powrót; do indeksunastwpna strona

nr 7 (CXIX)
wrzesień 2012

Kiedy matce odbiorą głos…
Mark Andrews, Brenda Chapman ‹Merida waleczna›
Gdyby w „Meridzie walecznej” wszystko było tak dopracowane, jak każdy jeden z rudych loczków tytułowej bohaterki, bardzo możliwe, że powstałoby arcydzieło.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
‹Merida waleczna›
‹Merida waleczna›
Zwiastun „Meridy…” z epicko lecącą do celu strzałą jest nieco mylący. Na jego podstawie wydawać by się mogło, że Merida to nieco pechowa feministka, bo urodzona o kilka wieków przedwcześnie. Tymczasem wystąpienie bohaterki przeciw uświęconej tradycji i walka o „prawo do własnej ręki” to tylko punkt wyjścia do zupełnie innej, niemalże kameralnej historii, która za centrum obiera sobie relacje występujące w rodzinie.
Najwięcej problemów przysparza Meridzie matka, królowa Elinor. Nie rozumie, że córka zamiast szydełkiem woli machać łukiem, a salonowy szyk nie jest dla niej tak ważny, by dla niego pozbawić się możliwości zaczerpnięcia tchu, co jest drobnym skutkiem ubocznym ciasnego gorsetu. Niepokorność Meridy podkreśla burza rudych loków, których za nic w świecie nie chce schować pod czepkiem. Swoją drogą, królowa też wydaje się z nieco innej bajki. Otoczona rubasznym towarzystwem królów i książąt, dla których największą rozrywką jest pranie się nawzajem po pyskach i ogryzanie kości, jest jedyną osobą nadgorliwie starającą się utrzymać etykietę na dworze, przez wszystkich innych zapomnianą albo w ogóle nigdy nie poznaną. Niemniej w sytuacjach kryzysowych, gdy zamek zaczyna przypominać przysłowiową Sodomę i Gomorę, kilkoma sprawnymi ruchami potrafi spacyfikować nieznośne towarzystwo i zaprowadzić ład. Faktycznie w królestwie rządzi kobieca ręka, która, o ironio, zmusza córkę do podporządkowania się patriarchalnej tradycji.
Po kłótni dotyczącej aranżowanego małżeństwa, Merida zawiera nie do końca jasną umowę z leśną wiedźmą. Wskutek tejże, Elinor, niedawna ostoja królestwa, teraz persona non grata, zmienia się nie do poznania. Role się odwracają, bo tylko księżniczka może odnaleźć sposób na zdjęcie klątwy. Sytuację komplikuje fakt, że złowrogie zaklęcie ma związek z prastarymi wydarzeniami, mającymi miejsce na tych ziemiach. Chcąc nie chcąc, obydwie panie zostają skazane na swoje towarzystwo. O dziwo okazuje się, że kiedy matce odebrało ludzki głos, to w końcu można się z nią dogadać…
Jest więc mała i wielka historia. To niestety powoduje jeden, na szczęście z niewielu, zgrzytów w filmie. Problem w tym, że ta druga potraktowana została na tyle po macoszemu, że zadaję sobie pytanie, jakie jest jej właściwie miejsce w całej historii. Ponadto już w pierwszych minutach zaznacza się upodobanie twórców do iście epickich scen i spodziewałam się, że ten potencjał zostanie wykorzystany do wykreowania całej historyczno-mitologicznej otoczki, która jednak ledwie się zaznacza. Zamiast tego, zapierające dech ujęcia koncentrują się na detalach wspomnianych rudych loków czy otaczającym krajobrazie. Oczywiście Pixar robi to wyśmienicie i tylko czepialscy (jak niżej podpisana) mogą czuć pewien niedosyt – nie w formie, a raczej w kierunku, w którym poszło jej wykorzystanie.
Jeśli już o zgrzytach i czepialstwie mowa, to kilka słów o zakończeniu. Ja wiem, że to bajka i jako taka rządzi się swoimi zasadami prawdopodobieństwa, zachowań postaci itp. Twórcy, skupieni w głównej mierze na ukazaniu powolnego procesu dojrzewania swoich bohaterów do kompromisu, aż do momentu zakończenia nie popadli w nadmiernie upraszczanie, schlebiając tej nieco starszej części widowni, a i dając pozytywne wyzwanie tej młodszej. W finale akcja zdecydowanie przyspiesza, nastrój poważny i pełen dramatyzmu, jeszcze krok i dojdzie do iście greckiej tragedii. A kiedy już (drewniana) noga zostaje odcięta i słońce wschodzi, pojawia się to co zwykle – mydlane bańki i pełen infantylizm.
Pomimo tych moich narzekań, z czystym sumieniem polecam „Meridę…” tym młodszym, jak i starszym. Studio Pixar dumnie trzyma poziom, zarówno pod względem wizualnej wirtuozerii jak i humoru, który choć momentami rubaszny, to zdecydowanie nie niski. To właśnie ten drugi czynnik powoduje, że sceny, w których akcja wyraźnie zwalnia, nie nudzą. Na zachętę dodam, że nic innego, jak szkockie spódniczki pozwoliły królowi i zaproszonym na zamek gościom wydostać się z najwyższej wieży. I nie od razu wróciły, by okryć pośladki swoich właścicieli.



Tytuł: Merida waleczna
Tytuł oryginalny: Brave
Dystrybutor: Forum Film
Data premiery: 17 sierpnia 2012
Scenariusz (film): Brenda Chapman, Irene Mecchi
Rok produkcji: 2012
Kraj produkcji: USA
Gatunek: animacja, familijny
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w: Kulturowskazie
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

55
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.