 | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Niezniszczalni 2 Rozrywka o subtelności młota, którym uderza się widzów i na którym jest napisane „Humor”, gdyby przypadkiem nie zauważyli. Film tak przaśny, że bardziej chyba nie można, tak bardzo klasy B, że inne filmy wydają się być jedynie marnymi podróbkami. Półtorej godziny doskonałej zabawy, niczym niepowstrzymanego śmiechu i zdecydowanego odpoczynku dla mózgu. Zaczyna się źle, dalej jest jeszcze gorzej, potem już w ogóle jest bardzo źle i nie wiedzieć czemu, człowiek się cieszy, rży jak głupi i jest absolutnie zachwycony. Mistrzem drugiego planu tym razem okazał się Dolph Lundgren, całkiem ładnie się chłopak starzeje, a biorąc pod uwagę, kim jest z wykształcenia, nawiązania do MIT i stypendium Fulbrighta są niczym wisienka na torcie. Motyw muzyczny z „The Good, The Bad and The Ugly” cieszy niezwykle, zważywszy czyjemu pojawieniu towarzyszył. Generalnie chłopaki dali czadu i tak sobie pomyślałam, że teraz to już takich bohaterów w filmach nie ma, wszyscy są za śliczni, za gładcy, za miękcy. Ten film jest tak zły, że aż dobry i po prostu warto go zobaczyć. P.S. A propos starej kompanii, przed filmem pokazali trailer „Uprowadzonej 2” z Liamem Neesonem, który młody też już nie jest. Wygląda, że i w kolejnej części Brian Mills będzie kopał tyłki w dobrym starym stylu. Alicja ′Vika′ Kuciel [100%]  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Rzecz o mych smutnych dziwkach To chyba nie przypadek, że reżyser filmu, Duńczyk Henning Carlsen, oraz autor literackiego pierwowzoru, Kolumbijczyk Gabriel García Márquez, są rówieśnikami. Obaj obchodzili w tym roku swoje osiemdziesiąte piąte urodziny (choć, gwoli ścisłości, należy dodać, że kiedy powieść trafiła na półki księgarskie, jej autor był młodszy o osiem lat). Gdyby za „Rzecz o mych smutnych dziwkach” zabrał się twórca znacznie młodszy i tym samym znacznie mniej doświadczony, a jednocześnie dużo bardziej skłonny do eksperymentów formalnych, łatwo byłoby o fałsz i powstanie obrazu całkowicie niestrawnego dla widza. Bo „Rzecz…” należało zekranizować właśnie tak – anachronicznie, nieśpiesznie, bez fajerwerków, w stylu dojrzałego Bernarda Bertolucciego (vide „Pod osłoną nieba”, „Ukryte pragnienia”), choć przecież – z racji wieku – to raczej Włoch powinien uczyć się od Carlsena. Bohaterem filmu jest Mędrek (w tej roli meksykański aktor Emilio Echevarría) – szanowany dziennikarz, kawaler z wyboru, który u kresu życia, z okazji swoich dziewięćdziesiątych urodzin pragnie spełnić swą największą fantazję erotyczną z dawnych lat. Przez całe życie nie stronił od kobiet, był stałym klientem domów publicznych, rozkochiwał w sobie dziwki, nigdy jednak nie spał z… dziewicą. A nie chce odchodzić z tego świata nie zaznawszy tej jednej rozkoszy. Zwraca się więc z prośbą o pomoc do starej znajomej, niewidzianej od dwudziestu lat burdelmamy Rosy Cabarcas (gra ją znakomita Geraldine Chaplin), która znajduje dla niego dziewczynę może i nie najpiękniejszą, ale za to cichą, spokojną i, co najistotniejsze, niewinną (ma ona twarz uroczej Meksykanki Alejandry Barros). Los sprawia jednak starcowi wielkiego psikusa. Gdy pewnego dnia, z powodu tragicznego zajścia w przybytku Rosy, musi ona zamknąć na jakiś czas interes i zniknąć z miasta, Mędrek zostaje pozbawiony przyjemności spotkań z wymarzoną Delgadiną (tak ją na własny użytek nazywa). I wtedy zdaje sobie sprawę z tego, że nie może już bez niej żyć. Historia nie zaskakuje może oryginalnością, przesłanie, które niesie, też do nadzwyczaj niebanalnych nie należy, a mimo to ogląda się „Rzecz o mych smutnych dziwkach” z niekłamaną przyjemnością. Dzięki wysublimowanemu humorowi (nawet w scenach, powiedzmy, burdelowych), poetyckiemu nastrojowi, wreszcie – aktorstwu na naprawdę wysokim poziomie. I jeszcze jednej rzeczy, która sprawia, że spośród wielu adaptacji powieści i opowiadań Márqueza, ta ma szansę stać się wyjątkową – w przeciwieństwie do reżyserów z krajów hiszpańskojęzycznych (bo głównie tacy, co zrozumiałe, sięgają po twórczość Kolumbijczyka), Carlsen podszedł bowiem do sprawy na