powrót; do indeksunastwpna strona

nr 8 (CXX)
październik 2012

Drugie XX-lecie: Kurwy polskie
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Kurwy gorejące
„Dzień świra” jest spowiedzią dziecięcia doby transformacji, w której co drugie słowo to „kurwa”. Adaś Miauczyński przemawia takim samym językiem, jak nie przymierzając Olo z „Psów”. Na tym podobieństwa między inteligentem, a byłym esbekiem się nie kończą: obaj nie mogą odnaleźć się w nowej rzeczywistości; obaj są sfrustrowani i bezradni w obliczu postępujących zmian. Olo w nowej Polsce poradził sobie niezgorzej – znalazł dla siebie miejsce w światku przestępczym. Bycie na posyłki gangsterów nie licowało z jego systemem wartości, ale pozwoliło przeżyć. Co ktoś taki jak on – były esbek – mógłby robić w III RP? Razem z Franzem snują wizję przyszłości – seks shop, sklep z bronią, możliwości jest niewiele. Ostatecznie skończyło się na gangsterce. Adaś jest w o tyle lepszej sytuacji, że tacy jak on w nowej Polsce nie muszą się niczego obawiać, przynajmniej z założenia. W rzeczywistości Miauczyński jest jednak za słaby, aby poradzić sobie w warunkach drapieżnego kapitalizmu. Gdyby był „chamem ze sztachetą” byłoby mu z pewnością łatwiej.
O kondycję inteligenta w nowoczesnym świecie zapytywał już Sławomir Mrożek w „Tangu”. Jego diagnoza była niewesoła – inteligenta czeka długotrwała agonia pod butem chama. Adaś Miauczyński jest najlepszym dowodem na to, że autor „Tanga” miał rację. Deptany, wypychany, spychany, opluwany ma już serdecznie dość swojego losu, ale zmienić go nie może. Najchętniej pożegnałby się z tym światem, ale umrzeć w III RP nie jest wcale tak łatwo.
Adaś swój dzień rozpoczyna od niewesołej refleksji na temat swojego położenia, a później jest tylko gorzej. Na każdym kroku spotykają go upokorzenia, porażki życiowe przypominają o sobie przy byle okazji. Jedynym azylem Adasia jest język; przed upiorami ucieka w monolog wewnętrzny, który zmienia się w litanię przekleństw. Miauczyński, polonista z wykształcenia, powinien stać na straży czystości języka, a sam wyraża się jak ulicznik. Z rozmarzeniem recytuje Mickiewicza, ale sam nie jest już w stanie posługiwać się równie czystą polszczyzną Język jest bowiem zbyt zdegenerowany. Miauczyński próbuje wznieść się ponad to, pisząc poezję, ale nie jest w stanie sklecić więcej niż jeden wers. Dupa z pisaniem, chuj z poczytaniem. Każda kolejna porażka utwierdza go w przekonaniu o własnej nędzy intelektualnej. Niesłusznie, bo Adaś jest wirtuozem języka, choć sam o tym nie wie.
– Dżizas, kurwa, ja pierdolę – to chyba najsłynniejsze powiedzonko sfrustrowanego inteligenta z filmu Koterskiego. Jest tak chwytliwe, że weszło do języka potocznego. Ile w nim gniewu i frustracji, które inaczej nie ujrzałyby światła dziennego! Adaś klnie z finezją i fantazją. Swoją frustrację wylewa z siebie w formie popisowych językowych przekładańców z angielskiego na polski, urozmaiconych wulgaryzmami. Miauczyński jest zapatrzony w Mickiewicza, ale romantyczny model języka nie ma już racji bytu; nie wytrzymuje nowych realiów. Świat, który otacza Adasia jest brudny, chory i nędzny. Bohater żyje w nim, jest jego częścią i mimo najszczerszych chęci, nie może tego zmienić. Na tym polega jego tragizm, który objawia się również w języku. Miauczyński chciałby mówić frazą Mickiewicza i Szekspira, ale pozostaje mu tylko ich marny ekwiwalent. W tej smutnej rzeczywistości, pytanie o sens, ma sens tylko wtedy, gdy jest wyłowione z rynsztoka: To be. Kurwa. Or not to be. Odpowiedź jest tylko jedna: Kurwa.
Kurwy wykluczone
