powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CXVI)
maj 2012

Buscemi ma norweskiego bliźniaka!
Morten Tyldum ‹Łowcy głów›
Od pewnego czasu można z dużą pewnością stwierdzić, że Skandynawowie opanowali rynek powieści kryminalnych. Stwierdzenie, że czynią to obecnie z kryminałem filmowym jest może nieco na wyrost, ale jeśli będzie powstawało więcej filmów w stylu „Łowców głów” to bardzo mocna pozycja kinematografii z północnej Europy w tym gatunku niedługo stanie się faktem.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Trudno zresztą się dziwić – mając tak rozwinięty rynek pierwowzorów literackich, ciężko jest nie sięgać po nie przy adaptacjach filmowych. Szwedzi nakręcili już szereg telewizyjnych produkcji o komisarzu Wallanderze, a filmowa trylogia „Millenium” odniosła niemały sukces na obcych rynkach. Norwegowie nie chcieli być dłużni i sięgnęli po prozę swojego asa – Jo Nesbo. Zaczęli, o dziwo, nie od którejś z historii o komisarzu Harrym Hole, lecz po niezależną opowieść sensacyjną – „Łowcy głów”.
Robert Brown jest tytułowym headhunterem, zajmujący się wyższą kadrą kierowniczą, z nieco nietypowym zajęciem dodatkowym. Ponieważ nie jest człowiekiem bardzo atrakcyjnym – niskim, o aparycji Steve’a Buscemiego – a musi utrzymać przy sobie bardzo atrakcyjną żonę, szuka dodatkowego zarobku. Czyni to, poprzez… kradzieże dzieł sztuki, należących do jego klientów (dyrektorzy i prezesi w Norwegii najwyraźniej bywają bardzo majętnymi ludźmi, z artystycznymi zainteresowaniami). Pewnego dnia na wystawie sztuki zorganizowanej przez swą żonę trafia na tajemniczego (i bardzo przystojnego) Holendra. Istnieje szansa na podwójny zarobek – ów człowiek jest nie tylko doskonałym kandydatem na intratną posadę dyrektora przedsiębiorstwa Pathfinder, ale przyznaje się, że w swych zbiorach posiada autentycznego Rubensa. Brown chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, ale szybko przekonuje się, że to raczej nie on rozdaje tu karty… Wszystko się straszliwie komplikuje, a bohater będzie musiał nie tylko zatroszczyć się o własną (mocno zagrożoną) skórę, ale też – wraz z widzem – zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi.
Jak widać, fabuła filmu nie odbiega od treści recenzowanej u nas przez Sebastiana Chosińskiego książki (jej znajomość zapewne więc odbierze część przyjemności z seansu). Liczy się więc nie treść, a wykonanie – a to w niczym nie ustępuje światowym standardom.
Film został powierzony Mortenowi Tyldumowi, twórcy znanemu u nas głównie nagrodzonych niegdyś na Warszawskim Festiwalu Filmowym „Kumpli”. Wybór może w tym kontekście zaskakujący, ale trzeba wiedzieć, że ten reżyser ma na koncie także kryminał „Upadłe anioły”. Tak czy inaczej, popisuje się tu rzemieślniczą biegłością – „Łowcy głów” to bowiem film nie tylko zajmujący, nie tylko przejrzyście poprowadzony (mimo dość skomplikowanej intrygi), nie tylko okraszony dobrej próby czarnym humorem i dawką wyrazistej przemocy, ale i mający od początku do końca doskonałe tempo, trzymający w napięciu praktycznie od pierwszej do ostatniej minuty.
Miłośnicy zaangażowanego skandynawskiego kryminału zapewne zaczną szukać w „Łowcach głów” drugiego, społecznego dna – być może alegorii korporacyjnej bezwzględności, być może czegoś innego. Część krytyków odkrywa z kolei powiązania z kinem braci Coen (zapewne także dzięki naprawdę uderzającemu podobieństwu Aksela Henniego do Steve’a Buscemiego). Rzeczywiście, są pewne tropy – poupychane w sensacyjną fabułę różne smaczki, niekoniecznie niezbędne dla samej opowieści, na pewno ją ubarwiające, przenoszące delikatnie w rejony groteski właściwej dla twórców „Fargo”. Myślę tu np. o dramatycznym (i naturalistycznie pokazanym) sposobie na ucieczkę przed mordercą poprzez wiejski wychodek, o groteskowej parze potężnych wiejskich policjantów-bliźniaków, o zaskakującej reakcji trupa wrzucanego do wody, o fizycznej przemianie bohatera w czasie desperackiej walki o życie, o elementach paranoi i wspomnianej wcześniej przemocy. To jednak tylko elementy i chyba także nie należy w nich szukać niczego innego, niż zmyślnego sposobu na ubarwianie historii. „Łowcy głów” nie udają niczego, czym nie są – a są po prostu bardzo solidnym thrillerem, zrealizowanym w amerykańskim stylu.
Miłośnikom rozrywkowego kina sensacyjnego można więc z przekonaniem „Łowców głów” polecić – zobaczcie, zanim powstanie amerykański remake.



Tytuł: Łowcy głów
Tytuł oryginalny: Hodejegerne
Reżyseria: Morten Tyldum
Scenariusz (film): Lars Gudmestad, Ulf Ryberg
Rok produkcji: 2011
Kraj produkcji: Norwegia
Dystrybutor: Kino Świat
Data premiery: 25 maja 2012
Czas projekcji: 100 min
Gatunek: akcja, kryminalny, thriller
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w: Kulturowskazie
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

89
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.