chłodno, po skandynawsku, nie dał się ponieść temperamentowi latynoamerykańskiemu, nie przeszarżował i tym samym nie przekroczył, choć było o to łatwo, granicy dobrego smaku. Nie jest to może dzieło na miarę „Kocic” (1965), dzięki którym europejską sławę jako twórcy muzyki filmowej zdobył Krzysztof Komeda, czy opartego na powieści Knuta Hamsuna „Głodu” (1966), ale duński mistrz na pewno nie będzie się musiał „Rzeczy…” wstydzić. Sebastian Chosiński [70%]  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Siostra twojej siostry Dom w środku lasu, samotny mężczyzna i lesbijka, która zakończyła właśnie długoletni związek. Dorzućmy do tego butelkę tequili i niespodziewaną wizytę siostry bohaterki, a otrzymamy klasyczną komedię omyłek z mocno zarysowanym wątkiem romansowym. „Siostra…” to historia złożona z garści ogranych schematów, które oglądaliśmy już w kinie we wszelkich możliwych konfiguracjach. Błyskotliwe dialogi i mocna obsada aktorska mogą jednak w tym przypadku zauroczyć i sprawić, że uwierzymy w tę prostą opowieść i może nawet zrozumiemy motywacje jej bohaterów. Fani lekkiego humoru spod znaku mumblecore i talentu Emily Blunt powinni w najnowszym filmie Lynn Shelton znaleźć coś dla siebie. Dla pozostałych „Siotra twojej siostry” może się okazać stratą czasu. Małgorzata Steciak [70%]  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Zakochani w Rzymie Woody Allen dorabia do emerytury, czyli nawet najbardziej oszałamiające nazwiska w obsadzie i nie wiadomo jak zapierające dech w piersiach plenery nie sprawią, że twój film będzie się trzymał kupy, jeśli nie napiszesz scenariusza. Nawet jeśli nazywasz się Woody Allen. Gdyby ktoś jednak koniecznie szukał pretekstu, aby obejrzeć „Zakochanych w Rzymie” na srebrnym ekranie, jedynym pretekstem może być uroczo absurdalny wątek z kabiną prysznicową w roli głównej. Oby następnym razem było lepiej! Małgorzata Steciak [30%]  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
21 Jump Street Nie trzeba znać telewizyjnego pierwowzoru z lat 80., aby bawić się na nowym „21 Jump Street” znakomicie, choć oczywiście bez choćby pobieżnej wiedzy o serialu nie można w pełni cieszyć się niektórymi dowcipami, w tym pewnym genialnym cameo. Brawa za pomysł, dzieki któremu – podobnie jak niegdyś w przypadku „Starsky′ego i Hutcha” – zdecydowano się telewizyjny kryminał przerobić na komedię. I właśnie jako komedia „21 Jump Street” sprawia się znakomicie. Jest przezabawny, czy to w konwencji kina policyjnego, kumpelskiego, czy komedii o dojrzewaniu. Znakomicie są Jonah Hill, co nie może dziwić, oraz Channing Tatum, co jednak trochę zaskakuje. Do tego celne spostrzeżenia na temat zmian kulturowych ostatniej dekady i świetne żarty z kinowych szablonów, czy to ze stereoptypów kina akcji, czy też z tak częstego obsadzania w rolach nastolatków aktorów o dobrą dekadę starszych. Jak dla mnie na razie komedia roku. Konrad Wągrowski [80%]  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Merida Waleczna „Merida waleczna” nie jest co prawda tak odważna jak „Wall-E” ani tak wzruszająca jak „Odlot”, a tytułowej bohaterce bliżej do klasycznych disneyowskich heroin, niż do złożonych postaci pokroju Carla Friedricksena, ale narzekanie na tak dobry, wciągający film, pełen rewelacyjnie rozegranych scen i dialogów, byłoby co najmniej niestosowne. Trudno też nie zwrócić uwagi na poziom samej animacji – „Merida…” nadaje nowy sens słowu „fotorealistyczny”. Plenery są pięknie wykonane, każdy szczegół cyfrowej scenografii żyje własnym życiem, a włosy głównej bohaterki zasługują na jakąś nagrodę (chociaż wątpię, by ktoś przyznawał nagrody za cyfrowe włosy). I choć niczego Pixar „Meridą waleczną” nie udowadnia (bo i nie musi), to po raz kolejny potwierdza, że jest obecnie najważniejszym amerykańskim studiem animacji. Grzegorz Fortuna [70%]  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Abraham Lincoln: Łowca wampirów Niezwykle karkołomne połączenie – literacki mash-up, w którym Abraham Lincoln wyrzyna zastępy wampirów posrebrzaną siekierą, Timur Bekmambetow potraktował diabelnie poważnie, jakby ekranizował