stawało się nie do wytrzymania. W dzień urodzin Marcina, późnym wieczorem, kiedy pożegnali już gości, Natalia chciała schować prezent od rodziców do szafy. Pociągnęła za klamkę, a drzwi ani drgnęły. To była część szafy Marcina. Do tej pory nigdy nie zamykał jej na klucz. W nocy znów nie mogła zasnąć. Szykowała się, żeby obudzić leżącego obok niej spokojnie mężczyznę, ale nie wiedziała, co mu powiedzieć. To, że chciałaby, aby otworzył szafę? Żeby oddał klucz do zamkniętej szuflady, o którego schowanie wciąż go podejrzewała? A jeśli zdenerwuje go tymi pytaniami? Przecież było im dobrze razem, często o tym mówił. Być może pytaniami wywoła niepotrzebne spięcie. Pogodzą się nazajutrz, ale słowa, które zdążą wypowiedzieć w gniewie, zostaną. Wypuszczone na świat może zaczną żyć własnym życiem, krążyć między nimi i prowokować kolejne kłótnie. Czy w ogóle miała na co narzekać? Na tle związku Tej Drugiej, z głębi lustra, z drugim Marcinem, ich relacja była idealna. Natalia w lustrze bladła i chudła, jakby partner wysysał z niej energię. Prawdziwa Natalia już nie lubiła podglądać jej życia. Zastanawiała się, czy nie wymienić lustra. Z drugiej strony, gdyby zniknęło z ich mieszkania, i tak cały czas pamiętałaby o jego istnieniu i myślała o tym, co się w nim dzieje. Zniszczenie lustra mogło oznaczać unicestwienie Tej Drugiej. Natalia czułaby się jak morderczyni. Na niedzielnym obiedzie u rodziców Marcina Natalia usłyszała, że źle wygląda. Nic dziwnego. Kiepsko sypiała, dużo pracowała i zupełnie ignorowała lekarskie zalecenia. Lipiec i sierpień spędzili w mieście. Obojgu należał się wypoczynek. Marcin zamówił domek w ośrodku wypoczynkowym położonym w lasach Pogorzelicy, blisko morza, wziął kilka dni urlopu i pojechali. To nie był udany wyjazd. Natalia po raz pierwszy zaczęła dostrzegać rysy na szkle swojego związku. Nie dogadywali się w drobnych sprawach. Każde z nich miało inną koncepcję spędzania wolnego czasu. Marcin ślęczał przed komputerem, a Natalia spacerowała brzegiem morza, stopniowo wypuszczając się coraz dalej. Podczas swoich wypraw myślała dużo o dziewczynie z lustra. Dlaczego nie potrafi odejść? Co daje jej związek, w którym nie ma czułości i szacunku? Zaczynała rozumieć, jak trudno jest z kimś być. Tydzień z Marcinem w jednym pokoju, na niewielkiej przestrzeni, bez ustalonej struktury dnia (praca, odpoczynek, posiłki, czytanie, filmy, ćwiczenia) ukazał kolejną masę różnic, których rytm miasta pozwalał nie dostrzegać. Odnosiła teraz wrażenie, że mówią do siebie zupełnie innymi językami i za każdym razem muszą tłumaczyć sobie na „wspólny” to, co mieli na myśli. Nadal jednak starali się oboje i przekonywali siebie nawzajem, iż przechodzą etap docierania się, znany wszystkim parom. Marcin wracał do miasta z ulgą. Natalia też już miała dość leśnej ciszy, w której myśli stawały się zbyt głośne, jednak kiedy jej chłopak otworzył drzwi mieszkania i zaczął wnosić torby i reklamówki, poczuła opór przed przekroczeniem progu. Coś na nią czekało. W mieszkaniu zmienił się klimat, tak jakby w powietrzu zawisł jakiś gęsty opar. Lustro jak gdyby nigdy nic odbijało rzeczywistego Marcina i rzeczywistą Natalię. To był podstęp. Działanie Tego Drugiego, mające na celu uśpienie jej czujności. W nocy obudził ją dźwięk przypominający skrobanie do drzwi. Podniosła się na łokciach i zobaczyła wysoki, chwiejny cień stojący nad łóżkiem. W ciągu chwili skulił się, zwęził do wąskiej smugi i przez dziurkę od klucza wsączył się do zamkniętej szuflady biurka. Rano przygotowywała się w myślach do rozmowy z Marcinem. – Podejrzewam, że ktoś jeszcze żyje w twoim mieszkaniu… |