W „Paladog” zamiast posyłać do boju kolejne jednostki łuczników, wojowników czy berserkerów do dyspozycji dostajemy antropomorficzne myszy, pingwiny i nosorożce. Nadaje to pewnego rodzaju uroku i grywalności tej stosunkowo prostej grze. Jako tytułowy pies paladyn ruszamy na czele naszych wojsk do walki ze złem, które zapanowało w zwierzęcej krainie. Przy pomocy magii oraz przeróżnego mięsa armatniego przyjdzie nam zwalczać szkielety, zombie, gobliny i wiele innych potworów domagających się prędkiej eksterminacji. Misji jest pod dostatkiem, a większość z nich polega na prostym dotarciu od jednego końca planszy do drugiego, na którym znajduje się kryjówka, jaskinia potworów. Potwory wyłażą z tej właśnie kryjówki i naszym celem (a może raczej naszych zwierzęcych sojuszników) jest wybicie ich co do nogi i zniszczenie ich siedliska. W trakcie gry zużywamy dwa rodzaje „surowców”. Pierwszym jest jedzenie (służy do przyzywania jednostek), drugie to energia magiczna (wykorzystywana przy rzucaniu czarów). W obu przypadkach początkowa wartość maksymalna oraz szybkość przyrostu są podobne, lecz można je modyfikować przy pomocy zdobywanych magicznych przedmiotów (pierścieni i różdżek). Jeśli stawiamy na rozwiązania siłowe, wtedy kluczowe będzie inwestowanie w przedmioty wspierające przyrost oraz maksymalny poziom jedzenia. Rozwiązania magiczne domagają się dodatkowych źródeł many. Zbyt wielkiego wyboru nie ma; mówiąc dokładniej, nasz pies ma do dyspozycji tylko dwa wolne miejsca na pierścienie oraz trzy na różdżki. Resztę musimy zdobyć, awansując na kolejne poziomy i wykupując nowe zdolności. Jeśli chodzi o jednostki, do dyspozycji dostajemy całkiem zróżnicowany zestaw wojowników, poczynając od stosunkowo słabych, ale szybkich mysich mieczników, przez króliczych łuczników i kangurzych bokserów, aż po silne nosorożce oraz czarujące pingwiny. Na szczycie łańcucha pokarmowego stoi smok, jednak by móc sobie pozwolić na jego „usługi”, trzeba się sporo napracować. Haczyk tkwi w tym, że każdą nową jednostkę trzeba najpierw kupić za zdobyte podczas misji złoto. Po zakupie można je oczywiście ulepszać, zwiększając ich szybkość, wytrzymałość czy siłę. Często oszczędzanie pieniędzy na nowy rodzaj jednostki może zająć bardzo wiele czasu i kosztuje sporo wysiłku. Prowadzi też do trudnych dylematów: czy lepiej ulepszyć posiadane jednostki i uczynić je silniejszymi, czy raczej zacisnąć pasa i poczekać na nowe wojska? Nie ma tu uniwersalnej recepty. Dla tych, którzy mogliby czuć się znudzeni kolejnymi podobnymi do siebie misjami, co kilka rund przygotowano misje specjalne, w których będziemy mogli zmierzyć się z niezwykle potężnym bossem lub poprowadzimy nasze oddziały do szturmu w nieco bardziej rozbudowanej wersji zwykłego poziomu gry. Jeśli dodamy do tego, że przygotowano naprawdę dużo misji, a gra wymaga od nas i naszego dzielnego psa ciągłego zaangażowania, otrzymujemy niezwykle grywalny, choć na dłuższą metę dość monotonny tytuł. Nurtuje mnie tylko jedno pytanie: dlaczego, skoro wszystkie zwierzęta walczą w szeregach paladyna, koń nadal jest koniem i pozwala się ujeżdżać jakiemuś pchlarzowi? |