prawdziwą biografię. Groteska spotyka więc patos, a kolejne efektowne walki przerywane są nadętymi przemowami o Rzeczach, Których Nazwy Pisze Się Zawsze Wielką Literą. Jedynym efektem tego miksu jest niestety nuda, rozbijana od czasu do czasu przez naprawdę piękne sceny akcji. I tylko one ten film jakoś ratują. Aha, no i jest jeszcze jeden plus – po seansie trudno opędzić się od pomysłów na własne wersje znanych historii, okraszone horrorowym sztafażem. Chętnie zobaczyłbym „Józefa Piłsudskiego: Zabójcę wilkołaków”, „Dziady kontra strzygi” albo „Ogniem, mieczem i piłą mechaniczną”. Oczywiście pod warunkiem, że za kamerą nie stałby Bekmambetow. Grzegorz Fortuna [50%]  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Margaret To jeden z lepszych filmów tego roku. Najnowsze dzieło Kennetha Lonergana przeszło długą drogę, zanim mogło pojawić się na ekranach kin. Po sześciu latach walki z producentami, „Margaret” trafia do dystrybucji w wersji niedoskonałej (w oczy rzuca się przede wszystkim kilka niezręcznych sklejek montażowych), ale aspirującej do miana arcydzieła. Zjawiskowa Anna Paquin (zanim stała się Sookie Stackhouse z serialu „Czysta krew”) tworzy fenomenalną kreację nastoletniej Lisy, zmagającej się z konsekwencjami tragicznego wypadku, za który czuje się w pewnym stopniu odpowiedzialna. Taki film bardzo łatwo można było zepsuć – pod batutą niedoświadczonego reżysera gwałtowne emocje bardzo łatwo mogły wymknąć się spod kontroli i przekształcić „Margaret” w kiczowatą opowieść o niestabilnej emocjonalnie bohaterce, którą trudno traktować poważnie. Lisa nieco przypomina mi Claire Fisher z serialu „Sześć stóp pod ziemią”. Obydwie są egocentryczne, bystre, a przy tym niebywale wrażliwe i niezrozumiane przez otoczenie. Przede wszystkim łączy je jednak próba oswojenia się ze śmiercią. Tą bezsensowną, niepotrzebną, odartą z sensacyjności i estetyzacji, do jakiej przyzwyczaiło nas kino (i telewizja). Lonerganowi udało się zawrzeć w swoim filmie zarówno głębokie przesłanie, jak i stworzyć niezwykle sugestywny portret nastoletniej kobiety u progu dorosłości. Pozycja obowiązkowa. Małgorzata Steciak [80%]
Tytuł: Mroczny Rycerz powstaje Tytuł oryginalny: The Dark Knight Rises Data premiery: 27 lipca 2012 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: USA Cykl: Batman Gatunek: SF
Tytuł: Prometeusz Tytuł oryginalny: Prometheus Data premiery: 20 lipca 2012 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: USA Gatunek: groza / horror, SF
Tytuł: Dziedzictwo Bourne′a Tytuł oryginalny: The Bourne Legacy Data premiery: 10 sierpnia 2012 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: USA Gatunek: akcja
Tytuł: Niezniszczalni 2 Tytuł oryginalny: The Expendables 2 Data premiery: 24 sierpnia 2012 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: USA Cykl: Niezniszczalni Gatunek: akcja, przygodowy, thriller
Tytuł: Rzecz o mych smutnych dziwkach Tytuł oryginalny: Memoria de mis putas tristes Data premiery: 20 lipca 2012 Rok produkcji: 2011 Kraj produkcji: Dania, Hiszpania, Meksyk, USA Czas projekcji: 90 min Gatunek: romans
Tytuł: Siostra twojej siostry Tytuł oryginalny: Your Sister′s Sister Data premiery: 31 sierpnia 2012 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: USA Czas projekcji: 90 min. Gatunek: dramat, komedia
Tytuł: Zakochani w Rzymie Tytuł oryginalny: To Rome With Love Data premiery: 24 sierpnia 2012 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: Hiszpania, USA, Włochy Gatunek: komedia
Tytuł: 21 Jump Street Data premiery: 13 lipca 2012 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: USA Gatunek: akcja
Tytuł: Merida waleczna Tytuł oryginalny: Brave Data premiery: 17 sierpnia 2012 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: USA Gatunek: animacja, familijny
Tytuł: Abraham Lincoln: Łowca wampirów 3D Tytuł oryginalny: Abraham Lincoln: Vampire Hunter Data premiery: 24 sierpnia 2012 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: USA Gatunek: groza / horror, thriller
Tytuł: Margaret Data premiery: 3 sierpnia 2012 Rok produkcji: 2011 Kraj produkcji: USA Gatunek: dramat |