Ma Henry James w swoim dorobku dwadzieścia powieści (i znacznie więcej opowiadań). Przy tak dużej liczbie utrzymanie równej, wysokiej formy byłoby nie lada wyzwaniem, graniczącym pewnie z niemożliwością. Stąd w twórczości pisarza również słabsze momenty, jak wydana właśnie po raz pierwszy w Polsce "O czym wiedziała Maisie".  |  | ‹O czym wiedziała Maisie›
|
Londyn, koniec XIX wieku. Maisie, sześcioletnia dziewczynka, staje się kością niezgody między dwojgiem małżonków. Sprawa trafia do sądu, który wydaje wyrok może i salomonowy, ale z pewnością niezbyt liczący się z delikatną psychiką dziecka, które ma od teraz spędzać na przemian po pół roku z każdym z rodziców. Tak też się dzieje, a Maisie już do końca będzie „rozgrywana” między byłymi już małżonkami. Stanie się dla nich, jak pisze autor, narzędziem gniewu i zemsty. W śledzeniu akcji ma nam pomagać charakterystyczny dla Jamesa narrator – wszystkowiedzący, ale dzielący się ową wiedzą w sposób niezwykle oszczędny. Dialogi tradycyjnie oparte są na niedopowiedzeniach, ale o ile w „Złotej czarze” czy „W kleszczach lęku” zabieg ten przyniósł doskonały skutek, o tyle tutaj wydaje się cokolwiek przesadzony. Nie chodzi nawet o to, że pisarz przyjął perspektywę dziecka i próbował oddać poziom wiedzy kilkuletniej dziewczynki. Mała Maisie często znakomicie orientuje się bowiem w świecie dorosłych, a tym, kto nie orientuje się nawet w jej wypowiedziach, jest czytelnik. Efektem powyższych potknięć jest dużo słabsze niż zwykle się to autorowi „Ambasadorów” zdarzało oddanie psychiki bohaterów. Ich motywacje pozostają dla odbiorcy, mówiąc najdelikatniej, przynajmniej niejasne. W zasadzie jedyne, o czym jesteśmy przekonani, to uczucie nienawiści łączące rodziców Maisie. Tyle że w miarę rozwoju akcji na scenie pojawia się jeszcze kilka ważnych postaci. O tym, czym się kierują, nie dowiadujemy się niemal niczego. Przyczyny ich zachowań moglibyśmy próbować rekonstruować z dialogów, ale również one zostały odarte z najważniejszych treści. I w ten sposób siłujemy się z pisarzem przez całą powieść – on nam czegoś nie chce powiedzieć, my staramy się to wyłuskać, ale nie bardzo mamy skąd. Sytuacja, trzeba przyznać, patowa. Małym zaskoczeniem dla entuzjastów prozy Jamesa może być również język. Wydaje się prostszy niż w najlepszych powieściach autora, mniej w nim także błyskotliwych porównań (da się wyłowić jedynie rzadkie perełki, jak w trafnym opisie wymieniających się rolami małżonków: rodzice to zjawiska odrębne i następują po sobie, jak pudding i baranina oraz kąpiel i drzemka). Choć nadal nie można autorowi odmówić subtelnej, gładko płynącej frazy, to również i na tym polu rzecz prezentuje się słabiej, niż do tego przywykliśmy. Szkoda tych wszystkich defektów, bo historia dziewczynki, której rodzice fundują przyspieszony kurs dojrzewania, ma ogromny potencjał. James wykorzystał go tylko w niewielkim stopniu, jakby bojąc się pójść o krok dalej i oddać psychikę postaci z taką złożonością, jak już mu się to niejednokrotnie zdarzało. Rezultatem jest książka przeciętna. „O czym wiedziała Maisie” nie budzi większych emocji, nie zatrzymuje przy sobie ani fabułą, ani językiem. A jeśli z trudem przychodzi nawet współczucie sześciolatce z rozbitej rodziny, to jasne jest, że zabrakło również uczuć. Co zatem pozostało? Znakomity klimat XIX-wiecznej Anglii, z charakterystyczną dla tego okresu umysłowością bohaterów. Ale akurat to odnajdziemy w wielu lepszych powieściach Jamesa.
Tytuł: O czym wiedziała Maisie Tytuł oryginalny: What Maisie Knew Data wydania: 12 lipca 2012 ISBN: 978-83-7839-217-0 Format: 328s. 130×201mm Cena: 34,– Gatunek: mainstream, obyczajowa Ekstrakt: 50% |