„Kawaler de Lagardère” to chyba jeden z najdłuższych „półkowników” polskiego komiksu. Album Tadeusza Raczkiewicza aż 20 lat czekał na publikację.  |  | ‹Kawaler de Lagardere - edycja kolekcjonerska›
|
Najciekawsza w przypadku „Kawalera de Lagardère” jest chyba historia powstania tego komiksu. Dzieło Tadeusza Raczkiewicza, twórcy znanego przede wszystkim z publikacji na łamach „Świata Młodych” (adaptacje powieści Juliusza Verne’a, kultowa w niektórych kręgach seria przygód Tajfuna) od blisko 20 lat czekało na swą publikację. Adaptacja klasycznej powieści „płaszcza i szpady” autorstwa Paula Févala (swoją drogą dziwne, że nazwisko autora pierwowzoru literackiego nie pojawia się nigdzie w tym albumie) została stworzona z myślą o prezentacji na legendarnej ostatniej stronie „Świata Młodych”. Komiks został złożony w redakcji… na tydzień przed upadkiem pisma. Raczkiewiczowi zostały same kadry – nawet dialogi przepadły w otchłani znikającej redakcji. Po 20 latach trzeba było odtworzyć większość tekstu, nałożyć nowe kolory. Leszek Kaczanowski wspólnie z Tadeuszem Raczkiewiczem dokonali nie tylko tego, ale nieco zmodyfikowali istniejący komiks i wreszcie zaprezentowani w ładnym, ekskluzywnym wydaniu. W „Kawalerze de Lagardère” znajdujemy to, czego oczekiwalibyśmy od francuskiej opowieści płaszcza i szpady – charyzmatycznego bohatera, będącego jednocześnie mistrzem szermierczym, zdradę i zemstę, tajemnicę sprzed lat, miłość i piękne kobiety. Niestety, przeniesienie obszernej, wielowątkowej powieści, z niemałą liczbą bohaterów na karty 44-planszowego komiksu ma małe szanse na powodzenie – wyraźnie czuje się skróty poczynione przez autora, by domknąć tę historię na założonej liczbie stron. Takie skróty niespecjalnie bolały w przypadku publikacji odcinkowych „Świata Młodych” (tam uzupełniane było streszczeniami poprzednich odcinków), w całym albumie jednak wyraźnie rzucają się w oczy. I nie chodzi nawet o trudności ze zrozumieniem tej opowieści – historia jest pokazana całkiem przejrzyście – ale raczej o problemy w emocjonalnym wydźwięku całości. Miejsca, w których mamy silne uczucia i ważne wydarzenia kwitowane są nierzadko jednym prostym rysunkiem – podczas lektury przechodzi się nad nimi z obojętnością. Przyznam, że nie przepadam za kreską Raczkiewicza, choć jest z pewnością na swój sposób przemyślana. Jednak lekka nonszalancja, brak rozbudowanego tła i szczegółów mogąca sprawdzić się w przygodowej fantastyce w stylu „Tajfuna”, w przypadku romansu kostiumowego nieco rażą (zwłaszcza, że rzucają się w oczy oczywiste problemy z proporcjami postaci, czy utrzymaniem jednolitego rysowania twarzy bohatera). Zostałem tak rozpieszczony przez „Wojnę Sambrów”, że chyba w tym gatunku nie mogę sobie wyobrazić innej konwencji niż hiperrealistyczna. Cóż, jest przecież co pokazywać w opowieściach z XVIII stulecia. Reasumując, „Kawaler de Lagardère” jest przede wszystkim pozycją dla komiksowych koneserów. Legendarny album jednego z klasyków polskiego komiksu, opublikowany nareszcie po latach w bardzo ładnym wydaniu w sztywnej oprawie, uzupełniony rozmową na temat historii powstawania albumu, uzupełniony obszernym zestawem szkiców, niedokończonych plansz, projektów okładek to ładnie ukazany kawałek historii polskiego komiksu.
Tytuł: Kawaler de Lagardere - edycja kolekcjonerska ISBN: 978-83-61596-18-9 Cena: 79,00 Data wydania: maj 2011 Ekstrakt: 60% |