O bohaterach „Wojny Polsko-Ruskiej” Adaś Miauczyński powiedziałby, nie bez nutki zazdrości, że dysponują ograniczoną świadomością,. Silny nie zna Mickiewicza, nie należał do „szkoły poetów”, ale swoje wie. To „cham ze sztachetą”, który potrafi wywalczyć sobie u innych, tak pożądany przez Miauczyńskiego, respekt. Cham jest obiektem cichej zazdrości ze strony inteligenta, bo może to, czego inteligentowi zabrania etos. – Gdybym miał jego siłę, to w ryj dać, mógłbym dać. Świat byłby mój – marzy inteligent i wzdycha smętnie do chama. Adaś nawet nie podejrzewa, że chamski świat jest równie, jeśli nie bardziej, skomplikowany od jego własnego.
Silny nie ma takich zahamowań, co bohater Koterskiego i dla niego powiedzieć „kurwa” to jak splunąć. Co drugie jego słowo to „kurwa”, albo „pierdolony”. O ile jednak u Miauczyńskiego wulgaryzmy, były „przyprawą” mającą dodać smaku mdłej rzeczywistości, to u Silnego są one bezbarwne i nijakie. „Kurwa” w jego ustach zdewaluowało się. Kurwa to, kurwa tamto, w efekcie kurwa nic. Bohater nie miał nigdy problemu z codziennością, z którą zmagał się Miauczyński, bo z niej się wywodzi, ale wszystko się zmieniło. Teraz musi zmierzyć się z wyzwaniami, jakie niesie ze sobą współczesny świat. Nic już nie jest proste, nawet dla niego, który z prostoty jest ulepiony.
Silny w istocie jest równie sfrustrowany, co Adaś Miauczyński. Nic nie jest takie, jakie powinno być, rzeczywistość jest coraz bardziej skomplikowana, nie wiadomo o co w tym wszystkim chodzi. Silny czuje, że rzeczywistość zaczyna go przerastać, ponieważ do tej pory nigdy nie miał z nią problemu. Był jej integralną częścią, a teraz musi radzić sobie sam. Silny jest więc równie wyalienowany, co Miauczyński i bohaterowie Pasikowskiego. Cham zawsze umiał się umościć w świecie, choćby w jego najbardziej prostackich rewirach, ale teraz nawet to nie jest już możliwe. Wszystko się wali, rozpada, odkleja jak siding od ruskich.
Świat Masłowskiej jest na wpół realny i niestabilny. Rzeczywistość trzęsie się w posadach. Silny porusza się w niej po omacku, język jest jego ostatnim punktem oparcia. „Kurwy”, które wypadają z jego ust z prędkością karabinu maszynowego są jak kotwice rzucane w rozszalałe morze.
„Kurwa” to nie tylko frustracja i strach, to również, jeśli nie przede wszystkim, przyjemność. Żadne słowo nie wywołuje takiej ekstazy; tyle w jest w nim treści ukrytych, utajonych, że dotknięcie ich czubkiem języka wywołuje euforię. Ustępuje jej nawet coca cola z amfetaminą, którą serwuje sobie Kacper. Gdy Ala znika w toalecie chłopak omal nie dławi się „kurwami”, „chujozą” i „gównem”, które wylewają się z jego ust. A ile mu to sprawia przyjemności! Wreszcie zrywa się z łańcucha konwenansów i buszuje po rejonach podłych, niskich i śliskich! Kacper w szale „kurwowania” żywo przypomina Leona z „Komosu”, który ze swojej żądzy i chuci ulepił „berga” – słowo czarne i bezdenne jak kosmos. Bembergowaniem bembergiem w berg Leon wiercił w świecie kowenansów dziurę, z której mogły sączyć się jego najniższe pragnienia. Kacperowe kurwowanie chujozy przez gówno służy temu samemu celowi.
Nocne wojaże Silnego i Lewego swoją atmosferą przypominają perypetie bohaterów „Seksmisji”. Albercik i Maks chcieli wyrwać się ze świata, który ich przerastał, którego nie rozumieli i nie chcieli zrozumieć. Rzeczywistość, która otacza Silnego i Lewego jest równie duszna i klaustrofobiczna, co atmosfera podziemnych korytarzy państwa kobiet u Machulskiego. Otacza ich telewizyjna papka, wszystko miesza się ze wszystkim. Trzeba uciekać? Ale dokąd? Jak? Potrzebne jest hasło, ale jakie? – Inne – podpowiada Silny. – Jakie kurwa? – pyta Lewy. Inne. Z nieba nie spadnie już żadna winda i nie powiezie bohaterów do lepszego świata, nieskażonego postępem. A skoro im się nie udało, to jakie my mamy szanse? Żadne „kurwa” już nie pomoże. Skończyło się. Kurwa.
powrót; do indeksunastwpna strona

72
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.