Niedawno na swoim blogu Jonathan Carroll stwierdził, że pisanie krótkich opowiadań pozwala mu oderwać się od powieści, nad którą aktualnie pracuje i oczyścić umysł. To świetnie. Gorzej, że komfort pisarza nie idzie tu w parze z komfortem czytelnika biorącego do ręki nowy zbiór, zatytułowany „Kobieta, która wyszła za chmurę”.  |  | ‹Kobieta, która wyszła za chmurę›
|
Pisarstwo Carrolla jest wyjątkowe. Próbowano je już wtłoczyć chyba we wszystkie możliwe ramy – od realizmu magicznego, przez fantastykę, po horror. Autor dorobił się stylu tak specyficznego, że właściwie trzeba by było stworzyć dla niego osobną szufladkę. Jego cechy charakterystyczne to przede wszystkim mieszanie realności z magią, pomysłowe, aczkolwiek często bardzo ryzykowne rozwiązania fabularne, wpadające w grafomanię opisy oraz przepełnione tajemniczością wątki miłości i przemijania. Ukazujący się właśnie zbiór nowelek jest destylatem wszystkich tych właściwości. I wcale nie wychodzi mu to na dobre. Opowiadań jest dwanaście, tomik nie liczy nawet dwustu stron, nietrudno więc się domyślić, że mamy do czynienia z miniaturami w pełni zasługującymi na swoje miano. Z typowej dla Carrolla powieściowej formy zostaje właściwie sam pomysł. Niemal odarty z fabuły – a właściwie z jej realistycznej części – częściej konsternuje niż zachwyca. Spora część nowelek przypomina pstryknięcie palcami – zauważalne, ale niespecjalnie pobudzające do myślenia czy pozostające w pamięci. Ot, pisarz porusza się w znanych sobie rejonach, przeważnie nie wyciska z pomysłu zbyt wiele i zamyka rozdział, ucieka do kolejnej miniatury. Co zaskakujące, najjaśniejszymi punktami zbioru okazują się dwa w pełni realistyczne opowiadania. Wówczas Carroll ujawnia się najpełniej jako spostrzegawczy obserwator codzienności, jakim z pewnością jest. W „Elizie Bandzior” czyni celne uwagi na temat ludzkiej psychiki – pragnienia bycia zauważonym, ceny, jaką jesteśmy w stanie płacić za jego spełnienie. Z kolei „Verdan” dotyka problemu pamięci, wspomnień po utracie bliskiej osoby, tego, jak spoglądamy na tę część naszego życia, która już odeszła. Wątek przepracowywania historii przez ludzką pamięć jest interesujący i nie miałbym nic przeciwko temu, by to właśnie „Verdan” okazał się tym opowiadaniem, które Carroll, co zapowiada, wykorzysta jako pierwszy rozdział jednej z kolejnych książek. Biorąc jednak pod uwagę całość zbioru, krótka forma nie służy pisarzowi. Przeszkadza olbrzymia skrótowość, parokrotnie irytuje niewykorzystanie ciekawego konceptu. Przykładowo „Arka Noego” ledwie kreśli zarys historii, pomysł na postapokalipsę, z którego mógłby skorzystać jakiś twórca literatury SF. Bo coś z przedstawiciela science-fiction Carroll ma w sobie również, choć na swoim blogu stwierdza, że najważniejszym kryterium jest to, czy pisarz jest dobry. Niestety jeśli wziąć pod uwagę tylko jego najnowsze dokonanie, trzeba by udzielić odpowiedzi przeczącej. Carroll ma w Polsce rzesze fanów i ci z pewnością po ten zbiór sięgną. Pozostali powinni trzymać się od niego z daleka. Istnieje mnóstwo (nie przesadzam!) lepszych sposobów na rozpoczęcie przygody z twórczością Amerykanina. „Dziecko na niebie”, „Kraina Chichów” czy „Śpiąc w płomieniu” to tylko niektóre z nich.
Tytuł: Kobieta, która wyszła za chmurę ISBN: 978-83-7510-861-3 Format: 184s. 128×197mm; oprawa twarda Cena: 29,90 Data wydania: 8 maja 2012 Ekstrakt: 50% |