Dzielny rycerz rusza na pełną niebezpieczeństw misję, której celem jest uwolnienie nie jednej, a dziesięciu księżniczek z łap złego czarnoksiężnika. Co w tym nadzwyczajnego? Właściwie to nic, ale ów rycerz przy pomocy rakiety musi dostać się na ostatnie piętro wieży, zabijając po drodze zastępy potworów. Witajcie w „Knightmare Tower”.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Gra wykorzystuje mechanizm znany z recenzowanego już wcześniej „Burrito Bison”, ale zamiast lecieć od lewej do prawej lecimy w górę. By lecieć szybciej, musimy zabijać potwory, zbierając przy okazji rozmaite eliksiry i worki z pieniędzmi. Zdobytą gotówkę możemy inwestować w wyposażenie i zdolności naszego rycerza: poczynając od lepszego miecza i zbroi, na lubrykancie zmniejszającym tarcie powietrza (sic!) kończąc. Na tym podobieństwa do gry z bizonem w roli głównej się jednak nie kończą. W naszej pogoni za księżniczkami (uwięzionymi w wieży) będziemy musieli przedzierać się przez kolejne poziomy umieszczone na określonej wysokości. Na każdym z nich ukryta jest jedna białogłowa, której uwolnienie daje nam dodatkowe bonusy lub przedmioty. Jednak po przeleceniu każdego tysiąca metrów przeciwnicy stają się coraz silniejsi, a ich możliwości o wiele bardziej uciążliwe (zamiast pluć jednym pociskiem wypuszczają od razu trzy, nie mówiąc już o tym, że niekiedy trzeba się sporo naklikać, żeby niektórych z nich zabić).  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jak zwykle w tego typu grach sedno tkwi w stopniowym ulepszaniu naszego wyposażenia i zdobywaniu kolejnych osiągnięć. Na samym końcu zaś czeka nas starcie z bossem; pokonanie go wieńczy nasze wysiłki… i pozwala bez przeszkód przejść ze zwykłego stylu gry na tryb „survival”, który zapewni nam kolejne kilka godzin niezwykle przyjemnej rozgrywki.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Tytuł: Knightmare Tower |