powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CXIV)
marzec 2012

Autor
Status quo
George Lucas ‹Gwiezdne wojny: część I – Mroczne widmo 3D›
„Mroczne widmo” w trójwymiarowym formacie miało być tym filmem, które przywróci mocno nadszarpniętą spektakularnymi porażkami wiarę w konwersję 3D. Dodatkowo wierni fani zastanawiali się, ile tym razem zmian w pierwszej części „Gwiezdnych wojen” zafunduje im George Lucas. W obu przypadkach szału nie ma.
‹Gwiezdne wojny: część I – Mroczne widmo 3D›
‹Gwiezdne wojny: część I – Mroczne widmo 3D›
Zmartwię od razu tych, którzy po cichu liczyli, iż twórca najsłynniejszej Sagi w historii kina pójdzie po rozum do głowy i pozbędzie się z niej Jar-Jar Binksa. Fabularnie „Mroczne widmo 3D” jest bowiem w pełni zbieżne z dotychczasowymi wydaniami filmu. Wszystkie dodatkowe sceny (głównie w sekwencji wyścigu ścigaczy), które w 1999 roku nie pojawiły się na dużym ekranie, można było nadrobić już przy okazji DVD i Blu-ray. Wizualnie również nie doznamy szoku. Pozbyto się jedynie elementów ewidentnie nie wytrzymujących próby czasu. Podobnie do wydania Blu-ray, również i w kinowej wersji mistrza Yodę – pierwotnie odtwarzanego przez mało wiarygodną kukłę – podmieniono na postać w pełni wytworzoną przy udziale animacji komputerowej. Reszta jakościowych poprawek celuje w zwiększenie efektu przestrzenności, z którym teoretycznie widz ma do czynienia przy założeniu okularów 3D.
Na całe szczęście „Mroczne widmo” nie dołączy do długiej listy ewidentnych niewypałów konwersji, sprawiających wrażenie naciągnięcia na klika złotych. Obraz nie jest uporczywie przyciemniony, poszczególne kadry imponują ostrością drugiego czy nawet trzeciego planu. Nie ulegają również częstemu rozmyciu, co dotychczas należało do głównych bolączek dynamicznej akcji. „Mroczne widmo” na polu kina trójwymiarowego nie dokonuje jednak żadnej rewolucji. Dobre sceny przeplatają się złymi – całkowicie zawodzi kosmiczna bitwa o Naboo, równoważona przez znakomity wyścig Boonta (ach, te rozpadające się ścigacze!) Przede wszystkim jednak finalny efekt jest niczym więcej jak konwersją „połowiczną”. Duże partie filmu pozostawione są bez widocznej ingerencji, podczas których uwierające okulary można bez żalu odłożyć na bok.
„Mroczne widmo” jest doskonałym punktem wyjścia do dyskusji nad drogą, jaką w przyszłości powinien obrać rozwój technologii 3D. Tym bardziej, jak pokazują spadkowe wyniki trójwymiarowych produkcji, coraz rzadziej zbiega się z oczekiwaniami widza. Wydaje się, iż przy okazji „Mrocznego widma” bardziej trafionym pomysłem okazałyby się kilkurazowe fajerwerki rodem z konwertowanych horrorów niż iluzja względnej i mało przekonującej przestrzenności. Statystyczny widz bowiem wolałby mieć wycelowany w swoją stronę miecz świetlny, uchylić się przed strzałem z blastera czy zadrzeć głowę za najeżdżającym gwiezdnym niszczycielem, niż obcować ze słabo odczuwalną głębią.
Mimo braku zachwytu nad „Mrocznym widmem 3D”, sukces finansowy powrotu Sagi na duże ekrany jest raczej gwarantowany, a wraz z nim kinowa reedycja kolejnych części gwiezdnej serii. Miejmy nadzieję, iż wraz z biegiem czasu i ulepszaniem technologii, konwersja 3D wreszcie zacznie spełniać pokładane weń – choć i tak już mocno obniżone – oczekiwania. Kto wie, może już za kilka lat odruchowo zasłonimy oczy w momencie wybuchu drugiej Gwiazdy Śmierci…



Tytuł: Gwiezdne wojny: część I – Mroczne widmo 3D
Tytuł oryginalny: Star Wars: Episode I – The Phantom Menace 3D
Reżyseria: George Lucas
Scenariusz (film): George Lucas
Rok produkcji: 1999
Kraj produkcji: USA
Cykl: Gwiezdne wojny
Dystrybutor: Imperial CinePix
Data premiery: 10 lutego 2012
Czas projekcji: 133 min.
Gatunek: SF
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w: Kulturowskazie
powrót; do indeksunastwpna strona

50
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.