Jak tylko jednym słowem naprowadzić na Walta Disneya lub Wisławę Szymborską, a jak bez słów pokazać R2D2 czy Meryl Streep? „Time’s up!” pozwoli sprawdzić, czy na podstawie Waszych skojarzeń współgracze odgadną prezentowane postaci.  | Dziękujemy sklepowi Rebel.pl za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji. |  |  |  | ‹Time’s Up›
|
„Time’s up” to drużynowa gra imprezowa, do której użyjemy talii kart postaci oraz trzydziestosekundowej klepsydry. Przygotowując talię, losujemy czterdzieści kart, które rozdajemy pomiędzy graczy, a następnie dokładamy jeszcze po dwie. Po przejrzeniu wszystkich wybieramy i odrzucamy po dwie karty, dostosowując odrobinę talię do naszego zakresu wiedzy. Wszystkie wybrane karty są układane w zakryty stos, który posłuży nam do rozgrywki. Taki sposób rozdania sugerowany w instrukcji nie jest oczywiście jedyny, osoby, które wolą nie znać kart przed rozgrywką, mogą wylosować je w ciemno. Gracze dzielą się na grupy, a w każdej kolejnej turze wybierają animatora, to jest osobę, która będzie naprowadzać pozostałych członków drużyny na postaci z kart. Celem gry jest oczywiście odgadnięcie jak największej ich liczby, czyli zdobycie jak największej ilości punktów. Gra przypomina „Tabu”, w którym również prowadzący stara się wytłumaczyć, jakie słowo ma przed sobą. W tamtym przypadku interesujący był pomysł stosowania słów tabu, czyli takich, których nie wolno było użyć przy naprowadzaniu. W „Time’s up” prócz oczywistych zasad, stanowiących że nie można posługiwać się zdrobnieniami, tłumaczeniami czy też wskazywać pierwszych liter imienia i nazwiska, mamy do czynienia z ciekawym podziałem rozgrywki na rundy zróżnicowane pod względem dozwolonych wskazówek. Na początku animator może wypowiadać dowolne zdania na temat postaci z kart, w drugiej rundzie utrudnieniem jest to, że animatorowi wolno wypowiedzieć tylko jedno słowo, a jego drużyna ma tylko jedną szansę na odgadnięcie. Prawdziwym wyzwaniem jest trzecia runda, w której nie można nic mówić, a wskazywać na postać można jedynie ruchem, gestem i dźwiękiem (nie melodią). Co warto podkreślić – ten sam zestaw kart jest używany we wszystkich trzech rundach. Należy o tym pamiętać, gdyż próby naprowadzania współgraczy jednym słowem na daną postać wcześniej niewspominaną okazałyby się nad wymiar trudne. Każdy animator w swojej turze ma tylko trzydzieści sekund odmierzane za pomocą klepsydry. Może w tym czasie omówić tyle postaci, ile zdąży, odrzucając te, które nie przypadną mu do gustu. Po upłynięciu czasu pozostali gracze krzyczą „Time’s up!”, a kolejny animator szykuje się do prezentacji. Postaci jest aż 440 na 220 kartach – każda karta jest podzielona na część żółtą (rzekomo łatwiejszą) oraz niebieską. Zaproponowane postacie są naprawdę różne – od współczesnych aktorów, przez bohaterów historycznych, postacie z bajek i filmów, po polityków, sportowców i wiele innych osób, zarówno polskich, jak i zagranicznych. Muszę przyznać, że nie wszystkie były mi (i mojej drużynie) znane, ale dzięki możliwości odrzucania kart i kontrolowaniu czasu rozgrywka zachowuje dynamizm i nie prowadzi do przestojów. Podział na trzy rundy różniące się pod względem dozwolonych wskazówek jest bardzo trafionym pomysłem. Sprawia on, że rozgrywka staje się coraz śmieszniejsza i prowadzi czasem do absurdalnych określeń, które o dziwo naprowadzają współgraczy na prawidłową odpowiedź. „Time’s up!” to bardzo dynamiczna i wesoła gra imprezowa, którą z powodzeniem można zaproponować znajomym. Choć nie wszystkie postacie są powszechnie znane, warto wspomnieć, że wydawca dołączył do gry książeczkę z notkami biograficznymi, do której można sięgnąć (przed lub po rozgrywce). O ile podstawowym wariantem jest gra drużynowa, to nic nie stoi na przeszkodzie, by bawić się nawet w dwie czy trzy osoby, po prostu na zmianę naprowadzając i zgadując, przedkładając sama zabawę nad zdobywanie punktów i wygraną. Oczywiście im więcej uczestników – tym zabawniej. Tej pozycji nie sposób również ograć, po rozegraniu kliku partii fakt, że wiemy już, jakie postacie mogą się pojawić, nie powoduje, że odgadujemy je natychmiast, w końcu jest ich aż 440, a nasi współgracze w różny sposób o nich opowiadają. Polecam tytuł miłośnikom gier imprezowych, zwolennikom innych gier słownych, a także osobom, które z grami niewiele mają wspólnego, ale chciałyby spróbować w ten sposób rozruszać towarzystwo.
Tytuł: Time’s Up Data produkcji: 10 lipca 2012 Info: 4-12 osób, od 12 lat Ekstrakt: 80% |