Krużgankami Instytutu Historii Sztuki UJ na dwa dni zawładnęli superbohaterowie. Pojawiali się w wystąpieniach prezentowanych w ramach konferencji „Superbohater – mitologia współczesności?”, w dyskusjach kuluarowych i na koszulkach uczestników.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Obserwując dyskutantów (wśród których proporcje garniturów i T-shirtów z nadrukami były właściwie równe) przywołujących rozliczne historie założycielskie postaci Marvela czy DC, omawiających filmy Nolana i najnowsze seriale, można było pomyśleć, że znaleźliśmy się na konwencie, a nie na konferencji naukowej. Faktycznie, tematyka konferencji mogła budzić pewne obawy o to, czy wystąpienia naukowe nie zamienią się w wypowiedzi fanów mówiących o swoich ulubionych postaciach. I choć niektóre referaty wpadały w ton fanowski (który świadczył o sporym zaangażowaniu emocjonalnym mówiącego), to przeważnie nie umniejszało to poziomu naukowego prezentacji.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Pewną pułapką okazał się temat konferencji. Spowodował on wysyp referatów, których główne założenie można streścić jako: „udowodnię Państwu, że postać X jest superbohaterem”. Korzystano przy tym z dosyć intuicyjnej definicji, opierającej się na tym, że postać posiada szereg cech, takich jak pseudonim, supermoce, przebranie, towarzysz itd. Ciekawa w tym kontekście była teza Magdaleny Cieleckiej, która omawiała postać Sherlocka Holmesa z brytyjskiego serialu „Sherlock”. Referentka wykazała, że bohater ten posiada wszystkie cechy, które przypisujemy superbohaterom, jednak przez pozostałe postaci funkcjonujące w ramach fikcji nie jest postrzegany jako superbohater. W uzasadnieniu powołała się na różnice kulturowe i zwróciła uwagę, że superherosi we współczesnym rozumieniu to wytwór wyobraźni amerykańskiej, nie przystający do kultury brytyjskiej, której reprezentantem jest serialowy bohater.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Odczułam pewien niedosyt w kwestii bardziej szczegółowej analizy atrybutów tak łatwo i chętnie przypisywanych superbohaterom. Szerszy wgląd w tę kwestię zaproponował jedynie Andrzej Probulski, który przyjrzał się motywowi maski w filmach Christophera Nolana poświęconych Batmanowi. Wskazując na trudności w oddzieleniu postaci od „maski”, rzucił nowe światło na tożsamość Batmana w omawianych obrazach. Odmienne podejście definicyjne pojawiło się w wystąpieniu Alicji Urbanik. Powierzchowne atrybuty, choć nie do końca zanegowane, zepchnięte zostały na dalszy plan. Jako kluczowe cechy pojawiły się natomiast wola działania i chęć zostania superbohaterem. Za przykład posłużyli tu bohaterowie „Strażników”, którzy – z wyjątkiem Doktora Manhattana – nie posiadają nadludzkich zdolności. Do grona herosów zaliczone też zostały, analogicznie do wymienianych przez Umberta Eco, postaci z Dumasa, Hercules Poirot i James Bond.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Rozważania nad poszerzeniem lub zawężeniem definicji superbohatera oraz nad uznaniem narracji superbohaterskiej za mitologię lub nie stanowiły temat przewodni pierwszego dnia konferencji i pojawiały się jeszcze w dyskusjach w dniu kolejnym. Solidne podstawy historyczne dał im wykład dr Aleksandry Klęczar – poprowadzony z dużą energią i pełen nawiązań do kultury współczesnej (czy Stephanie Meyer wiedziała, że ciało Pelopsa świeciło?). Temat kontynuował Jarosław Kopeć, który w dużej mierze powoływał się na teorie Mircei Eliadego, mówiące o czasie świętym i rytualności. Wystąpienie to wzbudziło ożywioną dyskusję nie tylko nad samymi komiksami czy filmami, ale i wydarzeniami społecznymi im towarzyszącymi.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W kontekście analiz poszczególnych komiksów, książek i filmów, w których występują domniemani bądź faktyczni superbohaterowie, odświeżające było spojrzenie Natalii Cieślak, która przyglądała się fotografiom Elżbiety Jabłońskiej z serii „Gry domowe”. Prace artystki to autoportrety w strojach superbohaterów, z synkiem i w otoczeniu sprzętów domowych. W swojej interpretacji Cieślak skupiła się nie na aspekcie feministycznym, ale na zagadnieniu superbohatera jako postaci z dziedziny wyobraźni dziecięcej, dzięki której może się nawiązać specyficzna więź pomiędzy matką i synem. Zwróciła w ten sposób także uwagę na to, jak superbohaterowie funkcjonują poza oryginalnymi komiksami. Wszystkie referaty podzielono na dwie równoległe nitki programowe. Połączenie poszczególnych referatów w panele było bardzo logiczne, a bieganie pomiędzy nimi nie nastręczałoby większych trudności (sale sąsiadowały ze sobą), gdyby nie fakt, że kilku referentów nie pojawiło się, zaburzając porządek ustalony w programie. Referenci występujący na początku musieli też zmagać się ze sporymi trudnościami technicznymi. Zapewnienie działającego sprzętu oraz głośników (które nie pojawiły się aż do końca konferencji) wydaje mi się dosyć podstawowym i oczywistym obowiązkiem.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Całemu wydarzeniu towarzyszyła bardzo pozytywna atmosfera i silne poczucie, że wszyscy uczestnicy są zaangażowani w temat. Pytanie, czy ktoś na sali oglądał dany film, stawało się niemal zbędne. Czy znaleziono odpowiedź na pytanie postawione w tytule konferencji? Kilka osób, które bezpośrednio poruszały temat, skłaniało się, choć czasem ostrożnie, ku odpowiedzi twierdzącej. Pozostali potraktowali je, zupełnie zresztą słusznie, jako hasło zachęcające do mówienia o tym, co ich w popkulturze fascynuje.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
 | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Miejsce: Kraków, ul. Grodzka 53 Od: 19 maja 2012 Do: 20 maja 2012 |