Zanim jeszcze Jack Kerouac poznał Ginsberga czy Burroughsa i znalazł się „w drodze”, prowadził – jakżeby inaczej – życie typowego ucznia liceum w małym miasteczku. Właśnie o tych latach młodzieńczych opowiada „Maggie Cassidy”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W autobiograficznej, stosunkowo krótkiej powieści Kerouac portretuje zarówno Lowell, w którym przyszło mu dorastać, jak również swoich przyjaciół i znajomych (sam kryje się pod pseudonimem Jack Duloz). W mniejszym stopniu daje świadectwo czasów, w jakich dorastał, co jednak zrozumiałe – rzecz pisana jest z perspektywy nastolatka, dlatego tylko na marginesie pojawiają się uwagi typu: 1939 był ostatnim rokiem Wielkiego Kryzysu, który miał wkrótce zostać przyćmiony przez wydarzenia w Polsce. Książka oparta została na kilku opozycjach. Pierwsza z nich dotyczy młodzieńczych miłości bohatera. „Miłości”, bo tytułowa Maggie Cassidy ma tu jeszcze rywalkę w osobie Pauline. O niej Kerouac pisze raczej drugoplanowo, ale – jak to u nastolatków bywa – nawet niewiele znaczące osoby mogą stać się przedmiotem zazdrości. Nie da się jednak ukryć, że Duloz większym uczuciem darzy Maggie, przedstawiając ją jako swą wielką miłość. Wielką, a jednocześnie zmysłowo niewyraźną jak wielki, smutny sen. Druga z kontrastujących ze sobą par to grono szkolnych znajomych Jacka w zderzeniu z jego rodzicami. Z tymi pierwszymi łączą go sprawy typowe dla osób w jego wieku – sport, imprezy, a także dziewczyny i wiążące się z nimi fascynacje oraz problemy. Z kolei rodzice z jednej strony starają się nie zdejmować ze swojej pociechy ochronnego klosza zbyt wcześnie, z drugiej powoli uświadamiają mu, co go czeka w przyszłości. Porusza moment, w którym ojciec opowiada Jackowi o śmierci, nie nazywając jej wprost: Ona przyjdzie (…) Co z nią będzie? Może trzeba znać wielu ludzi w niebie, żeby ci się powodziło w życiu. Ona przyjdzie. Nie trzeba znać nikogo, żeby wiedzieć to, co ja… Żeby spodziewać się tego, czego ja się spodziewam… Żeby czuć w piersi, że żyjesz i umierasz w każdej chwili życiodługiego dnia… Jak jesteś młody, chce ci się płakać, jak jesteś stary, chcesz umrzeć. Na ostatnią z opozycji składają się niewielkie Lowell oraz pojawiający się pod koniec Nowy Jork. Metropolia, będąca jednocześnie symbolem kolejnego etapu w życiu, daje też przestrzeń do rozmyślań na temat tego, co było oraz tego, co dopiero przyjdzie i do czego trzeba się przygotować, przewartościowując dotychczasowe myślenie. Jeśli gdzieś w tej książce szukać zalążków przyszłego buntu, to właśnie tutaj. Bunt buntem, a przecież „Maggie Cassidy” jest przede wszystkim historią miłosną. W dodatku przedstawioną nietypowo, w charakterystycznej dla Kerouaca, nieco eksperymentalnej narracji. Historią urokliwą, przepełnioną młodzieńczą ożywczością, ale też wyposażoną w momentami głębokie pokłady nostalgii. Kiedy przyjaciel mówi Jackowi, że szczęście zniknie, zgorzkniałe, gderliwe, i nieważne, czy kiedykolwiek powróci na tym prze-klętym świecie, to czujemy, że tak właśnie się stanie, że taka jest po prostu naturalna kolej rzeczy. W tym opisywaniu przepełnionych żalem miłostek Kerouac często zapędza się, wpada w grafomańskie frazy, pozwala sobie na metafory typu nieczysty, brudny kręgosłup porażki zawsze podtrzymuje biedny nagietek życia. Ale akurat w tym przypadku to styl łatwy do zaakceptowania, zdecydowanie pasujący zarówno do tematyki powieści, jak i wieku bohaterów „śniących ogromny smutny sen o licealnych śmierciach, które dopadają człowieka w wieku szesnastu lat”.
Tytuł: Maggie Cassidy Tytuł oryginalny: Maggie Cassidy Data wydania: 1 sierpnia 2012 ISBN: 978-83-7747-730-4 Format: 256s. 123×197mm; oprawa twarda Gatunek: obyczajowa Ekstrakt: 70% |