Catherynne M. Valente po raz kolejny sięga w swojej twórczości po motywy baśniowe, gdyż „Nieśmiertelny” jest wariacją na temat historii złowrogiego Kościeja, który ukrył swoją śmierć. Jak Amerykanka poradziła sobie z oddaniem niepokornego rosyjskiego ducha?  |  | ‹Nieśmiertelny›
|
Rosja zdaje się przyciągać zachodnich pisarzy, ale mało kto potrafi naprawdę poradzić sobie z oddaniem jej inności i egzotyki. Zazwyczaj „rosyjskość” w wykonaniu Anglików czy Amerykanów sprowadza się do chłopów w futrzanych czapach, samowarów i oczywiście wszechobecnej wódki. Niewielu jest takich, którym udało się wyjść poza kilka oczywistych gadżetów. Jedną z takich autorek jest właśnie Valente. Jest w „Nieśmiertelnym” i rosyjska z ducha intensywność emocji, kiedy człowiek żyje tak, jakby śmierć wciąż zaglądała mu przez ramię, i swobodne przenikanie się światów: realnego i baśniowego, jest też szaleństwo i absurdalność komunizmu niesprawiające bynajmniej wrażenia taniego stereotypu. Bo „Nieśmiertelny” to historia rozegrana na kilku charakterystycznych opozycjach: dualizm życia i śmierci, miłości i nienawiści, kata i ofiary, baśni i świata realnego, piękna i okrucieństwa… Przy czym nic nie jest tu stałe ani oczywiste. Młoda Maria zostaje żoną Kościeja i początkowo jest znacznie od niego słabsza (psychicznie i fizycznie), później jednak to ona przejmuje stery ich związku, a on zaczyna jej ulegać. Miłość ludzkiej kobiety i wiecznie żyjącej istoty to jeden z najciekawszych wątków i aż nie potrafię powstrzymać się przed porównaniem, bo przecież to jest dokładnie to, co próbują opisać autorki wszelkiej maści paranormal romance’ów, a jednocześnie od przeciętnego paranormala „Nieśmiertelnego” dzieli przepaść. Ile Valente potrafi wyciągnąć z takiego małżeństwa! I dziwną, sadomasochistyczną zależność, w której dynamicznie zmieniają się role, i wplecenie w strukturę baśniowego fatalizmu człowieka, który od pewnego momentu przestaje być panem własnego losu, i wreszcie to, co najbardziej oczywiste, a co autorki najbardziej lubią pomijać, czyli odmienną mentalność małżonków, z których jedno jest śmiertelne, a drugie nie. A to nie wszystko, bo Valente doskonale radzi sobie z łączeniem wszystkich przeciwieństw, które wymieniłam wcześniej. Najlepiej widać to w scenach, gdy istoty z rosyjskich baśni (np. skrzaty domowiki) zakładają komitety czy urządzają przesłuchania. I później, w bodaj najbardziej wstrząsających fragmentach powieści, gdy mieszkańcy Leningradu umierają z głodu. Ani baśń nie staje się tu mniej baśniowa przez zderzenie z komunizmem i okrucieństwem wojny, ani komunizm czy wojna nie są mniej realne przez zderzenie z baśnią – obie warstwy po prostu doskonale się uzupełniają. Nie wiem, czy jest drugi autor, który równie dobrze poradziłby sobie z tak trudnym wyzwaniem. Warto też wspomnieć o tym, że talent Valente przejawia się nie tylko w konstrukcji całości, ale też – może przede wszystkim – w drobiazgach. W zapadających w pamięć porównaniach, jak to o miłości, która jest jak poderżnięcie gardła, i w opisie oczu pomalowanych pod kolor śmiertelnej rany. Wszystko tu, nawet proste sceny posiłków (nieważne, czy to kawior i wódka, czy klej zdzierany ze ścian w czasie głodu) nosi tu piętno niezwykłego stylu Valente. Ten świat pachnie, smakuje, a przede wszystkim od początku aż po ostatnie słowo wibruje niesamowicie intensywnymi emocjami. Może po prostu trzeba być poetą, żeby pisać takie książki?
Tytuł: Nieśmiertelny Tytuł oryginalny: Deathless ISBN: 978-83-7480-240-6 Format: 288s. 135×202mm; oprawa twarda Cena: 37,– Data wydania: 2 marca 2012 Ekstrakt: 90% |