Brutalne, krwawe, przejmujące. Takie kino serwuje widzom Kim Ji-woon. Nie boi się krytyki, snując odważne opowieści o tym, co intryguje go najbardziej. Produkcja „Ujrzałem diabła” jest najlepszym dowodem bezkompromisowości twórcy.  |  | ‹Ujrzałem diabła›
|
Z filmowym Zachodem i Wschodem jest jak ze stwierdzeniem, że kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa. W Stanach, Wielkiej Brytanii i innych kinematograficznie rozwiniętych krajach, trwa moda na prześciganie się w epatowaniu przemocą. W rezultacie wszystko sprowadza się do próby wzbudzenia kontrowersji, ale jest słabą namiastką tego, czym potrafią szokować azjatyccy bracia. Ostatnimi czasy prym w brutalnych thrillerach, zahaczających o kino gore, wiodą Koreańczycy. Wielkoskalową machinę filmowej przemocy uruchomił, dobrze znany polskim widzom, Park Chan-wook swoją trylogią o zemście („Pan Zemsta”, „Oldboy”, „Pani Zemsta”). Później ogromne sukcesy święciły thrillery, takie jak „Zagadka zbrodni”, „W pogoni”, „Man of Vendetta” oraz „Ujrzałem diabła”. Ten ostatni to jedna z najbardziej przejmujących produkcji południowokoreańskich zeszłej dekady, a jej twórca Kim Ji-woon, to popularny w Azji reżyser, który w swoim dorobku ma m.in. dystrybuowane również w Polsce: „Opowieść o dwóch siostrach” i „Słodko-gorzkie życie”. „Ujrzałem diabła” to nowy rozdział w jego życiu, będący prawdziwym apogeum przemocy. Po seansie tego filmu zastanawiam się, co będzie następne, czym jeszcze zaszokuje nas Kim Ji-woon. Zastanawiam się i już się boję. Produkcja, niczym u Hitchcocka, zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie już tylko rośnie. Młodej kobiecie przytrafia się awaria samochodu. Spokojne oczekiwanie na pomoc drogową przerywa pojawienie się dziwnego mężczyzny, który oferuje wsparcie. Dziewczyna odmawia, ale swój opór przypłaca życiem. Bo ów dziwny mężczyzna to psychopata Kyung-chul (Choi Min-sik), który z niesłychaną brutalnością zabija gardzące nim kobiety. Gdy narzeczony dziewczyny Soo-hyun (Lee Byung-hun) dowiaduje się o śmierci swej ukochanej, postanawia odnaleźć sprawcę obrzydliwej zbrodni i zapoznać go ze smakiem prawdziwego cierpienia. Choć ten motyw może brzmieć znajomo i przewidywalnie, to – uwierzcie mi – jest całkowitym przeciwieństwem wszystkiego, czego można się po tym niewielkim wprowadzeniu spodziewać. Kim Ji-woon przypomina nam sens powiedzenia, że „zemsta najlepiej smakuje na zimno”. Nie serwuje nam jednak „brutalności dla brutalności” – to raczej ekranizacja kodeksu Hammurabiego niż próba popisania się swoimi chorymi fantazjami, jak w przypadku (wybaczcie kolokwializm) durnych, zachodnich filmów, których tytułować przez brak szacunku nawet nie będę. U Kim Ji-woona wszystko ma swoje uzasadnienie, a jego obraz jest przykładem wyrachowanego i przemyślanego turpizmu. „Ujrzałem diabła” budzi niesmak, strach, szokuje i … intryguje. Zagmatwana i nieprzewidywalna historia łączy enigmatyczność „Zagadki zbrodni” z bolesnym naturalizmem „W pogoni”, po kilkakroć potęgując ich nasilenie. Nic więc dziwnego, że Korea Media Rating Board – organizacja oceniająca i cenzurująca zbyt kontrowersyjne filmy – kazała wyciąć kilka scen pod rygorem niewpuszczenia „Ujrzałem diabła” na ekrany południowokoreańskich kin. Nie mając większego wyboru, producenci zgodzili się na niewielką cenzurę oraz ograniczenie wiekowe 19+. Ale abstrahując od całej krwawej otoczki i kontrowersji jakie budził, film jest przede wszystkim świetnie zrealizowany (dynamiczny i trzymający w napięciu), genialnie zagrany (Choi Min-sik z „Oldboy’a” i Lee Byung-hun ze „Słodko-gorzkie życie” to klasa sama w sobie) i niemal doskonały pod każdym innym względem. Jedna scena po dzień dzisiejszy wywołuje u mnie ciarki. Jeśli komuś wydaje się, że o przemocy w filmie wie już wszystko, seans „Ujrzałem diabła” uświadomi mu boleśnie, że bardzo się myli.
Tytuł: Ujrzałem diabła Tytuł oryginalny: Akmareul boatda Rok produkcji: 2010 Kraj produkcji: Korea Południowa Czas projekcji: 141 min. Gatunek: dramat, horror, kryminalny, thriller Ekstrakt: 90% |